Wybaczcie, że tyle czekaliście, a szczególnie ty Marika, ale dużo sie u mnie przez ten czas działo i nie miałam jak, ani weny.. :(
Co ostatnio bardzo mnie smuci, wena opuszcza mnie coraz częściej.. :'(
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
~Pogrubiony tekst to myśli Louisa :)~
Moja
mama zasugerowała że sobie nie poradzę!! Brunetka
wyszła a ja poszedłem do rodzicielki. Chwile z nią porozmawiałem,
zaczęła mówić mi co i jak.. Jak sie mleko sprawdza, przewija
pieluszkę.. Tak, to jest, to czego boje sie najbardziej.. Kolejny
dzień przyszedł bardzo szybko, dzieciaki już od 6 rano płakały.
Wsadziłem ich do wózka i zacząłem gotować im mleko. Kilka minut
później, nastała niesamowita cisza, ale
gdy tylko mleko sie skończyło
zaczęło
sie od nowa.. Przez cały
dzień
starałem
sie ich rozśmieszać,
nosić.
Nie śmiały
sie tak jak z (T.i.).
Po południu
już
nie dawałem
rady, miałem
ochotę
rozpłakać
sie razem z nimi. Erni był
bardzo płaczliwy,
dziewczyna miała
racje. Nie chciałem
jednak dzwonić
do niej.. Bylem w ich pokoiku i starałem
sie by przestały
w końcu
płakać.
(T.i.):
Przepraszam.. Zapomniałam
wczoraj telefonu.. - usłyszałem
jej głos.
A dzieciaki?! Jakby wiedziały
do kogo należy
i przestały
krzyczeć.
Spojrzałem
smutniej na dziewczynę.
- Już
mnie nie ma.. - wzięła
z komody komórkę
i chciała
wychodzić.
J:
Nie..! - krzyknąłem
za nią.
- Zostań.
- poprosiłem.
- Zobacz weszłaś
tylko a oni przestali płakać..
Zostań
i pomóż
mi.. - błagałem,
podszedłem
do niej, na
co odsunęła się na krok.
Spojrzałem
niemal zaszklonymi oczami, prosto w jej tęczówki.
(T.i.):
Ale.. Mówił
pan że
sobie poradzi.. - mówiła
przestraszona. Ona sie mnie bała!
J:
Wiem.. Bo myślałem
że
tak będzie..
One płaczą
od rana, nie mogłem
ich uspokoić,
a Ty.. Wystarczy że
sie odezwałaś
i zobacz jaka cisza.. - mówiłem
skruszony. Żałowałem
że
bylem dla niej taki niemiły
i szorstki.
Musze
zrobić wszystko by zmieniła do mnie nastawienie.
(T.i.):
Bo to kochane dzieciaki.. - uśmiechnęła
sie.
J:
Zostaniesz? - dziewczyna ściągnęła
kurtkę
i podeszła
do Doris. Odetchnąłem!
Usadziła
ją w kojcu i podała
zabawki. Potem wzięła
Ernesta i przeraziła
sie.
(T.i.):
On ma gorączkę..
- powiedziała
wystraszona. - Przypilnuje pan Doris? - spytała
z nadzieją.
J:
Louis.. I tak.. - uśmiechnąłem
sie. Dziewczyna nie odwzajemniła
mojego gestu i wyszła
z pokoju. Wziąłem
małą
siostrzyczkę
na ręce,
a ta od razu ziewnęła.
Wpadłem
na genialny pomysł.
Poszedłem
z nią do siebie i włączyłem
konsole. Dziewczynka zasypiała,
ułożyłem
sie na łóżku,
a małą sobie na brzuchu i zacząłem
grac. Ta
cisza była
idealna, kojąca
i mała
tak słodko
sie ułożyła..
Bylem zadowolony, bo coś
w końcu
mi wyszło
i śmiem twierdzić ze to zasługa tylko i wyłącznie (T.i.).
Jakiś
czas później
skończyłem
grać
i bardzo ostrożnie
wziąłem
Doris na ręce
i zaniosłem
do ich pokoiku, zauważyłem
śpiącą
(T.i.),
a przy niej siedział
roześmiany
Ernest. Ten obrazek był
uroczy, zamarzyłem
by widywać
taki codziennie. Marzyłem
by mieć
taką
dziewczynę,
żonę,
matkę
moich dzieci. Zabrałem
braciszka, udało mi sie go uśpić
i ułożyłem
w łóżeczko
tak jak Doris. Wziąłem
bardzo delikatnie i ostrożnie
(T.i.)
na ręce
i zaniosłem
do mojej
sypialni.
Zszedłem
na dół
i w tym samym momencie
dostałem
wiadomość
od mamy.
M:
" Loui skarbie, zabieramy z Danem dzieciaki na noc do babci.
Możesz
wykazać
sie i zajmij sie przez ten czas najmłodszym
rodzeństwem.
Jeżeli
nie będziesz
dawał
sobie rady, numer (T.i.)
masz na lodówce..
I bądź
dla niej miły..
". W pewnym sensie ucieszyłem
sie że
zostaje sam z piękną
brunetką.
Dziewczyna
jest bardzo śliczną
młodą
kobietą,
dziwne że
nie widziałem
tego wcześniej.
Zrobiłem
dla nas jakąś
kolacje i czekałem
aż
sie obudzi, poszedłem
sprawdzić
co u bliźniaków.
Erni siedział
i bawił
sie miśkiem,
a Doris spała.
Wziąłem
go i zszedłem
na dół,
bawiłem
sie z nim, rozśmieszałem..
Mały
śmiał
sie na głos,
bylem szczęśliwy
wiedząc
że
mogę
doprowadzić
go do śmiechu.
Kilkanaście
minut później
na dole pojawiła
sie (T.i.)
z moją
siostrą
na rekach. Widziałem
że
zawstydziła
sie trochę
widząc
to jak na nią patrze, na mojej twarzy gościł
wielki
uśmiech.
J:
Odpoczęłaś?
- zapytałem
nie przestając
sie szczerzyc. Brunetka usadziła
Doris obok Ernesta i zaczęła
sie z nimi bawić.
(T.i.):
Tak, ale mógł
mnie pan obudzić..
- powiedziała
cicho.
J:
Jestem Louis, mówiłem
Ci już. I nie wydaje mi sie że
jesteś
dużo
młodsza
ode mnie..
(T.i.):
Możliwe..
- nawet na mnie nie patrzała.
Musiałem
mocno ją skrzywdzić
swoim zachowaniem.
J:
A.. Zrobiłem
kolacje, chodź..
- podniosłem
sie i wyciągnąłem
do niej dłoń,
by pomóc
jej wstać.
Nie przyjęła
mojego gestu, a to zabolało
teraz mnie. Dziewczyna wzięła
dzieciaki i wsadziła
do wózka.
Poszła
do kuchni i przygotowała
im mleko, ja w tym czasie nałożyłem
nam po porcji spaghetti na talerze. Co chwile na nią zerkałem,
ale nasze spojrzenia ani razu sie nie spotkały.
Intrygowała
mnie swoim zachowaniem, co sprawiało
że
chciałem
być
przy niej coraz częściej
i bliżej.
(T.i.)
nakarmiła
dzieciaki i poszła
z nimi na górę.
Nawet nie zjadła
kolacji, znów
kolejny bolesny cios. Posprzątałem
po sobie i poszedłem
na piętro,
znalazłem
ją w pokoju bliźniaków,
przygotowywała
ich do spania. Wszedłem
tam i zastanawiałem
sie jak ją do siebie przekonać.
J:
Może
Ci pomóc?
- spytałem
cicho.
(T.i.):
Nie dziękuje..
- niby odpowiedziała
grzecznie, ale w jej głosie
był
smutek. Nie spojrzała
na mnie ani razu, nie odezwała
sie do mnie.. Kurwa Tomlinson! Zraniłeś
ją!! Wrzeszczałem
na siebie w głowie.
Dziewczyna szybko położyła
rodzeństwo
spać
i zeszła
na dół
zabierając
swoje rzeczy.
J:
(T.i.)?
- zatrzymałem
ją gdy była
już
przy drzwiach, odwróciła
sie w moją
stronę
i spojrzała
w moje oczy z bólem
i strachem. - Chciałem
z tobą porozmawiać..
- dodałem,
brunetka wróciła
szybko do salonu i najwyraźniej
czekała
na to co mam jej do powiedzenia. Tylko że,
wszystko wyleciało
mi z głowy.
(T.i.):
Przepraszam pana, ale czeka już
ktoś
na mnie i spieszę
sie, bo nie chce zabierać
mu czasu.. - przyznała
J:
Dobrze, chciałem
Cie prosić
żebyś
została,
ale skoro tak, to idź..
- uśmiechnąłem
sie nerwowo.
(T.i.):
Mam jutro wrócić
do pracy?
J:
Nie, mama zadzwoni do ciebie.. - Louis, idioto!!!!! Co ty
zrobiłeś?!?!
W jej oczach był
jeszcze większy
smutek. Zamiast ją przeprosić,
to ja dałem
jej wolne.. Gdy już
miała
wychodzić
rozległo
sie pukanie do drzwi, dziewczyna automatycznie otworzyła.
W progu stał
jakiś
wysoki chłopak
z czarnymi włosami.
Ch:
Cześć
(S.T.i.),
idziemy? - zapytał
lekko sie uśmiechając
do niej, pochylił
sie nad nią i ucałował
delikatnie jej policzek. Serce mi pękło!
Ale to ty sobie Tommo myślałeś?!
Że
po tym wszystkim ona zechce z tobą być?!
(T.i.):
Do
widzenia
panu. - rzuciła
w moją
stronę
i wyszła
zamykając
za sobą
drzwi.
...
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!
Skoro wena sie kończy to może jakoś bardziej mnie zmotywujecie do pisania?!
Rekord komów?! Jak będzie ich BARDZO DUŻO to dodam kolejna część!! :* <3
Naat
Hsbziaahhdbdkhvwuvglewvsjx
OdpowiedzUsuńB O S K I <3
Nexxt szybko. <3
O.M.G !!!!!
OdpowiedzUsuńBJKHTFDTUXBSAF
SUPER!
NEXT!
Boże
OdpowiedzUsuń...
Szybko next. !!!
😉☺😍😘😱💚❤
E.P.I.C
OdpowiedzUsuńczekam na nexta! :* XDXDXD
NEXT <3
OdpowiedzUsuńCudowne! Mam nadzieje ze wena cie nie opusci bo naprawde dobrze piszesz! I bardzo lubie czutac twoje opowiadania!:)
OdpowiedzUsuńSwietne *.* szybko next ! :*
OdpowiedzUsuńNext next next ! Świetne! ♡♥
OdpowiedzUsuńCzekam na Next:)
OdpowiedzUsuń