One Direction i My.. - imaginy

wtorek, 13 stycznia 2015

Louis Tomlinson~I want to help you cz.2

                       Louis Tomlinson~I want to help you cz.2
nagle poczułam że robi mi się słabo,słyszałam jeszcze jakieś krzyki mojego imienia i chyba zemdlałam..
Obudziłam się w szpitalu jak się okazało po dniu się wybudziłam.Od razu kazano mi iść do lekarza.Na korytarzu spotkałam chłopaków, ale pielęgniarka szybko ich spławiła.
-Dzień dobry-powiedziałam wchodząc do pomieszczenia
-O Dzień dobry (T.I)-powiedział podejrzanie-A więc pielęgniarki i pani mąż zapoznali mnie z pani stanem rodzinnym, przykro mi-Zaraz, zaraz mąż?
-Mój mąż się panu przedstawił?-zapytałam starając się sprawować pozory
-Ależ oczywiście, pan Tomlinson to miły chłopak, dlatego chciałbym aby towarzyszył pani w tej rozmowie, ponieważ jest pełnoletni, a ta rozmowa nie będzie zbyt miła, i będzie pani potrzebowała wsparcia....-mówił spokojnie
-Nie, nie chcę go martwić, niech pan mówi, a później zdecydujemy czy trzeba czy nie trzeba-powiedziałam niepewnie
-A więc ma pani białaczkę-powiedział na jednym wydechu.Co.Ja.Mam?wciąż to do mnie nie docierało po jakiś 5 minutach w końcu się odezwałam pusto patrząc w przestrzeń.
-Jeśli uda się mnie wyleczyć niech się o niczym nie dowiedzą, jeśli mój los będzie przesądzony powiem im-mówiłam jak robot
-A jak im pani wytłumaczy te pobyty w szpitalu podczas których pani organizm będzie przyjmował chemię?-zapytał próbując mnie przekonać
-Komplikacje ze zmianą strefy czasowej?pogody? wymyśli pan coś-powiedziałam
-Ale pani ma naprawdę poważny stan, i nie chcę panią okłamywać, ma pani 20% na przeżycie...
-Dlatego nie chcę aby pan go straszył, nie musi w moich ostatnich dniach obchodził się ze mną jak z jajkiem
-Ale chemia może pomóc, niech pani nie traci nadziei, ale również będzie przygotowana na najgorsze
-Muszę iść, niech pan dzwoni kiedy mam przyjechać do szpitala.Dziękuję i do widzenia-podałam mu karteczkę i wyszłam z gabinetu przed którym czekali chłopaki-To tylko przez zmianę położenia, wiecie strefy czasowe, pogoda i wgl-spławiłam ich kilkoma słowami.Chłopaki na szczęście mi uwierzyli
*10 dni później 
Za dwie godziny mam pojawić się w szpitalu na tą chemię.Znów, już byłam tam jakieś 5 dni temu? ale lekarz do mnie dzwonił że tym razem mam odebrać wyniki badań i dostać kolejną dawkę leków.
-Ale po co masz jechać do tego pieprzonego szpitala, jesteś chora czy coś?-jęknął Lou.Ostatnimi czasy strasznie się do siebie zbliżyliśmy
-Badania, czy wszystko dobrze po powrocie z Afryki wrócę tak jakoś za 4 dni?-powiedziałam cicho
-Co do cholery? 4 dni?-zaczął
-No tak, lekarz powiedział że mój organizm jest osłabiony, i muszę poleżeć w szpitalu a poza tym od razu będą wyniki badań
-ughh, ale będziemy cię codziennie odwiedzać-powiedział Harry-A teraz idź odrabiać zadania-powiedzieli zgodnie wszyscy prócz mnie..Poszłam do mojego pokoju po plecak po czym z nim wróciłam usiadłam na kanapie kładąc zeszyt z angielskiego na nogach i zaczęłam stukać ołówkiem w kartkę myśląc nad rozwiązaniem zadania.Nagle ni stąd ni zowąd zobaczyłam na kartce coś czerwonego,to krew..moja? złapałam się za nos z którego kapała krew.Niestety nie umknęło to uwadze chłopaków.Spojrzałam w bok i zobacyłam że wszyscy na mnie patrzą.Czy to oznaka białaczki? tak, chyba tak.Wstałam z miejsca i podreptałam do kuchni robiąc sobie okład i wycierając krew....cóż, cholera mam nadzieję że chłopaki nie poruszą tego tematu.Po chwili ruszyłam do salonu i zastałam chłopców debatujących nad czymś nagle gdy mnie zobaczyli uchichli
-(T.I)-zaczął Lou-Chcemy pogadać z twoim lekarzem-zaczął Lou
-Nie będziecie z nikim gadać!-syknęłam
-Ale masz masę siniaków, musisz jeździć do szpitala, i jeszcze te krwotoki z niczego-tłumaczył Niall
-Siniaki od piłki nożnej, jeżdżę na badania kontrolne, a krwotok może się uderzyłam czy coś?!-powiedziałam nie patrząc na nich
-Jedziemy i koniec-powiedział Zayn
-Nie, nie pozwalam wam! a tak po za tym powiedziałam lekarzowi żeby nic nie mówił więc i tak się nie dowiecie-za późno abym ugryzła się w język? zdecydowanie
-A czyli jest coś czego nie wiemy?-powiedział oskarżycielsko  Harry
-I co z tego? nie muszę się wam z wszystkiego spowiadać!-podniosłam głos
-Ale tu do cholery chodzi o twoje zdrowie!-Lou również podniósł swój głos
-Jak by mi to pomogło-prychnęłam....cóż, już za późno, i tak ta rozmowa zabrnęła za daleko
-(T.I) powiedz nam! cholera co to znaczy że" jakby ci to pomogło"? przecież...jesteś chora-zapytał lekko podenerwowany Lou.Reszta już się nie odzywała tylko patrzyła na nas
-A żebyś wiedział-powiedziałam zła.No bo cholera
-C-co ci jest?-zapytał
-Lou!-jęknęłam
-No błagam powiedz mi!-krzyknął rozpaczliwie
-Mam jebaną białaczkę, okay?nie wyjdę z tego!-krzyknęłam łzy swobodnie spływały po moich policzkach i upadłam na podłogę niczym głaz z urwiska, w przepaść...już na zawsze.Gdy powiedziałam na głos że moje dni są policzone naprawdę się załamałam.Chłopaki byli biali jak ściana, i wydawali się przetwarzać to co powiedziałam
-Wyjdziesz z tego, rozumiesz?-przykucnął obok mnie Lou
-Nie, to ty nie rozumiesz mam jebane 20% na przeżycie tylko 20!! to tyle co nic!-szlochałam w jego koszulkę, chłopak gładził mnie po plechach próbując dodać otuchy, ale wiedziałam że sam ledwo powstrzymywał się aby nie płakać.I co z tego że przyjaźnimy się kilka dni? może pomyślicie że jestem jakaś psychiczna, ale myślę że jesteśmy bratnimi duszami, albo coś w ten deseń... nigdy się tak nie czułam.Z tego amoku wyrwał mnie mój telefon.Drżącymi rękami sięgnęłam po urządzenie
-Dzień dobry-powiedział mój lekarz jakoś dziwnie przybity
-O co chodzi, proszę przejść do rzeczy-powiedziałam zdenerwowana
-Mam złe wiadomości, rak się rozprzestrzenia, i jest pani w poważnym stadium choroby, obawiam się że pani z tego nie wyjdzie, rak powoli rozprzestrzenia się do mózgu.Ale mamy ostatnią szansę jeśli dzisiejsza chemia pomoże pani losy są niepewne, ale jeśli dzisiejsza dawka nie przyniesie efektów, to nie będzie mieć pani więcej niż 2 miesiące życia....-dalej już nie słuchałam, tylko patrzyłam pusto w przestrzeń.Łzy lały się z moich oczu jak z wodospadu.
-(T.I) okay?-zapytał delikatnie Louis
-W najlepszym-mruknęłam-jadę do szpitala, wybiegłam i złapałam pierwszą lepszą taksówkę...a więc czas się powoli żegnać z życiem?....
                                                     
_________________________________________________________________
Stylesowa 
                             7 komentarzy=NEXT

5 komentarzy: