One Direction i My.. - imaginy

sobota, 31 marca 2018

Friends with benefits cz.1

Stosunkowo mało fanek One Direction na pytanie „Kto jest Twoim ulubieńcem?” odpowiada „Liam”. Nie wiem dlaczego, przecież to człowiek o złotym sercu, pięknym głosie i niebanalnej urodzie. Może się to wydawać trochę egoistyczne, ale nawet się cieszę, że tak jest. Przynajmniej mam go tylko dla siebie, chociaż on chyba nie do końca jest tego świadomy.
Liama poznałam jeszcze w średniej szkole. Od razu się zaprzyjaźniliśmy, co było nieuniknione ze względu na nasze podobne charaktery. Rozumieliśmy się bez słów i prawie we wszystkim zgadzaliśmy. Nawet to, że poszedł do X-Factor'a i stał się członkiem jednego z najsławniejszych zespołów świata nie wpłynęło na nasze relacje. Wtedy już wiedziałam, że nic nas nie rozdzieli. Ostatnio coś się między nami zmieniło. Przez przypadek pocałowaliśmy się na imprezie. Może nawet nie tyle przez przypadek, co pod wpływem alkoholu. Do niczego więcej nie doszło, ale następnego dnia stwierdziliśmy, że było całkiem przyjemnie. Nie chcieliśmy bawić się w związek ze względu na trasy chłopaków. Zazdrość, tęsknota, odpowiedzialność to nie dla mnie, ale nie chciałam rezygnować z bliskich stosunków z Liamem. Gdy byliśmy sami, coraz częściej zdarzało się, że powtarzaliśmy incydent z imprezy, a w miarę upływu czasu pocałunki przestały nam wystarczać. Chcieliśmy siebie więcej i więcej. Nie przeszkadzał mi taki układ, kiedy Liam był na miejscu. Reszta zespołu o niczym nie wiedziała, mimo to nie dziwiły ich nasze częste spotkania. Chodziliśmy na spacery, do kina, do kawiarni. Jak normalni przyjaciele. Przyjaciele z drobnymi korzyściami. Zgodnie z naszą umową, mogłam się spotykać z innymi chłopakami, a Liam z innymi dziewczynami, ale jakoś do tego nie doszło. Mieliśmy wolną rękę chociaż z tego nie korzystaliśmy, dlatego sądziłam, że jest tylko mój.
- O czym myślisz? - zapytał Liam głaszcząc mnie po głowie. Leżałam wtulona w jego nagi tors. Reszty zespołu nie było w domu, więc postanowiliśmy wykorzystać ich nieobecność.
- O nas. - odpowiedziałam krótko.
- A dokładniej? - nie odpuszczał.
- Myślałam, że mimo układu jaki teraz mamy, najważniejsza jest nasza przyjaźń.. Dlaczego mi nie powiedziałeś o tej piosenkarce, z którą się spotkałeś ostatnio? Dowiedziałam się z gazety, a nie od najlepszego przyjaciela.. - mówiłam z lekkim wyrzutem.
- Oooo, jesteś zazdrosna! - stwierdził z dumą.
- Nie jestem. Przecież masz wolną rękę. - upierałam się, chociaż nie brzmiało to zbyt przekonująco.
- Spotkaliśmy się w sprawach zawodowych, nie masz się czym martwić. - uspokajał mnie.
- Od kiedy zajmujesz się tym ty, a nie wasz manager? - zapytałam podejrzliwie, a Liam się zmieszał. Czyli jednak coś było na rzeczy.
- Masz mnie, (T.I.). Jesteś cudowną przyjaciółką i dobrze mi z tobą, ale umawialiśmy się, że to co robimy nie zobowiązuje nas do niczego poważnego. Sama zresztą wyznaczyłaś takie zasady, więc chyba się nie obrazisz jak ci powiem, że się zakochałem.. - wyznał chłopak z zakłopotaniem, a ja poczułam łzy zbierające się w moich oczach. Zamknęłam powieki, żeby żadna nie wydostała się na zewnątrz. Nie mogłam mieć do niego pretensji, sama na to pozwoliłam. Wydawało mi się, że związek zepsuje naszą przyjaźń, a tak nigdy go nie stracę. Teraz widzę, że przez całą tę sytuację oddaliliśmy się od siebie.
- Nie obrażę się, przecież pragnę Twojego szczęścia. - powiedziałam z wymuszonym uśmiechem, który Liam odwzajemnił, tyle, że szczerze. - Mogę mieć do ciebie prośbę?
- Oczywiście, skarbie. - często używaliśmy wobec siebie pieszczotliwych zwrotów.
- Zakończymy cały ten układ, tylko pocałuj mnie ostatni raz. - wypaliłam. Zdałam sobie sprawę, że zabrzmiało to trochę żałośnie. Nie musiałam jednak długo czekać, żeby poczuć smak jego ust, od których w ostatnim czasie zdążyłam się uzależnić. Wyraziłam w tym pocałunku wszystko co czułam, czyli zawód, tęsknotę i miłość. Byłam pewna, że tylko się przyjaźnimy, nie wyobrażałam sobie jakby to było, gdybyśmy byli prawdziwą parą. Dopiero kiedy go straciłam, zrozumiałam jaki jest dla mnie ważny. Miałam tyle czasu, żeby coś zmienić, a teraz już za późno. Oderwałam się niechętnie od chłopaka, chociaż próbowałam przeciągnąć tę chwilę w nieskończoność. Moje pięć minut minęło, nie mogłam już mieszać w jego życiu.
- (T.I.), nie chcę tego traktować jak pożegnania.. Nic się między nami nie zmieni, prawda? - szepnął patrząc mi w oczy.
- Coś się zmieni na pewno, ale niekoniecznie na gorsze.. - uspokoiłam go, chociaż sama potrzebowałam pocieszenia. Wstałam z łóżka, ubrałam się i wrzuciłam wszystkie swoje rzeczy do torebki. Kiedy wychodziłam z pokoju, spojrzałam jeszcze w stronę chłopaka.
- Żegnaj Liam.. - szepnęłam.
________________________________________________
Hej, długo mnie tu nie było.. Mam nadzieję, że kwiecień będzie dla mnie bardziej łaskawy i znajdę więcej czasu na pisanie. Ale żeby nie kazać Wam czekać, postanowiłam raz w tygodniu dodawać tu cześć opowiadania, które kiedyś pisałam na innego bloga.. Mam nadzieję, że Wam się podoba :) Dajcie znać w komentarzach koniecznie!
littlegirl
PS. "You don't own me" cz.3 pojawi się już dziś wieczorem! ♥️

poniedziałek, 19 marca 2018

#My_Styles 3

-Co ty tu robisz?!- zapiszczałam pod wrażeniem tego jak bardzo wysoki potrafi być mój ton. Odchrząknęłam, kiedy zobaczyłam, że on właśnie je mój sorbet.
-Zostaw to.- warknęłam podchodząc do łóżka na którym sobie spokojnie siedział. Stanęłam przed nim i oparłam ręce na biodrach.
-I tak nie lubię kwaśnego.- powiedział i odłożył kubek z powrotem na biurko dokładnie w momencie, kiedy mój telefon zadzwonił. Rzuciłam się praktycznie na niego, ale Styles był pierwszy i zdołał przeczytać.
-'Kutas'?- spytał marszcząc brwi, a ja przewróciłam oczami i odebrałam.
-H-halo?- zaczęłam drżącym głosem, ale później się opamiętałam.
-Marlenka ci się znudziła?- spytałam niby znudzony głosem, ale moje dłonie zacisnęły się w pięści i niemal już słyszałam docinki loczka, teraz miałam to gdzieś.
-Nie ma mnie.. przeprowadziłam się.- powiedziałam.
-Przyjadę.- usłyszałam po drugiej stronie telefonu.
-Nie wiem, czy chcę, żebyś przyjechał.- odparłam na to, ale głos w głowie krzyczał, że na pewno chcę. Już prawie zapomniałam o tym co mi zrobił. Prawie. Prawie też zapomniałam, że obok mnie stoi Styles, kiedy stanął przede mną i się zbliżył tak, jak w kuchni.
-Masz cudowny tyłek w tych spodenkach.- szepnął mi do drugiego ucha, a ja wzięłam głębszy oddech.
-Kochanie.. przecież wiesz, że to był błąd. Poniosło mnie.- usłyszałam znów Alexa i przełknęłam gulę w gardle, kiedy poczułam dłonie Stylesa dążące do moich pośladków. Chyba zapomniałam dodać, że znów kreślił mokre ślady wzdłuż szyi, a aktualnie zsunął mi bluzkę z ramienia i całował obojczyk.
-Kurwa..- szepnęłam, kiedy zassał skórę mojej szyi.
-Co?- spytał Alex, a ja przewróciłam oczami i pokazywałam Styles'owi, żeby przestał, a on tylko się uśmiechnął i ścisnął moje pośladki na co wydałam z siebie ciche westchnienie.
-Nie.. nic.- powiedziałam drżącym głosem.
-Nie słuchaj go.- znowu szepnął, a ja powoli zaczynałam się gubić.
-Słuchaj. Wiem.. nawaliłem.. ale na prawdę... no kurwa kocham cię.- usłyszałam jego roztargniony głos i stanęłam jak wryta. Loczek musiał usłyszeć, bo zaprzestał swoich czynności. Zacisnęłam usta w wąską linię i wzięłam głęboki oddech.
-Pierdol się.- warknęłam, rozłączyłam się i rzuciłam telefon na łóżko.
-Dobrze zrobiłaś.- popatrzył na mnie wyraźnie skrępowany loczek, a ja przewróciłam oczami.
-Zamknij się.- powiedziałam i wpiłam się w jego usta. Minęły dosłownie dwie sekundy, kiedy oddawał mi pocałunek, a jego ręce wędrowały po całym moim ciele. Czy będę tego żałowała? Prawdopodobnie tak. Czy mi się podoba? Jak cholera. Nawet nie mam pojęcia, kiedy wylądowaliśmy na łóżku, a moja bluzka była... nie wiem gdzie, ale nie na mnie. Chłopak zjeżdżał pocałunkami w dół. Całował każdy milimetr mojej szyi (znów) i już szukał dłońmi odpięcia od mojego stanika, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Oboje zamarliśmy.
-Cholera.- przeklęłam pod nosem i odepchnęłam go od siebie. Ubrałam szybko koszulkę, poprawiłam włosy i odchrząknęłam.
-Proszę.- powiedziałam, kiedy zobaczyłam, że Harry poprawił łóżko.
-Harry, kochaniutki, rodzice potrzebują kierowcy.- powiedziała moja mama, a on uśmiechnął się życzliwie do niej i skinął głową.
-Przyjdę za dwie minutki, tylko podam [T.I.] literaturę.- uśmiechnął się, a moja mam znów znikła za zamkniętymi drzwiami. Za pewne teraz będziemy się sobie tłumaczyć. Żenada.
-Spoko, możemy udawać, że..- zaczęłam, ale tym razem on wpił się w moje usta, a jego ręka podążyła pod moją koszulkę w wiadomo jakim celu. Jęknęłam w jego usta. Nie wiem ile się całowaliśmy tak, ale oderwaliśmy się od siebie dopiero kiedy brakło nam tchu.
-Możesz mnie częściej tak uciszać.- powiedział próbując uspokoić oddech. Założył mi kosmyk włosów za ucho, a ja nie wiedziałam co powiedzieć.
-Przyjadę jutro po ciebie przed szkołą.- powiedział i wyszedł, a ja zostałam tam cała rozpalona i zastanawiając się czemu zawsze muszę coś odjebać.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Tym razem taki krótki rozdzialik ^^ 
Mam nadzieję, że się nie nudzicie tu :D 
Następny może nawet już jutro ^^ 
#Maleńka

środa, 14 marca 2018

#My_Styles 2

Wpadłam do pokoju, a później do łazienki. Temu gnojowi szczęka opadnie jak zobaczy dziś swoje cholerne brzydkie kaczątko. Napuściłam wody do wanny, a później włączyłam Anne-Marie 'then' na full  i krzyczałam razem z nią myjąc się. Jak już byłam czysta i pachnąca to skierowałam się do szafy. Oczywiście, że miałam dużo sukienek. Kochałam je, ale dziś musi być wyjątkowa. Ostatnio właściwie dostałam taką od ciotki z Ameryki, wiecie takie ciotki, które ci pozwolą założyć wszystko, jeśli tylko obiecasz, że będziesz miała też majtki.I tak ta sukienka była stonowana i nie odkrywała tak wiele jak poprzednie, których nie mam, bo mama zarekwirowała pod pretekstem 'i tak nie będziesz chodziła'. Spojrzałam na sukienkę, po czym ubrałam kabaretki, a później ją. Obróciłam się w lustrze i stwierdziłam, że rodzice nie powinni mnie wyprosić.Była czymś w stylu 'małej czarnej' tyle, że bardziej po lata 80-te. Wiecie, szerokie ramiączka, prostokątne dekolty i nieco rozkloszowana od wcięć w dół. Sięgała mi do połowy uda, a dekolt uwydatniał to, co trzeba było. Otworzyłam tym razem szafkę z butami i patrzyłam z niewzruszoną miną na każdą parę szpilek które miałam. Oczywiście, ze ubiorę najwygodniejsze.. nie będę się męczyła, skoro do czarnego pasuje wszystko. Wzięłam dość wysokie, ale najwygodniejsze na całym świecie bordowe, matowe szpili i je założyłam. Muszę przyznać, ze efekt był całkiem niezły, a nie często jestem zadowolona ze swojego wyglądu. Wysuszyłam i wyprostowałam włosy, a później zrobiłam make up. Raczej bez wielkiego show. Podkład, puder, róż, kreski i wyjątkowo czerwona szminka.
-Kochanie! Pomóż tacie zastawić stół!- usłyszałam krzyk z dołu i przewróciłam oczami. Znów próbuje mnie zmusić do rozmawiania z nim. Psiknęłam się jeszcze dwa razy ukochanym Dior'em, po czym zeszłam do kuchni.
-Widzę, że poważnie potraktowałaś moje słowa.- powiedziała ma rodzicielka widocznie z siebie zadowolona- weź sztućce, tata już rozstawia talerze.- mruknęła już ciszej, a ja zrobiłam to, o co poprosiła.
-Cześć, słońce.- przywitał mnie basowy głos ojca jak tylko przekroczyłam próg salonu.
-Hej.- mruknęłam pod nosem w odpowiedzi.
-Ładnie wyglądasz.. na prawdę nie wiem kiedy ty nam tak wyrosłaś.- powiedział uśmiechając się, ale ja wcale nie miałam ochoty się śmiać.
-Może jak cię nie było na przykład.- powiedziałam milutkim głosem i odkładałam dalej sztućce, a on już nic nie mówił. Tak, wiem, że zachowuję się dziecinnie i jestem nie miła, ale zasłużył sobie. I mówię poważnie. Dopiero co skończyłam, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Otworzysz?- spytałam taty, a on skinął głową w moją stronę.
-Ja jeszcze skoczę do toalety.- powiedziałam i jeszcze zawołałam mamę, po czym poszłam do łazienki. Przeglądałam się znów w tym cholernym lustrze. Już nie byłam gruba i miałam piękne proste i białe ząbki.. czym się stresuję? Umyłam ręce i zamiast znów się zastanawiać czy wyjść, po prostu to zrobiłam. Wszyscy już byli w salonie i się witali. Tak, kiedyś często tu bywali.
-Dobry wieczór.- powiedziałam i lekko się uśmiechnęłam do Pana i Pani Styles. Harry'ego jeszcze nie widziałam. Oni też się przywitali, ale zamiast zrobić to po ludzku, czyi uścisnąć moją dłoń, to jego matka wyściskała mnie jakbym przynajmniej była jakąś maskotką.
-O Harry, jesteś! Ale ci przystojniak rośnie!- usłyszałam mamę, a później się odwróciłam. O kurwa.. mówiłam kiedyś, że mam słabość do facetów w garniturach? Nie? To już wiecie. Przejechałam go wzrokiem z góry na dół i potwierdzam słowa mamy. Bóg seksu.
-Kochanie, pamiętasz Harry'ego?- spytała rodzicielka, a ja miałam ochotę uderzyć ręką w czoło. Jak mogłabym zapomnieć?!
-Kojarzę.- powiedziałam i tym razem to on mnie skanował, kiedy w końcu zauważył, że tu jestem.
-Jemy?- spytałam, nie mogąc dłużej opanować burczenia w brzuchu.
-Jasne, jasne.. Harry, masz miejsce obok [T.I.].- poinstruowała mama, a ja przewróciłam oczami i już siedzieliśmy przy stole pełnym pyszności. Wzięłam pierwszy kęs i dopiero wtedy zrozumiałam jak bardzo jestem głodna. Niemal wchłonęłam zawartość mojego talerza, kiedy reszta dopiero zaczynała. Loczek patrzył na mnie z zaciekawieniem.
-Pójdzie ci w boczki.- szepnął nachylając się do mnie i udawał, że wcale nie patrzył w mój dekolt. Czy oni tego nie widzą?!
-Słyszałam, że byłaś w Hiszpanii na wymianie?- spytał Pan Styles, a ja się uśmiechnęłam, bo w końcu mi cokolwiek wyszło.
-Tak, uczyłam się tam przez jakiś czas. Przydaje się język, chociażby w szkole.- odpowiedziałam i napiłam się herbaty.
-Harry jest słaby z hiszpańskiego..- zaczęła jego żona, a ja już niemal to słyszałam.
-Może byś go troszkę poduczyła? Oczywiście zapłacimy jak za normalne korepetycje.- dodała, a mnie wcale to nie zdziwiło.. już miałam powiedzieć, że nie mam czasu, kiedy usłyszałam głos mojej mamy.
-Jasne, ale nie przejmujcie się pieniędzmi.. przecież mogą się po prostu razem uczyć. To świetny pomysł. Harry pomoże w zamian na przykład w matematyce.- zaproponowała, a ja wstałam i zaczęłam zbierać talerze. Oczywiście przez cały czas czułam palący wzrok mojej rodzicielki i Styles'a. O co chodzi? Przecież skończyli.
-Pójdę po lody.- fuknęłam i cała zawalona brudnymi talerzami poszłam do kuchni.
-Pomogę jej.- usłyszałam męski głos z odrobiną chrypki dobiegający z salonu, a później kroki. Odstawiłam talerze i otwarłam zamrażarkę, po czym wyjęłam kilka opakować z lodami. Wanilia, czekolada i owoce leśne.. dla mnie jest osobny sorbet cytrynowy, którego jeszcze nie wyjęłam. Zaczęłam otwierać każde z opakowań, kiedy poczułam czyjeś.. no dobra JEGO ręce na swojej talii i zamarłam w połowie ruchu.
-Dla mnie się tak wystroiłaś..? Bo jeśli tak to jestem pod wrażeniem.- szepnął mi prosto do ucha, a mi wzdłuż kręgosłupa przeszły ciarki.
-Nie wyobrażaj sobie za wiele.- powiedziałam pewnym głosem, chociaż kolana pode mną miękły. Strzepałam z siebie jego dłonie, po czym wróciłam do poprzedniej czynności, a on się oparł łokciami na wysepce obok i a dłoniach oparł brodę. I tak patrzył na mnie, a z jego wyrazu twarzy nie można było wyczytać nic. Zerknęłam na niego raz i drugi, a on tylko się uśmiechał pod nosem.
-Miałeś mi pomóc gołoduposłowny człowieku.- warknęłam i próbowałam zdjąć z najwyższej półki miseczki na lody. Tak, jestem w szpilkach. Nie, nie dostaje. Nie wiem pod kogo były robione te cholerne szafki. Już byłam prawie gotowa przynieś krzesło, kiedy nade mną pojawiła się ręka i zdjęła je za mnie.
-To gdzie masz łyżkę do lodów?- spytał Styles rozkładając miseczki i podciągając rękawy koszuli.
-Druga szuflada.- powiedziałam i patrzyłam na niego spod zmrużonych powiek.
-No co?- spytał, kiedy w końcu znalazł zdobycz.
-Już myślałam, że ci rączki do dupy przyrosły.- mruknęłam i podałam mu czekoladowe i widziałam jak nakłada do miski 3 gałki.
-Miałam dać po gałce do każdej.- powiedziałam, a on przewrócił oczami.
-To dla mnie.- parsknął i wziął kolejną, po czym zrobił tak jak kazałam.
-Ok, dzięki.- powiedziałam, kiedy już wszystko schowaliśmy i miałam zanieś miski na stół. Słyszałam jak dyskutują na jakieś cholernie skomplikowane tematy. Coś o firmie.
-Nieee tak szybko.- poczułam znów jego dłonie na tali, po czym obrócił mnie przodem do siebie.
-Bipolaryzm ci się włączył czy jak?- uniosłam jedną brew, a on uśmiechnął się pod nosem.
-Pomogłem ci, a nie dostałem nagrody.- powiedział i zbliżył się do mnie tak blisko, że czułam jak blat kuchenny wbija mi się w kręgosłup. DOSŁOWNIE.
-Dzięki?- powiedziałam niepewnie i znów stałam przodem do lady.Wzięłam w ręce miski, ale chłopak zmusił mnie do postawienia ich z powrotem. Co tu się do chuja dzieje.
-Moje usługi są troszkę droższe.- usłyszałam szept, a później poczułam jak zakłada mi kosmyki włosów za ucho z jednej strony. Nie wiem czemu się nie ruszyłam, ale tego nie zrobiłam. Po prostu zacisnęłam mocniej dłonie na blacie. Poczułam jego oddech na skórze mojej szyi. Później jego usta,a na koniec język. Tak. Harry Styles właśnie sobie spokojnie tworzy ścieżkę mokrych pocałunków na mojej szyi, a ja nic nie robię. Co gorsze. Mi się to podoba.
-Stop.- szepnęłam. Tak właśnie. Tylko na szept mnie było stać w tym momencie. Odchrząknęłam, kiedy już przestał i cofnął się o kro. Wzięłam dwie miseczki i się odwróciłam. Oczywiście, że spotkałam się z jego cwaniackim uśmieszkiem. Innego się nie spodziewałam.
-Weź pozostałe trzy.- mruknęłam, a on nic nie mówiąc zrobił to i wróciliśmy do kochanych rodziców. Błagam, wyczujcie sarkazm.
-O już jesteście.- usłyszałam mamę i uśmiechnęłam się sztucznie. Kiedy już podałam, a loczek siedział na swoim miejscu wzięłam głęboki wdech. Nie chciało mi się tu z nimi siedzieć.
-Mamo.. zjem swoje na górze.. mam sporo lekcji do nadrobienia.- uśmiechnęłam się i choć widziałam, że chce mnie udusić, to miło się uśmiechała.. wiecie, kocham te pozory.
-Jasne, rozumiem kochanie.- powiedziała, a ja tylko pobiegłam po swój sorbet, a później rzuciłam szybkie 'do widzenia' i już byłam na górze. Zostawiłam sorbet na biurku i poszłam zdjąć te słodkie ciuszki do łazienki. Zamiast tego ubrałam spodenki zrobione z legginsów (i nie mówcie mi, że tylko ja tak robię) i najzwyklejszą luźną, cienką bluzkę. Makijaż stwierdziłam, że zmyję później, no oprócz szminki, która i tak przy jedzeniu znikła. Wyszłam nucąc pod nosem ulubioną piosenkę, kiedy zauważyłam, że ktoś siedzi na moim łóżku i pisnęłam z zaskoczenia.

piątek, 9 marca 2018

#My_Styles 1

-Kuuurwaaa!-obudził mnie krzyk mamy i już wiedziałam, że ten dzień będzie cudowny. Spojrzałam na zegarek 6.50. Zeszłam na dół, żeby zobaczyć jak mama zbiera pozostałości kubka, który dostałam od mojego eks - kutasiewicza.
-Przepraszam kochanie... przez przypadek go stłukłam, chciałam ci zanieść kawkę, ale jakoś tak wyszło..- zaczęła się tłumaczyć, a ja wybuchłam śmiechem. W końcu ktoś to zrobił za mnie.. nie mogłam patrzeć na to coś.
-Spoko mamo. Jesteś super.- mruknęłam, a on zdziwiona popatrzyła na mnie jak na wariatkę. Pomogłam jej zebrać resztę szkła i wyrzuciłam je do kosza. Zrobiłam sobie kolejną kawę i siadłam przy wysepce w kuchni, kiedy mama smażyła naleśniki.
-Stresujesz się?- spytała, a ja wzruszyłam ramionami.
-Nie bardzo.- mruknęłam i upiłam łyk napoju życia. Właśnie się przeprowadziłam z powrotem do miasteczka rodzinnego mojej mami po rozwodzie z ojcem. Zostały mi 2 miesiące do ukończenia drugiej liceum, więc zmieniam szkołę.. kiedyś już chodziłam tu do podstawówki, ale to było dawno. Mama podała mi moje kochane naleśniki z dżemikiem, a ja je pochłonęłam i poleciałam na górę ogarnąć się do szkoły. Było ciepło, więc postawiłam na jeansowe spodnie z dziurami, ale pod spód ubrałam kabaretki, do tego czarny crop top z krótkim rękawem, a na to przerzuciłam jeansową kurtkę, bo rano może jest chłodno. Wzięłam jeszcze plecak i zbiegłam na dół.
-Podrzucić cię?- spytała mama widząc, że już ubieram swoje ukochane i zniszczone czarne conversy.
-Przejadę się na desce.. nie jest daleko.- powiedziałam, a później cmoknęłam ją w policzek i biorąc deskę wyszłam. Wzięłam kilka wdechów, rzuciłam deskorolkę na ziemię i się odbiłam od asfaltu. Dojechanie przed szkołę zajęło mi coś około 20 minut, więc jeszcze miałam 10, żeby odebrać plan zajęć i dowiedzieć się gdzie mam lekcje. Nie zastanawiając się dwa razy przekroczyłam diabelski próg. Pewnie zdążyliście zauważyć, że nie przepadam za szkołą... mogę śmiało powiedzieć, że nauczyciele za mną też nie przepadają. Szłam wzdłuż korytarza, kiedy usłyszałam gwizdy za sobą. Ok... jestem wiele znieść. Gadanie za moimi plecami, ciekawskie spojrzenia, czy zaczepianie, ale zwykłego chamstwa to już nie. Ścisnęłam mocniej swoją deskorolkę, którą trzymałam w dłoni, ale dalej nie zatrzymując się szłam szukając sekretariatu.
-No cześć.- usłyszałam z boku, kiedy ktoś mnie dogonił. Popatrzyłam na chłopaka i zjechałam go wzrokiem z góry na dół.. nie powiem, przystojny i warty grzechu i cholernie mi kogoś przypominał.
-No hej.- odpowiedziałam znudzonym głosem i szłam dalej.
-Nie będę owijał w bawełnę.. fajny masz tyłeczek i założyłem się z nimi, że ci to powiem. - powiedział, a ja przystanęłam i popatrzyłam na kogo wskazuje.
-O kurwa.- mruknęłam pod nosem, kiedy zobaczyłam loczka.. wszędzie go rozpoznam.
-Co?- spytał blondyn nie wiedząc o co chodzi. Znów spojrzałam na niego i uniosłam jedną brew.
-Nie będę owijała w bawełnę..- mruknęłam podchodząc do niego krok bliżej i złapałam za sznurki jego bluzy. Czułam na sobie ich wzrok, a on patrzył na mnie jak zwycięzca.
-Dziewczyny z takim fajnym tyłkiem jak mój, nie rozmawiają z idiotami z taką niewyparzoną gębą jak twoja. Więc jedyne co możesz zrobić to sobie popatrzeć, jasne?- spytałam głośniej, żeby tamte niedorozwoje nie myśleli, że mu odpuściłam. Ruszyłam znów przed siebie, ale jeszcze go pozdrowiłam środkowym palcem. Przeszłam kilka kroków i zobaczyłam sekretariat. Zapukałam grzecznie i weszłam po usłyszeniu 'proszę'.. załatwiłam sobie kod od szafki, plan zajęć i dopytałam o zajęcia dodatkowe chcąc 'zabłysnąć', bo pewnie będę tu częściej przychodziła, więc przynajmniej pierwsze wrażenie będzie dobre... chociaż nie wiem czy na nauczycielach można takie zrobić mając niebieskie włosy.. to nie tak, że mama mi pozwoliła, ale Nick zawsze lubił moje długie czarne włosy.. więc teraz mam włosy do ramion, czarne tylko przy samej głowie, a im niżej, tym bardziej ciemnoniebieskie. Więc wróciłam do domu z niebieskimi włosami, a ona już nie mogła nic zrobić. Jak wyszłam z sekretariatu już nie było nikogo na korytarzu. Pobiegłam do szafki, włożyłam deskę i niepotrzebne książki. Pobiegłam do sali w której miałam i nie pukając wparowałam do sali biologicznej.
-Przepraszam za spóźnienie.- powiedziałam formułkę, której będę używać dość często, bo zawsze wszędzie jestem spóźniona.
-W porządku.. jesteś nowa, prawda?- spytała nazbyt młoda nauczycielka.
-Tak. - skinęłam głową i poszłam do jedynej wolnej ławki w sali. Kocham siedzieć sama.
-To może się przedstawisz klasie?- spytała miłym głosem. Ma baardzo przyjemny głos, już ją lubię.
-Pozwoli Pani, że przedstawię się tym osobom, którym będę chciała.- uśmiechnęłam się na tyle słodko, na ile umiałam.
-Jasne.- powiedziała już mnie przyjemnie i zaczęła prowadzić lekcje. W sumie to lubię biologię. Rozejrzałam się po sali i znów go widziałam. Zblokował swoje spojrzenie z moim, a ja je wytrzymałam, aż uśmiechnął się i spuścił wzrok. Ścisnęłam szczękę. Harold kutas Styles. Niewiele pamiętam z podstawówki, ale jego akurat tak. Nie dawał mi żyć przez dwa bite lata, bo byłam gruba i miałam krzywe zęby.. i pomyśleć, że z otyłości dziecko może wyrosnąć i kupić sobie aparat na zęby, a z idiotyzmu już nie. Skończyły się zajęcia i następny miałam hiszpański. Język do wyboru, a ja już w poprzedniej szkole byłam na wymianie w Hiszpanii, więc mam łatwiej. Wszyscy wyszli z sali, a ja szłam oczywiście na końcu.. nie lubię się pchać w te tłumy. Wyszłam i szłam w stronę schodów.
-Mi się możesz przedstawić, dochowam tajemnicy.- mruknął ktoś i już szedł obok mnie. Spojrzałam w zielone tęczówki i już wiedziałam kto.
-Nie sądzę.- parsknęłam uśmiechając się pod nosem.
-Pojechałaś rano Parkerowi.- odparł idąc po schodach dalej za mną.
-Też chodzisz na hiszpański, Styles?- spytałam wkurzona. Nie mogłam na gościa patrzeć.. to nie tak, że był brzydki.. był cholernie przystojny, ale był chamem.
-Znamy się?- spytał zdziwiony słysząc swoje nazwisko.
-Tak.- fuknęłam i weszłam do sali, usiadłam na jej końcu, a on obok.
-Skąd?- nachylając się spojrzał mi w oczy.
-Powiem ci coś.. ale nie mów o tym nikomu.- szepnęłam, a on nachylił się jak gdyby miał poznać moją największą tajemnicę.
-Spierdalaj.- warknęłam mu do ucha i odwróciłam się przodem do tablicy, bo akurat nasz profesor wszedł.. był cholernie przystojny i przypuszczam, że ma hiszpańskie korzenie.
-Buenos dias, alumnos.- powiedział, a ja odpowiedziałam mu. Jak ja się cieszę, że jestem na hiszpańskim.
-Senorita [T.I.] [T.N.], prawda?- spytał, a mi już było mniej do śmiechu, ale grałam niewzruszoną, chociaż słyszałam jak ten chuj wciąga powietrze. Odpowiedziałam grzecznie uśmiechając się i podziwiając ulubionego nauczyciela. Tak, już podjęłam decyzję.
-Z brzydkiej kaczuszki w pięknego łabędzia? - szepnął, bo ciągle siedział obok.
-Mówi się kaczątka.- warknęłam i zacisnęłam pięści. Miał nie pamiętać. Przeżyłam resztę lekcji nie zwracając uwagi na idiotę obok i kompletnie skupiając się na boskim Alvaro. Wiedziałam, że ma hiszpańskie korzenie! Lekcja się skończyła, a ja wystrzeliłam z sali jak poparzona. Nie, to nie ucieczka. Po prostu jest krótka przerwa, a mam wf.. trzeba się przebrać i te sprawy.. mało czasu ogólnie. To właśnie dlatego. Przechodziłam wcześniej obok sali gimnastycznej, więc wiedziałam gdzie są szatnie. Ubrałam sportowe spodenki bordowe, dopasowane nie takie w których widać mi połowę dupy, ale krótkie. Babcia zawsze powtarzała, że lepiej nie odsłaniać wszystkiego do końca, a ja się intensywnie trzymam tej zasady, do spodenek ubrałam luźną kremową bluzkę  z dekoltem w kształcie serka. Ja siedziałam już przebrana kiedy wszystkie dziewczyny zaczęły się schodzić. Były całkiem miłe, nie powiem, że nie.. przywitały się ze mną i pytały skąd jestem i ogólnie tak jakoś przyjemnie się rozmawiało.
-Panienki! Czekamy na was!- usłyszałam gruby męski głos i stwierdziłam, ze nie chcę tam wychodzić jednak. Dziewczyny poszły na salę, a ja podążyłam za nimi.
-Gdzie profesor Fores? - spytała Magda, jeśli dobrze pamiętam.
-Miała mały wypadek.. do końca roku trenujecie z chłopakami.- odpowiedział i wskazał na tych przerośniętych niedorozwojów. Tak, czuję ich wzrok na sobie i tak, to tylko dlatego, że jestem nowa.
-Rozgrzewkę darujemy sobie. Składy mieszane. Chłopaki. Styles i Connor wybieracie składy. Po 6 osób, reszta idzie na badminton.
-[T.I.]- powiedział loczek, a ja idąc do niego pokazałam mu środkowego palca.. to jest silniejsze ode mnie. Potem wybierali po kolei, a na końcu reszta dziewczyn poszła grać w paletki. Nie widzę sensu w tej grze, ale one się cieszyły.
-Księżniczko, będziesz wystawiała.- mruknął kutasiewicz, a ja zaciskając zęby stanęłam na środku.. to pierwszy dzień, spokojnie.. jeszcze mu dokopiesz.. SPOKOJNIE. Zaczęliśmy grę, kilka punktów zdobyliśmy i w sumie całkiem nieźle mi szło to wystawianie piłek. Bez większych ekscesów sobie grałam, zawsze lubiłam siatkówkę w sumie, nie trzeba przynajmniej biegać. W końcu szanowny trener powiedział, że możemy już zejść z boiska, a ja zadowolona z siebie, bo miałam kilka nowych kumpli (zawsze dogadywałam się lepiej z chłopakami) schodziłam do szatni, kiedy poczułam ręce wokół mojej talii.
-Podobało mi się kiedy stałaś przede mną.- usłyszałam jego szept, ale byłam zbyt szokowana, żeby się ruszyć.
-Miałem fajne widoki.- mruknął, a ja się zastanawiałam gdzie się nagle, kurwa, wszyscy podziali?! Przed chwilą byli tu.
-Puść.- powiedziałam spokojnie, ale zdecydowanie i nie zgadniecie.. puścił!
-Do zobaczenia u ciebie.- uśmiechnął się i zauważyłam te obrzydliwie urocze dołeczki na jego policzkach.
-G-gdzie?- spytałam po czasie, ale usłyszałam tylko jego chichot. Weszłam do szatni, ale już wszyscy wychodzili. Szybko się przebrałam i też wyszłam.. okazało się, że ostatniej lekcji nie ma, więc nie czekając aż ten świr mnie dopadnie wzięłam deskę i już pędziłam w stronę domu. Droga minęła znośnie, już nie była tak chłodno jak rano, więc pochwaliłam sama siebie, że nie ubrałam się za ciepło.
-Co na obiad?!- krzyknęłam jak weszłam do domu. Nikt mi nie odpowiedział, więc od razu poszłam do kuchni, a mama, uwaga, GOTOWAŁA. To by nie było dziwne, gdyby nie fakt, że moja mama baaardzo ale to bardzo rzadko gotuje.
-Co się stało?- spytałam skonsternowana będąc gotowa na jakąś tragedię. Ona piekła jakieś mięso w piekarniku.. to szok.
-Nic kochanie.. będziemy mieć gości. Pamiętasz państwa Styles?- spytała, a ja otworzyłam aż usta ze zdziwienia.
-Uhm... wiesz... bo ja w sumie to jestem umówiona.- powiedziałam i już miałam wybiec z domu, kiedy usłyszałam jak surowo wypowiada moje imię.
-Masz iść się ogarnąć na górę.. wiesz jacy oni są. Twój ojciec nawet przyjedzie, bo dawno nie widział swojego przyjaciela. To dla niego ważne.- powiedziała na wdechu, a ja wiedziałam, że nie mam szans. Odwróciłam się i wchodziłam po schodach do pokoju.
-Masz ubrać coś dziewczęcego!- usłyszałam jej krzyk nim zniknęłam za powłoką drzwi do mojego pokoju.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nie wiem co wyszło, jeszcze nie czytałam, ale obiecuję, że przeczytam i poprawię xD
#Maleńka

wtorek, 6 marca 2018

OGŁOSZENIE

Nie będę kończyła poprzednich imaginów. Chcę zacząć nowy, bo nie potrafię do nich wrócić po takim czasie. Czekam na wasze propozycje ;)
#Maleńka