One Direction i My.. - imaginy

wtorek, 2 grudnia 2014

Louis Tommo Tomlinson.. :* - część 3

Wybaczcie, że tyle czekaliście, a szczególnie ty Marika, ale dużo sie u mnie przez ten czas działo i nie miałam jak, ani weny.. :(
Co ostatnio bardzo mnie smuci, wena opuszcza mnie coraz częściej.. :'(
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~  

~Pogrubiony tekst to myśli Louisa :)~
 
Moja mama zasugerowała że sobie nie poradzę!! Brunetka wyszła a ja poszedłem do rodzicielki. Chwile z nią porozmawiałem, zaczęła mówić mi co i jak.. Jak sie mleko sprawdza, przewija pieluszkę.. Tak, to jest, to czego boje sie najbardziej.. Kolejny dzień przyszedł bardzo szybko, dzieciaki już od 6 rano płakały. Wsadziłem ich do wózka i zacząłem gotować im mleko. Kilka minut później, nastała niesamowita cisza, ale gdy tylko mleko sie skończyło zaczęło sie od nowa.. Przez cały dzień starałem sie ich rozśmieszać, nosić. Nie śmiały sie tak jak z (T.i.). Po południu już nie dawałem rady, miałem ochotę rozpłakać sie razem z nimi. Erni był bardzo płaczliwy, dziewczyna miała racje. Nie chciałem jednak dzwonić do niej.. Bylem w ich pokoiku i starałem sie by przestały w końcu płakać.
(T.i.): Przepraszam.. Zapomniałam wczoraj telefonu.. - usłyszałem jej głos. A dzieciaki?! Jakby wiedziały do kogo należy i przestały krzyczeć. Spojrzałem smutniej na dziewczynę. - Już mnie nie ma.. - wzięła z komody komórkę i chciała wychodzić.
J: Nie..! - krzyknąłem za nią. - Zostań. - poprosiłem. - Zobacz weszłaś tylko a oni przestali płakać.. Zostań i pomóż mi.. - błagałem, podszedłem do niej, na co odsunęła się na krok. Spojrzałem niemal zaszklonymi oczami, prosto w jej tęczówki.
(T.i.): Ale.. Mówił pan że sobie poradzi.. - mówiła przestraszona. Ona sie mnie bała!
J: Wiem.. Bo myślałem że tak będzie.. One płaczą od rana, nie mogłem ich uspokoić, a Ty.. Wystarczy że sie odezwałaś i zobacz jaka cisza.. - mówiłem skruszony. Żałowałem że bylem dla niej taki niemiły i szorstki. Musze zrobić wszystko by zmieniła do mnie nastawienie.
(T.i.): Bo to kochane dzieciaki.. - uśmiechnęła sie.
J: Zostaniesz? - dziewczyna ściągnęła kurtkę i podeszła do Doris. Odetchnąłem! Usadziła ją w kojcu i podała zabawki. Potem wzięła Ernesta i przeraziła sie.
(T.i.): On ma gorączkę.. - powiedziała wystraszona. - Przypilnuje pan Doris? - spytała z nadzieją.
J: Louis.. I tak.. - uśmiechnąłem sie. Dziewczyna nie odwzajemniła mojego gestu i wyszła z pokoju. Wziąłem małą siostrzyczkę na ręce, a ta od razu ziewnęła. Wpadłem na genialny pomysł. Poszedłem z nią do siebie i włączyłem konsole. Dziewczynka zasypiała, ułożyłem sie na łóżku, a małą sobie na brzuchu i zacząłem grac. Ta
cisza była idealna, kojąca i mała tak słodko sie ułożyła.. Bylem zadowolony, bo coś w końcu mi wyszło i śmiem twierdzić ze to zasługa tylko i wyłącznie (T.i.). Jakiś czas później skończyłem grać i bardzo ostrożnie wziąłem Doris na ręce i zaniosłem do ich pokoiku, zauważyłem śpiącą (T.i.), a przy niej siedział roześmiany Ernest. Ten obrazek był uroczy, zamarzyłem by widywać taki codziennie. Marzyłem by mieć taką dziewczynę, żonę, matkę moich dzieci. Zabrałem braciszka, udało mi sie go uśpić i ułożyłem w łóżeczko tak jak Doris. Wziąłem bardzo delikatnie i ostrożnie (T.i.) na ręce i zaniosłem do mojej sypialni. Zszedłem na dół i w tym samym momencie dostałem wiadomość od mamy.
M: " Loui skarbie, zabieramy z Danem dzieciaki na noc do babci. Możesz wykazać sie i zajmij sie przez ten czas najmłodszym rodzeństwem. Jeżeli nie będziesz dawał sobie rady, numer (T.i.) masz na lodówce.. I bądź dla niej miły.. ". W pewnym sensie ucieszyłem sie że zostaje sam z piękną brunetką. Dziewczyna jest bardzo śliczną młodą kobietą, dziwne że nie widziałem tego wcześniej. Zrobiłem dla nas jakąś kolacje i czekałem sie obudzi, poszedłem sprawdzić co u bliźniaków. Erni siedział i bawił sie miśkiem, a Doris spała. Wziąłem go i zszedłem na dół, bawiłem sie z nim, rozśmieszałem.. Mały śmiał sie na głos, bylem szczęśliwy wiedząc że mogę doprowadzić go do śmiechu. Kilkanaście minut później na dole pojawiła sie (T.i.) z moją siostrą na rekach. Widziałem że zawstydziła sie trochę widząc to jak na nią patrze, na mojej twarzy gościł wielki uśmiech.
J: Odpoczęłaś? - zapytałem nie przestając sie szczerzyc. Brunetka usadziła Doris obok Ernesta i zaczęła sie z nimi bawić.
(T.i.): Tak, ale mógł mnie pan obudzić.. - powiedziała cicho.
J: Jestem Louis, mówiłem Ci już. I nie wydaje mi sie że jesteś dużo młodsza ode mnie..
(T.i.): Możliwe.. - nawet na mnie nie patrzała. Musiałem mocno ją skrzywdzić swoim zachowaniem.
J: A.. Zrobiłem kolacje, chodź.. - podniosłem sie i wyciągnąłem do niej dłoń, by pomóc jej wstać. Nie przyjęła mojego gestu, a to zabolało teraz mnie. Dziewczyna wzięła dzieciaki i wsadziła do wózka. Poszła do kuchni i przygotowała im mleko, ja w tym czasie nałożyłem nam po porcji spaghetti na talerze. Co chwile na nią zerkałem, ale nasze spojrzenia ani razu sie nie spotkały. Intrygowała mnie swoim zachowaniem, co sprawiało że chciałem być przy niej coraz częściej i bliżej. (T.i.) nakarmiła dzieciaki i poszła z nimi na górę. Nawet nie zjadła kolacji, znów kolejny bolesny cios. Posprzątałem po sobie i poszedłem na piętro, znalazłem ją w pokoju bliźniaków, przygotowywała ich do spania. Wszedłem tam i zastanawiałem sie jak ją do siebie przekonać.
J: Może Ci pomóc? - spytałem cicho.
(T.i.): Nie dziękuje.. - niby odpowiedziała grzecznie, ale w jej głosie był smutek. Nie spojrzała na mnie ani razu, nie odezwała sie do mnie.. Kurwa Tomlinson! Zraniłeś ją!! Wrzeszczałem na siebie w głowie. Dziewczyna szybko położyła rodzeństwo spać i zeszła na dół zabierając swoje rzeczy.
J: (T.i.)? - zatrzymałem ją gdy była już przy drzwiach, odwróciła sie w mo stronę i spojrzała w moje oczy z bólem i strachem. - Chciałem z tobą porozmawiać.. - dodałem, brunetka wróciła szybko do salonu i najwyraźniej czekała na to co mam jej do powiedzenia. Tylko że, wszystko wyleciało mi z głowy.
(T.i.): Przepraszam pana, ale czeka już ktoś na mnie i spieszę sie, bo nie chce zabierać mu czasu.. - przyznała
J: Dobrze, chciałem Cie prosić żebyś została, ale skoro tak, to idź.. - uśmiechnąłem sie nerwowo.
(T.i.): Mam jutro wrócić do pracy?
J: Nie, mama zadzwoni do ciebie.. - Louis, idioto!!!!! Co ty zrobiłeś?!?! W jej oczach był jeszcze większy smutek. Zamiast ją przeprosić, to ja dałem jej wolne.. Gdy już miała wychodzić rozległo sie pukanie do drzwi, dziewczyna automatycznie otworzyła. W progu stał jakiś wysoki chłopak z czarnymi włosami.
Ch: Cześć (S.T.i.), idziemy? - zapytał lekko sie uśmiechając do niej, pochylił sie nad nią i ucałował delikatnie jej policzek. Serce mi pękło! Ale to ty sobie Tommo myślałeś?! Że po tym wszystkim ona zechce z tobą być?!
(T.i.): Do widzenia panu. - rzuciła w moją stronę i wyszła zamykając za sobą drzwi. 
... 

CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!
Skoro wena sie kończy to może jakoś bardziej mnie zmotywujecie do pisania?! 
Rekord komów?! Jak będzie ich BARDZO DUŻO to dodam kolejna część!! :* <3




Naat 

9 komentarzy:

  1. Hsbziaahhdbdkhvwuvglewvsjx
    B O S K I <3
    Nexxt szybko. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. O.M.G !!!!!
    BJKHTFDTUXBSAF
    SUPER!
    NEXT!

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże
    ...
    Szybko next. !!!
    😉☺😍😘😱💚❤

    OdpowiedzUsuń
  4. E.P.I.C
    czekam na nexta! :* XDXDXD

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowne! Mam nadzieje ze wena cie nie opusci bo naprawde dobrze piszesz! I bardzo lubie czutac twoje opowiadania!:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Swietne *.* szybko next ! :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Next next next ! Świetne! ♡♥

    OdpowiedzUsuń