One Direction i My.. - imaginy

niedziela, 30 listopada 2014

Zayn ;** ~część 4/ ostatnia

Nowa i ostatnia część- mam nadzieję, że się spodoba :) Liczę na waszą aktywność <3
Kocham was i dziękuję :') 
*******************************************
 Obudziłam się telefonem, który bezustannie dzwonił i dzwonił..
- Halo?- zapytałam zaspanym głosem.
- Liza, dlaczego do jasnej anielki nie odbierasz?!- moja matka nagle się mną zainteresowała? Po tym, jak mi odbiła chłopaka? Wow, ciekawe co się takiego stało, że nagle dzwoni.
- Nie mam obowiązku odbierania telefonu od ciebie. Straciłaś prawa rodzicielskie, a ja mieszkam z tatą. Może zajmiesz się moim byłym chłopakiem?- ostatnie trzy słowa wysyczałam jadowicie.
- Oh, Li nie bądź już zła, czasami jest tak, że chłopcy wolą te bardziej atrakcyjne i tyle.- zaśmiała się perliście, a ja chciałam jej przywalić.- Chcesz iść ze swoją mamusią na kawę, pogadać i takie tam?
- Oh oczywiście, że bym poszła, ale wiesz, te mądrzejsze nie zadają się z tymi pustymi i napompowanymi.- powiedziałam złośliwie i się rozłączyłam.
- Pusta i napompowana?- zapytał mój kuzyn i ucałował moje czoło na powitanie.- Twoja kochana mamusia dzwoniła?- skrzywiłam się na te określenia.
- Nie nazywaj jej moją matką, proszę.- jęknęłam i schowałam twarz w poduszce.
- Głodny jestem. Chodźmy na śniadanie.- zaczął skomleć, ja zachichotałam.
- Rozwalasz mi psychikę Niall.- ten tylko wzruszył ramionami i wyskoczył z łóżka pociągając mnie za sobą. Pobiegliśmy na dół, do kuchni. Oczywiście nie obyło się bez wyścigu, podczas którego spadliśmy po schodach, ale to szczegół.
- PIERWSZY!!- wydarł się, ale zaraz znieruchomiał. Podeszłam do niego i zobaczyłam jego mamę przy stole rozmawiającą z jakimiś kolesiami w garniturach.
- A to jest właśnie Liza i Niall.- wskazała na nas, a chłopak dyskretnie schował mnie za plecami.
- Panna Liza?- zapytał Pan Czarny 1.
- Tak.
- Pański ojciec on..- odchrząknął Pan Czarny 2.- został postrzelony podczas jednej z akcji. W tym momencie przebywa w Klinice Specjalnej w Ameryce Południowej. Nie wiemy ile tam będzie i na ten czas, pani opiekunką prawną zostanie pani Maura Horan. 
- Jest nam bardzo przykro, na szczęście pani ojciec jest już w dość dobrym stanie.- Pan Czarny 3 podsumował wszystko krótko. Niall spojrzał na mnie i nie widząc ni niepokojącego, odsunął się.
- To już wszystko?- zapytał blondyn. Faceci przytaknęli.
- Dziękuję panom bardzo, jeśli będziecie mieli kontakt z moim tatą, możecie go poprosić, żeby do mnie zadzwonił, napisał lub cokolwiek?
- Oczywiście. Z tego co wiem, ma on zadzwonić do pani dziś wieczorem.- podziękowałam skinieniem głowy i zatopiłam się w swoich myślach. Mój tata postrzelony? Przecież obiecywał, że będzie ostrożny! Wiem, że będąc agentem specjalnym jest narażony na wszystko, ale obiecał! Walnęłam pięścią w ścianę i zsunęłam się po niej. Przecież obiecał.. - powtarzałam sobie w myślach.
- Wszystko w porządku?- blondyn usiadł obok mnie i chciał przytulić, ale odepchnęłam go.
- Taa.- do głowy wpadła mi dziwna myśl.- Chcę wyjść z domu się przewietrzyć. Sama.- on tylko pokiwał głową i odprowadził mnie zmartwionym wzrokiem. Pobiegłam do jego pokoju i zajrzałam do torby sportowej, przywiezionej tu wczoraj rano. Musiałam wybrać coś, co będzie pasować do niego. 
Było bardzo zimno, a le mimo to zdecydowałam się na trampki, bo i tak najprawdopodobniej będę siedziała na ciepłej kanapie. Mocno się pomalowałam i założyłam swoją połówkę naszyjnika "Best Friends". Włosy wyprostowałam i poszukałam moich srebrnych "śnieżynek", czyli kolczyków w kształcie płatków śniegu. 



Przejrzałam się w lustrze, wyglądałam całkiem dobrze. Na oczy nałożyłam jeszcze okulary, aby nie było widać mocnego makijażu i zeszłam na dół.
- To ja wychodzę.- powiedziałam i wyszłam. Po kilkunastu minutach byłam już pod domem Zayna. Zapukałam, ale nie otworzył mi on, tylko jego mama.- Dzień dobry proszę pani, jest Zayn?
- Kochanie, już ci mówiłam, mów mi Patricia. On właśnie wyszedł.- powiedziała.
- Oh, dobrze..
- Ale jeśli chcesz to wejdź, napijesz się herbaty i możesz poczekać na niego.- uśmiechnęłam się do niej, bo musiała wyczytać z mojej twarzy, że się zawiodłam na jego nieobecności. Patricia wpuściła mnie do środka, a ja zdjęłam buty, kurtkę i okulary. Niezbyt dobrze czułam się w mocnym makijażu w jej towarzystwie, ale trudno. Usiadłyśmy w kuchni, ona zrobiła mi kubek kakao, z bitą śmietaną i piankami.
- Takie kakao robił mi mój tato!- oczy mi się zaświeciły, ale po chwili przypomniało mi się wydarzenie sprzed godziny.
- Coś się stało?- czułam, że naprawdę się martwi i że mogę jej zaufać.
- Tak właściwie to.. Mój tata.. On..- wzięłam głęboki oddech.- Został postrzelony i jest w jakiejś tam klinice w Ameryce Południowej. Martwię się o niego, bardzo się martwię i tęsknię za nim.
- Będzie dobrze.. Zawsze możesz przecież porozmawiać ze swoją mamą.- słysząc to zbladłam.
- Moja mama.. Ona jest dla mnie nikim. To, co zrobiła mi i tacie jest niewybaczalne..- powiedziałam cicho, a pani Malik podeszła i przytuliła mnie.
- Przepraszam cię za to. Naprawdę nie wiedziałam.
- Nic się nie stało.
- A tak przy okazji chciałabym ci bardzo podziękować.- rzekła po kilku minutach ciszy.
- Za co?- zdziwiłam się.
- Za to, jaki masz wpływ na mojego syna. Wczoraj, gdy cię odprowadził, gdy wrócił był niesamowicie szczęśliwy, mimo, że próbował to ukryć. Nie wrócił wnerwiony, nie rozbił niczego, nie ud..- przerwała nagle, ale i tak wiedziałam, co chciała powiedzieć.
- On panią bije?!- lekko się uniosłam.
- Skarbie, ja wiem, że on nie robi tego specjalnie. Po prostu ma problemy jak każdy.- jej optymistyczne podejście totalnie mnie zaskakiwało. Może nie tyle optymistyczne podejście, co raczej umiejętność wytłumaczenia najgorszego postępku jej syna. Po półgodzinnej pogawędce, do domu przyszedł Mulat.
- Daj mi coś do jedzenia.- rozkazał stojąc na progu, kompletnie nie przejmując się tym, że tu jestem.
- Dobrze synku.- uśmiechnęła się do niego, a on tylko przewrócił oczami i pospieszył ją gestem. Spojrzał na mnie, dając mi do zrozumienia, że mam pójść z nim. 
- Dziękuję Ci bardzo, Tricia. Było fajnie.- uśmiechnęłam się do niej, a ona skinęła głową i powróciła do gotowania. Gdy znaleźliśmy się w salonie, Malik obdarowywał mnie krzywymi spojrzeniami.
- Dlaczego rozmawiasz z moją matką?- zapytał w końcu.
- A dlaczego nie? Skoro ty nie szanujesz swojej matki i nie chcesz z nią gadać, to ja chcę.
- Swojej matki nie masz?- Ała. Zabolało.
- Wiesz co? Tak się składa, że nie.- syknęłam, a on wzruszył ramionami.
- To fajnie masz. Przynajmniej nie słyszysz tego całego pieprzenia o byle czym.- rozwalił się na kanapie i włączył telewizor.
- A gdyby jej zabrakło, to kto by i sprzątał, gotował i opiekował się tobą? 
- Sprzątaczka.- mrugnął do mnie i dalej wpatrywał się w ekran.
- Nie możesz tak traktować swojej matki. Nie masz prawa jej bić, wyzywać i poniżać.- nie zwracał na mnie uwagi, więc odłączyłam telewizor z kontaktu.
- Mała, nie denerwuj mnie i podłącz to.- warknął przez zęby.
- Nie.- chłopak wstał i podszedł do mnie. Złapał mnie mocno za ramiona.- Jeśli myślisz, że się boję, to jesteś w błędzie. Wcale nie jesteś groźny.- tak naprawdę bałam się okropnie, ale nie dawałam tego po sobie poznać.- Jesteś po prostu zagubionym dzieckiem, nie radzącym sobie z życiem, nałogami i agresją. Udajesz twardziela, który nie potrzebuje pomocy, ale tak naprawdę krzyczysz i błagasz o nią w środku. 
- Przestań do cholery jasnej, bo cię zaraz..- złapałam dłońmi jego twarz i pocałowałam. Chłopak puścił mnie i odwzajemnił pocałunek. Oderwaliśmy się od siebie kilka chwil później.- Wiedziałem.
- Co?
- To przy szafkach.- mrugnął, a ja zarumieniłam się. Chciałam spuścić głowę, ale on przytrzymał mój podbródek.- Lubię je.- ucałował moje czerwone policzki. Do pokoju weszła jego mama z jedzeniem.
- Proszę, smaczn..
- Czemu tu wchodzisz?! Czemu się odzywasz?! Wynoś się, jestem zajęty, nie widzisz tego?!?!- krzyknął na nią, a jej poleciały łzy po policzkach. Chciał do niej podejść i dać jej po twarzy, ale stanęłam w jej obronie.
- Chcesz powtórki z imprezy?! Chcesz, żebym znowu dostała?! Chcesz, żeby oberwała twoja własna matka?! Ty jesteś jakiś nienormalny! Nie rozumiesz, co to jest szacunek?! To się tego naucz!- wzięłam kobietę po ramię i zaprowadziłam do jej pokoju. Poprosiła, żebym wyszła, co uczyniłam i poszłam do hall'u, aby ubrać się i opuścić ten dom, co udało mi się w kilkunastu sekundach.
- Liza zatrzymaj się do cholery!- usłyszałam krzyk Malika.
- Czego jeszcze ode mnie chcesz?! Jesteś zwykłym frajerem!- wiązanki przekleństw wypływały ze mnie w zawrotnym tempie.
- Miałaś rację, potrzebuję pomocy. Z-zauważyłem, że twój dotyk, twoje spojrzenie, cała ty pomagasz mi się uspokoić.. Chcę, żebyś mi pomogła.- wyszeptał i schował twarz w dłoniach. Podeszłam do niego i wymusiłam, aby spojrzał mi w oczy.
- Nie wystarczy chcieć. Masz to zrobić. Pierwsze co zrobisz, to przeprosisz swoją matkę, za wszystko i zaczniesz ją szanować. Ale to mają być szczere przeprosiny, które wypłyną od ciebie, a nie sztuczna formułka. Zastanów się nad sobą. Dopóki nie wyjdziesz z inicjatywą, nie chcę cię znać, bo jesteś zwykłym dupkiem. Tyle mam ci do powiedzenia, jak na ten moment.- odwróciłam się i zostawiłam go osłupiałego.
****
Przez następne tygodnie nie miałam kontaktu z szatynem. Zniknął i nie mam pojęcia co się z nim dzieje. Naprawdę chciałam, aby się zmienił. Dzisiaj idę odwiedzić panią Malik, co przez te tygodnie robię dość często. On nie wraca do domu od kiedy wyszedł tamtego dnia. 
- Dzień Dobry!- krzyknęłam na wejście, lecz odpowiedziała mi cisza.- Halo?- Weszłam wgłąb domu, ale nadal nikogo nie było. Zajrzałam do ogrodu i tam znalazłam panią Malik.
- Cześć słoneczko. Zauważyłam, że przebiśniegi przebijają i chciałam je obejrzeć.- uśmiechnęła się, a ja odwzajemniłam uśmiech. Wróciłam do środka i zaparzyłam dwie herbatki. Gdy kobieta wróciła z dworu, usiadłyśmy przy kominku i popijałyśmy ciepłą ciecz. Gdy rozmawiałyśmy w najlepsze, usłyszałyśmy huk i dźwięk tłuczonej porcelany.
- Mamo..- to był on. Wstałyśmy i zobaczyłyśmy zachlanego Zayna.- Liza?
- W ogóle się nie zmieniłeś.. Wynoś się stąd Zayn. Nie chcę cię tu widzieć.- powiedziała jego matka.
- Mamo.. Mamo nie, przerparszam.- niewyraźnie próbował przeprosić.
- To koniec. Miałeś szansę się zmienić, ale ją zaprzepaściłeś. Wróć, jak wytrzeźwiejesz..- Patricia wypchnęła go z domu i zamknęła drzwi.
Od tego czasu nie słyszałam już więcej o nim. Tricia powiedziała, że przepraszał, ale nie radził sobie z tym wszystkim i wyjechał do ojca. Może to i dobrze, że zacznie od nowa? Nie dla mnie, bo chyba się w nim zakochałam.

The End <3



Podobało się? Z kim chcecie kolejny Imagin? c: 
7 KOMENTARZY= NASTĘPNE OPOWIADANIE 
Directioner_Forever <3

Zarry dla Ani cz.6

                                              Zarry dla Ani cz.6
-Nie martw się, rozumiem-powiedział i mnie przytulił.-Masz jakieś 10 minut na ucieczką potem oni zaczną się martwić więc się sprężaj-powiedział cmoknęłam go w policzek szepcząc ciche "dziękuję"
Po 30 minutach byłam w domu wzięłam piwo i rzuciłam się na kanapę, myśląc co mam teraz zrobić?....przecież  nie mogę nie chcę go wziąć na litość, powiedzieć mu prawdę? okłamać? chociaż szczerze on mi już raczej nie uwierzy w kłamstwa, ma zbyt dużo dowodów, aby myśleć że Darcy to jego córka.....cholera! po co ja mówiłam Darcy kto jest jej ojcem? wspomnienia wróciły
                                                        #RETROSPEKCJA#
-Mamo-dobiegł mnie głos mojej dwuletniej córki
-Tak?-ucałowałam ją w czółko i wzięłam na kolana
-Ja chcę do tatusia...-zaczęła, znów Darcy często wypytuje o swojego tatę, a ja za każdym razem ją spławiam jakimiś wymówkami
-Wiem myszko, kiedyś poznasz swojego tatę, obiecuję ci-powiedziałam z bólem w głosie
-Mamo, tata mnie nie kocha?-zapytała nagle
-Nie!-zaprzeczyłam-Darcy, kochanie to jest trochę skomplikowane-powiedziałam a wyrzuty sumienia zżerały mnie od środka....ale przecież to nie moja wina racja? już sama nie wiem, z jednej strony mogłam szukać Harrego, ale jak? na TT napisać coś typu "Hej, pamiętasz mnie?Jestem Ania.Jak mieliśmy po 16 lat sypialiśmy ze sobą,a jeszcze jedno zaszłam w ciążę" a z drugiej strony to on ode mnie odszedł i zostawił mnie z dnia na dzień, nawet nie próbował się ze mną skontaktować.
-Ale tatuś nawet nie chciał ze mną porozmawiać, poznać mnie...
-Kochanie, tata jest bardzo zapracowany, on nie wie co traci...-nie dane mi było dokończyć
-Tata nie wie że jestem?-I jak tu wytłumaczyć to takiej 2-latce
-Tata nie wie że jesteś, ponieważ tatuś musiał wyjechać, a potem nasz kontakt się urwał, ale mówię ci że tata bardzo cię kocha...mimo wszystko...a kiedyś go poznasz, obiecuję-powiedziałam z delikatnym uśmiechem
Aha...-powiedziała trochę przygnębiona-A opowiesz mi coś o tatusiu?-zapytała z nadzieją w oczach
-Pewnie-no i co z tego że mam na twarzy sztuczny uśmiech?-A więc...jest bardzo podobny do ciebie....jest przystojny, inteligentny, zabawny, opiekuńczy....krótko mówiąc idealny-powiedziałam rozmarzona.
-A jak się tata nazywał?-ughhh...ciekawskie stworzenie
-Harry-powiedziałam. W oczach mojej córki dało się dostrzec iskierki szczęścia-A teraz może pójdziemy na plac zabaw i na lody, co ty na to księżniczko?-zaproponowałam dla zmiany tematu
-Oczywiście-powiedziała, cmoknęła mnie szybko w policzek, i wybiegła z pokoju....
                                            #KONIEC RETROSPEKCJI#
Zdążyłam wypić chyba z jakieś 3 piwa, a mój telefon zadzwonił już ponad 5 razy, za każdym razem odrzucałam.Poszłam do sypialni spakowałam 2 walizki moich rzeczy oraz 2 walizki rzeczy Darcy wywaliłam się na kanapie i zasnęłam.Rano obudziłam się o 11:30.Zarezerwowałam dwa bilety na lot do Hiszpanii, i poszłam przygotowywać wszystko do wyjazdu.Około godziny 17 ubrałam się, zapakowałam torby oraz walizki do auta i ruszyłam do parku na przeciw domu chłopaków.Usiadłam na ławce obok placu zabaw, i wyjęłam telefon.Po 3 sygnałach Lou odebrał.
-Ania?-Upss...to nie Lou. Zayn?
-Zaza oddawaj mój telefon!-krzyknął zdyszany Lou.Usłyszałam jakieś szmery i krótką wymianę zdań po czym Lou powiedział-Już jestem....o co chodzi?
-Czekam w parku naprzeciwko waszej willi, weź Darcy i pośpiesz się-Bo za 2 godziny mam samolot dodała moja podświadomość.Po kilkunastu minutach zobaczyłam idących w moim kieunku Lou, i Darcy.
-Mama!-krzyknęła moja córka
-No hej słoneczko!-okręciłam ją wokół własnej osi i odstawiłam.Przytuliłam Lou i usiedliśmy na ławce
-Mamuś? mogę iść na plac zabaw?-zapytała z minką zbitego psa
-Tak, ale nie wybrudź się bo za 2 godziny mamy samolot-CHOLERA, głupia, głupia, głupia. Lou posłał mi zdezorientowane spojrzenie-Jedziemy na wakacje do Hiszpanii, co tyna to słońce?  
-Tak! kocham cię!-przytuliła mnie i odbiegła 
-Wyjeżdżasz?-Zapytał podejrzliwie 
-Muszę to przemyśleć, a takie wakacje dobrze nam zrobią-powiedziałam z małym uśmiechem
-Uciekasz?-Zabrzmiało to jak stwierdzenie
-Nie...to znaczy...sama już nie wiem-pokiwałam zrezygnowana głową
-Dobra, nie osądzam....-Uśmiechnął się do mnie szeroko-No to na ile jedziecie?
-Nie wiem może tydzień? dwa tygodnie?
-Gdzie uciekasz?-Dobiegł zza nas głos....
                            
____________________________________________________
Stylesowa
A więc:
1.Wielkie PRZEPRASZAM, długo czekaliście, ale po prostu już od dwóch dni leżę chora w łóżku, i jestem osłabiona, mam nadzieję że zrozumiecie :)
2.I BŁAGAM piszcie w komentarzach z kim ma być Ania, z Harrym? z Zaynem? nie mam pojęcia z kim ma być, więc zdam się na was :*
                                             6 komentarzy=NEXT

sobota, 29 listopada 2014

Zayn ;** ~część 3

Kochane wy <3 Nie nadążam z pisaniem :D Cieszę się, że się wam podoba <3 Miłego czytania :*
*********************************************************

- To jak?- zapytał oparty o drzwi do damskiej łazienki. 
- Nijak. Przepuść mnie.- potarłam oczy i chciałam przemknąć, ale on ścisnął moje nadgarstki.
- Odpowiedz.- wysyczał.
- Zmienny masz charakter, jakbyś w ciąży był. Puść mnie, mam lekcję i nie chcę się spóźnić.- zmęczona jego ciągłym nachodzeniem, po prostu go odepchnęłam. Niestety wszedł za mną do środka i przyglądał się moim poczynaniom. Poprawiłam włosy, opryskałam sobie twarz chłodnym kropelkami wody i odwróciłam się, by wyjść. Szatyn złapał mnie bardzo mocno po raz kolejny za nadgarstek, na sto procent będę miała siniaka.- Puść mnie do cholery, to boli!- krzyknęłam wyrywając się, ale na marne. Tym razem uścisk był tak mocny, że krew mi nie dopływała.- Zluzuj trochę, bo to naprawdę okropnie boli..- nie widząc u niego reakcji postanowiłam przystać na jego propozycję.- Zgoda! Dobrze! Pójdę z tobą, ale puść mnie już!
Zadowolony opuścił szkolną toaletę i zniknął. Skierowałam się do klasy, było już po dzwonku i gdy weszłam oczy wszystkich skierowały się na mnie.
- Dzień dobry. Akurat miałem wyczytać twoje nazwisko. Siadaj proszę.- powiedział nauczyciel języka polskiego. Przeszłam obok nauczyciela, ale zostałam zatrzymana.- Co ci się stało w rękę?
- Oh.. Przytrzasnęłam sobie przed chwilą rękę wychodząc z toalety, bo.. Zagadałam się.
- Z kimże to tak dyskutowałaś, że aż taką krzywdę sobie zrobiłaś?- ciekawski dupek.
- Zayn Malik proszę pana. A teraz chciałabym usiąść.- warknęłam i zajęłam swoje miejsce. Lekcja minęła mi spokojnie, ale następna przerwa, która również była długą przerwą, nie była już taka spokojna. Cała klasa wypytywała się co robiłam z Zayn'em. Zbywałam ich czymś typu "A tak sobie gadaliśmy..". W końcu dotarłam do stołówki. Wzięłam tacę i nałożyłam sobie jabłko, sok i kanapkę. Nie musiałam płacić, bo akurat pan Styles przyszedł i zaproponował, że zapłaci. Skierowałam się do stolika dla popularnych, bo był tam akurat Niall ze znajomymi. Niestety nie było miejsca, więc usiadłam mojemu kuzynowi na kolanach.
- O cześć Liz.- przytulił mnie.
- Hej Ni.- wzięłam kęsa kanapki, po czym przypatrywałam się każdemu.
- Masz, usiądź tutaj.- ustąpił mi miejsca jakiś koleś z drużyny piłkarskiej.
- Dzięki.- posłałam mu uśmiech i zajęłam miejsce. Szybko skończyłam konsumpcję.
- Niall, idę wcześniej do domu. Zadzwonię, w razie czego.- szepnęłam mu na ucho, a on przyjrzał mi się podejrzliwie.
- No dobrze. Ale spodziewaj się telefonu ode mnie na następnej przerwie.- mrugnął, a ja zaśmiałam się i poszłam. Zayn czekał przy mojej szafce.
- Ej mała, mówiłem po lekcjach. Już się stęskniłaś?- uśmiechnął się, a ja odwzajemniłam go sztucznie.
- I tak zostały mi dwie lekcje. Nie pochlebiaj sobie.- prychnęłam. Otworzyłam blaszane drzwiczki i wyjęłam swoją zieloną parkę. Nałożyłam na siebie i spojrzałam na Mulata.- Możemy iść?
- Jak sobie życzysz, księżniczko.
- Nie nazywaj mnie księżniczką.- syknęłam.
- Chodź już.- przewrócił oczami i pociągnął mnie za sobą. Po chwili byliśmy w jego samochodzie. Jechaliśmy już jakiś czas, w końcu znaleźliśmy się przed jego domem. Wysiadłam i skierowałam się do drzwi. Chłopak podszedł i otworzył je, nie przepuszczając mnie tym razem, ale wpychając się przede mnie. Z westchnieniem weszłam za nim. Usiedliśmy w salonie, jednak teraz to ja siedziałam na kanapie, a on na fotelu. Rozmawialiśmy głównie o mnie, pytał się co lubię, czego nie, czy miałam chłopaka i takie inne. W końcu, po 2 godzinach, gdzie już ze dwa razy odebrałam telefon od Niallera, leżeliśmy obok siebie do góry nogami na kanapie i śmialiśmy się z historii, które zdarzyły się, gdy miałam 5 lat.
- Zayn, obiad.- zawołała jego mama z kuchni.
- Nie teraz.- warknął.
- Nie odnoś się tak do swojej mamy.- warknęłam na niego, a on spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
- Skąd wiesz, że to moja mama?
- No..
- SKĄD?
- Twoja mama sama mi powiedziała.- chłopak rozmasowywał sobie skronie i pewnie liczył do 10, następnie wziął głęboki oddech.
- Dobrze. Chodź zjemy.- wysilił się na uśmiech. poszliśmy do stołu, a gdy on chciał wygonić swoją mamę, kopnęłam go pod stołem.- Jedz z nami.- burknął, a ja posłałam mu ostrzegawcze spojrzenie. On odchrząknął.- Chcesz zjeść z nami.. mamo?
- Z chęcią synku.- kobieta uśmiechnęła się do mnie szeroko. Jedliśmy w milczeniu, a gdy skończyliśmy, chłopak wziął mnie za rękę i pociągnął w stronę salonu. Ścisnęłam jego rękę, a on po raz kolejny westchnął.
- Co znowu?- patrzyłam na niego, a on przewrócił oczami. Wróciliśmy się do kuchni.- No dzięki, dobre było.
- Pomożemy pani posprzątać.- uśmiech zagościł na mojej i jej twarzy. Mulat niechętnie, ale wykonał moje nieme polecenie i pozbierał talerze, ja zajęłam się sztućcami, a jego mama kubkami.
- Dziękuję kochanie i mów mi Patricia.- nie zdążyłam odpowiedzieć, bo zostałam pociągnięta przez Malika.
- Co ty do cholery robisz?! Czemu rozmawiasz z moją matką?- wysyczał.
- Bo nie traktujesz jej tak, jak powinieneś. Zrozum, że musisz ją szanować.- powiedziałam mu tonem nie znoszącym sprzeciwu. On olał to i usiedliśmy z powrotem na kanapie, znowu do góry nogami.- Wiesz co?
- Hmm?
- Nie myślałam, że możesz być taki..
- Jaki?
- Miły.
- Oh dziękuję.- rzekł sarkastycznie. Przewróciłam oczami.
- Sarkastyczny dupek.- szepnęłam, ale on i tak usłyszał.
- Przeproś.- rozkazał.
- Chyba śnisz.- w tym momencie pożałowałam tego. Zaczął mnie łaskotać, aż wylądowałam na dywanie. On usiadł na mnie, żebym nie mogła uciec i łaskotał.- Dobra, dobra!
- No.- wyszczerzył się, ale jakby zdając sobie sprawę, że już nie jest taki groźny, czy coś, spoważniał i znowu przybrał tę maskę, której szczerze nienawidzę.
- Ja już się będę zbierała. Późno, a miałam nocować u Horana.- chłopak przytaknął. Wstałam, ubrałam buty i kurtkę. On stanął nade mną, opierając się nonszalancko o framugę.- No to cześć.
- Pa.- chciałam wyjść, ale nie mogąc się powstrzymać, przytuliłam go lekko na pożegnanie. On nie zareagował, ale jego twarz była zdziwiona. Odwróciłam się i wyszłam. Było już ciemno i nie wiedziałam jak stąd trafić do Niall'a.
- Zayn? Mógłbyś mnie odprowadzić?- chłopak przytaknął i założył buty oraz kurtkę. Szliśmy w milczeniu. On wcale nie jest taki straszny. Rzeczywiście ma problemy z agresją, szacunkiem, szczerością i w ogóle ze sobą, ale mimo to jest całkiem fajny. Spojrzałam na niego ukradkiem. Jego lewy profil, który akurat widziałam był oświetlany przez uliczne lampy i wyglądał świetnie.
- Zamknij buźkę kochanie, bo i muszka wpadnie.- zaśmiał się i złapał mnie za podbródek. Zatrzymaliśmy się i patrzyliśmy sobie w oczy. W tym momencie przypominał mi małego, bezbronnego chłopca. Już myślałam, że się pocałujemy, ale jego usta wylądowały na moim policzku.- Do zobaczenia.- wyszeptał, odwrócił się i pobiegł. Dopiero teraz zdałam sobie, że za rogiem jest dom mojego kuzyna. Dotknęłam policzka, gdzie przed chwilą były jeszcze jego usta. Uśmiechnęłam się i po prostu pobiegłam cała w skowronkach do domu blondyna.
- Tak się martwiłam!- usłyszałam na progu głos cioci Maury.
- Ciociu wszystko w porządku.- uśmiechnęłam się, posłałam jej nieme pytanie "Gdzie on jest?".
- W swoim pokoju.- pobiegłam od razu do niego. Do drzwi podeszłam na paluszkach. Otworzyłam je po cichutku i wskoczyłam mu na plecy, zakrywając rękami jego oczy.
- Zgadnij kto to!- wyszeptałam mu do ucha, a on próbował zgadywać. Nagle ciocia weszła i zrobiła nam zdjęcie. Szybko uciekła, a blondyn nareszcie zgadł.
- Wiesz jak się bałem?! Byłaś z nim, prawda?- spojrzał podejrzliwie, a ja przygryzłam wargę. Przytaknęłam głową, a on tylko pokręcił głową.
- Możemy o tym nie gadać? Chciałabym spędzić miło nasze mini piżama party.- chłopak przewrócił oczami na moje określenie tej nocy. Mieliśmy oglądać filmy, nawalać się bitą śmietaną i ogólnie dobrze się bawić. Był piątek, więc luz. Nagle przypomniałam sobie, że nie wzięłam swojej torebki od Malika.
- Niall? Możemy pojechać na chwilę do Zayn'a?
- Czemu?
- Bo zostawiłam tam torbę.- uśmiechnęłam się prosząco, a on zgodził się. Wróciliśmy po 15 minutach.
- Masz już wszystko?- zapytał lekko zły.
- Tak najlepszy na świecie kuzynie, którego kocham najmocniej na świecie.- uśmiechnęłam się przymilnie, a jemu poprawił się humor. Poszłam przebrać się w rzeczy, które po ubrudzeniu wszelkim jedzeniem, dopiorą się. 



Po tym, jak mama Niall'a poszła do swojej sypialni na dole, my urządziliśmy wielką bitwę na jedzenie na piętrze. Oczywiście wszystko przedtem zostało pokryte folią jak do malowania ścian, więc nic nie ucierpiało, oprócz nas oczywiście. Pierwszym etapem naszej zabawy, było zabranie jak największej ilości jedzenia z dwóch lodówek w jego pokoju. Jedna była moja, druga jego. Następnie mieliśmy 10 sekund na ucieczkę. Później jak już wiadomo totalny rozpierdziel, wszystko wszędzie. Skończyliśmy się bawić około 3 nad ranem. Kolejne 2 godziny sprzątaliśmy. Wreszcie gdzieś tak o 5.30 poszłam się umyć. Leżałam w wannie i próbowałam zmyć z siebie jedzenie. Położyłam się dopiero gdzieś tak o 7, a usnęłam wtulona w Horana o 7.20. Obudziłam się telefonem, który bezustannie dzwonił i dzwonił..

7 komentarzy= następna część :))

Directioner_ forever <3

piątek, 28 listopada 2014

Zayn ;** ~część 2

Miła niespodzianka w postaci szybkiego nabicia tych komentarzy :) To kolejna część, po raz kolejny nie wiem ile będzie w sumie wszystkiego, bo piszę na bieżąco, jak od dłuższego czasu:*
MIŁEGO CZYTANIA I ZACHĘCAM DO JESZCZE WIĘKSZEJ ILOŚCI KOMENTARZY <3
**************************************************************************

- Nigdzie z nią nie pójdziesz.- syknął. Szatyn przewrócił oczami i po prostu mnie wyciągnął z domu, jak Sophia trochę wcześniej.
- Czego chcesz?

- No.. Po prostu chodź.
- Tak na spacer?- zdziwiłam się.
- A chcesz?
- No możemy iść.- wzruszyłam ramionami i dam sobie rękę uciąć, że się uśmiechnął chytrze na moje słowa. Poszliśmy wzdłuż ulicy, zatrzymaliśmy się przy jakimś domu.- Po co tu przyszliśmy?
- No chciałaś się przejść.
- W takim razie gdzie my jesteśmy?
- Przed moim domem.- mrugnął do mnie, a ja zatrzęsłam się z zimna, bo w końcu był luty, a ja na sobie miałam tylko koszulkę. Zayn westchnął na mój gest, a gdy spojrzałam na jego kurtkę, przekrzywił tylko głowę i po tym jak wyjął z niej papierosy, zapalniczkę i klucze, rzucił mi ją.
- No dzięki.- mruknęłam niezadowolona, że ubranie wylądowało na mojej głowie.
- Się ciesz, że w ogóle ci ją dałem. Zresztą i tak zaraz oddasz.- przewróciłam oczami, a on przyglądnął mi się badawczo.- Chłopaki mieli rację.
- Z czym?
- Jesteś niesamowicie podobna do Niall'a.- ogarnął mnie wzrokiem i pokiwał głową, że na serio.
- Pod jakim niby względem?- założyłam kurtkę, po czym skrzyżowałam ręce na piersi. Wiedziałam to, ale chciałam się dowiedzieć, co myśli ktoś, kogo nie znam.
- Przewracacie tak samo oczami, wzdychacie i marudzicie. Różnicie się tylko jednym.- uniosłam brwi, bo ja i Niall mogę przyznać, że jesteśmy prawie identyczni. Różni nas tylko płeć.- Niall potrafi świetnie kłamać, a ty nie.
- Że co proszę?!
- No tak. Czy twój kuzynek powiedział, że handluje moimi papierosami i nie tylko?
- On nie robi czegoś takiego.- powiedziałam przez zęby zła, że teraz kłamie.
- Mała, możesz mi wierzyć lub nie, ale taka prawda. Sama się go spytaj.- otworzył wreszcie drzwi i mnie wpuścił do środka. Stanęłam na progu, ale on popchnął mnie w stronę salonu. Rozwalił się na kanapie i poklepał miejsce obok siebie. Usiadłam na fotelu, kawałek dalej i zobaczyłam, że ma kominek.
- Mógłbyś rozpalić w kominku?- pokiwał głową i poszedł do kuchni. Zaraz przyszła jakaś miła kobieta i zabrała się za to.- Czemu nie zrobisz tego sam?- Podeszłam do kobiety.
- Oh kochaniutka, usiądź. Dawno Zayn nie przyprowadzał takich miłych dziewczyn..- podziękowałam cicho i mimo wszystko pomogłam jej ogarnąć kominek. Mulat nawet się nie ruszył.
- Liza chodź tu.- powiedział w końcu, a ja zaśmiałam się z niego.
- O nie. Nie będziesz mi rozkazywać.- powiedziałam stanowczo.
- Tricia, idź już.- kobieta spojrzała na chłopaka z bólem, po czym wyszła ledwo powstrzymując łzy.
- Kim ona dla ciebie jest?
- To nie jest istotne.- widziałam obojętność w jego oczach. Westchnęłam, po czym powróciłam na fotel.
- To co chcesz robić?- znudzona zapytałam po 10 minutach ciszy.
- Zapalić.
- Nie mówię o tym.- po chwili namysłu dodałam jeszcze.- Czemu nie wyjdziesz i nie zapalisz, skoro masz ochotę?
- No.. Słyszałem, że nie lubisz, gdy ktoś pali.- wzruszył ramionami.
- Nie lubię, bo to zabija. A po za tym mówiłam to tylko do tych najbliższych, bo nie chcę ich stracić.
- Ja nie jestem ci najbliższy?- zapytał z uśmiechem na twarzy.
- A dlaczego miałbyś być?
- No cóż, ostatnio na przerwie, stałaś z tą Sophią, czy jak jej tam i mówiłaś, jaki to ja jestem zły i że kręcą się takie "bad boy'e"- rzeczywiście coś takiego mówiłam. Nie dałam ni po sobie poznać. Postanowiłam przekręcić odrobinę moją wypowiedź.
- Mówiłam to, co mówiły tapeciary w toalecie..
- Czy aby na pewno?- przybliżył się do mnie, a właściwie podniósł mnie i postawił przy kominku. Podszedł kilka kroków do przodu. Położył mi ręce na talii, a twarz schował w zagłębieniu szyi. Serce mi waliło niesamowicie, bo rzeczywiście mi się podobał. Po chwili odsunął się ode mnie z uśmiechem.
- Czego się tak szczerzysz?
- Miałem rację.
- Może. Ale nie lubię takich osób jak ty.
- To znaczy?
****
<Kilka dni później>
- Lizaa!!- krzyk Nialla z drugiego końca korytarza dotarł do moich uszu i powbijał w mój mózg tysiące igiełek. Gdy podszedł, walnęłam go w ramię.
- Nie drzyj się tak.
- Kac morderca?- pokiwałam głową, bo wczoraj świętowaliśmy urodziny Sophii po raz drugi i trochę za dużo wypiłam.
- Masakra. Masz coś?
- Masz.- usłyszałam głos Malika za sobą.
- Mam przyjąć coś od ciebie? Zapomnij.- rzekłam oschle i pociągnęłam Niall'a w stronę klasy, w której miałam teraz biologię.
- Co się stało?
- Kilka dni temu, byłam u niego i gdybyś widział jak on potraktował swoją matkę.. Totalny idiota, ale oprócz tego prawie mnie uderzył. Wykrzyczał jeszcze coś a potem wyszedł. 
- Powiedziałaś, że on cię uderzył?!- blondyn zacisnął dłonie w pięści. Może nie był tak zbudowany jak Zayn, ale i tak potrafił w złości pokonać nawet silniejszych od siebie.
- Prawie. Nic mi się nie stało, bo jego matka mnie zasłoniła i sama dostała. A tak w ogóle to traktuje ją jak służącą!
- Liza!- znowu on.
- Czego ode mnie chcesz palancie?!
- Ej mała nie takim tonem do mnie.
- Bo co?
- Nie takim tonem.- wysyczał.- Idziesz dzisiaj po szkole ze mną i tylko spróbuj odmówić.- wzruszyłam ramionami.
- Nie muszę nigdzie z Tobą iść.
- Musisz, bo inaczej twoja przyjaciółeczka pójdzie z jednym z moich znajomych, a tego chyba nie chcesz.- szyderczy uśmiech wpełzł na jego cudowną idiotyczną twarz.
- Nie masz prawa mnie szantażować.- fuknęłam, ale on wzruszył ramionami, mrugnął do mnie i odszedł kilka kroków dalej.
- Aha i przy okazji, oddasz mi moją kurtkę mała.- znowu mrugnął i wyszedł ze szkoły.
- Niall pomożesz mi?
- Jasne kuzyneczko. Ja już się nim zajmę.- wysyczał. Szykuje się coś dużego.
- Oh a przy okazji handlujesz dragami, czy coś?
- Co?!
- Nic.- KŁAMCZUCH. IDIOTA.- Albo wiesz co? Pójdę z nim.- spojrzałam na jego zdzwiony wyraz twarzy.
- No dobra.. Ale pisz, jakby co.- mrugnął, ale przyjaźnie, a nie jak Mulat i wszedł do klasy, bo akurat był dzwonek. Dostałam sms-a, więc od razu przeczytałam.
Soph: Mycho nie będzie mnie dzisiaj. Kac Morderca. Kocham. Do jutra. ;* xx.
Liza: Eh no dobra. Niall z chęcią usiądzie koło mnie ;) xx.
Soph: Niech tylko spróbuje ;) xx.
Zaśmiałam się i usiadłam w mojej ławce, gdzie czekał już wyszczerzony blondyn.
- Co znowu zrobiłeś?- zaśmiałam się.
- Zabrałem jej wszystkie leki przeciwbólowe, a zanim zaczniesz krzyczeć, to jej mama mi pozwoliła.- szczerzył się jak głupi, a ja puknęłam go w czoło.
- Panie Horan.- odchrząknął nauczyciel, a Niall wstał.- Uspokój się już.- chłopak zasalutował.
- Taaak jest psorze!- rzekł, a chichot rozległ się po klasie. Zrezygnowany nauczyciel włączył nam film o czymś tam. My z Niall'em oczywiście cały przegadaliśmy, nie obyło się bez przekleństw i uwag od nauczyciela na temat zachowania blondyna.
- Dlaczego on zawsze mi zwraca uwagę?- zapytał mnie po lekcji poirytowany.
- Bo ja jestem grzeczną uczennicą.- wyszczerzyłam się, ale zaraz pożałowałam, bo zakuło mnie w głowę. Usłyszałam wołanie mojego ulubionego nauczyciela, czyli pana Stylesa. Podeszłam i przytuliłam się na przywitanie. Skrzywiłam się, gdy zadzwonił dzwonek na następną lekcję, a mianowicie angielski który akurat był z panem Haroldem.
- Widzę, że ktoś tu nieźle zabalował.- spojrzał na mnie, a ja popatrzyłam na niego błagalnym wzrokiem.- Dobrze, tym razem nic nie powiem, ale żeby mi to był ostatni raz.- pogroził palcem i wyjął leki przeciwbólowe ze swojej torby.
- Dziękuję panu!
- Już, już chodź, bo lekcja się zaraz zacznie.- uśmiechnęłam się i szybko połknęłam dwie tabletki. Teraz luz, tabletki zaczną działać, a ja przeżyję resztę lekcji. Weszliśmy do klasy, a ja znowu usiadłam z Niall'em.- Liza, Niall usiądźcie w ostatniej ławce.- uśmiechnęłam się lekko do nauczyciela, a on odwzajemnił to, ukazując dołeczki. Nie rozumiem, dlaczego został nauczycielem..
Usiedliśmy, a ja położyłam głowę, na bluzie Nialla, którą siłą mu ściągnęłam. Zamknęłam oczy i otworzyłam je dopiero jak poczułam rękę blondyna pod głową.
- Dzięki że mnie obudziłeś.- przeciągnęłam się i zabrałam torbę.
- Tak naprawdę chciałem zabrać bluzę, ale wiesz.- potarł kark, a ja ramiona, bo zrobiło się chłodno.- Masz, załóż.- posłusznie schowałam się pod bluzą, która była o wiele za duża. Chłopak wziął moją torbę, położył mi ramię na ramionach i zaprowadził pod następna klasę. Następnie zrobił nam miejsce na ławce i usadziwszy mnie na swoich kolanach przytulił do swojego torsu. Tak minęła nam długa przerwa.
- Dzięki.- uśmiechnęłam się do niego, a on ucałował mój policzek. Poszłam jeszcze do toalety, a po drodze spotkałam Zayna.
- To jak?- zapytał oparty o drzwi do damskiej łazienki.

7 Komentarzy= następna część :*:*

Directioner_Forever <3

czwartek, 27 listopada 2014

Louis Tommo Tomlinson.. :* - część 2

  Oki, miało być 7 komentarzy, ale było 6.. Wiec dodałam.. :)
Marika kolejna część zamówionego Louisa <3
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~

Wszedłem do kuchni i zauważyłem tą dziewczynę, a obok niej w wózku siedziały maluchy. Z jednej strony cieszyłem sie że jest cicho, a z drugiej była (T.i.). Nie lubiłem jej i już! Dziewczyna sie nie odezwała, zabrała zabawki ze stołu i wyjechała z wózkiem z kuchni. Teraz bylem zadowolony. Nie wiem jak poradziła sobie z dwójką małych dzieci w wózku i stertą zabawek po schodach, ale nie miałem najmniejszego zamiaru jej pomagać. Dziewczyna przez cały dzień nie pokazywała sie na dole, nic chyba nawet nie jadła, bo nie było jej na obiedzie. Wiem że mama namawiała ją do tego, ale ona nie zeszła. Kolejny tydzień, kolejny wrzask dzieciaków na weekend, a potem znowu cisza. Szedłem właśnie do salonu, zapatrzony w swoje dokumenty. Chłopaki dzwonili że mamy coś przejrzeć. Nagle poczułem mocne uderzenie i wszystkie papiery wyleciały mi z rąk.
(T.i.): Najmocniej przepraszam panie Tomlinson.. - usłyszałem przerażony głos tej dziewczyny. Co za niezdara z niej! Dziewczyna odstawiła butelki z mlekiem dla bliźniaków i zaczęła zbierać moje rzeczy.. Schyliłem sie i pomogłem jej.
J: Mogłabyś czasami uważać.. - powiedziałem cicho lecz z wyrzutem. Dziewczyna nerwowo wcisnęła w moje ręce dokumenty i w mgnieniu oka z butelkami wbiegła na górę. Coraz bardziej miałem dość tej brunetki. Jest trochę nieostrożna i jeszcze w dodatku zajmuje sie takimi małymi dziećmi. Nie wiem jak mama mogła jej na to pozwolić?! Chyba muszę z nią o tym porozmawiać..
Jestem w domu już od jakiś 2 i pół tygodnia, (T.i.) jeszcze z nami jest. Mama nie dała mi nawet dojść, jak na razie, do słowa jeśli o nią chodzi. Dziewczyna stara sie mi schodzić z drogi, wiele razy odmawiała wspólnego obiadu, czy kolacji.. Przebywała 24h. z dziećmi. Mama nie była z tego zadowolona, i mam wrażenie że mnie o to winiła..
M: (T.i.), chodź na obiad.. ! - krzyknęła mama z kuchni. Siedziałem w salonie z laptopem na kolanach i nasłuchiwałem. Dziewczyna nie odzywała sie. - (T.i.)!! - krzyknęła jeszcze raz.
(T.i.): Już idę.. - słyszałem jak zbiega ze schodów i wbiega do kuchni. - Tak proszę pani? - spytała grzecznie. Wiem że brzydko podsłuchiwać, ale..
M: Wolałam cie na obiad.. Zjedz w końcu z nami, jak wcześniej.. - moja mama bardzo tego chciała.
(T.i.): Przepraszam, ale nie mogę.. - wyznała
M: Możesz, przecież jadałaś z nami codziennie zanim Louis przyjechał..
(T.i.): Właśnie.. - że niby co ?! Moja wina że nie chce jeść z nami obiadu? - Musze wrócić do maluszków.. - odeszła od niej. Wstałem szybko i poszedłem do mamy.
J: Co sie stało? - zapytałem, widząc jej smutna twarz. Ta dziewczyna musi wiele dla niej znaczyć.
M: Tommo powiedz, co ty jej zrobiłeś? - spojrzała na mnie z bólem.
J: Nic.. Przecież ona mnie unika.. - powiedziałem lekko zły.
M: Masz sie z nią pogodzić! - rozkazała.
J: Ymm.. Mamo, a może skoro jestem w domu to ja mogę zając sie bliźniakami.. - zaproponowałem mamie. Jej wyraz twarzy był lekko przestraszony. Przecież przez te weekendy trochę sie poduczyłem.
M: Ty? A ty potrafisz zajmować sie takimi małymi dziećmi? - spytała z niedowierzaniem.
J: No chyba tak.. Z reszta wolisz żeby obca osoba sie nimi zajmowała, kiedy ja mogę?
M: (T.i.) nie jest obca.. Jest z nami już kilka miesięcy.. Traktuje ja jak rodzinę.. - wyjaśniła, co tego że jest, ja jakoświdziałem teraz pierwszy raz.
J: Mamo.. To jak?
M: Zastanowię sie.. Dam ci jeden dzień, jak sobie poradzisz, bez żadnej pomocy to zgoda, na czas twojego pobytu w domu zajmiesz sie rodzeństwem.. - mam wrażenie że moja własna mamusia mi nie ufa. - Tylko masz to powiedzieć (T.i.).. - powiedziała stanowczo
J: Ok.. - mruknąłem i poszedłem jej poszukać. Siedziała w pokoju bliźniaków i bawiła sie z nimi. Siedziała na podłodze i rozśmieszała je rożnymi minkami, śmiesznym głosem, zabawkami. Dzieciaki śmiały sie na głos, jeszcze nie słyszałem żeby one sie tak śmiały. Sam miałem ochotę sie śmiać.. Wcześniej nie widziałem tego jaka ona jest.. A jest zabawna, opiekuńcza, troskliwa i potrafi sprawić by one nie płakały z samego rana.. Odkaszlnąłem by zwróciła na mnie uwagę.
(T.i.): Oo, przepraszam pana, nie wiedziałam że ktoś tu jest. - przeraziła sie o od razu podniosła z podłogi. Ernest i Doris przestały sie śmiać i spojrzały na mnie.
J: Słuchaj, masz jutro wolne.. - powiedziałem bez przeciągania.
(T.i.): Jak to? A dzieciaczki? - zdziwiła sie
J: Ja sie nimi zajmę.. Masz wolne do czasu mama po ciebie zadzwoni.. - mój głos był bez uczuć. Dziewczyna za to była przestraszona, a dzieciaki jakby rozumiały co sie dzieje, zaczęły płakać. Brunetka szybko je podniosła z miękkiego dywanu i wsadziła do łóżeczka.
(T.i.): Dobrze proszę pana.. - odpowiedziała cicho i wyszedłem z pokoju.
J: Załatwione.. - powiedziałem radośnie wchodząc do kuchni.
M: Przeprosiłeś ja? - zapytała od razu.
J: Za co? - zdziwiłem sie - Powiedziałem jej że ma wolne do czasu, gdy do czasu gdy do niej zadzwonisz.. - wyjaśniłem. Mina mojej mamy zmieniła sie na bardziej poważną, ale nie powiedziała nic, nałożyła obiad na talerze i wszyscy zjedliśmy.. Do końca dnia przypominałem sobie co trzeba zrobić gdy dziecko płacze..
(T.i.): Pani Tomlinson.. - usłyszałem (T.i.) - ..Ja zaraz mam autobus, więc będę sie zbierać. - powiedziała niezbyt głośno. - Bliźniaki śpią i..
M: Dziękuje (T.i.)..
(T.i.): Nie ma za co, to moja praca. A i jeszcze jedno.. Doris idą najprawdopodobniej ząbki i będzie marudna przez kilka dni.. A Erni na katarek i chyba jest lekko przeziębiony.. - mówiła opiekuńczo. No to Tommo, masz problem!
M: Dobrze słonce.. Lou powiedział że sobie poradzi więc.. - urwała.
(T.i.): To do widzenia pani, będę czekać na telefon..
M: Pewnie jutro będziesz musiała już przyjechać.. A teraz idź już bo sie spóźnisz.. - pożegnała ją. Jak to?! Moja mama zasugerowała że sobie nie poradzę!! Brunetka wyszła a ja poszedłem do rodzicielki. Chwile z nią porozmawiałem, zaczęła mówić mi co i jak.. Jak sie mleko sprawdza, przewija pieluszkę.. Tak, to jest, to czego boje sie najbardziej.. 
...

To teraz 6 komów i następna.. <3
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!! 



Naat