Hejka słodziaki :* :*
Wiem, że długo czekaliście na ta część ale w końcu jest.. :)
Oby to wasze oczekiwanie nie poszło na marne i spodobało sie.. :)
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
J:
Chodźmy stąd.. -
wyszliśmy
w ciszy ze szpitala tak samo jak pokonaliśmy
drogę
do domu. Gdy tylko sie tam znaleźliśmy
poszłam
do siebie. Wzięłam
jakieś
dresy, koszulkę
Liama i poszłam
do łazienki.
Rozebrałam
sie i stanęłam
pod prysznicem, odkręciłam
ciepłą
wodę
która
od razu zmoczyła
moje ciało.
Znów
w mojej głowie
znalazł
sie widok zakrwawionego Liama, a oczy mimowolnie zaczęły
wypełniać
sie łzami.
Nigdy w życiu
sobie tego nie daruje, dobrze wiem że
gdyby
nie ja, to teraz byłby
tu ze mną z najpiękniejszym
uśmiechem
na świecie
i oczami pełnymi
radości,
które
wpatrywały
by sie we mnie. Moje rozmyślenia
przerwało
przeraźliwie
głośne
walenie do drzwi, nawet nie wiem już
jak długo
tak stoję.
Zakręciłam
kurki z wodą
i wyszłam
z kabiny, owijając
sie ręcznikiem.
Nie zwracałam
uwagi na pukanie, wytarłam
sie i ubrałam.
Włosy
wycisnęłam
z wody, wytarłam
je i rozczesałam.
Pukanie nie ustawało, a ja nieprzejęta
wpatrywałam
sie w swoje odbicie w lustrze.
H:
Ej!! (S.T.i.)!!! - usłyszałam Hazze, który nie przestawał sie
dobijać do drzwi. Nie odezwałam sie tylko dalej przyglądałam sie
sobie, czerwone oczy.. - (T.i.)!!! Nie wygłupiaj sie!! - wrzeszczał
..podpuchnięte policzki, różowe ślady po łzach. - Jeżeli zaraz
nie wyjdziesz, wywarze te pieprzone drzwi!!! - wydzierał sie,
wiedziałam że jest już wściekły. Otworzyłam drzwi i bez
patrzenia na loczka poszłam do kuchni. Zrobiłam sobie herbatę i
usiadłam przy stole, nic mnie nie interesowało, wszystko było mi
obojętne. Siedziałam i wpatrywałam sie w okno przed sobą, widać
było przez nie drzewo, w ich ogrodzie, na którym była zawieszona
huśtawka. Pamiętam jak bujałam sie na niej, a Liam opierał sie o
to drzewo. Na samo wspomnienie uśmiech pojawił sie na mojej twarzy,
ale zaraz to wspomnienie zostało zaślepione, tym dzisiejszym.
N:
Masz, zjedz coś.. - nawet nie zauważyłam kiedy przyszedł.
Podsunął mi talerz z kanapkami, spojrzałam na niego.
J:
Nie dam rady.. - wyszeptałam łamiąco.
N:
To tylko kilka kanapek, musisz jeść.. - namawiał dalej.
J:
Nie dam rady Niall.. Ściska mnie w żołądku, boli mnie głowa,
kluję serce i do tego to ogromne poczucie winy.. Wiem że robisz to
z troski, ale proszę cie, nie zmuszaj mnie do jedzenia i do innych
rzeczy na które nie mam teraz ochoty. - mówiłam patrząc na niego
załzawionymi oczami. Widziałam jak on smutnieje, Niall nigdy z
nikim nie dzieli sie jedzeniem, a ja odmówiłam. Nie jest to teraz
ważne, najważniejszy jest Liam.
N:
Rozumiem.. Ale jak tylko będziesz czegoś potrzebować to wiesz
gdzie jestem.. - wtuliłam sie w niego
J:
Dziękuje.. - szepnęłam i wstałam z miejsca. Szybko znalazłam sie
w naszej sypialni, rzuciłam na łóżko i od razu do moich nozdrzy
dostał sie jego wspaniały zapach. Czułam że ta noc będzie
przepłakana i tak też było. Tuliłam sie do jego poduszki nie
powstrzymując łez. O 5 rano wstałam z łóżka, wykonałam poranną
toaletę, przebrałam sie w świeże ubrania i uczesałam sie. Na sam
koniec spryskałam sie perfumami ukochanego, chciałam choć część
jego mieć przy sobie. Wsiadłam do jego auta i już po 30 min byłam
w szpitalu. Bez trudu znalazłam sale gdzie leżał wczoraj mój
Payne. Strach i przerażenie ogarnęło mną gdy nie zauważyłam go
w środku. Bałam sie najgorszego, znalazłam jakiegoś lekarza.
J:
Panie doktorze gdzie przewieziono Liama Payne'a? - starałam sie
powstrzymać łamiący głos. Lekarz poszukał czegoś w swoich
kartkach i spojrzał na mnie smutniejszym wzrokiem. - Proszę mi
powiedzieć że on żyje! - prawie krzyknęłam dając swobodnie
spłynąć łzom.
D:
Pan Payne został przewieziony do sali 29.. - oznajmił, a ja w
pewnym sensie odetchnęłam.
J:
To skąd u pana ten smutek?
D:
Przykro mi że go to spotkało.. Jest młody i całe życie przed
nim.. - powiedział i odszedł.
J:
Tak wiem, to ja powinnam tam leżeć.. - powiedziałam do siebie i
zaczęłam szukać sali. Weszłam do środka i zobaczyłam go, pomimo
tych wszystkich bandaży i ran wyglądał zniewalająco jak podczas
każdego snu. Podeszłam do niego, ucałowałam delikatnie jego wargi
i usiadłam na krzesełko łapiąc go za dłoń..
Mijały
dni, tygodnie, a nawet miesiące. Dzisiaj mina trzy miesiące od
wypadku. Liam dalej leży w śpiączce i dalej nie wiadomo kiedy sie
obudzi. Przesiaduje u niego całe dnie, a nawet noce, chce być przy
nim przez cały czas. Można powiedzieć że zamieszkałam w
szpitalu. Chłopaki też strasznie to przezywają, już nie jest tak
wesoło jak kiedyś, każdy spoważniał. Widać że brakuje im tego,
ale nie mają najmniejszego zamiaru do tego wracać, a przynajmniej
nie bez Liama. Musiałam wyjść do toalety, nie było mnie tylko
kilka minut a po tym co zobaczyłam zszokowało mnie. Wchodząc z
powrotem do szpitalnej sali minęłam sie z ex Liama.
J:
Co ty tu robisz?! - warknęłam na nią, Ashley bardzo mocno zraniła
mojego chłopaka gdy jeszcze byli razem.
A:
W prawdzie to już wychodzę, ale byłam odwiedzić Liasia.. -
uśmiechnęła sie słodko, że miałam ochotę rzygać tęczą.
J:
Liasia? - zakpiłam - Nie jesteś tu mile widziana. Nigdy więcej sie
tu nie pokazuj. ! - byłam wściekła.
A:
Ojj (T.i.),
(T.i.)..
Wiesz dowiedziałam
sie że to prze ciebie Liam tu leży.
Powiedz jak to jest mieć
kogoś
na sumieniu? - jej słodziutki
ton sie nie zmienił,
co rozzłościło
mnie jeszcze bardziej, ale nie dawałam
tego po sobie poznać.
J:
Nie mam nikogo na sumieniu! Liam żyje i wyjdzie z tego, więc odpuść
sobie.. - powiedziałam spokojnie - A ty?
A:
Co ja?
J:
Jak to jest żyć ze świadomością, że zdradza sie swojego
ukochanego, pieprząc sie w ciemnej, zasyfionej uliczce, w dodatku w
waszą rocznice, wiedząc że on czeka na ciebie z kolacją? - mój
głos był przesiąknięty taką samą słodkością co jej.
Blondynka z ogromną ilością tapety na twarzy zaśmiała sie.
A:
A powiem ci że było cudownie, mogłabym to powtórzyć, Payne jakoś
nigdy nie potrafił mnie tak zadowolić jak Brad.. Ciekawa jestem co
u niego..? - zamyśliła sie. Miałam ochotę strzelić jej w pysk.
J:
Wynoś sie stąd! I nigdy więcej nie wracaj! - powiedziałam groźnie
A:
Do zobaczenia..
J:
Oby nie! - odwróciłam sie na pięcie i weszłam do sali ukochanego.
Jak ona śmiała tu przychodzić?! I jeszcze tak sie zachowywać. Ta
dziewczyna to sam makijaż, zero mózgu.. - Mam nadzieje że niczego
ci nie nagadała.. - szepnęłam do bruneta. Jego rany powypadkowe
zagoiły sie i wyglądał jak wcześniej. Marzyłam by zatopić sie w
jego brązowych oczach, wtulić sie w jego ramiona.. Przez kolejne
tygodnie nic sie nie działo. Ashley sie nie pokazywała, chłopaki
są przygnębieni, brakuje mam Liama z każdym dniem.. Już 7
miesięcy brunet leży w śpiączce, ponad pół roku wyrwane z życia
i to przeze mnie.
H:
(T.i.)?
...
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!
To może 4 komy i następna?!.
Naat
Prosze dawaj dalej kocham twoje ff!!!!! :*
OdpowiedzUsuńBoski <3 a moze taki urodzinowy dla mnie :D ??
OdpowiedzUsuńChcesz imagina na urodzinki, czy zrobić Ci w tym dedykacje? I kiedy masz urodziny? :*
UsuńNaat
A Uro chcialam bo" wczoraj " mialam urodziny :D heh
Usuńsuper!!!!! dawno nie pisałam komentarzy ale mam jeszcze jedna sprawe a mianowicie...
OdpowiedzUsuńHej nominowalam cie do Libster Award wszystko znajdziesz na moim blogu http://me-and-she-harrystyles.blogspot.com/
Super część!
OdpowiedzUsuń