One Direction i My.. - imaginy

środa, 4 marca 2015

Louis ~ Hate or Love - część 4

Hej :*
Informuje, że moje wahania odnośnie Night Changes ~ Darker Life chyba zażegnane.. i zapraszam was tam na 12 rozdział..
A teraz kolejna część Louisa :D
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ 

J: Nie zgadniesz kto mieszka w tym samym akademiku co ja.. - powiedziałam wściekła, smutna i rozżalona przez telefon do Harrego. Usiadłam na swoim łóżku i poczułam jak łzy spłynęły po mojej twarzy.
H: Kto?
J: Lou..
- szepnęłam płaczliwie. Loczek przez chwile nic nie mówił.
H: Może przyszedł kogoś odwiedzić.. - starał sie mnie uspokoić, ale ja wiedziałam że to nie prawda i myślę że Hazz też.
J: Harry on to robi specjalnie, pamiętasz tą imprezę u Ciebie, potem zachowywał sie jakby nigdy nic sie nie wydarzyło.. On zrujnował mi życie w liceum i jeszcze chce to zrobić na studiach.. - płakałam z bezsilności.
H: Proszę Cie mała.. Nie płacz, bo serducho mi pęknie.. - powiedział a ja usłyszałam pukanie do drzwi. Serce zabiło mi o wiele za szybko, a jak to on!?
J: Hazzuś muszę kończyć..
H: Zadzwonię wieczorem.. Kocham Cie mała.. - uśmiechnęłam sie, to wspaniała przyjaźń..
J: Ja Ciebie też.. - powiedziałam otwierając drzwi, rozłączyłam sie i wtuliłam w mojego gościa. - I Ciebie też kocham.. - przytuliłam Zayna i wpuściłam do środka.
Z: Takie powitania mógłbym mieć częściej.. - zaśmiał sie, usiedliśmy na łóżku i zaczęliśmy rozmawiać o wszystkim i o niczym. Cieszyłam sie, że mnie odwiedził. - A ogólnie to jak pierwszy miesiąc? - uśmiechnął sie

J: Było by wspaniale gdyby nie zmora z liceum.. - powiedziałam smutniej
Z: Coo?! Louis tu studiuje?! - był tak samo zaskoczony co ja.
J: Noo i obawiam sie że i tu będzie sie tak zachowywał.. - spuściłam głowę.
Z: Dzwoń gdyby sie coś działo, przybędę w 5 minut.. - zapewnił mnie
J: Taak, nawet z drugiego końca świata.. ? - zapytałam spoglądając na niego.
Z: Nawet! A teraz wybacz.. Musze spadać.. - wstaliśmy z łóżka, przytuliłam do bardzo mocno, co oczywiście odwzajemnił. - Aaa.. zapomniałbym.. - odsunęłam sie od niego. - Zabieramy cie na weekend.. - poruszał zabawnie brwiami.
J: Dziękuje że was mam.. - cmoknęłam jego policzek i pomachałam jak odchodził.
Lou: No no no.. Dalej sie przyjaźnicie? - aż podskoczyłam gdy go za sobą usłyszałam.
J: Tak i nic tego nie zmieni.. A Ty?! Ty i taka uczelnia?! - zakpiłam i weszłam do swojego pokoju.
Lou: Jak widać.. - niestety wszedł za mną.
J: Czego chcesz?! - warknęłam
Lou: Spokojnie.. - zaśmiał sie - ..Już z dawną znajomą nie można porozmawiać?!
J: Nie jesteś moim znajomym, nawet nie mam ochoty na ciebie patrzeć.. ! - powiedziałam ze złością.
Lou: Oj mała, mała.. - podszedł do mnie i przyciągnął do siebie. - Jeszcze będziesz krzyczeć moje imię w nocy.. - jego cwaniacki uśmiech był przerażająco wielki. Przegiął! Wyrwałam sie i uderzyłam go w policzek z otwartej dłoni.
J: Zapamiętaj! Nigdy, ale to nigdy sie do mnie nie odzywaj, nie patrz na mnie, nie rozmawiaj do mnie! Nie mam ochoty mieć z tobą nic wspólnego, nawet nie chce oddychać tym samym powietrzem co Ty! Nie chce Cie znać! - powiedziałam stanowczo niemal krzycząc. Louis był zaskoczony moim zachowaniem, ale ja nie żałowałam, zasłużył na to po tych wszystkich latach obrażania mnie. - A teraz wyjdź.. - powiedziałam już spokojniej i wskazałam ręką na drzwi.
Lou: Do zobaczenia.. - usłyszałam
J: Oby nie.. - gdy tylko wyszedł wzięłam poduszkę i z całej siły rzuciłam nią na drugi koniec pokoju. Jak on śmiał?! Oby zrozumiał i wziął sobie chociaż raz moje słowa do siebie i dał mi w końcu spokój..
Przez pierwsze dwa tygodnie myślałam, że dał mi spokój, ale niestety nie. Starał sie być coraz bliżej mnie, między wykładami zawsze widywałam go w moim otoczeniu, z czasem zaczął sie do mnie uśmiechać. Tylko, że ten uśmiech nie był taki jak zawsze, ten był wspaniały! Boże co ja mówię?! Ale tak było, ten uśmiech taki był, nie jedna dziewczyna by chciałaby tak sie do niej uśmiechano.
J: Czego chcesz? - zapytałam gdy dosiadł sie do mnie na ławce w parku obok akademiku.
Lou: Ooo to ty.. Nie zauważyłem Cie.. - udał, na co spojrzałam na niego jak na idiotę - ..Dobra.. Pomyślałem, że może moglibyśmy w końcu porozmawiać.. - zaproponował.
J: A mamy o czym?! - zdziwiłam sie.
Lou: Chyba tak.. Powinnaś mnie przeprosić za tamtego liścia i te wszystkie niemiłe rzeczy..
J: Chyba ze mnie kpisz!? Przeprosić Cie za niemiłe rzeczy? Mam ci przypomnieć kilka ostatnich lat i twoje zachowanie w stosunku do mnie?! - zdenerwowałam sie - Jesteś bezczelny!
Lou: Tylko nie zaczynaj krzyczeć.. Jesteś wtedy przerażająca.. - powiedział wystraszony. - Masz racje.. Moje zachowanie nie było najlepsze.. - spojrzałam na niego - Dobra, było koszmarne..- poprawił sie. - Ale chce byś dała mi szanse..
J: Na co?! - mało co sie nie zakrztusiłam
Lou: No nie wiem.. Na zaprzyjaźnienie sie.. - wzruszył ramionami
J: Przestań udawać, że tak nagle sie zmieniłeś.. - nie wierze w niego! - Ty jesteś Louis Tomlinson, największy cham i prostak na świecie. Tacy ludzie sie nie zmieniają.. - zaśmiałam sie, o czym on w ogóle mówi, ja i on przyjaźnić sie?!
Lou: Dzięki.. - powiedział ciszej - ..Jak mam Cie przekonać, skoro nawet nie dajesz mi szansy! - zbulwersował sie
J: Louis, czy ty sie słyszysz?!

...


Kolejna część po minimum 6 komach :D
Do tego zapraszam was na swietne FF z Hazzą :D http://no-control-harry-styles-ff.blogspot.com/
Pisze je moja znajoma! I mi sie strasznie podoba! A ja wiem co mówię, więc zajrzyjcie, skomentujcie :D Nie zapominając o moich blogach :D
CZYTASZ = KOMENTUJESZ !!!!!!!!!!!!



Naat

6 komentarzy: