One Direction i My.. - imaginy

niedziela, 9 września 2018

Not funny.

 Sprzątam trzeci dzień calutki dom od fug między płytkami w łazience (szczoteczką do zębów!) aż do cholernych schodów.. i to szmatą na kolanach. Jakbyśmy przynajmniej miały przyjmować Królową Ele, a nie piątkę rozwydrzonych gwiazdorów.
-'Jesteśmy szczęściarami'- fuknęłam pod nosem cytując słowa babci. Myśli, że dostałyśmy 5 par rąk do pomocy. Ja jestem pewna, że w pakiecie idą też nadęte ego, mnóstwo kłopotów i jeszcze więcej roboty przy nich. Moja babcia zna się z manager'em zespołu 'One Direction'. Może się wydawać to śmieszne, ale postanowił ich wepchnąć do mojego świata rujnując wakacyjne plany i mając nadzieję, że dzięki temu przypomną sobie co to jest normalność., a co normalniejszego jest niż wieś zabita dechami? No tak.. gość jeszcze nie wie, że marzenia się nie spełniają. No ale przez niego nie wyleciałam do Hiszpanii, a w zamian dostałam 5 facetów na piętrze. 
-Skarbie, kończysz?!- usłyszałam krzyk z dołu i przetarłam ostatni raz zegar stojący w pokoju najbliżej mojego. Na szczęście mamy spory dom. Na górze mieszczą się trzy sypialnie i dwie łazienki, a na dolne kolejna i następna łazienka, oczywiście jest jeszcze kuchnia i salon, ale nie liczę na to, żeby któryś z nich chciał tam zamieszkać. 
-Już idę!- odkrzyknęłam i  poprawiłam zsuwające mi się ramiączko po czym podążyłam do schodów, a później na dół. Pewnie znowu chce żebym zrobiła coś tak beznadziejnego jak wygotowanie ścierek do blatów. Wpadłam do kuchni będąc gotowa stawiać opór, ale zobaczyłam, że wcale nie robi nic twórczego oprócz kawy.
-Zasługujemy na kawę.- powiedziała odkładając oba kubki na stół, a ja z uśmiechem dosiadłam się upijając łyk napoju życia.
-Musimy omówić kilka rzeczy.- zaczęła, kiedy już spojrzałam na nią.
-Zaczyna się..- powiedziałam pod nosem, a ona tylko pokręciła głową.
-Bądź miła dla nich. Proszę.- powiedziała i wyzuwałam napięcie w jej głosie.
-Postaram się.. przecież wiesz.- wzruszyłam ramionami. To nie tak, że ich nie lubię.. po prostu boję się, że będą uszczypliwi i chamscy.
-Teraz jeszcze kwestia pokojów....- zaczęła, a ja już wiedziałam co chce zaproponować.
-Nie. Nie ma takiej opcji. Nawet o tym nie myśl, bo i tak się nie zgodzę.- od razu zaczęłam negocjować i wiedziałam, że wygrywam.
-Ok.. zostajesz w swoim pokoju. Oni będą mieć dwa pozostałe.- sukces.
-Idź się przebierz. Będą za ok. pół godzinki.- dodała jeszcze całując mnie w czoło. Weszłam ciężkim krokiem na górę. Na prawdę jestem zmęczona. Te wszystkie prace dodatkowe przy gospodarstwie nie są wcale takie mało istotne jakby się wydawało. Ochlapałam się tylko zimną wodą ochładzając rozpalone ciało i ubrałam dresowe spodenki i bokserkę. Nie miałam wcale ochoty się stroić. Z mokrych włosów zrobiłam dwa francuzy i przejechałam po rzęsach tuszem.  Zdążyłam jeszcze zejść i dopić kawę nim postanowili się zjawić. Nawet wtedy jeszcze nie myślałam o tym, że tak wiele w tak krótkim czasie może się zmienić. Właśnie skończyła płukać kubek po napoju, kiedy usłyszałam dźwięk silnika na podwórku. Babcia oczywiście już od dobrych piętnastu minut siedzi na ławeczce przed domem, żeby przypadkiem nie przeoczyła ich przyjazdu. Na prawdę czasem jej nie rozumiem. No.. zazwyczaj jej nie rozumiem. Wyszłam tak na prawdę tylko po to, żeby babcia nie patrzyła na mnie później krzywo i stanęłam tuż obok niej. Ona wyglądała jakby zaraz miała odlecieć, za to ja wyglądałam nazbyt przyziemnie. Spojrzałam na spory bus i wywróciłam oczami mając nadzieję, że rzeczywiście kontakty pomiędzy mną a nimi będą się ograniczały do ich pomocy w pracach wokół domu.
-Cześć Aniu!- usłyszałam dojrzały głos, a później spojrzałam na mężczyznę który teraz już ściskał moją babcię. Nie, nie miałam pojęcia co to za facet.
-To musi być twoja wnuczka, [T.I.]. Bardzo mi miło.- tym razem wyciągnął dłoń do mnie, a ja ze szczerym uśmiechem potrząsnęłam ją.
-Mi również.- dodałam już patrząc z ciekawością jak wychodzi pierwszy i jak się później okazało najgorszy z nich wszystkich. Gdy wychodzili tak jeden po drugim powoli zaczynałam rozumieć te wszystkie laski świrujące na ich punkcie. Na początku rozglądali się nieco zdezorientowani, ale po chwili zauważyli mnie i swojego jak przypuszczam menadżera i kierowcy w jednym oraz moją najukochańszą na calutkim świecie babcię. Zbliża się dwudziesta a ja jestem umówiona ze znajomymi na dziewiątą i mam nadzieję, że zdążę bez zbędnego zachodu, więc niech ruszą tyłki. Pierwszym, który podszedł do nas był Niall.. uroczy blondyn, który na swój sposób był też seksowny, właściwie jak każdy z nich, tak więc nic dziwnego, że ciężko było mi ogarnąć na początku, który to który, ale zadałam sobie ten trud i wygooglowałam ich wszystkich dwa dni wcześniej. Później Liam, który wydawał się najbardziej ogarnięty z nich wszystkich. Zayn, który witając się pocałował mnie w dłoń, co było na prawdę czarujące. Harry.. i poważnie nie tylko jego włosy są tak pokręcone, bo on też się taki wydawał z tym olśniewającym uśmiechem i tryskającymi energią zielonymi oczami. Jedyny, który jeszcze nie podszedł był Louis. Wyszedł pierwszy, więc miał wiele czasu na to, ale najwidoczniej był zajęty czymś innym. Zawzięcie czegoś szukał. Obserwowaliśmy go wszyscy, bo właściwie tylko na niego czekaliśmy. Wyjął w końcu tego cholernego papierosa i odpalił zaciągając się, a później z ulgą wypuścił jasny dym. Ktoś tu jest poważnie uzależniony. W końcu i on podszedł do nas i chyba dopiero wtedy mnie zauważył. Właściwie to z jego perspektywy mogłam być dość niewidoczna.
-Jak coś to wezmę część swojego bagażu.. jest dość ciężki.- powiedział do mnie i mrugnął jak gdyby to, co powiedział miało mnie zadowolić. Jakiś podryw XXI wieku? Oh tak! Louis Tomlinson jest mistrzem. Uniosłam brwi w zdziwieniu i parsknęłam, a na mojej twarzy powoli się rysował pogardliwy uśmiech. Rzuciłam okiem na pozostałych chłopaków, którzy intensywnie powstrzymywali się od śmiechu i mężczyznę, który wydawał się nieco zawstydzony.
-Chyba cię posrało.- parsknęłam nadal utrzymując uśmiech na twarzy, bo sytuacja była dość komiczna jak dla mnie. Jestem w swoim własnym domu, z łaską zgadzam się na ich pobyt tu, a on mnie myli z nie wiem.. jakąś cholerną pokojówką? Świetnie Tomlinson. Popatrzył na mnie zdziwiony, a później omiótł wzrokiem resztę.
-Przepraszam za niego, [T.I.].- zaczął Paul, ale moja babcia nie pozwoliła mu skończyć.
-Nie masz za co. Każdemu może się zdarzyć. Jestem Anna, a to moja wnuczka [T.I.], będziecie u nas mieszkać przez najbliższy czas, ale czujcie się jak u siebie. Nasze standardy są nieco niższe od waszych, ale..- zaczęła mówić tym swoim kochanym głosem zarezerwowanym dla gości. Ona jest zdecydowanie za dobra.
-Ale jakoś dacie radę i będzie ok.. jak nie dacie to też właściwie będzie spoko. Chce ktoś kawę?- spytałam, bo już na prawdę mi się śpieszyło.
-Poproszę.- powiedział jako jedyny ten ze skrzywioną psychiką.
-Och świetnie. Jest w kuchni.. obsłużysz się mam nadzieję?- spytałam i tak, wiedziałam, że babcia mnie morduje wzrokiem już od chwili.
-No już przestań.. myślałem, że tu pracujesz, u nas dziewczyny wyglądają bardziej.. może mniej.. oj no po prostu inaczej.- wzruszył ramionami jakby to wszystko wyjaśniało.
-Spoko.. ja właściwie pierwszy raz widzę geja, wiec jesteśmy kwita. a teraz przepraszam, ale śpieszę się. Do widzenia. - na koniec uścisnęłam jeszcze dłoń Paulowi, który nie zostaje i weszłam do środka nie spoglądając na starszą kobietę, która dziś mi wykopie dziurę w ogródku. Weszłam do pokoju.
-Lousie Tomlinsonie. Oficjalnie stwierdzam, że jesteś spierdoliną umysłową.- szepnęłam sama do siebie przeglądając ciuchy w szafie. Mam to, czego szukałam. Ubrałam jasne podarte jeansowe spodenki z wysokim stanem i czarną bokserkę, którą wpuściłam. Chwyciłam telefon w rękę i właściwie byłam gotowa. Jeszcze kawa i mogę jechać. Niemal w tym czasie co o tym pomyślałam przyszedł sms od przyjaciela. Odpisałam, żeby mi dał jeszcze 15 minut na kawę, rozpuściłam teraz już falowane włosy i zrobiłam brwi po czym zeszłam na dół do kuchni w której niestety siedzieli wszyscy.
-Masz kochanie kawę. - usłyszałam od babci, co mnie niesamowicie zdziwiło. Powinna chcieć mnie brutalnie i boleśnie uszkodzić.
-Dziękuję.- powiedziałam i cmoknęłam ją w policzek.
-Ale to mi powinnaś podziękować.- powiedział ktoś za moimi plecami, a ja się spięłam wiedząc do kogo należy ten irytujący głos.Odwróciłam się i zobaczyłam nikogo innego jak tego świra.
-To może zrobię własną.. kto wie, może naplułeś.- wymruczałam pod nosem już chwytając czajnik, ale zatrzymał mnie głos babuni.
-[T.I.], Loui mówi, że zrobił ci kawę.- powiedziała tonem, który nie toleruje sprzeciwu, a ja grzecznie wzięłam od niego gorący napój, a on nachylił się nieco wystawiając bardziej policzek wmoją stronę, a ja popatrzyłam na niego pogardą.
-Że niby mam ci dać w twarz, czy co?- spytałam gotowa w każdej chwili to zrobić, ale on się z powrotem wyprostował,  a jedyne co usłyszałam to śmiechy chłopaków do których od razu się przysiadłam zajmując ostatnie wolne miejsce przy stole. To będą ciekawe wakacje.