One Direction i My.. - imaginy

piątek, 30 grudnia 2016

~Tylko przypadek~/Zayn/

-Wykastruję dupka!- krzyknęłam idąc z najlepszą przyjaciółką po centrum handlowym, a ludzie patrzyli na mnie jak na wariatkę. 
-Ale przecież jest w porządku..- powiedziała Mel jakby przekonując samą siebie, że tak jest.
-No tak tylko wparował tej... kobiecie- powstrzymałam się- do łóżka i wepchnął jej swojego... oj po prostu ją bzyknął!- mówiłam czując, że tracę cierpliwość.
-W sumie nigdy nie powiedział, że mnie kocha.- wzruszyła ramionami, a ja zobaczyłam kryształki zbierające się w kącikach jej oczu. Zabiję chuja. Cholera jasna.. ona jest tak cholernie ciapowata i wrażliwa.
-Idziemy na imprezę!- parsknęłam przytulając przyjaciółkę. 
-Wiesz, że nie mam ochoty..- zaczęła, ale nie pozwoliłam jej dokończyć, bo zatkałam jej usta rękami.
-Spokojnie. Zero chłopaków, znaczy no między nami. Napijemy się i wyjdziemy. Obiecuję!- uniosłam rękę i położyłam ją na sercu, a ona pokiwała głową na znak, że się zgadza. Było już po 20, więc bez dłuższego zastanawiania się poszłyśmy do siebie zrobić się na bóstwo. Ubrałam to !!: http://urstyle.pl/…/stylizacja/dobra-stylowa-nie-jest-za-xd/

i po jakiejś godzinie byłyśmy gotowe. Postanowiłyśmy udać się do klubu pieszo. W końcu dzisiaj obie pijemy. 
***
Nie miałam pojęcia ile wypiłam ani która godzina. Szłam.. no ok, nie oszukujmy się.. próbowałam iść ulicami Londynu, a Mel szła za mną kontrolując prawdopodobnie, żebym nie wyskoczyła na drogę, czy coś w tym stylu. Ona wypiła mniej.. nie lubiła alkoholu, a ja jak zwykle byłam praktycznie kompletnie zalana. 
-Chodź do domu..- zamarudziła za mną blondynka.
-Nie!- krzyknęłam i wybuchłam niepohamowanym chichotem.
-Wykastruję go!- krzyknęłam znowu nim zatoczyłam się i podparłam o jeden z budynków. Taa.. świat wirował, aja widziałam tylko dwie postacie przede mną. Ha! Szczęście mi dopisuje. Odbiłam się i ruszyłam w stronę dwóch mężczyzn. Jednym z nich był ten idiota, który zranił moją przyjaciółkę, a drugiego nie znałam. Słyszałam za sobą tylko krzyki Mel, żebym się uspokoiła, ale nie reagowałam na nie tylko szłam pewnym krokiem w ich stronę.
-Ty!- krzyknęłam nie pamiętając jak ma na imię ten dupek. Oboje popatrzyli na mnie jak na wariatkę, a później mulat po prawej uśmiechnął się pod nosem lustrując moją sylwetkę, która *o dziwo!* już odzyskała równowagę.. za pewne poszło do mózgu czy coś..
-Damien, chyba ktoś do ciebie.- zachichotał brunet patrząc na mnie i dopalając papierosa.
-Angelika? - zmarszczył brwi.
-Tak właśnie!- ciągle krzyczałam, chociaż byłam już przy nich i mógł mnie słyszeć doskonale.. taaa.. atuty nadmiaru alkoholu.
-Wykastruję cię!- wydarłam się jeszcze głośniej wskazując na niego palcem, a jego kolega wybuchł gromkim śmiechem co skomentowałam wywracając oczami.
-O co ci znowu chodzi?- spytał robiąc to samo co ja. Jak on mnie irytuje!
-Aaaa!- zaczęłam piszczeć i rzuciłam się na niczego nie spodziewającego się chłopaka z pięściami.Owszem.. dostał w nos, kopałam go obcasami.. ale chyba większych obrażeń nie było.. ale z nosa jednak krwawił. Zrobiłabym więcej, gdyby nie fakt, iż jego pomocny koleżka odciągnął mnie od niego i to z ogromną łatwością. Perfidny cham.
-Spokojnie..- mówił mulat ciągle chichocząc i patrząc to na mnie, to na Damiena. Trzymał mnie w uścisku, przez co nie mogłam się ruszyć.
-Co ci odwaliło?- spytał blondyn zakrywając nos.
-Jeszcze pytasz?! Zdradziłeś moją przyjaciółkę!- pisnęłam.
-Kiedy?- spytał sfrustrowany.
-Dwa dni temu.- warknęłam patrząc na niego z ogromną nienawiścią. Gdyby wzrokiem można byłoby zabić on już dawno byłby 3 m pod ziemią.
-Jak do cholery 2 dni temu?! Byłem w Nowym Yorku!- krzyknął denerwując się, a ja zaśmiałam się.
-Dziwne bo Mel cię widziała jak się pieprzyłeś z jakąś laską w swoim apartamencie idioto.- mówiłam i nadal próbowałam się wydobyć z objęć bruneta.
-Brat u mnie nocował.- warknął.
-Pewnie jeszcze powiesz, że bliźniak!- parsknęłam ironicznie.
-No bliźniak.- powiedział, a ja zostałam z otwartą buzią.
-Leć do niej.- powiedziałam już powoli się uspokajając.
-Gdzie?- spytał wciąż wycierając nos.
-Pewnie do naszego mieszkania- wzruszyłam ramionami. Próbowałam to zrobić, ale nie mogłam.. rozumiecie chyba, że człek obejmujący mnie miał o wiele za dużo siły.
-Damien!- krzyknęłam jeszcze jak zaczął się oddalać.
-Przykro mi!- dokończyłam a on pobiegł dalej. Tak oto znalazłam się w ramionach bruneta, który chyba nie miał zamiaru mnie puścić.
-Możesz mnie puścić.- warknęłam w jego stronę, a on ukazał śnieżnobiałe ząbki.
-Nie byłbym tego taki pewny.. nie jesteś bezpieczna.- parsknął, a ja przewróciłam oczami.
-No puść!- pisnęłam znowu próbując swoich sił, ale nic z tego.
-Jak się uspokoisz.- powiedział poważniej i uśmiechnął się.. znów.
-Boję się o mój nos.- zachichotał i w końcu puścił,a ja o mało nie straciłam równowagi... nie, alkohol jednak nie tak szybko wyparowuje z moich żył.
-Uważaj.- usłyszałam i poczułam asekuracyjną dłoń na talii.
-Spokooojnie.- powiedziałam zgaduję zbyt optymistycznym głosem, bo chłopak zachichotał. Nie patrząc na mulata ruszyłam przed siebie. Czułam, ze idzie obok mnie i fuknęłam zirytowana.
-Jestem dużą dziewczynką.- parsknęłam dostrzegając kątem oka jego śnieżnobiały uśmiech.
-Poprawka. Jesteś kompletnie zalaną, dużą dziewczynką.- nadal się uśmiechał nie pozostając w tyle.
-Och uwierz kolego, że bywało dużo gorzej.- spojrzałam na niego spod zmrużonych powiek.
-Uhmm.. czyli jesteś typem imprezowiczki. Tak właściwie to gdzie my idziemy, skarbie?- spytał zatrzymując mnie w miejscu.
-Ja idę do naszego mieszkania.- wzruszyłam ramionami.
-Uhm.. do którego poszedł Damien...?- spytał ironicznie, a ja jęknęłam na co się zaśmiał.
-Wiesz... dajmy im tą noc na pogodzenie się.- zachichotał, a ja uśmiechnęłam się wbrew sobie.
-Masz seksowny uśmiech.- wypaliłam wciąż śmiejąc się jak głupia. Obiecuję, ze więcej nie tknę alkoholu.
-Wiem.- powiedział zniżonym głosem przybliżając się do mnie, a ja cała się zarumieniłam.
-I przerośnięte ego.- dodałam, a on znowu zachichotał.. cholera.
-Po prostu się doceniam.- odparł defensywnie, jednak nie cofnął się.
-Chodź.- pociągnął mnie za sobą nawet nie mówiąc gdzie mam iść.
-Ej!- krzyknęłam najgłośniej jak potrafiłam, a on równie szybko się zatrzymał i popatrzył na mnie jak a idiotkę.
-Jestem Angelika.- podałam mu dłoń, a on zamiast ją uścisnąć pochylił się i ją pocałował, przez co zaczęłam po raz kolejny chichotać jak kompletna idiotka.
-Zayn.- też się uśmiechnął.
-Więc Zayn.. możesz trochę zwolnić? Bo ja do cholery jestem w szpilkach.- powiedziałam najsłodszym głosikiem jakim tylko mogłam.
-Skoro tak..- zaczął i bez uprzedzenia grunt zniknął mi pod nogami, a ja leżałam wygodnie w ramionach Zayn'a. Ruszył w tym samym kierunku co wcześniej, aja wpatrywałam się po prostu w jego piękną twarz.. na prawdę zrywam z procentami.
-Co robisz?- spytał uśmiechając się świadomy, ze go obserwuję.
-Podziwiam widoki.- parsknęłam zanim zdążyłam się ugryźć w język,a on roześmiał się dźwięcznie i postawił, przez co jęknęłam niezadowolona wywołując kolejną falę śmiechu u niego. Nawet nie zauważyłam, że znajdowaliśmy się przed jakąś szeregówką.
-Zastanawiam się czy trzeźwa jesteś równie zabawna.- chichotał otwierając drzwi i przepuszczając mnie w nich.
-Wątpisz?- żachnęłam się i zdjęłam te przeklęte szpilki. Poprowadził mnie do dużego pomieszczenia, które było prawdopodobnie salonem.
-Siadaj, przyniosę ci wodę.- powiedział i już go nie było, a ja zdałam sobie sprawę z tego, jaka bezmyślna jestem.
-Siadaj, przyniosę ci wodę.- powiedział i już go nie było, a ja zdałam sobie sprawę z tego, jaka bezmyślna jestem. Weszłam z obcym chłopakiem do jego mieszkania, a teraz grzecznie czekam na niego siedząc na jego kanapie. *Bravo Angel!*. Moje przemyślenia jednak przerwały zbliżające się kroki. Cała się spięłam na dźwięk upadającego mulata obok mnie.
-Proszsz..- spojrzałam na niego. Znowu obdarował mnie tym pięknym uśmiechem, kiedy podawał mi szklankę. Taaa.. całe moje wcześniejsze rozważania poszły się pieprzyć.
-Dziękuję.- mruknęłam biorąc od niego naczynie i wypijając całą jego zawartość za jednym razem, a później odstawiłam szklankę na stolik przede mną.
-Lepiej?- spytał Zayn troskliwie, a ja skinęłam głową.
-Nie, żeby wcześniej było źle.- prychnęłam po chwili milczenia.
-Oczywiście.- znowu rządek śnieżno białych ząbków i dreszcze wzdłuż kręgosłupa.
-Przestań to robić.- parsknęłam mrużąc oczy.
-Co?- spytał śmiejąc się w głos.
-No właśnie to.- zaczęłam razem z nim chichotać dopóki nie stwierdziliśmy, że temat stał się mało śmieszny.
-Co robimy?- spytałam ziewając i opierając głowę o prawy bok sofy.
-No wiesz..- zaczął nachylając się nade mną, przez co jeszcze bardziej mnie skręcało.
-Mam wiele różnych propozycji..- ciągnął coraz bardziej zbliżając się do mnie.
-Ale myślę, że ta jest najciekawsza..- szepnął jeszcze i był tak blisko, że niemal każdy ruch skutkowałby naszym pocałunkiem.. nawet przestałam oddychać, a on się uśmiechnął łobuzersko, po czym wziął coś ze stolika za mną. Pomachał mi pilotem przed twarzą i odbił się znów siadając normalni i chichocząc. Przez chwile nadal leżałam oniemiała , ale po kilku sekundach dotarło do mnie co przed chwilą się wydarzyło.
-Nienawidzę cię!- pisnęłam zapewne już cała zarumieniona i rzuciłam się na niego bijąc go swoimi małymi piąstkami, gdzie tylko dosięgnęłam. 
-Ał! Ała!- krzyczał raz po raz chichocząc, aż w końcu złapał obie moje ręce.
-I teraz co?- popatrzył na mnie z tym swoim bezczelnym uśmiechem.
-Puść.- powiedziałam walcząc z uśmiechem.
-Przeproś.- parsknął, a ja wywróciłam oczami.
-Nie mam za co.- prychnęłam próbując się wyrwać, ale nie udało się. 
-Ok..- szepnął znowu się do mnie zbliżając.
-Och proszę, nie nabiorę się, więc nie udawaj znowu, że..- zaczęłam, ale mulat gwałtownie złączył nasze usta wcale nie pytając mnie o zgodę. Na początku próbowałam spokojnie przeczekać pocałunek, aż po prostu się zniechęci.. ale cholera. Gdybyście wiedzieli jak on całuje.. przeczekanie tego to tak jak siedzenie w środku trąby powietrznej i udawanie, że się nie boisz. Czyli bez sensu. Przejechał językiem po mojej dolnej wardze prosząc o dostęp, a ja po krótkim namyśle.. ok, bez namysłu mu go dałam uchylając usta. Nawet nie zauważyłam, kiedy uwolnił moje ręce, bo już miałam je zarzucone na jego szyję. Nie mam pojęcia ile ten pocałunek trwał, ale oderwaliśmy się od siebie całkowicie zdyszani, patrząc na siebie.
-To miała być twoja kara.. ale chyba nam nie wyszło.- powiedział z uśmiechem na twarzy, a ja zachichotałam zabierając mu pilot i w końcu włączając tą pierdzieloną telewizję. Udawałam wielce zainteresowaną programem kulinarnym, który akurat leciał ignorując jego wzrok.
-Nie oglądasz?- spytałam nie odrywając wzroku od porywającego *wyczujcie sarkazm* programu. Usłyszałam jego śmiech, a później poczułam dłonie na swojej talii. Przyciągnął mnie bliżej siebie i przytulił, po czym zabrał z powrotem pilot. 
-Włączmy jakiś horror.- odparł radośnie przełączając stacje, a ja jęknęłam z dezaprobatą, kiedy znalazł teksańską masakrę piłą mechaniczną, bo to był jeden z tych filmów w którym na końcu pisze 'historia oparta na faktach' i później nie mogę całą noc spać.
-Nie martw się.. obronię cię.- szepnął mi uspokajająco, kiedy złapałam go za dłoń, przy jednej z niezbyt pogodnych scen. Potem jeszcze poczułam jak całuje mnie w czubek głowy i opiera o niego swoją.


Postanowiłam dać jakiś przerywnik w moich pracach
w postaci nie kogo innego jak Zayn'a
Imagine'a 'Harold' zawieszam.
Nie cieszy się on dużym zainteresowaniem, więc może zacznę coś nowego ;)
Mam nadzieję, że powyższy imagine sie podoba ^^
Tak szczerze to jest wygrzebany ze starego archiwum, ale nie wiem..
dość przyjemnie mi się go czytało, więc postanowiłam go tu zamieścić ;)
5 KOM--> NOWY IMAGINE
PS.: Piszcie w komentarzach z kim byście chciały imagine'a :)


#Maleńka



czwartek, 29 grudnia 2016

Good things - bad consequences //Liam - część 2

Hejka!!
2 część napisana!! Mam nadzieje że się spodoba i że spełnicie warunek :*
Poza tym nie wiem czy zauważyliście ale przyjęłam nową pisarkę na bloga :) Dodała wczoraj wieczorem imagina z Niallem, także możecie już ocenić to jak pisze i czy wam się podoba :) 
A więc Laura witamy Cię i mam nadzieje że spodoba Ci się współpraca z nami!!!!!!

~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Dz1,2,3,4,5,6 i 7 - dziewczyna 1,2,3,4,5,6 i 7 :)
  
 Było naprawdę idealnie!
    Minęły 4 dni od kiedy spotkałam brązowookiego, może to zaskakujące ale nie powiedział mi jak ma na imię. Mimo że wymieniliśmy się numerami telefonów. Do tego od tamtego czasu, a raczej od dnia po tym spotkaniu boje wychodzić się z domu, wyglądać przez okno.. To wszystko jest chore! Dlaczego zawsze ja muszę mieś takiego pecha?!
Co dokładniej sie dzieje?!
Sama nie mogę w to uwierzyć, ale wracając do domu spotkałam kilka dziewczyn, które zaczęły mnie atakować, wyzywać, upokarzać.. dobrze że byłam niemalże na podwórku, bo chyba by mnie pobiły. Nie mam pojęcia co im zrobiłam i czy moje spotkanie z brunetem miało jakiekolwiek powiązanie z tym, ale to było przerażające. I tak jest do dzisiaj, co wyjdę na podwórze to widzę coraz to nowe nastolatki, przed drzwiami jakieś potłuczone szkła, butelki.. Jakieś pogróżki, listy z wyzwiskami, chyba zadzwonię na policję.. Wzięłam komórkę do ręki i już miałam wybierać numer, gdy rozbrzmiała się muzyka przechodzącego połączenia. W pierwszej chwili nie wiedziałam czy odebrać, ale może on mi to wszystko wyjaśni. 

J: Halo? - słyszałam że mój głos zadrżał. 
B: Hej, mam pewną propozycje.. - zaczął od razu - ..może wybierzesz się ze mną dzisiaj do kina? - brązowooki był całkiem zadowolony swoja propozycją a ja juz wyobraziłam sobie jak umieram wracając do domu, jak jedna z rozwścieczonych dziewczyn zaciąga moje zwłoki do ciemnego zaułka.. Aż poczułam gęsią skórkę.
 J: Amm.. Przepraszam Cie ale nie mogę się z Tobą widywać.. - powiedziałam cicho
B: Jak to? Czemu? - był zaskoczony
J: To nie jest rozmowa na telefon, ale z domu też nie wyjdę. - wielka gula znalazła swoje miejsce w moim gardle
B: To ja zaraz przyjdę do Ciebie. - już więcej nic nie powiedział, zorientowałam się, że nie żartował, oraz że połączenie zostało przerwane. Nie mam pojęcia jak dowiedział się gdzie mieszkam, ale zastanawiały mnie bardziej konsekwencje spotkanie z nim. Modliłam się żeby żadna dziewczyna nie przyszła za nim, żeby one zapomniały o mnie. Nagle usłyszałam dość głośne i mocne pukanie do drzwi. Podeszłam cicho do ganku, a pukanie nasilało się.
J: Idź sobie bo wezwę policje! - krzyknęłam płaczliwie.
B: (T.i.) to ja! Nie bój się, otwórz.. - powiedział z ciepłem w głowie, trochę odetchnęłam z ulgą. Wpuściłam go do środka i zamknęłam na wszystkie spusty mój domek. - Co się dzieje? - spojrzał na mnie, a w moich oczach momentalnie pojawiło sie miliard łez. - Ojj moje biedactwo, chodź tu.. - powiedział czule i rozłożył ręce chcąc zagarnąć mnie w swoje ramiona. Bez wahania wtuliłam się w niego i rozpłakałam jak małe dziecko. Jego ciało było jednocześnie takie męskie a zarazem takie przyjemne, czułe i można było zapomnieć o całym bożym świecie.. Po jakimś dłuższym czasie przenieśliśmy się do salonu, zrobiłam nam herbatę i zaczęłam mu opowiadać co się działo. 
J: Już nawet chciałam dzwonić na policję.. - zakończyłam opowiadać. 
B: Przepraszam Cię, to wszystko moja wina, mogłem się domyślić co oni zrobią z Twoim życiem.. Może lepiej będzie jak ja sie tym zajmę. - jego mina nie zdradzała niczego  
J: Co chcesz zrobić? 
B: Oznajmię światu że nie można tak postępować z ludźmi, a na pewno nie z moją dziewczyną! 
J: No tak nie można.. Zaraz co? - właśnie przyjęłam do wiadomości co on powiedział - Jak to? Już jestem Twoją dziewczyną? A tak w ogóle można? - udałam oburzenie. 
B: Yyy.. - podrapał się w tył głowy - No myślę że czemu nie.. Naprawdę Cię polubiłem, a myślę że nawet więcej niż polubiłem. - zaczął się tłumaczyć
J: Jak mogę być z chłopakiem, który mi się nawet nie przedstawił? - wtrąciłam, brunet się lekko zaczerwienił, wstał i wyciągnął dłoń w moją stronę.
B: Liam jestem, to jak teraz będziesz moją dziewczyną? Obiecuje, że obronie Cię przed całym światem. - i wszystko wróciło. 
J: No nie wiem.. skąd mam wiedzieć czy te dziewczyny nie rozwala mojego życia? - wahałam się, brunet, to znaczy Liam jest sympatyczny, zaskakujący i mega przystojny.. Do tego chyba sławny, skoro gdzie się nie zjawi, pojawia się kilka, kilkanaście  dziewczyn.. 
L: Nie daj się prosić.. będę przychodził do Ciebie tak długo aż się nie zgodzisz..- chyba myślał że mnie to rozbawi, a ja wręcz przeciwnie, rozpłakałam się przerażenia o moją osobę. - Przepraszam, nie chciałem żeby to tak zabrzmiało..- znalazł się obok mnie, a raza potem przytulał mnie mocno. 
J: Wiesz jesteś Jak lekarstwo na smutek.. tylko mnie przytulił, a ja zapominam czemu płakałam..- uśmiechnęłam się dając mu do zrozumienia że chce być z nim. - Ale nie karz i od razu przeprowadzać się do Ciebie, niech ten związek nie bierze udziału w wyścigu, zacznijmy powoli, niech to się rozwija swoim tempem. - zaproponowałam patrząc na swoje dłonie.  
L: Jak dla mnie bomba.. moje wcześniejsze związki zaczęły się za szybko i tak samo szybko się skończyły, więc zgadzam się na wszystko Mała. - znów mnie przytulił.. Ten wieczór był wspaniały, przykrości odeszły w niepamięć, a radość i szczęście rozpychało się w moim sercu. Najlepsze w tym wszystkim jest to że zaczynałam zakochiwać się w brunecie. 
           Żałowałam od samego rana że wyszłam z domu.
Dz1: Myślisz że to właśnie Ciebie chciał?!
Dz2: Myślisz że on jest z Tobą szczęśliwy?!! 
Dz3: Co z Ciebie za laska, brzydka, gruba..!!
Dz4: ..Mogłabyś chociaż jakoś modnie się ubierać!!
Dz5: Albo malować się, żeby ukryć tą brzydotę!!
Dz6: Liam pewnie by się ucieszył jakbyś zniknęła..!!!
Dz7: Albo umarła!!!!!!!! - to ostatnie słowo huczało w mojej głowie aż do samego wieczora. Przepłakałam resztę dnia, zastanawiałam się czy decyzja o byciu razem nie została pochopnie podjęta i czy była właściwa. Chociaż z drugiej strony, sugerowanie się tym co jego niepełnoletnie i niedojrzałe psychicznie nastoletnie fanki myślą, byłoby niedojrzałe z mojej strony. Nigdy w życiu nie czułam się bardziej kochana i szczęśliwa jak teraz. Liam daje mi tyle miłości, że w głowie się nie mieści. Uwielbiam go, a raczej kocham! Kocham wszystko co jest związane z nim, poza większa ilością fanów. Odkąd jesteśmy razem minęło już jakieś 3 miesiące, a na portalach społecznościowych huczy od mojej brzydoty, fałszywej miłości i wielu innych obraźliwych wymyślonych słów. Jednakże przeczytałam dosłownie 4 pozytywne komentarze czy posty na mój temat. Dziękowałam tym dziewczynom z całego serca za to, że tak twierdzą i do dzisiaj mam z nimi kontakt. Oczywiście Liama przyjaciele polubili mnie, są naprawdę wspaniali i zabawni, jego rodzina także mnie zaakceptowała.. Czytałam wiele postów na twitterze, czy innych stronach że Directioners i One Direction to jedna wielka rodzina, tylko dlaczego tak ciężko, fankom, zaakceptować mnie?! Więc te dzisiejsze słowa: "Ucieszyłby się gdybyś zniknęła...Albo umarła..", przeraziły mnie. Być może to tylko słowa, ale co będzie jak któraś okaże się być silniejsza umysłowo i nieobliczalna i zaatakuje mnie na ulicy, albo w moim własnym ogródku?! Nawet nie chce myśleć..
L: Kochanie jesteś? - usłyszałam jego głos. Nie mieszkamy jeszcze razem i chciałabym to już zmienić, chociażby po to by spędzać ze sobą więcej czasu i czuć się bezpieczniej. - (T.i.)?! - krzyknął głośniej, nie odpowiedziałam mu, moje gardło nie przepuści na razie żadnego słowa.  - Skarbie?!! 
...
c.d.n.
_________________
No i jak?! Spodobało się czy bardziej takie sobie?
Pisać szczerze!!
Miało być wcześniej 10 komów.. Nie było!Więc może teraz?
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!!!!!   




Naat 

środa, 28 grudnia 2016

Sweet dreams are made of this - Niall :)

Cześć!
Jestem nową pisarką na tym blogu, mam na imię Laura a podpisywać się będę littlegirl (ultra oryginalnie, wiem XD). Jeśli chcecie się czegoś więcej o mnie dowiedzieć to możecie zadawać pytania w komentarzach. Mam nadzieję, że spodoba wam się mój styl pisania. Postaram się dodawać coś raz w tygodniu, mam nadzieję, że mi się to uda :)
~~~~~~~~~~~~~~

Leżałam na beżowej kanapie, przykryta grubym kraciastym kocem. W jednej ręce trzymałam kubek z gorącą herbatą malinową, w drugiej pilot od telewizora. Szukałam jakiegoś filmu do obejrzenia, najlepiej dramatu. Niestety, nic z tego. O tej porze na wszystkich kanałach można natknąć się jedynie na filmy familijne. Niechętnie wstałam z kanapy i poszłam do pokoju po książkę. Wróciłam z kryminałem w ręce i z powrotem ułożyłam się wygodnie pod ciepłym kocem. Wydawało mi się, że minęło kilkanaście minut, kiedy w całym domu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Zimą zmrok zapada tak szybko, że określenie godziny, patrząc przez okno staje się niemożliwe. Przejrzałam się w lustrze, odgarnęłam z twarzy kosmyki włosów, które jeszcze chwilę temu związywałam w luźny kucyk i poszłam zobaczyć kto stoi za drzwiami. Otwarłam je na szerokość kilkunastu centymetrów, ale kiedy upewniłam się już, że to właściwa osoba, moje ruchy stały się pewniejsze. Wciąż nie czułam się w pełni bezpiecznie sama w, jakby nie patrzeć, nowym domu. Wpuściłam średniego wzrostu blondyna do środka i szybko zamknęłam drzwi, żeby odciąć dopływ zimnego powietrza.
- Cześć skarbie, jak się czujesz? - zapytał, całując mnie w czoło, po czym zdjął kurtkę i buty.
- Trochę lepiej, ale ciągle kaszlę i boli mnie głowa. Dobrze, że przynajmniej temperaturę mam już w normie. - uśmiechnęłam się blado.
- Chociaż tyle.. - odpowiedział z równie delikatnym uśmiechem. - Wstąpiłem do sklepu wracając z pracy. Pomyślałem, że kupię twoją ulubioną czekoladę, ale potem doszedłem do wniosku, że może zrobimy razem coś dobrego, co ty na to?
- Jeśli będzie słodkie i czekoladowe, nie mam nic przeciwko! - powiedziałam radośnie, a chłopak jedynie przytaknął z uśmiechem. Wziął do ręki torbę z zakupami i skierowaliśmy się w stronę kuchni. Śmiało mogę stwierdzić, że to najładniejsze, zaraz po sypialni oczywiście, pomieszczenie w tym domu. Wszystkie blaty, wysepka na środku oraz różne półki pokryte drewnem w ciepłym, pomarańczowym odcieniu, natomiast szafki, ściany nad drewnianymi płytami i lodówka - czarne. Na początku nie mogłam przekonać się do takich ciemnych, przytłaczających kolorów. Nie trzeba było jednak dużo czasu, żebym zmieniła zdanie i stwierdziła, że to bardzo przytulna i ciepła kuchnia.
Chłopak postawił na stole mąkę, jajka, mleko, kakao i banany, ja w tym czasie zrobiłam nam herbatę. Kątem oka spojrzałam na produkty, a w moim oczach pojawiły się iskierki.
- Czekoladowe muffinki z bananami?! - prawie krzyknęłam z zachwytu, czego zaraz pożałowałam, bo poczułam okropne drapanie w gardle.
- Wiedziałem, że się ucieszysz. - powiedział dumie, obejmując mnie w talii. Odwróciłam się przodem do niego i pocałowałam w policzek.
- Jesteś najlepszym chłopakiem na świecie. - stwierdziłam radośnie, co wyraźnie go usatysfakcjonowało. Przybliżył się, chcąc mnie pocałować, ale w ostatniej chwili się odsunęłam. - Kochanie, nie chcę, żebyś się zaraził. Daj mi jeszcze kilka dni, tak na wszelki wypadek.
- Zwariuję do tego czasu. - zaśmiał się, opierając swoje czoło o moje. Staliśmy tak przez chwilę, dopóki nie przypomniałam sobie o babeczkach i wzięliśmy się do pracy. Wrzuciłam wszystkie składniki do miski i zmiksowałam na gładką masę, przy okazji brudząc całą kuchnię. Chłopak cały czas uważnie mi się przyglądał.
- Jesteś piękna, a z tą mąką na policzkach wyglądasz uroczo. - stwierdził z powagą. Zarumieniłam się lekko. Blondyn odstawił kubek z herbatą i ręką delikatnie starł proszek z mojej twarzy.
Po godzinie siedzieliśmy już w salonie szukając filmu do obejrzenia. Na talerzu znajdowała się muffinkowa wieża, która znikała w szybkim tempie. Pod względem słabości do słodyczy byliśmy idealnie zgraną parą.
- Niall? - zapytałam po chwili, kiedy chłopak walczył z DVD próbując uruchomić w końcu jakąś komedię.
- Sekunda skarbie, zaraz mi się uda. - odpowiedział skupiony. - O, już. Teraz powinno już się włączyć.
- Zostaw to i usiądź obok mnie. Chciałabym ci coś powiedzieć.
- Coś się stało? - zapytał zajmując miejsce na kanapie i przytulając mnie do siebie.
- Nie, nic. To znaczy nic poważnego. Po prostu cieszę się, że się tu przeprowadziłam. No wiesz, że sam coś takiego zaproponowałeś. Naprawdę dużo to dla mnie znaczy. Nie chodzi tylko o wspólne mieszkanie. Cieszę się, że traktujesz mnie i to co nas łączy poważnie. - spojrzałam w jego niebieskie jak ocean tęczówki. Zawsze gdy to robiłam, traciłam kontakt z rzeczywistością. Po prostu odlatywałam.
- Kocham cię najmocniej na świecie - szepnął i musnął delikatnie moje wargi.
- Ja ciebie też kocham Niall.
- Nie obchodzi mnie czy się od ciebie zarażę, czy nie. Nie wytrzymam już dłużej. - powiedział i wpił się w moje usta. Całował mnie delikatnie, z czułością i ogromną tęsknotą. Mi również tego brakowało, dlatego oddawałam pocałunek, który z każdą chwilą stawał się coraz bardziej namiętny. Wsunęłam dłonie w jego miękkie włosy i leciutko zacisnęłam pięści. Poczułam jak się unoszę, chłopak niósł mnie na rękach do sypialni, a później powoli położył na łóżku jakbym była z porcelany. Uwielbiałam kiedy był wobec mnie taki delikatny, opiekuńczy i czuły. Po chwili odsunął się ode mnie na odległość kilku centymetrów, tak, że znowu patrzeliśmy sobie w oczy.
- Pewnie jesteś zmęczona i chcesz się już położyć. - powiedział wstając z łóżka.
- Chyba żartujesz! Gdzie idziesz? - zapytałam zdezorientowana. Myślałam, że ten wieczór inaczej się skończy.
- Muszę coś załatwić. Wrócę późno, więc nie czekaj na mnie. Kocham cię - musnął szybko moje usta, wyszedł z pokoju i tyle go widziałam. Postanowiłam zrobić tak jak poprosił, zamknęłam oczy i prawie natychmiast zasnęłam.
Obudził mnie dopiero hałas dobiegający z parteru. Uspokoiłam się trochę, bo to znaczyło, że Niall już wrócił. Leniwie otworzyłam powieki i doznałam szoku. Wcale nie znajdowałam się w naszej sypialni, tylko w swoim starym pokoju. Zdezorientowana zeszłam na dół, nadal nie mogąc zrozumieć jak znalazłam się w rodzinnym domu. Zamiast blondyna w kuchni zastałam mamę smażącą naleśniki.
- Hej kochanie, w końcu wstałaś. Musiałaś się dobrze bawić na tej imprezie, bo przespałaś cały dzień! - uśmiechnęła się do mnie.
- Jaka impreza? Przecież ja miałam grypę.. Gdzie Niall? - zapytałam jeszcze bardziej zbita z tropu.
- Grypa? Przecież ty w ogóle nie chorujesz. Nie znam też żadnego Nialla.. Oh (T.I.), chyba miałaś bardzo realistyczny sen. - powiedziała mama z troską.
Czułam zbierające się w moich oczach łzy, zerwałam się z krzesła i pobiegłam do swojego pokoju. Zamknęłam drzwi na klucz, rzuciłam się na łóżko i rozpłakałam jak mała dziewczynka. Nie docierało do mnie, że cała ta historia była jedynie wytworem mojej wyobraźni. Przeglądałam listę kontaktów w telefonie, wszystkie wiadomości i konta na portalach społecznościowych. Ani śladu po znajomości z Niallem. Nigdy nie poznałam osobiście całego zespołu, nie zostałam dziewczyną jednego z członków, nawet nie byłam w Londynie.. To wszystko mi się śniło. Do końca dnia nie wyszłam z pokoju. Słuchałam w kółko Teenage Dirtbag - moim zdaniem najlepszego coveru 1D, co jakiś czas czując łzy spływające po policzkach..

_______________________

Mam nadzieję, że końcówka was nie rozczarowała.. Ale w sumie, która z nas tak nigdy nie miała? :D
Bardzo liczę na jakieś komentarze dotyczące opowiadania, jeśli coś jest do poprawki to piszcie śmiało, dopiero się uczę :) 5 kom = 1. część opowiadania z Lou :D
littlegirl


Harold 5

-A ten uśmiech to co..? - zachichotał, a ja przewróciłam  oczami.
-Po prostu nie mogłem cię dobudzić, ok? Jesteśmy na miejscu.- parsknął i wysiadł. Nie musiał długo na mnie czekać, bo zaraz zrobiłam to samo co on i zobaczyłam przepiękne góry przed sobą.. nie były one zbyt wysokie, ale idealne na średnio męczący spacer.Loczek zamknął auto i przeszedł kilka kroków w stronę ścieżki.
-Idziesz, bae?- spytał wyciągając rękę w moją stronę.
-Nie nudzi ci się wymyślanie co raz to nowszych przezwisk?- parsknęłam omijając zręcznie jego dłoń.
-Powiem ci, że wcale.- powiedział łapiąc mnie w tali, a później na siłę wciskając moja dłoń w jego i pociągnął przed siebie. Na początku musiał trzymać mnie mocno, żebym się nie wyrwała, ale po jakimś czasie kompletnie zapomniałam o naszych splątanych ze sobą dłoniach.
-Harry.. usiądźmy na chwilkę.-powiedziałam powoli męcząc się i pociągnęłam chłopaka w stronę ławki.
-Wody?- spytał, a ja dopiero teraz zauważyłam, że ma ze sobą plecak.
-Marzę o niej.- mruknęłam zadowolona, że pomyślał o tym. Podał mi butelkę z której się napiłam i następnie przekazałam jemu, a on zrobił to samo.
-Wiesz.. tak czysto teoretycznie to się właśnie całowaliśmy.- powiedział nagle nie wiadomo skąd.
-Popierdzieliło cię.- parsknęłam myśląc, że żartuje.
-No tak. Wymienialiśmy się śliną, która była na butelce. - wzruszył ramionami, a ja popatrzyłam na niego jak na skończonego debila, po czym wybuchnęłam gromkim śmiechem.  Nie mogłam się opanować, a kiedy już to zrobiłam spotkałam się z jego zielonymi oczami. Patrzył się na mnie z delikatnym niemalże nie widocznym uśmiechem.
-Co?- spytałam marszcząc brwi.
-Nic.. idziemy dalej?- wstał i ruszył przed siebie.
-Jasne.- bąknęłam podążając za nim.
-Dokąd się kierujemy?- spytałam coraz bardziej ciekawa, czy mamy w ogóle jakiś cel.
-Wiesz.. mam tutaj taki domek letniskowy.. pochodzę z tych rejonów.- odpowiedział jakby to było coś mało znaczącego.
-Tu spędziłeś dzieciństwo?- spytałam ciągnąc temat, aby nie nastała znów ta niezręczna cisza.
-Tak.. część dzieciństwa. Większość.- powiedział uśmiechając się promiennie.
-I jak było? Co robiłeś tu ciekawego..- dopytywałam ciekawa.
-No muszę przyznać, ze nie nudziłem się.. od małego byłem ruchliwym dzieckiem. Biegałem po górach, w miasteczku, baseny i inne różne.. wiesz jak każde normalne dziecko.- wzruszył ramionami.
-No tak.. głupie pytanie.-speszyłam się i przyspieszyłam kroku.
-A ty co robiłaś w dzieciństwie.. może masz jakieś śmieszne historie?  Uwielbiam takich słuchać.- spytał ciekawy, a ja nie odpowiadałam przez dłuższą chwilę.
-Jeśli nie chcesz to nie musisz.- wzruszył ramionami.
-Nie o to chodzi.. po prostu ty nic mi o sobie nie mówisz.- odgryzłam się już trochę poirytowana postawą loczka. Zatrzymałam się ciągnąc go za rękę.
-Może coś ukrywasz?- insynuowałam patrząc na niego spod zmrużonych oczu.
-No pewnie, że tak. Kobiety lubią tajemniczych gościów, nie?- parsknął unosząc brwi.
-Nie.- warknęłam i ruszyłam przed siebie. Nie musiałam czekać długo na reakcję zielonookiego. Już po chwili słyszałam podążające za mną kroki.
-Daleko jeszcze...?- zamarudziłam i jak na zawołania zauważyłam duży.. co ja mówię? Ogromny drewniany dom po mojej lewej oddalony o jakieś 200-300 metrów ode mnie.
-Już nie tak bardzo.-uśmiechnął się widząc moją reakcję, czyli wybałuszone oczy i półotwartą buzie.
-Nie mówiłeś, że jesteś bogaty.- powiedziałam szturchając go w bok.
-Nic wielkiego.- wzruszył ramionami i  przyspieszył kroku.
-Jasne- mruknęłam dorównując mu, a nawet idąc szybciej. On znów przyspieszył wyprzedzając mnie, a na jego twarzy pojawił się zuchwały uśmieszek. Nie chcąc zostać w tyle zrobiłam to samo. Nim zdążyłam pojąć co się dzieje oboje pędziliśmy oboje ścigając się do domu. Oczywiście chyb anie będzie zaskoczeniem jeśli powiem, że długonogi szatyn wygrał..? Stał przy bramie z dumnie wypiętą piersią udając, że wcale się nie zmęczył, a ja próbowałam po prostu oddychać.
-Słabo [T.I.]- powiedział już pozwalając mi wejść najpierw na podwórko, a później do domu. Oczywiście, że w środku był jeszcze piękniejszy niż na zewnątrz, więc z trudem opanowałam się od westchnienia.
-To może teraz herbatkę?-zaszeptał mi do ucha podchodząc mnie z tyłu. Zignorowałam ciarki biegnące wzdłuż mojego kręgosłupa.
-Pewnie.- mruknęłam lekko się uśmiechając. Chłopak złapał mnie za rękę i zaprowadził do (ja przypuszczam)  salonu.
-Siadaj, zaraz do ciebie dołączę.- mrugnął w moją stronę i zniknął za drewnianą powłoką drzwi. Nabrałam powietrza w płuca i ze świstem je wypuściłam po  to aby następnie upaść na miękkie poduszki wersalki.
Co ja do cholery robię w górach z praktycznie nieznajomym facetem?
Nim zdążyłam pogłębić się bardziej w moje myśli przyszedł Harry z dwoma kubkami parującej herbaty.
-Dzięki.- odparłam nie myśląc wiele i biorąc pierwszy łyk. Szybko jednak zorientowałam się, że herbata paruje, bo przecież jest gorąca, a mój język się pali. Odstawiłam kubek robiąc skwaszoną minę, dzięki czemu loczek zachichotał.

-Co w tym śmiesznego?- naburmuszyłam się.
-Ty.- uśmiechnął się szeroko pozwalając ukształtować się przeuroczym dołeczkom na policzkach. Fuknęłam i odwróciłam się w drugą stronę.
-Musimy porozmawiać.- usłyszałam już poważny głos.


Hejka miśki! ♥Doczekaliście się mojego powrotu xd To może dacie mi takiego mocnego kopa w dupę pod postacią motywacji? :D #Maleńka





wtorek, 20 grudnia 2016

Good things - bad consequences //Liam - część 1

Hejka!! :*
Zbliżają się święta, może coś napisze z tej okazji, ale na razie macie pierwszą część Liama.
Tak jak chcieliście, coś dark! Może się nie zapowiada po pierwszej części ale nie zniechęcajcie się, takie będzie :*
Poza tym przed świętami, już od jakieś 3 tyg, pracuje po 12h dziennie przez 7 dni w tygodniu, dlatego wybaczcie że dopiero teraz, gdzie jutro też do pracy..
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~


      Kolejny słoneczny dzień, postanowiłam wyjść na spacerek, w końcu są wakacje. Zabrałam ze sobą ciekawą książkę, mój zeszyt ze szkicami i oczywiście długopis i ołówek. Usiadłam na ławce w parku, w cichszej jego części, torbę położyłam obok siebie i przez kilka pierwszych chwil napawałam się wspaniałym widokiem i cudownym słoneczkiem. Poprawiłam okulary przeciwsłoneczne na nosie i oparłam się wygodnie na ławce. Co jakiś czas było słychać śmiechy młodych ludzi, którzy miło spędzają wakacyjny czas. Wyciągnęłam swój zeszyt oraz ołówek i zaczęłam szkicować staw, który miałam przed sobą. Pływało po nim kilka kaczek i łabędzi. Po prawej stronie zbiornika rosły stare plączące wierzby, których gałęzie sięgały aż do wody, po drugiej stronie zaś, stały ławki. Rzadko kto tu przychodził, a zazwyczaj jak już to jakieś starsze małżeństwo, cieszące się otaczającym spokojem. Skończyłam szkicować po kilku godzinach z dokładnymi poprawkami, przyjrzałam się obrazowi i wyglądał naprawdę realistycznie. Schowałam zeszyt, wyjęłam książkę i zagłębiłam się w jej treści. Czytałam kartka po kartce, dokładnie wyobrażając sobie każdą sytuacje, niestety zaczęło mnie rozpraszać jakieś szeleszczenie w krzakach za mną. Z początku starałam się to ignorować, tłumaczyłam to sobie tym, ze jest tam jakieś zwierze i po prostu się bawi, bo nie zauważyłam żeby ktoś był tu ze swoją pociechą. Do tego te hałasy się nasilały, zirytowana schowałam książkę i ostrożnie podeszłam do tego miejsca. Udało mi się przedostać przez pierwsza 'ścianę' liści i po chwili leżałam przyciśnięta do ziemi. Przez jakiś czas miałam zamknięte oczy, nie mogłam krzyknąć, bo miałam zakryte usta czyjąś dłonią. Otworzyłam oczy i zauważyłam że nade mną, a właściwie na mnie, jest jakiś chłopak z brązowymi oczami, które były przerażająco duże i wołały o pomoc.Paradoksalne bo to on mnie w tej chwili trzymał przygwożdżoną do ziemi. Chciałam go z siebie zrzucić, ale był silniejszy i nijak mi to wychodziło.
Ch: Słuchaj.. - zaczął szeptem - Proszę Cie nie rzucaj się. - nie wiem czemu, ale wykonałam jego prośbę - Odkryje Ci usta, ale obiecaj że nie będziesz krzyczeć. - skinęłam głową że się zgadzam. Chłopak ostrożnie zdjął dłoń z moich ust, ale nie zszedł ze mnie.
J: Złaź ze mnie! - powiedziałam nieco głośniej niż on i znów zaczęłam go z siebie zrzucać. Usiadłam na ziemi i przyglądałam się otoczeniu. Jest to takie male miejsce, gdzie dookoła rosną gęste krzaki i małe drzewka. Mój wzrok padł na chłopaka, który intensywnie mi się przyglądał. - Co to w ogóle miało być?! - zapytałam oburzona
Ch: Yyy.. No.. Myślałem że.. - zająknął się - To może dziwnie zabrzmieć, ale myślałem że to któraś z nich.. - uśmiechnął się nerwowo. - A skoro widać że nie jesteś, to proszę Cię pomóż mi.. - spojrzał na mnie błagalnie, składając dłonie jak do modlitwy, a intensywność jego tęczówek wywierała na mnie pewną presje.
J: Chyba sobie żartujesz?! Najpierw mnie atakujesz, a teraz prosisz o pomoc? - brunet skiną delikatnie głową. - W jaki sposób? - westchnęłam
Ch: Pomożesz mi przedostać się do domu? - zapytał błagalnie
J: Żarty sobie ze mnie robisz?! Przecież jesteś CHYBA - podkreśliłam - ..dorosły i potrafisz sam dotrzeć do domu..
Ch: Ale Ty nie rozumiesz! One są wszędzie i gdy tylko stad wyjdę zaatakują mnie.. - mówił tak jakby miał się zaraz rozpłakać
J: Cóż macie coś wspólnego.. - wtrąciłam - I co za one?
Ch: Directioner.. Te dziewczyny są nieobliczalne, proszę Cię.. Moje dzisiejsze przeżycie zależ od Ciebie. - błagał
J: Dzisiejsze? Jutro napadniesz inną dziewczynę w krzakach? - zaśmiałam się, na co chłopak odpowiedział mi tym samym.
Ch: Nie sądzę. To jak, wybierzesz się ze mną na kawę? - zaproponował
J: To już kawa? - zauważyłam.
Ch: Tak, a potem pójdziemy w swoją stronę, chyba że będziesz chciała jeszcze kiedyś się ze mną zobaczyć. - teraz zaczynał mnie podrywać.
J: Zobaczymy, to możemy już iść? - podniosłam się z miejsca i otrzepałam się z trawy.
Ch: Tak, ymmm.. To znaczy mogłabyś sprawdzić czy sobie poszły?
J: Nie - powiedziałam stanowczo, co zbiło go z tropu. - Masz to.. - podałam mu moje okulary.
CH: To chyba dość mało żeby zakryć moją tożsamość. 
J: To poczekaj chwile. - wróciłam po swoje rzeczy które zostawiłam na ławce i po kilkunastu sekundach dawałam moją czapkę poznanemu chłopakowi - powinno wystarczyć.
Ch: Dziękuje.. - uśmiechnął się, ubrał i wyszliśmy. Z daleka widziałam dość sporą grupkę rozglądających się dziewczyn. Brunet był coraz mocniej zdenerwowany - Na pewno mnie nie rozpoznają? - zapytał cicho.
J: Poczekaj, pokaż się.. - zatrzymałam się, odwrócił się przodem do mnie. Wyjęłam ręce żeby poprawić mu kołnierzyk od koszuli, udałam że ściągam jakiegoś paproszka z jego twarzy. Widziałam że podoba mu się to co robię, stanął nawet bliżej, wspięłam się na palce i cmoknęłam go w policzek, po czym złapałam jego dłoń i z lekkim uśmiechem zaczęłam przeprowadzać go koło rozwrzeszczanej gromadki.
Ch: Wielkie dzięki.. - powiedział gdy już wchodziliśmy do kawiarni.
J: Nie ma za co.. obiecałam to dotrzymałam słowa. - zajęliśmy jeden ze stolików.
Ch: Nie sądziłem że aż tak się wczujesz. - czułam jak moje poliki zaczęły piec.
J: Przepraszam, muszę do toalety. - wstałam szybko z miejsca i z prędkością światła znalazłam się w toalecie. Moja twarz była niczym burak! Nienawidzę tego w sobie! Przemyłam delikatnie czerwone poliki i po jakiś 15 minutach wyszłam z ubikacji. Wracając do stolika zauważyłam że nie ma już przy nim chłopaka, pewnie uciekł, wcale mu się nie dziwie. Co ja mogłabym zaoferować jemu, tym bardziej że on jest kimś ważnym, skoro tamte dziewczyny tak go szukały. Zabrałam wszystkie swoje rzeczy, zapłaciłam za niewypitą kawę i wyszłam z kawiarni, zderzając się z kimś ramionami.
Ch: Przepr.. Ej gdzie uciekasz?! - usłyszałam jego głos.
J: Przecież to Ciebie nie było.. - odwróciłam się w strunę bruneta.
Ch: Wyszedłem tylko na chwile, chciałem Ci się jakoś odwdzięczyć. Proszę.. - wciągnął w moją stronę długą białą róże, kochałam te kwiaty. Poczułam się jak ostatnia idiotka!
J: Nie musiałeś. - powąchałam, pachniała tak pięknie.
Ch: Ale chciałem, to dopijamy tą kawę? - zapytał uśmiechając się. Skinęłam tylko głową, wróciliśmy do kawiarni i zaczęliśmy rozmawiać o wszystkim.
Było naprawdę idealnie!
    Minęły 4 dni od kiedy spotkałam brązowookiego, może to zaskakujące ale nie powiedział mi jak m na imię. Mimo że wymieniliśmy się numerami telefonów. Do tego od tamtego czasu, a raczej od dnia po tym spotkaniu boje wychodzić się z domu, wyglądać przez okno.. To wszystko jest chore! Dlaczego zawsze ja muszę mieś takiego pecha?!

...
c.d.n.
___________________

To jak? Poczekacie na kolejna? Nie macie wyjścia :D
Ale komentujcie!! 10 komentarzy to warunek!!!!!!!!!!!!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!



Naat

wtorek, 29 listopada 2016

Please, You must LIVE! ~ Harry {dla Dony} - część 6 /ostatnia

Aloha Miśki xx
Napisałam, oby sie spodobało :)
I żebyscie się nie pogniewali za końcówkę :*
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ 

..może czas się zmienić? Pokazać mu że też chce wyzdrowieć, albo żeby było tak jak dawniej, nawet na wózku.. Musze się postarać, dla niego!!
J: Brakowało mi takich chwil.. - szepnęłam, poczułam jak ściska mnie mocniej.
H: Mi tak samo, tej naszej czułości jest o wiele za mało.. Ja wciąż szaleje na twoim punkcie (T.i.).. - spojrzałam na niego, w moich oczach pojawiły się łzy, serce zabiło tak mocno, że aż zabolało. 
J: Ja też tak myślę.. Harry nie myśl że ja..  - zamilkłam na chwile, widziałam po jego oczach, że wie co chce powiedzieć, ale też że pragnie to usłyszeć. Już miałam otworzyć usta i wydusić to z siebie, gdy zadzwonił jego telefon. Nie byłam zbyt zadowolona, tym bardziej, że Loczek zamiast odrzucić połączenie i wrócić do tej romantycznej chwili, to odebrał wychodząc z pomieszczenia. W jednym momencie zrobiłam się wściekła, udało mi się usiąść na wózek i pojechałam do łazienki. Przemyłam twarz zimną wodą i starałam się uspokoić nerwy, przecież to nie pierwszy raz kiedy tak się dzieje. Tylko dlaczego?! Od dzisiaj miało się wszystko zmienić! Miałam mu wszystko powiedzieć, wyjaśnić i zacząć od nowa. Miałam pomóc mu w pomaganiu mi.. Absurdalne ale prawdziwe! Nie mam pojęcia jak długo siedziałam w tej łazience ale Harry zaczął się już dość mocno i głośno dobijać do drzwi. Otworzyłam je i wyminęłam go..
H: Przepraszam Cię, to był naprawdę ważny telefon. - powiedział skruszony.
J: Wiesz co Harry.. - zaczęłam w miarę spokojnie - ..jak raz chciałam Ci powiedzieć wszystko co siedzi w mojej głowie! Jeden jedyny raz! To wszystko, co upycham w głowie odkąd usiadłam na tym pierdolonym wózku, to Ty musiałeś mieć naprawdę ważny telefon?!! - już nie trzymałam nerwów na wodzy - Odechciewa mi się wszystkiego, odechciewa mi się żyć. Wszystko czego pragnęłam i do czego dążyłam odeszło z jedną chwilą. Już nie mam ani planów, ani marzeń, nawet zniknął sens mojego życia! - zaczynałam się trząść - Najgorsze w tym wszystkim jest to, że po tych Twoich zapewnieniach, że będziesz mnie kochał jak dawniej, że nic się w naszym życiu nie zmieni, zostało słabe echo! Jestem wręcz przekonana, że nie kochasz mnie tak samo, jesteś ze mną, w większości, z litości i sentymentu, bo jakby patrzał na Ciebie świat, Twoje fanki, menadżerowie. Zaszkodziło by to reputacji tak wielkiej gwieździe jak Ty..! - płakałam, już nie miałam sił powstrzymywać łez. Czułam jak moje serce mocno uderza, chyba za mocno, ale co mnie to obchodzi.. Obchodziła mnie reakcja Loczka, która była nijaka, patrzył na mnie tymi swoimi przygaśniętymi oczami i nawet nie mrugał. Ogólnie tak jakoś niewyraźnie wyglądał, albo to przez moje łzy, albo przez złe samopoczucie. Sama nie wiem co się działo, dziwnie się czułam, widziałam, że Harry coś mówi ale nie rozumiałam co, nawet nie słyszałam...................


          J: Co się dzieje? - powiedziałam gdy tylko otworzyłam oczy, nie byłam w naszej sypialni, pomieszczenie przypominało szpitalną sale. Ostatnie co pamiętam to to jak krzyczałam na Stylesa. Ale szpital? Czemu? Spojrzałam na swoja rękę do której podpięte były kabelki.. Coś się wydarzyło..
H: Hej Kochanie.. - usłyszałam jego miły i nadwyraz spokojny głos. Taki dawno niesłyszany, taki którym witał mnie każdego ranka zanim.. 
J: Cześć.. - odwróciłam się do niego, to było coś dziwnego, takiego innego niż do tej pory. - Co się stało? - zapytałam zdziwiona, jego mina była inna, taka wesoła, a w oczach pełno radości i tych skaczących iskierek. 
H: Nic Kochanie, nareszcie się obudziłaś. - uśmiechnął się, czułam jakbym przespała minimum pół roku. 
J: Muszę Ci chyba o czymś powiedzieć.. - zaczęłam
H: Czekaj, może ja najpierw Ci coś pokaże.. - wstał z krzesełka i wyszedł z sali.
J: Świetnie, znów się zaczyna.. - mruknęłam sama do siebie. Na szczęście niecałe 5 minut później Harry wszedł do sali i trzymał na rękach małe dzieciątko. Byłam zaskoczona, która zdrowo myśląca mama dała mu dzidziusia do trzymania, przecież on jest nieobliczalny!
H: Spójrz tylko.. - podał mi zawiniątko i jakby wszystko wróciło.. Wypadek, wózek inwalidzki, miesiące rehabilitacji i te wszystkie kłótnie okazały się być takie niewyraźne, jakby to nigdy nie miało miejsca. - Śliczny jest co nie? Cały ja.. Kochanie nawet nie wiesz jak się ciesze że on jest już z nami, że się obudziłaś i że jesteście zdrowi. - słyszałam lekkie załamanie w jego głosie, a gdy spojrzałam w jego oczy, dostrzegłam że ma je pełne łez. 
J: Tak, jest uroczy.. Ma Twoje oczy.. - stało sie jasne że to był tylko sen, brzydki, koszmarny sen, który zapamiętam do końca życia. 
H: Co mi chciałaś powiedzieć? 
J: Że odzyskałam władze w nogach.. - mruknęłam bez przejęcia i dalej wpatrywałam się w mojego synka. 
H: Co? Jaką władze w nogach? - zdziwił się
J: Wszystko Ci na spokojnie opowiem, ale daj mi się nim nacieszyć. - nie mogłam oderwać od małego oczu, był taki kruchy, taki niewinny i tylko nasz. Nie pozwolę żeby kiedykolwiek stała mu się jakaś krzywda!
P: Muszę wziąć go na badania. - przyszła pielęgniarka i zabrała synka.
J: Ile byłam w śpiączce? 
H: Tydzień.. - przyznał cicho.
J: Jak dałeś mu na imię? - uśmiechnęłam się delikatnie
H: Michael.. Tak jak chciałaś.. - pokazał ząbki. 
J: Przyniosą go jeszcze dzisiaj? - zapytałam z nadzieją
H: Myślę że nie. Opowiesz mi o tych nogach? - dopytywał
J: Tak.. - przesunęłam się na jeden koniec łóżka. - Właź.. - powiedziałam cicho. 
H: Wiesz że tak nie można..? - mimo to wszedł pod kołdrę i mogłam go w końcu przytulić.
Tak bardzo za nimi tęskniłam, nawet jeśli tydzień temu tulił mnie z taką samą miłością to ja czułam jakby minęło dobre pół roku. I zaczęłam opowiadać, jak to kłóciłam sie z nim żeby samej jechać do Anne, jak obudziłam sie w szpitalu.. całą tą kilkumiesięczną historie. 
H: Kochanie nie wiem skąd Ci się to wzięło, ale motyw wypadku mogłaś wziąć z tego co mijaliśmy po drodze do szpitala.. Jak się zaczęło i jechałem jak wariat to mijaliśmy wypadek samochodowy. 
J: Całkiem możliwe, ale nie wiesz jaką czuje ulgę że mogę chodzić, że nasz synek jest zdrowy i że mamy przed sobą całe, szczęśliwe życie..
H: Kocham Cię i nie byłbym dla Ciebie taki jak w tym śnie. 
J: Oby Harry, oby.. - uśmiechnęłam sie i przyciągnęłam jego twarz tak żeby móc w końcu posmakować jego ust. Tęskniłam za nimi, za ich lekkością, za dotykiem i tą władczością podczas pocałunku.
THE END!!

No więc napisałam! Mam nadzieje że cała historia wam się spodobała, że akceptujecie końcówkę :)

Dobra.. Może po 11 komentarzach dodam tego niedokończonego Louisa i miałam jakiś zamówiony.. 
Także do następnego :* :*
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!



Naat