One Direction i My.. - imaginy

piątek, 31 października 2014

Zamówiony Liam :* + Halloween :D

Bardzo długi.. <3 I mam nadzieje, że sie spodoba.. :) 
Patrycja oto zamówienie dla Ciebie.. <3
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ 

Od niedawna jestem dziewczyną Liama, kocham go i myślę że on mnie też.. Jutro Halloween i muszę wymyślić jakiś psikus dla niego.. Pojechałam do niego i zapukałam.. Zostało tylko kilka godzin do święta potworów.
Li: O cześć Słoneczko.. - ucieszył sie i wpuścił mnie do środka
J: Cześć Liam, muszę ci coś powiedzieć.. - zaczęłam poważnie.. Już dzisiaj zacznę mój żart, jest jeszcze niedopracowany ale myślę że w trakcie będzie sie układał. Chłopaka mina zmieniła sie na trochę przestraszoną.. Poszliśmy do salonu i usiedliśmy.
Li: O czym chciałaś mi powiedzieć? - zapytał zdenerwowany..
J: Liam.. My.. My.. - jąkałam sie - My nie możemy być razem.. - powiedziałam cicho
Li: Coo?! Dlaczego? - był roztrzęsiony, czyli uwierzył mi i połknął haczyk
J: Bo to jest zakazane w moim świecie.
Li: Jak to w twoim świecie? Nic nie rozumiem.. - panikował
J: Proszę cie nie utrudniaj! Kocham cie i dlatego chce ci to powiedzieć, to może być niebezpieczne dla ciebie.. - wytłumaczyłam mu - Wysłuchaj mnie do końca, a potem jak będzie coś nie jasne to zapytasz.. - brunet był coraz bardziej przestraszony a ja coraz bardziej rozbawiona, ale nie mogłam dać tego po sobie poznać, to by mogło zepsuć mój psikus. - Nie jestem człowiekiem.. Nie należę do ludzkiego gatunku.. - Liama oczy sie znacznie rozszerzyły, niewiarygodne jak on mi wierzy - Wiesz to co miedzy nami jest nie powinno sie nigdy wydarzyć, jeżeli oni dowiedzą sie że sie kochamy, zniszczą Cie. Nie mogę do tego dopuścić, więc ci o tym mówię i chyba to oznacza koniec nas.. - powiedziałam smutniej i oczy mi sie zaszkliły.
Li: Kim ty jesteś?
J: Nie jesteśmy zwykłymi potworami, nie ma groźniejszego od nas.. Boją sie nas wampiry, wilkołaki i jakiekolwiek demony zła jakie możesz sobie wyobrazić.. Żywimy sie krwią, ale nie boimy sie słońca.. Jesteśmy silniejsi od wilkołaków, i nieustraszeni.. Jestem największym złem tego świata Liam.. - wytłumaczyłam mu, ja nie wiem skąd biorę te pomysły..
Li: Ale skoro potrafisz kochać to chyba nie jesteś czystym złem.. - powiedział cicho - Nie zrobiłaś mi krzywdy..
J: Nie mogłabym zrobić ci krzywdy Liam.. Dlatego muszę odejść..
Li: A nie da sie nic zrobić..? Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie.. - załkał
J: Nie.. - odpowiedziałam krótko - Chociaż, jest.. Taki jeden sposób, ale to nie wymaga poświecenia ode mnie tylko od osoby która mnie kocha i wie że nikt inny nie zajmie jej serca w życiu..
Li: Co mam zrobić? - zapytał od razu, nie widziałam wahania w jego oczach. Ten żart utwierdzi mnie w tym że naprawdę mnie kocha.
J: Musiałbyś stać sie tym kim ja jestem.. Zostać najstraszniejszym potworem tego świata.. Chcesz sie tak poświecić? - spytałam dla pewności
Li: Zrobię wszystko by tylko z tobą być.. - zbliżyłam sie do niego, widziałam lekki strach w jego oczach, zmniejszyłam miedzy nami odległość i wpiłam sie w jego usta. Uwielbiałam go całować..
J: Sprawiasz że staje sie dobra.. - powiedziałam, Payne uśmiechnął sie tak idealnie, on jest idealny.
Li: Kocham Cie.. - powiedział patrząc prosto w moje oczy.
J: Musze iść.. Nie chce by oni dowiedzieli sie że tu byłam.. Nie wybaczyłabym sobie gdyby ci sie coś stało. - musnęłam jeszcze raz jego wargi i wyszłam z domu. Gdy tylko zniknęła mi jego posiadłość z pola widzenia wybuchnęłam śmiechem. Moj Liaś, taki łatwowierny.. Trzeba udoskonalić mój pomysł, ale muszę zaangażować w to chłopaków.
J: Hazza.. Potrzebuje waszej pomocy.. - powiedziałam przez telefon.
H: Tzn?
J: Zabierz Louisa, Zayna i Nialler i przyjedzcie do mnie.. Liam ma nic nie wiedzieć.. - uprzedziłam
H: Za pół godziny jesteśmy. - rozłączyłam sie i z uśmiechem na twarzy poszłam do domu. Zdążyłam zrobić dla nas herbatę i usłyszałam ich śmiechy. No tak, wchodzą jak do siebie, w końcu to co moje jest i ich.. Zaniosłam napoje do salonu i usiadłam obok Nialla.
J: Nie powiedzieliście mu.. ? - spytałam biorąc łyka gorącej herbaty.
Z: Nie.. Co wykombinowałaś? - zapytał uśmiechając sie, posłałam im zadziorny uśmiech.
J: Jutro Halloween i wymyśliłam że zrobię Liamowi żart.. I już mu powiedziałam, w sumie to niewiarygodne że mi uwierzył, że jestem najgroźniejszym demonem na świecie i nie mogę z nim być.. Uwierzył we wszystko i jest gotów poświecić sie by być takim samym potworem jak ja i żyć ze mną do końca życia.. - opowiedziałam im, chłopaki zaczęli sie śmiać
N: W sumie to trochę słodkie.. - przyznał blondasek. - Pokarze ci że naprawdę mu na tobie zależy.
J: Tak, wiem.. On jest uroczy.. - uśmiechnęłam sie słodko. Opowiedziałam chłopakom mój plan do końca i pojechali do siebie. Ja natomiast zajęłam sie przygotowaniem ogrodu, porozwieszałam lampiony, powbijałam pochodnie w ziemie, dynie z groźnymi minami poustawiałam pod drzewami. Całość wyglądała idealnie.. W domu to samo.. Chciałam stworzyć bardzo mroczną atmosferę, na szafkach ustawiłam straszne świeczniki, niczym z horrorów o potworach, kolejne dynie, pajęczyny.. Efekt był świetny. Mam nadzieje że chłopaki sie spiszą. Gdy uszykowałam sie do spania zadzwonił mój telefon.
J: Halo? - odebrałam bez patrzenia na ekran.
Li: Możesz rozmawiać? - spytał jakby przerażony, w duchu sie zaśmiałam
J: Tak kotku, co sie stało?
Li: Chciałbym żebyś do mnie przyjechała.. Spędzimy razem czas.. - zaproponował niepewnie. Liam nawet przed tym małym kłamstewkiem był nieśmiały proponując mi takie coś.
J: Liaś, postaram sie zaraz być.. - uśmiechnęłam sie sama do siebie.
Li: Czekam i kocham cie.. - nie zdążyłam mu odpowiedzieć bo połączenie zostało przerwane.
J: Ty mój głuptasko.. - powiedziałam do siebie i spakowałam torbę, wkładając do niej potrzebne mi rzeczy. Jakieś 20 min później byłam w chłopaków w domu. - Hej, jestem.. - zawołałam. Z salony dobiegały śmiechy więc tam poszłam.
H: O hej (T.i.).. - uśmiechnęli sie, pode szlam do nich i dałam im buziaka w policzek.
J: Hej słońce.. - podeszłam do Payne'a i złożyłam soczystego całusa na jego ustach. Chłopak pociągnął mnie tak że wylądowałam na jego kolanach. Zaśmiałam się cicho i wtuliłam bardziej w chłopaka. Wieczór spędziliśmy na śmiechach, żartach i oglądaniu jakiś beznadziejnych filmów. Noc z Liamem była wspaniała, on jest spełnieniem moich wszystkich marzeń.. Wstałam z samego rana i obudziłam Niallera, on jest pierwszą częścią mojego planu. Wiem że Liam zawsze wstaje o około 8am więc zaraz powinien pojawić się w kuchni. Szybko ubraliśmy się w normalne ciuchy, posmarowałam sobie okolice ust sztuczną krwią, którą załatwił blondyn, i miejsce na jego szyi.
N: Pochlap jeszcze moją koszulkę.. - powiedział szeptem, zaśmiałam sie i wykonałam polecenie. Niall położył się na podłodze i czekaliśmy na Payne'a. Jakiś czas później usłyszałam jego kroki, uklęknęłam przy Horanie i udałam że wypijam z niego krew.
Li: (T.i.) co ty robisz?! - spytała zaskoczony, wstałam szybko i próbowałam zetrzeć krew ze swojej twarzy. Liamowi powiększyły się znacznie oczy i patrzał ra zna mnie, raz na 'nieżywego' Irlandczyka..
J: Liam, jaa.. - zaczęłam
Li: Cii.. - uspokoił mnie, podszedł – Trzeba go stąd zabrać.. Nie może tak leżeć zabity w kuchni.. - powiedział lekko spanikowany.
J: Nie boisz się? - zapytałam pewnie
Li: Niee.. Wiem ze mi krzywdy nie zrobisz.. Przykro mi że cierpią na tym moi przyjaciele, ale kocham Cie.. - wyjaśnił, czułam niesamowitą radość słysząc to.. Podeszłam do niego i złożyłam na jego ustach czuły pocałunek.
J: Musze iść.. Jeżeli dalej pragniesz spędzić ze mną resztę życia, to przyjdź do mnie o 00:00.. - powiedziałam w pośpiechu i już mnie nie było. Szybko znalazłam się w domu, na mojej twarzy cały czas gościł wielki uśmiech.. Zajęłam się ostatnimi poprawkami w dekoracji domu. Poszłam do sklepu zrobić jakieś małe zakupy na Halloween-ową imprezkę, która ma odbyć się po 'rytuale' przemiany Liama. Poinformowałam o tym naszych wspólnych znajomych by przyszli w kostiumach na przyjęcie. Wróciłam do domu o około 16 i zaczęłam się przebrać w duży płaszcz z ogromnym kapturem, chłopaki i reszta gości będą mieli takie same. Ten czas zleciał strasznie szybko i nim się spostrzegłam Louis i Zayn byli u mnie i wykonywali swój mroczny make-up. Hazza ma przyjechać z Liamem, a Niall dołączy do nas zaraz po nich, będzie stał wśród chłopaków na przemianie Payne'a i grał sługę.. Zauważyłam przez okno, że przyjechał mój ukochany. - Lou chodźcie do ogrodu.. ! - zawołałam ich
Z: Będzie się działo.. - zaśmiał się
J: Naciągnijcie mocno te kaptury i stańcie ze spuszczonymi głowami koło tego wielkiego stołu.. - rozkazałam im, chłopaki posłusznie poszli na swoje miejsca a ja wyszłam przed dom, by zaprowadzić Liama do ogrodu. Dałam mu płaszcz i przywitałam się z nim.. - Jednak chcesz?
Li: Zawsze chciałem.. - złapałam go za dłoń i pociągnęłam w stronę tego miejsca. Widziałam jak Payne zerka na wszystko z małym strachem, ścisnął mocniej moją dłoń.
J: Czas zaczynać.. - mruknęłam do siebie i wzięłam głęboki wdech. - Zebraliśmy się tu, aby ten chłopak.. - wskazałam na Liasia -.. mógł przejść na ciemną stronę tego świata.. Robi to z miłości, poświęca własne ludzkie życie by ze mną być.. To jest naprawdę odważne.. - powiedziałam to w jego strone, w pewnym momencie ludzie w kapturach zaczęli się gromadzić i pojawiało ich się coraz więcej. Liam był przerażony, nic nie mówił, ale widziałam to po nim..
H: Nie!! Ratunku!! Puśćcie mnie!! - usłyszeliśmy krzyk Harrego. Payne od razu zaczął go szukać.
Li: (T.i.) co się dzieje?! Gdzie on jest!? - panikował
J: Liam, tak musi być.. - w tym momencie 'moi słudzy' przyprowadzili loczka i ułożyli go na tym stole. Widziałam jak Liam walczy ze sobą samym. Pomocnicy ustawili świeczki dookoła Hazzy i podali mi duży nóż. Wzięłam go i zbliżałam się powoli do 'ofiary'.
Li: (T.i.) co ty robisz.. ? - zatrzymał mnie
J: Potrzebujemy do tego ofiary.. - wytłumaczyłam i podeszłam do stołu. Hazza cały czas się szarpał. Uniosłam sztylet wysoko nad nim i już miałam opuszczać kiedy poczułam jak Liam odciąga mnie stamtąd. - Co ty głupcze robisz?! - krzyknęłam na niego
Li: Nie możesz tego zrobić.. ! - wrzasnął na mnie. - Nie możesz poświęcać moich przyjaciół!
J: Jak śmiesz na mnie krzyczeć!? - zbliżyłam się szybko do niego i przewróciłam na ziemie, usiadłam na nim okrakiem i przycisnęłam jego dłonie do ziemi, by nie mógł wykonywa żadnych ruchów. Powoli zbliżałam się do niego, chłopak odchylił lekko głowę. Gdy już byłam naprawdę blisko wpiłam się w jego usta. Payne był zaskoczony i nie oddał od razu pocałunku, ale jak puściłam jego dłonie i złapałam za policzki by przycisnąć go jeszcze bardziej do siebie, odwzajemnił. Całował mnie tak wygłodniale i namiętnie, że brakowało mi powietrza z każdą sekundą a on ani myślał przestać.. Oderwałam się jednak od niego i spojrzałam z uśmiechem na niego. Podniosłam się i pomogłam również jemu wstać..
Li: Ale.. ja nic nie rozumiem.. - chłopka był zdezorientowany.
J: Dziękuje wszystkim za pomoc w tym Halloween-owym psikusie dla mojego chłopaka.. Możemy zacząć imprezę.. !- krzyknęłam z radością
Li: Coo?!
J: Wszystkiego najlepszego Skarbie! - cmoknęłam w jego policzek
Li: To wszystko było kłamstwem?! Ale przecież Niall i reszta chłopaków.. - w tym samym momencie podeszli do nas przyjaciele.
Lou: No, no.. Stary nie wiedziałem że taki wojak z Ciebie.. - zaśmiali się
H: Teraz wiem, ze jeżeli twoja dziewczyna będzie chciała mnie zabić, to obronisz mnie.. Dzięki Liam, czuje się o wiele bezpieczniej
N: A ja ci dziękuje za schowanie mnie w schowku na szczotki.. - nabijali się z niego
J: Dobra wystarczy! Idźcie się bawić! - posłusznie odeszli, pociągnęłam Liama w cichsze miejsce i usiedliśmy na ławeczce w głębi ogrodu. - Wiesz Liam, powinnam cie przerosić.. To był głupi żart..
Li: Masz racje.. - wtrącił
J: Ale wiesz.. Dzięki temu jestem pewna na sto procent że mnie kochasz i poświęcisz wiele dla naszej miłości.. - powiedziałam poważnie – Kocham Cie..
Li: Ja Ciebie też.. o wiele mocniej.. - złączył nasze usta w bardzo namiętnym pocałunku.
Koniec.. <3

Oczywiście licze na komentarze.. Teraz niech będzie 6 :D
 CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!


Naat


NIALL-zamówiony :))) cz.2

                                     NIALL-zamówiony :))) cz.2
z dedykacją dla Joanna Horan i Sandra Pilarska dzięki za komentarze i za to że zaczęłyście komentować moje imaginy, nie wiem czy jesteście nowymi czytelniczkami, czy po prostu zaczęłyście niedawno komentować, ale uwierzcie to bardzo motywuje gdy widzisz że nowae osoba doceniają twoje godziny spędzone na pisaniu!  dziękuję kochane!!
a ty dla przypomnienia Niall cz.1
___________________________________________
Wplątałam swoje ręce w jego włosy, a on położył swoje dłonie na moich biodrach, całowaliśmy się jeszcze kilka minut, gdy nagle nasz pocałunek przerwał... głos Liama?
-Yyy..nie chcę wam przerywać, ale Jesse twoja ciocia przyjechała
-Acha...okej dzięki-patrzyłam zawstydzona na moje buty-Dziękuję Niall-tym razem zwróciłam się do blondyna o niebieskich oczach
-Nie ma sprawy-mrugnął do mnie....boże! on jest idealny! kurwa o czym ja myślę?!
-Ja..muszę iść, jeszcze raz dzięki-nie czekając na odpowiedź poszłam do szkoły, usłyszałam że jakieś pół minuty po mnie Niall ruszył swoje cztery litery, i chłopaki ruszyli za mną.Weszłam do szkoły i zobaczyłam zapłakaną ciocię, stanęłam jak wryta.Coś się stało?
-Natalia?-zapytałam przerażona(tak, tak moja ciocia chce abym ją nazywała po imieniu, ponieważ 'ciocia' ją postarza)
-Przykro mi-wyszeptała, po czym znów zaczęła płakać, higienistka widząc jej stan podała jej kubeczek wody i usadziła na krzesełku obok,japierdole! co jest nie tak?!?

-(T.I)!-usłyszałam swoje imię przez mgłę, nie zważając na nic, (nie licząc tego że już prawie nic nie widzę przez to że płaczę....) ledwo co widząc wybiegłam ze szkoły i skierowałam się na boisko szkolne, usiadłam na ziemi plecami podpierając się ściany szatni( chłopcy się w niej zawsze przebierają gdy grają mecze)myślałam...myślałam.....cholera dlaczego ja?!? najpierw nie chciałam chodzić do szkoły teraz wypadek, a...już bym zapomniała i jeszcze pocałunek, było....magicznie,ale cóż...że niby jak to teraz ma być?! może on to ma w d*pie a to był impuls, albo on chciał się po prostu pośmiać z mojej naiwności? nie wiem mam cholerny mętlik w głowie! Na ochłonięcie wyciągnęłam sobie z torby E-papierosa....tsa, pewnie się zastanawiacie jak  taka mała, niewinna dziewczynka jak ja może mieć takiego E-papierosa, i to jeszcze palić go w szkole?hmmm...jakby to ująć...brudy przeszłości, to długa historia,  może kiedyś wam ją opowiem, ale na pewno nie teraz. Zaciągnęłam się raz ale porządnie, i zaczęłam robić "kółeczka", później zaciągałam się i wypuszczałam dym tak aby, bezpośrednio wylatując z ust wlatywał do nosa, potem znów zaczęłam powoli wypuszczać dym kręcąc głową w prawo i lewo, dzięki czemu tworzyła się tak jakby 'zasłona' dymna. Robiłam jeszcze kilkanaście innych sztuczek, a później zaczęłam je powtarzać, huh...chyba się najarałam, dziwne....z wprawy wiem że trudno jest abym się najarała....hahah ale co mi to? za kilka minut przejdzie.Jak pomyślałam tak też się stało po kilku minutach trochę oprzytomniałam...no właśnie! troczę! muszę się stąd ruszyć, ale jeszcze nie teraz gdy właśnie się zaciągnęłam, zobaczyłam że zza rogu szatni wyłaniają się chłopacy ubrani w stroje piłkarskie...było ich chyba z 14 a za nimi trener, wśród tych chłopaków dostrzegłam również Nialla i Liama...o cholera ja tu jestem, a nie powinnam, a ch*j z tym...dobra może jeszcze nie do końca się ocknęłam.Trener zauważył mnie gdy odwrócił głowę z opóźnionym refleksem, powoli i niepewnie ruszył w moją stronę, a wraz za nim chłopaki z zespołu...chyba są lekko zszkowani, lekko?bardzo zszokowani zresztą trener też. I właśnie wtedy zorientowałam się że mam dym w ustach i E-fajkę w dłoni, szybko schowałam dłoń za plecy, dobra jeden problem z głowy ale co z dymem? może jeśli będę tylko kiwać głową on się odczepi....co ja gadam jestem najarana i to pewnie zobaczy już po kilku słowach
-(T.I)?!-zapytał, a mi zachciało się zaciągnąć, no ale cóż na razie będę próbować się ukryć. Pokiwałam twierdząco głową-Dlaczego nie odpowiesz?-wzruszyłam ramionami co wywołała salwę śmiechu u chłopaków, ale mało mnie to obchodziło w tamtym momencie-Jeśli zaraz nie odpowiesz będziesz mieć trening z chłopakami!-powiedział ostro, tym samym ostro mnie wkurzając... przeleciałam spojrzeniem chłopaków, wszyscy patrzyli na mnie z uwagą. Popatrzyłam na trenera, i nie wiem czy to przez to że byłam zjarana czy miałam na wszystko wyjebane ale, przyłożyłam palec do policzka, lekko rozchyliłam usta i zaczęłam stukać palcem w policzek tym samym tworząc kółeczka z wylatującego z moich ust dymu podczas wykonywania tego triku słyszałam pojedyncze 'wow'  'ona?jak'  'hardcorowa'  ' będzie mieć przesrane' i tak dalej, ale uwierzcie mi w tamtej chwili byłam w takim stanie psychicznym że miałam to wszystko gdzieś
-Dlaczego?-spytał trener
-Powody-ucięłam, nacisnęłam przycisk dzięki któremu  można się zaciągnąć, co po chwili uczyniłam, gdy dym już wypełniał  moją jamę ustną , przechyliłam głowę lekko do tyłu i wydmuchałam po woli dym do góry.
-Wiesz że jestem nauczycielem?!-zapytał ostro
-Niemożliwe!-udałam zaskoczenie zakrywając dłonią usta, co spotkało się z salwą śmiechu ze strony chłopaków
-Grabisz sobie!-powiedział ostrzegawczo
-Proszę pana niech pan idzie na lekcję ja sobie tu pooglądam i odprężę-powiedziałam 
-Mam pójść do dyrektora?!-zapytał wkurzony...
-Skoro pan chce, ale od razu panu  mówię że jestem usprawiedliwiona u Dyrektora-powiedziałam pewna siebie.
-Tak? a to niby czemu?!-zapytał a co cie to?!!! teraz się wkurzyłam
-Hmm....może dlatego że mój tata jest w szpitalu i umiera?!-nie wytrzymałam-pierdole-powiedziałam i odeszłam na swoje wcześniejsza miejsce.Trener przyszedł do mnie i powiedział że nie wiedział nic o tym i że jest mu przykro,  siedziałam i jarałam podczas gdy chłopaki grali, nagle  ni stąd ni zowąd pod moje nogi przyturlała się piłka
-Podaj Jesse!-krzyknął Liam , spojrzałam na jaskrawą piłkę, po czym na chłopaka stał może jakieś 30 metrów ode mnie.Wstałam stanęłam przed piłką odmierzyłam 4 kroki w tył, gdy już chciałam zacząć biec usłyszałam 'I tak nie trafisz!' spojrzałam w tamtym kierunku krzyknął  to chłopak stojący między Liam'em a Niall'em
-SERIO!?-zapytałam kpiąco
-Przecież jesteś dziewczyną!-powiedział jakby to było oczywiste....
-Przegiąłeś!-krzyknęłam, chłopak prychnął, ustawiłam się do biegu, spojrzałam na piłkę i zrobiłam 3 kroki biegiem w kierunku piłki po czym z całej siły w nią kopnęłam i z uśmiechem patrzyłam na mój wyczyn piłka z prędkością światła, i siłą poleciała w kierunku chłopaka który przed chwilą ze mnie kpił, gdy zauważyłam piłkę lądującą na jego kroczu z triumfalnym uśmiechem odwróciłam się w drugą stronę i z gracją ruszyłam w kierunku z którego przyszłam, odwróciłam się dopiero w momencie gdy usłyszałam głośne....
                                       
__________________________________________________
Stylesowa
JEŚLI NIE BĘDZIE PRZYNAJMNIEJ 3 KOMENTARZY NIE BĘDZIE NEXTA!!

Zamówiony Ziall :)) / część 6

Cześć : D Miło mnie zaskoczyliście pod poprzednim rozdziałem! Zbliżamy się do końca "Zialla". Podoba się wam ten Imagin? Mam nadzieję, że komentarzy zacznie przybywać, bo osób czytających jest o wiele więcej, niż osób komentujących: *
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Po 30 minutach byliśmy już w drodze... Szczerze mówiąc, nie wiedziałam, co poprzez "Wypad na Miasto" miał na myśli mój przyjaciel. Ufam mu, ale jednocześnie trochę się martwię, bo on zadaje się z Niallem, no a wiadomo, jaki jest Horan. 
- Luke, tak właściwie gdzie my jedziemy? - Zapytałam przerywając ciężką ciszę.
- Do galerii. Z okazji urodzin nie dałem ci żadnego prezentu, dlatego zabieram cię na zakupy.- wyszczerzył się, ale po oczach było widać, jak wiele będzie go to kosztowało. Akurat dotarliśmy, więc uściskałam go mocno i cmoknęłam w policzek.- Whoa! To tylko zakupy!
- Wiem.- uśmiechnęłam się, a on puścił mi oczko. Rozejrzałam się i zdziwiłam, bo z tego miejsca do galerii było jakieś 10 minut piechotą.- Czemu stanęliśmy tutaj?
On tylko wzruszył ramionami. Przeczuwałam, że za tym stoi coś więcej, ale nie dociekałam, jak miałam w zwyczaju, co musiało go nieźle zaskoczyć. Przeszliśmy kilka metrów, a ja wiedząc, że jeszcze trochę sobie połazimy, wyciągnęłam słuchawki i podpięłam kabelek do telefonu. Szłam słuchając Green Day. Luke dopiero po chwili zobaczył, że wcale go nie słucham, zrobił obrażoną minę, a ja ze szczerym uśmiechem podałam mu jedną słuchaweczkę. Od razu się rozweselił, ale przez to, że kabelek był zbyt krótki, szliśmy bardzo blisko siebie, wyglądając jak idioci. Gdy dotarliśmy na miejsce, schowałam sprzęt do kieszeni. Niestety rozwiązał mi się but, więc ukucnęłam, aby go zawiązać.
Gdy skończyłam, podniosłam się i uniosłam wzrok zatkało mnie. Zza Galerii wystawała scena. Parking zapelniony był chyba milionem fanek, które krzyczały i przepychały się.  Teraz przypomniałam sobie o koncercie, o którym wspominał Nialler. Postanowiłam napisać do niego i sprawdzić, czy się rzeczywiście jest tak, jak mówił.
Liz: Hej :) Co robisz?
Na odpowiedź nie musiałam długo czekać. 
Niall: O hej. Nic takiego. A co?
Liz: Nic. Patrz co widzę. Niesamowite, prawda?

Niall: Podobno miałaś spędzić popołudnie z Luke'em.
Liz: Nie powiedziałam, że nie ma go ze mną.
Niall: Super. O co ci chodzi?
Liz: Chyba o co TOBIE chodzi.
Niall: O nic Liz, o nic.
To jakiś żart?! Czy on jest nienormalny?
Liz: Wiesz co? Chciałam namówić Luke'a, żebyśmy podeszli pod scenę, czy coś bo obiecałam, że kiedyś będę na twoim koncercie. Tylko że teraz nie widzę w tym sensu.
Niall: ... 
Liz: Mam tego dość wiesz? Najpierw udajesz, że mnie nie znasz, później nagle mówisz mi bardzo mile rzeczy, a na końcu piszesz jakieś pieprzone kropeczki?! Zastanów się nad sobą!!!
Po tym wyłączyłam telefon i odszukałam wzrokiem Luke'a.
- Liz! Tutaj!- usłyszałam za sobą. Odwróciłam się i podbiegłam do blondyna. 
- To co, idziemy?- skinął głową, po chwili chodziliśmy po sklepach. Starałam się, aby chłopak nie zanudził się, więc szukaliśmy wspólnie coś dla mnie i dla niego. W końcu po dwóch godzinach wyszliśmy z ogromną ilością toreb. Koncert za galerią właśnie się kończył, a ja przystanęłam, bo było mi bardzo ciężko. Luke pokierował nas na ławeczkę.
- Wiesz co.. Chyba ani mi, ani tobie nie chce się tego targać. Poczekaj tu, a ja podjadę samochodem, okej?
- Dobra.- on oddalił się, a ja wyciągnęłam telefon i słuchawki. Włączyłam mojego IPhone'a i spotkałam się z kilkudziesięcioma nieodebranymi połączeniami od Nialla oraz chyba 20 wiadomościami od niego. Usunęłam połączenia, po czym zabrałam się za odczytywanie wiadomości. Wszystkie utwierdzały mnie w przekonaniu, że Horan to dupek. Usunęłam wszystko i włączyłam moją ulubioną playlistę. Nie zdążyłam jeszcze do końca zatopić się w rytmach moich ulubionych beat'ów, a za sobą usłyszałam tego palanta. Zignorowałam go, ale gdy zaczął coś mówić łamiącym głosem wyłączyłam piosenkę. Tak, aby się nie zdradzić słuchałam, co miał mi do powiedzenia i jeśli mam być szczera, totalnie mnie zamurowało.
- Liz, posłuchaj. To nie tak. Ja po prostu.. Nie potrafię mówić o takich rzeczach. Jest mi cholernie ciężko, a to, że mnie ignorujesz, wcale mi nie pomaga. Ja.. Wiem, że w tym momencie możesz mnie nienawidzić, ale zrozum nie potrafię tak dłużej. Bardzo chcę, żebyś była moja. Tylko moja. Chciałbym codziennie móc sprawiać, że się uśmiechasz, bo twój uśmiech jest cudowny. Tak wiem, to tandetne i w ogóle do mnie nie pasuje, ale ty strasznie mnie zmieniłaś. Stałem się jakimś słabym gówniarzem, który gada do dziewczyny, która ma go w dupie. Eh..- usłyszałam jak siada koło mnie i gdy zauważył, że mam słuchawki na uszach, odetchnął z ulgą a jednocześnie speszył się.
- O cześć.- mruknęłam.
- Ty słyszałaś, jak coś mówiłem?- spytał podejrzliwie.
- Nie.
- Okej.- siedzieliśmy w ciszy, a ja przetwarzałam to, co usłyszałam. Było mi tak dziwnie po jego słowach.. Czegoś takiego nigdy nie usłyszałam. W moim sercu zrobiło się przyjemnie ciepło. Nie wiem czemu, na wspomnienie jego słów o moim uśmiechu zarumieniłam się, co nie uszło uwadze mojego towarzysza.- Co się tak rumienisz?
- Nie nic, ja tylko..- nie wiedziałam co powiedzieć i zarumieniłam się jeszcze bardziej.
- Ty.. Wszystko słyszałaś prawda?- spojrzałam w jego oczy, mogłam wyczytać przerażenie, które całkowicie go opanowało.
- Coo..? Niee..- przeciągnęłam i nie mogąc się opanować wybuchnęłam śmiechem.
- Wiesz co? To wcale nie jest śmieszne.- skrzywił się, a ja już zwijałam się ze śmiechu. Widać było, że jest wkurzony, dlatego złapał mnie za ramiona i przytrzymał. Uspokoiłam się, bo blondyn nie pozwolił mi odwrócić wzroku od jego niebieściutkich tęczówek. Zatonęłam w nich i nie mogłam się ruszyć. On puścił mnie i nadal się w siebie wpatrywaliśmy. To było coś niesamowitego. Po chwili zamknęliśmy oczy i przybliżyliśmy się do siebie. Nie chciałam, by on mnie pocałował, więc gdy jego wargi miały spocząć na moich, szybko przekręciłam głowę, przez co spotkały się one z moim policzkiem. Niezadowolone mruknięcie wydobyło się z ust Niall'a. Otworzyliśmy oczy. Blondyn patrzył na mnie z czułością, która zniknęła tak szybko, jak się pojawiła. Telefon Horana zadzwonił, a on zamiast odebrać cmoknął mnie szybko usta i z triumfalnym uśmiechem odbiegł i odebrał. Dotknęłam moich ust, a stado motylków rozbrzmiało w moim brzuchu. Siedziałam rozmarzona na ławce i gdy spojrzałam na zegarek, to się zdziwiłam. Mojego przyjaciela nie było od 30 minut. Westchnęłam i zadzwoniłam do Zayn'a. Ten praktycznie natychmiast przyjechał i zabrał mnie do domu. To właśnie tam dowiedziałam się czegoś, co praktycznie zrujnowało mi życie. Policja stała przed moim domem i czekała na mnie. Podeszłam do funkcjonariusza, a on popatrzył na mnie z troską.
- Jest mi bardzo przykro, ale pani matka została potrącona przez samochód osobowy. Jest w bardzo ciężkim, wręcz krytycznym stanie w szpitalu. Jeszcze raz bardzo mi przykro.- kilka łez spłynęło po moim policzku. Zayn natychmiast przytulił mnie do siebie, a ja zaniosłam się płaczem.- Jeśli jest coś, co mogę dla pani zrobić..
- Nie ma nic takiego. Przecież nie przywróci jej pan do życia.- wyszlochałam.
- Ale pani matka żyje.- zaprzeczył policjant.
- Ale jak długo jeszcze?!- wykrzyczałam i wbiegłam do domu. Zatrzasnęłam za sobą drzwi i zamknęłam je na cztery spusty. Oparłam się o drewnianą powłokę i zsunęłam się po nich. Zayn walił do drzwi, a po jakiś 20 minutach dał spokój i usłyszałam, jak siada pod drzwiami. Przesunęłam się delikatnie, a on przybliżył się.
- Liz jesteś tutaj?- wyszeptałam cichutkie "tak", a on odetchnął z ulgą.- Wszystko w porządku?
- A jak myślisz?!
- No tak. Głupie pytanie. Wiesz, że powinnaś być tam teraz, prawda?
- Ale co to da? Ona i tak umrze, a ja będę bardziej cierpiała, przez co wy również będziecie cierpieć.- powiedziałam i popłakałam się. Po kolejnych 20 minutach wpuściłam go do domu, a on pomógł mi się przebrać, abym wyglądała jakoś. Ubrałam coś, co moja mama dała mi, gdy wróciłam tu we wrześniu. Wiem, że moja bluza jest dziwna, bo mam na niej nazwisko mojego przyjaciela, ale kiedyś dostałam ją od niego i tak po prostu mi się spodobała. 
Pobiegliśmy do samochodu przyjaciela. Założyłam jeszcze moje czarne Ray bany, aby ukryć czerwone od płaczu oczy. Po kilkunastu minutach byliśmy w szpitalu. Od razu pobiegłam do recepcji, a kobieta za ladą, która była tylko trochę starsza ode mnie, kazała mi czekać, bo pieprzyła z jakimś facetem o dzisiejszym wieczorze. 
- Jesteś jakaś popieprzona?! Moja mama umiera! Odkładaj ten telefon i bierz się do roboty!- krzyknęłam w jej stronę, a ona powoli rozłączyła się, po czym podała mi, gdzie aktualnie znajduje się moja mama. Pobiegłam tam, przez co wpadłam na ( swoją drogą bardzo przystojnego ) lekarza. Złapał mnie i gdy pokrótce wytłumaczyłam mu moje roztargnienie, zaprowadził mnie do matki. Leżała jak szmaciana lalka, podpięta do rurek i pikającej maszyny. Podeszłam do niej na palcach i złapałam jej rękę. Słyszałam, że gdy taki ktoś jest w śpiączce, to słyszy wszystko i jeśli się do niej mówi, to szybciej się budzi. Ale to by było dziwne mówić do osoby, która "śpi", prawda? No ale z racji tego, że ja też jestem dziwna, nie zaszkodzi spróbować.
- Mamo.. Ja nie mogę bez ciebie. Wróć do mnie proszę. Bardzo cię kocham i zdaję sobie sprawę, że cię zawiodłam. Jest mi bardzo przykro z tego powodu. Wybacz mi.- łzy leciały mi ciurkiem po policzkach. 
*****
Przez kolejne kilka godzin spałam. Gdy się obudziłam spotkałam się z zatroskanym spojrzeniem mamy.
- Mamo!- krzyknęłam i przytuliłam się do jej dłoni.
- Córciu.. Mój czas minął. Bardzo cię kocham. Pamiętaj o mnie..- odskoczyłam od mojej mamy i krzyknęłam na nią.
- Nie, nie, nie! Nie możesz odejść!
- Posłuchaj mnie. W domu w moim pokoju pod materacem znajdziesz skrzyneczkę. Przyłożysz do jej zamka mój naszyjnik.- podała mi go, a ja założyłam go na szyję.- Potem odnajdziesz tam wszystko, co potrzebne, abyś znalazła swojego ojca. Bardzo cię kocham i pamiętaj, cokolwiek by się nie działo, zostaw wszystko i leć do taty. Pieniądze również będą w skrzynce. A jeśli nie, to znajdziesz tam czek. Kocham cię.- moja rodzicielka po raz ostatni uniosła moją dłoń do swoich ust, po czym zasnęła na zawsze. Maszyny wydały ciągły dźwięk, a ja nie wiem, co się później działo. Byłam przytomna, ale nieobecna. Obudziłam się dopiero w domu, gdzie leżałam wtulona w Niallera, na moim łóżku. Pamiętam, że przez te kilka dni cały czas był przy mnie tak samo jak reszta przyjaciół. Nawet Per i Soph przyszły mnie pocieszyć, ale chłopaki wyrzucili je z domu. Wstałam i skierowałam się do kuchni. Napiłam się soku i usiadłam na blacie wpatrując się w pustą szklankę. Już nie płakałam. Przypomniało mi się, że dzisiaj jest pogrzeb, który w całości zorganizowała moja ciocia, siostra mamy. Przyleciała z Los Angeles. Tylko ona mi została, bo jak się okazało, skrzyneczka, która rzekomo miała być pod materacem tajemniczo zniknęła. Zeskoczyłam z blatu i wyjęłam z lodówki jogurt. Stałam przodem do okna i powoli jadłam to, co wcześniej wzięłam. Nagle na moich biodrach poczułam czyjeś ręce. Odwróciły mnie one przodem do tego kogoś.
- Jak się czujesz?- zapytał spokojnie, ale jego twarz wyrażała kompletnie co innego. Widziałam szczere przerażenie, strach, ból, samotność, smutek, lecz dało się dostrzec także miłość i troskę. W jego oczach zobaczyłam swoje całkowicie obojętne odbicie.
- Niezbyt dobrze.- odpowiedziałam, na co on odetchnął z ulgą.
- Wiesz co się ze mną działo podczas twojej nieobecności?! Nie rób mi tak więcej.- schował twarz w moich włosach. Przytuliłam się do niego bardzo mocno, a on odwzajemnił mój uścisk. Uniósł wzrok, a ja przeraziłam się widząc jego sine oczy, strasznie podpuchnięte, a włosy całkowicie poplątane. Pociągnęłam go za rękę do łazienki. Gestem poprosiłam, aby przysiadł na skraju wanny. 
- Zamknij oczy.- wyszeptałam, a on wykonał polecenie. Przemyłam mu twarz i pobiegłam po lód. Przyłożyłam do twarzy i po chwili opuchlizny zeszły. Uśmiechnęłam się do niego, ale on tego nie widział. Następnie uczesałam i zaczesałam mu włosy do tyłu, które utrwaliłam żelem. 
- Co ty..- zapytał zdziwiony i otworzył oczy. Spojrzał w lustro i popatrzył na mnie jak na wariatkę.
- Cicho mi tu.- zachichotałam, a jemu oczy prawie z orbit wyszły. Poszłam do swojego pokoju, gdzie o dziwo znalazłam dwie walizki należące do blondyna. Wyjęłam z nich czarne rurki, biały T-shirt, czarne supry i czarny snapback. Dopełniając strój dodałam jeszcze szarą bluzę i poszłam do chłopaka. Uprzednio zdjęłam lustro ze ściany.- Przebierz się w to.
- Okej.- westchnął i zaczął ściągać szare dresy.
Poszłam do swojego pokoju i wybrałam dla siebie: 

Wiedziałam, że naszyjnik mojej mamy nie zbyt pasuje do mojego stroju, ale ani na moment nie ściągałam go z szyi. Ubrania rozłożyłam na łóżku, a drzwi prze kluczyłam. Poszłam do łazienki w moim pokoju i wzięłam szybki, orzeźwiający prysznic. Umyłam dokładnie twarz i pomalowałam się. Z ręcznikiem owiniętym wokół ciała wróciłam do pokoju i ubrałam wcześniej przygotowane rzeczy. Skierowałam się do Niall'a, a on stał i patrzył na mnie jak zaczarowany.
- Wyglądasz.. pięknie.- uśmiechnął się do mnie, a ja z trudem odwzajemniłam ten uśmiech w minimalnym stopniu.- Ale powiedz po co to wszystko?
- Chcę się oderwać od tego i po raz ostatni pójść w pewne miejsce. Z tobą.- dostrzegłam błysk w jego oczach, po czym chłopak złapał mnie za rękę i poszliśmy. Nie zbyt lubię nosić buty na obcasie, ale chciałam wyglądać poważnie. Mimo swojego mało poważnego stroju.Wyszliśmy z domu i spacerkiem ruszyliśmy w stronę tego magicznego miejsca. Niall splótł nasze palce, a ja uśmiechnęłam się pod nosem. Ukryłam twarz we włosach, aby nie widział mojego uśmiechu, ale on go dostrzegł i jego twarz rozświetliła radość.
- Uśmiechasz się.. Tak.. promiennie.- wyszeptał. Po chwili spoważniałam i znowu przybrałam maskę obojętności, aby się nie rozpłakać. Szliśmy w milczeniu, ale coraz bliżej siebie, aż w końcu blondyn objął mnie ramieniem. Było słonecznie, co aż mnie zdziwiło. Doszliśmy do byłego domu mojej babci. Teraz należał on do mnie tak samo jak dom mojej matki. Poszliśmy do ogrodu, gdzie wśród zieleni stał mój azyl. Przesiadywałam tu z mamą i rozmawiałyśmy o wszystkim.
Usiedliśmy z Niallem na ławeczce i po prostu wpatrywaliśmy się w siebie. To dodawało mi otuchy. Nagle zerwał się wiatr, a na moich kolanach wylądowała biała lilia. Nie wiem skąd, ale wiedziałam, że to znak. Znak, że moja mama jest przy mnie i że mogę na nią liczyć. Mój telefon zadzwonił. Odebrałam.
- Liza, gdzie jesteś?
- W moim azylu.
- Oh.. Z Niallem?
- Tak. Ale przyjdź tu.
- Nie wiem gdzie to.
- Za domem mojej babci. Do zobaczenia Zayn.- zakończyłam rozmowę.
Mój najlepszy przyjaciel- Luke okazał się "zabójcą" mojej matki. Potrącił ją przez przypadek, bo widział, jak Niall prawie mnie pocałował. Wtedy wpadł w furię i chciał poczekać na mnie w domu. I zdarzyło się. Nie miałam do niego pretensji, ale teraz miał areszt domowy, a policja zabroniła mi się z nim widzieć. Po za tym z czym niby miał się widzieć, jak mnie właściwie nie było. Potrząsnęłam głową, by wyrzucić wspomnienia z mojej głowy. 
Zayn przybył 10 minut później. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy śmiejąc się co jakiś czas. Na rękach cały czas spoczywała mi lilia. Po jakichś 2 godzinach postanowiliśmy zebrać się do domu. Niestety rozpętała się groźna burza, więc zabraliśmy poduszki i inne takie i weszliśmy do domu babci. Krzątała się tam teraz pani Nelson, która była niegdyś moją gosposią. Mieszka tutaj razem z kilkoma dzieciaczkami z domu dziecka. Pani Nelson jest jeszcze dość młoda, dlatego wszystko jest okej. Przywitała mnie uściskiem i udostępniła nam całe prawe skrzydło domu.


PS. Byłam chora, dlatego nowa część dopiero teraz oraz będzie jeszcze 1 część, a potem Niall dla Joanny :*
Directioner_Forever. xx