One Direction i My.. - imaginy

piątek, 14 listopada 2014

Liam.. - część 2

  Hejka słodziaki :* :*
Wiem, że długo czekaliście na ta część ale w końcu jest.. :)
Oby to wasze oczekiwanie nie poszło na marne i spodobało sie.. :)
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~

J: Chodźmy stąd.. - wyszliśmy w ciszy ze szpitala tak samo jak pokonaliśmy drogę do domu. Gdy tylko sie tam znaleźliśmy poszłam do siebie. Wzięłam jakieś dresy, koszulkę Liama i poszłam do łazienki. Rozebrałam sie i stanęłam pod prysznicem, odkręciłam ciepłą wodę która od razu zmoczyła moje ciało. Znów w mojej głowie znalazł sie widok zakrwawionego Liama, a oczy mimowolnie zaczęły wypełniać sie łzami. Nigdy w życiu sobie tego nie daruje, dobrze wiem że gdyby nie ja, to teraz byłby tu ze mną z najpiękniejszym uśmiechem na świecie i oczami pełnymi radości, które wpatrywały by sie we mnie. Moje rozmyślenia przerwało przeraźliwie głośne walenie do drzwi, nawet nie wiem już jak długo tak stoję. Zakręciłam kurki z wodą i wyszłam z kabiny, owijając sie ręcznikiem. Nie zwracałam uwagi na pukanie, wytarłam sie i ubrałam. Włosy wycisnęłam z wody, wytarłam je i rozczesałam. Pukanie nie ustawało, a ja nieprzejęta wpatrywałam sie w swoje odbicie w lustrze.
H: Ej!! (S.T.i.)!!! - usłyszałam Hazze, który nie przestawał sie dobijać do drzwi. Nie odezwałam sie tylko dalej przyglądałam sie sobie, czerwone oczy.. - (T.i.)!!! Nie wygłupiaj sie!! - wrzeszczał ..podpuchnięte policzki, różowe ślady po łzach. - Jeżeli zaraz nie wyjdziesz, wywarze te pieprzone drzwi!!! - wydzierał sie, wiedziałam że jest już wściekły. Otworzyłam drzwi i bez patrzenia na loczka poszłam do kuchni. Zrobiłam sobie herbatę i usiadłam przy stole, nic mnie nie interesowało, wszystko było mi obojętne. Siedziałam i wpatrywałam sie w okno przed sobą, widać było przez nie drzewo, w ich ogrodzie, na którym była zawieszona huśtawka. Pamiętam jak bujałam sie na niej, a Liam opierał sie o to drzewo. Na samo wspomnienie uśmiech pojawił sie na mojej twarzy, ale zaraz to wspomnienie zostało zaślepione, tym dzisiejszym.
N: Masz, zjedz coś.. - nawet nie zauważyłam kiedy przyszedł. Podsunął mi talerz z kanapkami, spojrzałam na niego.
J: Nie dam rady.. - wyszeptałam łamiąco.
N: To tylko kilka kanapek, musisz jeść.. - namawiał dalej.
J: Nie dam rady Niall.. Ściska mnie w żołądku, boli mnie głowa, kluję serce i do tego to ogromne poczucie winy.. Wiem że robisz to z troski, ale proszę cie, nie zmuszaj mnie do jedzenia i do innych rzeczy na które nie mam teraz ochoty. - mówiłam patrząc na niego załzawionymi oczami. Widziałam jak on smutnieje, Niall nigdy z nikim nie dzieli sie jedzeniem, a ja odmówiłam. Nie jest to teraz ważne, najważniejszy jest Liam.
N: Rozumiem.. Ale jak tylko będziesz czegoś potrzebować to wiesz gdzie jestem.. - wtuliłam sie w niego
J: Dziękuje.. - szepnęłam i wstałam z miejsca. Szybko znalazłam sie w naszej sypialni, rzuciłam na łóżko i od razu do moich nozdrzy dostał sie jego wspaniały zapach. Czułam że ta noc będzie przepłakana i tak też było. Tuliłam sie do jego poduszki nie powstrzymując łez. O 5 rano wstałam z łóżka, wykonałam poranną toaletę, przebrałam sie w świeże ubrania i uczesałam sie. Na sam koniec spryskałam sie perfumami ukochanego, chciałam choć część jego mieć przy sobie. Wsiadłam do jego auta i już po 30 min byłam w szpitalu. Bez trudu znalazłam sale gdzie leżał wczoraj mój Payne. Strach i przerażenie ogarnęło mną gdy nie zauważyłam go w środku. Bałam sie najgorszego, znalazłam jakiegoś lekarza.
J: Panie doktorze gdzie przewieziono Liama Payne'a? - starałam sie powstrzymać łamiący głos. Lekarz poszukał czegoś w swoich kartkach i spojrzał na mnie smutniejszym wzrokiem. - Proszę mi powiedzieć że on żyje! - prawie krzyknęłam dając swobodnie spłynąć łzom.
D: Pan Payne został przewieziony do sali 29.. - oznajmił, a ja w pewnym sensie odetchnęłam.
J: To skąd u pana ten smutek?
D: Przykro mi że go to spotkało.. Jest młody i całe życie przed nim.. - powiedział i odszedł.
J: Tak wiem, to ja powinnam tam leżeć.. - powiedziałam do siebie i zaczęłam szukać sali. Weszłam do środka i zobaczyłam go, pomimo tych wszystkich bandaży i ran wyglądał zniewalająco jak podczas każdego snu. Podeszłam do niego, ucałowałam delikatnie jego wargi i usiadłam na krzesełko łapiąc go za dłoń..
Mijały dni, tygodnie, a nawet miesiące. Dzisiaj mina trzy miesiące od wypadku. Liam dalej leży w śpiączce i dalej nie wiadomo kiedy sie obudzi. Przesiaduje u niego całe dnie, a nawet noce, chce być przy nim przez cały czas. Można powiedzieć że zamieszkałam w szpitalu. Chłopaki też strasznie to przezywają, już nie jest tak wesoło jak kiedyś, każdy spoważniał. Widać że brakuje im tego, ale nie mają najmniejszego zamiaru do tego wracać, a przynajmniej nie bez Liama. Musiałam wyjść do toalety, nie było mnie tylko kilka minut a po tym co zobaczyłam zszokowało mnie. Wchodząc z powrotem do szpitalnej sali minęłam sie z ex Liama.
J: Co ty tu robisz?! - warknęłam na nią, Ashley bardzo mocno zraniła mojego chłopaka gdy jeszcze byli razem.
A: W prawdzie to już wychodzę, ale byłam odwiedzić Liasia.. - uśmiechnęła sie słodko, że miałam ochotę rzygać tęczą.
J: Liasia? - zakpiłam - Nie jesteś tu mile widziana. Nigdy więcej sie tu nie pokazuj. ! - byłam wściekła.
A: Ojj (T.i.), (T.i.).. Wiesz dowiedziałam sie że to prze ciebie Liam tu leży. Powiedz jak to jest mieć kogoś na sumieniu? - jej słodziutki ton sie nie zmienił, co rozzłościło mnie jeszcze bardziej, ale nie dawałam tego po sobie poznać.
J: Nie mam nikogo na sumieniu! Liam żyje i wyjdzie z tego, więc odpuść sobie.. - powiedziałam spokojnie - A ty?
A: Co ja?
J: Jak to jest żyć ze świadomością, że zdradza sie swojego ukochanego, pieprząc sie w ciemnej, zasyfionej uliczce, w dodatku w waszą rocznice, wiedząc że on czeka na ciebie z kolacją? - mój głos był przesiąknięty taką samą słodkością co jej. Blondynka z ogromną ilością tapety na twarzy zaśmiała sie.
A: A powiem ci że było cudownie, mogłabym to powtórzyć, Payne jakoś nigdy nie potrafił mnie tak zadowolić jak Brad.. Ciekawa jestem co u niego..? - zamyśliła sie. Miałam ochotę strzelić jej w pysk.
J: Wynoś sie stąd! I nigdy więcej nie wracaj! - powiedziałam groźnie
A: Do zobaczenia..
J: Oby nie! - odwróciłam sie na pięcie i weszłam do sali ukochanego. Jak ona śmiała tu przychodzić?! I jeszcze tak sie zachowywać. Ta dziewczyna to sam makijaż, zero mózgu.. - Mam nadzieje że niczego ci nie nagadała.. - szepnęłam do bruneta. Jego rany powypadkowe zagoiły sie i wyglądał jak wcześniej. Marzyłam by zatopić sie w jego brązowych oczach, wtulić sie w jego ramiona.. Przez kolejne tygodnie nic sie nie działo. Ashley sie nie pokazywała, chłopaki są przygnębieni, brakuje mam Liama z każdym dniem.. Już 7 miesięcy brunet leży w śpiączce, ponad pół roku wyrwane z życia i to przeze mnie.
H: (T.i.)? 
...


CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!
To może 4 komy i następna?!. 




Naat 

6 komentarzy:

  1. Prosze dawaj dalej kocham twoje ff!!!!! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Boski <3 a moze taki urodzinowy dla mnie :D ??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chcesz imagina na urodzinki, czy zrobić Ci w tym dedykacje? I kiedy masz urodziny? :*
      Naat

      Usuń
    2. A Uro chcialam bo" wczoraj " mialam urodziny :D heh

      Usuń
  3. super!!!!! dawno nie pisałam komentarzy ale mam jeszcze jedna sprawe a mianowicie...


    Hej nominowalam cie do Libster Award wszystko znajdziesz na moim blogu http://me-and-she-harrystyles.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Super część!

    OdpowiedzUsuń