One Direction i My.. - imaginy

wtorek, 4 listopada 2014

Zamówiony Louis ;3 - część 2

Okey.. Pomimo niespełnienia warunku 5 komentarzy, dodaje kolejną część.. :)
Agata mam nadzieje że czytasz!!
Będzie jeszcze jedna <3
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ 

Lou: Jak nowo narodzony.. - zaśmiał sie, przez co od razu mi sie poprawił humor. Przez resztę czasu rozmawialiśmy tylko o śmiesznych rzeczach, starałem sie go rozśmieszać, rozmawiać z nim o czymś innym. Udawało sie przez te kilka dni co leżał w szpitalu. Wyszedł po niecałym tygodniu a jego stan zdrowia znacznie sie poprawił. (T.i.) zniknęła, jakby rozpłynęła sie w powietrzu, jakby w ogolę nie istniała. Po dwóch tygodniach wróciliśmy do normalnego harmonogramu dnia, zaczęły sie koncerty, próby i najgorsze z tego wszystkiego to wywiady. Bałem sie że padnie to niewłaściwe pytanie. Niestety jedziemy na kolejny już wywiad, co ich napadło że mamy wywiad za wywiadem?! Siedzimy na wysokich krzesełkach i odpowiadamy na zadawane pytania.. Spotkanie z reporterem właśnie dobiega końca i mogę odetchnąć z ulgą, że to już koniec..
R: A Louis ostatnie pytanie do ciebie.. - serce na chwile mi sie zatrzymało.
Lou: Tak?
R: Jak sie czujesz po twoim pobycie w szpitalu? Wiesz kto cie uratował?
H: Powiedziałeś ostatnie pytanie, czyli tylko jedno.. - zaśmiałem sie by nie było widać mojego przerażenia, chłopaki mi zawtórowali.
R: To taki mały szczególik.. - uśmiechnął sie - Więc Louis, odpowiesz?
Lou: Jasne.. Teraz czuje sie już dobrze, zupełnie jakbym wcale tam nie trafił.. - powiedział spokojnie i jak myślę zgodnie z prawdą.
R: A wiesz kto mógł być dawcom? Bo o ile wiemy to mało jest takich osób.. - widziałem powagę na jego twarzy
H: Wiesz z tym jest różnie.. - wtrąciłem za przyjaciela - Ale chyba nie liczy sie kto, tylko że pomogło.. - znów nerwowy śmiech
R: Okey, dzięki chłopaki za wspaniały wywiad, Lou życzę Ci powrotu do zdrowia i mam nadzieje że sie jeszcze spotkamy.. - pożegnał nas i wyszliśmy. Nie odzywałem sie do reszty podczas drogi, z resztą nikt nic nie mówił. Czułem że będę miał poważną rozmowę z BooBearem. Gdy tylko dojechaliśmy do domu od razu poszedłem do siebie. Musiałem rozważyć kilka spraw.. Lepiej trzymać w niepewności Tomlinsona, czy złamać obietnice daną (T.i.) i powiedzieć mu prawdę. Jak powiem to Louisowi to może wrócić do niego wszystko co jest z nią związane, nie chce żeby cierpiał.. Moje rozmyślanie przerwał Liam, wszedł do mojej sypialni bez wcześniejszego pukania, to do niego nie podobne..
Li: Masz kontakt z (T.i.)? - zapytał lekko przerażony
J: Nie, od czasu gdy wyszła ze szpitala.. - powiedziałem zgodnie.
Li: Ja też nie.. Żaden z nas nie ma z nią kontaktu.. Boje sie że uciekła..
J: Spokojnie.. Obiecała mi że jak będzie potrzebna jej pomoc to wróci.. - próbowałem go uspokoić
Li: Myślę jednak że nie tylko do tego będzie potrzebna..
J: Dlaczego? - zapytałem podejrzliwie, co on wykombinował?
Li: Bo Lou pewnie za niedługo sie dowie i będzie chciał z nią porozmawiać.. - powiedział pewnie
J: Nie musi sie dowiadywać.. A obiecaliśmy jej milczenie.. - mój głos był stanowczy. Liam wraz z chłopakami nie mo sie wygadać.
Li: Ale..
Lou: Co i komu obiecaliście? - do pokoju wszedł Tommo, przerywając naszą rozmowę. Patrzałem raz na Liama, raz na Louisa.
Li: Yyy..
J: Obiecaliśmy Gemmie że jej pomożemy.. - wypaliłem, bylem przestraszony tak samo jak Payne.
Lou: A w czym? - usiadł obok nas.
Li: Ja uciekam.. Umówiłem sie z Sophią. - powiedział i wyszedł. Zostawił mnie samego z tym, on najrozsądniejszy z nas stchórzył.
J: Wiesz jaka jest Gemm, zawsze coś wymyśla i muszę jej pomagać.. Tym razem chce też pomocy chłopaków.. - uśmiechnąłem sie by wyglądała moja wymówka prawdziwie.
Lou: Chłopaków, czyli mnie też? - wypytywał.
J: Nie, powiedziała że nie chce Cie przemęczać.. - uśmiechnąłem sie słabo.
Lou: Dobra Harry, a teraz bez owijania.. - powiedział poważnie - .. Domyślam sie kto był dawcą szpiku, znam tylko jedną osobę o tak zbliżonej grupie krwi. Nie wiem jak ją znaleźliście ale nie chce nic o niej słyszeć, mieć z nią jakiegokolwiek kontaktu.. (T.i.) dla mnie nie istnieje, pomimo jej pomocy.. - widziałem złość w jego oczach, nie złość do nas, tylko złość do niej. On naprawdę musiał jej nienawidzić..
J: Ale Lou.. Ona uratowała ci życie.. - powiedziałem łamiąco.
Lou: Jeżeli mógłbym zwrócić jej to co mi dała oddałbym jej bez wahania.. Nie chce mieć z nią nic wspólnego.. - wstał i wyszedł zatrzaskując za sobą drzwi. Byłem zdziwiony jego zachowaniem, w ogóle go nie poznaje. Jeszcze nigdy nie widziałem go tak poważnego.. Wieczorem gdy zszedłem na dół, wszyscy oprócz Tomlinsona byli w kuchni.
J: Problem z tajemnicą rozwiązany.. - powiedziałem im
N: Co masz na myśli?
J: Louis sam sie domyślił że to ona i powiedział że nie chce o niej słyszeć i jest dla niego nikim..
Z: Ale ona go uratowała..
J: Wiem, on też wie.. Nienawidzi jej i jeżeli mógłby jej to oddać, zrobiłby to..
Li: Czyli wolałby umrzeć niż żeby ona mu pomogła? - widziałem w ich oczach smutek.. Sam byłem na skraju wytrzymałości.. Jak Louis może tak myśleć.. ?!
J: Na to wygląda.. Ale zachowujmy sie normalnie.. Tak jak kiedyś.. - poprosiłem, przyjaciele skinęli głowami i powrócili do swoich zajęć. Byłem przerażony jego zachowaniem, nie poznaje go a myślałem że znamy sie już na wylot. Bez chwili namysłu poszedłem do niego. Wszedłem do jego pokoju z impetem otwierając drzwi. Byłem na niego wściekły! Jak on może sie tak zachowywać?! 
...

To teraz do kolejnej części może 3 komy!!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!




Naat 

5 komentarzy: