One Direction i My.. - imaginy

sobota, 30 stycznia 2016

Liam ♥ cz.5

-Na twoim miejscu bym się tak nie unosił.- zaczął dość twardo, by zaraz zmienić ton.
-Będę o 18.45.. bądź gotowa.- dokończył na wdechu i cmoknął moje usta.  Później tylko stałam i patrzyłam jak odjeżdża swoim autem. A jego ciuchy...? *Really?! Przejmujesz się ciuchami?* 
 Po chwili zdałam sobie sprawę z tego, że pewnie wyglądam na idiotkę patrząc w miejsce gdzie wcześniej stał samochód i szybko weszłam do środka. 
-Co on sobie wyobraża?!- krzyknęłam w pustą przestrzeń mieszkania.
-A co jeśli sąsiedzi widzieli? Cholera jasna!- piskałam raz po raz ciągnąc swój przepełniony nie koniecznie pozytywnymi emocjami monolog. Postanowiłam nieco sprawdzić możliwość mojego poobijanego ciała. Każdy ruch wywoływał ból, ale nie mogę odpuścić zajęć.. rodzice by mnie zabili.. specjalnie by przyjechali tu, żeby mnie dobić.. a i tak już ledwo chodzę. Stwierdziłam, że należy mi się chwila odpoczynku po tym całym zajściu. Wzięłam długą, pełną piany kąpiel, po czym najadłam się setki niepotrzebnych  kalorii i węglowodanych. Tak.. czułam się nieziemsko. Kiedy ostatni raz byłam tak lajtowo nastawiona do wszystkiego..? Niepamiętne czasy.. włączyłam "Phinesz'a i Ferb'a" totalnie się odmóżdżając i odcinając od świata, które żyło za ścianami mojego małego domku.Nim zdążyłam zauważyć była już 18.20.
-Niech to szlag..- zajęczałam pod nosem podnosząc się z kanapy i kierując w stronę sypialni.  Ledwo zdążyłam spakować strój sportowy do torby i ogarnąć się tak, że wyglądałam na trochę żywszą niż pięć minut temu i usłyszałam dzwonek. Chwyciłam torbę, po drodze ubrałam trampki i już byłam przy drzwiach. Otwarłam je nawet nie spoglądając na szatyna stojącego za nimi  zamknęłam drzwi przekręciłam  klucz.
-Jedziemy?- bąknęłam odwracając się i wlepiając wzrok w podłogę.
-Po to przyjechałem.- odparł lekko zdziwionym tonem.
-To chodź.- parsknęłam i ruszyłam przed siebie  nie patrząc czy podąża za mną, czy też nadal stoi pod drzwiami. Nim zdążyłam się obejrzeć stał już przy drzwiach i trzymał otwarte drzwi, abym mogła wejść. Błyskawicznie wślizgnęłam się do środka i patrzyłam jak okrąża auto, aby wsiąść od strony kierowcy i w końcu odpalić.
-Ty tak zawsze?- spytał ironicznym głosem, a ja wiedziałam, ze to źle się skończy.
-Co?- spytałam patrząc przed siebie.. już byliśmy w drodze.
-Czy zawsze jesteś taka sztywna?- spytał ponownie, a ja poczułam czerwieniące się policzki.
-Tak. Dokładnie tak. Jestem cholernie sztywna. Myślę, że nie powinieneś się ze mną zadawać, bo twoja reputacja legnie w gruzach.- odparłam na jednym wdechu.
-Nie obchodzi mnie reputacja... z resztą nikt nie powiedział, że mi się to nie podoba..- usłyszałam jak odpowiada na moje zaczepki, które były bez sensu.
-Powiedział. Ty powiedziałeś, że jest ot irytujące.. więc raczej nie może ci się to podobać. Po drugie.. musiałbyś być stuknięty, żeby coś takiego ci się podobało.- skończyłam, a on zajechał na parking na przeciwko hali w której miałam zajęcia.
-Dzięki..- odparłam otwierając drzwi i wychodząc... usłyszałam brzęk odpinanego pasa i momentalnie się odwróciłam w stronę bruneta. 
-Problem w tym, że jestem kompletnie stuknięty.- parsknął zamykając auto i podążając za mną.
-Jasne.- wybełkotałam i pchnęłam metalowe drzwi wchodząc na korytarz. Kilka kroków i już jestem w szatni.. problem w tym, że on też jest tu ze mną.
-To damska szatnia.- warknęłam, a on się uśmiechnął.
-Nie przeszkadza mi to- zaśmiał się, a ja wzięłam strój i poszłam do toalety tam się przebierając. Związałam włosy w wysoki kucyk i spojrzałam na swoje odbicie.. tak samo zmęczone jak kilka godzin wcześniej.
-18!- krzyknął Payne, a ja wybiegłam z łazienki w stronę sali. *Stop!* zatrzymałam się błyskawicznie i odwróciłam.
-Ty nie możesz tu być.- odparłam w stronę Liam'a, który leniwym krokiem podążał w moją stronę.
-Tylko popatrzę. 
-Nie możesz.- powtórzyłam, a on objął moją twarz swoimi dłońmi.
-Właśnie wiem... ale tak bardzo bym chciał..- szepnął miękkim głosem, a  moje ciało na ten odgłos całe się napięło. *Odepchnij go. No już.. przecież robiłaś to tysiące razy. Cholera.* Nie mogłam odciągnąć wzroku od jego oczu.. mówiłam jak bardzo lubię brązowe oczy..?  Przejechał swoim kciukiem po dolnej wardze moich ust.
-Ukhm!- usłyszałam jak odchrząkuje z obrzydzeniem moja nauczycielka.
-Cholera..- szepnęłam sama do siebie i odwróciłam się w stronę kobiety, której nienawidziłam. 
-Chyba się nie spóźniłam?- spytałam zdecydowanym tonem.. tylko tak można z nią rozmawiać.
-Nie. Masz jeszcze minutę. Wiesz, że na treningi nie ma wstępu dla gości..?- spytała i popatrzyła przeszywając wzrokiem na mnie i Payne'a.
-Tak, wiem.
-A ja z chęcią zostanę.- usłyszałam, jak mówi z uśmiechem Liam i bezwiednie otwarły mi się usta.
-Proszę?- spytała już zirytowana.
-Usłyszała Pani. Niech się Pani nie krępuje.. po prostu dopiero zaczynam tańczyć i bardzo by mi się przydało jak wygląda profesjonalny trening prowadzony przez taką profesjonalistkę jak Pani.- usłyszałam błyskotliwą odpowiedź i już wiedziałam, że pozwoli mu zostać.
-No dobrze. Ale tylko dziś.- uśmiechnęła się lekko, gdy wchodziliśmy na salę. Liam usiadł na krześle w kącie i obserwował moje poczynania. Oczywiście na początek się trochę porozciągałam, rozgrzewka i zaczynamy wałkować kolejną choreografię. Z całych sił ignorowałam ból promieniujących w moich ramionach i nogach.. chciałam po prostu tego nie pokazywać. Niestety przy trzeciej figurze próg wytrzymałości się złamał i wydałam z siebie jęknięcie pełne bólu. Tańczyłam dalej. Kolejna fala bólu i następne jęknięcie.. wspięłam się na palce, rozpędziłam i zrobiłam szpagat w przeskoku.. niestety ból był za duży.. nie udało mi się wylądować poprawnie.. przewróciłam się na kolana, a później plecy. Przyciągnęłam prawą nogę do siebie chcąc zmniejszyć natężenie bólu.
-Ughgh...- warknęłam ze zdenerwowania.
-Co robisz? Wstawaj. Ruszaj się.- usłyszałam protekcjonalny ton trenerki. Wstałam zerkając na Liama, który zaciskał dłonie w pięści.. spotkałam się z jego wzrokiem i słabo się uśmiechnęłam. Odwrócił głowę zamykając oczy. 
-Jeszcze raz.- zażądała kobieta, a ja próbowałam. Znów wylądowałam na kolanach.
-Jeszcze!- tym razem już krzyknęła, a ja nadal się nie poddawałam bólu. Kolejne nieprawidłowe lądowanie.
-Co się z tobą dzieje?! Wyjdź. Nie marnuj mojego czasu. Nie mogę na ciebie patrzeć.- warczała raz po raz, a ja tłumiłam chęć krzyku z bólu, desperacji i wściekłości. Wstałam i nieco kulejąc wyszłam kierując się w stronę szatni. Byłam u kresu wytrzymałości. Trzasnęłam drzwiami i usiadłam na ławeczce przy swojej torbie. Nie zdążyłam wziąć głębszego oddechu, gdy usłyszałam jak ktoś wchodzi za mną.
-Czego jesteś tak cholernie uparta?- usłyszałam ostry ton, którym mnie obdarza, ale postanowiłam go zignorować.
-Mówiłem, że będzie bolało. To było wiadome!- krzyknął, a ja zacisnęłam mocniej oczy.
-I co?!- tym razem to ja krzyknęłam przez nadmiar emocji.
-To MNIE bolało. Nie ciebie. O co ci chodzi?! Wcale nie musiałeś tam siedzieć i patrzeć! Nie prosiłam cię o to.- wydzierałam się raz po raz spoglądając na jego zdziwioną minę.
-Właśnie o to chodzi. Bolało ciebie, a nie mnie. To mnie najbardziej zdenerwowało. Jak będziesz tak dalej robić to się wykończysz.- parsknął siadając obok mnie.
-Jakoś dawałam radę.- szepnęłam zaciskając usta w wąską linię.
-Chodź..- kontynuował już łagodnym tonem wyciągając w moją stronę dłoń. Pewnie popełniłam właśnie ogromny błąd, ale chwyciłam ją.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej ponownie! :* 
Jak tam? ^-^
Macie kolejną część.. dziękuję za komentarze :* 
Kolejna część i ostatnia już niedługo ^-^
Hope u like it! ♥

#Maleńka






Rysownik|| l.t./część 10

L: Sama tego chciałaś - wziął mnie na ręce i zaczął kierować się w stronę pokoi. Gdy wszedł do swojej sypialni zdziwiłam się.
J: Gdzie ty mnie niesiesz? - zapytałam półżartem, półserio.
L: Tam, gdzie twoje miejsce, kochanie - gdy położył mnie na swoim łóżku, oniemiałam.
Co on wyprawia? W co pogrywa? Chcę się tego dowiedzieć, bo naprawdę zaczyna mnie to denerwować.
Okazja jednak nie nadeszła, bo chłopak za każdym razem, gdy chciałam coś powiedzieć, uciszał mnie. Jego ramiona otuliły mnie, a ja mimo wszystko przytuliłam się do niego. Westchnęłam głęboko, nadal będąc zła, bo dręczyła mnie odpowiedź na niezadane pytanie.
Oddałam się myślom, a one pokierowały mnie do oczu Louisa. Były piękne, takie delikatne w swoim błękicie. Zawsze buchała z nich radość, której nie sposób nie odwzajemnić.
Były perfekcyjne w swojej niedoskonałości, a ja to uwielbiałam. Nie ma co ukrywać, naprawdę lubiłam w nie patrzyć. Były ostoją spokoju, dzięki której zapominałam o mojej niepełnosprawności, o problemach, o niemożności wykonywania ukochanej czynności.
***
Kilka tygodni później rozpoczęłam rehabilitację. Nie powiem, było bardzo ciężko. Codzienne ćwiczenia nie tylko w klinice sprawiały mi ból. Jednak znosiłam go, bo był niczym w porównaniu z bólem psychicznym odczuwanym z tęsknoty do rysowania i malowania.
L: (T.i.)! Chodź, już wystarczy - powiedział wchodząc do sali rehabilitacyjnej, gdzie zawsze zostawałam dłużej, niż powinnam. Lekarze nie mieli nic przeciwko, dopóki nie przeciążałam nazbyt organizmu. Tego pilnował ten cudowny chłopak.
J: W porządku - skinęłam głową i wstałam z krzesełka, Złapałam za ręcznik i odsunęłam się od niebieskookiego, który chciał się przytulić. - Jestem cała spocona, głupku.
L: Nie przeszkadza mi to - ucałował moje mokre czoło, a ja wykrzywiłam twarz.- Co jest?
J: Ja bym nigdy nie pocałowała czyjegoś spoconego czoła - mruknęłam, na co zaśmiał się serdecznie.
L: Nie zdziwiłbym się, gdybyś mnie jeszcze pogoniła - zachichotał, a ja wyszczerzyłam się.
J: Dostałbyś ręcznikiem i tyle - zostałam przyciągnięta do uścisku, na co zmarszczyłam nos, ale nie ruszyłam się.
L: Chodźmy, umyjesz się w domu - zaśmiał się i puścił mnie, wziął moją torbę i złapał mnie za dłoń.
Wyszliśmy z pomieszczenia, a chłopak zaprowadził nas do swojego samochodu. Szybko dojechaliśmy do domu, więc ucieszona wyskoczyłam z niego i pobiegłam do drzwi. Odszukałam klucz i jakoś przekręciłam zamek, wpadłam do środka i od razu biegiem dotarłam do łazienki, w której się zamknęłam. Chciałam jak najszybciej znaleźć się z moim ukochanym przyjacielem, ponieważ obiecał mi, że dzisiaj pójdziemy na spacer. Nie mogłam się doczekać i jestem pewna, że to zauważył. W ekspresowym tempie zdjęłam ubrania i puściłam wodę. Gorący strumień oblał mnie całą, a ja uśmiechnęłam się. Niedawno zamontowaliśmy pod prysznicem specjalną rączkę/podkładkę, żeby było mi łatwiej. Ułożyłam tam "chorą" rękę, a tą zdrową szybko się umyłam. Udało mi się również umyć włosy, dzięki czemu zaoszczędziłam trochę czasu. Owinięta w ręczniki i szlafrok, po doprowadzeniu łazienki do porządku, podreptałam do sypialni. Na łóżku leżały nowe ciuszki, które chłopak mi wybrał. Uśmiechnęłam się widząc długi bordowy sweter, białą koszulkę i czarne jeansy. Czysta bielizna leżała obok, ale wcześniej jej nie widziałam, co znaczyło, że Louis kupił mi ją niedawno. Zarumieniłam się wyobrażając sobie jak stoi w dziale z damską bielizną i próbuje mi coś wybrać.
O dziwo przebieranie poszło mi szybko, udało mi się nawet samej założyć koszulkę z długim rękawem. Ze swetrem nie było już tak łatwo, dlatego w podskokach poszłam do pokoju Louisa. Leżał wyciągnięty na swoim łóżku i przeglądał coś w telefonie, szeroko się uśmiechając. Chyba mnie nie zauważył, więc podbiegłam do niego i wskoczyłam na miejsce obok. Na ekranie IPhone'a dostrzegłam swoje zdjęcie, siedzącej na kanapie w salonie z książką.
J: Louis? Czemu masz moje zdjęcia, o których nie mam pojęcia? - rzuciłam, gdy on w pośpiechu zablokował i schował urządzenie.
L: Wiesz, takie artystyczne wyszło, a chciałem wybrać jakieś i wstawić ci na Instagrama - uśmiechnął się. Pokiwałam głową udając, że mu wierzę. Było wręcz przeciwnie.
J: Pomożesz mi założyć sweter? Próbowałam, ale mi się nie udało, za dużo fałd - Tommo uśmiechnął się i nałożył mi sprawnie bordowe odzienie.
L: W takim razie co teraz robimy? - zapytał chcąc mnie sprowokować.
J: No wiesz co! Już idziemy na ten spacer! - powiedziałam oburzona i pociągnęłam go zdrową ręką aby wstał. Nim jednak poszliśmy do drzwi, Louis założył mi specjalny usztywniacz. Westchnęłam, ale nic nie powiedziałam, dlatego też po chwili poszliśmy założyć buty.
Do parku mieliśmy kilka minut piechotą, znaleźliśmy się w nim więc błyskawicznie. Zachowywałam się jak dziecko, szczerzyłam się jak głupia, byłam szczęśliwa. Tomlinson śmiał się i bawił razem ze mną.
Dz: Mamo mamo! Ta pani ma rękę jak robot! - krzyknął jakiś mały chłopiec pokazując na mnie, przez co mina mi zrzedła. Dziecko podeszło i dotknęło usztywniacza. - Fajna ręka!
J: Dz-dziękuję - powiedziałam cicho, nie wiedząc jak zareagować.
M: Przepraszam panią bardzo! Mały miał iść kupić sobie lody, a powędrował aż tutaj! - podbiegła do nas jakaś kobieta, podejrzewam, że to mama tego urwisa.- Zrobił coś? Uszkodził? Powiedział?
Nie potrafiłam wykrztusić ani słowa, zdenerwowana i zaskoczona.
L: Spokojnie, nic się nie stało - posłał kobiecie uspokajający uśmiech, po czym uklęknął i zwrócił się do malucha.- Pani ma problem z ręką i to ma jej pomóc. Wiesz, taka robo-ręka, dzięki której będzie zdrowa.
Dz: Ale super! To niech pani szybko będzie zdrowa! - uśmiechnął się szeroko i przytulił do moich kolan, po czym spojrzał na mnie wielkimi oczami, pełnymi radości. Nie mogłam się dłużej smucić z powodu tego, co się stało, nie teraz, mając przed sobą tak radosne dziecko.
J: Dziękuję kochanie, to miłe - uśmiechnęłam się delikatnie.
Dz: A mogę jeszcze raz dotknąć? - zapytał, na co zgodziłam się, a on z szokiem jeździł po usztywniaczu paluszkami. - Ale ekstra!
M: Chodź już, nie przeszkadzaj państwu, na pewno mają lepsze rzeczy do roboty - rzuciła kobieta, pospiesznie żegnając się i ciągnąc za sobą chłopca, który machał nam wesoło na pożegnanie.
L: Wszystko w porządku? - zapytał i przytulił mnie do siebie.
J: Tak, myślę, że już tak - odwzajemniłam uścisk, a po chwili się oderwałam.- Idziemy na lody?
L: Jasne, skarbie - złapał mnie za rękę i poszliśmy ramię w ramię do stoiska.- Jakie chcesz?
J: Um... Czekoladowe? Albo cytrynowe? Nie wiem.
L: Dwa razy po dwie gałki cytrynowych i czekoladowych - powiedział wyciągając portfel, a ja oburzona wtrąciłam sprzedawcy swój banknot do ręki.- Co ty wyprawiasz?
J: Nie będziesz za mnie płacił.
L: Właśnie że będę.
J: Już za późno - uśmiechnęłam się triumfalnie, na co on zmarszczył brwi, ale po chwili uśmiechnął się szeroko.
L: No dobrze, to przytul mnie.
J: Tak teraz? - zapytałam zdziwiona, bo lodziarz kończył już nakładać nam nasze porcje.
L: Tak, czemu nie? - wzruszyłam ramionami i objęłam go jedną ręką. Nagle poczułam jego dłoń w tylnej kieszeni moich spodni. Odskoczyłam od niego zaskoczona.
J: Co ty wyprawiasz?! - sięgnęłam do kieszeni i poczułam banknot. Oddał mi pieniądze!- Głupek!
L: Ale twój - wyszczerzył się i odebrał lody.
J: Zgadza się, mój mały głupiutki Loulou.



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I jak? :D Podoba się?^^
DZIĘKUJĘ ZA TYYYYLE KOMENTARZY POD POPRZEDNIĄ CZĘŚCIĄ! 
Nie sądziłam, że będzie ich aż tak dużo! :3
Wyświetlenia również poszły w górę i jestem w szoku!

LOKOWANIE PRODUKTU(które będzie już chyba tradycją haha):
Zapraszam na:
Samotność z Niallem Horanem

Samotność - 4 rozdział

Tyle z wattpada :D

Kocham was i mam nadzieję, że DALEJ BĘDZIECIE TAK CUDOWNIE KOMENTOWAĆ, BO TYLU KOMÓW JESZCZE NIE MIAŁAM TU C:

Wasza,
DF xx

środa, 20 stycznia 2016

Rysownik|| l.t./część 9

J: Lou? - zapytałam. On podskoczył i spojrzał na mnie.
L: Nic - spojrzałam na niego zła, ponieważ coś ukrywał.
J: Powiedz mi to do cholery, bo obiecuję, że wyrzucę cię stąd - rzuciłam wściekła, a on wybałuszył oczy.
L: Nie zrobisz tego.
J: Nie chcesz się przekonać, że jestem do tego zdolna.
Chłopak zamilkł, denerwując mnie jeszcze bardziej. Oczywiście, że nie potrafiłabym go wyrzucić. Za bardzo go lubię. Sama sobie nie poradzę, a on jest cudowny.
L: Chodź, musisz odpoczywać - chciałam iść do swojego pokoju, ale wtedy on uniósł brew i zawołał mnie.
J: Co?
L: Czemu nie chcesz odpoczywać ze mną? - zapytał speszony.
J: Ach.. Myślałam, że mam iść do pokoju - wytłumaczyłam i podeszłam do jego łóżka. Usiadłam na skraju, zbyt zła, by przysunąć się do niego. Chyba to wyczuł bo westchnął.
L: Obiecuję, że powiem ci wszystko, ale jeszcze nie teraz - powiedział bawiąc się swoimi palcami. Był zdenerwowany i niepewny, a ja naprawdę chciałam wiedzieć dlaczego. Zrezygnowana westchnęłam i przytuliłam się do niego. Nie spodziewał się tego, prawdopodobnie myślał, że po prostu wyjdę. Nie tym razem.
J: Nigdy nie chcesz ze mną rozmawiać - rzuciłam od niechcenia po jakimś czasie. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nawiązywałam do poprzedniej rozmowy.
L: (T.i.), kochanie to nie tak - potrząsnął głową i wyprostował się sprawiając, że moja twarz znajdowała się przed jego twarzą - Po prostu nie teraz, nie dzisiaj, jest tak dobrze, nie psuj tego.
J: Och, a więc ja to psuję, tak?! - powiedziałam wściekle mrużąc oczy. Miał szczęście, że go lubiłam, bo już dawno byłby martwy.
L: Nie o to mi...
J: A więc o co?! Może choć raz odpowiesz na moje pytanie bez migania?! Za każdym razem unikasz tematu! - warknęłam już naprawdę zezłoszczona. Chłopak zamilkł i spuścił wzrok. - Tak myślałam. Daj znać, jak wrócisz, bo to nie jest ten Louis, którego pokochałam.
L: Kochasz mnie? - zapytał, wyłapując tylko to z mojej wypowiedzi.
J: Tak durniu! Jesteś moim przyjacielem, mieszkasz ze mną, spędzamy razem praktycznie każdą chwilę, to przecież oczywiste! - przewróciłam oczami. - Ale nie łap mnie za słowa, bo dobrze wiesz, że to nie była najważniejsza część.
L: Dla mnie była - usłyszałam jego cichy głos. Nie wiem o co mu chodzi, ale mam dość. Zaczęłam wstawać, a wtedy złapał mnie w pasie i przyciągnął mnie do siebie. Chciałam się wyrwać, ale co ja mogę z praktycznie dwoma unieruchomionymi rękami?- (T.i.), proszę.. Nie obrażaj się, przecież cię kocham...
Zmiękłam na jego słowa i wtuliłam w jego bok. Dalej rozmawialiśmy, ale unikaliśmy tematu, który powodował tylko kłótnie. Resztę dnia spędziliśmy ciesząc się sobą i swoją obecnością. Nie ukrywam, że takie momenty lubiłam najbardziej. Nie wiem kiedy usnęłam otulona ramionami Lou, który cicho nucił pod nosem nieznaną mi piosenkę.
L: Wstawaj, kochanie - usłyszałam przy uchu, na co mimowolnie się uśmiechnęłam - Ślicznie się uśmiechasz, ale jest 12 i powinnaś coś zjeść.
J: Dobrze, ale daj mi jeszcze chwilkę - przewróciłam się na drugi bok i omal nie spadłam z łóżka. Poderwałam się, by nie spaść i pożałowałam, bo wylądowałam tyłkiem na podłodze. Syknęłam z bólu, a chłopak natychmiast do mnie doskoczył.
L: Wszystko w porządku? - wziął mnie na ręce i położył delikatnie na łóżku. 
J: Tak, nie jestem jajkiem Lou - zachichotałam. On tylko uśmiechnął się i poszedł zrobić śniadanie. Ja w tym czasie poszłam do swojego pokoju, skorzystałam z łazienki, przebrałam się i wróciłam, ale on już tam czekał.
L: Przecież mówiłem ci, żebyś nie ruszała się z łóżka.
J: Dzisiaj nie - wystawiłam mu język, co odwzajemnił i wspólnie spożyliśmy śniadanie.
Po posiłku wróciłam do siebie, a niebieskooki poszedł posprzątać. Nie mogłam robić kompletnie nic, a jemu to się najwidoczniej podobało, tym bardziej, że dostał zwolnienie od uczelni na czas opieki nade mną, plus wypłacali mu za to pieniądze! Nie wiem, jak on to załatwił, ale chyba na piękne oczy. Faktycznie miał cudne oczy, ale o tym wiedzieć nie musiał.
Wzięłam laptopa na kolana i przeglądałam po raz kolejny nasze zdjęcia. Wybrałam kilka i w programie do edycji zdjęć, zrobiłam z nich śliczny kolaż, który ustawiłam na tło. Uśmiechnęłam się i zrobiłam fotkę na Snapchata. W polu tekstowym napisałam "My BEST Lou <3" Dodałam na swoje Story i wyłączyłam wszelki sprzęt elektroniczny. Złapałam książkę Stephena Kinga "Przebudzenie" i zagłębiłam się w historię Jamiego i Charlesa Jacobsa. Od lektury oderwałam się dopiero po kilku godzinach, gdy usłyszałam dźwięk tłuczonego szkła. Pobiegłam szybko do pokoju Louisa, ale go tam nie było. Po cichutku zakradłam się do kuchni, a tam zauważyłam chłopaka, który pochylał się nad rozbitym wazonem.
J: Co się stało? - zapytałam przestraszona i jednocześnie nieco uspokojona, ze to nie włamywacz.
L: Och.. (T.i.) -wymamrotał i zebrał większe odłamki ostrego przedmiotu.- Nic, chciałem coś... Przygotować, ale miałem mokre ręce, bo ich nie wytarłem i wazon mi się wyślizgnął.
J: Pomogę ci...- zaproponowałam, ale on zaprzeczył ruchem głowy i szybko posadził mnie na krześle, podsuwając miski i półmiski.
L: Zaraz nam nałożę, więc proszę, chociaż raz mi tego nie utrudniaj - spojrzał na mnie z rozbawieniem i zmiótł resztki szkła na szufelkę, po czym opróżnił ją do kosza na śmieci. Grzecznie czekałam, aż skończy. W końcu usiadł na przeciw mnie i ponakładał trochę tego, trochę tamtego.
Jedliśmy rozmawiając o pierwszym, co nam przyjdzie na myśl, bez konkretnego tematu. W końcu kontynuując naszą czynność, przenieśliśmy się do salonu, popijając herbatę. W tle leciała jakaś przyjemna muzyka, a my dalej prowadziliśmy naszą przyjemną konwersacje.
J: Wiesz co... Tak sobie myślę, że bardzo, ale to bardzo potrzebuję spaceru - powiedziałam w pewnym momencie.
L: Minęły dopiero dwa niepełne dni, a ty już chcesz złamać zalecenia lekarza?
J: Powinnam cały czas leżeć w łóżku, więc już złamałam - stwierdziłam rozbawiona.
L: W takim razie, marsz do łóżka, moja panno - powiedział poważnie.
J: Przecież nie pozwalasz mi chodzić - uniosłam brew ciekawa jego reakcji.
L: Sama tego chciałaś - wziął mnie na ręce i zaczął kierować się w stronę pokoi. Gdy wszedł do swojej sypialni zdziwiłam się.
J: Gdzie ty mnie niesiesz? - zapytałam półżartem, półserio.
L: Tam, gdzie twoje miejsce, kochanie - gdy położył mnie na swoim łóżku, oniemiałam.


__________________________________
I jak? :D
Widzę, że jak nie stawiam warunku, to nie komentujecie!
Wiem, że statystyki to nie wszystko, ale według nich, poprzedni imagin skomentowała prawie co 60 osoba. Wyobrażacie sobie? Ze wszystkich osób, które to przeczytały, tylko co 60 skomentowała.

Już nie ma wymówek, że nie mam konta na blogspocie, bo jest możliwość komentowania jako anonim! Proszę więc, aby każdy kto przeczytał tą część, dodał komentarz, chociażby "Przeczytałam/em".
Krótko i zwięźle, a wiem wtedy, że dana osoba szanuje mnie i moją pracę ^^

NIE STAWIAM WARUNKU, CZEKAM NA WASZ ODZEW :)

Wasza
DF x

PS. Na Samotności są już 3 rozdziały a do piątku pojawi się 4! :3 Serdecznie zapraszam, link pod spodem.
Samotność

Samotność - Rozdział 3

PS.2. Na Różach (Pamiętacie Anielskie FF o Louisie? :D Moje i Natalii?) Dodałyśmy ostatnim czasie dwa rozdziały C: Również zapraszam! :D

Róże pachnące miłością - Rozdział 13

Róże... - Rozdział 14

Koniec prawie najdłuższej notki w moim życiu! :D
Jeszcze nigdy nie lokowałam tylu produktów, Boże.

czwartek, 14 stycznia 2016

Rysownik|| l.t./część 8

J: Taak, w sumie ja też - zachichotałam.- Chciałam po prostu przerwać ciszę.
L: Czasem cisza jest potrzebna, chociażby do tego, by ktoś mógł przemyśleć, czy aby na pewno chce powiedzieć coś tej drugiej osobie.
J: Nie bardzo rozumiem, co chcesz przez to powiedzieć, Louisie.
L: Próbuję ci powiedzieć...- zamilkł nagle, rumieniąc się.
J: Powiedz mi, śmiało, przecież możesz mi ufać - wyprostowałam się i usiadłam na przeciwko jego twarzy. W końcu podniósł wzrok i nasze spojrzenia się skrzyżowały. Uśmiechnęłam się lekko i pokiwałam zachęcająco głową.
L: Próbowałem ci tylko powiedzieć, że dzisiaj zamawiamy pizzę, bo nie gotuję - powiedział niskim głosem, a ja wybuchnęłam śmiechem.
J: W takim razie chodźmy! - rzuciłam wesoło chcąc wstać, ale wtedy on uważając na moje obie ręce przygwoździł mnie do łóżka.
L: Nigdzie się stąd nie ruszasz! I tym razem to zalecenie lekarza - uśmiechnął się złośliwie, a ja fuknęłam cicho. Chłopak wybuchnął głośnym śmiechem wychodząc z pokoju i poszedł zamówić jedzenie. Ja w tym czasie wzięłam na kolana laptopa i sprawdziłam kilka portali społecznościowych. Szczególnie dbałam o swojego Instagrama, który miał wielu obserwatorów. Traktowałam go tak trochę jak bloga o swoim życiu. Może to trochę głupie, bo to tylko głupi portal, ale to tam wstawiałam między innymi zdjęcia swoich prac, które spotykały się z miłymi komentarzami, ale także konstruktywną krytyką, która pozwalała mi na dopracowywanie tych najmniejszych szczegółów. 
Spojrzałam na kilka ostatnich rysunków oraz obrazów i łzy zebrały mi się w oczach. Muszę malować, rysować, muszę robić to wszystko, to moje życie, coś bez czego nie mogę żyć. Popatrzyłam na biurko, gdzie leżały moje przybory, idealnie uporządkowane, co było zasługą Lou, który stwierdził, że nie może patrzeć na ten bałagan, więc za moimi wskazówkami, co jest mi przydatne co nie, śliczne posprzątał. To nie tak, że mu kazałam to zrobić, ale raz, sam to zaproponował, a dwa nie pozwolił nawet ruszyć mi się z łóżka. Westchnęłam i postanowiłam zrobić jakieś zdjęcie, aby potem je wrzucić.
L: Co masz taką niemrawą minę?- zapytał, nawet nie zauważyłam, kiedy wszedł.
J: Tęsknię za rysowaniem - wyznałam.
L: Kochanie, jeszcze troszkę, zaczniesz rehabilitację, przyzwyczaisz się do wysiłku i będziesz mogła dalej robić to, co kochasz. Jesteś dwuręczna, prawda?- pokiwałam głową, a on uśmiechnął się.- No właśnie. Wszystko będzie w porządku. Może do przyjazdu pizzy, chcesz coś porobić?
Zastanowiłam się chwilę i postanowiłam podzielić się moim pomysłem.
J: Właściwie to.. Może to głupio zabrzmi, ale moglibyśmy porobić kilka zdjęć? Chciałabym dodać jakieś na Instagrama - posłałam mu proszące spojrzenie, a on zachichotał.
L: W porządku. Gdzie masz aparat?
J: W szafie, po lewej stronie. Jest też statyw, to zrobimy jakieś wspólne - powiedziałam i wstałam z łóżka, poprawiając się, ponieważ moje ubranie było lekko wygniecione. Chłopak ustawiał aparat tak, aby zdjęcia robić z oknem w tle, dzięki czemu będzie widać tylko czarną postać.
L: Okej, gotowe. Wiesz.. Wpadłem na taki pomysł.. Może byśmy zatańczyli coś, ustawiłbym aparat tak, że co kilka sekund robił by zdjęcia i miałabyś jak to się teraz mówi "artystyczne" zdjęcia?
J: W porządku - zgodziłam się na ten świetny pomysł. Chłopak przygotował sprzęt, włączył muzykę i aparat zaczął pstrykać zdjęcia.
Nie mówiliśmy nic. On powoli podszedł i wystawił dłoń w moją stronę. Pstryk. Chwyciłam ją w swoją i podniosłam głowę. Pstryk. Zostałam przyciągnięta do jego torsu, on patrzył na mnie z góry, a ja na niego z dołu. Pstryk. Rozpoczęliśmy taniec, każdy ruch wykonywaliśmy powoli, w rytm równie wolnej muzyki. Przestałam zauważać wszystko, były tylko oczy Louisa. 
Nagle muzyka ucichła, a ja znajdowałam się bardzo blisko chłopaka. Mogłam dostrzec malutkie piegi wokół jego oczu. Był piękny. Nie wiem jak dużo czasu minęło, ale mogłabym stać tak wieczność. Jego ręce ciasno oplatały moją talię, moje ręka znajdowała się na karku Lou. Nagle przyciągnął mnie bliżej, a ja mogłam oddech opuszczający jego usta. Przytuliłam się mocno do niego, zbyt przerażona odrzuceniem, którym mógł mnie poczęstować, gdybym go pocałowała. Poczułam pocałunek na głowie. Usztywniacz zdecydowanie mi przeszkadzał. Odsunęłam się od chłopaka i stchórzyłam, moje nogi skierowały się do aparatu. Chłopak stał chwilę w bezruchu, a sprzęt pstryknął mu zdjęcie. Przestawiłam go na tryb zwykłych zdjęć i jedną ręką spróbowałam zrobić mu kilka fotek. Wyszły całkiem w porządku. Dopiero po chwili chłopak się ocknął i spojrzał na mnie rozbawiony.
L: Robisz mi zdjęcia? - zapytał podchodząc, ale schowałam aparat za siebie. Uniósł brew, ale ja wróciłam na łóżko i przełożyłam kartę pamięci do laptopa. Niebieskooki dosiadł się i wspólnie zaczęliśmy przeglądać nasze małe dzieło. Byłam zaskoczona, że wyszło tak dobrze. Niewyraźne zdjęcia od razu usuwaliśmy. Gdzieś przy końcu zobaczyłam naszą dwójkę, tak blisko siebie, że wyglądało, jakby chłopak mnie całował. Usłyszałam jak Louis wciąga głośno powietrze po czym wychodzi. Zmarszczyłam brwi, ale nic nie powiedziałam. Po oglądnięciu wszystkich wybrałam jedno i przerobiłam je lekko, dodając czarno biały filtr, przycinając nieco zdjęcie. Perfekcyjnie. Załadowałam je na IG, po czym opublikowałam z dopiskiem 
"Chociaż fotografie nie mogą kłamać, kłamcy mogą fotografować" ~ Lewis Hine
Masz absolutną rację, dziękuję za tę prawdę x
Chwilę później zostałam zasypana powiadomieniami, więc zaczęłam przeglądać komentarze.
Joe_Brown: "Kim on jest?"
Lily_Amy: "Kto to?"
Amanda_Cartney: "Aww... <3"
Hope_Lottie: "Przepiękne, jak każde twoje zdjęcie!"
Nagle moje oczy urosły do niewyobrażalnych rozmiarów.
Loulou_Tomlinson: " Kochanie, robię się zazdrosny x"
Jednak komentarz jak szybko się pojawił, równie szybko zniknął. Podniosłam się z łóżka i wyszłam z pokoju. Znalazłam chłopaka w jego sypialni.
J: Lou? - zapytałam. On podskoczył i spojrzał na mnie.
L: Nic - spojrzałam na niego zła, ponieważ coś ukrywał.
J: Powiedz mi to do cholery, bo obiecuję, że wyrzucę cię stąd - rzuciłam wściekła, a on wybałuszył oczy.
L: Nie zrobisz tego.
J: Nie chcesz się przekonać, że jestem do tego zdolna.


_______________________________________
I co myślicie? :)
Zapraszam na SAMOTNOŚĆ, wiem, spamuje, ale może ktoś jeszcze nie widział, hah :D
Miłego i do następnego! <3


Wasza,
DF xx

wtorek, 12 stycznia 2016

Zayn.. ~ Chance meeting :3 - część 2 //+urodzinowy shot

Hejka!!! <3
Dodaje 2 część imagina zz Zaynem <3 A pod częścią macie mały prezencik!!! <3
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~

 J: To może wejdziesz na herbatę? - zaproponowałam
Z: Nie mogę.. Musze coś jeszcze załatwić, ale przyjadę po Ciebie jutro około 1pm. - uśmiechnął sie, odwzajemniłam zagłębiają sie w jego oczach. Miały coś takiego, ze chciało sie w nie patrzeć i patrzeć..
J: W takim razie do zobaczenia.. - złapałam za klamkę w drzwiach.
Z: A i weź coś na kolejny dzień, bo odwiozę Cię w niedziele..
- mówił powoli obserwując moją reakcje. Nigdy nie bałam sie kontaktu z mężczyznami, ale po tak krótkim czasie zostać na noc u niego?
J: Zgoda.. - odpowiedziałam szybko - ..do jutra. - cmoknęłam go w policzek i wyskoczyłam z samochodu. Wiedziałam że jestem cała czerwona. Serce waliło mi jak oszalałe, co sie dzieje? Zayn jest tak zniewalająco przystojny że mnie onieśmiela, aż dziwne że zainteresował mnie mną.. Nie to że jestem jakaś odrażająca, czy coś w tym stylu, ale jestem z tych cichszych osób, nie wychylam się, nie zwracam po prostu na siebie uwagi..
    Cały wieczór myślałam jak to wszystko będzie wyglądało, jak będziemy się zachowywać, jak będziemy rozmawiać.. o czym będziemy rozmawiać? Jakie ubrania mam wziąć, jak to będzie przebiegać, co będziemy robić, czy będziemy sami, czy może ktoś jeszcze dołączy? Zwariowałam?! TAK!! Wzięłam kilka głębokich, naprawdę uspokajających, oddechów i poszłam pod prysznic. Szybko znalazłam sie pod kołdrą, starając się jeszcze szybciej zasnąć, ale nijak mi to wyszło. Znów w głosie pojawił mi się Zayn, on.. Nawet nie wiem jak mam o nim myśleć, czy jest moim znajomym, kolegą, czy może przyjacielem albo przyszłym chłopakiem. Co bym wolała?! Aż strach pomyśleć..
    Obudziłam się jakoś po 9am, oczywiście od samego rana się bałam, miałam stracha przez tym weekendem, nie wiem na co mam się nastawiać.. Zjadłam malutkie śniadanie, ogarnęłam trochę w domu i zaczęłam przeglądać szafę. Na łóżku leżała mała torba, ale jak zaczęłam wybierać to wyjęłam niemal wszystkie ubrania.  - Skup się! To tylko jedna noc! - powiedziałam sama do siebie i wybrałam czarne rurki, bordową koszule i jakąś czarną bokserkę. Wiadome jest to że w torbie znalazły się te najpotrzebniejsze rzeczy, świeża bielizna oraz piżamka, kosmetyki.. Ubrałam się inaczej niż zwykle, ale myślę że w takich butach dam rade.. W razie co zapakowałam swoje ukochane Nike air max i zeszłam uszykowana na dół. Odłączyłam telefon od ładowarki i zabrzmiał dźwięk dzwonka do drzwi. Serce zabiło mi szybciej, automatycznie spojrzałam na zegar w salonie. 12:56am. - Dzień dobry.. - powiedziałam z uśmiechem gdy tylko otworzyłam.
Z: Witaj. - odwzajemnił - Jesteś gotowa?
J: Tak, myślę że tak.. - tym razem na mojej twarzy zagościł nerwowy uśmiech, już się stresowałam.
Z: To chodźmy.. - wzięłam swoją torbę, zamknęłam drzwi i w drodze do auta pan przystojny zdążył wziąć moje rzeczy i złapać mnie za rękę. Na szczęście rozmawialiśmy podczas drogi i trochę się rozluźniłam.
J: Nie będziemy sami? - zdziwiłam sie gdy usłyszałam sporo różnych głosów w jego domu.
Z: Spędzimy ten czas we dwoje, ale sam nie mieszkam. - sprostował. Złapał po raz kolejny w tej godzinie moją dłoń i pociągnął mnie do salonu skąd dochodziły te głosy. - Hej.. - odezwał sie tak żeby każdy na nas spojrzał, było tu naprawdę sporo ludzi, ze czterech chłopaków jakieś dwie dziewczyny.. Miałam niesamowitego stracha i sądzę że Zayn to wyczuł bo jego uścisk sie zacisnął. - To jest właśnie (T.i.).. - uśmiechnął sie i.. Ale zaraz!? Właśnie? - Poznaj moich przyjaciół, Niall, Louis, Liam i Harry.. - każdy po kolei podnosił do góry rękę bym wiedziała który jest który. A to jest Jannette i Paula..  Nasze znajome.. - dodał.
J: Miło mi was poznać. - uśmiechnęłam sie słabo.
H: Zostajecie czy idziecie z nami? - zapytał ten Harry.
Z: Idziemy, mamy już plany. - kolejny raz ścisnął moją dłoń i wyciągnął z pokoju nie pozwalając się nawet pożegnać. - Stresujesz się? - zapytał ni stąd ni zowąd..
J: Skąd że? - udałam. Łyknął, i dobrze bo nie wiem jak miałabym się wytłumaczyć.
Z: Zaplanowałem maraton filmowy, co Ty na to? Może nie najwspanialszy plan, ale zawsze pobędziemy razem, porozmawiamy, poznamy się.. - uśmiechał się zachęcająco.
J: Podoba mi się.. Ale oby nie horrory. - odwzajemniłam jego uśmiech. Na co ten wyszczerzył sie bardziej - Nie mów że jakiś jest?
Z: Jest, ale na samym końcu obejrzymy.. - na podłodze leżały duże poduchy na których zajęliśmy miejsce.
J: Okay.. - zgodziłam się mając nadzieje, że do tej pory to będę spać.. Rozsiedliśmy sie na poduchach, Zayn włączył film i oglądaliśmy. Na początku był jakiś naprawdę nudny dramat. - Too jakie plany na jutro? - zagadałam, może będzie miło. Ciągle miałam jakiś strach, że powiem coś nieodpowiedniego, że coś pójdzie nie tak..
Z: Myślę że Ci się spodoba, ale mam wrażenie że coś sie dzieje, może zawrzyjmy mały układ.. - zdziwiłam sie na jego słowa - ..Może przestaniemy grać tak bardzo wyrafinowanych i zaczniemy po prostu być sobą? - uśmiechnął sie, tego uśmiechu jeszcze na jego twarzy nie widziałam..
J: Skąd wiesz że gram? - odwzajemniłam uśmiech, drocząc się z nim.
Z: Widzę.. - wzruszył ramionami.
J: Taak?! - skinął głową - A czy teraz udaje? - zbliżyłam sie do niego bardzo szybko i zaczęłam go łaskotać. Śmiał się, siedziałam na nim okrakiem i nie zamierzałam przestać. Nawet nie wiem jak to sie stało, ze znalazłam sie pod nim, moje nogi dalej owinięte były dookoła niego, ale teraz to on wbijał mi swoje długie palce w żebra sprawiając że dławiłam sie śmiechem. - Dobraaa!!!! - krzyczałam pomiędzy śmiechem - Prze-przestań!! Zayn.. - chłopak przestał, ale nie odsunął sie ode mnie, jego twarz wisiała dokładnie nad moją. Jego oczy były takie ciemne, błyszczące i pełne tajemnicy. Kim on jest?!
Z: Czyli jednak oboje jesteśmy do siebie podobni.. - wyszeptał i odsunął sie ode mnie, pomógł mi podnieść się do pozycji siedzącej i tym razem rozmawialiśmy, film nie miał znaczenia, późna godzina też nie.. Liczyło się to ze czuliśmy się swobodnie i potrafiliśmy rozmawiać o wszystkim..
    Ranek nadszedł szybko, a my nawet nie położyliśmy się spać, nie kończyła sie nasza rozmowa..
J: Jeśli sie nie wyśpię, będę bez życia w pracy.. - mruknęłam i jak na zawołanie ziewnęłam. Zayn wtulił mnie bardziej w siebie i powoli gładził dłonią moje ramie. Leżeliśmy na jego łóżku już tak od kilku godzin.
Z: Przecież możesz spać.. - uśmiechnął się uroczo i cmoknął moje czoło. Nie odpowiedziałam tylko wtuliłam się w niego mocniej z głową na jego sercu odpływałam w krainę snu. Nigdy w życiu tak dobrze nie spałam, i bez koszmarów, bezsensownych snów.. To było coś niesamowitego.. Obudziłam się i od razu spojrzałam na zegarek, było po 3pm, pospałam trochę. W pokoju byłam sama, w świetle dnia wygląda na jeszcze ładniejszy. Wyszłam spod ciepłej kołdry i wyszłam z pomieszczenia, przeczesując ręką włosy. Słyszałam rozmowy w salonie, nie chciałam podsłuchiwać, ale rozmawiali o mnie.
Z: Macie jej nic nie mówić.. - usłyszałam pewny i stanowczy głos Zayna.
H: Ale wiesz że tak nie może być? - to był chyba ten Harry.
Z: Wiem, ja sam to załatwię. - teraz słyszałam kroki w moją stronę, wyszłam temu komuś na przeciw udając że dopiero wstałam, ziewnęłam i przetarłam oczy. - Wyspałaś się? - uśmiechnął się.
J: Yhym.. - mruknęłam zadowolona, choć taka nie byłam. Coś ukrywa! Ciekawa jestem tylko dlaczego, ale z drugiej strony znamy się niezbyt długo bym mogła wypytać o co chodzi..
Z: To chodź na śniadanie, zrobię Ci coś.. - złapał mnie za dłoń.
J: To może ty idź zrób, a ja sie ogarnę.. - uśmiechnęłam się i gdy chłopak skinął głową na znak zgody powędrowałam z powrotem na górę. Szybko ogarnęłam twarz, zmyłam wczorajszy makijaż, umyłam dokładnie zęby i pomalowałam się od nowa. Zmieniłam wczorajsze ubrania, uczesałam się i zeszłam do kuchni gdzie pachniało jajecznicą.
Z: Siadaj, właśnie nakładam.. - nawet na mnie nie spojrzał, postawił przede mną talerz.
J: Oszalałeś?
...

_________
I jak druga część?! Mam nadzieje, że skomentujecie!! I będziecie cierpliwi jeśli chodzi o kolejna część!!! <3
A teraz czytajcie krótkiego shota na urodziny Zayna <3

- Zayn!!! - zawołałam go. Nie schodził, chłopaki posyłali mi dziwne spojrzenia, nie wiedzieli o co chodzi..
- Coś Ty mu nagadała? - Niall nie był zbyt zadowolony.
- Miałam zrobić tak żeby nie schodził, chcieliście?! Chcieliście! - zignorowałam resztę wyrzutów i poszłam do chłopaka.
- Zayn.. - szepnęłam wchodząc do pomieszczenia. - Ej, co sie dzieje? - usiadłam przy nim, nawet na mnie nie spojrzał.. Może i lepiej, moja sukienka wydałaby wszystko.. Całą niespodziankę!
- Nic! - powiedział z głową opartą na kolanach.
- Człowieku masz 23 lata, a zachowujesz sie jak 8-latek.. - powiedziałam stanowczo. Zayn podniósł głowę i zanim ulokował spojrzenie w moich oczach, zamrugał kilkakrotnie..
- Masz racje, ale sama do tego doprowadziłaś! - warknął.
- Wiem, jestem tego świadoma, ale zrobiłam to bo miałam bardzo ważny powód.. - uśmiechnęłam się słabo, łapiąc go za rękę.
- Ważniejsze niż moje uczucia? - zmarszczył czoło.
- Do tej chwili tak.. - wzięłam głęboki wdech - ..Słuchaj, to co mi powiedziałeś, to wszystko, ja wiem ze to było szczere i prawdziwe, ale też wiem, że to może być tak dlatego że rozstałeś sie z dziewczyną, a ja nie chce być pocieszeniem.. - to było przykre, ale moim zdaniem prawdziwe..
- A kto powiedział że nim byś była?
- Zawsze przychodziłeś do mnie z problemem, zawsze chciałeś ode mnie pocieszenia..
- Bo tylko Ty mnie rozumiałaś, wspierałaś mnie mimo moich błędów.. Najlepiej mi sie z Tobą rozmawia. - tym razem on złapał moje dłonie.
- Porozmawiamy o tym później, oni nie mogą tyle czekać.. - zmieniłam temat i wstałam ciągnąć go za sobą.
- Czemu Ty tak ładnie wyglądasz? - zauważył.
- Każdy tak ładnie wygląda.. - uśmiechnęłam sie i wyszliśmy z pokoju. Chwile później staliśmy pośród wszystkich, którzy postarali sie i wykrzyknęli jedno wielkie: NIESPODZIANKA!!!!
- Co? Impreza? Dla mnie? - był zaskoczony.
- No stary, szczęścia Ci życzę.. - przytulił go Louis
- Żebyś sie już tak często nie dąsał.. - dodał Liam
- Znalazł miłość życia.. - Hazz mrugnął do mnie, idiota!
- I żebyś robił mi więcej kanapek.. - zaśmiał sie Niall, a ja razem z nim.
- Dziękuje, naprawdę wam dziękuje.. - ucieszył się, w jego oczach błyszczały iskierki.. Cieszyłam się że niespodzianka sie jednak udała.
Stałam na uboczu i obserwowałam wszystko co się dzieje, impreza trwała w najlepsze, a ja jeszcze nie miałam okazji złożyć mu życzeń, tak był oblegany.
- Też go kochasz, co? - drgnęłam na dźwięk głosu Loczka, nie spodziewałam sie że podejdzie. Bawił się świetnie z innymi.
- Od dawna.. Nigdy nie sądziłam ze on poczuje to samo, a jak już tak sie stało to mam wrażenie że to dlatego że stracił swoją ukochaną.. - upiłam łyk drinka którego trzymam od początku imprezy. Jakoś nie miałam ochoty na alkohol..
- On kocha Cię od.. - zastanawiał sie - ..Od nie pamiętam kiedy, nawet jak z nią był, to już to czuł.. - byłam w szoku, nie sądziłam że od takiego czasu.
- Dzięki Hazz.. - uśmiechnęłam się i odeszłam. Chciałam podejść do Malika i powiedzieć mu wszystko ale Louis mnie zagarnął.
- Z Tobą jeszcze nie tańczyłem.. - przyciągnął mnie do siebie i zaczął kołysać się w rytm muzyki. Był pijany, stanowczo za mocno.. Zaśmiałam się i oddałam się temu tańcu. Co chwile jednak wypatrywałam Mulata, on tak samo, nasze spojrzenia się spotykały, posyłaliśmy sobie niewinne uśmiechy. Czułam się niesamowicie..
- Wariat jesteś.. - zaśmiałam sie kiedy kolejny raz zawirowałam przez Louisa, chłopak potrafił nieźle szaleć po odpowiedniej ilości alkoholu.
- Oj tam, wiem że takiego mnie kochasz.. - uśmiechnął się.
- Każdego z was kocham takimi jakimi jesteście.. - odpowiedziałam pewnie.
- Ale Zayna tak naprawdę, nie? - spojrzał w moje oczy nie przestając tańczyć.
- Chyba tak.. - szepnęłam mu do ucha.
- To cudownie.. - znów zaczął mnie kręcić, tym razem mocniej, szybciej i dłużej. Moja ręka puściła jego i nawet nie wiem ile bym się jeszcze kręciła gdyby nie kogoś ramiona.
- W końcu przy mnie.. - szepnął mi do ucha.
- Czyżbyś nie mógł się doczekać? - zapytałam z udawanym niedowierzaniem.
- Doczekałem sie to najważniejsze.. Teraz Cie nie wypuszczę.. - uśmiechnął się cwaniacko.
- Wybacz, ale muszę siusiu.. - zaśmiałam sie i wyrwałam z jego objęć. No idiotka.. !! Kolejka przy toalecie była długa, więc musiałam wspiąć sie po schodach do swojej. Z reszta mogłam od razu się co niej skierować. Załatwiłam co miałam załatwić, umyłam ręce i wracałam do mojego Malika. Otworzyłam drzwi od sypialni by wyjść i zderzyłam się z kimś, czekałam na zderzenie z podłogą, ale kolejny raz tego dnia czułam na swoim ciele silne ramiona. Otworzyłam oczy i ucieszyłam sie że to on!
- Teraz mi nie uciekniesz.. - weszliśmy z powrotem do pokoju i zamknął za sobą drzwi.
- Nie miałam zamiaru Ci uciekać.. - uśmiechnęłam się - Nie miałam okazji jeszcze złożyć Ci życzeń, więc życzę Ci żebyś był w końcu szczęśliwy, to jest najważniejsze.. - dzięki wysokim szpilkom nie musiałam się wspinać na palce, cmoknęłam lekko jego polik, by potwierdzić swoje życzenia i je wzmocnić. Chłopak objął mnie w talii, byliśmy niesamowicie blisko siebie, jego nos niemal stykał się z moim, oddechy się mieszały, rozchyliłam lekko usta by wziąć duży haust świeżego powietrza. Zayn chyba odczytał to inaczej i przylgnął do moich warg, napierał, starał się bym odwzajemniła. Już rezygnował kiedy wzmocniłam pocałunek, jego siły wróciły i przejął nad tym kontrole. Czułam się niesamowicie, moje dłonie wylądowały w jego włosach, miałam ochotę latać ze szczęścia.
- To teraz wierzysz że będę szczęśliwy? - powiedział łapiąc oddech po naszej namiętności.
- Sądzę że nie pozwolę Ci żeby było inaczej.. - złączyłam nasze czoła chcąc odpocząć po tym pocałunku.
- Kocham Cię od zawsze.. - spojrzał w moje oczy.
- Ja będę kochać Cie wiecznie.. - uśmiechnęłam się i cmoknęłam jego wargi..
- Wiesz że to najwspanialsze urodziny jakie dotychczas miałem? - zaśmiał sie
- Niezmiernie mi miło.. - ukłoniłam się lekko..
- Za to właśnie Cię kocha, jesteś sobą, to jest najważniejsze.. - przytulił mnie do siebie i zaczął kręcić dokoła własnej osi. Szczęście przez nas przemawiało!! Szczęście które będziemy mieli do końca życia!
t.end!♥
Wszystkiego najlepszego Maliku kochany!!!!


To z 15 komów pls!!!!!!!!!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!!!!!!!!!!!!!! 



Naat

poniedziałek, 11 stycznia 2016

Rysownik|| l.t./część 7

Hej, hej, hej!
Potrzebowałam stosunkowo krótkiej przerwy, ponieważ miałam konkurs, święta powrót do szkoły i ostatnie poprawki, których właściwie w tym roku nie było, raczej projekty o wyższą ocenę ;3 Teraz trochę luzu, więc kolejna część ^^
NA SAMOTNOŚCI są już dwa rozdziały, na które serdecznie zapraszam, niedługo 3 <3
GWIAZDKUJCIE, KOMENTUJCIE I UDOSTĘPNIAJCIE ^^
https://www.wattpad.com/story/58381636
https://www.wattpad.com/story/58381636
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
J: Dzisiaj zaczynam rehabilitację..- zaczęłam niepewnie.
L: Pamiętam. Będzie dobrze, będę z tobą.- przytulił mnie od tyłu.
J: Możemy wcześniej pojechać gdzieś? Na przykład do parku na spacer?- popatrzyłam na niego błagalnie. Siedział w ciszy myśląc czy się zgodzić, czy nie. Na pewno się nie zgodzi. Zawsze tak jest.
L: Dobrze. Myślę, że świeże powietrze dobrze ci zrobi.- posłał mi uśmiech, a mi szczęka opadła.
J: Naprawdę?- zapytałam zdziwiona.
L: Tak. A teraz przygotujmy się - znowu ucałował moje czoło i podniósł się. Wziął mnie na ręce w stylu panny młodej, nim zdążyłam cokolwiek zrobić i zaczął iść w stronę mojego pokoju.
J: Louis!- pisnęłam, przytulając się do niego i obejmując go prawą ręką. Co prawda nie było mi zbyt wygodnie..
L: Na miejscu, księżniczko - posadził mnie na łóżku i polecił, bym została. Wyszedł i zobaczyłam, jak odnosi naczynia po śniadaniu. Przewróciłam oczami, bo serio?
Nie chciałam jednak wszczynać kłótni, więc na przewracaniu oczami poprzestałam. Po kilku minutach Lou wrócił i stanął przy mojej szafie. Zaczął przeglądać ubrania, aż w końcu wybrał biały podkoszulek, tego samego koloru bluzę z jakimś napisem i boyfriendy.
J: Stylista się znalazł - zachichotałam, na co chłopak dał mi prztyczka w nos.
L: Ubieraj się i nie marudź. Wracam za 5 minut!- wyleciał z pokoju. Zaśmiałam się, na co zawołał ostrzegawczo moje imię z pokoju obok. Ledwo, ale udało mi się powstrzymać dalszy chichot.
Zdjęłam usztywniacz i przytrzymałam rękę. Następnie ułożyłam ją na kolanach i zaczęłam ściągać ubrania. Z lekką trudnością, ale udało mi się założyć spodnie. Gdy miałam zakładać podkoszulek do pokoju wpadł Lou.
L: Goto..- urwał w połowie zdania i wciągnął głośniej powietrze. Zakryłam się szybko i zarumieniłam. - P-pomóc ci?
J: Mógłbyś - poprosiłam zawstydzona. Chłopak stał jeszcze chwilę w miejscu i przyglądał mi się dziwnie, po czym jakby doszedł do siebie i podszedł do mnie. Wziął koszulkę do ręki i ostrożnie wsadził w rękaw moją, sparaliżowaną. To samo zrobił z drugą i pociągnął T-Shirt w dół. Posłał mi uśmiech i spojrzał w oczy.
L: I jeszcze bluza - rzucił, po czym polecił, bym wstała co uczyniłam i nie drgnęłam, czekając na jego ruch. Złapał bluzę stanął za mną. Powoli przeciągnął ją przez moje ręce, następnie włożył też swoje, trzymając w sztywnym uścisku moją nieruchomą. Przełożył nam głowy i nałożył do końca. Przytulił się do moich pleców i schował twarz w zagłębieniu mojej szyi.
J: Loulou, co ty robisz?- zacisnął powieki na tą ksywkę, po czym przytulił się mocniej.
L: Ubieram nas - zachichotał i pocałował moją szyję, po czym wyplątał się nagle z uścisku, pozostawiając mnie samą w ciuchach. Podciągnął rękaw bluzy i nałożył mi usztywniacz. Dopiero po chwili dotarł do mnie ostry ból prawej ręki. Skrzywiłam się i odsunęłam od chłopaka. - Wszystko w porządku?
J: Tak, tak.. Chodźmy już na ten spacer - uśmiechnęłam się, chcąc go przekonać i wyjść wreszcie.
L: Widzę, że coś jest nie tak. Coś cię boli? - podszedł i złapał mnie za prawą rękę, pociągając do siebie lekko, przez co znowu się skrzywiłam. - Jedziemy do szpitala. Już.
J: Ale... - nie słuchał mnie, bo już wypadł z mojego pokoju.-... mieliśmy iść na spacer.
L: Przykro mi, skarbie, ale twoje zdrowie jest najważniejsze - powiedział prowadząc mnie do auta. Wsiedliśmy i popędziliśmy w stronę izby przyjęć. Gdy już się tam znaleźliśmy, poprowadzili nas natychmiast do mojego doktora.
D: Witam, czy rehabilitacja nie zaczyna się za.. - spojrzał na zegarek.- 3 godziny?
L: Tak, ale mamy problem, o którym (T.i.) nie chce ze mną rozmawiać.
D: Co się stało, drogie dziecko?- rzuciłam Louisowi wściekłe spojrzenie i popatrzyłam na lekarza, postanowiłam powiedzieć prawdę.
J: Dzisiaj czułam się naprawdę dobrze, więc postanowiłam odwdzięczyć się Lou za tą pomoc i to wszystko co dla mnie robi, bo obchodzi się ze mną jak z jajkiem. Wyłączyłam mu budzik i przygotowałam śniadanie. Po przygotowaniu, poczułam mocny ból w prawej ręce, ale go zignorowałam myśląc że to po wysiłku. Od tamtej pory boli mnie cały czas.
D: Dobrze, dobrze.. - mruczał pod nosem oglądając moją rękę, po czym odsunął się i skierował mnie na prześwietlenie. 
Po kilkunastu badaniach i innych pierdołach wróciłam do pierwszego gabinetu i usiadłam na krzesełku. Louis był cały w nerwach, chodził, ciągnął się za włosy, siadał i tak w kółko.
D: A więc (T.i.).. To nic poważnego, ale rozpoczniesz rehabilitację dopiero za tydzień. Do tego czasu masz odpoczywać, zażywać leki i broń boże używać prawej ręki. 
J: Czyli uziemiona na tydzień?
L: Z własnej woli, skarbie - mruknął Tommo nieco uspokojony. Popatrzyłam na niego i zdałam sobie sprawę, że on nie chciał źle, chciał bardzo dobrze. Pożegnaliśmy się z lekarzem, który wypisał recepty na jakieś leki i wyszliśmy ze szpitala. Gdy tylko dotarliśmy do auta, wręcz rzuciłam się na Lou, przytulając i dziękując. Odwzajemnił uścisk ze śmiechem i wróciliśmy do domu w już weselszych humorach. Chłopak co chwilę otwierał przytrzymywał mi drzwi, prowadził mnie, nie puszczając. W końcu leżałam już w swoim łóżku, przytulając się do Lou.
J: Obejrzymy film?
L: Nie mam ochoty tak szczerze - mruknął, wtulając twarz w moje włosy i biorąc głęboki oddech.
J: Taak, w sumie ja też - zachichotałam.- Chciałam po prostu przerwać ciszę.
L: Czasem cisza jest potrzebna, chociażby do tego, by ktoś mógł przemyśleć, czy aby na pewno chce powiedzieć coś tej drugiej osobie.
J: Nie bardzo rozumiem, co chcesz przez to powiedzieć, Louisie.
L: Próbuję ci powiedzieć..




~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
10 komów? :D 
Następna po spełnieniu warunku najwcześniej w środę lub czwartek <3

Wasza
DF ;3

niedziela, 10 stycznia 2016

L.T- To Do cz.2- END :(

                                                  L.T- To Do cz.2
                                                    MUZYKA
Minęły już cztery miesiące odkąd napisałam moją listę- rzeczy do zrobienia, i jak dotąd udało się już zrobić praktycznie wszystkie podpunkty:
1.Pocałować przystojniaka
2. Wziąć narkotyki/ upić się
3.Zrobić sobie tatuaż  - był to mały napis "trust" na środkowym palcu, Lou miał taki sam, więc mieliśmy matching tattoos, co z jego strony było naprawdę urocze, ponieważ ja i tak za niedługo umrę, a on do końca życia będzie miał ślad po mnie, który nie będzie mu pozwalał o mnie zapomnieć ilekroć spojrzy na swój tatuaż.
4.Skoczyć ze spadochronu
5.Wypić najlepszą kawę na świecie
6. Zrobić sobie kolczyk w pępku
7.Przefarbować włosy - i tym sposobem mam teraz siwo/białe włosy.
8.Zakochać się - ten punkt został spełniony jeszcze za nim zrobiłam tą listę, ale postanowiłam zachować to dla siebie, nie chcę aby Lou kiedyś opowiadał swoim dzieciom że miał przyjaciółkę z rakiem, która się w nim kochała.
9.Popływać w nocy w morzu
10. Przejechać się na motorze
Mimo że byłam bardzo zadowolona z tego że praktycznie spełniłam wszystkie moje cele, nie mogłam się całkowicie cieszyć, bo widziałam jak Lou się wyniszcza. Był coraz bladszy i chudszy, i wiem że to wszystko przeze mnie, chociaż chłopak niejednokrotnie zaprzeczał. Czułam się z tym źle dlatego gdy chłopak przyszedł do mnie następnego dnia postanowiłam coś z tym zrobić.
-Lou- powiedziałam cicho bo na wszystko inne byłam zbyt osłabiona.
-Tak księżniczko?- zapytał zatroskany chwytając moją dłoń.
-Wyjdź gdzieś z chłopakami.- uśmiechnęłam się do niego pokrzepiająco.
-Ale...- chłopak już chciał zaprotestować, ale przerwałam mu.
-Lou kochanie, jestem u ciebie na pierwszym miejscu, i nie masz pojęcia jakie to kochane, ale teraz czas abyś pomyślał o sobie, i ja tego dopilnuję.- Mówiłam szeptem bo inaczej bym się popłakała.
-Robię to tylko dla ciebie, wpadnę wieczorem- pochylił sie i pocałował mnie w kącik ust.
-I podczas wypadu nie próbuj nawet mi wysłać SMS'a, a co dopiero o mnie pomyśleć, rozumiemy się? będę tu na ciebie wieczorem czekać więc możesz być spokojny, nigdzie się stąd nie wybieram. - uśmiechnęłam się fałszywie.
-Obiecujesz?- zapytał nie przekonany. Przęknęłam ciężką gulę w gardle, i lekko pokiwalam głową szepcząc:
-Obiecuję, Lou.- Chłopak ostatecznie pocałował mnie w skroń i opuścił mój pokój, a mi natychmiastowo łzy zebrały się w oczach.
Okłamałam go,okłamałam mojego najlepszego przyjaciela.
Wiecie, nadchodzi taki dzień kiedy po prostu czujecie że umieracie, dla mnie to był ten dzień.

*LOU"S POV
Postanowiliśmy z chłopakami wyjść do kina, chociaż miałem nie myśleć o mojej księżniczce, nie mogłem po prostu, miałem takie złe przeczucia, że nie mogłem się na niczym skupić. Od razu po tym jak się film skończył, jak najszybciej urwałem się pod jakimś gównianym pretekstem i jak najszybciej dostałem się do domu (T.I). Gdy zauważyłem karetkę pod jej domem myślałem że się zrzygam, zemdleję i Bóg wie co jeszcze, przysięgam najgorsze uczucie na świecie.
Zanim zdążyli wnieść (S.T.I) do karetki szybko podbiegłem do niej, chwyciłem za rękę, i z niekontrolowanym szlochem, pocałowałem policzek, szepcząc jej do ucha ciche "Kocham cię, księżniczko".
*2 godziny później
Lekarz wyszedł z sali, widząc jego minę, zjechałem plecami po ścianie.
Nie udało się.
-Przykro mi.- wyciągnął z kieszeni fartucha jakąś zgiętą kartkę- dziewczyna miała to w kieszeni bluzy, dla niejakiego Louisa.- przeczytał rozglądając się po korytarzu.
-T-to ja- podniosłem lekko rękę, lekarz najwidoczniej zauważył że nie mam siły do niego podejść, bo sam do mnie podszedł. Drżącymi dłońmi rozłożyłem kartkę, i zacząłem czytać jej- jak zwykle- staranne pismo.
Lou, Pewnie czytając ten list chce ci się płakać, a jednocześnie
jesteś na mnie cholernie wściekły, nie dziwię ci się...
Zrozum mnie, nie chciałam byś to widział, nie chciałam abyś mnie taką zapamiętał.
Przyjaźniliśmy się od dziecka, i jak każda prawdziwa przyjaźń umrze z nami.
Między zerem a jedynką jest nieskończoność liczb...
jedne nieskończoności są większe od drugich. 
A ja... chcę więcej ich niż dostałam.
Lou, kocham cię, 
Błagam nigdy o mnie zapomnij,ale nie tęsknij za mną.
Zawsze będę z tobą, i będę pilnować aby nic ci się nie stało
Twoja (T.I) Xx
SAD END


                   Znalezione obrazy dla zapytania louis tomlinson 2015
                                  10 KOMENTARZY= NOWY IMAGIN
_____________________________________________________
FOOD
Ten rozdział chodził za mną już od tygodnia, ale ciągle nie miałam na niego czasu. Więc tak oto jestem tu po raz pierwszy w 2016 <3.
PYTANIE: Z kim chcecie następnego imagina?

czwartek, 7 stycznia 2016

Liam ♥ cz.4

-To może kawę?- spytałam siląc się na uprzejmość.
-Jasne, zrób.- odparł znudzonym tonem i usiadł na kanapie rozciągając przed sobą długie nogi. Ja przewróciłam oczami i skierowałam się z powrotem do kuchni. Nastawiłam wodę i usiadłam czekając, aż się zagotuje. Mam dość górowania mężczyzn nad moją osobą. Myślą, że są lepsi, bo są więksi? No chyba nie. Pisk gotującej się już wody wydarł mnie z moich zamyśleń.  Wsypalam kawę do kubka nie mając ochoty niczego pić w towarzystwie mężczyzny siedzącego w salonie. Nie mając pojęcia już co robić aby opóźnić chwilę ponownego ujrzenia jakże przystojnego, ale jednak niezbyt apatycznego mężczyzny.
-Długo mam jeszcze czekać?- krzyknął w głąb mieszkania, a ja biorąc kubek podążyłam za jego głosem.
-Proszę bardzo- parsknęłam i usiadłam na przeciwko bruneta. Chciałam mieć go na oku.
-Nie pijesz? - spytał unosząc kubek w moją stronę, na co pokiwałam przecząco głową.
-Kim jesteś?- odparłam bezpośrednio na co zaczął się głośno śmiać.
-Twoim największym marzeniem.- szepnął niskim uwodzicielskim głosem, który wywołał u mnie ciarki biegnące po kręgosłupie. Uśmiechnął się pod nosem, kiedy wydęłam wargi nieusatysfakcjonowana jego odpowiedzią.
-Jestem Tom, znajomy Liam'a. A ty królewno?
-[T.I.]- powiedziałam nieco nieśmiało, przez jego przytłaczającą osobowość. 
-Ile mamy czasu?- spytał nieobecnym tonem.
-Nie wiem.-odparłam nieco pewniej i wstałam nie chcąc kusić go do zbliżenia się do mnie choćby na krok.
-Jednak zrobię sobie kawę,-pisnęłam i szybkim krokiem opuściłam pomieszczenie. Byłam wniebowzięta kiedy zobaczyłam jak Tom nadal siedzi na kanapie.. Zaczęłam sypać kawę do filiżanki, kiedy poczułam silne dłonie oplatające mnie w talii.
-Wiesz, jednak nie będę czekać na twojego..
-Kolegę.-dokończyłam za niego, przez co obdarzył mnie uśmiechem. Przypominał mi czarnego, wyrafinowanego kocura.
-Tak, kolegę.- zaczął obdarzać moją szyję delikatnymi pocałunkami, przez co zamarłam w bezruchu, a każdy mięsień napiął się niczym struna.
-Przekaż mu, że  tu byłem... i, że wrócę. I mam nadzieję, że ściągnie cię tu.- szeptał i ktoś go ode mnie oderwał, a ja w końcu mogłam oddychać. Usłyszałam głośny śmiech Toma, a później odwróciłam się bay ujrzeć Liama, który zasłania mnie swoim własnym ciałem. 
-Wypierdalaj.- powiedział, a tamten parsknął.
-Mówiła, że nie ma chłopaka.- zachichotał, a Payne ruszył w jego stronę z zacieśnionymi pięściami.
-Wypierdalaj!- krzyknął i uderzył w twarz bruneta. Skrzywiłam się i odwróciłam wzrok od sytuacji, która się przede mną rozgrywała. 
-Jasne.. przyniosłem klucze do kwatery..- mamrotał pod nosem, po czym rzucił kluczyk na podłogę i wyszedł. Popatrzyłam na Liama, który nadal trwał w bezruchu z napiętą żuchwą.
-Dzięki.- szepnęłam nieśmiało i znów sypałam kawę.
-Jak ty to robisz?- wybuchł odwracając się w moją stronę i opierając obie ręce o blat po moich bokach.
-Co?- spytałam w szoku odwracając się w stronę chłopaka.
-Zostawiam cię na parę godzin i już przyciągasz palantów.- parsknął i uśmiechnął się bezczelnie, a ja nie mogłam oderwać oczu od jego ust. Odchrząknęłam.
-Zrobiłam kawę.- odparłam jeszcze nieco przestraszona.
-Wypiję u ciebie.- powiedział odstawiając kubek na blacie i gwałtownie się do mnie zbliżając. Przez kilka sekund staliśmy tak w ciszy, aż w końcu odwróciłam wzrok speszona, na co zachichotał.
-Chodź.. musisz przejechać w moich ciuchach, bo twoje nie są w stanie użytku.- odparł i znów widziałam jak zaciska pięści. Skinęłam głową i ruszyłam za nim. Siedzieliśmy już wygodnie w samochodzie, a on ruszył.
-Nie zamykasz domu?- spytałam myśląc, że może zapomniał.
-Ktoś musiałby być zdrowo pierdolnięty, żeby wchodzić do niego pod moją nieobecność.- powiedział jakby nic, a ja zdałam sobie sprawę, że siedzę w samochodzie z potencjalnym przestępcą... ale najgorsze było to, że nie bałam się go, czy nawet obawiałam. Tylko wstydziłam, peszyłam, rumieniłam się pod wpływem jego słów lub dotyku. 
-Nadal chcesz iść na zajęcia?- spytał się nie odwracając oczu od drogi.
-Tak.- niemal usłyszałam jak napina znów żuchwę powstrzymując się od napadu złości. Co chwile zmienia nastrój... może jest bipolarny?!
-Od której zaczynasz?
-19. Muszę być punktualnie.- powiedziałam, na co parsknął.
-A co? Zawsze musisz być idealna?- znowu zaczynał, kiedy dotarliśmy pod moje mieszkanie.
-Tak. W tym muszę.- warknęłam i chciałam wyjść. Pociągnęłam za klamkę, która ku mojemu zdziwieniu nie drgnęła pod moim dotykiem. Oczywiście od razu odkręciłam się w stronę kierowcy patrząc z przerażeniem w jego brązowe oczy. Przerażała mnie myśl, że jestem uwięziona w samochodzie właśnie z nim.
-Co?- spytał z tym bezczelnym uśmiechem pod nosem.
-Z-zamknięte.- powiedziałam próbując brzmieć spokojnie.
-Wiem.- zachichotał i zbliżył swoją twarz do mojej, a ja gwałtownie cofnęłam się w stronę drzwi oczywiście uderzając głową o szybę.
-Uważaj.. wiesz kim jestem a nadal mi ufasz..? Zadziwiające. A nerki masz zdrowe?- spytał patrząc mi w oczy, a ja zdałam sobie sprawę z tego, jaka głupia byłam. Myślałam, że handluje narkotykami.. nie organami ludzkimi! W tym samym momencie wybuchł gromkim śmiechem, a ja nie wiedziałam o co chodzi.
-Gdybyś.. gdybyś się widziała..- wydusił przez łzy dławiąc się ze śmiechu.
-Nie rób tak! Otwórz.- krzyknęłam przez co był nieźle zaskoczony, ale jednak otworzył drzwi. Wyszłam najszybciej jak mogłam.Stałam przed drzwiami próbując je otworzyć i schować się za drewnianą taflą. Nie długo czułam się spokojna, bo nim zdążyłam otworzyć ktoś przybił mnie plecami do drzwi. Spojrzałam w twarz Payne'a, która nic nie wyrażała. Zero emocji.
-Na twoim miejscu bym się tak nie unosił.- zaczął dość twardo, by zaraz zmienić ton.
-Będę o 18.45.. bądź gotowa.- dokończył na wdechu i cmoknął moje usta.  Później tylko stałam i patrzyłam jak odjeżdża swoim autem.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Fajnie się z wami współpracuje :D 
Przepraszam, ze tak późno, ale jakoś wcześniej nie miałam pomysłu xD
Mam nadzieję, że się podoba ^-^
A komentarze.. ile chcecie! Mam nadzieję, że mnie zaskoczycie! ^-^ c:
Jako pierwszy post w 2016 r. składam wam 
najlepsze życzenia w nowym roku i spełnienia marzeń! :* ♥

#Maleńka