One Direction i My.. - imaginy

piątek, 27 października 2017

Only me.. but he.. (Niall) #3

 Hejka!! 
Kochanie to 3 część imagina z Niallem, piszcie co sądzicie i czekajcie na kolejną część. Tym razem o wiele krócej niż do tej pory!!
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~

- Jest może (T.i.)?  Chciałem oddać jej notatki.. - wymyśliłem na poczekaniu.
- Nie ma jej, ale możesz je zostawić. - uśmiechnęła się
- Przepraszam, ale wolałbym oddać jej osobiście.- przecież ich nawet teraz ze sobą nie mam
- Rozumiem, nie jestem w stanie powiedzieć Ci o której wróci bo wzięła dzisiaj aparat więc to potrwa dobre kilka godzin.
- Dziękuje za informacje i proszę jej nie mówić ze tu byłem. - nie chce by coś sobie o mnie pomyślała.
- Dobrze.. - powiedziała niepewnie - Do widzenia. - zamknęła drzwi i ruszyłem powolnym krokiem do domu. Dobrze wiedzieć, ze lubi fotografować, to może mi się przydać...

 Gdy znalazłem się już w swoim pokoju, zacząłem wertować jej zeszyt. Może znajdę cokolwiek co pomoże mi w nawiązaniu z nią kontaktu. I tak jest! Na tylnej okładce był napisany jej e-mail. To właśnie to czego szukałem i już mam plan. Wziąłem szybko laptopa i zacząłem składać wiadomość.:

"Witaj xx

Twoje prace są świetne, zastanawiam się skąd czerpiesz inspiracje do tych wszystkich zdjęć? Masz może jakąś swoją stronę w internecie? Masz może ich więcej, bo to co widziałem to tylko z prac na geografię. Chciałbym podziwiać Twoje zaangażowanie! Jestem pod wrażeniem tego talentu i może nawet zostaniesz moim natchnieniem...

Wielbiciel xx

PS. Mam nadzieje, ze znajdziesz czas na odpisanie mi, czekam z niecierpliwością."

Wcisnąłem wyślij i nic tylko czekać na maila od niej. Mam nadzieje, ze przez to zbliżę się do niej i jak już się dowie kim jestem to mnie nie odepchnie i będziemy się znów przyjaźnić. 

- Hej, chciałem oddać Ci zeszyt.. - podszedłem do niej w szkole, nie doczekałem się wczoraj odpowiedzi od niej. Moze dlatego ze to było późnym wieczorem, albo po prostu nie sprawdzała, albo nie odpowiada na takie chore maile. 
- Super. - rzuciła i zaczęła odchodzić. 
- Byłem wczoraj u Ciebie ale Ciebie nie było. - dogoniłem ją
- Wiem. - kolejna krótka odpowiedź. Czyli ta kobieta jednak powiedziała jej o tym, może to i lepiej.
- To była Twoja ciocia? - chciałem zagadać, przeciągnąć rozmowę.
- Nie. - chyba jednak nie ma ochoty ze mną rozmawiać, nawet się nie zatrzymała, tylko dalej szła przed siebie. 
- Słuchaj mam do Ciebie prośbę.. - może inaczej się da - Mam problem z ang..
- Nie interesuje mnie to! - w końcu na mnie spojrzała, ale to był wściekły wzrok. - Mam w dupie Twoje problemy! Znajdź pomoc gdzie indziej i daj mi święty spokój!! - niemalże krzyknęła. Czułem się jak kretyn, po co pcham się z powrotem w jej życie jak nawet nie wiem czy dam radę wynagrodzić jej to wszystko.. Zostawiła mnie w szoku i już więcej tego dnia z nią nie rozmawiałem. Przed kolejne dwa tygodnie także mnie unikała, nie raz wołałem za nią by porozmawiać, ale nic. Totalne ignorowanie i pokazywanie mi ze ma mnie gdzieś. Siedziałem przed laptopem i z wątpliwościami ale sprawdziłem maila...


***

Wrzucałam właśnie nowe zdjęcia na swojego bloga, i z przyzwyczajenia sprawdziłam pocztę. Niby nic ciekawego, większość reklam, ale jeden mnie zaciekawił. Przeczytałam szybko i od razu się uśmiechnęłam. Mam wielbiciela. Szybko zabrałam się do odpisywania.

" Cześć Wielbicielu.

Nawet ładnie to brzmi, dziękuje Ci za list. Szczerze powiedziawszy jesteś pierwszy któremu aż tak spodobały się moje zdjęcia. Miło będzie porozmawiać z kimś kto to lubi. Ogólnie mało jest osób z którymi się tym dziele, ale dla Ciebie chyba zrobię wyjątek. Inspiracje są wszędzie, wystarczy dobrze popatrzeć. Zawsze jest coś co warto uwiecznić.. Najlepsze jest to ze można fotografować jedną rzecz lub osobę wiele razy tylko pod innym kątem i za każdym razem wyjdzie inaczej.
Jeśli chodzi o stronę, to mam. Prowadzę bloga gdzie wrzucam zdjęcia, które moim zdaniem się nadają. Oczywiście ze mam bardzo dużo zdjęć ale właśnie te które mogę pokazać światu są na blogu. 
Wspomniałeś o geografii, to znaczy ze chodzimy do jednej szkoły, a może nawet klasy. Tylko wiesz co, nie chce znać Twojej tożsamości, bo nasza internetowa rozmowa mogłaby skończyć się bardzo szybko. 
Twoim natchnieniem?! Co to w ogóle znaczy?

(T.i.) :) "

I wysłałam, dokończyłam dodawanie zdjęć i usiadłam na łóżku z pamiętnikiem..

Szczerze to boję się pomyśleć kto mógł wysłać do mnie tą wiadomość. Mam nadzieje, ze nie on! Wyraźnie dałam mu do zrozumienia ze nie chce mieć z nim nic wspólnego. Skoro zakończył ostatnim razem naszą przyjaźń po co ją teraz z powrotem zaczyna?! Nie mam pojęcia czemu tak stara się być blisko?! Czy ja nie zasługuje teraz na spokój od niego?! Czy muszę być zawsze tą pokrzywdzoną?
Odpowiedź chyba jest jasna! TAK KURWA! WCIĄŻ NIENAWIDZĘ TEGO ŻYCIA! 
Ale z drugiej strony.. Kurwa tak bardzo chce by ktoś w moim życiu był. Bym miała w kimś oparcie. Ta samotność mnie juz wykańcza. Moze jak stąd wyjadę będzie lepiej. Zgłosiłam się do konkursu fotograficznego i mam nadzieje ze jestem na tyle dobra by uczyć się w ich akademii. Tak właśnie to jest nagroda. Tematem jest Halloween, więc pamiętniczku, TRZYMAJ KCIUKI!! 

Muszę wymyślić jakie to dokładnie będą zdjęcia. Czy tylko dekoracji domów i sklepów czy może kostiumów. Najlepiej jakbym miała swojego modela ale z tym może być problem. 


*** 

Bal Halloweenowy?! Co to ma być, czy my nie jesteśmy już za starzy na takie zabawy?! Dzisiaj jakoś humor mi nie dopisywał, nie mam pojęcia czemu. Moze właśnie to przez ten bal i przez to ze tak dużo dziewczyn mi się narzuca by zabrać właśnie je, a ta jedyna z którą chce mieć jakikolwiek kontakt olewa mnie od dłuższego czasu!? Usiadłem w ławce i wyjąłem telefon, dostałem jakąś wiadomość, odpisała! Od razu, z bananem na twarzy, rozejrzałem się po klasie by ją wzrokiem odnaleźć. Siedziała pod oknem i jak zwykle bazgrała coś w swoim pamiętniku. Czytałem z takim zaciekawieniem jak jeszcze nigdy. Co prawda nie chce wiedzieć kim jestem, ale może to dobrze. To jest moja szansa! 

" Hejka xx

Tak się ciesze ze odpisałaś, czekałem na to dość długo, ale opłacało sie! Przede wszystkim dziękuje za odpowiedź i przystępuje do wyjaśnienia o co mi chodzi...
A więc pisze piosenki i a Twoje zdjęcia oddają wiele uczuć i naprawdę wiele można z nich wyczytać. Mozna tez dopisać do nich jakąś historyjkę. Także nie przestawaj fotografować ! 
Wysłałabyś mi adres swojej strony? Chciałbym obejrzeć więcej zdjęć. Mam nadzieje, ze kiedyś obdarzysz mnie zaufaniem i pokażesz mi coś ze zdjęć których nigdzie nie udostępnisz.. 
Życzę Ci miłego dnia i uśmiechaj się częściej!

Twój wielbiciel xx "

Wysłałem i od razy na nią spojrzałem, domyśliłem się ze dostała wiadomość łapiąc się za kieszeń w której miała telefon, szybko go wyjęła i uśmiechnęła się delikatnie. Widziałem jak czyta wiadomość, a potem rozgląda się nerwowo po klasie. Gdy tylko natrafiła na mój wzrok od razu uśmiech zszedł z jej twarzy i znów zanurzyła nosem w swoim zeszycie. Kurwa mać! Chyba spierdoliłem! 
...


______________ 
I jak? Wiem ze długo czekaliście ale w końcu mam mnóstwo czasu i postanowiłam wrócić do pisania!
Mam nadzieje, ze pokażecie ze wam się podobała część.. xx




Naat

środa, 25 października 2017

Fuckboy ~ cz.18

- Kochanie, twój kolega pomógł ci wrócić do domu, powinnaś być mu wdzięczna. - zuważyła mama, patrząc na mnie wymownie. Zbulwersowana otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale zanim dobrałam odpowiednie słowa, uprzedził mnie Zayn.
- (T.I.) chyba powinna odpocząć. Nie będę przeszkadzał, do widzenia Państwu. Trzymaj się, (T.I.). - powiedział, posyłając mi ciepłe spojrzenie, którego nie zamierzałam odwzajemniać.
- Masz rację, ale nie możemy tego tak zostawić. Zapraszamy jutro na obiad. - nalegał tata. Nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam.
- Naprawdę?! Wspólny obiad?! Czy was w ogóle obchodzi, jak ja się czuję, czy mam ochotę na jakieś rodzinne obiadki?! Halo, jestem waszą córką, która została porwana, pamiętacie jeszcze o tym?! - krzyczałam, dławiąc się łzami. W końcu dałam upust emocjom, które kumulowały się we mnie od dłuższego czasu. Powiedziałam wreszcie to, na co wcześniej nie miałam odwagi. Spojrzałam na rodziców, który wydawali się nie rozumieć tego, co do nich mówię.
- No tak, mogłam się tego spodziewać.. - dodałam cicho, minęłam ich i weszłam do domu. Udałam się prosto do swojego pokoju, zamykając drzwi na klucz. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, które wyglądało tak, jak zostawiłam je tydzień wcześniej. Poczułam ukłucie w sercu na myśl, że rodzice nie szukali w moich rzeczach jakiejkolwiek poszlaki, jakby w ogóle nie próbowali mnie odnaleźć. Ceniłam sobie prywatność, ale w tym przypadku schodziła na drugi plan. Nigdy nie czułam się jakoś specjalnie kochana przez rodziców. Większość czasu spędzali we wspólnej firmie, a kiedy już byli w domu, rozmawiali ze mną jedynie o nauce i ocenach.
- (T.I.), ktoś do ciebie. - zawołał tata przez drzwi. Nacisnął klamkę, jednak nie udało mu się wejść do środka.
- Nie chcę z nikim rozmawiać! - krzyknęłam.
- To pan policjant, który spisze twoje zeznania. Otwórz drzwi. - zażądał stanowczo. Niechętnie zwlekłam się z łóżka i wpuściłam mężczyznę do środka.
- Witam, (T.I.). Cieszę się, że cię widzę. Przyznam, że to dość nietypowe, żeby porwana sama wróciła do domu. - powiedział, patrząc mi przenikliwie w oczy. Minęłam go i zamknęłam ponownie drzwi, żeby rodzice nie słyszeli naszej rozmowy.
- Przykro mi, ale jesteś niepełnoletnia. Twoi rodzice muszą być obecni przy składaniu zeznań. - oświadczył policjant, na co skrzywiłam się i wpuściłam rodziców do środka.
- Niech pan pyta. - powiedziałam, siadając na łóżku.
- Jak dosżło do tego, że zostałaś porwana?
- Poszłam pobiegać do lasu. Nagle ktoś zasłonił mi oczy i złapał za ręce, uniemożliwiając obronę. - rzuciłam sucho.
- Widziałaś twarz porywacza? To była jedna osoba czy kilka?
- Nie, nie widziałam. To był jeden mężczyzna i zawsze nosił kominiarkę. - skłamałam.
- Wiesz, gdzie cię przetrzymywano? Widziałaś jakieś charakterystyczne cechy tego miejsca?
- Nie mam pojęcia, to było małe, ciemne i zimne pomieszczenie. Coś w stylu piwnicy. Miałam worek na głowie całą drogę. Uprzedzając pana kolejne pytania – nie, nie wiem ile czasu jechaliśmy na miejse. Dostawałam codziennie pszenną bułkę i wiadro wody. Jedną nogę miałam przykutą kajdankami do jakiejś rury, spałam na ziemi. Tak, parę razy mnie uderzył. Coś jeszcze? - zapytałam, zaciskając zęby.
- Czy ten mężczyzna cię zgwałcił?
- A po co innego miałby mnie porwać? - zakpiłam, a mama zakryła usta ręką.
- Nie odpowiadaj pytaniem na pytanie.
- Molestował mnie, ale do bezpośredniego stosunku nie doszło. To wszystko?
- Jeszcze jedno. Jak udało ci się uciec?
- Okaleczyłam się tak, żeby wyglądało jakbym podcięła sobie żyły. Udawałam, że zaraz się wykrwawię, więc facet zaniósł mnie do bagażnika i wyrzucił do rowu przy głównej ulicy. To był środek nocy, a ruch na drodze był niemal zerowy. Dopiero nad ranem kolega ze szkoły tamtędy przejeżdżał, rozpoznał mnie i wziął do siebie, żebym mogła się wykąpać, przebrać i coś zjeść. Przed chwilą odwiózł mnie do domu. To by było na tyle. Żegnam. - mówiąc to, poderwałam się z łóżka i wybiegłam z pokoju, trzaskając za sobą drzwiami. Miałam nadzieję, że brzmiałam przekonująco i policja da już temu spokój.
- Wygląda na to, że nie znajdziemy sprawcy. Córka nie podała niczego, co pomogłoby nam w śledztwie. Przykro mi. - udało mi się posłuchać, jak policjant oznajmiał to moim rodzicom.
Szczególnie, że ten sprawca nie istnieje pomyślałam i wyszłam z domu.

Stanęłam przed dobrze znanym mi budynkiem. Nacisnęłam na dzwonek przy furtce, czekając aż ktoś mi otworzy. Wtedy w drzwiach stanęła średniego wzrostu dziewczyna o brązowych włosach, sięgających do ramion.
- (T.I.)! - krzyknęła i pędęm rzuciła się w moją stronę.
- Cześć Dakota.- zaśmiałam się, przytulając dziewczynę z całych sił.
- Boże, (T.I.). Jest ciebie tak mało.. - powiedziała smutno, robiąc aluzję do mojej figury. Uśmiechnęłam się blado, nie wiedząc co na to odpowiedzieć. Weszłyśmy do środka.
- Napiesz się herbaty? - zapytała w progu kuchni.
- Jeszcze pytasz! - zmusiłam się do wesołego tonu.
- Co z Domem? - zapytałam po chwili, czując się winna, że od tego nie zaczęłam naszej rozmowy. Wstyd się przyznać, ale wyleciało mi to z głowy.
- Wybudził się ze śpiączki trzy dni temu. Powoli, bo powoli, ale poprawia mu się. Jeśli chcesz, możemy go odwiedzić za parę dni. - świergotała przyjaciółka. Nie dziwiłam jej się ani trochę, sama poczułam ogromną ulgę.
- Jeju, to cudownie! Sprawę odwiedzin jeszcze przedyskutujemy, dobrze? - zapytałam niepewnie.
- Jasne, nie ma pośpiechu i nie myśl, że naciskam. A jak ty się czujesz? Chcesz porozmawiać o.. no wiesz, o tym co się wydarzyło? - spojrzała na mnie zmartiwona.
- Jesteś jedyną osobą, której mogę powiedzieć prawdę.. - powiedziałam cicho, biorąc od przyjaciółki kubek herbaty. Przeszłyśmy do pokoju brunetki, gdzie opowiedziałam jej szczerze całą historię. Towarzyszyła nam przy tym niezliczona ilość łez, ale po wszystkim poczułam niesamowitą ulgę.
- Obraziłabym cię, gdybym powiedziała, że wiem co czujesz. Nikt, kto tego nie przeżył, nie ma pojęcia jak to jest. Ale podziwiam cię za to, jaka jesteś silna. Jestem pewna, że dasz robię radę i za jakiś czas zapomnisz o tych złych rzeczach. Pamiętaj, że masz mnie i będę ci kibicować z całego serca. - powiedziała Dakota łamiącym głosem. Nie byłam w stanie nic powiedzieć, dlatego tylko ją przytuliłam.
- Dajesz mi więcej wsparcia niż moi rodzice. - szepnęłam po chwili.
- Oni chyba nie do końca rozumieją co się stało. Są w szoku, ale to nie zmienia faktu, że bardzo cię kochają. - zapewniała, głaszcząc mnie po włosach. Pokiwałam głową, urywając temat. Ciszę przerwał dźwięk telefonu, oznajmiający nową wiadomość. Wzięłam do ręki komórkę i zobaczyłam smsa od Zayn'a.
(T.I.), gdzie Ty do cholery jesteś? Twoi rodzice od 2 godzin Cię szukają. Podaj mi adres, przyjadę po Ciebie. Zayn

_________________________________________
Hej, jak Wam się podoba PRZEDOSTATNIA część tego opowiadania? W sumie, miała to już być ostatnia, ale jeszcze sporo musi się powyjaśniać i nie zmieściłam się w jednej części :D dziękuję za życzenia powrotu do zdrowia, z nogą coraz lepiej ♥️
16 komentarzy = ostatnia część!littlegirl

czwartek, 19 października 2017

Harry p.4

Może wilk nie taki zły jak go malują.
Dojechaliśmy spokojnie na stację paliw, a ja miałam chwilę czasu, żeby się mu poprzyglądać, co było całkiem przyjemne. Może zachowuje się jak psychol, ale trzeba przyznać, że jest zabójczo przystojny i kompletnie nie w moim typie. No cóż, nie można mieć wszystkiego. Styles tak strasznie się pospieszył, że aktualnie czekam przemarznięta w sweterku (bo przecież w autobusie ma być ciepło) na stacji paliw, wyczekując na ten cholerny transport na lotnisko.
-Masz, księżniczko.- wymruczał nakładając mi swoją kurtkę na ramiona. Było mi okrutnie zimno, więc tylko popatrzyłam na niego  z wdzięcznością nie komentując jego sarkastyczne 'księżniczko'.
-Dzięki.- powiedziałam wkładając ręce w o wiele za długie rękawy. Zaciągnęłam się zapachem bruneta, którym przesiąknęła kurtka.
-Spoko, zapłacisz w naturze- mrugnął do mnie, na co ja zmarszczyłam nos w grymasie. Wybuchł wdzięcznym śmiechem, który  budził motyle śpiące gdzieś u dołu mojego brzucha.
-Lecę kupić fajki.- parsknął i zobaczyłam jak odchodzi w stronę drzwi. On pali? Zobaczyłam jak wchodzi i w tym samym czasie pojawił się ogromny autobus i chłopaków w oknie, którym pomachałam. Zatrzymali się po czym cała czwórka witając się pobiegła do środka stacji.
-O co cho?- zmarszczyłam brwi patrząc na nich.
-Ostatnia szansa na prowiant przed wyjazdem.Wbrew pozorom żarcie samolotowe nie jest takie super.- ktoś wymruczał przy moim uchu, przez co podskoczyłam z zaskoczenia. Styles.
-Nie zauważyłam Cię.- fuknęłam.
-Twój błąd.- wystawił mi język po czym pociągnął w stronę autobusu.
-Siedzisz ze mną, wiesz?- uśmiechnął się tak szeroko, że myślałam, że rozedrze mu się ta paszcza.
-A kto tak powiedział?-  uniosłam jedną brew dając się wciągnąć do środka.
-A ja.- powiedział łapiąc mnie w talii i odwrócił tak, że czułam placami jakąś ściankę.. a może drzwi czy coś.
-Ale nie ja.- powiedziałam kładąc ręce na jego klatce i odpychając go troszkę od siebie. Usłyszałam chłopaków zbliżających się do autobusu i wszystko działo się później szybko.. za szybko. Styles nacisnął klamkę przez co poleciałam do tyłu, ale loczek nie pozwolił mi upaść. Zamknął za sobą drzwi. Przekręcił klucz, a później schował do tylnej kieszeni.  Patrzyłam na to wszystko osłupiała.
-Co ty odwalasz?!- krzyknęłam nie mogąc uwierzyć, że zamknął nas w jakimś pomieszczeniu. Rozglądnęłam się. Spore pomieszczenie jak na autobus.. w kącie ministudio nagraniowe. Wokół fotele, instrumenty.
-Oj ciicho, bo pomyślą, że robię ci krzywdę.- przewrócił oczami. Ktoś szarpnął za klamkę.
-Zajęte!- krzyknął loczek zatykając mi usta.
-Styles, gdzie [T.I.]?- spytał jeśli się nie mylę Niall.
-Jest tu ze mną, możemy jechać.
-Na pewno? Czemu się nie odzywa?- dopytywał blondyn.
-Boooo, bo ma zajęte usta! -odkrzyknął uśmiechając się Styles.
-Nie mów nic.- fuknął zbulwersowany chłopak i usłyszałam jak się oddala, a ja polizałam rękę loczka, który w końcu puścił.
-Fuuu.. co ty wściekliznę masz?- zachichotał.
-Wiesz jak to brzmiało?! Jakbym...jakbym..- zaczęłam, ale byłam zbyt speszona mówić o tym pryz nim.
-Jakbyś co? No wyduś to z siebie, słońce.-uśmiechał się obserwując mnie.
-Jakbym ci robiła loda!- krzyknęłam, a on wybuchł śmiechem.
-I co? Skaziłaś swoje piękne usteczka takim słowem?- spytał chichocząc, a ja go zabijałam wzrokiem.
-A może.. może ty chcesz..? Poświęcę się, dawaj.- przybrał zbolałą minę.
-Wal się.- wymamrotałam, a on się uśmiechnął.
-Z tobą?- szoki uśmiech i śmieszne poruszanie brwiami.
-Sam.- parsknęłam już chichocząc.
-No dobra.. możemy już stąd wyjść? Muszę siku.-wyznałam czując w pęcherzu kawę wypitą wcześniej.
-No już zaraz możemy, jak zdobędziesz klucz i nas wypuścisz.- uśmiechnął się przebiegle, a mi się przestało podobać. Postanowiłam jednak się nie zrażać i pamiętając, że schował w tylnej kieszeni moje wybawienie podeszłam i chciałam sięgnąć, ale on go wyjął i trzymał w górze. Skakałam jak głupia, ale nasz wzrost i jego siła w odpychaniu mnie jest większa.
-Przecież to niemożliwe!- pisnęłam zawiedziona.
-Jest sposób.- powiedział zagadkowo, a ja zmrużyłam oczy.
-Jaki?- spytałam, a on pokazał na swój policzek.
-Bleee!- krzyknęłam pokazując język, a on się uśmiechnął szerzej.
-Nie to nie- wzruszył bez przejęcia ramionami.
-Mam tu sikać?- uniosłam brew.
-Rób co chcesz. Nie ma buziaka, nie ma klucza, nie ma łazienki.
-Jesteś okrutny.- syknęłam zbliżając się do dupka.
-To tylko policzek.- namawiał, a ja stwierdziłam, że właściwie ma rację.. co może się stać?
-Ok. Tylko jeden i klucz mój, tak?- upewniałam się.
-Dokładnie- skinął głową i przyciągnął za talię. Ja stanęłam na palcach, a on zniżył głowę i przekręcił tak, żebym mogła dosięgnąć policzek. Zmrużyłam oczy i już prawie go musnęłam, kiedy on w ostatniej chwili przekręcił głowę i wpił się mocno w moje usta. Nie chciałam tego pocałunku, zacisnęłam mocno wargi i miałam zamiar się trzymać przy tym. Dupek jeden cholerny. Stałam tak niewzruszona, a on się wysilał, żeby pogłębić pocałunek. Już myślałam, że się poddał, kiedy ścisnął mój pośladek, a ja uchyliłam usta z oburzenia tym samym dając mu dostęp do wnętrza ust. Pogłębił pocałunek i zrobiło mi się ciepło. Ciężko przyznać, ale ten dupek całuje jak Bóg. Chcąc nie chcąc musiałam oddać pocałunek.. uwierzcie też byście to zrobiły. Opamiętałam się jednak po chwili i szybko zacisnęłam usta nie przewidując, że przecież mam zęby, a on język praktycznie w moim gardle.
-Cholera! Ty jesteś jakaś nienormalna!- krzyknął, a ja zrobiłam wielkie oczy. Ugryzłam go w język.
-Ja.. przepraszam..- zrobiło mi się głupio.
-Nie obchodzą mnie twoje przeprosiny. Ja tu cierpię!- krzyknął i pokazał troszkę zakrwawiony język.. nie było z nim tak źle, a on dramatyzował.
-Trzeba było się okiełznać! To twoja wina! A teraz daj mi te cholerne klucze, bo zacznę wołać po pomoc!- krzyczałam, bo doprowadzał mnie do szału. Znowu.
-Masz ten pierdolony klucz.- fuknął oddając, a ja otworzyłam drzwi i spotkałam trójkę chłopaków, którzy niczego nie słyszeli. ŚWIETNIE. Nie zważając na nich poszłam do łazienki, bo zaraz się tu zesikam.

niedziela, 15 października 2017

Fuckboy ~ cz.17

Dotarliśmy pod dom Zayn'a.
- A twoja rodzina? - zapytałam niepewnie.
- Mieszkam sam, mama i siostry przyjeżdżają raz na jakiś czas. - odpowiedział obojętnie. Wyszłam z samochodu, a chłopak wniósł mnie na rękach do środka. Przemknęło mi przez myśl, że tak zachowują się młode małżeństwa, ale nie powiedziałam tego na głos. Nie miałam na razie nastroju do żartów.
- Chcesz się wykąpać? - zapytał Zayn. Pokiwałam głową, więc brunet skierował się w stronę łazienki. Nalał ciepłej wody do wanny i naszykował świeże ręczniki.
- Poczekaj, przyniosę ci jakieś ciuchy. - powiedział, znikając za drzwiami. Po chwili wrócił, a w rękach trzymał ubrania, które.. miałam już wcześniej na sobie.
- Wyglądają znajomo. - mruknęłam pod nosem. Zayn pożyczył mi już tę koszulkę, kiedy u niego nocowałam.
- Dasz sobie radę? - zapytał troskliwie.
- Radziłam sobie z gorszymi rzeczami. - rzuciłam ironicznie. Widziałam, że moje oschłe słowa ranią chłopaka, ale nie potrafiłam, a może nawet i nie chciałam się pohamować. Zayn spuścił głowę i wyszedł. Stanęłam przed umywalką i opłukałam twarz zimną wodą. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze – przetłuszczone, splątane włosy, sine worki pod oczami, rozcięta warga bo ugryzieniu przez Williama, kiedy nie odwzajemniłam pocałunku. Powoli zdjęłam koszulkę, starając się sprawić sobie jak najmniej bólu. Wystające kości, poszarzała skóra i masa siniaków. Dodatkowo uda i nadgarski pokrywała zaschnięta krew. Patrzyłam na siebie, a łzy same pchały mi się do oczu. Podpierając się o ścianę, powoli weszłam do wanny. Zanurzyłam się w ciepłej wodzie i zamknęłam oczy. Była to pierwsza przyjemna chwila od bardzo dawna. Nie miałam pojęcia, ile czasu tak leżę, ale na ziemię sprowadziło mnie dobianie się do drzwi.
- (T.I.), słyszysz mnie?! Nic ci nie jest? - wołał przerażony Zayn.
- Jest okej, daj mi 10 minut. - odpowiedziałam i pośpiesznie umyłam włosy oraz dokładnie zmyłam resztki brudu z ciała. Założyłam koszulę i szary dres ze ściągaczami wokół kostek. Tonęłam w wielkich ubraniach, które jeszcze tydzień temu były jedynie luźne. Przypomniałam sobie, kiedy zeszłam na dół w samej koszulce, zastając Zayna w kuchni, dokładnie w tym szarym dresie. Tamta noc wydawała się być tak odległym wspomnieniem.. Wyszłam z łazienki i natknęłam się na chłopaka.
- Zrobiłem coś do jedzenia, na pewno jesteś głodna.. - zaczął, ale mu przerwałam.
- Nie trzeba, zaraz odwieziesz mnie do domu. - wzruszyłam ramionami. Naprawdę pomyślał, że głupie śniadanie wszystko naprawi?

Znowu to zrobiła. Nie widzi, że się staram? Jest miła, a zaraz potem rzuca jakimś oschłym tekstem, który jest jak kolejny policzek.. Wolałbym, żeby rzuciła się na mnie z pięściami i wykrzyczała co o mnie myśli, ale to (T.I.) wyznacza zasady. Wiedziałem jednak, że w niektórych sprawach nie mogę dać za wygraną i ta była właśnie jedną z nich.
- Odwiozę cię. Zaraz po śniadaniu. - upierałem się. Dziewczyna przewróciła oczami, ale ostatecznie zeszła do kuchni. Stanęła przed nakrytym stołem, a w oczach dostrzegłem iskierki.
- Nie byłem pewien na co będziesz miała ochotę, więc zrobiłem wszystko. - zmusiłem się do uśmiechu.
- Dziękuję. - szepnęła i delikatnie złapała mnie za rękę. Poczułem znajomy dreszcz przechodzący zwdłuż kręgosłupa, jak za każdym razem, kiedy dotknęła mojego ciała. (T.I.) usiadła przy stole i nałożyła sobie na talerz jajecznicę, tosta z masłem orzechowym, kanapkę z serem i pomidorem, 2 pancakesy i garść malin.
- Niezłe połączenie. - zaśmiałem się.
- Skoro się tak postarałeś, zamierzam spróbować wszystkiego po trochu. - oświadczyła i zabrała się za konsumpcję. Usiadłem naprzeciwko i rozkoszowałem się takim widokiem, popijając gorącą kawę. Jadła pośpiesznie, jakby ktoś zaraz miał zabrać jej talerz sprzed twarzy. Górną wargę miała ubrudzoną masłem orzechowym.
- Poczekaj.. - zatrzymałem ją przed zrobieniem kęsa kanapki i kciukiem starłem słodycz z jej ust. Cały czas wpatrywałem się w jej zielone oczy. Próbowałem przedłużyć tę chwilę w nieskończoność.
- Emm.. - speszona dziewczyna odsunęła się, kiedy skończyłem. - Jedźmy już.
- Ale nie spróbowałaś.. - zacząłem, wskazując na niemal pełny talerz.
- Jedźmy. - powtórzyła podniesionym głosem. Przestraszyłeś ją kretynie. Bez słowa wstałem i ruszyłem w stronę drzwi. Chwyciłem bluzę i podałem ją blondynce.
- Masz, rany po cięciu się chyba nie są pierwszą rzeczą, jaką mają zobaczyć twoi rodzice.
Dziewczyna posłała mi wrogie spojrzenie, ale wykonała moje polecenie. W czasie drogi mileczeliśmy, (T.I.) odwróciła głowę w stronę okna. Zatrzymałem się pod jej domem i wysiadłem, żeby otworzyć jej drzwi, ale blondynka zrobiła to pierwsza. Wysiadła z samochodu, a w tym samym czasie w progu domu stanęli jej rodzice.
- (T.I.)! - zawołała kobieta, nie mogąc powstrzymać się od płaczu.
- Mamo! - krzyknęła blondynka i pobiegła w jej stronę. Musiało ją to kosztować wiele bólu, ale pewnie nie zwróciła na to uwagi. Wpadła w ramiona rodziców, którzy płakali tak jak ona. Czułem się niezręcznie patrząc na tę scenę, więc zamierzałem jak najszybciej wsiąść do samochodu i odjechać.
- Zaczekaj! - usłyszałem męski głos ojca (T.I.). Gestem ręki kazał mi podejść.
- Witam, panie (T.N.). - powiedziałem, kłaniając się.
- Odnalazłeś moją zaginioną córkę i próbujesz odjechać bez słowa? - zapytał z wyrzutem.
- Przepraszam. Ja tylko.. - zacząłem, ale nawet nie wiedziałem co mam mu powiedzieć. Przecież nie mogłem wyznać prawdy.
- Znamy się ze szkoły, więc mi pomógł. - wtrąciła (T.I.), patrząc na mnie zdezorientowana. Nie miała przygotowanego scenariusza dla rodziców i policji.
- Gdzie ją znalazłeś? - zapytała mama (T.I.) przez łzy.
- Eee.. leżała pobita w rowie. - wymyśliłem szybko, a kobieta znowu wybuchnęła płaczem. W rowie, serio? Na nic lepszego nie było cię stać?
-
Moja mała córeczka.. - szeptała, tuląc do siebie dziewczynę.
- Dziękujemy, że się nią zająłeś. - powiedział tata (T.I.), klepiąc mnie po ramieniu.
- Jesteś naszym bohaterem. - uśmiechnęła się mama blondynki.
- Bohaterem? - prychnęła (T.I.), wyrywając się z objęć rodzicielki. Przygryzłem nerwowo wargę.

__________________________________________
Cześć i czołem! Mimo że nie było tyle komentarzy na ile się umawiałyśmy, dodaję kolejną część w terminie. Mam teraz więcej czasu, bo tydzień temu złamałam nogę i jestem uziemiona w domu.. Ale może dzięki temu nie będę się spóźniać z dodawaniem :D
Powoli zmierzam w stronę końca tej historii, więc czekam na wasze sugestie zakończenia ♥️
16 komentarzy = następna częśćlittlegirl

niedziela, 8 października 2017

Fuckboy ~ cz.16

- Wytłumaczę ci to później, obiecuję, ale teraz chodźmy stąd już. - poprosiłem. Na szczęście wyczerpana dziewczyna przytaknęła i położyła głowę w zagłębieniu mojej szyi. Poczułem przyjemny dreszcz przechodzący wzdłuż kręgosłupa. Kiedy wyszliśmy na dwór, uderzyła w nas fala zimnego powietrza i odruchowo spojrzałem na nagie nogi dziewczyny. Chciałem jak najszybciej znaleźć się już w samochodzie i włączyć ogrzewanie. W tym samym momencie Harry wyłonił się zza budynku.
- Mój boże, (T.I.).. - krzyknął przerażony, zasłaniając sobie usta ręką.
- Teraz jest wam mnie żal? A gdzie byliście przez cały ten czas, kiedy siedziałam tam sama?! - odpowiedziała podniesiony głosem. Te słowa bardzo mnie dotknęły, bo robiłem co mogłem, żeby ją odnaleźć.
- Szukaliśmy cię. - powiedział Harry łagodnym tonem, podchodząc do nas. (T.I.) tylko prychnęła i odwróciła głowę.
- Chodźmy do samochodu, nie wiem ile mamy czasu do powrotu watahy. - zakpił Harry i ruszył w stronę czarnego range rovera. Otworzył drzwi, żebym mógł położyć (T.I.) na tylnym siedzeniu. Wyciągnąłem z bagażnika koc i owinąłem nim jej ciało.
- Wrócisz z Chrisem, a samochód oddam ci wieczorem, okej? - zapytałem z nadzieją. Chłopak pokiwał głową z delikatnym uśmiechem i podał mi kluczyki.
- Zbierajcie się lepiej już. - dodałem zanim wsiadłem za kierownicę.
- Musimy jeszcze coś załatwić. - zaśmiał się, puszczając mi oczko. Nie spodobało mi się to, bałem się, że chłopaków Williama będzie więcej i moja ekipa na tym ucierpi. Zanim ruszyłem, zobaczyłem jak Niall i Louis wyprowadzają Williama z założonymi na rękach kajdankami, które wcześniej miała założone dziewczyna. Wolałem nie pytać co planują. Odjechałem z tego miejsca z piskiem opon.
- Pojedziemy najpierw do mnie, dobrze? Lepiej żebyś nie wróciła do domu w takim stanie, bo będziesz musiała wyjaśnić wszystko rodzicom.. - zacząłem delikatnie.
- Moi rodzice mają mnie w dupie, inaczej zrobiliby coś żeby mnie znaleźć. - rzuciła oschle. Zjechałem na pobocze i zatrzymałem samochód. Przesiadłem się na tylne siedzenie obok (T.I.), złapałem ją mocno za rękę, dzięki czemu spojrzała na mnie.
- (T.I.), wszyscy próbowali cię znaleźć. Twoi rodzice jeszcze tego samego dnia zgłosili zaginięcie na policję. Przesłuchiwali wszystkich twoich znajomych, ale nikt nic nie wiedział. W szkole i na ulicy wiszą plakaty z twoim zdjęciem. Uwierz mi, że wszyscy, dla których jesteś ważna, wariowali z nerwów. Ja sam odchodziłem od zmysłów przez ten tydzień, więc nie wiem co musieli przeżywać twoi rodzice, ale na pewno nie było im łatwo. - mówiłem spokojnie, czując łzy zbierające się w moich oczach, tak samo jak u dziewczyny.
- Minął dopiero tydzień? - zapytała z niedowierzaniem. Zatkało mnie, więc tylko pokiwałem głową.
Słowa Zayna przemówiły mi do rozsądku. Prawdę mówiąc, myślałam że minęło więcej czasu. Byłam zaskoczona tym, że jednak próbowano mnie odnaleźć. Miałam mieszane uczucia w stosunku do Zayna. Nie mogłam mu wybaczyć tego co mnie spotkało, ale z drugiej strony nie tylko on był winny. Zaraz, a może jednak?
- Kim jest ta dziewczyna, o której mówił William? - zapytałam, a Zayn westchnął ciężko.
- Layla.. Była moją pierwszą dziewczyną. Trzy lata temu, w dzień jej 16 urodzin, pojechaliśmy na przejażdżkę motorem mojego ojczyma. Ja prowadziłem.. - opowiadał, a z każdym słowem coraz bardziej załamywał mu się głos. - ..Zderzyliśmy się z samochodem i Layla..
- Zginęła. - dokończyłam wstrząśnięta, bo chłopak nie był w stanie. Byłam w szoku. Nie spodziewałam się, z jakim ciężarem borykał się Zayn każdego dnia swojego życia.
- Layla była młodszą siostrą Williama. - szepnął, nie kryjąc już łez. Nie potrafiłam opisać swoich uczuć, tak bardzo mu współczułam, że na chwilę zapomniałam o tym, co mnie spotkało. Ignorując przeszywający ból w każdej kończynie przyciągnęłam chłopaka do siebie, przytulając go z całej siły. Zayn posadził mnie sobie na kolanach, chowając twarz w zagłębieniu mojej szyi. Głaskałam go po plecach tak długo, aż się uspokoił. Domyśliłam się, że mało kto zna jego tajemnicę, która wciąż jest jak świeża rana.
- Dlatego William zrobił ci to wszystko. Wiedział, że prędzej czy później dowiem się gdzie jesteś. Chciał, żebym cierpiał tak jak on po stracie kogoś, kogo kochał. Przepraszam cię (T.I.). Tak bardzo cię przepraszam, że zostałaś w to wplątana.. że nie potrafiłem cię ochronić.. - mówił, trzymając mnie mocno w swoich ramionach, jak największy skarb.
- Przykro mi, że musiałeś przez coś takiego przechodzić. To co mi się przytrafiło nie jest twoją winą. William jest nieobliczalny, powinien się leczyć. Jeszcze dzisiaj rano miałam cię za swojego wroga, ale teraz widzę, ile musiałeś przejść w przeciągu tych trzech lat. - patrzyłam mu głęboko w oczy, nie wierząc w to, co właśnie powiedziałam. Wciąż czułam żal, ale złość ustąpiła miejsca współczuciu. Zrozumiałam, że jesteśmy w tej samej drużynie, więc mamy wspólnego przeciwnika. Znalazłam w sobie chęć, aby odzyskać to, co w ostatnim tygodniu zostało mi zabrane – wewnętrzną siłę do walki o lepsze jutro.
- Mam nadzieję, że kiedyś dasz mi drugą szansę. - wyznał cicho. Uśmiechnęłam się delikatnie i przytuliłam do niego. Nie potrzebowaliśmy więcej słów, a jedynie swojej bliskości.
- (T.I.), proszę, powiedz mi tylko jeszcze jedno i obiecuję, że nigdy nie będziemy do tego wracać, chyba, że sama będziesz chciała. - poprosił, kiedy już oboje ochłonęliśmy.
- Tak? - zapytałam niepewnie.
- Czy to, co sobie zrobiłaś było spowodowane tym, że William cię.. zgwałcił? - zapytał, przełykając ślinę.
- W pewnym sensie.. To przynosiło mi ulgę po tym jak on.. przychodził do mnie. - wyznałam i rozpłakałam się na samą myśl o tym.
- Ciii.. już jesteś bezpieczna, obiecuję. Więcej go nie zobaczysz. - zapewnił.
- On.. nie przekroczył granicy tak zupełnie, ale.. - tłumaczyłam się, bo nie chciałam, żeby chłopak za dużo sobie pomyślał.
- Nie musisz kończyć. Spokojnie, niezależnie od tego co dokładnie ci zrobił, to już przeszłość, która nigdy nie wróci. - mówił, głaszcząc mnie po włosach.
- Jedźmy już. - poprosiłam po chwili.
- Dobrze. Chcesz tu zostać czy wolisz siedzieć z przodu? - zapytał. Wybrałam drugą opcję, więc Zayn pomógł mi się przesiąść i ruszyliśmy w stronę domu. Nie doszłam jeszcze całkiem do siebie, więc chłopak złapał mnie za rękę i trzymał tak całą drogę, dodając mi wsparcia bez zbędnych słów.

________________________________________________
Hej, pierwszy raz od dawna bez spóźnienia :D Jak Wam się podoba ta część? Nie wiem jak Wy, ale ja bardzo doceniam jak chłopak potrafi płakać przy dziewczynie ♥️
Ogromnie Wam dziękuję, za takie cudowne komentarze pod poprzednią częścią! Pisać dla takich czytelniczek to zaszczyt ♥️ Umowa taka jak ostatnio :)
littlegirl

niedziela, 1 października 2017

Fuckboy ~ cz.15

Bardzo polecam do słuchania przy czytaniu, nadaje cudownego klimatu ♥️: https://www.youtube.com/watch?v=ap-_qnYG3j4

Zamarłam na dźwięk jego głosu. Wróciły do mnie wszystkie wspomnienia i obudziła się chęć do opuszczenia tego miejsca. Jeszcze kilka godzin temu było mi wszystko jedno. Nie miałam pojęcia ile dni już tu jestem, nie wiedziałam jaka jest pogoda i co się dzieje poza murami starego domu kultury. Jednak w tamtej chwili coś we mnie pękło. Poczułam, że znowu jestem słaba i bezbronna, chociaż prawie przyzwyczaiłam się do tej sytuacji. Pragnęłam go już zobaczyć, ale coś było silniejsze. Co takiego? Żal i pretensje. To przez Zayna się tu znalazłam. Dał mi się poznać z dobrej strony, a równocześnie prowadził jakieś cholerne drugie życie. Brzmi jak słaby serial, ale mi nie było do śmiechu. Od zimna w piwnicy zdążyłam się rozchorować, do tego prawie nic nie jadłam i spałam na kamienistej podłodze. Nie wspominając o Williamie, który pozwalał sobie na stanowczo za dużo, ale nie mogłam nic zrobić, bo od niego zależała moja przyszłość. Za koszmar, przez jaki przechodziłam odpowiedzialna była jedna osoba. Paradoksalnie, ta sama, która teraz zamierzała zgrywać bohatera.

- Tam jest (T.I.)? Masz przejebane! - krzyknąłem, nie zamierzając się dłużej kontrolować. Za Williamem znajdowało się kilka schodów prowadzących w dół do zardzewiałych, metalowych drzwi zamkniętych na klucz pozostawiony w drzwiach. Kiedy tylko usłyszałem pisk dochodzący zza nich wiedziałem, że to tam przetrzymuje dziewczynę, chociaż z początku wydawało mi się to tak nieludzkie, że wręcz absurdalne. Niall i Louis rzucili się na Williama, przewracając go na podłogę i uniemożliwiając mu jakiekolwiek ruchy. Zbiegłem po schodach i pośpiesznie przekręciłem klucz. Dostałem się do środka ciemnego pomieszczenia, w którym jedynym źródłem światła było malutkie okienko zaraz nad sufitem. Niewiele było widać, więc włączyłem latarkę, a moim oczom ukazał się widok, który do końca życia pozostanie w mojej głowie.

Poczułam narastającą gorączkę, spowodowaną ogromnym stresem, więc wyczerpana położyłam się na zimnej kostce. Podkuliłam zakrwawione nogi, próbując się ogrzać. Niewiele mi to pomogło, zważając na fakt, że miałam na sobie jedynie podartą, starą koszulkę Williama. Jego zdaniem i tak powinnam była być mu wdzięczna, bo gdyby nie to, siedziałabym tu w przepoconych od biegania ubraniach. Omal nie zapomniałam już czym jest kąpiel, bo prysznica nie widziałam odkąd wyszłam z domu. Dodatkowo, siniaki na moim ciele przestały się goić, a sińce pod oczami zapewne wyglądały, jakby ktoś przyłożył mi butem w twarz. Trzęsłam się z zimna, na podłodze tworzyła się plama krwi, a obok leżał zakrwawiony kawałek szkła. Pomyślałam, że chyba tym razem cięcia były za mocne. Wtedy usłyszałam charakterystyczny dźwięk przekręcanego klucza, a następnie drzwi się otworzyły. Do pomieszczenia wszedł mój wybawca. Uśmiechnęłam się krzywo na to określenie. Nagle oślepiło mnie białe światło latarki.
- Chcesz mnie oślepić? - zapytałam z pretensją.
- (T.I.)... - szepnął Zayn, a ja ponownie zadrżałam na dźwięk tego głosu.
- A kogo się tu spodziewałeś? - rzuciłam oschle, nie pokazując mu swojej słabości. Chociaż nie wiem, czy w tamtej chwili mogłam wyglądać jak większy obraz nędzy. Zayn podszedł i uklęknął przy mnie. Tak naprawdę dopiero wtedy go zobaczyłam. Spojrzeliśmy sobie w oczy. Ujrzałam w nich tyle bólu i smutku, jak jeszcze nigdy u nikogo w całym moim życiu. Oznaki wyczerpania na twarzy pokazały, że ostatnie dni musiały być dla niego naprawdę ciężkie. Był w fatalnej kondycji i prawie zrobiło mi się go żal.

Łzy same pchały mi się do oczu. Na to, że (T.I.) będzie wychudzona i wyczerpana byłem przygotowany, ale nie spodziewałem się widoku krwi wokół niej. Poczucie winy osiągnęło punt kulminacyjny, czułem się jak najgorszy potwór, a przecież próbowałem ją chronić.
- (T.I.), tak bardzo cię przepraszam.. Próbowałem cię chronić, a prawda jest taka, że jesteś tu przeze mnie. Nigdy sobie tego nie wybaczę i nie łudzę się nawet, że ty to zrobisz. Ale nie dziwię się, jestem najgorszym co cię w życiu spotkało.. - mówiłem, dławiąc się łzami. Nie odrywałem od niej wzroku. Zauważyłem, że wraz z moimi słowami, jej twarz pochmurniała.
- Masz rację. To twoja wina, przez ciebie musiałam przejść przez ten koszmar. Dlatego żądam, żebyś mnie stąd zabrał i odwiózł do domu. A potem zniknij z mojego życia. - wycedziła. Wiedziałem, że taka może być jej reakcja, mimo to w duchu liczyłem na inne zakończenie. Skinąłem posłusznie głową i wstałem, żeby wziąć ją na ręce.
- Łapy przy sobie! Odepnij mi to z nogi, a potem sobie poradzę. - warknęła, wskazując na kajdanki. Wyjąłem pęk kluczy z drzwi i znalazłem odpowiedni, żeby pozbawić ją niechcianego przedmiotu. Zauważyłem obtarcie wokół kostki wskazujące na to, że wielokrotnie próbowała sama się tego pozbyć. Powoli wstała i przeszła kilka kroków, ale nogi same się pod nią uginały i prawie się przewróciła. Była osłabiona, a do tego okaleczenia utrudniały jej poruszanie się.
- (T.I.) proszę, pozwól mi sobie pomóc. - błagałem, a dziewczyna zrezygnowana skinęła głową. Wziąłem ją na ręce najdelikatniej jak potrafiłem, żeby nie pogłębiać jej bólu. Miałem przy sobie największy skarb i wiedziałem, że zrobię wszystko, żeby (T.I.) już nigdy nie zaznała cierpienia. Wyszedłem z piwnicy, która przez ostatni tydzień była największą zmorą, a jednocześnie całym światem dziewczyny. Zobaczyłem, że Niall i Louis nadal trzymają Williama, który zerwał się na widok blondynki. Poczułem, jak ta wtula się w moje ciało, drżąc ze strachu.
- Nawet się nie zbliżaj. - warknąłem.
- Kurwa, co ty z nią zrobiłeś?! - krzyknął Niall, patrząc na wrak człowieka, jaki został z dziewczyny.
- Nic, w porównaniu z tym, co on zrobił Layli. - syknął William, wskazując na mnie głową. Poczułem ścisk w gardle na myśl o dziewczynie.
- Kim jest Layla? - zapytała (T.I.). Nie wierzyłem własnym uszom. Byłem pewien, że William o wszystkim jej powiedział, przedstawiając mnie jako mordercę.


____________________________________________
Hej, wybaczcie moją długą nieobecność, ale byłam na wakacjach, a cały zeszły tydzień poświęciłam na nadrobienie ogrooomnych zaległości w szkole :( Ale już jestem z nową częścią, z której jestem całkiem zadowolona, mam nadzieję, że Wy też ♥️ Chyba za bardzo się wczułam przy pisaniu, bo łzy same pchały mi się do oczu. A jak Wasze wrażenia? :D 16 komentarzy - następna część :)littlegirl