One Direction i My.. - imaginy

środa, 6 marca 2024

You can call me daddy ~ HS

 -[T.I.], przepraszam. - objął mnie i poczułam, że moczy materiał mojej sukienki. Jak on może obwiniać siebie!? Nie umiem znieść jego wyrzutów sumienia w związku z czymś co ja zrobiłam. 

-A czy on.. czy wy..- zaczął, kiedy już był na tyle spokojny. 

-Nie. To przyjaciel.. pomógł mi z.. ze wszystkim właściwie. - powiedziałam nie pozostawiając mu pola na żadne wątpliwości. 

-Harry, musisz wracać do domu.. a ja do swojego. Jak Angel obudzi się beze mnie będzie ogrom płaczu. - parsknęłam, bo właściwie spędzamy razem każdą możliwą chwilę. 

-Pozwól mi ją poznać..- spotkałam się z jego zagubionym wzrokiem. Oczywiście, że mu pozwolę. Ale potrzebujemy czasu. 

-Dobrze. - skinęłam głową i wychwyciłam jego ledwo zauważalne westchnienie na znak ulgi. 

-Ale powoli. Nie chcę jej przytłaczać .. i muszę wiedzieć, że nie znikniesz jak cię pozna. - dodałam twardo, bo mimo, że to była moja wina, to nie mogę narażać Angel na przykrości z powodu moich wyrzutów sumienia. 

Zobaczyłam jak Harry wplata swoje długie palce w krótsze niż dawniej loki i delikatnie je przeczesuje wypuszczając powietrze. 

-Tak, wiem. Muszę to przemyśleć. Wiele razy. - odparł już wstając i pomagając mi zrobić to samo. 

-Wyślesz mi jej zdjęcie? Jakiekolwiek. - krzywy uśmiech zagościł na jego twarzy, a ja skinęłam na zgodę. Odwrócił się i odszedł. Dopiero wtedy pozwoliłam sobie na wypłynięcie kilku łez spod powiek, między zaciąganiem się kolejnymi dawkami nikotyny. Skończyłam papierosa, wstałam otrzepując się i poszłam prosto pod prysznic, żeby następnie się położyć obok całego mojego świata. Ale sen nigdy nie był moją dobrą stroną, gdy znajdowałam się pośrodku cyklony zmartwień i wątpliwości.

Mam nadzieję, że nie popełniłam kolejnego błędu. 

Zmarszczyłam czoło w odpowiedzi na promienie zalewające moją twarz. Jestem w szoku, że Angel jeszcze mnie nie obudziła. Rozejrzałam się po pomieszczeniu zauważając, że po mojej córce nie ma śladu. Ktoś postanowił pozwolić mi się wyspać. Przebrałam się w losowe spodenki i bluzkę po czym zeszłam na dół do kuchni z której dobiegały śmiechy i krzyki. 

-Co tu się dzieje? - zapytałam uśmiechając się na widok małej huśtającej się na mojej starej huśtawce przyczepionej do haków przy suficie. 

-Bawimy się. - krzyknęła blondyneczka, a ja udawałam, że próbuję ją złapać, kiedy bujała się w moją stronę na co reagowała piskiem. 

-Jak się czujesz, mi Amor? - zapytał brunet podając mi kubek wypełniony po brzegi aromatyczną kawą. 

-W porządku. Chce ją poznać. Musi ją poznać. - powiedziałam tuląc się do boku Adriana. 

-Nic dziwnego. - wzruszył ramionami jak gdyby się tego spodziewał.

-Gdzie babcia z dziadkiem? - zapytałam tym razem małej.

-Pojechali na zakupy. - pomachała nogami na znak, że chce już zejść, więc ją wyciągnęłam przy okazji dając poranną dawkę całusów, którą przerwał dzwonek mojego telefonu. Harry - przeczytałam na wyświetlaczu, kiedy odkładałam Angie. 

-Muszę to odebrać. - przystawiłam telefon do ucha wychodząc z pomieszczenia. 

-Cześć. - wzięłam nerwowy oddech czekając na jego decyzję. 

-Kiedy mogę przyjechać poznać Angel? Jak to zrobimy? - zapytał i rozmawialiśmy godzinę uzgadniając szczegóły. Postanowiłam tego nie odwlekać, zrobimy to dziś. Przez cały dzień powtarzałam Angel, że przyjdzie do niej specjalny gość, żeby przygotować ją na coś, czego prawdopodobnie i tak w pełnym wymiarze nie ogarnie. Ona ma tylko 4 lata - czasem o tym zapominam. Siedzieliśmy już same na kocu przed domem, a dzień chylił się ku wieczorowi. Jadłyśmy truskawki zebrane wcześniej za stodołą na grządkach mojej mamy. 

Ta chwila była tak doskonała, że zaczynam się zastanawiać, czy się wycofać.. jednak kroki dochodzące sprzed domu stanowczo przywróciły mnie do rzeczywistości informując, że już za późno. Zza domu wyłonił się Harry, Angel siedząca plecami do domu jeszcze go nie zauważyła.

Wydawał się zmęczony i chyba nigdy go nie widziałam tak zestresowanego. Nerwowo skubał wargi zębami stojąc i czekając na mój ruch. Uśmiechnęłam się aby dodać mu otuchy. 

-Angel, kochanie, czy pamiętasz jak mówiłam ci dziś, że będziesz miała specjalnego gościa? - zapytałam gładząc jej blond loczki. 

-Tak. Ale nie lubię cię, bo nie mówisz kto przyjdzie. - odparła gotowa się obrazić, lub przetestować moją zapartość na ukrycie tej informacji. Popatrzyłam na loczka i machnęłam ręką żeby podszedł. Mała się odwróciła i zmarszczyła brwi delikatnie się do mnie przysuwając. Zobaczyłam drżenie rąk Harry'ego. Dopiero po chwili zobaczyłam różową torebkę którą trzymał w ręce. 

-Angel, to jest Harry. - przestawiłam ich i zobaczyłam jej delikatny uśmiech na twarzy. 

-Cześć, nie mogłem się doczekać, żeby cię poznać. - wycisnął Harry na prawdę starając się brzmieć spokojnie. 

-A wiesz, że mój tata też ma na imię Harry? - zapytała zielonooka anielica nawet nie wiedząc jak wiele to dla niego znaczy. Zobaczyłam szklące się oczy bruneta.

-Pamiętasz jak kiedyś mówiłam, że poznasz swojego tatę? - zapytałam kolejno, upewniając się, ze wie o czym mówię. Skinęła na potwierdzenie. 

-Czy ty jesteś moim tatą? - tym razem skierowała się bezpośrednio do Harry'ego. Widziałam, że nie wie co odpowiedzieć, że nie wie jak. Otarł wilgotne oczy rękawem koszuli i znów spojrzał na nas. 

-Tak, kochanie. Tak. Jestem twoim tatą.. i już bardzo cię kocham. - odparł, a wiem, widzę, że wiele oto kosztuje. Angel zamilkła. Kurczowo trzyma się mojego boku.

-Ale możesz mówić do mnie Harry, na razie. Albo tato jeśli wolisz. - dodał pośpiesznie, a ja skinęłam ręką na niego, aby dał jej czas do przetworzenia tego, co przed chwilą powiedział. 

-Mam coś dla ciebie.. nie wiedziałem jaki kolor jest twoim ulubionym i zapomniałem zapytać mamy.. - zaczął wyciągając torbę w jej stronę. 

-Lubię różowy. - odpowiedziała od razu i bez wahania odebrała upominek. Wyciągnęła z niej małego pieska na baterie. Kojarzę je, bywały w naszym sklepiku na wsi, chodził i szczekał.. zawsze chciałam takiego mieć i może Harry zapamiętał. Co ja mówię? Na pewno zapamiętał. 

-Ma różową kokardkę! - pisnęła czterolatka i uniosła pieska, żeby mi pokazać podekscytowana. 

-Może Harry ci pokaże jak się włącza? - zapytałam próbując ją namówić do zabawy z nim. Uśmiechnęła się  i zaraz podeszła do niego. 

-Tato Harry, czy mógłbyś mi pokazać? - zapytała i niedopowiedzeniem było nazwanie tej chwilą najszczęśliwszą.. czuję, że wyraz szczęście nawet nie opisuje błogości jakiej w tej chwili czułam. Harry też to czuł. Drżącymi rękami wziął prezent i na dole przełączył przycisk. 

-Spróbujesz położyć na chodniku? Będzie mu łatwiej chodzić, wiesz? - zapytał nadal cicho, tłumacząc jej co trzeba zrobić. Nie zwracał uwagi na łzy, które spływały mu co chwilę  policzkach. Angel zrobiła to, o co ją poprosił, a Harry wykorzystał jej chwilę nieuwagi, żeby znów otrzeć mokrą od łez twarz. 

-Mami! Patrz! Szczeka! - krzyczała raz po raz biegając za zabawką, kiedy się wystarczająco oddaliła, a zaraz potem dołączył do niej Harry. Postanowiłam zostać na kocu i obserwować tą magiczną chwilę. 

-Czy moja wnuczka będzie coś jadła? - zapytała moja mama, którą dopiero teraz zauważyłam. Szybko starłam łzy, kiedy spotkałam się z nią wzrokiem, ale ona jedynie się uśmiechnęła. 

-Tak, tak.. oczywiście, zrobię jej kolację, mamo. - odparłam wstając z koca, kiedy Angel protestowała przeciwko końcu zabawy z Harrym. Już miała łzy w oczach przez co jej tata również wydawał się równie sfrustrowany. 

-Wy zostańcie. Dam jej jeść i ją położę. Możesz zostać z Harrym. - szepnęła do mnie, po czym podeszła do mojej córeczki. 

-Czy pożegnasz się z mamą i tatą? Na prawdę musimy iść, kochanie. - odparła moja mam tuż przy jej uchu, a ona obrażona, ale jednak dała mi całusa po czym podeszła do Harryego. 

-Czy przyjdziesz jeszcze kiedyś? - zapytała niewzruszona, a on przyjął poważną postawę. 

-Mogę przyjść jutro? - zapytał czekając cierpliwie na odpowiedź, a ona z uśmiechem pokiwała głową. 

-A pojutrze? - znowu pytanie z jego strony, ale tym razem z uśmiechem uniósł brwi w dziwnej minie, na co ze śmiechem ponowiła gest potwierdzenia. 

-No dobra... aaaaa popopojutrze? - zrobił jeszcze śmieśniejszą minę przez co dziewczynka roześmiała się w głos. 

-To przyjdę. A teraz musisz zjeść i spać. Mogę cię przytulić? - zapytał tym razem poważnie i nie musiał czekać na odpowiedź, bo mój mały aniołek się w niego wtulił. 

-Dobranoc, kocham cię! - dodał jeszcze jak były na schodach i wiem, że nie oczekiwał jeszcze odpowiedzi. To było za wcześnie. 

-Jest cudowna. - westchnął siadając obok mnie na kocu. Uśmiech mu nie schodził z twarzy. 

-Nazwała mnie tatą. Tatą Harrym co prawda, ale mimo wszystko. Jestem tatą. - mówił raz po raz jakby przyzwyczajając się do tej myśli. Dopiero po dłuższej chwili milczenia ogarnął mnie spojrzeniem i spotkał się z moim, które nigdy od niego nie oderwałam. 

-Helena chyba chce nas opić. - skinęłam na butelkę wina i dwie szklanki stojące na rogu domu. 

-Masz ochotę? - dodałam, kiedy zobaczyłam, że nadal mnie obserwuje. 

-Oh tak, przyda mi się na ukojenie zdenerwowania. - zachichotał. 

-------

Myślę, że takie zakończenie jest kompletne. 

Każda z nas będzie mogła przemyśleć jakie były dalsze losy bohaterów. 

Pozdrawiam serdecznie was <3

#Maleńka




wtorek, 20 lutego 2024

You can call me daddy ~ H.S.

- De que piensas, mami?- usłyszałam uroczy głosik mojej małej Anielki. Zerknęłam na siedzenie obok i uświadomiłam sobie, że musiała mnie obserwować od dłuższego czasu. 

- O tym, że bardzo przyjemnie jest być znów z moją mamusią. - udzieliłam wymijającej odpowiedzi. 

- Cieszę się, że pamiętasz aby z babcią i dziadkiem rozmawiać po polsku. - byłam na prawdę wdzięczna losowi, że Angel tak wiele rozumie. Czasem mam wrażenie, że więcej niż nam dorosłym mogłoby się wydawać. 

- Ale Adi nie naumiał się jeszcze dobrze po polsku. - parsknęła jakbym była niedorzeczna. Pokręciłam głową chichocząc pod nosem. 

- Dlatego potrzebuje takiej przyjaciółki jak ty. - zmierzwiłam jej włosy, co spotkało się z ogromną dezaprobatą na brak szacunku do warkoczyka zaplecionego przez babcię. Tak łatwo zapomnieć, że znają się dopiero dwa dni. Ale nie podejrzewałam, że będzie inaczej. 

Teraz czeka mnie coś znacznie trudniejszego. Podjęcie decyzji o czym właściwie Harry może lub też nie może wiedzieć. Dodatkowo muszę przekonać rodziców, że mnie i Adriana nic nie łączy oprócz długoletniej przyjaźni. To będzie trudny dzień. Minuty płynęły, a lotnisko było coraz bliżej, każdy kolejny kilometr napawał mnie bezpodstawną obawą - najgorsze w tym mimo wszystko jest to, że nie mam pojęcia czego się boję. 

Angel tupta wkoło mnie w niecierpliwości na swojego najlepszego przyjaciela - o ironio losu, że jest również moim. Wtedy zobaczyłam złotą opaleniznę i zagubiony wzrok. Podniosłam rękę machając z uśmiechem na ustach. W tej samej chwili nas zauważył i obdarzył ciepłym uśmiechem. Widziałam, że był zmęczony. To był gorący okres, a ja wzięłam długi urlop - powinnam z tym poczekać, ale im dłużej czekałam tym mniej odpowiednich momentów było. 

-Adiii! - Angel zapiszczała rzucając się pędem do, wybranej przeze mnie, naszej rodziny. 

-Jak sze masz, mi amor? - zapytał kalecząc pojedyncze słowa. [zdania pisane kursywą są w języku hiszpańskim :) ]

-Od kiedy to mówisz tym pięknym językiem?-  zapytałam chichocząc i cmokając go w policzek, bo niestety przytulaski zagarnęła Angel spoczywająca już w jego ramionach. 

-Uczę się już ponad rok. To moja mała niespodzianka. Mimo wszystko nie miej wygórowanych nadziei, kochanie. Twój język jest popieprzony. - zaśmiał się kiedy ciągnęłam jego walizkę, bo trzymał Angel. Kompletnie się tego nie spodziewałam, a powinnam, bo ciągle przy nim mówię po Polsku. Pewnie go to wkurzało.

-Maaami! Adi brzydko mówił. - zaraz uruchomił się mój mały radar na brzydkie słowa. 

-No a ja myślałem, że jej nie powiemy, księżniczko. Zdradziłaś mnie. - dodał dramatycznym głosem Adrian, a ja zobaczyłam kątem oka jak Angie pokazuje mu język za co dostaje kuksańca w bok i oboje chichoczą. 

-Tradycyjnie mogę prowadzić, czy wolisz dziś ty to robić? -  zapytał, kiedy jego walizka leżała już bezpiecznie w bagażniku. Ja tylko uśmiechnęłam się pod nosem oddając mu kluczyki. Przypięłam Angel z tyłu na foteliku i sama usiadłam z przodu. To nie tak, że nie prowadzę dobrze. Dużo jeżdżę i kiedy mam okazję usiąść z boku to to robię. Otaczały nas piękne krajobrazy - wszystko było zielone, a na drzewach wisiały jeszcze niedojrzałe owoce lub kwiaty, które miały się w nie przerodzić. Widziałam, że na hiszpanie też zrobiło to wrażenie. W Madrycie nie mamy takich widoków na co dzień. 

-Musisz się ogolić jak dojedziemy. - przejechałam dłonią po już za długim jak na niego zaroście. 

-Mój osobisty barber wyjechał, ale mam nadzieję, że znajdziesz chwilę czasu dla mnie- obdarzył mnie tym swoim szczerym uśmiechem. Nigdy nie patrzyłam na niego w ten sposób. Karmelowe oczy z obramówką długich rzęs, ciemne też już nieco za długie włosy. Równie ciemny zarost i surowe rysy twarzy, które opalenizna tylko podkreślała. Adrian był nieco starszy, niewiele, bo tylko trzy lata, ale widziałam teraz jego męskość i dojrzałość. Czy musiałam przylecieć aż tu, żeby zobaczyć co mam tuż przed nosem? 

Stop. 

Zapominam o tym, że Angel ma tatę. Może mieć tatę. Nie mogę tego dla niej spieprzyć. 

-Co się dzieje, mi amor? - usłyszałam pytanie po polsku, tak obco brzmiące z jego ust, ale równocześnie uroczo. 

-Wszystko w porządku. - to było ostatnie zdanie wypowiedziane podczas tej krótkiej podróży. Angel ucięła sobie swoją popołudniową drzemkę na tylnym siedzeniu, więc gdy dojechaliśmy Adrian zaniósł ją na górę do mojego pokoju. 

-Dziecko, czy ty jesteś ślepa? - usłyszałam głos rodzicielki, kiedy brunet zniknął na górze. 

-Mamo, zrób nam proszę kawę. - postanowiłam zbyć to na prawdę zbędne pytanie. 

-Jest doskonały i świetnie sobie radzi z Angel. Nie wiem jak możesz tego nie wiedzieć. - dodała jeszcze nim dolała wody w ekspresie przelewowym. Prawie jak na zawołanie w drzwiach stanął nieco speszony Adrian. 

-Dzień dobry. - powiedział już normalnym głosem, nie bojąc się, że obudzimy Angel, która spała na górze.

-Cześć, kochany. Mów mi Ania. - och odważnie matko. Przewróciłam oczami na jej nowonarodzony entuzjazm. Wcale jeszcze wczoraj nie zaaranżowała mi bliskie spotkanie ze Stylesem. 

-Cześć, Ana. Ja jestem Adrian. - uścisnął jej dłoń, kiedy ona zachwycała się jego umiejętnościami językowymi. Byłam świadom, że rozumie to, jak z Anielką rozmawiamy, ale nie sądziłam, że się uczy mówić po polsku. 

-Kawa dla ciebie. - podałam mu kubek pachnący obłędnie. Oboje byliśmy kawoszami. 

-Mamo, mogę porwać Adriana na zewnątrz, czy potrzebujesz pomocy przy obiedzie? - zapytałam widząc, że przygotowała już ziemniaki. 

-Chyba żartujesz, idźcie, idźcie. Zawołam was jak mój aniołek się obudzi. - wygoniła nas z kuchni. 

-Jak to możliwe, że tak miła kobieta jest twoją mamą? - zapytał, kiedy znaleźliśmy się za domem, odrobinę mnie wyśmiewając. 

-Z wiekiem zmiękła. - zachichotałam siadając na trawie i wyciągając paczkę papierosów, równocześnie częstując Adiego. Zaciągnęliśmy się papierosowym dymem w tym samym czasie, przez co oboje zaczęliśmy chichotać. Oczywiście próbowaliśmy rzucić to świństwo, jednak jak widać bezskutecznie. 

-Tęskniłem za tobą, blondynko. - odparł przerzucając swoją rękę na moje ramiona. W Hiszpanii jest deficyt naturalnych blondynek, stąd moje przezwisko.

-Ja o dziwo też. - wtuliłam się w jego bok zaciągając znajomym zapachem domu. Kojarzy mi się z domem. 

-A teraz mów co się wydarzyło. Widzę, że jesteś pochłonięta myślami. - zawsze wiedział, gdy byłam nieobecna. Nie jestem pewna czy to dobry pomysł, aby poruszać ten temat z nim, ale.. chyba nie mam wyjścia - jest najbliższą dla mnie osobą. 

-On tu jest. Muszę mu w końcu powiedzieć. - odparłam po dłuższej chwili milczenia. Nic nie mówił. Nie wiedział kim jest Harry i co robi. Wie tylko podstawy. Że nie wiedział, nie było nam po drodze do wspólnego życia i mu nie powiedziała, żeby chronić właściwie nas oboje. Wie również, że przez te wszystkie lata byłam Harry'emu wierna. Dziś już nie wiem czy to było dobre. 

-Rób to, co musisz, amor. Jeśli będziesz mnie potrzebowała, to wiesz, gdzie mnie szukać - czym ja zasłużyłam na tak dobrą duszę w moim życiu. Nie doceniam mojego szczęśliwego tyłka.

-Właściwie to mógłbyś zerknąć dziś wieczorem na Angel? Mamy się spotkać o 20.. chcę to mieć za sobą. - odparłam i spotkałam się z jego zrozumieniem. Nawet nie musiał odpowiadać, wiem, że to nie stanowi dla niego żadnego problemu. Po chwili usłyszeliśmy wołanie słodkiego głosiku. Oboje wstaliśmy z uśmiechami na ustach i wróciliśmy do wejścia domu. Wszyscy zgodnie postanowiliśmy zjeść na zewnątrz. Mama przygotowała niemałą ucztę. Angel doszła do wniosku, ze czuje się jak na wigilii, co właściwie podsumowało moje możliwości kulinarne. Adrian świetnie się dogadywał z moimi rodzicami - na tyle, na ile mu pozwoliła znajomość języka, ale Angel wydała się bardziej pomocna niż zakładaliśmy. Po obiedzie, gdy już posprzątaliśmy rodzice nas zaskoczyli przynosząc średniej wielkości rozkładany basen, więc resztę popołudnia zajęło nam składanie i zapełnianie zbiornika. Było przy tym mnóstwo śmiechów i wygłupów, a każdy z naszej trójki przynajmniej raz został zmoczony wężem ogrodowym. Było na tyle ciepło, że mogliśmy bez zmartwień wyschnąć na słońcu. Koło godziny 19 postanowiłam wziąć szybką kąpiel z Angel, żeby była po moim wyjściu gotowa do spania. Chociaż wiem, że zapewne jest zbyt rozemocjonowana przyjazdem Adriana, żeby tak szybko zasnąć. Ubrałam ją w krótką sukienkę i pozwoliłam zejść do dziadków, podczas gdy się szykowałam. Sama też zarzuciłam na siebie krótką i luźną sukienkę w niebieskie kwiaty. Była moją ulubioną. Mokrym włosom pozwoliłam swobodnie opadać na moje ramiona, wiedząc, że nie grozi mi przeziębienie. Przejechałam rzęsy tuszem - to mój jedyny makijaż latem, bo w Madrycie jest na tyle gorąco, że co bym nie nałożyła na twarz, to i tak spłynie. 

Patrzyłam na siebie przypominając sobie uprzedni strach, ten, który towarzyszył mi w pierwszych tygodniach ciąży. Wzięłam głęboki wdech, a kiedy otworzyłam oczy w lustrze zobaczyłam Adriana. 

-Jesteś piękna, [T.I.]. - odparł wpatrując się jeszcze chwile w nasze odbicie. Uśmiechnęłam się do niego i odwróciłam, aby spojrzeć mu w oczy. 

-Dziękuję.. za wszystko - dodałam i cmoknęłam jego policzek. 

-Jutro obiecuję zająć się twoimi włosami. - dodałam już po hiszpańsku i wyszliśmy razem z pokoju. Pożegnałam się z Angel, po czym ruszyłam w krótką wędrówkę do domu Harry'ego. Mieszkał niecałe dwa kilometry od mojego, ale teraz wydawało się to zdecydowanie za blisko. Z każdym kolejnym krokiem moje ręce drżały coraz bardziej. Wiem, że powinnam mu powiedzieć od razu. Ale przemilczałabym to znowu, bo jestem pewna, że nie osiągnąłby tak wiele z nami u swego boku. Stanęłam na stopniach prowadzących do drzwi wejściowych. Moje stopy nigdy nie były tak ciężkie jak teraz. 

Muszę być pewna swoich decyzji. Tych z przeszłości i tych obecnych. Wzięłam głęboki wdech i wypuściłam drżący oddech. Nacisnęłam dzwonek i usłyszałam znajomy dźwięk. Później zbliżający się nerwowy chód. Otworzył drzwi i znów ogarnęły mnie wątpliwości, kiedy zobaczyłam tańczące iskierki szczęścia w jego oczach. Żadne wyjście w tej sytuacji nie byłoby dla niego dobre. Nie mogłam się nie uśmiechnąć na jego widok. Chociaż pewnie to była słaba imitacja mojego prawdziwego uśmiechu. 

-Wejdź, proszę. - powiedział odsuwając się w głąb dużego przedpokoju. 

-Jesteśmy sami. Moi rodzice wyjechali rano do rodziny, cieszyli się, że mogę się zająć pimpkiem i Zofią. - parsknął jakby to była najzabawniejsza rzecz. Stałam niezręcznie nie wiedząc, czego się spodziewać za kilka minut. Poprowadził mnie do jadalni, gdzie leciała spokojna muzyka - był to chyba jazz. 

-Pomyślałem, że musimy obgadać wiele rzeczy, stąd też spokojna atmosfera. Mam też wino. - uniósł butelkę, która przed chwilą stała na stole. Przeczesał włosy palcami drugiej dłoni w widocznym zdenerwowaniu. 

-Usiądziemy? - zapytałam wypowiadając pierwsze słowo dzisiejszego wieczoru. Skinął głową już wyraźnie spokojniejszy i złapał mnie za dłoń, gdy siadałam na kanapie, po czym sam otworzył wino. 

-Masz ochotę? - zapytał jak już nalał, a ja uśmiechnęłam się tym razem szczerze, wiedząc, że nie pomyślał o tym, że mogłabym odmówić. 

-Ogromną. - zobaczyłam ulgę na jego twarzy. Znów mi się przypatrywał. Stał oparty i fotel przede mną, górując nade mną i po prostu patrzył. Ja też analizowałam jego nowe rysy twarzy, przyozdobione męskimi akcentami. Nie było to niezręczne. Zbyt dobrze się kiedyś znaliśmy, aby nam to mogło przeszkadzać. 

-Nie sądziłem, że to możliwe, ale jesteś jeszcze piękniejsza. - odparł po dłuższej chwili wypełnionej dźwiękami fortepianu. Uśmiechnęłam się na szczery komplement w momencie w którym usiadł obok mnie.  

-Na jak długo przyjechałaś? Chciałbym ci tak wiele powiedzieć, pokazać.. - zaczął, ale złapałam go za rękę i zamilkł. 

-Jeszcze dziesięć dni. - powiedziałam czując znajomą teksturę pod palcami i odczuwając, że sam chwyta mnie mocniej. 

-Mogę dziś ja pierwsza mówić? To ważne. - zaczęłam znów, kiedy zobaczyłam, że znów otwiera buzię. 

-Jasne. Opowiedz mi wszystko, będę słuchał. - przybrał poważniejszy wyraz twarzy, dopasowany do mojego tonu, ale mówił wciąż łagodnym głosem. Moje dłonie zaczęły drżeć i loczek to zauważył. 

-Spokojnie, [T.I.], cokolwiek to jest, możesz mi powiedzieć. - zapewnił mnie i mu uwierzyłam. 

-Pamiętasz rok w którym każde z nas wyjechało? - zapytałam, żeby mieć pewność, chociaż i tak ją miałam nawet bez odpowiedzi. 

-Ty wyjechałaś na studia do Hiszpanii, a ja niedługo później wyruszyłem w trasę. - skinął głową przywołując fakty. 

-Tak.. to znaczy tak powiedziałam wtedy. - odparłam i zobaczyłam jak jego brwi się marszczą, ale pozwolił mi mówić dalej. 

-Żadnych studiów nie było wtedy, ani nigdy po drodze. - mówiłam powoli, żeby miał szansę przyswoić po kolei to, co mówię. 

-Nie rozumiem. - pokiwał głową na prawo i lewo. 

-Wyjechałam, bo nie chciałam zmieniać twojego życia i do tego potrzebowałam świeżego początku.. - mówiłam dalej, a on się wydawał coraz bardziej zdezorientowany. 

-[T.I.], proszę, powiedz mi o co tu chodzi, bo czuję się skołowany. - odparł puszczając moją rękę i kompletnie go rozumiałam. Nie potrzebnie tak to przeciągam.

-Byłam w ciąży. - odparłam w końcu, a te słowa były jakby cięższe od całej reszty. Harry wstał, ale zaraz później usiadł na fotelu. Chciałam mu dać tyle czasu ile potrzebuje. Ja też całą drżałam, ale chciałam być ostoją spokoju w tej chwili. Wiedziałam, że tego będzie potrzebował.

-Ze mną? - dopytywał się nerwowo stukając palcami o stół.

-Tak. - powiedziałam najszybciej jak potrafiłam. Patrzyłam na swoje dłonie, ale kątem oka jak Harry wstaje i przechadza się w jedną i drugą stronę pokoju. Ręce drżały mu równie mocno jak moje. Sięgnął do szuflady w komodzie, wyciągnął paczkę papierosów i zaciągnął się jednym z nich. To był obcy dla mnie widok. 

-Wyjechałaś usunąć? - zapytał chyba doszukując się sensu w mojej opowieści. Widziałam, że już wie. Podbródek mu drżał i miał łzy w oczach, które bardzo usilnie zatrzymywał w środku. Kiwałam głową na nie. 

-Nie zrobiłabyś tego. Kurwa. - szeptał widząc moją reakcję i raz po raz zaciągał się nikotyną w papierosie, jakby tylko ona go jeszcze trzymała w ryzach. 

-Urodziłam Harry.. jest tu ze mną. - powiedziałam w końcu, a jego głowa zniknęła pomiędzy jego dłońmi w których nadal trzymał namiastkę spokoju. Usłyszałam jak pociąga nosem. Nie chciałam tego. Nie potrafiłam patrzeć na niego w takim stanie. Uklękłam tuż przed nim próbując podnieść jego głowę tak, aby spojrzał na mnie. 

-Nie dotykaj mnie. - powiedział cicho, ale było to wyraźniejsze od każdego krzyku.

-To znaczy, że wychowywałaś przez 5 lat moje dziecko, nawet mi o tym nie mówiąc!? - uniósł odrobinę głos i tym razem na mnie spojrzał. Był tam ogromny ból. Tak wielki.. o który nawet bym go nie podejrzewała.

-Angel ma 4 latka. - skinęłam głową, nie wiedząc jakim cudem jeszcze się trzymam. 

-Kurwa.. Angel. Nawet dałaś jej imię jakie sobie wyobrażałem, ale nie byłaś na tyle łaskawa mi o niej powiedzieć.. - mówił z żalem już nie powstrzymując łez. 

-Przepraszam, Harry. Ja.. chciałam cię ochronić przed tym z czego musiałbyś zrezygnować.. - zaczęłam się tłumaczyć, ale teraz wydawało się to tak bardzo nieistotne. 

-Nie ty powinnaś o tym decydować! - krzyknął podchodząc do okna i odpalając kolejny papieros. Był obrazem rozpaczy. Milczał patrząc w ścianę i miarowo oddychając.

-Możesz się zaangażować na tyle na ile chcesz. - powiedziałam, bo nie wiedziałam właściwie czy w ogóle chce nas znać po czymś takim. 

-Co ty pieprzysz? Mówisz o mojej córce. Straciłem 4 lata, a ty jeszcze śmiesz mi mówić, że nie muszę się angażować. - parsknął z jadem. 

-Wolę to zaznaczyć. Nie pozwolę na to abyś się pojawił i zniknął. - odparłam spokojnie akcentując to, czego najbardziej się obawiałam. Spojrzał na mnie jak gdybym wymierzyła mu policzek. 

-Chcę ją zobaczyć. - powiedział nagle. 

-W porządku, ale musimy wiele rzeczy ustalić, zorganizować..- zaczęłam, a on ruszył przed siebie. 

-Muszę ją zobaczyć teraz. - fuknął przechodząc obok mnie i dopiero zrozumiałam co ma na myśli. 

-Harry, nie.. ona śpi. Przestraszy się ciebie. - mówiłam idąc za nim, ale moje słowa do niego nie docierały. 

-Harry, kurwa, nie zgadzam się! - krzyknęłam próbując go zatrzymać. 

-Nie masz nic do powiedzenia. - odwrócił się w moją stronę. 

-Nie masz pojęcia, jak bardzo to boli. Nie będziesz wiedziała jak to jest, nigdy! - krzyknął przyspieszając kroku. Nie dam rady go powstrzymać. Mimo wszystko przez całą drogę próbowałam sprawić, aby się zatrzymał i mnie wysłuchał, wiedziałam, że nie jest to dobry pomysł. Dotarliśmy na podwórko na którym stał Adrian paląc papierosa. Zaskoczył go nasz widok, ale od razu widziałam, ze zrozumiał o co chodzi. 

-Nie, nie, nie.. nie w tym stanie, nie w ten sposób.. - odparł w swoim ojczystym języku zagradzając drogę loczkowi, który do tej pory zdawał się go nie zauważać. Wiedziałam, ze krzywdzę Harry'ego, ale poczułam ulgę, że ktoś może go zatrzymać. 

-Puść mnie do niej. Muszę ją zobaczyć! - krzyknął próbując się przedrzeć przez bruneta, ale nie dał za wygraną. Widziałam zmartwioną twarz rodziców w oknie. Nie wtrącają się i jestem im za to wdzięczna. Gdy Harry się uspokoił podeszłam i objęłam jego klęczącą na ziemi sylwetkę. Płakał i nie mógł tego powstrzymać. 

-Błagam.. pozwól mi ją zobaczyć.. tylko na chwilę, na sekundę. Muszę zobaczyć, że ona tam jest.. - szeptał we łzach mocniej czepiając się mojej sukienki. Wtedy do mnie dotarło, że zrobiłam coś okrutnego, czego już nie cofnę. 

-Harry.. spójrz na mnie. - szepnęłam, a on uniósł swój wzrok. Nigdy go nie widziałam w takim stanie.

-Zabiorę cię do Angel, ale musisz obiecać, że jej nie obudzisz. - mówiłam powoli, żeby wiedzieć, że rozumie. Skinął głową. Wstałam i pomogłam mu się podnieść z ziemi, bo wydawał się na kompletnie bezsilnego. Skinęłam do Adriana, że wszystko w porządku, a ten zniknął we wnętrzu domu, a my za nim. Po cichu weszliśmy do góry, gdzie w moim pokoju przy lampce spał mój mały anioł. Złapałam Harry'ego za rękę i podprowadziłam do łóżka, żeby mógł się przyjrzeć Angel. Widziałam jak wstrzymuje oddech, kiedy z jego oczu wyleciały kolejne łzy. 

-Jest najpiękniejsza.. - szepnął drżącym głosem. Po dłuższej chwili skinęłam w stronę wyjścia. Musimy jeszcze tak wiele omówić. 

-Mamiii! - usłyszałam płaczliwy głos Angel tuż gdy zniknęliśmy z jej pola widzenia.

-Poczekasz na mnie na zewnątrz? - zapytałam patrząc na zszokowanego mężczyznę, ale Harry skinął głową. Weszłam z powrotem do pokoju, gdy on wciąż stał na korytarzu. 

-Co się dzieje kochanie? Czemu aniołku nie śpisz? - zapytałam maleństwo, które patrzyło na mnie zapłakanymi oczkami. Wzięłam ją na ręce i przytuliłam. Utulenie jej z powrotem do snu zajęło mi dobrych kilka minut. Gdy chodziłam po pokoju widziałam, że Harry nie wyszedł, siedział na korytarzu opierając plecy o szafkę i przyglądając się nam z daleko poprzez uchylone drzwi. Gdy już byłam pewna, że małą się nie przebudzi odłożyłam ją na łóżko i wróciłam do loczka, który posłusznie wyszedł za mną z domu. Usiedliśmy na ławce przed domem, a on milczał. Ja również nie wiedziałam co powiedzieć. 

-Posłuchaj.. nie chcę cię ograniczać w kontaktach z Angel, ale musimy zrobić to powoli. - mówiłam nadal ze spokojem, ale czułam, że moje pokłady spokoju się kończąc z momentem, kiedy mój głos zaczął drżeć. 

-Ja... - zaczęłam, ale już nie potrafiłam skończyć. Ukryłam twarz w drżących dłoniach, chcąc chwili wytchnienia od tego szaleństwa. 

-Poczułam dłoń na moich plecach. Harry gładził mnie w górę i w dół i w jakiś sposób mnie to uspokajało. Po chwili wzięłam głęboki oddech. 

-Czy ona wie o moim istnieniu? - powiedział tym razem on, patrząc na mnie tymi zmęczonymi, szmaragdowymi oczami. 

-Oczywiście, ze tak, Harry. Wie, że jej tata to Harry. Że pięknie śpiewa i jest dobry. Nawet widziała kilka twoich zdjęć sprzed lat.. nie chciałam jej pokazywać aktualnych, bo jesteś wszędzie.. wie, że twój ulubiony smak lodów to miętowy, a na dodatek, nie lubi oliwek dokładnie tak samo jak ty. Ma twoje dołeczki w policzkach i kędzierzawe włosy.. jest doskonała. - mówiłam i zobaczyłam, że to mu pomaga. 

-Mogłem się domyśleć przed wyjazdem. - powiedział w końcu po dłuższej chwili milczenia i zbił mnie z tropu. 

-Który to był tydzień? - zapytał, a ja nie chciałam odpowiadać. 

-Harry, to jest nie ważne. Zrobiłam wszystko, żebyś się nie dow.. - próbowałam tłumaczyć, ale on tylko kręcił głową. 

-Po prostu powiedz który. - parsknął zrezygnowany. 

-16 tydzień gdy już wyjeżdżałam. - odparłam z żalem w głosie, że próbuje znaleźć problem w sobie. 

-Przez 16 tygodni poświęcałem ci tak mało uwagi, że nie zauważyłem twojej ciąży, do kurwy nędzy. - powiedział ostro, wściekle wręcz. 

-Nigdy w ten sposób o tym nie pomyślałam. - powiedziałam natychmiast, aby nawet nie miał szansy tak myśleć. 

-[T.I.], przepraszam. - objął mnie i poczułam, że moczy materiał mojej sukienki. Jak on może obwiniać siebie!? Nie umiem znieść jego wyrzutów sumienia w związku z czymś co ja zrobiłam. 

-A czy on.. czy wy..- zaczął, kiedy już był na tyle spokojny. 

-Nie. To przyjaciel.. pomógł mi z.. ze wszystkim właściwie. - powiedziałam nie pozostawiając mu pola na żadne wątpliwości. 



------

Oto i część dalsza ^-^ 

o dziwo całkiem przyjemnie mi się to piszę ^.^

#Maleńka

You can call me daddy ~ H.S.

 Patrzyłam zatrwożona na dwie kreski widniejące na teście.

-Niemożliwe.- szeptałam raz po raz do siebie. Tylko na tyle było mnie w tym momencie stać. Zamarłam. Zamknęłam oczy i wzięłam kilka głębokich wdechów. Nie ma to jak zostać matką w wieku 19 lat. Przecież za każdym razem się zabezpieczaliśmy, a razy tych nie było wiele. Nie mogę mu teraz tego zrobić. Postanowiłam. Na razie nikomu o niczym nie powiem.
-Będzie to nasza mała tajemnica. Na razie.- szepnęłam dotykając się po dole brzucha. Mijały tygodnie, a ja nadal nikomu o niczym nie mówiłam. Podczas tego czasu zdałam maturę i kibicowałam Harry’emu w programie. Wszystko do tej pory szło zbyt łatwo. Za łatwo wywijałam się od czułości chłopaka martwiąc się, że cokolwiek zauważy. Dzisiaj loczek wraca w końcu do naszego małego miasteczka. Niestety – chłopaki nie wygrali. Chyba po raz pierwszy w życiu cieszę się, że coś mu nie wyszło. Spojrzałam na siebie w lustrze i dotknęłam coraz bardziej okrągłego brzucha. To już 16 tygodni. Sama się sobie dziwię, że tyle wytrzymałam. Na dopasowany top naciągnęłam luźny i trochę za duży sweter. Dzisiaj w końcu będę mogła mu wszystko wytłumaczyć.
-Idę do Harry’ego!- krzyknęłam do rodziców i wyszłam. Jak najszybciej przeszłam odległość dzielącą nasze domy i jak go zobaczyłam od razu rzuciłam mu się w ramiona.
-Opowiedz mi o wszystkim.- powiedziałam nie mogąc się doczekać wysłuchania jego opowieści. Mówił o fankach, o Simonie, o chłopakach i muzyce nad którą zaczęli myśleć. Mówił też o planach. Zbyt wielu. Jak mu nie powiem teraz to nie zrobię tego nigdy.
-Harry.. mam dla ciebie nowinę.- powiedziałam wymuszając słaby uśmiech, a właściwie to imitację uśmiechu.
-Dobrze, ale najpierw ja. Jestem pewien, że ta nowina jest większa.- odparł rozentuzjazmowany, a ja zobaczyłam iskierki szczęścia tańczące w jego zielonych oczach.
-Okej.- zgodziłam się niechętnie.
-Wytwórnia chce z nami podpisać kontrakt! Nagramy piosenki, wyjedziemy w trasę.. będziemy mieć sesje, spoty reklamowe! Wszystko. Będziemy mieć wszystko.- powiedział na jednym tchu, a mi w tym momencie brakło powietrza. Nawet jak przegrał to wygrał. Oniemiałam przez co nastała ciężka cisza. Zielonooki patrzył na mnie pełnym napięcia, wyczekującym wzrokiem, a z moich oczu popłynęła samotna łezka.
-Co się dzieje? Przecież cię nie zostawię..- zaczął, ale nie miałam serca mu tego wszystkiego odbierać. Marzenia nie poczekają.
-Ja.. nic. To ze szczęścia. W końcu będziesz mógł robić to, o czym zawsze marzyłeś.- szepnęłam naprawdę się ciesząc. W tym samym momencie pękało moje serce na pół.
-To dobrze..- powiedział z wyraźną ulgą uśmiechając się do mnie i całując mnie w czółko.
-Co to za ważna nowina?- spytał w końcu po chwili leżenia. Przełknęłam ślinę.
-Dostałam się na studia.- powiedziałam słabo.
-To chyba dobrze? Gratuluję.- uśmiechnął się słodko, a ja nie chciałam kończyć zdania.
-Za granicą. Lecę do Hiszpanii w przyszłym tygodniu.- dodałam, a tym razem on zamarł, a później zmarszczył brwi.
-Nie mówiłaś, że aplikujesz za granicę.- powiedział w końcu.
-Nie myślałam, że się dostanę. – wymamrotałam nieśmiało.
-To nic. Cieszę się kochanie. Oboje będziemy zwiedzać i się uczyć nowych rzeczy. Obiecaj mi, że przyjdziesz na mój koncert jak będę w pobliżu.- powiedział surowym tonem na co się uśmiechnęłam i skinęłam głową.
-Obiecaj, że wtedy mnie odwiedzisz.- powiedziałam jeszcze nim się w niego wtuliłam. Nie byłam w stanie mu powiedzieć prawdy. Oczywiście, że nie było żadnych studiów.. ani tutaj, ani za granicą. Coś musiałam mu powiedzieć. Nie mogłam zniknąć bez pożegnania. Rodzicom powiedziałam to samo. Będzie im łatwiej jeśli na razie nie będą wiedzieć. Właściwie to będzie łatwiej po prostu mi.
Ucałowałam jeszcze raz Harry’ego na pożegnanie i wyściskałam rodziców po czym przeszłam przez bramki i już się nie obróciłam żeby się na nich spojrzeć.
Nie zakończyłam wtedy definitywnie związku z Harrym. Wciąż czekałam na odpowiedni moment. Na chwilę przerwy w jego życiu albo skończoną trasę. Zastój w karierze. Nie zdziwi was chyba to, że żaden z tych przypadków się nie wydarzył. Mijały kolejne tygodnie a ja ciągnęłam bajkę o wymarzonej uczelni tak naprawdę pracując jako doradca finansowy. Kontakt się z miesiąca na miesiąc urywał coraz bardziej, aż w końcu przestaliśmy rozmawiać. Oczywiście, że długo o nim myślałam. Ale nie mogłam się załamać, albo zrobić sobie przerwy w pracy. Rodzice przysyłali mi pieniądze na zmyślone studia a ja dorabiałam sobie resztę. W końcu na świat przeszła mała anielica. Nic dziwnego, że dałam jej na imię Angel. Musiałam wytłumaczyć rodzicom moje kilkutygodniowe milczenie. Po prostu im ją pokazałam.. reszty się domyślili i nigdy mnie nie skrytykowali. Wiedziałam, że chcieli powiedziec Styles’owi. Jednak uszanowali moją decyzję. Już nie było potrzeby żeby wiedział. Przecież nawet ze sobą nie byliśmy.
*** 4 lata później ***
Spojrzałam na małą, która niespokojnie spała na sąsiednim fotelu, a później na coraz wyraźniejsze krajobrazy. Mój niepokój wzrastał z każdym metrem obniżania się kursu samolotu. Nie byłam w rodzinnych stronach od ponad 4 lat. Każdy by się stresował. Niestety nie mogłam kolejny rok bronić rodzicom poznania wnuczki, a małej odbierać rodzinę ograniczając do i tak rzadkich rozmów przez skype’a. Po lądowaniu wyszłam z Angel na rękach z samolotu. Niemal od razu zobaczyłam mamę, która nerwowo wyszukiwała nas w tłumie. Nie chciałam obudzić małej przez co powoli i łagodnie podeszłam do rodziców pokazując im kruszynkę śpiącą na moich rękach. Od razu skierowaliśmy się do wyjścia a później do samochodu. Jak odłożyłam córeczkę to od razu poczułam wokół siebie ramiona mamy. Nie mogłam się powstrzymać i mocno się w nią wtuliłam. Nawet nie wiem kiedy zaczęłam płakać.. ona już robiła to odkąd nas zobaczyła na lotnisku.
-Przepraszam..- szeptałam raz po raz nie wiedząc co mogłabym jeszcze powiedzieć.
Jak dotarliśmy do domu mała się obudziła. Rozejrzała się tymi swoimi dużymi błękitnymi oczami wokół.
-Już jesteśmy, kochanie.- powiedziałam całując ją w czółko.
-Babciaa!- krzyknęła i rzuciła się na niczego nie spodziewającą się mamę. Angel nie należała do nieśmiałych dziewczynek. Miała kręcone blond włoski sięgające za łopatki, duże niebieskie oczy i nieziemski uśmiech, które okalały urocze dołeczki. Była idealną mieszanką mnie i Harry’ego. Obawiałam się tego, że ktoś spoza grona wtajemniczonych to zauważy. Patrzyłam jak młoda dusi po kolei moich rodziców, a później chodzi podekscytowana po podwórku. Już jest wieczór, a ona przespała dziś pół dnia. Zapowiada się długa noc. Weszliśmy do domu, a ja uśmiechnęłam się na znajome ściany i wspomnienia, które mnie otaczały.
-Mamusiu. Babcia mówi, że ma dla mnie prezent!- pisnęła Angel i podskoczyła z radości.
-No co ty? Ciekawe co to będzie..?- udawałam, że się zastanawiam.
-Idź umyj ręce, a dziadek pokaże ci zaraz twój pokój. My z mamą idziemy zrobić jakieś pyszne jedzonko, dobrze?- spytała spokojnie moja mama, a później zabrała mnie do kuchni. Odbyłyśmy przy krojeniu warzyw długą rozmowę na temat mojego przyjazdu i tym, co się z tym wiąże.
-Jutro wieczorem przyjedzie Adrian. Mówiłam ci o nim. Mieszkalismy razem.- powiedziałam czekając na standardowe pytanie mojej mamy.
-Jesteście w końcu razem, czy nie?- spytała unosząc do góry ręce.
-Nie. Mamo, dobrze wiesz, że się tylko przyjaźnimy. No i pomaga mi z Angel. Nic poza tym. Bez niego bym zginęła.-powiedziałam i wcale nie wyolbrzymiałam jego roli w moim życiu. Przyjął mnie (ciężarną nastolatkę bez grama doświadczenia) do swojej wtedy dopiero rozwijającej się firmy. Poznaliśmy się na mieszkaniu. Początkowo musiałam wynająć tylko pokój, bo na nic innego mnie nie było stać. On wynajmował drugi. Po pół roku, kiedy dostałam podwyżkę zmieniłam lokum, a Adi kupił własne mieszkanie, które właściwie leżało 10 minut od mojego. Jest moim najlepszym przyjacielem i chociaż proponował mi coś więcej to rozumie, że nie mam czasu teraz na związki, nie przy tym maleństwie. I nie, o dziwo nie jest gejem.
-Mamo…- zaczęłam nieśmiało.
-Czego chcesz?- spytała od razu. Jak ona mnie dobrze zna.
-Mogę wam dziś zostawić Angel pod opieką? – spytałam i poczułam się znów jak nastolatka prosząca o zgodę na wyjście. Miłe uczucie.
-Dziś jest spotkanie absolwentów i chętnie bym się zobaczyła z dziewczynami ze szkoły. A on.. i tak na pewno się nie zjawi. Przecież mieli mieć jakąś trasę.- powiedziałam czując, że muszę dodać ostatnią informację bardziej żeby zapewnić o tym siebie a nie mamę.
-Mhmm.. na pewno nie masz o co się obawiać.- powiedziała szybko.
-Idź. Przyda ci się jakaś rozrywka. A nie ciągle praca i praca..- dodała, kiedy zobaczyła mój badawczy wzrok.
-Ale pierw musisz zjeść.-stwierdziła już surowszym tonem.

Weszłam do baru rozglądając się wokół i szukając kogokolwiek znajomego. Odkąd tylko przekroczyłam próg słyszałam nieczyste dźwięki śpiewającego akurat faceta. Tak, zgadliście – to wieczór karaoke. Postanowiłam przejść się do łazienki i jeszcze raz sprawdzić czy na pewno dobrze wyglądam. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze i z dumą stwierdziłam, że nie wyglądałam tak od.. od jakiś czterech lat. Biały kombinezon w grube czarne paski idealnie przylegał do mojego ciała, a szersze nogawki swobodnie opadały na czarne szpilki zakończone wąskim czubkiem, które ubrałam. Delikatny makijaż podkreślający niebieskie oczy i beżowy błyszczyk. Nie, nie ma śladu po [T.I.], która chodzi przez 70% czasu w dresach, żeby móc być swobodna przy małej. Czasem można zapomnieć o codziennych obowiązkach.
-Cześć! [T.I.], no nie? – spytała brunetka stojąca przy umywalce obok, a ja dopiero teraz zauważyłam, że to moja koleżanka z byłej klasy.
-Tak, przepraszam, nie poznałam cię. – powiedziałam i zakłopotana przywitałam się z dziewczyną.
-Zastanawialiśmy się czy się pojawisz, ale jednak jesteś!- wyszczebiotała. Tak, ciężko znaleźć bardziej pozytywną osobę.
-Chodźmy, wszyscy się zdziwią. Słyszałam, że studiowałaś za granicą. – zaczęła rozmowę już prowadząc mnie do stolika. Jak ja mogłam nie zauważyć tego obleganego stolika. Przyszli wszyscy.. no prawie wszyscy. Wyściskałam każdego z osobna, a później słuchałam po kolei ich opowieści o szalonym życiu studenckim, które dopiero co zakończyli, albo prowadzą nadal. Całkiem zapomniałam już o tym, że jestem matką i ja wcale tego nie miałam.
-A ty? Co robiłaś przez te kilka lat? Nie wiadomo kiedy znikłaś.- powiedziała moja była przyjaciółka, która z wiadomych względów była na mnie zła za moje milczenie.
-Zaczęłam studiować ekonomię, ale znalazłam wymarzoną pracę na pierwszym roku, więc nie czekałam aż okazja przeleci mi przed nosem i przyjęłam ofertę pracy.- wzruszyłam ramionami.
-Jestem doradcą finansowym jednych z większych firm technologicznych w Hiszpanii. – dodałam uświadamiając sobie, że właściwie to jest spore osiągnięcie, a wszystko dla mnie skończyło się naprawdę dobrze.
-Zazdroszczę.- usłyszałam po chwili od znajomych i poczułam się dumna. Zapomniałam o powodach, które zmusiły mnie do objęcia takiej, a nie innej drogi.
-I co? Znalazłaś jakiegoś gorącego Hiszpana dla siebie?- spytała w następnej kolejności Wika.
-Jest ktoś taki, ale biorąc pod uwagę, że to mój przełożony to nie śpieszy mi się do gorącego romansu. Mimo, że już zdążyliśmy ze sobą mieszkać.- zaśmiałam się uświadamiając sobie, że Adi jest naprawdę fantastyczny, a jego wygląd to właśnie odzwierciedlenie typowego Hiszpana za którą wzdychają kobiety (w różnym wieku) na ulicy.
-Skoro już macie odhaczone mieszkanie, to myślę, że praca mu nie będzie przeszkadzać. Mogłabyś być po prostu jego ulubioną pracownicą i częściej by cię wołał do gabinetu. – zaśmiała się znów przyjaciółka, która dostała kuksańca w bok, a później wszystkie wybuchłyśmy śmiechem.
-A co z Harrym? Masz z nim jakiś kontakt?- spytał Eryk z którym właściwie też byłam dość blisko kończąc ogólniak.
-Nie wiem, bo naszym wyjeździe każde poszło w swoją stronę. Jeśli już wiecie, że jest super gwiazdą muzyczna, to nie zaskoczę was niczym więcej.- przewróciłam oczami, bo naprawdę miałam nadzieję, że jego imię nie padnie dzisiejszego wieczoru.
-Za to ja wam mogę co nieco opowiedzieć o tej super gwieździe.- usłyszałam rozbawiony głos, który do chodził ze strony drzwi i zamarłam. Przysięgam, że przez chwilę moje serce stanęło. Wszyscy rzucili się przywitać loczka. Tak, w szkole też był niezłą gwiazdą. Wysportowany, przystojny. Każda się rozglądała za tą burzą loków. Nie, nie wiem czemu akurat ja byłam tą szczęściarą, którą wybrał. I w tym momencie sobie przypomniałam o wszystkim. O naszej miłości licealnej, planach i marzeniach. Ale przede wszystkim przypomniałam sobie o Angel. W tym momencie chciałam wyjść stąd jak najszybciej. Odwróciłam się i zobaczyłam jedyną drogę ucieczki, która niestety, była tuż obok tłumu Harry’ego Stylesa. Warto spróbować. Zebrałam swoje rzeczy i zaczęłam się przeciskać przez ludzi, których teraz zrobiło się wyjątkowo dużo. Jakby nie mieli kiedy przyjść.
-A ty się nie przywitasz?- poznałam głos z charakterystyczną chrypką, który mnie dopadł kiedy byłam tak blisko wyjścia. Zapowiada się świetny wieczór. Odwróciłam się na pięcie i już wiedziałam, że szybko stąd nie wyjdę.
-Cześć.- odparłam, a później objęły mnie silne ramiona loczka. Zaciągnęłam się jego jakże innym zapachem niż poprzednio, kiedy go widziałam. Teraz czułam drogie perfumy, których już nie dostał ode mnie, ale też papierosy, chociaż nie był to dominujący zapach. Zmężniał. Właściwie to nawet jego głos się zmienił, a szopa loków, która zawsze okalała jego twarz była bardziej okiełznana niż zwykle.
-Stęskniłem się za tobą. – powiedział cicho tak, żebym tylko ja to usłyszała.
-To co? Ja stawiam. –ogłosił głośniej na co usłyszeliśmy ryk zadowolenia.
-A ty czego się napijesz? Proponuję coś mocniejszego.- uśmiechnął się.
-Zdam się na ciebie.- powiedziałam słabiej, kiedy ruszył stronę baru.
-Obiecuję, że zaraz wrócę!- krzyknął próbując przebić się przez tłum jakichś nastolatków, których za bardzo poniosło.
-Tego się obawiam.- szepnęłam sama do siebie patrząc jak znika kręcona czupryna. Usiadłam przy jednym z zarezerwowanych dla nas stolików i zastanawiałam się co mam mu powiedzieć. Skąd on się tu w ogóle wziął. Właściwie.. to nie ja przestałam dzwonić, tylko on. W sumie nigdy oficjalnie też nie zerwaliśmy, ale biorąc po uwagę fakt, że najprawdopodobniej miał więcej niż kilka partnerek to nie jest pocieszenie. Nie mam pojęcia jak się zachować w tej sytuacji.. wiedziałam, że nie powinnam tu przychodzić.
-Drogie Panie, teraz potrzebuję chwili z tą pięknością. Później pogadamy.- usłyszałam znów i mimowolnie przewróciłam oczami, ale z uśmiechem na ustach. Takie słowa w jego ustach były miłe.
-Kiedy wróciłaś? - spytał w końcu siadając przy stoliku.
-Wczoraj, a ty? – odpowiedziałam szybko, żeby nie mógł pytać o cokolwiek więcej.
-Jestem tu od ponad tygodnia.. nie mówiła ci Ania?- zmarszczył brwi, a ja teraz już wiedziałam dlaczego moja mama tak mnie namawiała do przyjścia tu.
-Musiała zapomnieć.- westchnęłam i wzięłam łyka całkiem mocnego drinka.
-Chyba muszę Cię przeprosić.- usłyszałam po chwili całkiem przyjemnej ciszy i uniosłam brwi w zdziwieniu.
-Przestałem się odzywać. Naprawdę chciałem, ale miałem tyle spraw na głowie i tak mało czasu. Z resztą strefy czasowe też w tym przeszkadzały.. po każdej zakończonej rozmowie czułem, że się od siebie oddalamy i stchórzyłem. Po prostu ten świat mnie przerósł. A ja w tak młodym wieku nie wiedziałem do końca w co się pakuje. Tłumaczyli mi, że łatwiej będzie im mnie reklamować jeśli będę wolny, albo z kimś…- mówił ciągiem, a ja naprawdę nie miałam mu tego za złe. Oczywiście, że chciałam go w swoim życiu wtedy i przypuszczam, że teraz też bym chciała. Ale on wybrał swoją drogę, a ja swoją.
-Nie szkodzi. – powiedziałam w końcu kończąc jego cierpienia i zobaczyłam zdziwienie na jego twarzy.
-Czyli nie jesteś zła?- spytał próbując się upewnić.
-W ogóle.- dodałam z nieśmiałym uśmiechem.
-To dobrze. Jak Cię dzisiaj zauważyłem to naprawdę się ucieszyłem, ze postanowiłaś przyjść.- złapał moją rękę, która leżała na stoliku. Naprawdę chciałam ją stamtąd wziąć, ale nie mogłam. Tak dobrze się czułam i właściwie nie jestem pewna czy to przez mocny drink, który już prawie skończyłam czy też przez jego obecność.

Szłam już prawie pustą ulicą przed siebie, co chwilę patrząc na loczka, który opowiadał mi o swoich przygodach, o chłopakach a aktualnie o początku solowej kariery. Wydawało się to tak nierealne, że naprawdę co chwilę musiałam się upewniać, że nadal tutaj jest.
-Niedawno idąc tędy wymieniałeś te wszystkie rzeczy jako twoje marzenia.. cele. A teraz? Spójrz gdzie jesteś. To wszystko już osiągnąłeś .- uśmiechnęłam się szeroko o niego, szukając tej samej radości na jego twarzy. Odprowadzał mnie pod dom, bo wyjaśnijmy sobie, że za trzeźwa to ja nie jestem. Zamiast uśmiechu zobaczyłam grymas niezadowolenia na jego twarzy na co też zmarszczyłam brwi.
-Niby tak, ale obawiam się, że straciłem o wiele więcej niż osiągnąłem.- powiedział napiętym głosem, a dzięki światłom latarni ulicznych zobaczyłam jak jego żuchwa się napina. Zamarłam na chwilę i oboje przestaliśmy iść, tylko staliśmy i patrzyliśmy po sobie. Delikatnie złapał moją dłoń i zrobił krok w moim kierunku. Znowu patrzyłam w te zielone oczy, które miały złote iskierki. Nie, one się w ogóle nie zmieniły. Pochylił się ku mnie, a nasze czoła się zetknęły. Czułam drżenie w każdej komórce mojego ciała. Nadal nie mogłam oderwać od niego oczu. Później nagle zrobiło się ciemno. Uśmiechnęłam się – nadal wyłączali latarnie o określonej porze… wtedy poczułam jego usta. Całowały mnie powoli i namiętnie.. ale w tym samym czasie tak nieśmiało, niepewnie. Odwzajemniłam ten gest, a wszystko działo się w takiej ciemności, jak gdyby los chciał, żeby to była nasza tajemnica. Kiedy oderwaliśmy się od siebie, mimo, że naprawdę słabo widziałam Styles’a to wiedziałam, że się uśmiecha. Wiedziałam też, że jeśli dam się ponieść to, to wszystko skomplikuje.
-Harry.. ja muszę wracać do domu.- powiedziałam cicho bojąc się, że czar pryśnie.
-Jasne.- odparł i pociągnął mnie dalej, drugą ręką odpalając latarkę w telefonie.
Szliśmy tak jeszcze około dziesięciu minut, w milczeniu, jakby każde z nas analizowało przed chwilą zaistniałą sytuację. W końcu zatrzymaliśmy się przed bramką na moje podwórko, a cisza trwała nadal. Tak strasznie nie miałam ochoty kończyć tego wieczoru.. wracać do rzeczywistości.
-No i jesteśmy!- powiedziałam w końcu przerywając niezręczną ciszę.
-Może zostanę na noc? – spytał zielonooki z nadzieją wyczuwalną na kilometr.
-To nie jest dobry pomysł.- odparłam bez ogródek nie chcąc robić niczego, czego później mogłabym żałować… a ta noc tylko do tego by zmierzała. Po drugie – moja mała Angel pewnie smacznie śpi w moim łóżku.
-Mógłbym wejść przez balkon jak zwykle kiedy chciałem zostać na noc.- uśmiechnęłam się delikatnie na to wspomnienie.
-Nie ma takiej opcji. Zbyt długo się nie widzieliśmy.. z resztą zaraz wyjeżdżasz i nie chciałabym doprowadzić do tej samej sytuacji sprzed kilku lat. – wzruszyłam ramionami i pchnęłam furtkę, żeby przejść przez nią, ale złapał mnie jeszcze za rękę.
- Obiecaj mi, że się jutro zobaczymy. U ciebie, u mnie, na kawie… gdziekolwiek.- powiedział błagalnie, a ja naprawdę już nie wiedziałam co robić. Nie spodziewałam się go tutaj.. nie brałam go pod uwagę w tych wakacjach do przeszłości.
-Nie wiem.. naprawdę muszę iść.- puściłam go i przeszłam zamykając za sobą bramkę.
-Zadzwonię!- usłyszałam jeszcze nim przekroczyłam próg domu. Poszłam prosto do łazienki, a po szybkim prysznicu do pokoju, gdzie jak mówiłam spało moje słoneczko. Położyłam się obok niej mimo, że wiedziałam, że wcale dziś nie zasnę. Oddychałam głęboko próbując odpędzić myśli i wyrzuty sumienia. Może to był już czas, żeby mu powiedzieć. Przynajmniej jest okazja. Nie wiem ile czasu tak leżałam, ale na pewno zdążyłam całkowicie otrzeźwieć i koło godziny szóstej maleństwo zaczęło się wiercić pokazując, że niedługo się obudzi. Postanowiłam wykorzystać moment w którym tego jeszcze nie zrobiła i zeszłam na dół wypić kawę. Oczywiście spotkałam tam swoją mamę, która już zrobiła pełny dzbanuszek tego magicznego płynu.
-I jak było?- zagadnęła pierwsza.
-W porządku. Wiedziałaś, że Harry jest w mieście?- spytałam ironicznie nalewając sobie kawę do kubka.
-Coś tam słyszałam.- mruknęła pod nosem na tyle głośno, że to usłyszałam.
-Wiedziałam – parsknęłam postanawiając więcej z nią o tym nie rozmawiać.
-Angel była grzeczna?- spytałam pamiętając, że to jej pierwsza noc beze mnie.
-Och proszę cię. To jest aniołek! Żebyś ty taka była w jej wieku to wiele nerwów byś mi zaoszczędziła.- zaśmiała się świeżo upieczona babcia na co przewróciłam oczami. Niemal na zawołanie zeszła księżniczka po schodach.
-Mami..- powiedziała jeszcze zaspana, a ja wzięłam ją na ręce.
-Dzień dobry skarbie.- powiedziałam całując ją i przytulając do siebie.
-Musisz zjeść i się ubrać.. dzisiaj jedziemy po Adriana na lotnisko. Chcesz?- spytałam patrząc w te jej duże niebieskie oczy.
-Taaak!- krzyknęła już wierzgając się w moich ramionach na znak, że chce zejść. Puściłam ją wolno, a on pobiegła prosto do mojej mamy.
-A babcia obiecała, że zrobi naleśniki.- powiedziała z zarzutem na co zachichotałam.
-Babcia już robi naleśniki dla swojej ulubionej wnuczki.- odparła na to mama i uśmiechnęła się biorąc jajka z lodówki.
-Pomogę ci!- krzyknęła mała, a ja wyszłam na zewnątrz. Poszłam za dom i wyciągnęłam paczkę papierosów z kieszeni swetra. Niby już jestem dorosła, ale jakoś głupio mi palić przy rodzicach. Z resztą mam nadzieję, że niedługo rzucę to cholerstwo. Zaciągnęłam się i delektowałam spokojem mojej dziury zabitej dechami. Zaczęłam przeglądać telefon i niemal jak na zawołanie zaczął dzwonić.
-Halo? – odebrałam widząc, że to brytyjski numer, a nie hiszpański.
-Cześć [T.I], tu Harry.- usłyszałam zachrypnięty głos po drugiej stronie słuchawki.
-Zmieniłeś numer.- powiedziałam zaskoczona.
-Dobrze, że ty nie. – zaśmiał się, a ja uśmiechnęłam się pod nosem.
-O której się widzimy?- spytał, a ja westchnęłam przeciągle.
-Nie wiem czy dzisiaj dam radę.- powiedziałam zgodnie z prawdą.
-Jak nie dasz rady wyjść to ja przyjdę do ciebie, nie ma problemu.- dodał szybko, a ja zakrztusiłam się dymem z powodu za szybkiego wciągnięcia.. no cóż, zaskoczył mnie skubaniec.
-W porządku?- usłyszałam po drugiej stronie słuchawki.
-Tak, tak. Sorki, zakrztusiłam się- powiedziałam zgodnie z prawdą – nie wiem czy to dobry pomysł.. ja przyjdę do ciebie. 20?
-Pasuje. – powiedział rozentuzjazmowany.
-Okej, to widzimy się. Pa.- powiedziałam i spojrzałam na zegarek. Jak nie wyjadę za 30 minut to się spóźnię na lotnisko.



-----
Nie liczę, że wydarzy się tu cud, ale brakowało mi ostatnio oderwania od rzeczywistosci dlatego wykopałam na prawdę stare imaginy i postanowiłam niektóre z nich dokończyć - jeśli ktos je przeczyta to "enjoy" haha <3

#Malenka

wtorek, 24 października 2023

Mój nowy szef [1]

-I co o tym sądzisz?- usłyszałam głos koleżanki z pracy, który brutalnie wydarł mnie z moich myśli. Spojrzałam na nią, wiedząc, że mam na sobie jej karcący wzrok. 
-Przepraszam. - odparłam wydmuchując powietrze z płuc.
-Cały czas o nim myślisz? - zapytała tym razem nawiązując do zmiany w spółce. 
-O kim?- odpowiedziałam, chociaż obie wiedziałyśmy, że ma rację. Przewróciła oczami i powtórzyła jak jej zdaniem moglibyśmy poszerzyć grono klientów. 
-Masz ten projekt.- odparłam po namyśle. Wiedziałam, że spotka się to z ogromnym oburzeniem męskiej części naszego teamu, ale kobieta na wyższym stanowisku ciągle musi sobie radzić z niezadowolonymi chłopcami. Tak, chłopcami, bo często zachowują się jak dzieciaki. 
-Na prawdę?- zapytała dużo młodsza ode mnie dziewczyna. To ogromne wyróżnienie biorąc pod uwagę jej staż pracy. 
-Na prawdę. Ale dla formalności pokażesz jeszcze inicjatywę przed całym zespołem. - odpowiedziałam spokojnie otwierając już swój laptop i chcąc się zabrać z powrotem do swojej pracy.  Ale Madie nie wychodziła.
-Co jest?- zapytałam w końcu unosząc wzrok znad monitora.
-Dobrze wiesz, że nie będą zachwyceni. - obdarzyła mnie zatroskanym wzrokiem. 
-Jeśli tak będzie to udowodnimy, że ich założenia są gorsze od twoich. Jeśli tego nie widzisz to poważnie się zastanawiam nad moją decyzją. Teraz muszę przygotować się na spotkanie z nowym szefem zarządu odkąd Richard przeszedł na emeryturę ma go zastępować jego syn.- odparłam już bardziej twardo. Musi się nauczyć stawiać na swoim. 
-Poradzę sobie. - powiedziała już pewniej wychodząc z pomieszczenia. Ona była już ostatnia dziś. 
Harold Styles 
Wystukałam na klawiaturze i pokazał mi się szereg artykułów dotyczących jego osoby. Nie słyszałam o nim dobrych opinii. Ma własną firmę doradztwa podatkowego, a teraz przejął jeszcze ogromną kancelarię po ojcu. Był cenionym adwokatem - to na pewno. Ale potrzebowałam czegoś, co pozwoliłoby mi rozpocząć z nim rozmowę w bardziej ludzki sposób. Z pewnością nie była to wygrana w sądzie. W przypadku jego ojca była to szkocka. Jest jej ogromnym wielbicielem, więc ja również na potrzeby pracy się nią stałam. To nie tak, że nie zasłużyłam swoją pracą na stanowisko Dyrektora Generalnego w firmie, ale łatwiej się kieruje zespołem wiedząc, że ma się poparcie ze strony zarządu i głównego inwestora. Google, Twitter, Facebook, Instagram i Linkedin. Wszystko sprawdziłam i zero informacji osobistych. Uczyliśmy się na tej samej uczelni i przypuszczam, że to będzie musiało mi wystarczyć. Oczywiście wieczorem odbędzie ogromny bankiet organizowany z okazji zmiany głównego założyciela spółki. Tam go poznam, więc może będzie odrobinę bardziej otwarty niż w czterech ścianach swojego gabinetu. Zobaczyłam przez szklane drzwi, że pracownicy już zbierają się w salce konferencyjnej. Zamknęłam oczy i wzięłam dwa głębokie wdechy. Na prawdę ciężko jest zarządzać w środowisku męskich adwokatów, którzy uważają się za królów świata jedynie dlatego, że mają penisa. Zebrałam swoją teczkę z projektami pozostałych członków zespołu. 
-Jak wiecie musimy podjąć inicjatywę mającą na celu poprawę naszego wizerunku. Ze wszystkich projektów na ten cel, bardziej lub mniej błyskotliwych wybrałam projekt Pani Wattson. - zaczęłam spotkanie i spotkałam się z oporną ciszą, która następnie przerodziła się w chaos pod tytułem 'mój projekt był lepszy, a ty jesteś nieobiektywna'. 
-Świetnie. Biorąc pod uwagę, że się tego spodziewałam, bardzo proszę o skargi, ale pojedynczo. Uzasadnię odrzucenie każdego z projektów z osobna. - odparłam ze stoickim spokojem zachowując powagę i nie podnosząc głosu.  
-Ja zacznę. W czym projekt Maddie był lepszy od mojego. - zapytał najbardziej wyszczekany z nich wszystkich Josh. Uśmiechnęłam się pod nosem. 
-Jak ciąg kosztownych imprez organizowanych dla naszych partnerów i klientów miałoby nam pomóc ich przekonać, że jesteśmy kompetentni? - uniosłam brew i zobaczyłam oburzenie wypisane na twarzy mężczyzny.
-To nie mają być imprezy tylko szkolenia dla naszych największych klientów! - tak jak myślałam, będzie trwał przy swoim.
-Szkolenia zawierające w sobie poczęstunek, pokazy artystyczne i darmowy alkohol? Myślałam, że ten pomysł ma za zadanie mnie rozbawić, a nie znaleźć rozwiązanie. - parsknęłam i wiedziałam, że więcej się nie odezwie. 
-Następny.- powiedziałam wiedząc, że to nie koniec. 
-Projekt Maddie będzie trwał łącznie 6 miesięcy. Pół roku w którym będziemy mieć dużo więcej pracy, ale i również więcej rąk do pomocy. - odparłam i jak myślałam, spotkałam się ze zdziwieniem. 
-Odrobinę zmodyfikowałam twój pomysł, mam nadzieję, że się zgodzisz na moje poprawki. - powiedziałam i zobaczyłam skinięcie głową na znak aprobaty, więc kontynuowałam. 
-Projekt Maddie zakładał ciąg szkoleń na uczelniach, jedno szkolenie na daną uczelnię w mieście. Oraz zatrudnienie jednego z nich po 3 miesiącach stażu. To świetny i tani pomysł na pokazanie społeczności, że jesteśmy otwarci na świeże praktyki, jednak nie pokazuje tego, że nadal potrafimy wygrywać. - odparłam i zobaczyłam uśmiechy kilku współpracowników. 
-A wiemy, że po ostatnim zaniedbaniu Josha nie jest to takie oczywiste. - dodałam karcąc go wzrokiem. 
-Tak więc każdy z was, łącznie z tobą Maddie, poprowadzi na uczelni jedno spotkanie i ogłosi nabór. Następnie z bazy osób zgłoszonych każdy z was wybierze jednego stażystę. Będzie się musiał nim zająć, przy okazji będzie miał pomoc. Każdy stażysta z waszą pomocą zajmie się jednym z ciężkich przypadków, który wylosuje z puli, którą stworzę na tą okoliczność. Poprowadzicie z nim sprawę. Będę to nadzorować, żebyście nie mogli zrobić wszystkiego samemu. Najbardziej zasłużony zostanie w spółce. Wysokość pensji dla stażysty, budżet na spotkania oraz program stażu znajdziecie na swoich mailach. Pokażemy, że w nawet najgorszych sprawach umiemy coś wywalczyć, uniewinnienie, niższy wyrok czy karę w zawieszeniu.. każda poprawa się liczy. Zaczynamy od nowego miesiąca. Dziękuję za uwagę i możecie iść do domów przygotować się na wieczorny bankiet. - odparłam i wiedziałam, że to był dobry pomysł. Po studiach wbijasz na wyścig szczurów i to jest główny bodziec, który sprawi, że mimo nie wybrania ich inicjatywy, nadal będę mieć ich zaangażowanie. Wylali się z sali konferencyjnej, a ja zobaczyłam za szybą nikogo innego jak Pana Styles. Wygładziłam spódnicę wstając z biurka o które aktualnie się opierałam i ruszyłam w jego stronę. 
-Dzień dobry. - powiedziałam będąc już na tyle blisko, że mógł usłyszeć. 
-Dzień dobry, Pani [T.N.]? - zapytał podając mi dłoń. 
-Dzień dobry. [T.I.] [T.N.], miło mi Pana poznać. - ścisnęłam jego wiele większą od mojej dłoń nie spuszczając go z oczu. 
-Nie sądziłam, że Pana poznam przed wieczorną uroczystością. - dodałam zgodnie z prawdą. Zaskoczył mnie skubaniec. 
-Wolę przyjrzeć się moim pracownikom podczas pracy. Co miałbym wywnioskować na podstawie Pani wieczorowej kreacji? - zapytał z nutą sarkazmu. Nie będzie łatwo.
-Rozumiem. - przykleiłam do twarzy uśmiech firmowy nr 3 i czekałam aż w końcu powie cokolwiek mniej zgryźliwego. 
-Pani inicjatywa jest bardzo ciekawe, chciałem jednak zapytać skąd weźmie Pani na to fundusze. - odparł tonem po którym już wiedziałam, że on mi na pewno nie pomoże w ich uzyskaniu. 
-Zorganizuję je dzisiaj wieczorem. Na bankiecie będą obecni wszyscy nasi partnerzy a tym samym sponsorzy nowej kampanii. - mój uśmiech zniknął.
-W porządku. Bardzo proszę o przygotowanie kosztorysu oraz źródła jego finansowania na kolejny tydzień. Chętnie się temu przyjrzę. Do zobaczenia wieczorem. - jego żuchwa się napinała przy każdym słowie. Dlaczego jest taki spięty? Przyglądałam się jego sylwetce kiedy odchodził. Dotarło do mnie, że mój nowy szef jest cholernie gorący. 


#Maleńka






wtorek, 25 lipca 2023

Harry

 - Kto Ci kazał w ogóle to robić?! Jesteś tylko, jebaną asystentką! - krzyczał na mnie mój szef. Miałam już po dziurki w nosie jego zachowania. Poniżał mnie przy każdej możliwej okazji. A w tym momencie cała ekipa, łącznie z organizatorami imprezy, gwiazdami i naszymi pracownikami, patrzeli właśnie na nas...

Jak doszło do tej sytuacji?! 

Jestem asystentką stylisty gwiazd, a dokładniej: asystentka stylisty Harrego Stylesa. 

Artysta jest u szczytu swojej kariery. Co prawda nie mam z nim codziennego kontaktu, ale wszystkie sprawy które powinna załatwiać jego stylistką, załatwiam ja. Jej asystentka! 

Tak było i tym razem, moja bezpośrednia przełożona, zjebała znowu sprawę i w ostatniej chwili udało mi się to uratować. Jak widać nie każdemu się to spodobało. 

- Czemu w ogóle się za to wzięłaś?! - wciąż się na mnie wydzierał - Weźmiesz za wszystko odpowiedzialność! - groził palcem

- Pan Styles miał wyjść nago?! - zapytałam ironicznie. 

- Ty mała suko! - syknął przez zęby i wymierzył mi cios w policzek. Piekło, kurewsko bolało! Zacisnęłam mocniej zęby, odsunęłam włosy z twarzy i po prostu odeszłam od tego gbura. Krzyczał coś jeszcze za mną, ale miałam to już gdzieś. Zabrałam swoje rzeczy, złapałam taksówkę i wróciłam do swojego mieszkania. 

Zajęłam się opatrzeniem małej ranki na policzku, którą zostawił mi szef i usiadłam przy biurku w celu napisania wypowiedzenia. Przekroczył granice! A może już dawno ją przekroczył, tylko teraz zebrałam się na odwage...?!

Zapakowałam dokument w małą kopertę. Postanowiłam załatwić to od razu i 40 minut później byłam w siedzibie firmy. 

Wjechałam windą na piętro prezesa i podeszłam do jego sekretarki. 

- Cześć. - uśmiechnęłam się do młodej, przestraszonej kobiety. Od razu było widać, że przechodzi ciężki czas. Była zmęczona, miała cienie pod oczami, zapadnięte policzki, dużo schudła... - Prezes jest u siebie? 

- Tak, ale ma spotkanie.

- Z kim? 

- Z Harrym Stylesem.

- To nawet dobrze się składa. - mruknęłam do siebie - Dzięki. - skinęłam głową i weszłam do jamy lwa. 

- Co to ma znaczyć?!- prezes wstał ze swojego miejsca, od razu na mnie krzycząc - Co Ty sobie wyobrażasz?! Najpierw mnie lekceważysz, a teraz jeszcze okazujesz brak szacunku?! - nie spodziewałam się, że zrobi awanturę przy Stylesie.

- Osobiście Cie informuje, że odchodzę! - rzuciłam przed niego swoje wypowiedzenie - Szukaj kolejnej naiwnej. - odwróciłam się w stronę gwiazdy, zdezorientowanej w tym momencie - Miło się z Panem pracowało, nawet jeśli Pan o mnie nie wiedział. - uśmiechnęłam się szczerze i wyszłam z biura. Czułam ogromną ulgę. 

- Co za niewdzięczna górniara!! - słyszałam za sobą. Sekretarka spojrzała na mnie smutniej 

- Nie przejmuj się. - machnęłam na to ręką - Pewnie będziesz miała przeze mnie więcej pracy, ale dobrze Ci radze. Odejdź stąd, dopóki twoja psychika daje sobie radę. - skinęła tylko głową. 

Prawda jest taka, że sama zaczęłam chodzić do psychologa, żeby uleczyć to, co ten facet zepsuł. 

Kto dałby radę przyjmować codziennie tyle krytyki i nie stracić pewności siebie i wiary w ludzkości... 

Po wielu godzinach terapii zdecydowałam się odejść z pracy, nie sądziłam jednak że z chwili na chwilę postanowię to zrealizować. 

Godzinę później siedziałam w barze.

- Barman! - zawołałam młodego mężczyznę. 

- Co podać? 

- Coś na uczczenie odejścia z pracy. - uśmiechnęłam się szczerze. Miłe uczucie, dawno tego nie robiłam.

Chłopak szybko przygotował kolorowy trunek i życząc mi miłego popołudnia wrócił do obowiązków. 

- Jak dobrze...

Czy teraz dam radę wrócić do swojego, bezstresowego życia??!

Byłam lekko podpita gdy wracałam spacerkiem do domu. Z zamyśleń wyrwał mnie dzwonek telefonu. 

- Nieznany? - zdziwiłam się, ale odebrałam - Halo? - odchrząknąłem by nie było słychać że piłam

- Halo? Jestem Paul, manager Harrego Stylesa. - zatkało mnie, skąd mają mój numer? Czemu w ogóle dzwoni?! - Halo? T.i.? Jesteś tam? 

- Ammm... tak. Coś się stało? Są jakieś problemy po dzisiejszej imprezie? - czemu wszystko przydarza mi się jednego dnia?! 

- Nie, zdecydowanie nie. Czy możemy się spotkać? 

- Teraz? 

- Jutro. Co powiesz na lunch? Wyślę Ci wiadomość z adresem. 

- Dobrze, do zobaczenie. - mruknęłam cicho

- Do jutra. - rozłączył sie. 

Następny dzień przyszedł z bólem głowy, kompletnie nie miałam ochoty wstawać z łóżka. Ożywił mnie jednak sms z adresem spotkania. Szybko znalazłam informacje o restauracji. Ubrałam się w obcisły, biały top, do tego szerokie błękitne spodnie i tego samego koloru marynarkę. Damskie garnitury to teraz hit. Dobrałam odpowiednie dodatki, stawiając tym razem na wysokie eleganckie szpilki, klasyczny makijaż i rozpuszczone włosy.

10 minut przed umówionym czasem weszłam do lokalu. Kelnerka zaprowadziła mnie do odpowiedniego stolika, gdzie czekał Harry Styles?! 

- Dzień dobry. Jestem (T.i.)(T.n.). - mruknęłam cicho siadając na przeciwko Niego. - Z Panem miałam się spotkać? 

- Witaj, wiem kim jesteś... - uśmiechnął się pokazując swoje dołeczki w policzkach. Wygląda idealnie gdy się pokazują.  - Paul zaraz powinien być. - spojrzał na zegarek. 

Wyglądał dzisiaj dość zwyczajnie. Zwykła koszulka, proste, jeansowe spodnie.. Żadnego szału, a jednak wszystko do Niego pasowało. Włosy zaczesał do tyłu, zapewne ręką.

Podobał mi się w takim wydaniu. Nie krzyczał kolorami, ani błyskotkami, jak to był zawsze pokazywany przed kamerami. 

- Pewnie jesteś zaskoczona. Tak nagle się z Tobą skontaktowaliśmy. - patrzał prosto w moje oczy, nie byłam w stanie utrzymać tego spojrzenia. - Powiem wprost...

- O jesteście już? - podszedł inny mężczyzna, przerywając Stylesowi. - Jestem Paul, dzwoniłem wczoraj. - uśmiechnął się przyjaźnie. 

- Dzień dobry. - manager wyjął tablet. Wpisał coś i podsunął urządzenie w moją stronę. Na ekranie było zdjęcie Harrego z wczorajszej gali (patrz zdj na dole). W tym mocno kolorowym, błyszczącym i kontrowersyjnym stroju jaki dla Niego wybrałam. Poczułam ścisk w żołądku. Co jeśli im się nie podobał? Albo wywołałam tym jakiś skandal? Jeśli On ma teraz kłopoty?

- Jest jakiś problem? Przepraszam, nie chciałam żeby tak wyszło... - zaczynałam panikować. - Wszystko działo się tak szybko, moi przełożeni zrzucili na mnie to w ostatniej chwili i... - tłumaczyłam się, nie wiedząc nawet czy mam kłopoty. Dłonie mi strasznie drżały 

- Spokojnie... - Harry złapał mnie za rękę i czule ścisnął. To może gest nie na miejscu, ale naprawdę mnie uspokoił - Nie masz żadnych kłopotów. Wręcz przeciwnie... 

- Zaimponowałaś nam. - dodał Paul - Mam wrażenie, że znasz go lepiej niż ktokolwiek inny...

- Chciałbym żebyś była moją osobistą asystentką, stylistką i... 

- Jak to? - zmarszczyłam brwi. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. 

- Jesteś świetna w tym co robisz. - Styles był pewny swoich słów. Do tego wciąż nie puszczał mojej dłoni. 

- Ja musze już iść, ale wy jeszcze pogadajcie, ustalcie co i jak... - manager błyskawicznie wstał z miejsca i wyszedł.

- Co o tym myślisz? - brunet też wstał, zostawił po sobie uczucie chłodu w miejscu gdzie mnie dotykał. Nie spodziewałam się jednak, że przysiądzie się obok mnie. - Prawdę mówiąc... - znów złapał mnie za rękę - ...Widziałem to jak Cie potraktował na gali. Przepraszam, że nie mogłem zareagować jak należy... - spuścił głowę. 

- To nie Twoja wina, nie musisz tak się mną przejmować. - czułam motylki w brzuchu. Co się dzieje? Przecież to nikt bliski. Jako mężczyzna jest bardzo przystojny, nieco szalony, ale pociąga mnie to w Nim.  Artystą też jest wspaniałym, uwielbiam jego piosenki i grę aktorską... Ale czy taki ktoś mógłby zwrócić uwagę na takiego szaraka jak ja? Niee! To na pewno jakiś żart... 

- Wspomniałaś wczoraj, że nie wiem o Twoim istnieniu, wręcz przeciwnie, wiem o tobie bardzo dużo. Nie przestrasz się mnie, proszę... Ja, po prostu... Próbuje powiedzieć... 

- O czym Ty mówisz? - wyrwałam dłoń w panice. Mimo wszystko się przestraszyłam... Czy to normalne? Ukryta kamera?! - Co to wszystko ma znaczyć? 

- (T.i.), proszę. - westchnął i schował twarz w dłonie. Co tu się dzieje? Poczułam się dość dziwnie, serce waliło mi jak szalone... czego mam się spodziewać?! 

- Panie Styles? - szepnęłam siadając z powrotem obok Niego. Złapałam go za jedną dłoń. - Czy coś się stało? Ma Pan przeze mnie kłopoty? 

- Tak, duże... - spojrzał na mnie zaszklonymi oczami. 

- Nie rozumiem.

- Możesz mnie uznać za wariata, szaleńca i człowieka którego zdrowe zmysły opuściły, ale się zakochałem. Od pierwszego wejrzenia... - zatkało mnie - Nasze pierwsze spotkanie nie powinno tak wyglądać, ale nie mogłem się powstrzymać. - uśmiechnął się lekko. 

- Ja... Nie wiem co powiedzieć. Zaskoczył mnie Pan. 

- Proszę, mów mi Harry. - odwzajemniłam uśmiech. 

- Harry... Może jestem tak samo szalona jak Ty... - zmarszczył niezrozumiale brwi - Zróbmy wszystko jak należy. 

- Naprawdę? Nie odrzucasz mnie? - ścisnął mocniej moją dłoń 

- Nie. - momentalnie znalazłam się w jego objęciach. Pachniał tak dobrze... Przyjemne ciepło rozlało się po moim sercu. To dziwny początek, ale kto wie co z tego będzie... 

Koniec

Naat

wtorek, 30 maja 2023

N.H.

Mogą się pojawić sceny o zabarwieniu erotycznym.

Przystanęłam i rozejrzałam się wokół na pięknie ubraną salę weselną. Stół Państwa Młodych był ukoronowaniem mojej pracy, przyozdobiony w światełka, świece i różnorakie kwiaty i rośliny, które dzięki swojej różnorodności, oczywiście w przeważającej bieli, komponowały się w motyw leśny przewodzący całemu weselu. Jestem właścicielką lokalu i muszę przyznać, że dekorowanie sal to mój konik.. zwłaszcza na taki magiczny dzień jak ślub i wesele. Mi nie poszczęściło się w miłości, dlatego postanowiłam pomóc innym w sprawieniu, aby ten jedyny dzień był dla nich wyjątkowy. Zawsze witam Państwa młodych po przyjeździe z kościoła, więc postanowiłam podjechać do domu, aby się odświeżyć i przebrać. Przed wyjazdem jednak sprawdziłam czy na kuchni wszystko w porządku i czy moja ekipa kelnerów przyjechała. Były to głównie osoby młode, które chcą sobie dorobić w weekendy, i byli na prawdę wspaniali. Miałam ze wszystkimi dobry kontakt, wychodzę z założenia, że miejsce pracy nie musi wzbudzać postrachu. 

Skonczyłam delikatny makijaż i upięłam włosy w luźnego koka. Spojrzałam na siebie zadowolona w lustrze. Satynowa dopasowana sukienka o długości MIDI zatrzymywała się w strategicznych miejscach, a od bioder swobodnie opadała w dół. Lubiłam ją. Do tego niskie beżowe szpilki zwężające się na przodzie. Oczywiście miałam na miejscu sandały na przebranie gdyby trzeba było za czymś biegać - różnie bywa. Dom miałam tylko kilometr od lokalu mieszczącego się w dworku w którym też były noclegi dla gości i dla mnie kiedy trwało wesele, bo przecież nad ranem trzeba pomóc wszystko ogarnąć pod poprawiny. Dojechałam na miejsce tuż przed przyjazdem młodych i już czekałam z szampanówkami na środku sali. Mój strój nie był jedynie dla mojej zachcianki, ale głównie dlatego, że często przewijam się na zdjęciach właśnie w takich sytuacjach jak ta. Stałam przy drzwiach w kuchni obserwując jak podawany jest obiad, kiedy poczułam na sobie czyjś wzrok. Nie mogłam namierzyć jedynie czyj on był. Przeleciałam wzrokiem po gościach, ale nadal nie mogłam znaleźć osoby, która sprawiała, że czuję się tak nieswojo. Może mi się wydaje. Już miałam przejść do kuchni, kiedy spotkałam niebieskie oczy tak mocno świdrujące moją osobę. Był to świadek Pana młodego. Uniósł kieliszek szampana w moją stronę z delikatnym uśmiechem na ustach, kiedy zauważył, że też go obserwuję. Przyznaję, że postanowiłam bezwstydnie mu się przyjrzeć. Wyglądał niesamowicie. Ciemne włosy miał zaczesane do góry i ułożone w kontrolowanym nieładzie, delikatny kilkudniowy zarost dodawał mu męskości, której i bez tego przypuszczam by mu nie brakowało. Śnieżnobiały uśmiech i rozjaśniające twarz oczy. A ubranie? To przez to, co miał na sobie tak szczerze się uśmiechałam. Garnitur w kolorze butelkowej zieleni, pod marynarką kamizelka tego samego koloru i biała koszula. Wyglądał jak gdyby był szyty na miarę.. stworzony specjalnie dla niego. Byliśmy przypadkowo dopasowani strojem.

Nachylił się nad stołem do młodych -Louisa i Eleonor - po czym wstał i ruszył w moim kierunku. 

Moje serce zaczęło niesamowicie szybko tłuc się w piersi, niemal czułam jak obija mi żebra. Wiem, że nie powinnam, ale spanikowałam i w prędkości światła weszłam w głąb korytarza po to, żeby skręcić i ukryć się w kuchni. Zamknęłam za sobą drzwi i wzięłam dwa głębokie wdechy. 

Uniosłam wzrok i zobaczyłam, że wszyscy na mnie patrzą. 

-Było mi duszno. - odpadłam szybko i podeszłam do drugich drzwi, które przez kuchnię prowadziły na zewnątrz. Na tyły ogrodu. 

-Wiesz, że w kuchni jest bardziej duszno niż tam, tak? - zapytał Jacek, który pracował u mnie już 3 lata, czyli był ze mną od początku. Skarciłam go wzrokiem i postanowiłam nie odpowiadać na to pytanie. 

-Jestem na zewnątrz gdybyście mnie potrzebowali. - odparłam i pchnęłam drzwi zderzając się z rześkim powietrzem. Jest początek czerwca, więc jeszcze nie dokuczają upały. Zamknęłam oczy, ale po sekundzie w moich myślach pojawiły się jego niebieskie wywołując motylki w brzuchu. Zachowuję się jak nastolatka. 

-Naat! - usłyszałam z kuchni. No to po przerwie. 

-Mlodzi chcą żebyś wjechała z tortem za pięć minut. - wynurzył się Jacek nadawczo na mnie patrząc. 

-W porządku? - zapytał kiedy reszta nie słyszała, a ja skinęłam głową z uśmiechem na ustach. Wyśmiałby mnie, gdyby się dowiedział, że przestraszyłam się przystojnego mężczyzny.  

-Pojde przygotować tort. - zaśmiałam się z własnej głupoty pod nosem i chwilę później wjechałam na salę taneczną z tortem na stoliku. Odpaliłam race i wszyscy zaczęli śpiewać sto lat. Schowałam się na ten czas za gośćmi weselnymi, żeby nie łapały mnie kamery. Uwielbiałam patrzeć na ich szczęście. 


-Cześć. - usłyszałam tuż przy uchu przez co podskoczyłam z zaskoczenia. Odwróciłam się, żeby zobaczyć nikogo innego jak tajemniczego świadka. 

-Dzień dobry. - odparłam i odwzajemniłam uśmiech. 

-Nie bądźmy tacy oficjalni, błagam. Jestem Niall- odparł i wyciągnął do mnie dłoń. 

-Natalia. - odpowiedziałam, chociaż mój umysł wrzeszczał, żebym stamtąd zniknęła. Podałam dłoń niebieskookiemu, a on zbliżył ją do swoich ust i pocałował. 

-Piękne imię..- odparł rozmarzając się po czym odchrzaknął - tak samo jak sukienka. Powinniśmy przyjść tu razem. - zaśmiał się i podczas tej krótkiej wymiany zdań nie spuścił wzroku ani na sekundę. 

-Jestem właścicielką tego miejsca, a nie gościem. - poprawiłam go i musiałam podejść, aby zabrać z powrotem deser. Czułam, że nadal mi się przygląda. To nie może skończyć się dobrze. 

Pomogłam kroić tort i nadzorowałam kolejno wydawanie ciepłych dań, robienie sesji z rodziną i tajming całego wydarzenia. Była już godzina 2 w nocy i było wydawane ostatnie ciepłe danie. Nogi chociaż już przyodziane w białe trampki, bolały, bo właśnie wie już jestem 20 godzin w pracy.. kapela znowu zaczęła grać i postanowiłam zapytać państwa młodych czy wszystko w porządku i pójść zdrzemnąć się do góry na dwie lub trzy godzinki. 

-Cześć, jak się bawicie? Wszystko ok? - podeszłam do Eleonor ze szczerym uśmiechem. Wyglądała niesamowicie w białej sukni. 

- Czeeść - uściskała mnie - jasne. Wszystko jest niesamowicie zorganizowane. Strasznie ci dziękujemy. - odparła z uśmiechem. 

- Bardzo się cieszę. W takim razie na chwilę znikam, ale gdyby cokolwiek się działo to śmiało możecie do mnie dzwonić. - odparłam i odwróciłam się na pięcie chcąc odejść, ale natknęłam się na czyjś tors. Zobaczyłam zieloną kamizelkę i już wiedziałam, że to Niall. 

- Zatańcz ze mną. - odparł cofając się o krok, ale złapał mnie za dłoń. Widziałam, że świetnie się bawił, bywał na prawdę zabawny.. mam nadzieję, że nie zauważył, że go obserwowałam.. 

- Nie mogę, jestem w pracy. - odparłam spokojnie, a moja wymówka wydała się na prawdę sensowną. 

- El! Będzie zła jak Natin zatańczy kilka kawałków!? - zakrzyknął szatyn, a ja zakryłam twarz wolną dłonią w zawstydzeniu. Nie powinien jej zawracać głowy. 

- Naat!- usłyszałam i odwróciłam się w stronę brunetki. 

- To polecenie służbowe! - krzyknęła śmiejąc się, a ja już rozumiem. Wszyscy są po sporej dawce alkoholu i nie robi im to różnicy. 

- Więc? - zapytał wpatrzony we mnie tymi niebieskimi oczami i zaczął robić zabawne ruchy taneczne chcąc mnie rozruszać. 

- Jedna piosenka. - powiedziałam w końcu się zgadzając i zostałam pociągnięta w stronę sali tanecznej, gdzie Niall od razu zaczął mną obracać, po to, żeby za chwilę wziąć mnie w ramiona. 

- Nie mogłem oderwać od Ciebie dziś oczu. - powiedział tuż pod nosem, żebym tylko ja słyszała. 

- Twoja para nie będzie zła za to, że tańczysz ze mną? - zapytałam, chociaż tak na prawdę przypuszczałam, że przyszedł sam. 

- Nie mam pary. Próbowali mnie zeswatać ze świadkową, ale nie miała przy tobie szans. - zachichotał, a ja poczułam jak moje serce przyspiesza. Jego oczy były na prawdę hipnotyzujące, a to, że nie bał się patrzeć prosto w moje też mi imponowało. 

- Wielu kobietom tak mówisz? - uśmiechnęłam się zadziornie, a on to odwzajemnił. 

- Jesteś pierwsza. - wzruszył ramionami. 

- Napijmy się. - odparł, kiedy orkiestra skończyła grać.

- Chodź. - zaśmiałam się i pociagnelam go za sobą. Z wielkim uśmiechem na ustach szedł pokornie za mną nawet nie wiedząc na co się pisze. Weszliśmy do kuchni, gdzie właściwie cała ekipa się już zebrała i zostali tylko moi kelnerzy. Sofia, Eryk, Maciek, Sandra i Bartek. Popatrzyli na mnie zdziwieni, a potem przenieśli wzrok na Białka, który był równej zaskoczony jak oni. Sięgnęłam do szafki po butelkę i kieliszki. 

- Szybko stąd nie wyjdziemy, więc.. - zaczęłam i zobaczyłam jak im zabłysły oczy. Wiedzieli, że nie mam nic przeciwko napiciu się jak jest zrobiona robota. 

- Ty pierwsza. - parsknal Horan i odebrał mi butelkę nalewając kieliszek. 

- Tylko znajdę ci coś do..- zaczął, ale ja zdążyłam już przechylić naczynie i wypić wódkę do dna. 

- Czyli bez przepitki. - zaśmiał się i następnie nalał kolejnej osobie, tak zrobiliśmy kilka kółek nie omijając też Nialla. 

- Dobra, trzeba zacząć ogarniać stoły. -zasmialam się na kolejny żart szatyna, a reszta jak na komendę poszła na salę z tacami. Zostałam z nim sama. Przyciągnął mnie do siebie i znowu patrzył w ten sposób. Trzymał swoje dłonie nisko na mojej talii, a moja skóra pod jego dotykiem niemal płonęła. 

- Ja.. muszę.. - zaczęłam. 

- Co musisz, skarbie? - przerwał mi szepcząc te słowa z uroczym uśmiechem na twarzy. 

- Muszę się położyć. - mimowolnie oddałam uśmiech, na prawdę nie dało się patrzeć na niego z kamienną twarzą. Zbliżył swoją twarz do niego policzka, a ja wsztrzymałam oddech. 

- Wiesz, że ja też zostaje tu na noc? - zapytał mi prosto do ucha delikatnie drażniąc moją skórę zarostem. 

- Tak? - zapytałam bojąc się zareagować inaczej na jego słowa. Tylko się uśmiechnął i powoli pchał mnie w stronę drzwi na korytarz. 

- Mógłbym cię odprowadzić do pokoju.. - powiedział równie cicho badając wyraz mojej twarzy. Przygryzłan wargę próbując chociaż trochę dzięki temu znaleźć ujście tego napięcia między nami. 

- Mógłbyś. - odparłam nie wiedząc, czy to alkohol, czy może fakt, że od ponad roku z nikim nie spałam.. a może oba. Jesteśmy dorośli, a więcej się nie zobaczymy. 

- Chodźmy więc. - też przygryzł wargę w szaleńczym uśmiechu i zobaczyłam iskierki w jego oczach. Prowadziłam go do bocznych schodów i weszliśmy na drugie piętro na którym właściwie była tylko moja sypialnia. Miejsce gdzie mogłam odpocząć gdy nie miałam czasu wrócić do domu. Otwarłam drzwi i się zawahałam. Pchnęłam drzwi i weszłam do pokoju. Jak się odwróciłam to zobaczyłam najseksowniejszy widok na świecie. Niall staln oparty przedramieniem o futrynę i lustrował moją sylwetkę w skupieniu. Czekałam aż coś powie, zrobi lub wejdzie, ale przez dłuższą chwilę tam stał, aż w końcu się uśmiechnął. 

- Mogę wejść? - zapytał uroczo, a ja zaśmiałam się w głos i kiwnęłam głową w aprobacie. Wszedł i zamknął drzwi na klucz. Teraz już na nic nie czekał. Wpił się w moje usta tak, jak gdyby już należały do niego. Oddałam pocałunek i jedną rękę przerzuciłam na jego ramię. Drugą przejechałam po koszuli czując zarys jego mięśni, a następnie odpisałam jego kamizelkę. Ręce Nialla za to nie próżnowały. Jeździł w górę i w dół mojego ciała, zahaczał o pupę przy okazji ściskając moje pośladki. W końcu wylądowaliśmy na łóżku. On na mnie. Teraz zajął się moim piersiami, które oprócz materiału sukienki nie były przykryte niczym innym. 

- Cały wieczór na to czekałem. - uśmiechał się przez pocałunek, a ja zaczęłam ściągać z niego koszulę. 

- Mam nadzieję, że się nie zawiedziesz. - zaśmiałam się, kiedy oderwał się, żeby ściągnąć spodnie, a ja w międzyczasie przerzuciłam sukienkę przez głowę. Zatrzymał się na chwilę i znów mnie obserwował. Pokiwał głową w zaprzeczeniu. 

- Uwierz mi, że jesteś wysoko ponad moimi wszelkimi oczekiwaniami. - odparł znów mnie całując. Te pocałunki smakowały alkoholem i miętą. Z tym misie będą kojarzyły. Oderwał się od niego i odsunęłam kawałek po to, żeby wstać z łóżka. Zdezorientowany Niall nie spuszczał mnie z oczu kiedy zsunęłam z siebie bieliznę i zrobiłam kilka kroków w stronę łazienki. 

- Chodźmy pod prysznic. - powiedziałam i nie czekając na niego weszłam do łazienki. Nie musiałam długo czekać, bo po kilku sekundach nim nawet zdążyłam odkręcić kurek od wody, poczułam dłonie szatyna na moich biodrach, później coś twardego i ciepłego w dołu moich pleców, kiedy przywarł do mnie całując moją szyję. 

Ta noc była niesamowita. Zrobiliśmy to dwa razy i w obu przypadkach oboje odczuwaliśmy niesamowitą rozkosz. Później nie wiem kiedy całkowicie nadzy zasnęliśmy przytuleni do siebie. Niall był zdecydowanie typem, który potrzebuje bliskości w nocy. Nawet na chwilę nie wypuścił mnie z objęć. 

Przebudziłam się rano otoczona silnymi ramionami. Przez chwilę nie pamiętałam co się wczoraj działo, ale dosłownie ułamek sekundy później wszystko do mnie wróciło. O dziwo nie byłam na siebie zła, czy rozżalona.. byłam zadowolona ze swojej lekkomyślności. Spędziłam wspaniałe wieczór i noc. Ale teraz czas wrócić do pracy. Odwróciłam się w stronę Nialla i uderzyło mnie to jak dobrze wygląda rano. To jest niemal nierealne. Musnelam go delikatnie w policzek i miałam wyjść z łóżka, kiedy przyciągnął mnie do siebie. Oddał pocałunek zdecydowanie go przedłużając. Przypuszczam, że jeszcze chwilę mogłoby to potrwać, gdyby nie dźwięk mojego dzwonka. Niechętnie oderwalam się od mężczyzny i odebrałam. 

-Halo? - starałam się nie brzmieć zaspana. 

-Niedlugo chcemy wyjechać, żeby ogarnąć remizę na poprawiny, czy moglibyśmy się rozliczyć? - usłyszałam w telefonie i zerwałam się na równe nogi. 

-Jasne, już schodzę. - odparłam i zaczęłam się ubierać czując na sobie jego wzrok. 

-Wrocisz jeszcze tu? - zapytał unosząc się na przedramionach. 

-Pewnie nie. Muszę popracować. - powiedziałam zgodnie z prawdą i zobaczyłam jego grymas. 

-To zaraz zejdę do ciebie. - powiedział znów opadając na poduszki a ja wyszłam.

Rozliczyłam się z Louisem i El, byli ja prawdę uroczy.. nawet zaprosili mnie na swoje poprawiny, ale były prawie 60 km stąd i dodatkowo zdecydowanie nie wypada mi na nich być, byłoby niezręcznie między mną a Horanem. Co jeśli kogoś zaprosił? Pozegnałam się z nimi i postanowiłam zrobić kawę dla siebie i dla niebieskookiego ucieleśnienia seksu leżącego na górze. Weszłam do sypialni i usłyszałam dźwięk wody lejącej się w łazience. Ogarnęłam łóżko i postanowiłam poczekać. Niewiele później wyszedł w samych bokserkach i znów sprawił, że myślałam o wczorajszych doznaniach. Oblała mnie fala gorąca. 

-Kawa dla mnie? - zapytał siadając obok, a ja skinęłam głową popijając z własnego kubka. 

- Normalnie nie przyprowadzam tu gości. - powiedziałam w końcu czując, że muszę się wytłumaczyć. 

- Jestem zaszczycony w takim razie. - zaśmiał się delikatnie.

- Wiem, że może zaczęliśmy trochę nie pokolei, ale miałabyś ochotę iść ze mną na poprawiny? Gwarantuję zabawę do rana i nocleg. A jeśli będzie dziwnie to przysięgam ci znaleźć kierowcę do domu. - powiedział lekko a mi się to spodobało. 

- Będę zaszczycona. - powtórzyłam jego słowa na co mnie objął. 

Miałam chwilowy powrót do przeszłości 🫢

Korzystajcie 🥰🥰

#Maleńka