One Direction i My.. - imaginy

sobota, 31 maja 2014

Nialluś - część 1

Hej :D Przepraszam, że tak długo czekaliście na mojego imagina :( I jeszcze za to, że znowu Niall <3 Postaram sie następnego dodać Zayn :D
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~

*Oczami Nialla*
Właśnie sie dowiedziałem, że zamiast Martyny, odbierze mnie jej przyjaciółka. Dowiedziałem sie też, że będę u niej nocował, bo Martynie coś wypadło i to bardzo ważnego. Od razu odechciało mi sie wszystkiego.
Pewnie będzie to kolejna rozwrzeszczana fanka śliniąca sie na mój widok, a ja chciałem tylko odpocząć. - żaliłem sie sam do siebie w głowie.
J: Gorzej być nie mogło.. - powiedziałem do siebie gdy wysiadłem z samolotu. Miałem spędzić 2 tygodnie w Polsce z moją kuzynką, a tu proszę...

*Ja, w tym samym czasie*
Siedziałam na kanapie gdy nagle zadzwonił mój telefon..
J: Halo? - spytałam
M: Hej (S.T.i.). Mam prośbę, ale najpierw sie zgódź! - powiedziała z przejęciem
J: O co chodzi?
M: Ale obiecaj, że sie to zrobisz!
J: Okey, okey.. - zgodziłam sie, by w końcu powiedziała o co chodzi..
M: Ciesze sie.. - powiedziała z ulgą
J: Więc?! - ponaglałam ją
M: Odbierzesz mojego kuzyna z lotniska? Mi coś wypadło bardzo ważnego i nie dam rady..
J: Ale..
M: Pamiętaj że sie zgodziłaś..
J: Dobra, o której wyląduje? - powiedziałam ze zrezygnowaniem
M: O 17:00..
J: Ok, pa..
M: Poczekaj! Wiesz tylko musisz zabrać go do siebie i przenocować, bo mnie do jutra nie będzie..
J: Coo?! Oszalałaś?! - zapytałam z oburzeniem - Ja go przecież nie znam! A on chociaż o tym wie? - byłam zła że mnie w takie coś wrobiła
M: Wie. I proszę cie, odwdzięczę ci sie jakoś..
J: No będziesz musiała! Jak go rozpoznam?
M: Ma farbowane blond włosy, ale pewnie będzie miał kaptur na głowie i przeciwsłoneczne okulary na nosie. Nazywa sie Niall.
J: Dobra. Wisisz mi dość sporą przysługę.
M: Jesteś kochana. Pa. - rozłączyła sie, spojrzałam na zegarek. Była 15:55.
J: Super, zaraz muszę wyjeżdżać. - mruknęłam do siebie. Zabrałam kluczyki od auta i wyszłam z domu. Na lotnisko dojechałam 10 minut przed czasem. W mieście były straszne korki, dlatego tak długo to zajęło. Grunt że sie nie spóźniłam. Nie lubiłam tego. Poszłam do poczekalni i przyglądałam sie każdemu chłopakowi. Po jakiś 15 minutach w oczy rzucił mi sie chłopak w okularach i w kapturze na głowie. Podeszłam niepewnie do niego i zaczepiłam. - Hej. Ty jesteś Niall?- powiedziałam dość radośnie, za to chłopak posłał mi groźne spojrzenie
Ch: Wybacz, ale nie dam ci autografu, nie zrobię sobie z tobą zdjęcia. Śpieszę sie, więc sie odczep! - warknął i zaczął odchodzić.
J: Ok, to do domu wracasz z buta! - powiedziałam szybko i zaczęłam iść w przeciwnym kierunku. Chwile potem poczułam jak ktoś mnie zatrzymuje. Okazał sie nim ten Niall, chyba?!
N: Poczekaj! Ty jesteś (T.i.)? Przyjaciółka Martyny?
J: Tak, ale teraz wybacz. Kazałeś sie odczepić! - odwróciłam sie i znów odchodziłam, ale po chwili zatrzymałam sie i odwróciłam w stronę chłopaka - Idziesz? Czy śpisz na lotnisku?
N: Idę. - do auta doszliśmy w ciszy, tak samo jak dojechaliśmy do domu.
J: Czuj sie jak u siebie. - powiedziałam z obojętnością i poszłam do salonu. Chłopak poszedł za mną i posłał mi pytające spojrzenie. - Ach zapomniałam, choć pokarze ci gdzie co jest. Jak będziesz głodny to w kuchni znajdziesz wszystko co będzie ci potrzebne. - mówiąc to pokazałam mu gdzie jest kuchnia, łazienka i jego sypialnia. - Chyba sobie poradzisz.. W razie czego pytaj. - wszystko co robiłam było bez większego entuzjazmu. Nie uśmiechało mi sie to wszystko, tym bardziej że go nie znam i w tak chamski sposób mnie potraktował. Co prawda jest kuzynem mojej bff, ale to nie zmienia faktu, że mógł sie inaczej do mnie odnieść. Nie miałam pojęcia dlaczego na lotnisku tak zareagował gdy go zatrzymałam. Jaki autograf?! Po co mi z nim zdjęcie!? Dziwny jakiś jest. Poszłam do siebie i położyłam sie na łóżku, tempo patrząc w sufit. Słyszałam jak chłopak krząta sie po kuchni. Pewnie jest głodny, nie dziwie sie, po podroży też bym była. Postanowiłam sprawdzić jak sobie radzi. Weszłam do kuchni i zobaczyłam Nialla smażącego naleśniki. Pod pretekstem pragnienia nalałam sobie soku do szklanki, po czym zaczęłam wychodzić.
N: Może ze mną zjesz? - usłyszałam za sobą. No tego to sie nie spodziewałam.
J: Yyy.. nie dzięki..
N: Nie daj sie prosić. - nalegał
J: A co ci tak zależy? - spytałam oschle
N: Chciałbym porozmawiać. - podeszłam do stołu i usiadłam czekając na to co ma mi do powiedzenia. Chłopak postawił przede mną talerz z naleśnikami. Przyglądałam mu sie, czułam sie trochę dziwnie. Usiadł na przeciwko mnie i zaczął zajadać. Sama wzięłam jednego naleśnika, zjadłam i wstałam od stołu.
J: Dzięki.. - powiedziałam- Szkoda, że nie wydobyłeś z siebie żadnego słowa.. - dodałam szeptem i udałam się w kierunku mojej sypialni. - Nie rozumiem go, mówi że chce pogadać a milczy jak grób. Mówi że mam sie odczepić, a potem chce zjeść ze mną kolacje, którą sam zrobił. - powiedziałam leżąc już na łóżku. Lubiłam tak porozmawiać sama ze sobą. Wtedy wszystkie moje myśli wydają sie takie bardziej zrozumiałe.

* Oczami Nialla *
Jaki ja jestem głupi! Zaproponowałem że chce porozmawiać z (T.i.), a sie wcale nie odezwałem. Idiota, idiota.. - krążyło mi po głowie. Nie poznaje sam siebie. Nigdy taki nie byłem. Chyba po prostu miałem zły dzień. Musze ją przeprosić. I to teraz! Nie myśląc wiele poszedłem do jej pokoju i delikatnie zapukałem.
(T.i.): Proszę.. - usłyszałem, niepewnie wszedłem do jej sypialni. Siedziała na łóżku i czytała jakąś książkę. Musze przyznać że wyglądała cudownie, a jej twarz przybrała zdziwiony wyraz. Podszedłem powoli do niej.
J: Mogę? - w odpowiedzi pokiwała głową na ' tak ' - Chciałem cie przeprosić. Zachowałem sie jak kretyn. Zazwyczaj sie tak nie zachowuje, miałem dzisiaj koszmarny dzień.
(T.i.): To nie zmienia faktu, że musiałeś mnie tak potraktować. Tym bardziej że nawet cie nie znam i zgodziłam sie odebrać cie z tego lotniska. - powiedziała zarówno ze smutkiem jak i złością w głosie.
J: Wiem, przepraszam. Na lotnisku zachowałem sie tak, bo jakieś dziewczyny przez cały lot nie dawały mi spokoju, a potem jeszcze Martyna zadzwoniła że nie może mnie odebrać.. - spuściłem głowę.
(T.i.): Czegoś tu nie rozumiem. Dlaczego te dziewczyny nie dawały ci spokoju i dlaczego tak warknąłeś na mnie, że nie dasz mi autografu, ani nie zrobisz sobie ze mną zdjęcia?! - spojrzałem w jej oczy. Widziałem w nich ciekawość. Nie wierze! Ona nie wie kim jestem?!
J: Nareszcie spotkałem osobę, która nie wie kim jestem! - uśmiechnąłem sie a ona dziwnie sie na mnie popatrzała. - Jestem Niall, kuzyn Martyny. - podałem jej dłoń.
(T.i.): (T.i.). - uścisnęła ją niepewnie - Powinnam wiedzieć kim jesteś?!
J: Zdecydowanie nie! Jesteś jedyną osobą, która nie piszczy, plącze czy skacze na mój widok. Nareszcie jest osoba która może mnie polubić za to jaki jestem a nie za to kim jestem. - byłem szczęśliwy, że ktoś taki jeszcze istnieje. Tylko pytanie czy po tym jak ją potraktowałem ona będzie chciała mnie jeszcze poznać.
(T.i.): Wybacz Niall, ale ja nic nie rozumiem.
J: Wiesz, trochę boje sie ci o tym powiedzieć. Boje sie że będziesz traktować mnie przez to inaczej. - w moim glosie był słyszalny smutek.
(T.i.): Jesteś seryjnym mordercą, gwałcicielem, czy przestępcom?! Jesteś w jakikolwiek sposób niebezpieczny dla otoczenia? - zapytała śmiejąc sie, czym zaraziła też mnie.
J: Nie, nie jestem żadnym z nich.
(T.i.): Więc nie masz sie czego bać. Nie będę traktować cie inaczej. Chyba że jesteś światowej sławy gwiazdą, to zatkaj uszy bo będę wrzeszczeć. - zaśmiała sie, a mój uśmiech znikł z twarzy. Spuściłem głowę. Co ja sobie myślałem!? Że taka osoba jak (T.i.) polubi mnie za to jaki jestem?! Ale z drugiej strony miałem taką cichą nadzieje.

* Ja *
Po tym co powiedziałam, Niall momentalnie posmutniał. Chyba nie wyszedł mi żart. Złapałam go z podbródek tak by spojrzał mi w oczy. W jego zaś widziałam przygnębienie. Mimo że go nie znam, polubiłam go, polubiłam jego uśmiech, jego niebieskie jak bezchmurne niebo oczy w których teraz widoczne były łzy. Nie mogłam patrzeć jak przez głupi żart cierpi. Przybliżyłam sie do niego i mocno go przytuliłam. Chłopak wtulił sie we mnie, chowając głowę i zagłębieniu mojej szyi.
J: Niall, przepraszam. Ja tylko żartowałam, przecież nie wiem kim jesteś. Palnęłam tylko głupotę.. - gładziłam ręka jego plecy.
N: Czyli dalej nie wiesz kim jestem?
... 


Naat

piątek, 30 maja 2014

Louis.. :) - część 2 /ostatnia

 (T.i.): Lou ja..- nie wiedziałam co powiedzieć. 
L: Tak (T.i.)?
(T.i.): Ja... Zostanę z tobą- powiedziałam i uśmiechnęłam się blado do niego.
L: Jak ja cię kocham (T.i.)!- krzyknął szczęśliwy, ale widząc moją dezorientację dodał pospiesznie- Kocham po przyjacielsku, właściwie jak siostrę!
Nie byłam głupia. Wiedziałam, że Lou coś do mnie czuje. A najgorsze było to, że ja.. chyba również. Mimo, że byłam z Arkiem jeden dzień, a kochałam go już naprawdę długo, w jednej chwili się odkochałam. Moje myśli całkowicie przesłonił Lou. Arek znowu był tylko przyjacielem. Nie kochałam już go. Kochałam Louisa. W ogóle nie myśląc przybliżyłam swoją twarz do Lou i pocałowałam go. On odwzajemnił pocałunek.
(T.i.): Lou, ja nie powinnam.. Ale chyba miałeś rację. Kocham cię..- powiedziałam szeptem.
L: Ja ciebie też..
.
.
.
Obudziłam się. Opierałam się o czyjeś ramię.
L: (T.i.)? Śpisz?- zapytał.
(T.i.): Nie Lou, nie śpię. Która godzina?
L: Minęła godzina od tamtego wydarzenia.
(T.i.): Aha, dzięki.
Wstałam i poszłam do łazienki. Wyglądałam okropnie. Ogarnęłam się i pozbierałam myśli.
W moim śnie, całowałam Lou, przestałam kochać Arka i zakochałam się właśnie w Louisie.
I CO JA MAM ZROBIĆ?! Chyba najlepiej będzie porozmawiać z moim przyjacielem, który na mnie czeka. On mi pomoże.. Ale co jeśli pomyśli, że go kocham? Jejku..
Zeszłam na dół i zastał mnie totalny
chaos. Drzwi były wywalone, okno rozbite. Wszędzie bałagan. Najgorsze, że nie było Louisa. Rozejrzałam się pośpiesznie po domu, ale nigdzie go nie znalazłam.
(T.i.): Lou! Lou? Gdzie jesteś! Boję się o ciebie!- krzyczałam ile sił.
C (coś):Mhmmhmhmmh!!!Mhmhmhmhm!!!!- coś zdawało się dochodzić z komórki pod schodami.
(T.i.): Uwaga! Wchodzę!!!- powiedziałam i
wyważyłam drzwi.
Na podłodze leżał cały posiniaczony Louis. M
iał związane ręce i nogi, a na ustach i oczach miał jakieś kawałki materiału. Kojarzyłam je skądś.
W mgnieniu oka, wręcz z prędkością św
iatła uwolniłam Louisa. Leżał prawie nieprzytomny.. Wyglądał okropnie. Nie wiem jakim cudem doniosłam go do jego łóżka i zadzwoniłam po karetkę. Przyjechała po 6 minutach.
L: A pani kim jest?- zapytał podejrzliwie. No tak miałam krew na rękach.
(T.i.): Jestem jego dziewczyną. Planowaliśmy zaręczyny i poszłam do łazienki. Wyszłam po 15 minutach, ponieważ brałam szybki prysznic i znalazłam Louisa w komórce pod schodami. Proszę mu pomóc! Ja go kocham!- kłamałam. Ale.. tylko na początku. Zrozumiałam, że jedyną prawdą w tym zdaniu, jest to, że ja naprawdę go kocham.
L: Dobrze, w takim razie może pani z nami jechać. I niech pani nie płacze. Jest w
rękach najlepszych lekarzy na świecie- powiedział facet i uśmiechnął się do mnie szczerze.
Ja nic nie odpowiedziałam. Zgarnęłam telefon, klucze, mój portfel oraz kurtkę i wyszłam za lekarzami. Minęła chwilka i już byliśmy w szpitalu.
*Po godzinie*
Louis leży podłączony do jakiś rurek. Strasznie się o niego boję. Co chwilę go przytulam i mówię do niego, że go kocham. Byłam już mocno zmęczona. Poszłam więc po kawę. Rodzice wiedzieli, że jestem z nim. Ledwo wyszłam z sali, a mój telefon
za wibrował. To był Arek.
A: (T.i.)! Co się stało z Louisem? Wszystko w porządku?- zapytał.
(T.i.): Jeszcze się bezczelnie pytasz?! Jak mogłeś mu to zrobić? Jak mogłeś mi to zrobić?- prawie krzyczałam. Powstrzymywałam się dlatego, iż byłam w szpitalu.
A: Ale to nie ja! Posłuchaj mnie przez 3 minuty!
(T.i.): Dobrze, ale masz 3 minuty!- warknęłam.
A: Spokojnie! Dlaczego tak niegrzecznie?
(T.i.): 2 minuty 57 sekund- warknęłam po raz kolejny.
A: Ok, ok rozumiem. To było tak. Gdy wysz
edłem usłyszałem waszą rozmowę i byłem jeszcze bardziej wściekły. Poszedłem do parku, usiadłem na ławce i zacząłem płakać. Nagle olśniło mnie. Ty go kochasz. Wiem to. Kupiłem czekoladki w ramach przeprosin. Gdy doszedłem do domu Louisa usłyszałem huk. Następnie ktoś wyskoczył przez okno, rozbijając je. Pobiegłem za tą osobą. Dogoniłem ją z łatwością. Zdjąłem tej osobie kaptur i.. wiesz kim ta osoba była?
Nie odpowiedziałam.
A: To była.. Jessica. Zaprowadziłem ją na policję i opowiedziałem co widziałem. Po chwili
policjant zadzwonił do szpitala i oznajmił mi, że Lou jest już na oddziale. Właśnie do was jedziemy- zakończył.
(T.i.): Dziękuję ci bardzo, ale nie mam dla ciebie dobrych wieści..
A: To znaczy?
(T.i.): Masz rację, ja naprawdę kocham Louisa. Ale to nie znaczy, że nie kochałam ciebie, bo kochałam. Ale jak zobaczyłam go leżącego bezbronnie na ziemi w kałuży krwi, wszystko stało się jasne. Wybacz mi.. Nigdy nie zasługiwałam, na twoją miłość..
W słuchawce cisza, ale ktoś mnie przytulił i otarł łzy z policzków.
A: Nie martw się, rozumiem cię doskonale. Poza tym, ja na ciebie nigdy nie zasługiwałem. Będę się cieszyć waszym szczę..- przerwał, ale dodał- Patrz! Louis się obudził i cię szuka. Idź do niego i powiedz mu co czujesz.
Posłuchałam się Arka. Wchodząc uśmiechnęłam się szeroko.
(T.i.): Witaj Lou
L: Cześć mała, co się stało? Myślałem, że do Arka poszłaś.
(T.i.): Louis ja właśnie w tej sprawie. Otóż.. Ja..- przybliżyłam się i pocałowałam go. Właściwie musnęłam jego usta.
L: Wiedziałem! Warto było czekać 3 lata.
(T.i.): Louis, czy ty ukrywałeś uczucie do mnie, aż tyle czasu?!
L: Tak- powiedział i uśmiechnął się zadziornie.
(T.i.): Oh ty wariacie!
L: Ale twój wariacie- powiedział i pocałował mnie.
*Po wyjściu ze szpitala*
Louis ma złamaną nogę, rękę i obojczyk. Do tego jest cały poobijany. Ma podbite oko i wielkiego siniaka na nodze. I tak uważam, że jest piękny. Arek zaakceptował nasz związek i jesteśmy bardzo bliskimi
przyjaciółmi. A co do Jessici. Na początku jej wybaczyliśmy, ale ona powiedziała, że się na nas zemści, więc wsadzili ją do poprawczaka. Żyje nam się dobrze. Myślę, a raczej wiem to, iż nic nie zniszczy naszego związku <3
The End :3



Directioner_Forever <3


środa, 28 maja 2014

Louis.. :) - część 1

Siedziałam sobie w parku i myślałam, że jestem najszczęśliwszą nastolatką w życiu. Mam przyjaciół, za których bym życie oddała. Mam rodzinę, która mnie kocha. Mam rodzeństwo, niestety dorosłe, więc na studiach. Mimo wszystko piszemy i rozmawiamy codziennie, chyba że mają jakiś dłuuugi nudny wywiad. Mam dobre oceny. Niczego mi w życiu nie brakuje. Niczego, oprócz JEGO. Ma na imię... Arek. Kocham go. Mimo, że przyjaźnimy się i wiem, że nie jestem mu obojętna- boję się mu to wyznać. Boję się odrzucenia, którego nigdy nie zaznałam. Nie znam tego uczucia. Ale nie jestem rozpieszczoną księżniczką... Wiem co to ból, ale nie odrzucenie. Jest mi ono totalnie obce.. Arek codziennie mi się śni. Zawsze piszemy do późna. Kocham go.. Moim najlepszym przyjacielem jest Louis. Osiągnął sukces, w muzyce, lecz nie zapomniał o mnie.
Lou wie o wszystkim. Wie także o Arku, ale kiedy o nim wspominam, robi się smutny. Boję się, że on coś do mnie czuje. Dlaczego się boję? Bo kocham Lou jak brata. Arka kocham, jak kogoś, z kim mogłabym być. Właściwie chcę z nim być. Arek, to ktoś idealny dla mnie. Jest miły, ma cudowny charakter, uśmiech. Jego oczy mnie hipnotyzują. Są takie piękne, pełne miłości i czułości. O ich kolorze nawet nie wspomnę. Są po prostu cudowne. Najdziwniejsze jest to, że nie wiedziałam, że Lou jest w One Direction. Od kilku miesięcy wiem. Na początku pokochałam ich za.. Wszystko. Sednem w tej sprawie jest to, że z każdego z tej piątki chłopaków Arek ma coś, co mi się najbardziej podoba. Ma śliczne kasztanowe włosy Harry'ego ( ale nie loki ), niebieskie oczy Horana, kształtne usta Zayna, budowę ciała Liama i.. prześliczny i przesłodki uśmiech Louisa. To mój ideał. Ostatnio szaleję za nim coraz bardziej. Gdy mnie przytula na powitanie albo daje całusa w policzek, przeszywa mnie cudowny dreszczyk. Siedzę z nim w ławce na każdej lekcji. Chodzimy do jednej klasy. Mamy nawet razem szafkę. Kiedyś z przypływu takiej trochę głupoty wzięłam jego koszulkę. Pachniała nim. Mam ją pod poduszką i zawsze ją przytulam przed snem. To trochę dziwne, ale mówiłam, że szaleję za nim. Kiedyś przez przypadek pocałował mnie w usta. Chociaż nie wiem czy to było przez przypadek. Ten pocałunek był taki.. namiętny. Oderwał się dopiero po chwili. Było to w szkole po lekcjach, więc wszyscy to wiedzieli. W sumie to jesteśmy całkiem popularni. Wszyscy nas lubią, bo jesteśmy sobą. Nikogo nie udajemy.
Właśnie idę do szkoły. Jak zwykle z Arkiem. W sumie mieszkamy na przeciwko siebie. Nic nie mówię, gdyż zastanawiam się czy mu powiedzieć, co do niego czuję. Zdecydowałam się, że tak.
(T.i.): Areek?- zapytałam.
A: Tak księżniczko?- zawsze tak na mnie mówił
(T.i.): Jaa.. Muszę ci coś wyznać. Boję się odrzucenia, ale muszę!- powiedziałam i wzięłam głęboki oddech- Ja cię kocham. Nie jak brata. Tylko jak kogoś z kim mogłabym być. Naprawdę- dodałam i spuściłam głowę. On podniósł ją i powiedział:
A:(T.i.)! Nie mogę w to uwierzyć..- powiedział a ja już miałam łzy w oczach. On widząc to dodał pospiesznie- Nie wierzę w to, że odwzajemniasz moje uczucie. Myślałem, że za jakiś czas tym szczęściarzem będzie Twój Louis... Ale jak widać, myliłem się.
Przybliżył swoje usta do moich i czekał, aż ja również się przybliżę. Dawał mi czas, gdyż nie wiedział czy jestem gotowa. Ja byłam gotowa w 100%. Delikatnie musnęłam jego usta. On wykrzywił wargi w uśmiech i wpił się w moje usta. Po chwili oderwaliśmy się od siebie. Widziałam w jego oczach, jak moje się błyszczą. Zresztą jego też.
A: Chodźmy już do szkoły- splótł nasze palce i poszliśmy.
W szkole wszyscy zauważyli zmianę, ale byli przyzwyczajeni. Niektórzy patrzyli z nadzieją, a inni z niedowierzaniem. Jeszcze inni z.. Zazdrością?! Aha to była Jessica. Moja.. hm.. Jakby to nazwać? Zazdrośnica? Nienawidziła mnie. Nikt jej nie lubił, bo była wredna i nie miła. W sumie nie dziwię się ludziom. Ja się próbowałam z nią zakolegować, ale ona jak zwykle. W końcu dałam sobie spokój. Po chwili pojawiła się przy Arku i już miała go pocałować, ale on przybliżył się do mnie i pocałował mnie. Ona wpadła na jakiegoś kujona i.. dała mu buziaka prosto w usta. On odskoczył poprawił okulary i mrugnął do niej. Ona zaczęła piszczeć i uciekła.
A: Haha i dobrze jej tak- powiedział, jak wchodziliśmy do klasy.
(T.i.): Nawet..- powiedziałam bez przekonania, gdyż siedzieliśmy już w klasie i zaczynała się lekcja.
Po szkole wyszłam sama, gdyż Arek skoczył jeszcze do szafki po coś tam. Ja z niej na razie nie korzystałam, aby znowu nie zabrać z niej jakiejś jego rzeczy.
Po chwili poczułam czyjeś ręce na swoich biodrach. Zrobiło mi się trochę niezręcznie, ale ogarnęłam, że to Arczi.
A: Mam coś dla ciebie królewno. Chodź ze mną- rzekł i uśmiechnął się. Przypomniał mi się Louis i to, że jak co piątek szłam do niego na noc filmową, która zaczynała się po szkole.
(T.i.): Wybacz Arek, ale mam dzisiaj wieczór filmowy z Louisem. Nie mog..- Nie dokończyłam, bo Arek mi przerwał.
A: Spokojnie, nie martw się niczym i chodź ze mną- powiedział.
Po chwili byliśmy w parku. Podeszliśmy do jakiejś ławki, gdzie siedział jakiś ktoś w kapturze.
A: Psst! Ej to my!- szepnął.
Ten ktoś podniósł się i kiwnął ręką na znak, iż mamy iść za nim. Poszliśmy do "tajniej skrytki" o której wiedziałam tylko ja, Arek i..
Ten ktoś zdjął kaptur i ujrzałam Louisa. Rzuciłam się na niego i przytuliłam. On odwzajemnił uścisk. Arek poczekał, aż skończymy, po czym kiwnął do Lou.
L: (T.i.)! Oficjalnie ogłaszam, iż do naszych filmowych piątków dołącza Arek- powiedział i uśmiechnął się, ale tak dziwnie. Nie jak zawsze. Dla innych wydałby się ten uśmiech zwykły, ale ja dostrzegłam w nim to, czego inni nie. Louis uśmiechnął się SMUTNO. Znaczy że już wie. On również zobaczył, że ja już wiem i uśmiechnął się znowu, ale tym razem krzywo.
L: Okej, to chodźcie za mną, ale najpierw załóżcie to!
Dał nam okulary przeciwsłoneczne i szare bluzy. Mimo, że nie było słońca, Lou musiał je nosić. Wyglądaliśmy trochę śmiesznie. Poprowadził nas do swojego domu, ale na skróty. Weszliśmy i rozsiedliśmy się w salonie na kanapie. Ja siedziałam w środku między nimi. Arek oznajmił, że zostawił samochód na parkingu i że musi go odstawić. Pocałował mnie w policzek i dodał, że będzie z powrotem za 15 minut. Po chwili zostałam sama z Lou. Od razu się rozluźnił.
(T.i.): Louis? Ty wiesz, że jestem z Arkiem? Tzn. że ja jestem jego dziewczyną i tak dalej?- zapytałam nie patrząc mu w oczy. On tylko prychnął.
L: A powiedział Ci to oficjalnie? Chodzi mi o to, czy powiedział, że jesteś jego dziewczyną?- odrzekł powoli.
(T.i.): Niee.. Ale..- nie zdążyłam dokończyć, bo Louis mi przerwał.
L: No właśnie. A czy patrzyłaś mu w oczy jak szliśmy przez park? Albo chociaż na niego patrzyłaś?
(T.i.): Nie Lou, ja..- znowu mi przerwał.
L: No właśnie- powtórzył- Ja widziałem. I wcale nie na ciebie się patrzył tylko na dziewczyny przechodzące obok. Nie na każdą, tylko na te, które były że tak powiem "okrągłe". Ciebie miał gdzieś. Powiedział ci w ogóle, że cię kocha? Pewnie też nie. To "coś" między wami jest.. W sumie to nie jest, bo to "coś" nie istnieje- mówił patrząc w ścianę.
(T.i.): Louis! Jak ty możesz! Nic o nim nie wiesz! Ja.. Ja go kocham! Mylisz się, powiedział mi, że mnie kocha. Jesteśmy ze sobą od dzisiaj, więc nie przeginaj!- zagroziłam mu.
L: Okej (T.i.). Twój wybór, tylko nie przylatuj później do mnie z tekstem, że miałem rację, i że Arek to..- nie dokończył. Patrzył za mnie. Ja również się obróciłam. Za nami stał Arek. W oczach nie miał wściekłości. To była olbrzymia furia. Rzucił zakupy na podłogę, czekoladki położył na dywanie a kwiaty położył na stole.
A: Jak śmiesz mnie tak obrażać?! Co ty sobie myślisz?! Zostaw ją w spokoju!! Zazdrościsz mi, że nie wybrała ciebie! Czy ty to rozumiesz?! Ona ciebie NIE kocha!!!!!!- wysyczał przez zaciśnięte zęby. Odwróciłam się i.. przeraziłam. W oczach Louisa była ogromna.. nie da się tego nazwać. Jego uczucia były mieszane. Wyczytałam: furię, złość, wściekłość. Ale także smutek i upokorzenie.
L: Wynoś się z mojego domu!!! Wynoś się i NIGDY NIE WRACAJ!!!- syczał. Usta miał zaciśnięte. Nie wiem jakim cudem dźwięk się spomiędzy nich wydobywał.
A: Dobrze! Nie mam zamiaru tutaj przychodzić!- rzucił patrzą na mnie- Chodźmy (T.i.).
Obrócił się na pięcie i wyciągnął rękę. Czekał na mnie. Ale się nie doczekał stałam na środku pokoju.
A: (T.i.)! Idziemy?- zapytał i czekał- Aha rozumiem. Zadzwoń, jak przyjdziesz.
Wyszedł i myślałam, że trzaśnie drzwiami, ale się nie doczekałam. Zapomniałam, że Arek jest bardzo dobrze wychowany.
L: (T.i.)? Wszystko w porządku? Czemu zostałaś?- zapytał. Nie czułam już od niego złości ani smutku. Była w nim skrucha. Ale bardziej nadzieja, że jednak miał rację.
(T.i.): Mamy swój filmowy piątek. Nie mogłam cię zostawić. Arek rozumie mnie bez słów..- powiedziałam i zobaczyłam, że Lou się wykrzywia- Oczywiście ty też mnie rozumiesz bez słów. Ale mi chodzi o to, że dał mi wybór. Pozwolił zostać. Wie, że jesteś dla mnie równie ważny jak on- dodałam. Louis zrozumiał. Czytał pomiędzy wierszami.
L: Rozumiem. Jak chcesz to biegnij do niego!- szepnął bez przekonania- Chyba, że chcesz zostać- dodał z nadzieją.
(T.i.): Lou ja..
... 


Directioner_Forever <3

poniedziałek, 26 maja 2014

Harry :D

Hej.. :D Ten imagin napisałam na urodziny Harrego.. :D Mam nadzieje, że wam sie spodoba.. :D
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~

Wstałam bardzo wcześnie. Spojrzałam na śpiącego Harrego obok mnie. Włosy opadały mu na twarz, a usta były delikatnie ułożone w uśmiech. Kocham go jak nikogo innego na świecie, jest moim tlenem bez którego nie wytrzyma żaden człowiek. Wyszłam z łóżka całując go wcześniej tak by go nie obudzić. Dzisiaj jest jego i tylko jego dzień. A mianowicie kończy 20 lat. Tak Harry kończy 20 lat, on jako jedyny miał jeszcze jedynkę z przodu, a teraz sie to zmieniło. Razem z chłopakami zaplanowaliśmy dla niego przyjecie urodzinowe, taka małą niespodziankę. Zaprosiłam jego najbliższych i znajomych. Impreza miała sie odbyć w klubie w centrum Londynu o 18.. Chciałam żeby ten dzień był dla niego wyjątkowy. Wykonałam poranną toaletę i ubrałam sie szybko w szare jeansy i białą bokserkę a na wierzch czarna marynarka. Na stopy założyłam czarne vansy. Wzięłam z komody kartkę i długopis, napisałam: " Drogi Harry.. Jeśli to czytasz to ja jestem już pewnie gdzieś daleko. Nie chciałam w ten sposób sie.. Nawet nie potrafię tego napisać.. Nie dzwoń, nie pisz, nie pytaj chłopaków gdzie jestem, bo oni i tak nie wiedza.. Twoja i tylko twoja (T.i.).. " Taki mały żarcik.. Mam nadzieje że wieczorem mi wybaczy, ten mój głupi dowcip. Nigdy, ale to nigdy w życiu bym od niego nie odeszła. A napisałam tak żeby mieć czas dopracowania przyjęcia. Chłopaki mają go tam zaciągnąć o 18 więc ja mam dopilnować by było zapięte wszystko na ostatni guzik. Położyłam liścik na mojej poduszce i wyszłam z pokoju. Chłopaki siedzieli w kuchni, poszłam do nich.
J: Cześć wam..
Lou: Hej mała..
Z: Zrobiłaś tak jak planowaliśmy?
J: Tak wszystko jest gotowe, a teraz spadam zanim sie obudzi..
N: Do zobaczenia!
J: Pamiętajcie że nic nie wiecie i widzimy sie o 18.. - powiedziałam i wyszłam z domu. Najpierw upewnić sie czy tort jest gotowy, potem do klubu, a na końcu ja. Czyli sukienka, makijaż, fryzura i buty.. W tym mają mi pomóc dziewczyny chłopaków z zespołu. Po 3 godzinach załatwiania drobiazgów związanych z niespodziankowym przyjęciem dla Hazzy mogłam zając sie sobą. Zostało mi 4 godziny do imprezy więc spokojnie zdążymy. Z dziewczynami umówiona byłam w hotelu niedaleko klubu, gdzie miały pokój. W tym czasie mój telefon stawał sie gorący od nadmiaru wiadomości i połączeń. A zgadnijcie od kogo to.. Tak od Harrego.. Było mi go żal ale nie mogłam odebrać. Mogłabym zniszczyć przez to przyjecie.

~Oczami Harrego~
Wstałem o 12 i gdy chciałem przez sen przytulic mojego Skarba, ale nie mogłem. Natrafiłem na puste miejsce. Szybko wyskoczyłem z łóżka i poszedłem na dół by zobaczyć czy przypadkiem nie jest w kuchni lub w salonie. Niestety nie znalazłem jej nigdzie. Chłopcy siedzieli w salonie i coś oglądali. Wróciłem zrezygnowany na górę i położyłem sie z powrotem na łóżku. Dopiero teraz dostrzegłem karteczkę na której było moje imię. Wziąłem ją do ręki i zacząłem czytać na głos.
J: " Drogi Harry.. Jeśli to czytasz to ja jestem już pewnie gdzieś daleko. Nie chciałam w ten sposób sie.. Nawet nie potrafię tego napisać.. Nie dzwon, nie pisz, nie pytaj chłopaków gdzie jestem, bo oni i tak nie wiedzą.. Twoja i tylko twoja (T.i.).. " Coo?! - krzyknąłem i tak szybko jak tylko mogłem zbiegłem do chłopaków, usiadłem koło Louisa. - Lou jak ona mogła.. - w moich oczach momentalnie pojawiły sie łzy..
Lou: Ale co sie stało Hazza?
J: Jak ona mogła tak postąpić. Przecież ja ją kocham.. - łkałem coraz bardziej. Tommo przytulił mnie do siebie.
N: O na pewno jakaś pomyłka..
Z: Przecież jesteś dla niej najważniejszy..
J: Tak myślałem ale spójrz na to.. - podałem im kartkę i listem od (T.i.)
Li: Tak mi przykro Harry.. Jaa.. ja nie wiem co powiedzieć.. - powiedział po przeczytaniu kartki
J: Ja muszę sie dowiedzieć czemu.. - wstałem i zacząłem panicznie szukać mojego telefonu.
N: Co ty robisz?- zapytał gdy zobaczył że rzucam wszystkim co wpadło mi w ręce
J: Szukam mojego telefonu.. - powiedziałem nawet nie zaszczycając go moim spojrzeniem.. W mojej głowie było mnóstwo pytań, takich jak np.: Co zrobiłem że odeszła? Czy już mnie nie kocha? A może znalazła lepszego? Znalazłem moją zgubę i zaraz zadzwoniłem do (T.i.). Pierwszy sygnał, drugi, trzeci.. i nic.. nie odbiera. Nie zamierzam odpuścić, będę do niej dzwonił, pisał aż odbierze. Chociaż wyraźnie napisała bym tego nie robił. Nie było to dla mnie ważne. Ważna była ona i to dlaczego mnie zostawiła. Poszedłem do naszej sypialni i opadłem cały roztrzęsiony i we łzach na łóżko. Wtuliłem sie w jej poduszkę i beczałem jak małe dziecko które zgubiło swoją najukochańszą zabawkę. Na poduszce był jeszcze jej cudowny zapach, co spowodowało jeszcze większy potok łez. Wziąłem do reki telefon i znów zadzwoniłem. Znowu nic, zero odzewu z jej strony. Spojrzałem na zegarek i datę w telefonie. 12:56 i 01.02.2014 r. Super moja miłość dla której zrobił bym dosłownie wszystko zostawiła mnie w moje urodziny. Najgorszy dzień w moim życiu. Leżałem na łózko tak cały dzień i tempo wpatrywałem sie w sufit, w jednej ręce trzymałem telefon i co chwile dzwoniłem do niej, a w drugiej ręce miałem nasze zdjęcie. Gdy tylko na nie spoglądałem w moich oczach znów pojawiały sie łzy. Moje desperackie zachowanie co jakiś czas przerywali chłopaki, pytając czy coś potrzebuje i karcąc mnie za moje zachowanie.
Lou: Wstawaj Hazza, nie możesz przeleżeć, a raczej prze beczeć całego dnia! - krzyknął na mnie
Z: Zabieramy cie do klubu. Masz godzinę na ogarniecie tego.. - skrzywił sie spoglądając na mnie
J: Nie mam ochoty na żadne imprezy, dajcie mi spokój.
N: Damy jak zaczniesz sie szykować.
Li: Noo stary, rusz tą Stylesowatą dupę.. - ponaglał mnie Liam.. Spojrzałem na nich zdziwionym wzrokiem i bez żadnego entuzjazmu poszedłem do łazienki. Wziąłem szybki i orzeźwiający prysznic i wyszedłem z pomieszczenia owinięty ręcznikiem. Na foteli siedział Niall a przy mojej szafie stał Zayn i drapał sie po brodzie.
J: Sam bym sobie poradził.. - burknąłem do nich
N: Może i tak ale woleliśmy cie przypilnować. Masz jeszcze 30 minut. - powiedział spoglądając na zegarek na swoim nadgarstku.
J: Nie potrzebuje niańki..
Z: Nie marudź Harry..! - skarcił mnie - Masz to i idź sie ubierz i ułóż sobie włosy. I schodź na dół. - wcisnął mi ubrania do rąk i popchnął w stronę łazienki. Wykonałem jego polecenie i ubrałem sie w przygotowane przez niego ciuchy. Miałem na sobie czarne rurki, ciemna koszule i czarna marynarkę. Włosy jakoś ułożyłem i zeszedłem na dół zabierając telefon.
Lou: No nareszcie.. - puściłem mimo uszu jego komentarz i wyszliśmy z domu. Czekała na nas pod domem czarna limuzyna. Wsiedliśmy i pojechaliśmy do.. tam gdzie mieliśmy. Nawet nie wiem po co z nimi jadę, już nic nie jest tak samo. Nie ma jej tylko jeden dzień, a ja czuje jak by to była cała wieczność. ( T.i.) jest wyjątkowa, przy niej czuje że mogę wszystko, tylko by ona była przy mnie. Po chwili byliśmy na miejscu i weszliśmy do klubu, było strasznie ciemno i nic nie widziałem. Muzyki też nie było słychać. Tylko jakieś szmery.
J: Chłopaki co tu sie dzieje!? - odwróciłem sie do nich, ale oni zniknęli. Stałem sam w tej ciemności.

~Moimi oczami~
Chłopaki sie spisali i przywieźli go o ustalonej godzinie. Wszyscy już byli na sali, było zgaszone światło, ale wiedziałam że on tu jest. Panicznie sie rozglądał i zawołał chłopaków. Jeśli o mnie chodzi, to miałam ochotę sie na niego rzucić z pocałunkami. Nie wytrzymuje bez niego, jest dla mnie wszystkim. Zapaliliśmy światła.
Wszyscy: NIESPODZIANKA!!! - krzyknęliśmy. Harry nie wiedział co sie dzieje. Podeszli do niego chłopaki i zaczęli składać życzenia. Widziałam na jego twarzy uśmiech, ale nie był on do końca szczery. Był wymuszony. Podchodzili wszyscy po kolei i przyszła kolej na mnie. Stałam po drugiej stronie sali na przeciwko niego. W pewnym momencie tłum rozstąpił sie tak jak morze, gdy Mojżesz przez nie przeprowadzał ludzi. Harry spojrzał na mnie z radością w oczach i szybko pokonaliśmy dzielącą nas odległość. Wpiłam sie w jego usta, Harry całował mnie z tęsknotą. Oderwałam sie od niego i szepnęłam wprost do jego ucha
J: Wszystkiego najlepszego kochanie. - po czym spojrzałam w jego oczy. Widziałam w nich szczęście, ale też ból. Muzyka poleciała z głośników i goście zaczęli sie bawić a my? My staliśmy tak patrząc sobie w oczy.
H: Dlaczego mi to zrobiłaś? Wiesz co ja przezywałem..?! - mówił do mojego ucha.
J: Musiałam inaczej nie mogłabym zorganizować tego.. Ale teraz też mam pewność że mnie naprawdę kochasz.. - cmoknęłam go w szyje.
H: Nigdy w życiu mi tak nie rób..! Kocham ciebie i tylko ciebie..! - złączył nasze usta w namiętnym, pełnym miłości pocałunku.
J: Kocham cie Styles! - powiedziałam miedzi pocałunkami. To był zdecydowanie najlepszy dzień w moim życiu i mam nadzieje że w jego też.
H: You & I Forever.. - szepnął zmysłowo i zaciągnął mnie na parkiet. To była niezapomniana noc w naszym życiu.
Na następne jego urodziny byliśmy już parą szczęśliwego małżeństwa, która czeka na narodziny małego Stylesa.
The end.. <3



Naat

sobota, 24 maja 2014

Liam.. :) - część 3 /ostatnia

(T.i.): To gdzie idziemy?...
L: Zobaczysz.. To niespodzianka - odpowiedział mi tylko tajemniczo.
(T.i.): Dobrze..- powiedziałam lekko zdenerwowana, nie wiedziałam co mnie czeka dzisiejszego po południa. Po chwili siedziałam w jego samochodzie i zawiązywałam opaskę na oczy.
(T.i.): A po co mi to?- dopytywałam się lekko zirytowana.
L: Spokojnie, to część mojego planu- powiedział i mimo, że nie widziałam, wiedziałam że się wyszczerzył. Po 20 minutach poczułam, że się unoszę. Pewnie to Liam, mnie podnosi.. Po kilku minutach zdjął mi opaskę. Zobaczyłam jego twarz dokładnie 1 cm przed swoją.
(T.i.): Pewnie czeka, na pierwszy ruch z mojej strony- pomyślałam- Teraz albo nigdy.
I pocałowałam go. Całował delikatnie, acz czule. Czułam się jak w niebie. Po chwili oderwałam się od niego, by zobaczyć, gdzie jesteśmy. Niezadowlony nie pozwolił mi.
L: A ty dokąd? Jeszcze nie skończyłem- powiedział z uśmiechem i pocałował mnie. Gdy już skończył, byłam bardzo zadolowona. Oto chłopak, który jest moim ideałem. Zaopiekował się dziewczyną, która siedziała w parku i płakała. W ogóle zwrócił na nią uwagę. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że zakochałam się w nim.. Nie chciałam się do tego przyznać, ale tak jest. On chyba też coś do mnie czuje.
(T.i.): Co teraz będziemy robić?- byliśmy w naprawdę pięknym miejscu. Nad jeziorem, pod wielkim kasztanem. Było słonecznie ( co było dziwne, w końcu byliśmy w Londynie ).
L: A jak myślisz?- odpowiedział i zobaczyłam w jego oczach iskierki radości. Ja pewnie też je miałam.
(T.i.): Piknik?- zapytałam.
L: Ha! Nie zgadłaś! A tak w ogóle to masz coś na przebranie?
(T.i.): Liam, co ty kombin..-
nie dokończyłam, gdyż znowu poczułam że latam. Szliśmy w stronę jeziora. Dopiero teraz zrozumiałam, o co mu chodziło z tymi rzeczami na przebranie.
(T.i.): Liam Nie!!!!!- nie zareagował- Liam przestań! Liam mówię ci coś!!!!!!!!- krzyczałam, ale on nie reagował, tylko uśmiechał się jeszcze szerzej- Liam bo się obra..-
nie dokończyłam, bo już byliśmy w wodzie. Była ku mojemu zdziwieniu ciepła.
L: Coś mówiłaś?- powiedział i ochlapał mnie wodą. Byłam zrujnowana. Przy okazji moje ałe poranne "arcydzieło" na twarzy spłynęło i ukazała się moja twarz.
(T.i.): Liam! Ty..- krzyknęłam i już miałam wychodzić, ale pomyślałam, zrobił to dla mnie. Chciał mnie
rozmierzyć. I udało mu się. Nie mogę go zostawić. Widząc, że stoję i się waham powiedział:
L: (T.i.) no chodź! Przepraszam!- krzyknął i spuścił głowę. Wyglądał jak zbity pies. Zrobiło mi się żal, ale z drugiej strony- dobrze mu tak. Trzeba było mnie uprzedzić, żebym nie zakładała mojej nowej sukienki. Teraz ma za swoje. Mimo to podeszłam do niego i go przytuliłam. Zobaczyłam iskierki
nadziei w jego oczach.
(T.i.): No dobrze. Możemy popływać, ale sukienkę musisz mi odkupić!- powiedziałam z uśmiechem, aby miał pewność, że się nie obraziłam.
L: Dobrze, nie martw się, na jutro ci załatwię taką samą!- odpowiedział już szczęśliwy. Pływaliśmy jeszcze przez godzinę, a później zrobiło mi się zimno. Nie chciałam przerywać tej wspaniałej zabawy, więc udawałam, że nic mi nie jest. Liam jednak jest bardzo spostrzegawczy. Zauważył, że jest mi zimno. Wyciągnął mnie z wody i zaniósł do samochodu, który o dziwo był tuż obok. Miał tam suche rzeczy. Sam przebrał się a mnie dał swoje inne suche ubrania.
(T.i.): Gdzie mam się przebrać?- zapytałam lekko zawstydzona.
L: Ojejku, o tym nie pomyślałem- powiedział i zarumienił się.
Owinął mnie kocem i odwiózł do domu.
*kilka tygodni później*
Z Liamem dogadujemy się wspaniale. Dowiedziałam się, że jest wokalistą w One Direction. Mieszkam z nim i jego czwórką przyjaciół w ich willi. Hazza, Zayn, Lou, Niall bardzo mnie polubili. Sami zachęcili mnie do wprowadzenia się. Kocham Liama całym sercem. Od naszej pierwszej "randki", wiele się zmieniło. Dzisiaj postanowiłam zwierzyć się Liamowi ze swoich uczuć. Akurat byliśmy sami.
(T.i.): Liam.. Ja muszę ci coś powiedzieć- zaczęłam niepewnie.
L: Taak?- powiedział i spojrzał mi prosto w oczy.
(T.i.): Ja.. Kocham Cię... Zakochałam się w Tobie, gdy pierwszy raz spotkaliśmy się w parku. Nie myślałam, ze ktoś tak fantastyczny, jak ty może zwrócić uwagę, na taką szarą myszkę jak ja. Masz tysiące fanek i aż trudno mi uwierzyć, że zaakceptowały mnie..- powiedziałam na jednym wdechu, czekając na jego odpowiedź.
L: Ja ciebie też (T.i.)
Całym moim sercem. Do nikogo nie poczułem czegoś tak wspaniałego. Dlatego..- powiedział i uklęknął- Na zaręczyny jeszcze za szybko, ale czy będziesz moją dziewczyną?
(T.i.): Oczywiście!
*miesiąc później*
Mimo moich obaw, Directioners zaakceptowały mój związek z Liamem. Za miesiąc planujemy zaręczyny. Wierzę, że nasza miłość przetrwa wszystko..
KONIEC <3

Mam nadzieję, że podobał sie wam mój pierwszy skończony już imagin.. :D
 
Directioner_Forever <3

piątek, 23 maja 2014

Nialler.. :3 - część 10 /ostatnia

Lou: A ty go kochasz? - spojrzałam Louisowi w oczy
J: Całym sercem. Dlatego mnie to tak boli..

* Oczami Nialla *
Całą drogę do domu myślałem o tym co mówiłem podczas wywiadu. Gdy tylko weszliśmy do domu miałem jakieś dziwne przeczucie, jak zobaczyłem (T.i.) zauważyłem że ma lekko czerwone oczy jakby płakała. Bylem już prawie pewny że widziała wywiad. Podszedłem do niej żeby ją pocałować, ale odwróciła głowę i pocałowałem ją w policzek. Podczas obiadu też nie było za wesoło. Widziałem że coś ją gryzie, tym czymś pewnie było to cholerne zdjęcie. Po tym jak poszła do siebie nie mogłem usiedzieć na miejscu. Po 22 poszedłem do jej pokoju, ale jej nie było. Na łóżku zauważyłem jakiś obraz. Podszedłem i przyjrzałem sie temu rysunkowi. Przedstawiał to zdjęcie co pokazali w telewizji. Widać było też kilka plam po łzach. Wyszedłem szybko i gdy przechodziłem obok pokoju Lou usłyszałem jak rozmawiają.
(T.i.): Ja nie twierdze że nie, ufam mu, tylko przypomniało mi sie to co było kiedyś w Polsce, nie chce znowu tego przezywać..
Lou: On cie kocha, nie zrobił by ci tego.
(T.i.): I tu jest problem Tommo.. On mi ani razu nie powiedział, że mnie kocha. Mówił że jestem mu potrzebna, że nie potrafiłby żyć beze mnie, ale nigdy tych dwóch slow. Dzisiaj po raz pierwszy nabrałam wątpliwości co do tego co do mnie czuje.
Lou: A ty go kochasz?
N: Całym sercem, dlatego mnie tak to boli..- przysłuchiwałem sie temu wszystkiemu i byłem wściekły. Nie na (T.i.) tylko na samego siebie. Poszedłem do siebie do pokoju i usiadłem na podłodze i podkuliłem kolana pod brodę.. Jak ja mogłem pozwolić na to by ona zwątpiła w moje uczucia, ale miała racje. Nigdy jej tego nie powiedziałem, miała prawo tak myśleć. I jeszcze to zdjęcie. Niby nic mi nie mówiła, ale ja wiedziałem że ją to boli. Siedziałem tak i płakałem. Płakałem jak małe dziecko, które zgubiło swoją ulubioną zabawkę. Byłem pewny że ją kocham i musiałem jej to udowodnić. Szybko wstałem i wybiegłem z pokoju, a porem z domu zgarniając po drodze portfel i kurtkę. Mimo że było po 23 znalazłem jakiś otwarty sklep jubilerski. Wbiegłem do niego zdyszany.
J: Dzień dobry.
S: Raczej dobry wieczór. - sprzedawca się do mnie uśmiechnął
J: Tak, chciałbym kupić pierścionek zaręczynowy.. - powiedziałem dysząc
S: Musi być ona wyjątkowa że tak szybko tu wbiegłeś.
J: Nawet nie wie pan jak bardzo. - pokazał mi rożnego rodzaju pierścionki. W oko wpadł mi z białego złota z nie za dużym nie za małym brylancikiem. Zapłaciłem i już wychodziłem gdy usłyszałem.
S: Powodzenia.. - spojrzałem na niego
J: Będzie mi potrzebne.. - szepnąłem i wyszedłem ze sklepu. Po drodze kupiłem duży bukiet czerwonych róż i wróciłem do domu. Chłopaków zastałem w salonie
J: Gdzie (T.i.)?
Z: Poszła zrobić herbatę.
J: Powiedzcie jej żeby za 15 minut przyszła do swojego pokoju. Tylko nie mówcie że ja kazałem. - rzuciłem i poszedłem do jej sypialni.

Ja:
Wróciłam z herbatą do salonu i usiadłam na swoje wcześniejsze miejsce. Chwile tak siedzieliśmy
H: (S.T.i.) chodź, zostawiłem coś u ciebie w pokoju..
J: Coo? Przecież ty u mnie byleś jakieś 2 tygodnie temu.
H: No i czegoś zapomniałem.. Chodź. - wstał i wyciągnął do mnie rękę
J: Niby co? Dobra niech ci będzie, bo nie dasz mi spokoju. - powiedziałam zrezygnowana i poszliśmy na górę. Gdy już wchodziliśmy do pokoju Hazza zaczął odchodzić - A ty co? Przecież coś zapomniałeś.
H: Nie słyszałaś Louis mnie wolał, a ty idź tego poszukaj. - zniknął za rogiem
J: Ale czego? - powiedziałam sama do siebie. Weszłam do pokoju i zapaliłam światło. To co zobaczyłam kompletnie mnie zaskoczyło. Ujrzałam Niallera, który stał na środku pokoju z dużym bukietem róż w ręku. Podszedł do mnie.
N: Proszę. - wręczył mi kwiaty - Chciałem z tobą porozmawiać.
J: Dziękuje, ale do rozmowy nie musiałeś mi kupować kwiatów. - odłożyłam je na szafkę i usiedliśmy na łózko
N: Uwierz musiałem - złapał mnie za rękę i spojrzał w oczy – (T.i.) ja wiem że ty widziałaś to zdjęcie. Wybacz że dopuściłem do tego by jakaś rozwrzeszczana fanka sie na mnie rzuciła. Z czystym sercem mogę ci przysiąść że od razu ją od siebie odepchnąłem. Nie mógłbym całować innej dziewczyny od ciebie. Jesteś dla mnie najważniejsza. - po tych słowach kleknął przede mną na jedno kolano i wyjął z kieszeni czerwone pudełeczko. Moim oczom ukazał sie cudowny pierścionek. - Nie potrafię bez ciebie żyć. Byłem kretynem, bo pozwoliłem ci zwątpić w to że cie kocham. Tak (T.i.) Kocham Cie całym sercem więc czy uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi i zostaniesz moją żoną? - mówił a ja miałam łzy w oczach, które po chwili znalazły sie na moich policzkach.
J: Wiesz Niall, masz racje zachowałeś sie jak kretyn.. Nie powiedziałeś mi ani razu że mnie kochasz i myślisz że przyjdziesz tu z bukietem róż, klekniesz przede mną i będzie dobrze? Ż{{ sie zgodzę i rzucie ci sie na szyje? - powiedziałam a na jego policzkach łzy torowały swoje ścieżki, spuścił głowę.
N: Tak myślałem, głupi jestem. Przepraszam - wstał i chciał odejść ale go zatrzymałam.
J: Owszem jesteś głupi, ale miałeś racje.. Bardzo cie kocham i zostanę twoją żoną.. - w odpowiedzi poczułam jego usta na swoich. Oderwaliśmy sie od siebie i Niall włożył na mój palec pierścionek. Pasował idealnie.
N: Kocham cie i nigdy nie przestane..
J: Ja ciebie też..

Po 2 miesiącach wzięliśmy ślub, a po 8 urodził sie mały Horan. Tworzyliśmy szczęśliwą, kochającą sie rodzinę.
The end

I oto część ostatnia.. Mam nadzieje, że całe opowiadanie sie podobało.. Liczę na KOMENTARZE.. :D 




Naat
 

czwartek, 22 maja 2014

Nialler.. :3 - część 9

J: Wiec gdzie idziemy? 
N: Na spacerek.. - podczas tego spacerku dużo rozmawialiśmy, śmieliśmy sie i żartowaliśmy. Szliśmy tak przez park trzymając sie za ręce. Z każdą chwilą kochałam go coraz bardziej, czułam że mam przy sobie wszystko co potrzebne mi jest do życia.
J: Jestem najszczęśliwszą osoba na ziemi. - powiedziałam gdy usiedliśmy na jednej z ławek.
N: Co sprawia że jesteś taka szczęśliwa? - objął mnie ramieniem
J: Spełniły sie moje marzenia.
N: To fantastycznie, a powiesz mi jakie?
J: Pewnie. Przeprowadziłam sie do Londynu, mieszkam ze wspaniałymi ludźmi i mam najcudowniejszego chłopaka na ziemi. Nigdy nie spodziewałam sie że los postawi na mojej drodze takich ludzi jak wy. Nie mówię tego dlatego że jesteście sławni. Mowie to bo wiem jacy jesteście naprawdę. Szczerze mówiąc przez te pół roku z dnia na dzień coraz bardziej zapominałam że jesteście gwiazdami i mogę z ręką na sercu przyznać że nigdy nie was tak nie traktowałam. - mówiąc to patrzałam mu prosto w oczy. Widziałam w nich radość.
N: Ciesze sie że jest na świecie osoba która traktuje nas jak najzwyczajniejszych ludzi.. A wiesz że moje marzenie też sie spełniło?
J: Tak, a jakie?
N: Mam ciebie! Odkąd sie wprowadziłaś pragnieniem żebyś była tylko moja. Każdego dnia pragnąłem coraz bardziej twojej obecności i bliskości. Cieszyłem sie jak małe dziecko, gdy widziałem cie uśmiechniętą. Sprawiasz że świat staje sie piękniejszy. - poczułam jak po moich policzkach zaczęły spływać łzy. - Co sie stało skarbie? Powiedziałem coś nie tak?
J: Nie, nie wręcz przeciwnie. To co powiedziałeś było piękne i jak widać wzruszające. - uśmiechnęłam sie - Jeszcze nikt mi czegoś takiego nie powiedział, nikomu tak nie zależało na mojej obecności. Przez ten cały czas, jak mieszkałam w Polsce byłam samotna, dlatego tak zareagowałam. - Niall otarł moje łzy, zbliżył sie do mnie tak że nasze usta dzieliły tylko milimetry. Spojrzałam na jego wargi, a potem w oczy blondyna. - Zrób to w końcu.. - powiedziałam i poczułam jego słodkie usta na swoich. Uwielbiałam go całować. Pocałunek był bardzo delikatny ale i namiętny. Poczułam jak zaczął padać deszcz, oderwałam sie od niego i spojrzałam w niebo, potem z uśmiechem na twarzy popatrzałam na Niallera.
N: Zbierajmy sie do domu, zaczyna padać.
J: Poczekaj chce jeszcze coś zrobić. - złączyłam nasze usta w pocałunek pocałunek, poczułam jak Niall uśmiecha sie przez pocałunek, ja zrobiłam to samo.

Mijały, dni, tygodnie, miesiące. Układało nam sie świetnie. Nie widziałam świata poza nim. Oczywiście miedzy nami pojawiały sie sprzeczki, ale nie trwały one długo. Nie potrafiłam sie na niego gniewać. Dzisiaj chłopaki mają jakiś bardzo ważny wywiad. Pojechali bardzo wcześnie, więc zostałam sama na cały dzień. Do pracy miałam na 12:00, więc mogłam wcześniej posprzątać w domu. Po drodze do pracy myślałam jaki obiad ugotować dla moich głodomorów. Niestety nic nie wymyśliłam. Te cztery godziny w pracy zleciały mi strasznie szybko. Wróciłam do domu i zabrałam sie za obiad. Chwile sie zastanawiałam nad tym co zrobię. Postawiłam na polskie danie i zrobiłam pierogi ruskie. Jeszcze nigdy nie robiłam im polskiego dania. Na deser zrobiłam kolorowe galaretki z bitą śmietaną i lodami. Wyglądał pysznie. Uszykowałam stół i posprzątałam po sobie. Na zegarku była 18:26, poszłam do salonu i włączyłam TV, skakałam po kanałach. Nie było nic ciekawego. Po jakimś czasie natrafiłam na wywiad chłopaków.
R: Ok chłopaki, ostatnie pytanie. Niall co masz do powiedzenia na temat tego zdjęcia? - na ekranie pojawiło sie zdjęcie na którym jakaś blondynka całuje sie z moim Irlandczykiem. Z wrażenia aż otworzyłam buzie.
N: Co ja mogę powiedzieć. To fanka, rzuciła sie a mnie niespodziewanie i paparazzi uchwyciło to od razu, ale to że ją od siebie odepchnąłem to już nie. Jedyna kobieta jaką całuje jest (T.i.).
R: Miejmy nadzieje że ona to zrozumie. - wyłączyłam tv, myślałam nad tym co powiedział. Ufam mu i jestem pewna w 100% że mnie nie zdradzi. Jesteśmy już razem 4 miesiące i ani razu nie usłyszałam od niego że mnie kocha. W sumie ja też mu tego nie powiedziałam, ale stwierdziłam że on ma zrobić to pierwszy. Teraz przez to zdjęcie miałam wątpliwości co do jego uczuć, pierwszy raz je miałam. O 20:00 mieli być chłopaki w domu ja w tym czasie siedziałam u siebie w pokoju i rysowałam. W pamięci utkwiło mi to zdjęcie, niekontrolowanie je narysowałam, kilka łez spłynęło mi po twarzy lądując na rysunku. Usłyszałam jak wchodzą do domu. Szybko sie zerwałam i pobiegłam do łazienki ogarnąć rozmazany makijaż. Zeszłam powoli na dół. Chłopaki siedzieli w salonie.
J: Hej wszystkim.
H: Cześć (S.T.i.).. - podszedł i pocałował mnie w policzek, zaraz po nim pojawiła sie reszta. Podszedł do mnie Niall.
N: Cześć skarbie. - chciał mnie pocałować ale w ostatnim momencie odwróciłam głowę i pocałował mnie w policzek. Odsunął sie i spojrzał na mnie niepewnie.
J: Chodźcie, zrobiłam obiad. - poszliśmy do jadalni, obiad jedliśmy w ciszy. Musiałam ją jakoś przerwać. - Jak było?
Li: Normalnie, jak każdy inny wywiad.
Lou: A tobie jak minął dzień?
J: Też normalnie, trochę sie bez was nudziłam, wiec włączyłam TV, a potem rysowałam. Smakuje wam? - zmieniłam szybko temat
N: Baaardzo..
H: Jeszcze czegoś takiego nie jadłem - przerwał mu - Co to za potrawa?
J: Pierogi, ciesze sie że wam smakuje. - zjadłam i zabierając swój talerz poszłam do kuchni. Zaraz po mnie w kuchni pojawił sie Louis.
Lou: Ej (S.T.i.) co sie stało?
J: Nic..
Lou: Przecież widzę, trochę cie już znam i martwię sie o moją malutką siostrzyczkę. - powiedział i przytulił mnie mocno do siebie. Zawsze tak robił gdy widział że coś jest nie tak, zawsze jego przeczucia były słuszne.
J: Później ci powiem, a teraz pomóż mi zanieść deser. - wyciągnęłam go z lodówki i ustawiłam na tacy. Niestety zmieściły sie na miej tylko 4 sztuki, pozostałe 2 wzięłam i zanieśliśmy je do salonu. Jeden zatrzymam dla siebie, a drugi podałam Horanowi. Na jego twarzy pojawił sie delikatny uśmiech.
Z: No tego to sie nie spodziewałem. (T.i.) ty jesteś po prostu cudowna. Niall jest szczęściarzem że cie ma. - uśmiechnęłam sie do niego
J: To chyba ja jestem szczęściara że go mam.. Nie jedna chciałaby być na moim miejscu. - przypomniałam sobie to zdjęcie i poczułam jak zbierają mi sie łzy w oczach. - Jestem zmęczona, idę do siebie. - Wstałam i poszłam do pokoju. Położyłam sie na łóżku i przyglądałam obrazowi który niedawno narysowałam. O ok 22 poszłam do Louisa.
J: Hej brat.. Mogę?
Lou: Jasne. - osiadłam na łóżku - Co tam?
J: A jak myślisz?!
Lou: Mała co jest? - mówił z troską.
J: Louis ja widziałam końcówkę ważnego wywiadu. - po moich policzkach spłynęły łzy.
Lou: Przykro mi - przytulił mnie - jestem pewny że to co powiedział jest prawdą.
J: Ja nie twierdze że nie, ufam mu, tylko przypomniało mi sie to co było kiedyś w Polsce. Nie chce znowu tego przeżywać..
Lou: On cie kocha, nie zrobił by ci tego.
J: I tu jest problem Tommo.. On mi ani razu nie powiedział że mnie kocha. Mówił że jestem mu potrzebna, że nie potrafiłby żyć beze mnie, ale nigdy tych dwóch słów. Dzisiaj po raz pierwszy nabrałam wątpliwości co do tego co do mnie czuje.
Lou: A ty go kochasz?
...

I część 9.. :D Jutro postaram sie dodać 10, ostatnią juz.. :D MOKENTUJCIE.. :D !!



Naat