One Direction i My.. - imaginy

wtorek, 31 marca 2015

Zayn. ~ End of the friends?! - część 7

Kochani!! :*
Przepraszam, przepraszam za nieobecność, ale to już mój koniec roku i nauka, nauka, nauka.. !!
+ Nie zapominajcie też o Night Changes ~ Darker life!! 32 rozdziały już!!
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~

*Oczami Louisa - wciąż*
H: Nie, absolutnie nie.. Ona tańczy teraz ze mną!  - podszedł równie pijany Hazz. Dziewczyna była tak szczęśliwa że od razu go przytuliła. Loczek nie wiedział o co chodzi..
(T.i.): Rozmawiałeś z nim o tym? - spojrzała na mnie. Pokiwałem głową na nie, i tylko mogłem na nią zerkać jak tańczy ze Stylesem. Widać po niej, że jest szczęśliwa i nie przejmuje sie już Zaynem i tym jak ja zranił. Miałem nadzieje, że on ma podobnie. Pogrążyłem sie w rozmowie z Horaniem i Liamem, przez jakiś czas widziałem wariującą z Hazzą (S.t.i.), ale zniknęła mi gdzieś. Pomyślałem, ze poszła do łazienki i zaraz wróci, ale jak zauważyłem, że Hazz już tańczy z inną dziewczyna to zaniepokoiłem sie, do tego Zayna też nigdzie nie widziałem.
J: Harry, gdzie (T.i.)?!
- podszedłem do niego.
H: Rozmawiała z Zaynem.. - odpowiedział bez większego przejęcia i dalej sie bawił. A ja wpadłem w panikę, nie wiem jak może wyglądać ich rozmowa, Malik jest mocno wstawiony i nie wiem co mu odbije. Zacząłem szukać ich po całym domu.
Li: Co ty tak łazisz?! Wyglądasz jakbyś zaraz miał paść na zawał.. - zatrzymał mnie.
J: Tak będzie jak nie znajdę Zayna i (T.i.).. - powiedziałem przestraszony.
Li: Słyszałem jak Zayn z kimś rozmawia w łazience. - nie odpowiedziałem mu, rzuciłem sie biegiem do wskazanego pomieszczenia i słyszałem nawoływania Natalii. Otworzyłem z hukiem drzwi i zauważyłem jak przyjaciel na siłę przytula sie do dziewczyny. Ona wyraźnie tego nie chciała!
J: Zayn!! Co ty robisz?! - krzyknąłem i odsunąłem go od niej, brunetka od razu schowała sie za mną.
Z: Rozmawiam z moją przyjaciółką, to już mi nie wolno..?! - oburzył sie, był tak pijany, że ledwo stał na nogach.
Li: Zabierz ją, a ja go zaprowadzę na górę.. - pojawił sie koło nas Liam.

(T.i.): Zayn, porozmawiamy jak będziesz trzeźwy.. - spojrzała na niego ze smutkiem, złapałem ją za rękę i poszliśmy do mojej sypialni.
J: Nic ci nie jest? - zapytałem z troską, nie była w najlepszym stanie. Usiadła na łóżku i podkuliła nogi.
(T.i.): Ja go nie rozumiem.. - powiedziała cicho, usiadłem koło niej - On zachowuje sie jak skończony idiota..
J: Zrobił Ci coś? - zmartwiłem sie
(T.i.): Nie, na szczęście nie, ale nie wiem co w niego wstąpiło.. Zaczął mi mówić że zrobił wszystko specjalnie, że wie że z tobą spałam.. Gadał bez sensu.. - widziałem ze ona nie wiedziała co ma myśleć.
J: Najlepiej będzie jak porozmawiasz z nim jutro, albo po jutrze.. Jak wytrzeźwieje.. - uśmiechnąłem sie słabo.
(T.i.): Musze zapomnieć, chodźmy sie bawić. - uśmiechnęła sie zachęcająco. Złapałem jej dłoń i wyszliśmy, nie tylko na mojej twarzy pojawiał sie uśmiech, ale i moje serce, dawno nikt nie powodował u mnie takiego uczucia.. Znów zaczęliśmy tańczyć, śmiać sie i gadać od rzeczy, byle by tylko widzieć jej uśmiech. Była szczęśliwa, a to dzięki mnie i to jest najważniejsze.. Imprezę sie skończyła, (T.i.) padała ze zmęczenia, wcale jej sie nie dziwie, szalała cały czas, nie tylko ze mną, Niall, Hazz i Liam też porywali ją do tańca. Zasnęła od razu jak tylko weszła na łóżko, aż dziwne że dała rade wziąć prysznic. Widziałem jaka był zamęczona, spała niemal do wieczora kolejnego dnia. Rozmawiałem z przyjaciółmi, już w czystym salonie, gdy pojawiła sie na dole, wyglądała świetnie, jak za każdym razem.
(T.i.): Aloha wszystkim.. - uśmiechnęła sie i usiadła obok mnie. Nie mogłem przestać na nią patrzeć.
J: Jak sie czujesz? - zapytałem szczerząc sie.
(T.i.): Dobrze.. Dawno tak sie nie wyspałam, dzięki że mi na to pozwoliliście.. - cmoknęła mój policzek, a ja zacząłem sie rozpływać. Dałem sobie w policzek w myślach, Louisie ogarnij sie!!
H: Ejj.. Mała nie zapomniałeś czegoś?!
Li: Właśnie! - oburzyli sie
(T.i.): Nie chyba nie zapomniałam.. - nie wiedziała o co chodzi tak samo jak ja.
J: A wam co?! - spojrzałem na każdego, Zayn tylko siedział ze spuszczona głową.
N: No powiedziałaś, dziękuje wam, a dałaś buziaka tylko Louisowi.. Jak tak można?! - dziewczyna była zaskoczona, ale i uśmiechnięta.
(T.i.): To dlatego że przez Louisa sie wyspałam.. - powiedziała zadziornie sie uśmiechając. Zayn prychnął, wstał z miejsca i z naburmuszoną mina wyszedł z salonu, żadne z nas nie wiedziało o co on sie obraża.
H: Idź z nim pogadaj.. - powiedział do brunetki.
(T.i.): Dlaczego ja?! - zdziwiła sie.
Li: Bo tu chodzi o Ciebie.. - wzruszyli ramionami, dziewczyna nie wiedziała co ma zrobić, ale podniosła sie i wyszła z salonu. Byłem niesamowicie ciekaw i czekałem normalnie jak na szpilkach na nią..

*Twoimi oczami*
    Nie miałam pojęcia o co chodziło Zaynowi, poszłam za nim, tak jak chłopaki powiedzieli, ale bałam sie tego. Wiedziałam, że czeka mnie poważna rozmowa, która będzie oznaczała czy to wszystko przetrwa czy nie..
J: Zayn?! - zawołałam go, ale sie nie odzywał, znalazłam go w jego sypialni. Weszłam do środka i usiadłam obok niego na łóżku, szatyn miał spuszczoną głowę, nie odzywał sie wcale. A coś czuje, że jeśli nie wykonam tego pierwszego ruchu to do niczego nie dojdziemy. Złapałam go za brodę i odwróciłam jego twarz w swoją stronę, Zayn jeszcze nigdy nie miał takich smutnych oczu. Nie odezwałam sie, przybliżyłam sie do niego i wtuliłam w jego ciało. Brakowało mi tego, brakowało mi wszystkiego co z nim związane. Na szczęście przyjaciel odwzajemnił uścisk o wiele mocniej niż ja, czułam że jemu tak samo tego brakowało.
J: Czemu Zayn? Czemu? - wyszeptałam, poczułam że w oczach zbierają mi sie łzy, nie powstrzymywałam ich. Czekałam na to, na niego kilka miesięcy!
Z: Myślałem, że w ten sposób będziesz mniej cierpieć.. - odsunęłam sie od niego i spojrzałam w równie zaszklone oczy.
J: Łatwiej? Zayn, wiesz jak ja sie cieszyłam kiedy przychodziłam do Trishy i wspominałam wszystko, za każdym wyczekiwałam twojego przyjazdu.. A Ty tak po prostu przestałeś sie odzywać, bo stwierdziłeś że będzie mi łatwiej?! - zaczynałam podnosić głos - A jak sie czułeś gdy wybiegłam z twojego domu, albo jak umówiłam sie z Louisem, albo jak z nim spałam.. - zaśmiałam sie przez łzy. Buzowało we mnie! Chłopak milczał, patrzał na mnie i nic nie mówił. Z jego tęczówek wypłynęły łzy, nie mogłam na to patrzeć, znów przytuliłam sie do niego i sama starałam sie uspokoić.
Z: Nie mogłem patrzeć jak uśmiechasz sie do Louisa, zżerała mnie wściekłość jak przyszłaś i powiedziałaś, że będziesz z nim spać.. Odechciało mi sie wszystkiego.. - mówił łamiącym głosem.
J: To dlaczego tak zrobiłeś?! Dlaczego postąpiłeś jak skończony idiota? Dlaczego to zakończyłeś? - tym razem on sie ode mnie odsunął.
Z: Nie wiem, naprawdę nie wiem.. Proszę Cie zapomnij o wszystkim.. - poprosił.
J: Myślisz że dam rade?

...
Jeszcze raz wybaczcie!!
Ale myślę, że dacie rade minimum 12 komów!!!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!!!!




Naat

poniedziałek, 30 marca 2015

Horan.. ~ część 10

Odzyskałam wzrok, panuje nad swoim ciałem.. Niby wszystko okej, ale nadal brakuje mi czegoś.. Jakby ktoś wziął połowę mojego serca, płuc i mózgu, a przez to nie potrafiłam poprawnie funkcjonować.. Co się ze mną dzieje?
Kolejne dni zlewały się ze sobą. Czułam, że czegoś mi brakuje, a zapomniałam coś, co sobie przypomniałam gdy po raz pierwszy się obudziłam. Mój anioł nadal nie przychodził, a ja smuciłam się z tego powodu i cieszyłam jednocześnie. Nie chciałam odczuwać tego, jak bardzo cierpiał, ale też pragnęłam jego obecności. Byłam zagubiona, obecna ciałem, nie duchem. Po 2 tygodniach zrobiłam "szokujące postępy" jak to określił mój doktor. Miałam zostać jeszcze tydzień, a potem do domku. Moi przyjaciele z firmy i nie tylko odwiedzali mnie, jedliśmy razem obiady, piliśmy kawę, rozmawialiśmy.. Ogólnie bardzo miło spędzaliśmy czas. Jednak ten ostatni tydzień przyniósł o wiele więcej niespodzianek, niż mogłabym się spodziewać.
Przez następne 4 dni dostawałam różne małe upominki, pierwszego dnia bukiet fiołków i niezapominajek, drugiego dnia ślicznego bieluśkiego pluszowego misia, trzeciego dnia przepyszne czekoladki czwartego kolejnego misia, tym razem małą słodką pandę, a piątego.. No właśnie się zastanawiam, czy coś dostanę, bo piąty dzień nadejdzie jutro. Obudziłam się o wiele później niż zwykle. Śniadanie musiałam zjeść szybciej, abym zdążyła na rehabilitację. Gdy skończyłam ćwiczenia, wróciłam do pokoju, tam czekał na mnie.. List. Koperta z listem, a obok.. A obok leżał kwiat. Jeden jedyny kwiat. Czerwony jak krew tulipan. Zaintrygował mnie, zachwycił swą barwą, gdyż takiego to ja nigdy jeszcze nie widziałam.
Przebrałam się w dresy i jakąś białą koszulkę, znaczy przebrałam po prysznicu, bo te ćwiczenia są naprawdę wykańczające. Następnie miałam jakieś 15-20 minut dla siebie, dopóki któryś z moich przyjaciół nie przyszedłby do mnie i nie poszlibyśmy na stołówkę. Usiadłam wygodnie na łóżku i sięgnęłam po książkę, którą dostałam od Amy. Z tego co pamiętam, to właśnie z nią miałam dzisiaj zjeść lunch. Zagłębiłam się w lekturze, kompletnie zapominając o Bożym świecie.
- (T.i.)?- usłyszałam czyjś głos, obcy a jednocześnie znany głos, więc z niepokojem spojrzałam w stronę tego ktosia.
- Kim jesteś i co tu robisz?- był brunetem, naprawdę przystojnym brunetem.
- Nie poznajesz mnie? To ja To..- przerwał jakby coś sobie przypomniał.- Chodź na obiad, pewnie jesteś głodna.- jak na zawołanie zaburczało mi w brzuchu.
- Ale.. Czekam na przyjaciółkę, miałam zjeść razem z nią.
- No cóż, nie widzę jej, więc chyba możesz zjeść ze mną, co?- uśmiech zamajaczył na jego z pozoru poważnej twarzy.
- Ehm.. No nie wiem, raczej nie jadam i w ogóle nie rozmawiam z obcymi.- nieufnie spojrzałam w jego niebieskie oczy. Takie jasne i przejrzyste. Widać było, że zależy mu na tym wspólnym lunchu.- Ale dla ciebie mogę zrobić wyjątek..
- W takim razie chodźmy!- uśmiechnął się szeroko. Moje kąciki ust lekko zadrżały, ale nie uniosły się. Ta pustka, która mnie wypełniała, była zbyt ciężka, aby moje usta mogły wygiąć się do góry.
- A więc kim jesteś? I dlaczego chcesz zjeść ze mną obiad?- zapytałam niby obojętnie. Ciekawiło mnie to, czy to nie jest gość od tych podarunków.
- Słuchaj.. Z chęcią wszystko bym ci powiedział, ale twój lekarz zakazał mi mówić cokolwiek, bo to mogłoby źle wpłynąć, na odzyskiwanie twojej pamięci.. Wiesz, mógłbym coś przekręcić, pozmieniać i twe wspomnienia szlag by trafił.- wzruszyłam ramionami i pchnęłam ciężkie drzwi stołówki. Przypominała mi stołówkę z liceum. Wzięłam tacę i przesuwałam się wraz z kolejką.
- Rozumiem.- odrzekłam po chwili, zdając sobie sprawę, że oczekiwał jakiejś reakcji z mojej strony. Nałożyłam sobie średniego Hamburgera, trochę frytków, sok w butelce oraz jabłko na deser. Jako pacjent ze specjalną fioletową bransoletką, nie musiałam płacić za nic. Ani za jedzenie, ani za picie. Mój towarzysz za to musiał, więc gdy wyjmował pieniądze, ja zajmowałam już stolik. Z grzeczności poczekałam aż usiądzie, a dopiero potem zaczęłam jeść.
- To tyle?- zapytał się, a ja dopiero po dwóch sekundach skojarzyłam, że chce on kontynuować wcześniejszą rozmowę.
- No tak, a co?
- Nic.. Spodziewałem się bardziej.. Rozbudowanej reakcji.- dziwnie dobierał słowa. "Rozbudowanej?"
Pff.. Też mi coś.
- Nie wiem co masz na myśli, mówiąc "rozbudowanej". Gdybym chciała później powiedzieć cokolwiek, nie miałoby to sensu, bo większość to były pytania, a na nie i tak byś nie mógł, czy nie chciałbyś odpowiedzieć. Po za tym nie wiem, dlaczego sądzisz, że moje reakcje nie są rozbudowane. Gdybyś nie zauważył, jakoś nie rozmawialiśmy zbyt długo, zaledwie kilka zdań wymieniliśmy między sobą. Aha no i jestem w szpitalu, a tu nie ma się ani czasu, ani chęci na dłuższe, przemyślane wypowiedzi.- to była moja najdłuższa wypowiedź, od kiedy jestem w tym szpitalu. Chłopak zamilkł. Chyba go zagięłam. Dokończyłam jedzenie w ciszy i już miałam sobie iść, ale wtedy on odezwał się.
- Gdzie idziesz?- wow, spodziewałam się czegoś.. bardziej jak on to powiedział "rozbudowanego"?
- Ehm.. Do swojej sali? Powiedziałeś, że chcesz zjeść ze mną obiad. Więc zjadłeś, a ja teraz idę odpoczywać, bo za 2 godziny czeka mnie kolejna rehabilitacja.
- W porządku. Ale poczekaj na mnie, odprowadzę cię chociaż.- zgodnie z jego prośbą, poczekałam. Dokończył swoje jedzenie, a potem ramię w ramię ruszyliśmy do mojego "pokoju". Doszliśmy tam dość szybko.
- Okej, to.. pa.- powiedziałam i chciałam się odwrócić, ale on zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku.
- Pa, mała.- szepnął i ze łzami w oczach poszedł. O co chodzi? Zdziwiona położyłam się na łóżku. Zaciągnęłam się jakimś dziwnym zapachem i zdałam sobie sprawę, że był tak mocno wyperfumowany, że aż przesiąknęłam jego zapachem. Nie pachniał aż tak źle. O Boziu, o czym ja myślę? Dobra, nieważne. Po raz kolejny wzięłam książkę do ręki i zagłębiłam się w jej treści. Tak się wciągnęłam, że skończyłam ją późnym wieczorem. Nie miałam ochoty na kolację, ale inaczej dostałabym coś ohydnego, a tego to ja nie chciałam. Wstałam bardzo powoli i skierowałam się z powrotem do stołówki. Zjadłam dwa tosty, które specjalnie dla mnie przygotowała kucharka i popiłam je sokiem jabłkowym. Wróciłam do sali i wykończona usnęłam, kompletnie zapominając o tym, że przecież miałam dzisiaj mieć po obiedzie rehabilitację, a po kolacji basen. 
Obudziłam się i poczułam, że jestem strasznie głodna. Zerknęłam na zegarek. Pora śniadania już trwa! Wyszłam spod białej kołdry, poszłam do łazienki i rozczesałam, a potem związałam włosy w wysokiego kucyka. Umyłam twarz, zęby, przebrałam się w czarne dresy i szarą koszulkę. Z ociąganiem ruszyłam korytarzem, aby w stołówce w ostatniej chwili złapać za miskę płatków z mlekiem i sok pomarańczowy. Szybko skonsumowałam jedzenie i odniosłam tackę oraz miseczkę z łyżeczką i szklankę do okienka. Potem zmusiłam się, aby iść na rehabilitację.
- Jak się czujesz?- zapytała Charlotte, która na zmianę z Joe rehabilitowała mnie.
- Okropnie. Nie mam siły na nic.
- W takim razie dzisiaj luźno.- i tak właśnie ten dzień mi minął. Luźno. Nikt mi nie zawracał głowy, spokojnie spakowałam się, bo już jutro wychodzę stąd! Nareszcie! Dlatego też pod wieczór szybko się umyłam i położyłam spać. 
Wczesnym rankiem, aż za wczesnym obudziłam się. Byłam taka zadowolona, że aż ćwierkałam. Poranną toaletę wykonałam bardzo powoli i dokładnie, jednak mimo to i tak daleko było do mojego wyjścia. Postanowiłam ubrać się w rzeczy, w których planowałam wrócić do domu. Padło na turkusową koszulkę z napisem "Free Hugs" i szare dresy, trochę za duże.
- A panienka na śniadanie się nie wybiera?- odwróciłam głowę w stronę drzwi, gdzie właśnie wchodził Joe.
- Joe! Nie, jakoś nie jestem głodna.- wzruszyłam ramionami.
- Mnie to nie obchodzi. Proszę ładnie zjeść mi tą jajecznicę. Wpadnę potem, żeby się pożegnać.- uśmiechnął się i podał mi talerz oraz kubek z herbatą.
- No dobra.. Będę tęsknić, naprawdę przyjemna była ta rehabilitacja. W sensie w takim towarzystwie nie były to męczarnie.- powiedziałam zgodnie z prawdą.
- Jasne, jasne. Jedz, a potem.. No cóż, pogadamy później.- odwrócił się i wyszedł. Przeżuwałam powoli i starannie. Na całe szczęście udało mi się zjeść w tak długim czasie, że gdy opróżniłam talerz i kubek, musiałam się zbierać.- O widzę, że udało ci się skończyć.
- Tak, tak. Dobra, ja już muszę iść.
- Tu masz swój wypis, wziąłem go od tego co tam cię leczył, bo wiem, że go nie lubisz.- mrugnął porozumiewawczo.
- Dzięki. To.. Cześć.
- Wpadaj kiedyś, tylko nie w takich okolicznościach.- zaśmialiśmy się, a ja ubrałam converse, założyłam płaszcz i złapałam za rączkę walizki. Torebkę przerzuciłam przez ramię. Wzięłam wypis i wyszłam. Skierowałam się do recepcji i pokazałam karteczkę.
- No kochaniutka, zdrowia.- powiedziała pielęgniarka i pomachała mi na pożegnanie. Uśmiechnęłam się do niej.- Nikt cię nie odbiera?
- No właśnie tak jakoś..- nie dokończyłam, bo ktoś zaczął mnie wołać.
- (T.i.)?- wołanie było przepełnione nadzieją i tęsknotą. Odwróciłam się w stronę głosu, dziwnie znajomego. Ujrzałam blondyna, z niebieskimi oczami, dość wysokiego i.. przystojnego. Coś jednak nie pasowało mi w jego oczach, były takie.. Jakby pokryte mgłą, ale nie do końca.
- Tak, to ja.- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Nie poznajesz mnie?- zapytał smutno.
- Nie wiem, kim pan jest. A teraz przepraszam, ale muszę już iść.- zostawiłam zaskoczonego chłopaka za sobą i wyszłam na zewnątrz. Postój taksówek był trochę oddalony od szpitala, więc musiałam przejść się kawałek. Szłam więc powoli, nie spiesząc się.
- Zaczekaj, (T.i.)!- znowu ten blondyn?
- O co c..- nie dane mi było dokończyć. Niebieskooki złożył delikatny, długi i czuły pocałunek. Odsunęłam się od niego i wytarłam usta.- Co to do cholery miało być?!
- Nie poznajesz mnie?- powtórzył.- Proszę, powiedz, że wiesz kim jestem.
- Niestety nie.
- Nie pamiętasz naszego pocałunku? Rozmowy w parku. u mnie w pokoju, tego wieczoru i koncertu?
- Ja..Przepraszam, ale nie mam pojęcia o czym mówisz.
- Błagam cię, nie rób mi tego.- miał łzy w oczach.- Nie teraz, gdy mogę cię widzieć..
- Nie wiem o czym mówisz i naprawdę jest mi przykro, że nie mogę ci pomóc.. A teraz naprawdę muszę iść..- serio, było mi smutno. Chłopak kogoś szukał, czegoś naprawdę potrzebował.
- Nie odchodź, nie zniosę tego po raz drugi..

******************
Okej! Nie wiem, co się stało z poprzednim postem, nie wnikam. 
Nie prosiłam również o komentarze a sami z siebie napisaliście 4, więc dziękuję
Nadal nie mogę znieść myśli, że.. Nawet nie potrafię napisać, ok.
Mimo tego wszystkiego postanowiłam nie zaniedbywać bloga i starać się pisać mniej więcej regularnie. Kocham was, ale tym razem poproszę 8 komentarzy, aby pojawiła się następna część. Bez tego nie będzie, żartuję, ale i tak BARDZO PROSZĘ O ZOSTAWIENIE TU KOMENTARZA. TO DLA MNIE WAŻNE, SZCZEGÓLNIE TERAZ.
Oczywiście nie obejdzie się bez reklamy: baby-im-your-teenage-dream.blogspot.com
Nadal pierwszy rozdział, ale może ktoś nie widział, nie przeczytał, kto wie :)
Byłabym wdzięczna, za umieszczenie gdzieś w notce czy w komentarzu na innych blogach linku do mojego bloga, chciałabym zdobyć czytelników :) 
Nie zanudzam, mam nadzieję, że jakoś się trzymacie.

ZAYN <3 :'( 
*:')
Directioner Forever xoxo
PS. Będzie jeszcze jedna część, a potem Zaynuś nasz kochany :) 

Niall cz.1~ It's hard

                                                       Niall cz.1~ It's hard
Kochani wy moi obiecuję że to jest ostatni na jakiś czas z taką ponurawą-dziwną tematyką ;)
________________________________________________
Nazywam się (T.I), mam 20 lat i pracuję z chłopakami z 1D. Wiem że pewnie nie jedna teraz sobie myśli "O boże! wygrałaś życie!". Ale w rzeczywistości tak nie jest. To nie tak że to przez chłopców, ponieważ oni są wspaniali. Po prostu życie, kochani, życie. Pracuję z nimi od 1,5 roku, i jestem naprawdę zadowolona z tej współpracy. Mimo wszystko nie jestem w relacji przyjacielskiej z nimi. Jako że jestem jedną z producentów muzycznych , i jestem obecna przy nagrywaniu każdej piosenki, płyty czegokolwiek, spotykam się często z chłopakami, ale pomimo ich chęci staram się unikać ściślejszej relacji z nimi. Może uznacie że to chore że mam przy sobie takich chłopaków a unikam zwężenia naszych relacji. Po prostu nie odczuwam takiej potrzeby!Dziś zaczynała się trasa, w którą oczywiście ja również musiałam polecieć...to nie tak że nie czerpałam przyjemności z tej pracy, ponieważ lubiłam to zajęcie jak i muzykę jako całokształt.I to nie tak że nie czerpałam przyjemności z życia...chociaż nie...to właśnie tak
Zmierzałam właśnie w kierunku studia z dwoma walizkami, gdy tuż przed budynkiem zatrzymała mnie jakaś dziewczynka. Po koszulce wywnioskowałam że była to directioner. Cholerka...znów się zaczyna
-Cześć-powiedziała nieśmiało-czy..czy mogłabym zrobić z tobą zdjęcie?-zapytała, a mnie zamurowało.
-Ze mną?-zapytałam otępiała
-No tak...również dzięki tobie powstaje 1D więc bardzo proszę!-powiedziała. Byłam naprawdę pozytywnie zaskoczona
-Ojejku, jestem zaskoczona, no ale pewnie!-powiedziałam z uśmiechem. Dziewczynka podała mi swój smartphone, bo ona miała za krótkie rączki. Wyciągnęłam rękę na całej jej długości i zrobiłam zdjęcie.
-Dziękuję bardzo-powiedziała z wielkim bananem. A gdy chciała odebrać ode mnie swój telefon jej wzrok zatrzymał się na moim przedramieniu. Przeklęłam w duchu za to że założyłam dziś rękaw trzy-czwarte-Co masz na ręce?-zapytała podejrzliwie
-Wczoraj bawiłam się z moim kocurem i tak trochę mnie podrapał, ale nie martw się, do wesela się zagoi-powiedziałam z sztucznym uśmiechem. Dziewczyna popatrzyła na mnie nie ufnie
-Powiedzmy że ci wierzę ale następnym razem uważaj lepiej na tego 'kocura'-powiedziała nie przekonana i odeszła. Westchnęłam głęboko.
-Jakiego kocura?-nagle wydobył się zza mnie jakiś głos. Spojrzałam tam i ujrzałam Nialla.
Kurcze no!
-A tam! nie ważne, a teraz muszę już iść bo nie zdążę do studia, z resztą ty chyba też!-powiedziałam patrząc wszędzie tylko nie na niego.
-Właśnie poszedłem po ciebie bo reszta się już niecierpliwi
-Kur-zaklęłam pod nosem i ruszyłam do studia nie zważając na Nialla
-Pomóc ci?-zapytał, i nie czekając na odpowiedź wziął jedną z moich walizek. W niemożliwym tempie doszliśmy do studia. Zostawiłam walizkę przed wejściem do pokoju i weszłam tam gotowa na niezły opieprz za spóźnienie
-Wiem, wiem przepraszam za spóźnienie-powiedziałam na wejściu. Wzrok miałam cały czas utkwiony w podłodze. Ale wiedziałam że stoi za mną Niall, i że w pokoju znajdują się jeszcze :Zayn, Liam, Zayn, Louis, Paul, Patrick (również producent muzyczny) i Paul.
-Mam nadzieję że to ostatni raz, a czemu aż tak się spóźniałaś?-zapytał srogo Paul
-To już się nie powtórzy-powiedziałam cicho- zaspałam-szepnęłam, decydując się na kłamstwo
-Jak mogłaś zaspać w dzień rozpoczęcia się trasy?!-Paul był jeszcze bardziej zły, na co ja się mimowolnie skuliłam. Lewą dłonią zaczęłam nerwowo drapać, i wbijać paznokcie w prawe przedramię tam gdzie 'podrapał mnie kot'. Wszyscy milczeli a ja maltretowałam swoją dolną wargę, i prawą rękę. Po chwili poczułam jak po ręce spływa mi coś. Spojrzałam na wcześniej maltretowaną rękę i ujrzałam stróżki krwi płynące z rozdrapanych ran. Wyglądało to nieco paskudnie. Nerwowo wytarłam rękę o sukienkę.
Cholera.Jaka ja jestem cholernie tempa!!
Spojrzałam na kremową sukienkę w którą przed chwilą wytarłam krew.Na mojej jasnej sukience widniały plamy bordowej krwi.Jeszcze gorzej nie mogło być! krzyczałam w duchu. Przęknęłam nerwowo ślinę i spojrzałam po twarzach wszystkich tu zgromadzonych. Wszyscy patrzyli na mnie zdziwieni.
-Dziewczyno coś ty zrobiła?-zapytał zmartwiony i zły Paul
-Możemy porozmawiać na osobności?-zapytałam szeptem
-Nie, ponieważ nie pracujesz tylko ze mną tylko z nami wszystkimi, nie mogę przed nimi zatajać, wal śmiało.-zachęcił mnie.Spojrzałam rozpaczliwie na Patricka, na co ten podszedł do mnie, i przytulił od tyłu. Niall siedział razem z resztą zespołu i Paulem na kanapie
-(T.I) po prostu jest bardzo delikatna, i nie radzi sobie psychicznie z wszystkim tak jak my-powiedział nie poluźniając uścisku. Patrzyłam w podłogę
-Zadałaś sobie kiedyś ból?-zapytał Liam. Spojrzałam na niego przerażona.Postanowiłam po raz kolejny dziś skłamać
-Nie, po prostu łatwiej doprowadzić mnie do łez-powiedziałam wzruszając ramionami, i stwarzając pozory.Paul podszedł do mnie i chwycił za nadgarstki. Zaczął je oglądać a ja starałam się je wyrwać
-Paul puść mnie!-nawet nie wiem kiedy zaczęłam szlochać-Cholera! -z moich ust poleciała niezła wiązanka przekleństw.
-Co to jest?-zapytał nie zważając na moje zachowanie.
-Kot mnie podrapał, musisz mi uwierzyć!-powiedziałam płaczliwie
-Powiedzmy ale od dziś każdy z nas ma prawo sprawdzić ci nadgarstki ponieważ nie chcemy żebyś zrobiła sobie coś czego będziesz żałować okay?-zapytał troskliwie. Zamknęłam oczy i zaczęłam rozmyślać.
-Zaczynamy nagrywać?-zmieniłam temat oraz barwę mojego głosu-Samolot odleci bez nas-uśmiechnęłam się sztucznie.
-Zawsze możesz na nas liczyć, wiesz?-powiedział Zayn. Wszyscy wyczekiwali mojej odpowiedzi. A ja? przygryzałam nerwowo wargę. Po kilku minutach znałam już odpowiedź...

__________________________________________________
FOOD
Jakie odczucia? ;p wiem imagin o zagubionej w uczuciach i życiu dziewczynie, no ale cóż, nie umiem pisać czegoś niezgodnego ze mną więc...
cieszycie się że już święta w zanadrzu? bo ja nie bardzo, cieszę się tylko z wolnego XD
BYE KOCHANI :*




piątek, 27 marca 2015

Zayn. ~ End of the friends?! - część 6

Hej :*
Udało mi sie napisać kolejną część Zayna.. 
Mam w środku cichą nadzieje, że on do nas wróci!! :D <3
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ 

Brunetka przyciągnęła mnie do siebie bardziej i wpiła sie w moje wargi, bylem zaskoczony, ale jej smak pomieszany z alkoholem pobudzał mnie jeszcze bardziej. Oddałem pocałunek, podniosłem ją tak by była w moich ramionach. Poczułem jak owija nogi wokół moich bioder.
Z: (T.i.), co ty robisz?!! - usłyszeliśmy krzyk Zayna. Dziewczyna oderwała sie od moich ust i ignorując Zayna usmiechnela sie zadziornie do mnie.

(T.i.): Tommo idziemy na gore! Mam na Ciebie ochotę.. - powiedziała pewna swoich slow. Przez pierwsze sekundy bylem zaskoczony, ale zacząłem iść w kierunku schodów. Dziewczyna całowała moją szyje, aż w końcu przestała a jej głowa leżała ma moim ramieniu. Wiedziałem że zrobić jej tego nie mogę i zachowałbym sie jak skończony idiota wykorzystując tą sytuacje. Oczywiście pragnę jej, ale nie w taki sposób. Położyłem ją na łóżku i okryłem kołdrą, sam zająłem miejsce obok niej i zacząłem delikatnie głaskać jej policzek odgarniając włosy z twarzy. Była taka piękna i taka pijana dzisiaj, co ją skłoniło do tego?
J: Czemu sie upiłaś? - szepnąłem do niej.

(T.i.): To bardzo proste.. - wymruczała i otworzyła oczy - ..Chciałam by Zayn żałował.. - wtuliła sie we mnie - Przepraszam, że Ciebie chciałam wykorzystać do tego. - tuliła mnie bardzo mocno, odwzajemniłem jej uścisk wiedząc że będę musiał z nią poważnie porozmawiać. To nie było normalne, Malik musiał ją niesamowicie zranić jeżeli ona tak postępuje. Wyślizgnąłem sie delikatnie z jej ramion i poszedłem do łazienki, załatwiłem wszystkie wieczorne czynności i wracałem do sypialni. Po drodze niestety minąłem sie z Zaynem, przyjaciel nie był zadowolony i myślę że miał ochotę mi przywalić. Wszedłem do pokoju, stwierdziłem że (S.T.i.) nie może sie męczyć w ubraniach więc ściągnąłem z niej sweterek i spodnie. Założyłem jej moje szorty i t-shirt i ułożyłem sie koło niej. Jutro pewnie będzie miała wielkiego kaca, ale zaopiekuje sie nią.. Noc minęła spokojnie i szybko, otworzyłem oczy i pierwszym co zobaczyłem była ona. Wyglądała tak niewinnie, aż dziwne że była zdolna do takiego czegoś. Chciałem wyjść, ale dziewczyna przycisnęła mnie mocniej do siebie.
(T.i.): Proszę nie wychodź jeszcze.. - mruknęła z zamkniętymi oczami.
J: Jak sie czujesz? - zapytałem z ciekawością.

(T.i.): Czuje że jak wstanę to głowa mi pęknie.
J: Domyślam sie, było warto chociaż? - na mojej twarzy pokazał sie uśmiech.

(T.i.): Warto czy nie warto, mogłam sie do ciebie tulić całą noc.. - spojrzała na mnie, zamurowało mnie jeszcze bardziej niż wczoraj. - Warto było widzieć teraz twoja minę.. - zaśmiała sie.
J: No wiesz?! - oburzyłem sie lekko - Nie musisz przychodzić pijana by móc ze mną spać.. - powiedziałem z oczywistością.

(T.i.): Sugerujesz coś panie Tomlinsonie? - zachichotała.
J: Nie, absolutnie nie.. 

(T.i.): Chciałabym usłyszeć to w wydaniu Harrego.. - chyba nie zrozumiałem - Widziałam film na którym on to mówi.. Ma fajny akcent.. - uśmiechnęła sie i podniosła do pozycji siedzącej. Od razu złapała sie za głowę i chyba starała sie przezwyciężyć ból. Wyszedłem spod pościeli i z szafki zabrałem leki przeciwbólowe.
J: Proszę.. - podałem je jej wraz z wodą, dziewczyna bez słowa wzięła ode mnie tabletkę i popiła ją. - Taka zmarnowana jesteś.. - uklęknąłem przy niej. 

(T.i.): Ja chyba dzisiaj umrę.. - mruknęła i z powrotem położyła sie na łóżku.
J: Mogę z Tobą? - wyszczerzyłem ząbki gdy skierowała swój wzrok na mnie, przez to sama sie uśmiechnęła..

(T.i.): Dlaczego moje ubrania są na podłodze..? - zapytała gdy spojrzała na nie.
J: Stwierdziłem, że nie powinnaś sie w nich męczyć wiec cie przebrałem.. - wzruszyłem ramionami.

(T.i.): Bieliznę na sobie mam swoją? - zapytała znacząco na mnie patrząc.
J: Wiesz.. Twoja propozycja była kusząca wczoraj.. - schyliłem sie nad nią, (T.i.) patrzała ze strachem w moje oczy. - Ale nie mógłbym.. - odetchnęła, ucałowałem jej czoło i wyszedłem z pokoju..
    Dzień minął nam bardzo miło i przyjemnie, brunetka nie chciała zostać u Zayna więc poszliśmy do niej. Obiecała mi że na imprezę i tak przyjdzie, to mogłem spokojnie wrócić do domu przyjaciela i pomóc mu w przygotowaniach. Jakieś dwie godziny przed domówką przyjechali chłopaki, jak zwykle śmiechy nas nie opuszczały.
N: Zayn, w końcu będziemy mogli poznać tą twoją (T.i.).. - zapytał wyszczerzony Niall, a Zayn?! Od razu posmutniał.
Z: Niee.. Już nie moją.. - spojrzał na mnie z wyrzutem.
J: Zayn, możemy pogadać?! - wyszedłem z nim za dom - Powiedz mi kim dla Ciebie ona jest? - moje nerwy zaczynały buzować.
Z: Po co ci po?!
J: Kochasz ją? - chłopak milczał - Odpowiadaj Zayn! - warknąłem
Z: Nie. - powiedział cicho
J: To o co Ci chodzi?! Przecież powiedziałeś jej że nie chcesz już jej przyjaźni.. - byłem zdezorientowany. Sam nie wiem co mam myśleć..
Z: Chce sie z nią przyjaźnić, ale tylko przyjaźnić. A mam wrażenie, że ona mnie kocha.. - i wszystko zaczyna być zrozumiałe.
J: Nie musisz sie o to martwić.. - uśmiechnąłem sie i wróciliśmy do reszty.. Impreza zaczęła sie świetnie, przyjechało dużo znajomych, ale ja tylko wypatrywałem czy przyszła w końcu Natalia. Postanowiłem, że po nią pójdę, i gdy tylko otworzyłem drzwi ona zadzwoniła dzwonkiem. - Myślałem że już nie przyjdziesz.. - uśmiechnąłem sie do niej.
(T.i.): Obiecałam, że przyjdę.. - jej uroczy uśmiech sprawił, że miękły mi kolana. Wpuściłem ją do środka i zabrałem od niej kurteczkę. - Nie pozwól bym dzisiaj tknęła alkohol..
J: Obiecuje Ci to.. - zaśmiałem sie i poszedłem z nią od razu na parkiet. Tańczyliśmy, śmialiśmy sie i ogólnie lepszej dziewczyny do zabawy to tu na pewno nie było. (T.i.) była szalona i odważna, wspaniale sie ruszała, każdy dookoła chciał z nią zatańczyć.
N: Tommo przedstaw mi tą ślicznotkę.. - podszedł do nas wstawiony już Niall, gdy my odpoczywaliśmy od szalonych tańców.

(T.i.): Jestem (T.i.).. - podała mu swoja dłoń, blondyn uścisnął ją od razu.
N: Mogę porwać Cie do tańca? - zapytał pijany, brunetka nie mogła przestać sie śmiać.
H: Nie, absolutnie nie.. Ona tańczy teraz ze mną!  - podszedł równie pijany Hazz. Dziewczyna była tak szczęśliwa że od razu go przytuliła. Loczek nie wiedział o co chodzi..
(T.i.): Rozmawiałeś z nim o tym? - spojrzała na mnie. Pokiwałem głową na nie, i tylko mogłem na nią zerkać jak tańczy ze Stylesem. Widać po niej, że jest szczęśliwa i nie przejmuje sie już Zaynem i tym jak ja zranił. Miałem nadzieje, że on ma podobnie. Pogrążyłem sie w rozmowie z Horanem i Liamem, przez jakiś czas widziałem wariującą z Hazzą (S.T.i.), ale zniknęła mi gdzieś. Pomyślałem, że poszła do łazienki i zaraz wróci, ale jak zauważyłem, że Hazz już tańczy z inną dziewczyną to zaniepokoiłem sie, do tego Zayna też nigdzie nie widziałem.
J: Harry, gdzie (T.i.)?! 

...

I co myślicie?!
Ja myśle że dacie rade dać 11 komów!!!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!!!!!!!!




Naat

Horan.. ~ część 9 (po raz drugi ;-;)

- (T.i.)..- Niall z pomocą chłopców podszedł do mnie. Wyciągnęli nas na sam środeczek i reflektory również skierowali na nas.- Ja.. Za zrozumiałem, że..- zaciął się. Jego usta na zmianę otwierały się i zamykały, ale żaden dźwięk się z nich nie wydobywał. Poczułam ścisk w sercu, łzy w oczach. 
- Co zrozumiałeś?- wyszeptałam.
- Ż-że j-ja..- jąkał się. Nie wytrzymałam. Odwróciłam się i skierowałam do wyjścia.
- Niall, ona odchodzi!- usłyszałam Louisa. Ktoś złapał mnie za nadgarstek i obrócił w swoją stronę i zdjął okulary.
- Nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie.. Rozświetlasz mój dzień, sprawiasz, że dostrzegam to, czego nawet osoba widząca nie jest w stanie zobaczyć.. Jesteś moją małą gwiazdką, która prowadzi mnie, gdy zewsząd nadchodzi ciemność.. Ja.. Ja po prostu się zakochałem..- z nieznanych mi powodów, uklęknął.- (T.i.) czy uczynisz mnie najszczęśliwszą osobą na świecie i zostaniesz moją dziewczyną?- wszyscy patrzyli się na mnie. Dosłownie wszyscy. Czułam się osaczonaz powietrze zgęstniało, nie mogłam złapać tchu. Wydawało mi się, że minęło kilka godzin, a tak naprawdę zaledwie kilka sekund. Spojrzałam w jego cudownie tęczówki. Błysnęła w nich taka śliczna iskierka, która ożywiła ten niebieski kolor. Wydawało mi się, że patrzy na mnie całkiem świadomie. Potem zemdlałam.
Ostre, białe światło poraziło mnie z taką mocą, że myślałam, iż oślepnę. W mig przypomniałam sobie to, co się wydarzyło. Otworzyłam oczy z taką samą gwałtownością, co wcześniej, tym razem jednak naprawdę nic nie mogłam zobaczyć. Dopiero po chwili zaczęły do mnie dochodzić czyjeś stłumione głosy. Rozpoznałam jeden. Brzmiał, jakby sam anioł przemówił do wszystkich ludzi z nieba. Jednak gdy się przysłuchałam, usłyszałam rozpacz. Okropny smutek rozdzierający moje serce, czułam ból fizyczny, musząc słuchać, jak bardzo ten anioł cierpi. Przecież anioły nie powinny cierpieć, prawda? Trafiły do nieba, aby tam odnaleźć spokój i ukojenie, a nie do cholery męczyć się i płakać! Chciałam go zobaczyć, przytulić, pocieszyć, zapewnić, że będzie dobrze, że zrobię wszystko, aby tak było. Ale nie miałam władzy nad swoim ciałem. Niby miałam rękę, nogę, uszy, oczy usta... Ale na luj mi one skoro nie mogę nimi poruszyć?! Wewnętrznie wiłam się z bólu, słysząc jak anioł płacze, krzyczy, rwie swoje włosy. Czułam jak łapie mnie za rękę, tuli ją do swojego policzka (swoją drogą miał naprawdę aksamitną i delikatną skórę), całuje w czoło.. Siedział ze mną cały czas, naokrągło. Czasem tylko wychodził, ale wracał. Trwało to naprawdę długo. Nie potrafię określić ile. Lecz pewnego dnia nie przyszedł. Nie ucałował mnie na przywitanie, nie przytulił mnie, nie złapał za moją rękę. Pustka. Nic więcej. Krzyczałam. Krzyczałam w środku bardzo głośno. Wrzeszczałam, darłam się, ale on nie wracał. Zniknął. A ja od tamtego czasu krzyczałam cały czas, bez przerwy. Byłam wyczerpana, ale ta pustka, żal i rozpacz dawała mi energię.
I nagle, po naprawdę długim okresie, ktoś wpadł do pokoju.
- Doktorze! Coś się stało!- usłyszałam stłumiony głos. W tym samym momencie zaczęłam słyszeć również swój. Myślałam, że krzyczę, wrzeszczę.. A ja wciąż powtarzałam jeden wyraz Niall. Cokolwiek to oznaczało, wypływało to z moich ust nieprzerwanym ciągiem.
- Nawilżcie jej usta, spróbujcie złapać kontakt.- powiedział jakiś obcy głos. Gdy tylko on ucichł, poczułam jak moje usta dostają wodę. Pyszną wodę, której teraz tak bardzo potrzebowałam.
- Daj mi pić..- odezwałam się cichutko. Ten ktoś natychmiast pomógł wypić mi napój. Szklanka za szklanką, nie wiem ile w sumie ich było. Ale dopiero gdy zaspokoiłam pragnienie, mogłam spokojnie przyzwyczaić się do tego wszystkiego. Najgorsze było to, że nadal nie mogłam otworzyć oczu!
- Jak się nazywasz?- głos należa do kobiety.
- A dlaczego pani pyta?- odpowiedziałam.
- Pamiętasz coś sprzed wypadku?
- Jakiego wypadku? O co chodzi? I czy ktoś do jasnej cholery może wytłumaczyć mi, czemu nie mogę otworzyć oczu?!- myślałam, że krzyczę, a tak naprawdę był to prawie normalny ton. Nawet cichszy niż normalny.
- Zaraz kochaniutka, poczekaj, doktor wszystko ci wytłumaczy.- pogłaskała mnie po głowie. Wtedy przypomniał mi się anioł. Moje usta jakby odłączyły się od mózgu i zaczęły powtarzać to jedno jedyne słowo, jak mantrę. Kobieta opuściła mnie, a ktoś inny przyszed po jakimś czasie.
- Niall, on.. Na razie nie może przyjechać..- odchrząknął i poczułam spojrzenie tego kogoś na sobie.- Pani.. Pani uległa wypadkowi. Zemdlała pani i bardzo niefortunnie uderzyła się w pewne miejsce. Prawdopodobnie ma pani amnezję, niedowład niektórych kończyn.. Co do amnezji może ona minąć, a niedowład.. Tak jakby wyleczyć poprzez rehabilitację.. Jednakże największą jakby to nazwać.. Ehm.. Może szkodą, tak szkodą. Największą szkodą jest.. Praktycznie utrata wzroku.
- Co proszę?!- krzyknęłam. Ja. Jestem. Ślepa? Nie mogę być niewidoma, nie, nie, nie.
- Ale proszę o zachowanie spokoju. Istnieje możliwość zoperowania oczu i wtedy być może odzyska pani wzrok, ale nie mogę tego pani obiecać.
- Proszę mnie operować, natychmiast.
- Nie jest to możliwe w tym momencie, musi pani dojść do siebie.
- Ile to potrwa?
- Zależy w jakim tempie organizm się zregeneruje.
- Od czego mam zacząć?- zapytałam i wiedziałam, że łza spłynęła po mojej twarzy.
- Od.. Zaraz to jest łza?- zaskoczony doktor starł słoną kropelkę z mojego policzka.
- A nie widać?
- Siostro! Przygotować pacjentkę do operacji!
- O co chodzi panie doktorze?
- Chodzi o to, że z tego, co zaobserwowaliśmy, nie miała pani szans na odzyskanie wzroku bez bardzo poważnej operacji. Ale jeśli woreczek łzowy nie jest uszkodzony, niech ma pani nadzieję! To może być tylko paraliż twarzy, znaczy górnej jej części.
- Tylko paraliż?!- podkreśliłam słowo tylko. Przecież paraliż nie jest czymś tak prostym do wyleczenia!
- Biorąc pod uwagę to, co mogło panią czekać, to tak, tylko paraliż.- nic innego już nie mówili. Wiem tylko, że podali mi jakiś środek znieczulający.
- To ja nie będę spać?
- Jest pani za słaba, mogła by się pani nie obudzić.
- Oh..- wymsknęło mi się tylko. Zdecydowałam się już nic nie mówić. Pojechaliśmy na "stół operacyjny". Czułam jak majstrują przy mojej twarzy, trwało to naprawdę bardzo, bardzo długo.
Aż w końcu moja powieka się uchyliła, a mnie poraziło światło. Patrzyłam to na prawo, to na lewo aby uciec od okropnej jasności. Nagle znowu wszystko zrobiło się ciemne. Czekałam cierpliwie na koniec, który pojawił się niespodziewanie szybko.
- Niech się pani prześpi, naprawdę poczuje się pani lepiej.- powiedziała pielęgniarka. Skinęłam głową i ułożyłam się wygodnie, odpłynęłam.
Obudziłam się i przymrużyłam oczy, na zbyt dużą ilość światła. Usiadłam na łóżku i rozejrzałam się. Okej, jestem w szpitalu. Miałam operacje, može nawet kilka. Byłam nieprzytomna przez jakiś czas, nie mam najmniejszego pojęcia jak długo. Odzyskałam wzrok, panuje nad swoim ciałem.. Niby wszystko okej, ale nadal brakuje mi czegoś.. Jakby ktoś wziął połowę mojego serca, płuc i mózgu, a przez to nie potrafiłam poprawnie funkcjonować.. Co się ze mną dzieje?


**********************
Napisane.. Jest mi naprawdę.. Przepraszam, były mi naprawdę bardzo miło, gdy zobaczyłam aż 10 komów.. Z ogromną ochotą zaczęłam pisać kolejną część.. I wczoraj, gdy już miałam kończyć (jestem chora od wtorku, więc siedzę w domu i wracam do zdrowia) zobaczyłam tę informacje.. Informacje, że Zayn odchodzi z One Direction.. Załamałam się, nie spałam całą noc słuchając jego solówek, oglądając go na koncertach, wywiadach, przejrzałam prawie całe te 5 lat.. Owszem, dużo rzeczy pominęłam, ale widziałam też filmiki i wpisy, o których nie miałam bladego pojęcia! Zrozumiałam, że Zayn to 1/5 zespołu.. 1/5 mojego serca, a jak tu żyć, gdy ktoś odbiera Ci tę jedną część?! 
Jednocześnie zdałam sobie sprawę z tego, że to poniekąd nasza wina.. Nasza, tzn. Directionerek. Wtykały nosy w nieswoje sprawy, mieszały się w prywatne życia chłopaków, rozpowiadały plotki.. 
Boję się tego, że przez takie zachowanie, reszta chłopców dojdzie do podobnego wniosku i.. I 1D się rozpadnie.. Nawet nie chcę o tym myśleć ani tego słyszeć.. 
Postanowiłam również, że mimo, iż mam napisany imagin z Hazzą, to następny będzie z Zaynem. 
Kocham was, mam nadzieje, że One Direction nadal będzie się tak dobrze dogadywać i dalej rozwijać..
Na koniec chcę tylko dodać, że ta część jest w całości pisany na telefonie, więc mogą pojawić się jakieś błędy.

                                              Directioner FOREVER

  Zapraszam was również na moje Fan Fiction, gdzie nadal jest 1 rozdział! Bardzo proszę o skomentowanie go, jeśli ktoś przeczytał.
Pomyślałam, że Malik będzie wpleciony do mojego FF jako jakaś ważna osobistość.
Edit 1:
Nie wiem dlaczego, to co opublikowałam już o wiele wcześniej, usunęło się, ale no cóż.. Teraz już nie powinno się usuwać.. Mam taką nadzieję..

Zayn&Louis~If you can... cz.3-ostatnia

                             Zayn&Louis~If you can... cz.3-ostatnia

-Jak ja mogłam?!-prychnęłam-To ty mnie zdradzałeś i zachowywałeś się jak skurwiel!-krzyknęłam a wtedy Zayn zrobił coś czego w życiu nie spodziewałabym się po żadnym kulturalnym, opanowanym człowieku...poczułam mocne uderzenie w twarz. Zachwiałam się na nogach i gdyby nie szafka o którą się podtrzymałam jestem pewna że lizałabym podłogę.Spojrzałam nienawistnie na Malika ale zanim zdążyłam ogarnąć co się dzieje ujrzałam zayna leżącego na podłodze przyciśniętego przez louisa. 
-Co ty sobie kurwa wyobrażasz?!-ryknął na Mulata. Chłopak spojrzał na niego dziwnie ale nic nie odpowiedział.postanowiłam nie reagować na nich-Jak mogłeś ją uderzyć?-krzyczał trzymając mojego byłego chłopaka za kołnierz koszulki-Nie wierzę!-uderzył Malika z pięści.
Ała. Musiało boleć
-Suka zasłużyła-splunął krwią
-Czy ty się słyszysz?!-jeszcze nigdy nie widziałam Lou w takiej furii. Malik patrzył na niego wzrokiem pełnym bólu, wściekłości i chyba smutku ale co do tego ostatniego to nie jestem pewna...
-A czy ty się słyszysz?-powiedział Zayn-widać że jesteś w niej cholernie zakochany inaczej nawet byś nie drgnął-zaszydził-I to jest nie fair ponieważ ona jest moją dziewczyną, i ty nie możesz jej kochać!-próbował opanować swój głos
-Była!-podkreślił- nigdy nie stałbym bezczynnie gdybyś uderzył jakąkolwiek dziewczynę!-powiedział zraniony, ale czym? jego słowami?-wiesz co Malik...nie poznaję cię, chłopak z którym się przyjaźniłem nigdy nie uderzyłby jakiejkolwiek dziewczyny, chłopak którego znałem miał szacunek do dziewczyn, dbał o nie, a nie sprawiał że płakały!-wyrzucił mu w twarz-Nie z taką osobą się zaprzyjaźniłem- powiedział rozgoryczony.Lou wstał i wybiegł z pokoju. Spojrzałam na Malika który teraz schował twarz w dłoniach. Postanowiłam wybiec za Louisem. Przechodząc obok siedzącego na podłodze Malika szepnęłam
-Nie w takim chłopaku się zakochałam-i również wybiegłam. Usłyszałam trzask drzwi frontowych i już wiedziałam gdzie chłopak poszedł. Do naszego miejsca. (Czyt. na stary plac zabaw :D ). Postanowiłam nie biegnąć tylko iść aby dać chłopakowi chwilę na ochłonięcie. Zaszłam na miejsce i zobaczyłam Lou huśtającego się powoli na starej zardzewiałej huśtawce. Chłopak skubał kłębek trawy. Nawet mnie nie zauważył. Podeszłam do niego i usiadłam okrakiem na jego kolanach dzięki czemu siedzieliśmy do siebie twarzami. Złapałam twarz chłopaka w moje małe dłonie zmuszając go tym samym do spojrzenia na mnie. W jgo oczach dało się wyczytać tylko smutek i zranienie.
-Lou-szepnęłam. Bez żadnego więcej słowa przytuliłam chłopaka mocno do siebie, co on od razu odwzajemnił
-Jestem tu-szepnęłam odsuwając go od siebie. Chłopak patrzył na mnie zdezorientowany, ale nie zdążył nic powiedzieć ponieważ zatkałam mu usta namiętnym pocałunkiem. Chłopak od razu odwzajemnił ten czuły gest. Spojrzałam na niego, w jego oczach było widać tylko miłość, wszystkie kłopoty poszły gdzieś,
 Zero zmartwień
Tylko ja i on
Na zawsze
-Wiesz...-zaczął nawijając na palec moje włosy.
-Wiem- dokończyłam. Tym razem to chłopak złączył nasze usta w namiętnym pocałunku.
Miesiąc później* 
Szliśmy właśnie z Lou na spacer gdy chłopak niespodziewanie stanął w miejscu. Spojrzałam na niego zdezorientowana .Chłopak spojrzał na mnie i już wiedziałam o co chodzi.
-Wracamy?-zapytałam
-Tak, tak chyba będzie lepiej.-powiedział podczas gdy ja dyskretnie rozglądałam się w poszukiwaniu Zayna.
-Jesteś pewien ze to był on?-zapytałam ściskając jego dłoń
-Tak, to byłem ja-powiedział jakiś głos za mną. Lou zacisnął szczękę
-Odejdź-powiedziałam cicho ciągle się nie odwracając.Szarpnęłam delikatnie Lou, w skutek czego zaczęliśmy odchodzić
-Fajnie to tak że mój przyjaciel i moja dziewczyna pieprzą się za moimi plecami?-zapytał sarkastycznie
-Spieprzaj Malik-cisnął w niego Lou. 
*5 lat później*
Siedzieliśmy właśnie na huśtawce z naszą 4 letnią córeczką, która swoją drogą jest naszą zupełną mieszanką!
-Mia!-zawołał Lou gdy ta po raz kolejny przed nim uciekała, ja tylko siedziałam i śmiałam się jak chora psychicznie. Po kilku minutach Lou szedł w moją stronę z małą Mią roześmianą na rękach. Wstałam i podbiegłam do nich.
-Kocham was-powiedział Lou, przytulając nas do siebie
-Ja was też-powiedziałam cmokając ich w poliki
-I ja was też-powiedziała Mia pomiędzy śmiechem
THE END
              Znalezione obrazy dla zapytania Louis i Zayn 1D
_____________________________________________________
FOOD
Zdaję sobie sprawę z marnej jakości tego imagina, ale jestem podłamana tym że Zayn odszedł i w mojej głowie panuje kompletna burza! dziś nie poszłam do szkoły więc postanowiłam się skupić tylko i wyłącznie na 1D! i przypominam czas do fanbooka się kończy! :**
Kocham i Bye<3
PS. Z kim chcielibyście kolejnego imagina?( zaznaczam że to że Zaza odszedł nie znaczy że nie będę pisać z nim imaginów, ponieważ dla mnie on zawsze będzie częścią tego zespołu!)

środa, 25 marca 2015

OBIETNICA!!!!!!!!!!

Cześć.. 
Zapewne już wiecie.. 
Zayn odszedł! :"( 
One Direction to już nie to samo, ale nie zostawimy Nialla, Hazzy, Louisa, ani Liama.. Dalej będziemy Directioners!!!

 https://www.facebook.com/onedirectionmusic/posts/869295683125227
To jest oficjalna strona 1D, napisane tu jest że Zayn odszedł, że jest im przykro, ale dalej będą przyjaciółmi.. Najważniejsze jest to że chłopaki będą nagrywać kolejny album, dalsze trasy.. To nie koniec One Direction, ale to już nie będzie to samo!! Chłopaki będą dalej przyjaźnić sie z Malikie, co jest oczywiste!! Oni są braćmi do końca życia!!


Ja przenigdy nie zapomne o Zaynie, to jest po prostu nie wykonalne.. !!
Mam 20 lat i staram sie nie rozryczeć jak małe dziecko..
Obiecuje wam, że pomimo tego że Zayn odszedł JA dalej będę pisać imaginy z nim! To jest pewne, dalej będziemy publikować jego zdjęcia i jak jak było wcześniej. Tu sie nic nie zmieni!! Obiecuje to wam!!

Jest mi cholernie źle że do tego przyczyniły sie Directioner.. Zayn po prostu miał już dość plotek, oskarżeń i innych takich rzeczy. To wykańczało jego jak i jego związek z Perrie..

ZAYN NIGDY O TOBIE NIE ZAPOMNE!! ZAWSZE BĘDZIESZ DLA MNIE CZŁONKIEM ONE DIRECTION!! 


Będziemy pamiętać Twój idealny uśmiech.. 


Twoje zabójczo piękne oczy!!


Będziemy pamiętać dosłownie wszystko!! 









KOCHAMY CIE!!! <3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3
<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3

SMUTNA, ZROZPACZONA NAAT! :'( :"""(

wtorek, 24 marca 2015

Horan.. ~ część 8

W tej części wykorzystany zostanie utwór nie należący do One Direction.
*********************
- Więc..- zaczął.- Może opowiesz mi coś o sobie?
- Jasne. Znaczy okej.- uśmiechnął się do mnie. Mimo że się zgodziłam, nie odezwałam się ani słowem.
- Jesteś z Melbourne?- zapytał.
- Tak. A ty chyba też jesteś z Australii, co nie?- powoli udawało nam się nawiązać fajną, luźną rozmowę.
- Tak.- przytaknął.- A konkretnie z Sydney.
- Kiedyś byłam tam i jeśli mam być szczera, wcale nie było tak fajnie, jak myślałam że będzie.
- Co ty mówisz? Sydney jest naprawdę pięknym miastem!
- Nie mówię, że jest brzydkie. Tylko wiesz.. Miałam pewne wyobrażenie tego miejsca. I gdy już znalazłam się w tym mieście, zobaczyłam te wszystkie rzeczy, zdałam sobie sprawę, że to nie jest to, co chciałam zobaczyć..- wzruszyłam ramionami i upiłam łyk swojego napoju.
- Widocznie byłaś z nieodpowiednim towarzystwem albo złym przewodnikiem.- powiedział i spojrzał na mnie znad krawędzi szklanki.
- Co masz przez to na myśli?
- Mam na myśli to, że jakiś dupny ten wasz oprowadzacz musiał być.- uśmiechnął się do mnie.
- Aż taki zły nie był..- skłamałam.
- Tak, już to widzę.- cholera, przejrzał mnie.- Ale jeśli chcesz, to gdy będziemy mieli wolne po koncertach, to z chęcią Cię zaproszę i oprowadzę jak należy.- mrugnął.
- Ja..- przerwał nam dzwonek do drzwi. Zdziwiłam się, bo nie przypominam sobie, abym się z kimś na dzisiaj umawiała.- Poczekaj tutaj.- rzuciłam i wstałam z krzesła. Podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Przede mną stał Niall, a po drugiej stronie ulicy stał czarny Range Rover, a w nim za kierownicą Liam. Posłałam brunetowi w aucie mordercze spojrzenie, na co uniósł ręce w geście obronnym. Powróciłam wzrokiem do Horana.- Co ty tu robisz?
- Wiem, że jestem idiotą i dupkiem. Ale przyjmij to.- podał mi kopertę i obrócił się na pięcie. Odszedł zostawiając mnie w osłupieniu. Koło mnie pojawił się Luke. Liam wysiadł z samochodu i podszedł do nas.
- Co on tu robi?- uniósł brwi w zdziwieniu.
- Odprowadził mnie.- wzruszyłam ramionami.
- Spokojnie, tylko pomogłem jej wnieść torbę.- odezwał się Luke i przytulił mnie na pożegnanie i do ucha wyszeptał.- Zostawiłem Ci mój numer na karteczce. Jakbyś była chętna na wycieczkę do Sydney, to pisz.- po czym ruszył do samochodu. Usadowił się na miejscu kierowcy i odjechał.
- Co to było?- wymsknęło mi się.
- Nic.- mruknął Niall i poszli z Liamem do auta. Pojechali tak samo jak Luke, zostawiając mnie samą, z kopertą i karteczką z 9-cio cyfrowym numerem.
Siedziałam w salonie, na kanapie i wpatrywałam się w okno. O co chodzi z tą kopertą? Czemu Hemmings tak po prostu pojechał? Dlaczego Niall dał mi to coś? I jakim prawem Liam go tu przywiózł?!
Postanowiłam odstawić to wszystko na jutro i na spokojnie zastanowić się nad tym, gdy emocje opadną. Działanie pod wpływem impulsu nie jest dobre. Położyłam więc kopertę na stoliku do kawy i poszłam do sypialni. Wzięłam szare legginsy, czarną, przydużą bluzkę oraz czystą bieliznę i poszłam do łazienki. Po umyciu się, osuszyłam włosy i ciało, ubrałam, a włosy związałam w luźny warkocz. Poszłam do kuchni, posprzątałam szklanki i zabrałam za przygotowanie obiadu. Zdecydowałam się na pizzę własnej roboty, więc gdy przygotowałam ciasto i odstawiłam do wyrośnięcia, skierowałam się z torbą z "wyjazdu" do łazienki. Rozpakowałam się i spojrzałam na dresy Ashtona i koszulkę Nialla. Kurczę, będę musiała im to zwrócić.. Chociaż miło by było mieć po nich jakąś pamiątkę.
Wstawiłam pranie, razem z rzeczami chłopaków. Uśmiechnięta wróciłam do kuchni. Minęło już dość dużo czasu, a ciasto wyrosło, więc wyłożyłam je na okrągłą blaszkę. Nałożyłam swoich ulubionych składników i wstawiłam do pieca, który wcześniej nagrzałam.
Cierpliwie czekałam, aż jedzenie się zrobi. I nareszcie, po długim oczekiwaniu, mogłam wyjąć pizzę. Była gorąca, ale mi tak burczało w brzuchu, że nałożyłam sobie jeden kawałek. Zaczęłam jeść i przez to poparzyłam się w język. Nalałam sobie zimnej wody truskawkowej i napiłam się. Od razu lepiej.
Przez resztę dnia sprzątałam dom, odkurzałam, nawet zajrzałam do ogrodu. Cudem udało mi się skosić trawę i poprzycinać krzaczki. Późnym wieczorem wyczerpana umyłam się, przebrałam w czyste ubrania i resztką siły powiesiłam pranie na suszarce na poddaszu. Zadowolona udałam się na zasłużony spoczynek. Odpłynęłam, nim zdążyłam się wygodnie ułożyć.
Ranek nadszedł zdecydowanie zbyt szybko. Zwlokłam się z łóżka i powłócząc nogami dotarłam do łazienki. Umyłam twarz, zęby. Rozczesałam włosy i spięłam je w koka, zostawiając kilka kosmyków, które podkręciłam lokówką, dla lepszego efektu. Niestety zapomniałam, że nadal jestem w piżamie, a naprawdę bardzo nie chciałam psuć tej fryzury. Podeszłam do garderoby i zaczęłam przebierać ciuchy, aby znaleźć coś odpowiedniego. W końcu znalazłam. Bardzo ładną czarną sukienką, z fragmentami czarnej skóry na rękawach. Do tego dobrałam czarne szpilki. Sukienka miała złoty suwak z tyłu, więc nie musiałam przekładać jej przez głowę. Zastanawiałam się tylko, jak ja wytrzymam w szpilkach przez cały dzień? W końcu ze zrezygnowaniem odłożyłam sukienkę i buty. Wybrałam fioletową, zwiewną koszulę, czarne rurki i fioletowe vansy. Dobrałam jeszcze dodatki i mogłam się przebrać. Wyglądałam dobrze, a fryzura pozostała nietknięta. Uśmiechnięta zrobiłam lekki makijaż i byłam gotowa. Z szafki nocnej zgarnęłam telefon, torebkę z wieszaczka a z salonu tę nieszczęsną kopertę. Dopiero teraz sobie o niej przypomniałam. Wrzuciłam ją do torebki, zgarnęłam zapasowe klucze, a właśnie, gdzie jest mój pierwszy komplet? No nic, wyszłam na zewnątrz, a chłodny powiew wiatru musnął moje ciało. Wstrząsnął mną dreszcz, więc szybciutko wróciłam do domu. Narzuciłam czarny żakiet na ramiona i tym razem bez przeszkód mogłam wyjść i udać się do pracy. Niestety mój samochód nie chciał odpalić, ale miałam dużo czasu (po za tym jestem szefową) więc udałam się na piechotkę. Dotarłam do mojej firmy i udałam się na swoje piętro, do swojego gabinetu.
- Kawy?- zapytała moja sekretarka.
- Nie, dziękuję.- posłałam jej uśmiech i zamknęłam za sobą drzwi. Rozłożyłam się wygodnie w swoim skórzanym fotelu i odprężyłam. Niestety ten błogi stan nie trwał zbyt długo, bo dotarło do mnie, że po pierwsze nie wzięłam swojego laptopa, a po drugie... koperta. Wyciągnęłam ją i obracałam przez chwilę w palcach. I gdy już miałam ją otwierać, ktoś zapukał do drzwi. Fuknęłam cicho i odłożyłam przedmiot do szuflady.
- Można?- ujrzałam fragment twarzy.. Louisa?!
- Lou? Co ty tu robisz?- zdziwiłam się i wstałam.
- Ehm.. To skomplikowane.- podrapał się po karku i wszedł do środka, zamykając drzwi.
- W takim razie mi to wytłumacz.- usiadłam z powrotem i skrzyżowałam ręce na piersi.
- Ja.. Wiem. że jesteś wściekła na Nialla.. Ale on naprawdę potrzebuje cie na tym koncercie..- powiedział cicho, siadając na przeciwko.
- Owszem jestem zła, ale.. Zaraz, zaraz jakim koncercie?- uniosłam brwi i zaskoczona spojrzałam w niebieskie tęczówki bruneta.
- No jak to jakim? Przed chwilą mi powiedział, że dał ci bilet i specjalną wejściówkę na nasz koncert.- powiedział równie zaskoczony co ja.
- Ja nie..- chciałam zaprzeczyć, ale wtedy przypomniałam sobie kopertę. Wyciągnęłam kopertę i otworzyłam ją. I rzeczywiście, był w nim bilet i identyfikator.
- O tym właśnie mówię!- krzyknął i poderwał się z miejsca. Złapał mnie za nadgarstek i zaczął ciągnąć w kierunku drzwi.
- Louis do cholery! Puść mnie!- wyrwałam mu się, a on odwrócił się w moją stronę.
- No co? Chodź idziemy!- znowu próbował mnie pociągnąć, ale się cofnęłam.
- Nie powiedziałam, że idę.
- Ale.. Jak to?
- Tak to. Nigdzie nie idę.- pokręciłam przecząco głową i otworzyłam drzwi.- A teraz wyjdź, chcę pracować.
- Okej (T.i.), wiem, że jesteś wkurzona, ale koncert zaczyna się dosłownie za chwilę! Nie mamy czasu na żarty!
- Nigdzie, Nie. Idę.- wycedziłam.
- Idziesz, idziesz.- uparty osioł! Pchnęłam go na zewnątrz, ale prawie w ogóle się nie poruszył.
- DO JASNEJ CHOLERY NIE ROZUMIESZ? NIE MAM ZAMIARU NIGDZIE IŚĆ!- krzyknęłam i po chwili pojawili się ochroniarze.
- Coś jest nie tak?- Tom, czyli ten pierwszy olbrzym popatrzył podejrzliwie na Louisa.
- Nie, nie, ja już idę.- skulił się i uciekł.
- Wszystko w porządku?- zapytał Alec, spoglądając na mnie z troską.
- Tak, dziękuję chłopaki.- uśmiechnęłam się do nich, co odwzajemnili, po czym wrócili do swojej pracy. Ja postanowiłam zrobić to samo, jednak nie mogłam się skupić. Cały czas myślałam, o blondynie, który dając mi to dawał mi wyraźnie do zrozumienia, że chce, żebym tam była. Siedziałam jak na szpilkach spoglądając to na zegar, to na prezent. I w końcu nie wytrzymałam. Zebrałam swoje rzeczy i wyszłam z gabinetu.
- Coś się stało?- zapytała sekretarka.
- Nie, po prostu zapomniałam laptopa, więc zrobię sobie dzień wolny. Poinformuj resztę, a potem możesz iść do domu.- dziewczyna rozpromieniła się i ochoczo zabrała się do wykonania ostatnich zadań na dziś. Ja musiałam w 10 minut znaleźć się na drugim końcu miasta. To niemożliwe. Przyspieszyłam kroku. Biegusiem dotarłam na sam dół, po czym sprintem pobiegłam do postoju taksówek, który znajdował się przecznicę dalej. Wsiadłam do pierwszej lepszej taksówki. Podałam adres, a kierowca ociągając się zaczął powoli kierować się w tamtym kierunku.
- Jeśli dojedziemy tam w 7 minut, zapłacę potrójnie!- powiedziałam, na co on przyspieszył. Niestety korki nas zatrzymały i z 7 minut zrobiło się 37. W końcu udało się nam dotrzeć. Rzuciłam kierowcy 50 dolarów.
- Ale ja nie mogę..
- A weź pan! Zasłużyłeś!- uśmiechnął się do mnie i krzyknął, że to dla dzieci czy coś. Ale nie słyszałam już tego, bo biegłam, by zdążyć choć na fragment. O dziwo ochroniarze bez większych przeszkód przepuścili mnie, gdy okazałam im bilet i identyfikator. Pobiegłam i po chwili byłam za kulisami.
- Ty jesteś (T.i.)?- zapytał mnie jakiś koleś.
- T-tak.- wysapałam.
- W takim razie chodź za mną!- poprowadził mnie w nieznanym mi kierunku. Nagle znalazłam się prawie na scenie.- Wejdź, gdy będziesz gotowa. Byleby to się wydarzyło w przeciągu 30 minut!
- Okej!- odkrzyknęłam, bo muzyka i śpiew zagłuszały wszystko. Wzięłam głęboki oddech i gdy piosenka się skończyła weszłam na scenę.
- (T.i.)?!- zdziwił się Harry.
- (T.i.)?!- powiedzieli chórem Lou i Zayn. Liam tylko się uśmiechnął, a Niall.. Osłupiały zatrzymał się w pół kroku.
- A teraz niespodzianka! Utwór napisany specjalnie dla (T.i.)!- krzyknął Liam, a tłum Directionerek ucichł. Mimowolnie spojrzałam na Horana, a gdy muzyka zaczęła grać, a ja usłyszałam jego głos, prawie zemdlałam. Jednak starałam się trzymać.


Some people got soul
Some people got passion
Some people got wisdom
But you got it all

Some people got strength
Some people got courage
Some people got vision
But you got it all


Some people got drive
Some people got talent
Some people style
But you got it all


Some people live life
Some people stay balanced
You’re everything I
ever want in a girl

'Cause you got it all
'Cause you got it all

You got it all

And I want all of it
Every little bit of all of it

Some people got curves
Some people got beauty
That’s deeper than words
But you got it all

Some people get wild
Some people stay classy
You’re everything I
ever want in a girl

'Cause you got it all
'Cause you got it all

You got it all
So don’t you change a thing
Cause I like everything about you
From your head to your toes
From your lips to your nose
All perfect in my eyes

Some people got soul
Some people got passion
Some people got heart
But you got it all

You got it all

'Cause you got it all
You got it all
Some people got passion
Some people got wisdom
But you got it all

Some people got strength
Some people got courage
Some people got vision
But you got it all 


'Cause you got it all
You got it all


Z każdym wersem moje serce wypełniało się dziwnym uczuciem.. Jakby miłością..
- (T.i.)..- Niall z pomocą chłopców podszedł do mnie. Wyciągnęli nas na sam środeczek i reflektory również skierowali na nas.- Ja.. Za zrozumiałem, że..

**********************
Co Niall zrozumiał? :o 
Szkoda, że nie było tych 8 komów. Następnym razem nie będę taka dobra i nie wstawię następnej części :D 
6 KOMENTARZY = NASTĘPNA CZĘŚĆ

CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!

Chamska reklama, haha :
ZAPRASZAM NA MOJE FANFICTION, JEST PIERWSZY ROZDZIAŁ :D

Directioner Forever x.