One Direction i My.. - imaginy

sobota, 28 stycznia 2017

Make love not war ~ Harry część 1

*******************WAŻNE - ZANIM PRZECZYTASZ!!!!***********************
Te opowiadanie ma dosyć poważną tematykę i chciałabym, żebyście tak do tego podeszły. Moim zdaniem problem wojny i cierpienia to kwestie, z których się nie żartuje, dlatego nie chciałabym ich bagatelizować w tym opowiadaniu. Propozycja na imagina pojawiła się pod jedną z części Lou i przyznam, że mnie zaintrygowała :)


Dym. Gęsty, szary dym. To wszystko co widziałem. W pewnym sensie miało to swoje plusy, przynajmniej przez chwilę nie musiałem oglądać krwi sączącej się z ciał zarówno moich kolegów, jak i wrogów. Nie ma nic gorszego niż wojna. Nienawidzę walczyć, ale nikt mnie przecież nie pytał o zdanie. Dostałem wezwanie do wojska żeby bronić swój kraj, więc jak mógłbym odmówić? Zresztą to by nic nie dało, przyszliby po mnie i zaciągnęli do broni siłą. Dopiero ryzykując życiem od miesięcy, tracąc ludzi, których dopiero co poznałem a już znalazłem w nich oparcie, będąc świadkiem śmierci w męczarniach dziesiątek ludzi każdego dnia, zrozumiałem jak bardzo nie doceniałem swojego szczęścia. Wydawało mi się, że dobra praca, wspaniali przyjaciele i cudowna kobieta u mojego boku to coś, co mi się należy, bo ciężko pracowałem na swój sukces. Tymczasem odebrano mi wszystko. Zamiast pracować muszę walczyć, a z najbliższymi nie mogę się kontaktować dla ich bezpieczeństwa. Marzę, żeby ten koszmar się skończył. Ta ogromna tęsknota z normalnym życiem, a przede wszystkim za nią zaczyna mnie przerastać. Wyszedłem z domu 10 miesięcy temu i od tego czasu jej nie widziałem. Czasami mam ochotę się podłożyć, dać się pokonać, byle tylko nie musieć już tego znosić. Jednak wiem, że ona na mnie czeka, modli się, żebym wrócił cały i zdrowy.. Robię to dla niej, dla mojej Lily..

- Harry, padnij! - usłyszałem krzyk jednego z żołnierzy i natychmiast wykonałem jego polecenie. Nadal nic nie widziałem, za to słyszałem krzyk, płacz i strzały. Mimo upływu czasu nie uodporniłem się na cierpienie ludzi tuż obok mnie, którym w dodatku nie mogę pomóc. Dwukrotnie złamałem rękę, ale to nic w porównaniu z tym, co przeżywali tu inni. Dym powoli opadał, zaczynałem już dostrzegać osoby znajdujące się w promieniu około trzech metrów, jednak na polu bitwy to niewiele. Zauważyłem wiele nowych ofiar. Na pomoc było już za późno. Większość z nich nie żyła, a reszta była w tak ciężkim stanie, że wykrwawiłaby się, zanim doniósłbym ich do bazy. Wiedziałem, że nie ma na co czekać i muszę uciekać od tego wszystkiego jak najdalej. Byłem już za bardzo zmęczony. Zapadał zmrok, na który wszyscy czekaliśmy jak na wybawienie. Nocami nie walczyliśmy. Udawaliśmy się do schronów, gdzie znajdował się prowizoryczny punkt pierwszej pomocy i nieduże zapasy żywności. Nie, żebyśmy czuli się tam bezpiecznie. W każdej chwili wojska francuskie mogły złamać zasadę i napaść na naszą bazę.
- Alex, James, Harry i Nathan do mnie. - rozkazał porucznik. Spojrzałem na chłopaków, którzy tak samo jak ja nie wiedzieli o co chodzi. Szybko ustawiliśmy się w szeregu przed starszym od większości z nas mężczyzną. - Wracacie do Londynu.
- Ale jak to? - zapytał zaskoczony a zarazem szczęśliwy Alex.
- Nie cieszcie się za bardzo. Jesteście potrzebni cywilom. Francuzi wyżynają w pień całe miasto. Jedziecie tam walczyć, nie odpoczywać. Samolot będzie na was czekał za dwie godziny. - mężczyzna mówił krótkimi, treściwymi zdaniami bez zbędnych emocji. Zresztą jak wszyscy tutaj. - - Tak jest, poruczniku. - zasalutowaliśmy i zaczęliśmy zbierać swoje rzeczy. Łatwo się domyślić, że dużo ich nie mieliśmy. Czułem wzrok pozostałych żołnierzy na sobie. W głębi serca strasznie im współczułem. Sam nie wytrzymałbym tu ani chwili dłużej. Powrót do Londynu był dla mnie prawdziwym wybawieniem. Liczyłem, że uda mi się wrócić do domu. Myśl o spotkaniu z Lily trzymała mnie przy życiu od dawna, a teraz miałem szansę ją zobaczyć. Nie wiedziałem jak zareaguje. Czy dalej mnie kocha, czy może ułożyła sobie życie z kimś, kto był przy niej przez tyle miesięcy. Nagle zamarłem. Przecież nie wiadomo, czy ona w ogóle żyje. Odpędziłem szybko złe myśli, wypierając je ze świadomości.

Dzisiaj mija 10 miesięcy odkąd kazali mu pójść do wojska. Cholerne 10 miesięcy bez kontaktu z najważniejszą osobą w moim życiu. Harry nawet nie wie, że został ojcem. 3 miesiące temu urodziła się nasza córeczka - Darcy. Jest mi bardzo ciężko samej się nią opiekować. Pomaga mi sąsiadka, ale wiadomo, że to ja muszę się zatroszczyć o jedzenie, ubranka i mieszkanie, a do tego potrzebne mi są pieniądze. Ze względu na wojnę w sklepach brakuje towaru, nie ma miejsc pracy dla kobiet. Każdy dzień to walka o być albo nie być dla mnie i naszego dziecka. Do tego, nawet nie wiem, gdzie w tej chwili jest mój narzeczony.. Przez to wszystko nie zdążyliśmy się pobrać, więc gdyby coś mi się stało, Harry nie ma żadnych praw do Darcy. Nie wiem co się z nią stanie, jeśli mnie zabraknie. Nie wiem co się stanie ze mną, jeśli zabraknie Harrego. Ciągle wierzę w to, że pewnego dnia wróci do domu cały i zdrowy. Przez te 10 miesięcy nie było dnia, w którym nie wspominałabym czasów, kiedy byliśmy razem i nie obchodziło nas nic wokół. Oddałabym wszystko, żeby cofnąć czas. Wtedy moglibyśmy wyjechać na drugi koniec świata, jeszcze zanim zaczęłaby się wojna. Bylibyśmy teraz szczęśliwym małżeństwem, rodzicami małej Darcy w jakimś bezpiecznym miejscu na świecie...

_____________________________
I jak, podoba Wam się czy raczej średnio? :) Pod ostatnią częścią Lou było mniej komentarzy niż wcześniej, mam nadzieję, że tutaj nadrobicie. Jeśli macie jakieś uwagi to też śmiało piszcie, w końcu jestem na tym blogu dla Was xx
littlegirl

czwartek, 26 stycznia 2017

Good things - bad consequences //Liam - część 3

Hejka!!!
Wróciłam z 3 częścią Liama <3 
Czytajcie i komentujcie! Przepraszam że tak długo czekaliście, ale mam dla was niespodziankę.. Wracam z pisaniem Night Changes ~ Darker life 
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~

Czytałam wiele postów na twitterze, czy innych stronach, że Directioners i One Direction to jedna wielka rodzina, tylko dlaczego tak ciężko, fankom, zaakceptować mnie?! Więc te dzisiejsze słowa: "Ucieszyłby się gdybyś zniknęła...Albo umarła..", przeraziły mnie. Być może to tylko słowa, ale co będzie jak któraś okaże się być silniejsza umysłowo i nieobliczalna i zaatakuje mnie na ulicy, albo w moim własnym ogródku?! Nawet nie chce myśleć..

L: Kochanie jesteś? - usłyszałam jego głos. Nie mieszkamy jeszcze razem i chciałabym to już zmienić, chociażby po to by spędzać ze sobą więcej czasu i czuć się bezpieczniej. - (T.i.)?! - krzyknął głośniej, nie odpowiedziałam mu, moje gardło nie przepuści na razie żadnego słowa.  - Skarbie?!! - walił już pięściami w drzwi. Wstałam leniwie w kanapy, owinęłam szczelniej kocem i poszłam otworzyć drzwi. - Już miałem włazić oknem.. - zażartował, śmiejąc się cicho. Jednak mi do śmiechu nie było, z przerażeniem się rozejrzałam po podwórku i zamknęłam za nim drzwi.  - Co się stało? zapytał gdy usiedliśmy. 
J: Znowu one.. - odpowiedziałam szeptem.
L: Wiesz (T.i.) mogłabyś w końcu przestać panikować.. To tylko fanki, nastolatki, a Ty się boisz jakby ścigało Cię, co najmniej, 10 seryjnych morderców. - czułam jak moja dolna szczęka zderza się z twardą podłogą. Byłam w kompletnym szoku. Jak on może mi tak mówić?!
J: Że co? Wiesz do czego one są zdolne? - podniosłam głos, Liam przegiął!
L: Najwyżej do gróźb, nic więcej.. - wzruszył ramionami. 
J: Wyjdź stąd! Nie chce Cie widzieć! - krzyknęłam na niego.
L: Kochanie uspokój się, nie histeryzuj.. - chciał mnie dotknąć. 
J: Ja mam się uspokoić?! - znów głośno powiedziałam, ale zaraz po tym wzięłam głęboki, uspokajający oddech - Masz racje.. - powiedziałam już normalnie. - ..nie chce tak żyć. Przepraszam Liam.. 
L: Co masz na myśli? - chyba nie zrozumiał. - Chyba nie chcesz sie poddać i mnie zostawić? - teraz to on stał się zdenerwowany. 
J: A zapewnisz mi takie bezpieczeństwo żebym mogła normalnie żyć? Boje się, usłyszałam dzisiaj że czułbyś się lepiej jakbym zniknęła albo umarła.. - poczułam zbierające się łzy w oczach. 
L: Kochanie.. - przybliżył się do mnie i zamknął w swoich ramionach. Wielka gula w gardle nie ustępowała, chciało mi się wyć i nawet się nie powstrzymywałam. - Nikt nie wie co jest dla mnie najlepsze, jak będę się czuł. A ja czuje się wspaniale mając Ciebie, kocham Cię tak mocno, że chyba nie będę odstępował Cię na krok. Wprowadzasz się do mnie! Postanowione. - zadecydował a ja naprawdę poczułam się lepiej. Może to rozwiąże te problemy i pokaże fankom że naprawdę się kochamy. 
J: Naprawdę możesz to dla mnie zrobić? - zapytałam z nadzieją w głosie.
L: Oczywiście, chodź spakujemy Cię. - uśmiechnął się zachęcająco. Złapał moją dłoń i skierowaliśmy się w stronę mojej sypialni. Spakowaliśmy najpotrzebniejsze rzeczy i wyszliśmy z domu, zamknęłam go na wszystkie spusty i mogliśmy ruszać. Liam mieszka tylko kilkanaście domków ode mnie, więc droga szybko nam minęła. Znałam już ten dom, więc doskonale wiedziałam gdzie mogę rozpakować swoje ubrania, kosmetyki i bieliznę. gdy tylko skończyłam, wzięłam swoją piżamkę i zamknęłam się w łazience. Byłam zmęczona tym dniem i chciałam się jak najszybciej położyć.. Szybki prysznic i byłam gotowa do spania. Położyłam się w wielkim łóżku i czekałam na mojego bruneta..
        Ta przeprowadzka chyba była strzałem w dziesiątkę, przestałam się bać, już nie oglądam się za siebie na ulicach, a Directioner chyba w końcu mnie zaakceptowały.. Dzień zapowiadał się wspaniale: śniadanie z moim ukochanym, wypad na zakupy, spacer po mieście. Stwierdziłam, że skoro Liam i tak wraca na wieczór, to pochodzę jeszcze chwile po różnych butikach i wrócę zrobić nam kolację.. Skręciłam w naszą ulicę i coś przykuło moją uwagę. Furtka od mojego podwórka była otwarta, pomyślałam że może to wiatr, ale gdy ją zamykałam dostrzegłam że drzwi od domu także są otwarte. Przeraziłam się, bo byłam tu wczoraj i zamknęłam dom na wszystkie możliwe sposoby, a klucze mam tylko ja. Podeszłam ostrożnie do drzwi, niczego nie słyszałam, wyjęłam telefon i włączyłam latarkę, bardzo cicho i delikatnie podeszłam do włącznika światła. Nie zapaliło sie! Coś jest nie tak! Wszystko wczoraj działało! Serce waliło mi jak oszalałe, ale wiedziałam że muszę to sprawdzić. Światło telefonowej latarki świeciło dość mocno i mogłam stwierdzić czy ktoś się włamał i coś ukradł czy nie. Nic nie zginęło, ale usłyszałam jakiś szelest, dochodził z sypialni. Skierowałam się w tamtą stronę i ...
...
_____________
I jak? Podoba się 3 część?! 
Skomentujecie chociaż 7 razy? :D
Ładnie proszę :D <3
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!!!!!!!!!!!!





Naat 

poniedziałek, 23 stycznia 2017

Louis cz. 7/ostatnia

- Znamy się już na tyle, żeby wrócić do wczorajszej rozmowy? - zapytał opierając swoje czoło o moje. Skinęłam głową. - To jak będzie?
-
Nadal nie. - zaśmiałam się i pokazałam chłopakowi język, na co westchnął teatralnie. Wziął ręce z mojej talii i usiadł na łóżku zrezygnowany.
- Ty w ogóle tego chcesz? - mruknął z zniesmaczoną miną. Zrobiło mi się przykro, że może pytać o coś tak oczywistego. Z drugiej strony mu się nie dziwiłam, przecież ciągle dostawał kosza.
- Chcę, ale muszę wiedzieć jeszcze jedną rzecz. Ukrywasz przede mną coś, co jest związane z chłopakami. Za każdym razem jak zaczynam ich temat, ty go urywasz. Dlaczego nie powiesz mi prawdy? - zapytałam nerwowo. Od dziecka nienawidziłam tajemnic, spisków i zatajania różnych rzeczy, dlatego w innych najbardziej ceniłam szczerość. Louis spochmurniał, jak zwykle kiedy zadawałam mu niewygodne pytanie.
- Dobrze, powiem ci o co chodzi, ale będziesz musiała zachować to tylko dla siebie. Może spotkamy się w tym parku niedaleko o 17? - widziałam w jego oczach nadzieję.
- Zgoda, o ile nie będę miała szlabanu. - zaśmiałam się.
- Lepiej zejdźmy już do twoich rodziców, żeby im wytłumaczyć całą sytuację. - powiedział rozbawiony. Uśmiechnęłam się, przypominając sobie wspomniane przez chłopaka zajście. Ubrałam wyciągnięty wcześniej dres i poszliśmy do kuchni. Przy wysepce siedzieli moi rodzice, wyraźnie czekając na wyjaśnienia.
- Kawy, herbaty? - zwróciłam się do chłopaka, jakby ich tam w ogóle nie było. Tata odchrząknął chcąc zwrócić na siebie uwagę.
- Może wody. - powiedział szybko Louis. Widziałam, że jest bardzo zdenerwowany, przez co chciało mi się śmiać.
- (T.I.), może przedstawisz nam swojego.. kolegę. - zaproponowała, a raczej nakazała mama z wymownym spojrzeniem.
- Mamo, tato, to jest Louis. Louis, to moi rodzice. - wskazałam dłonią najpierw na bruneta, a potem rodziców.
- Miło państwa poznać. - odezwał się zawstydzony Lou. Może nie znałam go długo, ale nie spodziewałam się, że jest taki nieśmiały.
- Długo się znacie? - zapytał ni z gruszki, ni z pietruszki tata.
- Wiem do czego zmierzasz.. My tylko rozmawialiśmy do rana, a potem chcieliśmy się trochę przespać no i jakoś tak wyszło. - zaczęłam się tłumaczyć, chociaż wiedziałam, że brzmiało to jak marna wymówka. Najgorszy był fakt, że naprawdę nic więcej się między nami nie działo.
- Zapomnijmy o całej sprawie. Tylko następnym razem uprzedź nas (T.I.), że będziesz miała gościa. - powiedziała mama łagodnym głosem. Wiedziałam, że prędzej czy później rodzice odpuszczą. Miałam z nimi dobry kontakt i nigdy się na mnie nie zawiedli. Poza tym byłam rozpieszczoną jedynaczką. Ale tylko trochę rozpieszczoną.
- To może ja już pójdę. - uśmiechnął się blado Louis.
- A śniadanie? - zapytała mama jak gdyby nigdy nic.
- Nie jadam śniadań. - odpowiedział chłopak już z pewniejszym uśmiechem. Stałam oparta o framugę, kiedy Lou zakładał buty i kurtkę. Przyglądałam mu się uważnie. Jego twarz, włosy, ciało.. Wszystko takie idealne.. Głupia byłam, że mu odmówiłam. Miałabym świadomość, że jest tylko mój. Powie mi o co chodzi z chłopakami i wtedy się zgodzę bez wahania.
- Szkoda, że ten dres zasłania twoje piękne nogi.. - szepnął Lou zaraz po tym, jak pocałował mnie w policzek na pożegnanie. Przygryzłam dolną wargę, na co chłopak uśmiechnął się triumfalnie.
Godzina spotkania nadeszła szybciej niż się tego spodziewałam. Wyszłam z domu chwilę wcześniej niż zwykle. Oficjalnie dlatego, żeby się nie spóźnić. Tak naprawdę nie mogłam się doczekać, kiedy znowu go zobaczę. Moje uczucie do Louisa potęgowało się z każdą godziną i nie mogłam nic na to poradzić.
- Cześć piękna. - usłyszałam tuż przy uchu. Odwróciłam się o 180 stopni i ujrzałam przed sobą Lou z bukietem czerwonych róż. - To dla ciebie.
- Jejku.. Dziękuje, są prześliczne. - szepnęłam. Czułam zbierające się w oczach łzy, ale nie chciałam tego po sobie pokazać. Najchętniej rzuciłabym się na niego z pocałunkami. - A czym sobie na nie zasłużyłam?
- Sam nie wiem, za te ciągłe spławianie mnie nie powinnaś dostać nawet stokrotki. - zaśmiał się wesoło, co odwzajemniłam.
- Teraz cię nie spławię.. - powiedziałam cicho, bardziej do siebie niż do niego. Poczułam wargi chłopaka na swoich, co chyba znaczyło, że jednak słyszał moje słowa. Oddawałam pocałunek z jeszcze większym pożądaniem niż on, o ile to w ogóle było możliwe. Po chwili odsunęliśmy się od siebie, dzięki czemu mogłam wpatrywać się w błękitne tęczówki Louisa bez końca.
- Miejmy to już za sobą.. - powiedziałam na zachętę, a chłopak pokiwał głową na znak, że się zgadza.
- Widzisz (T.I.), bo ja.. śpiewam. Razem z chłopakami tworzymy zespół. Wiem, że to niemęskie, bo nie gramy metalu tylko pop i tak dalej.. Ale lubimy to. Jest taki jeden klub na obrzeżach miasta. Mało kto do niego chodzi. W poniedziałki zawsze dajemy tam taki jakby koncert, wtedy jest najmniej ludzi. Nie powiedziałem ci, bo się wstydziłem.. - Lou spuścił głowę. Zapanowała niezręczna cisza. Analizowałam w głowie każde jego słowo. Nie przeszkadzało mi to, że śpiewa. Wręcz przeciwnie. Tylko nie mogłam zrozumieć jak mógł pomyśleć, że go wyśmieję.
- Zaśpiewaj mi coś. - poprosiłam po chwili.
- Tutaj? Przy tych wszystkich ludziach? Nie ma mowy.. - zaprotestował stanowczo. Coś się zmieniło w jego spojrzeniu, jakby zgasły w nich iskierki, które wcześniej widziałam. Wzięłam głęboki wdech i układałam w głowie to, co chciałam mu przekazać.
- Nigdy nie wyśmiałabym tego, że masz pasję i robisz wszystko, żeby się rozwijać.. Co więcej, bardzo mi to imponuje. Jeśli występujecie przed ludźmi, to musicie być naprawdę dobrzy. Poza tym, zdecydowanie wolę pop od metalu. - zaśmiałam się, próbując rozweselić chłopaka i chyba mi się to udało.
- Jesteś najlepsza. - stwierdził już radośnie, przytulając mnie do siebie. Staliśmy tak chwilę, aż przyszedł mi do głowy pewien pomysł.
- Lou, jak się nazywa ten klub w którym gracie? - zapytałam bez większego przejęcia, żeby nie wzbudzać podejrzeń bruneta. Na początku wymigiwał się od odpowiedzi, ale w końcu to z niego wyciągnęłam. Następnego dnia miał się odbyć kolejny koncert chłopaków. Byłam bardzo ciekawa jak śpiewają, dlatego po długich namowach Louis wziął mnie na ich próbę. Zrobili na mnie ogromne wrażenie. Po powrocie do domu napisałam do wszystkich swoich znajomych, żeby przyszli do klubu i zabrali ze sobą przyjaciół. Chciałam zrobić chłopakom niespodziankę.
Rano pojechałam z Emily do galerii, żeby kupić sukienki na wieczór. Po zakupach przyjechałyśmy do mnie. Ugotowałyśmy obiad, a resztę popołudnia spędziłyśmy na plotkach. W ostatni weekend tyle się stało, że mogłybyśmy rozmawiać cały dzień, ale nadchodziła pora koncertu. Ubrałyśmy się w nowe kreacje i zrobiłyśmy makijaż. Dotarłyśmy na miejsce kwadrans przed czasem i doznałam szoku - cały klub pełen ludzi w moim wieku. Z wielkim trudem przedostałyśmy się pod mini scenę, na której mieli zaraz pojawić się nieświadomi niczego Louis, Harry, Niall, Liam i Zayn. Ich miny były bezcenne. Stali jak wmurowani, ale widziałam, że są szczęśliwi. Lou spojrzał na mnie wdzięcznym wzrokiem i zaczął się jeden z najlepszych koncertów na jakich w życiu byłam.
- Bardzo Wam dziękujemy, że przyszliście nas usłyszeć. Zagramy teraz ostatnią piosenkę, którą chciałbym zadedykować najwspanialszej dziewczynie na Ziemi, (T.I.) (T.N.). - powiedział Louis z szerokim uśmiechem. Czułam jak rumieniec wkrada się na moje policzki. Z głośników wydobyła się melodia dobrze znanej mi piosenki Bruno Marsa - „Grenade”. Uwielbiałam ją, a w wykonaniu chłopaków była niesamowita. Po koncercie Louis podszedł do mnie i czule pocałował.
- Dziękuje. - szepnął. Nie odpowiedziałam, tylko tym razem to ja złączyłam nasze usta.
- Louis? - zaczęłam po chwili.
- Tak? - zapytał zaniepokojony.
- Zgadzam się. - powiedziałam bez wahania, a na twarzy bruneta zagościł szeroki uśmiech.

__________________________________________
Chyba już nikogo nie dziwi, że wstawiam o tej porze, za to ta część jest najdłuższa ze wszystkich :D
Mam nadzieję, że końcówka Wam się podoba. Ogarnęłam już wszystkie sprawy rodzinne, przez które tak długo musiałyście czekać i w najbliższych dniach biorę się za Harrego, może za 10 komentarzy? :)
littlegirl

wtorek, 17 stycznia 2017

Louis cz. 6

- Przepraszam Louis, ale nie.. - powiedziałam cicho, chociaż te słowa ledwo przeszły mi przez gardło. Brunet przyciągał mnie do siebie nie tylko idealnym wyglądem, ale również charakterem. Potrafił być zabawny, czuły i romantyczny. Przynajmniej tak mi się wydawało, chociaż na balu sprawił też wrażenie zimnego i niebezpiecznego człowieka, któremu lepiej się nie sprzeciwiać. Wiem, że to niby tylko zakład z Em, ale Louis był bardzo przekonujący. Poza tym nie dawała mi spokoju sytuacja, jaka miała miejsce przy śniadaniu. Dlaczego urwał temat, kiedy zapytałam o chłopaków? Doskonale wiedziałam, że chciał coś przede mną ukryć. Między innymi z tych przyczyn nie mogłam się zgodzić na bycie jego dziewczyną, nie mówiąc już o tym, że stanowczo za krótko się znaliśmy.
- To może ja już pójdę. - powiedział rozczarowany chłopak wstając z kanapy.
- Poczekaj. - poprosiłam, a Louis zajął swoje wcześniejsze miejsce. Spojrzał na mnie tymi cudownymi oczami pełnymi żalu. - Nie zrozum mnie źle. Nie będę z tobą teraz, bo za krótko się znamy, w gruncie rzeczy nic o tobie nie wiem. Ty o mnie zresztą też nie. Proponuję, żebyśmy się dobrze poznali, a potem wrócili do tej rozmowy.
Na twarzy chłopaka zagościł szczery uśmiech. Odetchnęłam z ulgą. Zrezygnowaliśmy z oglądania filmu, który tylko nas zagłuszał. Opowiedziałam Louisowi trochę o swoim życiu, potem on mówił o sobie. Nawet nie zauważyłam, że za oknem zrobiło się jasno. Dopiero Lou zwrócił na to uwagę. Spojrzałam na zegar, który wskazywał godzinę 5:40. Nie mogłam uwierzyć, że przegadaliśmy całą noc. Poczułam ogarniające mnie zmęczenie i mimowolnie ziewnęłam.
- Będę się zbierał, wypadałoby się jednak dzisiaj położyć. - zaśmiał się Lou. Widziałam, że i on był padnięty. Nie chciałam, żeby prowadził w takim stanie.
- Wykluczone. Jeszcze zaśniesz za kierownicą i spowodujesz wypadek. Nie wypuszczę cię dopóki się nie zdrzemniesz. - oświadczyłam. Chłopak nie protestował, co w sumie mnie nie zdziwiło.
- Mam spać z tobą czy tutaj? - zapytał po chwili. Musiałam chwilę zastanowić się nad odpowiedzią. Chciałam móc zasnąć wtulona w niego, ale dopiero odmówiłam mu bycia razem, wyszłabym na hipokrytkę. Z drugiej strony, jeśli kazałabym mu zostać w salonie pogłębiłabym dystans między nami.
- A jak wolisz? - wypaliłam, chociaż znałam odpowiedź..
- Z tobą. - uśmiechnął się szeroko pokazując szereg śnieżnobiałych zębów. Zaśmiałam się i pokiwałam głową na znak, że się zgadzam. Czułam motylki w brzuchu. Wstałam z kanapy i złapałam chłopaka za rękę prowadząc nas do mojego pokoju.
- Ni e mam brata, więc nie bardzo mogę pożyczyć ci jakieś ubrania, a w koszuli będzie ci niewygodnie. - powiedziałam z zakłopotaniem. Mogłam o tym pomyśleć wcześniej, ale nie spodziewałam się, że Louis jednak zostanie na noc.
- Nie szkodzi, przecież mogę spać bez ubrań. - uśmiechnął się lekko, a moje policzki oblał rumieniec na samą myśl o jego nagim ciele.
- Jak chcesz, ale pozwolisz, że ja się przebiorę. - odwzajemniłam uśmiech i wyciągnęłam z szafy luźną koszulkę sięgającą mi do połowy ud. Ostatnim razem też tak spałam przy Lou, więc nie czułam się skrępowana. W łazience zmyłam makijaż zostawiając jedynie pomalowane rzęsy. Włosy związałam w wysoki, ale luźny kucyk i zmieniłam ubrania. Wróciłam do sypialni i zastałam Louisa w samych bokserkach. Na szczęście zdążył zasnąć. Przynajmniej nie widział jak szczerzyłam się od ucha do ucha na jego widok. Położyłam się obok chłopaka i delikatnie do niego przytuliłam. Chwilę później objął mnie, przyciągając do siebie jak najbliżej. Biło od niego tak kojące ciepło, że prawie natychmiast zasnęłam.
- Co tu się dzieje?! - krzyknęła moja mama wchodząc do sypialni, czym obudziła mnie i Louisa. Jak poparzeni wyskoczyliśmy z łóżka.
- To nie tak, jak może ci się wydawać mamo. - zaprotestowałam od razu, chociaż sama w to nie wierzyłam. Trzeba przyznać, że cała sytuacja wyglądała naprawdę dwuznacznie. Ja ubrana w za dużą, męską koszulkę i prawie że nagi chłopak, o którym w dodatku nic mamie wcześniej nie mówiłam. Miałyśmy ze sobą dobry kontakt i raczej opowiadałam jej o wszystkich znajomych, co dodatkowo pogarszało sytuację.
- Porozmawiamy później, teraz się ubierzcie i chodźcie na śniadanie. - powiedziała już nieco spokojniej i wyszła z pokoju. Spojrzałam na Louisa i oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Brunet wziął swoje rzeczy z fotela i założył je na siebie. Otworzyłam szafę, żeby poszukać jakiegoś dresu, kiedy poczułam czyjeś dłonie na wysokości talii.
- Szkoda, że to nie tak, jak mogło się wydawać twojej mamie. - mruknął, przygryzając płatek mojego ucha. Starałam się nie pokazać, że w środku skakałam ze szczęścia.
- Wszystko przed nami. - odpowiedziałam równie cicho. Chłopak odwrócił mnie przodem do siebie. Zobaczyłam jego piękny, szczery uśmiech i iskierki w błękitnych oczach. Nie czekając ani chwili dłużej, wpił się w moje usta. Oddawałam pocałunek z takim samym pożądaniem. Sama już nie wiedziałam, co się ze mną stało. Zwariowałam na punkcie tego chłopaka.
- Znamy się już na tyle, żeby wrócić do wczorajszej rozmowy? - zapytał opierając swoje czoło o moje. Skinęłam głową. - To jak będzie?

________________________________________
Późny wieczór to moja ulubiona pora na dokańczanie imaginów, co pewnie zdążyłyście już zauważyć :D Ferie mam dużo bardziej zabiegane niż przypuszczałam, dlatego dopiero teraz. W czwartek/piątek pojawi się ostatnia część! Możecie pisać z kim ma być następne opowiadanie, może Harry? :)
A, no i chciałam Wam bardzo podziękować za każdy komentarz! Odpowiadam tylko na te z pytaniami, ale to nie znaczy, że inne ignoruje. Doceniam wszystkie miłe słowa xx
littlegirl

piątek, 13 stycznia 2017

Louis cz. 5

Włączyłam sobie jeden z filmów, kiedy rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Niechętnie wstałam z łóżka i zeszłam na dół zobaczyć kto przyszedł.. moim niezapowiedzianym gościem okazała się być Emily. Wpuściłam przyjaciółkę do środka i przywitałam się z nią buziakiem w policzek. Nie zdziwiła mnie za bardzo jej wizyta, wiedziałam, że chce wypytać o Louisa.
- Oo widzę, że nie umiecie bez siebie wytrzymać. - powiedziała moja mama wychodząc z kuchni.
- Dzień dobry, pani (T.N.). (T.I.) zostawiła u mnie.. - zacięła się na chwilę - ..portfel i poprosiła, żebym jej go przyniosła.
Mama pokiwała z rozbawieniem głową, a ja zaśmiałam się cicho. Zrobiłam nam kakao i poszłyśmy do mojego pokoju. Włączyłam jakąś muzykę, tak na wszelki wypadek, gdyby mama przechodziła obok drzwi i usłyszała relację minionej nocy. Opowiedziałam przyjaciółce całą historię, wytykając jej przy tym pomysł z zakładem, co tylko podsumowała śmiechem.
- Wiedziałam, że na niego lecisz! Szkoda, że nie widziałaś miny Luke'a jak się dowiedział, że wyszłaś z Louisem. - powiedziała Em. Przypomniałam sobie wtedy słowa chłopaka "Nieważne z kim przyszła, ważne z kim stąd wyjdzie" i uśmiechnęłam się pod nosem na myśl o jego pewności siebie.
- (T.I.), czy ty mnie w ogóle słuchasz? - zapytała zniecierpliwiona blondynka machając mi dłonią przed oczami. Zorientowałam się, że ciągle miałam w głowie Louisa i wszystko co z nim związane. Chyba nawet zaczynałam za nim tęsknić.
- Tak, tylko.. zamyśliłam się. - odpowiedziałam, dalej jakby nieobecna.
- Chyba wiem o czym myślisz. Napisz do niego. - zaproponowała, szturchając mnie łokciem.
- Ja.. ja nie mam jego numeru. - powiedziałam i dopiero wtedy to do mnie dotarło. Jak mogłam być taka głupia i go nie wziąć?! Schowałam twarz w dłonie i westchnęłam głośno.
- Spokojnie.. przecież Lou to mój kumpel. Zaraz ci podam ten numer. - uśmiechnęła się pocieszająco i podała mi swoją komórkę. Przepisałam ciąg cyfr i zapisałam. Postanowiłam jednak odezwać się do niego dopiero wieczorem. Zmieniłam temat i jeszcze prze chwilę rozmawiałyśmy, a potem włączyłyśmy film, który miałam wcześniej oglądać.
- Jesteście razem? - zapytała przyjaciółka nagle z widocznym podekscytowaniem rysującym się na jej twarzy.
- Nie.. Chyba to za wcześnie. Chociaż w sumie zachowujemy się trochę jak para.. - odpowiedziałam i po raz kolejny wróciłam myślami do bruneta. To już chyba można nazwać zakochaniem, a przynajmniej całkowitym zauroczeniem.
W ciszy dokończyłyśmy film i Em poszła do domu. Pewnie zostałaby na noc, gdyby nie to, że oficjalnie to ja u niej nocowałam dzień wcześniej. Ogarnęłam się do spania i już miałam się kłaść, kiedy przypomniałam sobie o Louisie. Wzięłam do ręki telefon i napisałam wiadomość o treści:
Ciągle o Tobie myślę.. – (T.I.)”. Chwilę przed wysłaniem się rozmyśliłam. Odłożyłam komórkę na stolik obok łóżka i zasnęłam.
Następnego dnia wstałam dosyć późno, bo w samo południe. Po wykonaniu porannej toalety i ubraniu się w dresy zeszłam na dół, żeby pożegnać się z rodzicami. Wyjeżdżali na cały weekend, więc miałam cały dom dla siebie. Pomyślałam, że to dobra okazja na jakąś domówkę i wtedy przypomniała mi się kolacja z Lou. O 13 rodziców już nie było, postanowiłam ogarnąć w domu i przygotować coś specjalnego dla chłopaka. Przed 16 skończyłam sprzątać. Przez cały ten czas zastanawiałam się co powinnam ugotować. Ostatecznie postawiłam na grillowanego kurczaka w ziołach, pieczone ziemniaki i lekką sałatkę. Może niezbyt wykwintne danie, ale smaczne i szybkie w przygotowaniu, a podczas pieczenia mogłam zająć się sobą. Wzięłam orzeźwiający prysznic, umyłam i wysuszyłam włosy. Mało brakowało, a zapomniałabym o jedzeniu w piekarniku i z posiłku zostałby sam wiór. Pomalowałam się delikatnie, chociaż kolor oczu podkreśliłam wyrazistymi cieniami. Założyłam prostą sukienkę, do tego duży złoty naszyjnik i czarne szpilki. Pozostało mi jedynie nakryć do stołu i czekać na mojego gościa. Wtedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Jak poparzona pobiegłam otworzyć, żeby już tylko go zobaczyć.
- Cześć Lou. - powiedziałam uśmiechając się szeroko na jego widok.
- Cześć (T.I.), ślicznie wyglądasz. - pocałował mnie w policzek.
- Ty też niczego sobie. - odparłam. - Napijesz się wina?
- Jestem samochodem. - uśmiechnął się znacząco.
- To może chociaż soku? - zaproponowałam na co chłopak jakby spochmurniał. Pewnie spodziewał się, że zaproponuję mu zostanie na noc. Louis pokiwał głową i poszliśmy do kuchni.
- Prawdę mówiąc spodziewałam się ciebie trochę później i nie zdążyłam nakryć do stołu. - zaśmiałam się, a chłopak lekko uśmiechnął.
- Wybacz, ale nie mogłem bez ciebie wytrzymać. - powiedział cicho przybliżając się do mnie.
- Ja też zaczynałam już tęsknić. - szepnęłam, po czym chłopak złączył nasze usta. Po chwili odsunęliśmy się od siebie. Louis nakrył do stołu, a ja w tym czasie naszykowałam kolację. Zjedliśmy w miłej atmosferze. Nie brakowało nam tematów do rozmowy, co chwilę wybuchaliśmy śmiechem. Nie spodziewałam się, że Lou jest taki zabawny. Potrafił rozśmieszyć mnie do łez. Po posiłku przenieśliśmy się do salonu. Postanowiliśmy włączyć jakiś film, chociaż przez większość czasu i tak rozmawialiśmy. W pewnym momencie chłopak spoważniał i spojrzał mi w oczy.
- (T.I.), chciałbym cię o coś zapytać. Uwielbiam spędzać z tobą czas, a gdy odwiozłem cię wczoraj do domu, nie mogłem znaleźć sobie miejsca. Chciałem zadzwonić albo napisać, ale nie wziąłem twojego numeru. Pierwszą noc mamy już za sobą.. – zaśmialiśmy się - ..pierwszy pocałunek też, więc.. (T.I.), zgodziłabyś się być ze mną?
- Przepraszam Lou, ale nie..

_________________________________
Pewnie macie ochotę mnie zabić, ale aż się prosiło, żeby w tym momencie urwać :D
Mój masakryczny (pod względem ilości rzeczy do zrobienia) tydzień dobiegł końca, od jutra ferie! <3 W związku z powyższym postaram się w przyszłym tygodniu dokończyć Louisa i wziąć się za Nialla albo Harrego, kogo wolicie? :D
No i spóźnionego wszystkiego najlepszego dla Zayna! Nie mogę uwierzyć, że ma już 24 lata, jak te dzieci szybko rosną :')
Jeśli chodzi o komentarze to wiecie co robić żeby 6 część się pojawiła jak najszybciej :)
littlegirl

wtorek, 10 stycznia 2017

Louis cz. 4

Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Szybko zarzuciłam koszulkę Louisa i wyszłam na korytarz, chcąc to z nim wyjaśnić. Nie musiałam daleko szukać, bo Lou, Niall i ten w lokach stali zaraz pod drzwiami. Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, otworzyły się drzwi na samym końcu korytarza i zobaczyłam jeszcze jednego chłopaka. Miał ciemną karnację i mnóstwo tatuaży, które swoją drogą uwielbiam.
- Co to za zbiorowisko, Liam znowu zajął łazienkę? Mówiłem mu, żeby tyle nie jadł przed snem. - powiedział zaspanym głosem. Nie mogłam powstrzymać śmiechu, czym zwróciłam na siebie uwagę całej czwórki. Czując ich wzrok na sobie, zarumieniłam się i spuściłam głowę na dół, aby tego nie zauważyli.
- Chłopaki, to jest (T.I.). Tyle powinno wam wystarczyć o 4 rano, pogadamy jutro. - oświadczył Louis łapiąc mnie za rękę.
- Przepraszam za tą głupią sytuację w łazience.. Mam nadzieję, że się do mnie przez to nie zrazisz. - powiedział zawstydzony blondyn. Z rumieńcem na twarzy wyglądał naprawdę słodko.
- Nic się nie stało Niall. - uśmiechnęłam się do niego przyjaźnie, co natychmiast odwzajemnił.
- Ja również przepraszam, to musiało być dla ciebie dosyć niekomfortowe. - wtrącił chłopak w lokach.
- Nie ma sprawy Liam. - powiedziałam puszczając mu oczko, na co cała reszta zaczęła się śmiać.
- Em... jestem Harry. - mruknął chłopak, a mi zrobiło się strasznie głupio.
- Ojej.. przepraszam. To ilu was tu w końcu mieszka? - zapytałam zdezorientowana.
- 5. Ja, Niall, Harry, to jest Zayn, a Liam śpi. - wyliczył Louis pokazując mi kolejno każdego z nich. Uśmiechnęłam się przepraszająco do Harrego, podałam sobie ręce z Zaynem i udałam się z Louisem do jego sypialni. Od razu położyłam się w wielkim łóżku i poczułam, że przegrywam walkę ze zmęczeniem. Zamknęłam oczy i usłyszałam jak brunet wychodzi z pokoju.
- Zostań ze mną Lou. - szepnęłam i nie czekając na reakcję chłopaka, zasnęłam.

- Jesteś taka piękna (T.I.)... - usłyszałam cichy głos Louisa tuż nad uchem. Mimowolnie się uśmiechnęłam i powoli otworzyłam oczy. Odwróciłam się na drugi bok i przywitałam go buziakiem w policzek, co najwyraźniej mu nie wystarczyło, bo przyciągnął mnie do siebie jeszcze bliżej i złączył nasze usta w czułym pocałunku.
- Która godzina? - zapytałam, kiedy nieznacznie odsunęliśmy się od siebie.
- Szczęśliwi czasu nie liczą. - uśmiechnął się szeroko. Zaśmiałam się i spojrzałam na ekran swojej komórki.
- Louis, dasz mi ładowarkę do telefonu? Mama pewnie dobija się do mnie od samego rana. Co prawda mówiłam jej, że przenocuję u Emily, ale do 10 miałam wrócić. Napiszę jej, że się chwilę spóźnię.
- Kochanie.. jest po 14. - powiedział Lou z przejęciem. Moje oczy przybrały wielkość pięciozłotówek.
- Chyba żartujesz! - prawie krzyknęłam. - Ona mnie zabije!
- Spokojnie. Masz tu ładowarkę, daj jej znać, że wszystko w porządku. Zjemy śniadanie i odwiozę cię do domu. - powiedział, po czym pocałował mnie w czoło i poszedł, jak mniemam, do kuchni. Postanowiłam trochę się ogarnąć, zanim bateria się podładuje. W łazience dwa razy sprawdziłam czy dobrze zamknęłam drzwi. Przemyłam twarz wodą, pomalowałam się i rozczesałam włosy. Założyłam balową sukienkę przeklinając w myślach, że nie spakowałam sobie żadnych świeżych ubrań. Wrzuciłam wszystkie swoje rzeczy do torebki i wróciłam do pokoju. Miałam tylko dwa nieodebrane połączenia i jedną wiadomość od Em:
„Dzwoniłam do twojej mamy. Oficjalna wersja jest taka, że spałaś u mnie i wrócisz popołudniu, bo chcemy przy obiedzie pogadać o balu. Baw się dobrze xx”
Podziękowałam jej w myślach i włożyłam telefon do torby. Na Emily zawsze można liczyć, za to ją kocham. Wzięłam koturny do ręki i zeszłam boso na parter. W kuchni zastałam Louisa smażącego naleśniki.
- Siadaj i jedz. - powiedział wskazując pięknie nakryty stół.
- Chłopaków nie ma? - zapytałam nakładając sobie naleśnika na talerz.
- Wyszli. - odpowiedział krótko i odwrócił wzrok. Widziałam, że nie chce powiedzieć „za dużo”, dlatego postanowiłam nie drążyć. Po śniadaniu Lou odwiózł mnie do domu.
- Kiedy się zobaczymy? - zapytał, kiedy już miałam wychodzić z samochodu.
- Może wpadniesz jutro do mnie? Śniadanie u ciebie, to może u mnie kolacja? - zaproponowałam, na co chłopak przytaknął z uśmiechem. Pocałowałam go w policzek i udałam się do domu. Zjadłam obiad przygotowany przez mamę i streściłam jej przebieg balu, pomijając kwestię Louisa. Wiedziałam, że rodzice planują wyjechać na weekend, dlatego zaprosiłam chłopaka do siebie.
Po posiłku postanowiłam wziąć długą kąpiel i ubrać swój ulubiony dres. Miałam zamiar do końca dnia nie robić nic, poza przeglądaniem portali społecznościowych i oglądaniem filmów. Włączyłam sobie jeden, kiedy rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Niechętnie wstałam z łóżka i zeszłam na dół zobaczyć kto przyszedł..

________________________

Planowałam dodać coś wcześniej, ale nie wyrobiłam się z nauką, a nie mogę siedzieć po nocach ze świadomością, że budzik zadzwoni o 5:50 </3
W weekend to co innego, w piątek zaczynają mi się ferie, więc posty będą regularnie, ale potem będę dodawała coś raczej raz w tygodniu, bo częściej mogę nie dawać rady :(
Nie wyznaczam ilości komentarzy do dodania następnej części, ale im więcej ich jest, tym bardziej chce mi się pisać dla Was :)
littlegirl

sobota, 7 stycznia 2017

Louis cz. 3

- Może nie tu, wejdźmy do środka. - powiedział przez pocałunek.
- Moi rodzice już śpią. Lepiej żebyśmy ich nie obudzili.
- Skarbie, jesteśmy pod moim domem, nie twoim. -
uśmiechnął się słodko, co odwzajemniłam. Nie byłam przygotowana na nocowanie poza domem, miałam przy sobie jedynie rozładowany telefon, klucze i kilka kosmetyków, ale Louis był w tamtej chwili najważniejszy. Nie umiałam nazwać tego co czułam zakochaniem, zdecydowanie za krótko się znaliśmy. Właśnie dlatego nie chciałam, żeby doszło do czegoś więcej tak szybko. Zastanawiały mnie słowa Lou „jesteś tylko moja”. Czy to znaczyło, że uważa nas za parę? Nawet nie zapytał mnie o zdanie, po prostu tak stwierdził i już. Pewnie bym się zgodziła, ale może nie tak od razu..
- Halo, Ziemia do (T.I.)! - roześmiany chłopak pomachał mi ręką przed oczami, przerywając tym samym moje rozmyślenia. Spojrzałam na niego i dopiero wtedy się zorientowałam, że stał obok mnie przy otwartych drzwiach, abym mogła wysiąść.
- Długo jeszcze będziesz siedzieć w tym samochodzie? W sypialni byłoby ci dużo wygodniej. - uśmiechnął się cwaniacko.
- A masz dodatkową sypialnię, w której mogłabym się położyć? - spróbowałam przybrać ten sam wyraz twarzy co chłopak.
- Będziesz spała ze mną. - powiedział lodowatym tonem, zupełnie jak na balu. Uśmiech momentalnie zniknął z mojej twarzy, znowu poczułam się nieswojo w jego towarzystwie. Skinęłam posłusznie głową, chociaż właśnie przeszła mi ochota na spędzanie czasu z brunetem. Zastanawiało mnie w co on gra, dlaczego najpierw jest słodki i zabawny, a zaraz potem staje się oschły i zimny? Bałam się cokolwiek powiedzieć, żeby go nie zdenerwować. W drodze z samochodu do domu trzymaliśmy się za ręce albo raczej to Louis mnie trzymał, jakby w obawie, że spróbuję uciec. Pomyślałam wtedy, że może właśnie to powinnam zrobić, w końcu jego zachowanie nie było całkowicie normalne. Niestety i tak było już za późno. Znaleźliśmy się w środku ogromnego domu. Muszę przyznać, że sprawiał dobre wrażenie. Był nowocześnie urządzony, a do tego bardzo zadbany. Weszliśmy do jasnej, przestronnej kuchni.
- Napijesz się czegoś? - zapytał Lou wyciągając sok z lodówki.
- Poproszę. - odpowiedziałam, chociaż nie chciało mi się pić. Zdążyłam się już nauczyć, że Louisowi pod żadnym pozorem nie wolno odmawiać. Chłopak skinął głową z zadowoleniem i nalał mi soku do szklanki.
- Louis..? - zaczęłam spoglądając niepewnie na chłopaka.
- Kochanie, dopóki będziesz grzeczna naprawdę nie musisz się mnie bać. - zaśmiał się, odgarniając mi kosmyk włosów za ucho. Przełknęłam głośno ślinę.
- A.. a co.. co masz na myśli mówiąc „grzeczna”? - wydukałam przerażona.
- Dobra, nie mogę tak dłużej.. Założyłem się z Em, że będę pierwszym chłopakiem, który ci nie ulegnie i to on przejmie kontrolę. Dlatego próbowałem sprawiać wrażenie groźnego, ale nie mogę patrzeć jak jesteś przestraszona, gdy tylko chcę cię dotknąć. Przepraszam. Za to, że pocałowałem cię bez twojej zgody też. - tłumaczył z zakłopotaniem. Czułam, że jest ze mną szczery, bo zachowywał się tak jak na początku balu, zanim zniknął gdzieś na chwilę z moją przyjaciółką. Wszystko wreszcie układało się w jedną całość.
- Chyba chciałaś o coś zapytać, ale nie dałem ci dokończyć. - szepnął Louis ze spuszczoną głową.
- Hm.. a tak, faktycznie. Ale najpierw cię uduszę, a potem dopadnę Emily. Jeśli się nad tym zastanowię, to dokładnie w jej stylu, dlatego ci wierzę. Chociaż przyznam, że przez chwilę miałam cię za psychopatę. - zaśmiałam się, a chłopak uśmiechnął słodko. Podeszłam do niego bliżej i szybko musnęłam jego usta. - A za pocałunki nie musisz przepraszać, to akurat bardzo mi się podobało.
Louis w mgnieniu oka przyciągnął mnie do siebie i namiętnie pocałował. Zarzuciłam mu ręce na szyję, a on objął mnie w talii. Czułam się przy nim bezpiecznie, więc moje ruchy były odważniejsze niż wcześniej. Poczułam jak chłopak mnie podnosi. Oplotłam nogi wokół jego pasa, nie przerywając pocałunku. Lou zmierzał w tylko jemu znanym kierunku. Po chwili znaleźliśmy się w sypialni. Ułożył mnie na łóżku, a sam zajął miejsce obok mnie. Nasze usta cały czas były złączone.
- Louis, nie chcę zaczynać naszej znajomości od seksu. - szepnęłam, kiedy poczułam, że chłopak rozpina moją sukienkę.
- Masz rację, przepraszam. Dam ci jakieś ubrania do spania i pokażę gdzie jest łazienka. - powiedział z zakłopotaniem i wstał z łóżka. Wyciągnął z szafy ręcznik, czarną koszulkę i szary dres. Podał mi rzeczy i zaprowadził do łazienki naprzeciwko sypialni.
- Dzięki, daj mi 20 minut. - uśmiechnęłam się najładniej jak umiałam.
- Jasne, nie spiesz się. - mruknął nawet na mnie nie patrząc.
- Louis, spójrz mi w oczy. - powiedziałam, a chłopak spełnił moją prośbę. - Nie gniewaj się, ale sam rozumiesz, że to nie jest dobry sposób na rozpoczęcie znajomości. Prawie nic o sobie nie wiemy, a ja jeszcze przed chwilą się ciebie bałam.
- Rozumiem i zgadzam się z tobą, ale nic nie poradzę, że strasznie mnie kręcisz. - uśmiechnął się szeroko, a ja wybuchnęłam śmiechem. Cmoknęłam go w usta i wygoniłam z łazienki. Zdjęłam sukienkę i weszłam pod prysznic. Zamknęłam oczy rozkoszując się gorącą wodą. Byłam już potwornie zmęczona. Nic dziwnego, dochodziła 3 w nocy. Umyłam włosy męskim szamponem, bo tylko taki znalazłam. Przynajmniej żel pod prysznic był uniwersalny. Wytarłam ciało ręcznikiem i ubrałam koszulkę Louisa. Sięgała mi do połowy ud, więc postanowiłam nie ubierać już dresu, w którym wyglądałabym śmiesznie. Rozczesałam mokre włosy i zmyłam make up, a raczej to co z niego zostało. Postanowiłam mimo wszystko pomalować delikatnie rzęsy i nałożyć puder, bo czułam się nieswojo bez makijażu. Przejrzałam się w lustrze i zauważyłam, że ubrałam koszulkę na lewą stronę. Zdjęłam ją i usłyszałam, że drzwi z łazienki się otwierają. Zamiast szybko się ubrać, zastygłam półnaga w bezruchu.
- O boże, przepraszam. Wcale na ciebie nie patrzę. Nie bój się mnie. Już wychodzę. - zaczął się plątać zawstydzony chłopak, który... nie był Louisem?! Miał jasne, blond włosy i ubrany był jedynie w czarne bokserki. Kiedy to do mnie dotarło zaczęłam piszczeć, a do łazienki wbiegł Louis.
- Niall, ty idioto! Nie wiesz, że się puka? - krzyknął na blondyna.
- Louis, ty idioto! Nie wiesz, że się nas uprzedza, kiedy koś będzie u nas spał? - odgryzł się Niall, a na twarzy Lou pojawił się rumieniec.
- Co tu się dzieje? Nie można się już wyspać w tym domu.. - powiedział ktoś zachrypniętym głosem wchodząc do pomieszczenia. Był to wysoki chłopak z ciemnymi lokami sterczącymi na wszystkie strony. Przyglądałam mu się z zaciekawieniem, kiedy dotarło do mnie, że on robi to samo. Zorientowałam się, że nadal stoję jedynie w koronkowej bieliźnie i znowu zaczęłam piszczeć. Cała trójka chyba zrozumiała aluzję i szybko wyszła z łazienki. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię ze wstydu. Szybko zarzuciłam koszulkę Louisa i wyszłam na korytarz, chcąc to z nim wyjaśnić..

____________________________________________
Obiecałam, więc jest 3 część :D Przepraszam za błędy, staram się je poprawiać, ale nie wszystkie wyłapuję ;)
U mnie -18*C, więc siedzę pod kocem z ciepłą herbatą i piszę dalej opowiadanie z Lou :) U was też tak zimno?
Wena mnie nie opuszcza, właściwie imagin pisze się sam, więc kto wie, może jutro cześć 4? :D
Bardzo się cieszę, że póki co wam się podoba! 5 komentarzy i wstawiam 4. cześć! :)
littlegirl

piątek, 6 stycznia 2017

Louis cz. 2

- (T.I.) wszystko w porządku? Może chcesz się przewietrzyć? Chodź, wyjdę z tobą. - zaproponował wyciągając rękę w moim kierunku.
- Nie, dzięki. Wszystko gra. - uśmiechnęłam się sztucznie.
- Mi się nie odmawia.. -
powiedział znacznie poważniej. Spojrzałam w oczy Louisa, już nie tak anielskie jak wydawały mi się na początku, chwilowo były raczej.. lodowate? Nie mogłam z nich nic odczytać. Od początku zabawy Louis wydawał się sympatycznym i czułym facetem, ale po tych słowach zaczęłam się go bać. Nie wiedziałam co zrobić. Odmówić, co tylko bardziej go zdenerwuje czy wyjść na zewnątrz? A jeśli mi coś zrobi?
- Za kogo ty się uważasz? Nie rozumiesz jak dziewczyna mówi „nie”? - warknął Luke. Louis posłał mu wrogie spojrzenie, ale nie usiadł na swoim wcześniejszym miejscu. Stwierdziłam, że może faktycznie będzie lepiej jeśli pójdziemy na spacer, ale na wszelki wypadek wzięłam torebkę i telefon.
- Zmieniłam zdanie. Chętnie się przejdę. - próbowałam mówić normalnie, żeby reszta nie wyczuła strachu w moim głosie. Luke przewrócił oczami, za to Lou uśmiechnął się przyjaźnie. Wyglądał dokładnie tak jak na parkingu, kiedy pierwszy raz go zobaczyłam, tylko tym razem nie dałam się nabrać. Szłam pewnie przez salę, mimo że nogi miałam jak z waty. Wyszliśmy na dwór i natychmiast zaczęłam żałować swojej decyzji. Było ciemno, bardzo zimno a do tego zostałam sam na sam z człowiekiem, którego znałam kilka godzin i już się go bałam. Poczułam ręce Louisa oplatające moją talię. Wzdrygnęłam się ze strachu.
- Boisz się mnie? - szepnął chłopak i delikatnie musnął moją szyję. Nie odpowiedziałam, bo byłam pewna, że głos mi się załamie.
- Zadałem ci pytanie (T.I.). - powiedział tym samym tonem co w środku, kiedy mu odmówiłam.
- Myślałam, że to było pytanie retoryczne.. - odpowiedziałam cicho, prawie niesłyszalnie.
- Nie. Chcę to usłyszeć. - zażądał dobierając się ponownie do mojej szyi. Louis schodził z pocałunkami od ucha do łopatki i pewnie w innych okolicznościach uznałabym to za niesamowicie przyjemne.
- Naprawdę chcesz, żebym się ciebie bała? Nie lepiej budować relację na zaufaniu niż na strachu? - powiedziałam ze łzami w oczach, starając się zachować resztę pewności siebie.
- Jesteś za bardzo niedostępna, kiedy jestem sympatyczny i wyluzowany. Nie martw się, nic ci nie zrobię. Dopóki wywiniesz żadnego numeru, możesz czuć się przy mnie bezpiecznie. Pamiętaj, od teraz jesteś tylko moja. - odwróciłam się tak, że spojrzeliśmy sobie w oczy. Odległość między nami zmniejszała się coraz bardziej. Nie musiałam długo czekać, aby poczuć wargi Louisa na swoich. Oddałam pocałunek od razu, a co dziwne, ciągle było mi mało. Chwilami nawet próbowałam przejąć kontrolę. Nie wiem co się ze mną stało, że przestałam się bać. Nie byłam pewna, czy chłopak mówił prawdę, ale uczucie było silniejsze. W tej chwili mogłam zerwać kontakt ze wszystkimi chłopakami jakich znałam, byle tylko stale czuć smak jego ust. Po chwili odsunął się, a ja mruknęłam z niezadowolenia. Louis zachichotał, zdjął swoją marynarkę i okrył nią moje plecy. W ciemności słabo widziałam jego twarz, ale wydawał się taki niewinny, opiekuńczy i delikatny. Nie potrafiłam zrozumieć całej tej sytuacji, zresztą nawet nie chciałam w to wnikać. Cieszyłam się tym, co było tu i teraz. Po krótkim spacerze postanowiliśmy wrócić na salę.
- Weź mnie stąd, jestem zmęczona. - szepnęłam wtulona w chłopaka podczas jednego z wolnych tańców. Louis wziął mnie na ręce i szedł w stronę stolika, gdzie zostawiliśmy wszystkie rzeczy.
- Nie musiałeś traktować tego tak dosłownie. - zaśmiałam się, a chłopak lekko uśmiechnął. Wzięłam torebkę i kurtkę, a Lou w tym czasie powiedział Emily, że już idziemy. W samochodzie musiałam niestety zasnąć, bo dopiero na miejscu poczułam ciepłe wargi bruneta na obojczyku. Celowo nie otwierałam oczu, czekając na dalsze ruchy Lou.
- Księżniczko, jesteśmy. - szepnął wprost do mojego ucha, delikatnie przygryzając jego płatek. Mimo woli mruknęłam z zadowolenia, zdradzając tym, że już nie śpię. Otworzyłam oczy i tym razem to ja pierwsza go pocałowałam.
- Może nie tu, wejdźmy do środka. - powiedział przez pocałunek.
- Moi rodzice już śpią. Lepiej żebyśmy ich nie obudzili.
- Skarbie, jesteśmy pod moim domem, nie twoim...

____________________________________________Przepraszam, że dodaję tak późno i jeszcze taką krótką część, ale obiecuję, że w zamian kolejna pojawi się jeszcze w ten weekend :D
Chciałabym podziękować wszystkim, którzy komentowali pierwszą część, to naprawdę bardzo ważne dla mnie :) może teraz 4 komentarze? Jeśli coś wam się nie podoba to też piszcie śmiało, rzadko piszę w stylu "dark"  ;)
littlegirl

niedziela, 1 stycznia 2017

Louis cz. 1

Jako mała dziewczynka pragnęłam któregoś dnia zostać lub przynajmniej wyglądać jak prawdziwa księżniczka. Często podkradałam starszym siostrom sukienki i kosmetyki, żeby chociaż przez chwilę poczuć się wyjątkowo. Przyglądając się swojemu odbiciu w lustrze, pomyślałam, że w końcu spełniło się moje marzenie. Miałam na sobie czarną sukienkę przed kolano, ale nie taką zwykłą, pierwszą lepszą czarną sukienkę. Ta była zupełnie inna niż wszystkie, jakie dotąd miałam na sobie. Składała się z dopasowanej góry bez ramiączek i rozkloszowanego, tiulowego dołu. Tandetnie, kiczowato i niemodnie? Może w oczach niektórych tak, ale dla mnie raczej wyjątkowo, cudownie i.. księżniczkowo. Tak jak zawsze chciałam. Do tego ubrałam czarne półbuty na wysokiej koturnie i duży, złoty naszyjnik. Wyprostowałam włosy i pomalowałam się dosyć mocno, czego nie miałam w zwyczaju robić na co dzień. Chciałam tym podkreślić, że czekałam na ten dzień bardzo długo. Wszystko musiało być zapięte na ostatni guzik. Przez trzy lata liceum odliczałam dni do balu maturalnego. Zapuściłam włosy, żeby sięgały mi do wcięcia w talii, nad którym też sporo pracowałam. Zrzuciłam kilka kilogramów, nawet udało się zakończyć leczenie u ortodonty i w końcu pozbyłam się tego okropnego aparatu. A co najważniejsze, znalazłam idealną osobę towarzyszącą. Niby w żartach, bez jakiegoś większego skrępowania zagadałam do jednego z najprzystojniejszych chłopaków w szkole. Uważałam, że po ogromie pracy jaką nad sobą wykonałam, stałam się naprawdę atrakcyjną dziewczyną i nie miałam się czego wstydzić. Zgodził się bez zastanowienia, co tylko zmotywowało mnie do dalszego odliczania dni do balu.
Luke miał być po mnie przed 18. Impreza zaczynała się co prawda o 19, ale nie chciałam się spóźnić, mimo że droga do szkoły nie zajmuje więcej niż 30 minut samochodem. Widziałam, że moi rodzice na pewno będą chcieli chwilę z nim porozmawiać, przez co byłam lekko zdenerwowana. Usłyszałam dzwonek do drzwi, była 17:50.
- Mamo, otwórz proszę, to na pewno Luke. Tylko nie zadawaj mu za dużo pytań, bo go wystraszysz. - powiedziałam schodząc na parter. Mama spojrzała na mnie i szeroko się uśmiechnęła.
- Córeczko, ślicznie wyglądasz. - szepnęła. W podziękowaniu pocałowałam ją w policzek i poszłam pokazać się tacie, któremu również bardzo podobał się efekt końcowy moich starań. Weszliśmy razem do kuchni, gdzie już czekał Luke.
- (T.i.)... Aż nie wiem co powiedzieć.. Wyglądasz... - plątał się chłopak, mimo że sam wyglądał zabójczo.
- ...Pięknie. W końcu do moja córka. - dokończył za niego tata. Poczułam jak na moje policzki wkrada się ogromny rumieniec, dlatego na wszelki wypadek spuściłam głowę w dół.
Po zrobieniu kilku pamiątkowych zdjęć przez mamę udaliśmy się na bal. Na parkingu zauważyłam Emily - moją najlepszą przyjaciółkę. Pomachałam jej delikatnie, a ona podeszła do nas z chłopakiem, którego nigdy wcześniej nie widziałam, co trochę mnie zdziwiło. Był wysoki i dobrze zbudowany. Miał brązowe włosy zaczesane do góry i piękne niebieskie oczy. Nawet nie wiem ile czasu się w nie wpatrywałam, zresztą pewnie trwałoby to jeszcze długie godziny, gdyby Luke nie pociągnął mnie za rękę kierując w stronę wejścia. Wyrwana z transu posłałam przyjaciółce niezrozumiałe spojrzenie, po czym z uśmiechem wyciągnęłam rękę w stronę chłopaka.
- Cześć, jestem (T.I.), a to Luke.  - wskazałam na blondyna stojącego obok mnie.
- Louis, miło cię poznać. - powiedział i delikatnie musnął ustami zewnętrzną stronę mojej dłoni. Poczułam przyjemny dreszcz przechodzący przez całe ciało. Louis i Luke podali sobie ręce, a chwilę później całą czwórką weszliśmy do środka. Po oficjalnym rozpoczęciu zabawy przeprosiłam chłopaków i pod pretekstem poprawienia makijażu zaciągnęłam Emily do toalety.
- Em, od kiedy znasz Louisa i dlaczego ja nic o tym nie wiem? Nie ufasz mi już? - zapytałam z lekkim wyrzutem.
- Co ty, (T.I.)! Przecież jesteś moją najlepszą przyjaciółką! Louis to syn koleżanki mojej mamy, taki jakby kuzyn, więc możesz się za niego brać. - poruszała zabawnie brwiami. Poczułam jak rumieniec oblewa mi policzki.
- Aż tak widać, że mi się spodobał? - zapytałam z nadzieją, że zaprzeczy chociaż sama znałam odpowiedź.
- Biedny Luke.. - westchnęła Emily na co obie się zaśmiałyśmy.
Wróciłyśmy na salę i razem z naszymi partnerami postanowiliśmy potańczyć. Na początku Emily bawiła się z Loiusem, a ja z Luke'iem. Po kilku piosenkach Em wepchnęła się pomiędzy mnie a blondyna krzycząc „odbijany”. Odwróciłam się, żeby poszukać wzrokiem Lou, ale kiedy tylko to zrobiłam, wpadłam na kogoś i uderzyła mnie fala cudownego zapachu męskich perfum.
- A ty dokąd? - mruknął wprost do mojego ucha, natychmiast rozpoznałam ten głos.
- Szukałam cię. - próbowałam mówić równie zmysłowym tonem.
Usłyszeliśmy spokojną melodię. Większość tańczących wróciła na miejsca przy stołach, zostało tylko kilka par. Poczułam dłonie chłopaka oplatające delikatnie moją talię. Nie czekając ani chwili dłużej przybliżyłam się do niego jeszcze bardziej, zarzucając ręce wokół szyi bruneta. Kołysaliśmy się wtuleni w siebie, nie zwracając uwagi na zmianę muzyki z wolnej na szybką. Dopiero głos Luke'a sprawił, że odsunęliśmy się od siebie.
- Stary, nie zapominaj z kim (T.I.) tutaj przyszła. - warknął w stronę Louisa.
- Nieważne z kim przyszła, ważne z kim stąd wyjdzie. - powiedział z cwaniackim uśmiechem, na co cicho się zaśmiałam. Widziałam, że Luke naprawdę się zdenerwował. Nie chcąc robić zamieszania zaproponowałam, żebyśmy wszyscy wrócili do stolika. Atmosfera nieco się rozluźniła, chociaż było widać rywalizację między chłopakami. Powoli zaczynało mnie to denerwować, czułam się jakbym była jakąś nagrodą wieczoru czy coś w tym stylu. Louis uważnie mi się przyglądał i chyba nawet zaczął się tego domyślać.
- (T.I.) wszystko w porządku? Może chcesz się przewietrzyć? Chodź, wyjdę z tobą. - zaprponował, wyciągając rękę w moim kierunku.
- Nie, dzięki. Wszystko gra. - uśmiechnęłam się sztucznie.
- Mi się nie odmawia..

___________________________________
Wszystkiego dobrego w 2017! :D
Miałam wstawić dopiero po 5 komentarzach pod imaginem z Niallem, ale jutro wracam do szkoły i nie wiem czy będę miała czas coś wstawić przed weekendem..
Piszcie proszę czy wam się podoba, czy nie. To naprawdę motywuje.
3 komentarze dacie radę? :)
littlegirl