One Direction i My.. - imaginy

czwartek, 18 grudnia 2014

Harry ~ Night changes.. ;* - część 1

 Hejka :* 
Od razy chciałam przeprosić.. Oczywiście za moja nieobecność tutaj.. 
Mam teraz zawalony czas przygotowaniami do świąt, studniówka mi sie zbliża, do tego kończy sie semestr, nadchodzi matura.. A najgorsze z tego wszystkiego jest to, że wenę mam na jedno lub dwa zdania.. :( Chciałabym coś napisać, ale ciężko mi to idzie ostatnio. Żeby pisać musie sie konkretnie zmusić.. 
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
 ~*~ <- zmiana perspektywy

Wyszłam z domu cała roztrzęsiona, nic mi dzisiaj nie wychodziło. Do tego jeszcze ten facet, mam go dość! Jak Rafał może sie z nim kolegować. Nie dość że we własnym bracie nie mam wsparcia, to jeszcze on, przegina na każdym kroku. Myślałam że tylko mnie nienawidzi i upokarza, ale to że sie przystawiał to był szczyt wszystkiego! .. Pogoda idealnie opisywała mój stan psychiczny, była straszna ulewa i zapowiadało sie na burze. Od razu humor mi sie lekko poprawił. Uwielbiam taką pogodę! Usiadłam sobie na ławce w parku pod wielkim drzewem. Przyglądałam sie jak tworzą sie ogromne kałużę, jak wielkie krople odbijają sie od innych ławek, fontanny.. Przesiedziałam tak z godzinę, a pogoda nie zmieniła sie, zaczęło mocniej padać, więcej błyskawic sie pojawiało...

~*~
Wyszedłem z domu wściekły! Miałem dość tego ciągłego stresu. Chciałem w końcu odpocząć, wyjść na ulice i nie słyszeć wrzasków, beznadziejnych pytań.. Chciałem poczuć sie jak normalny człowiek. Deszcz padał niemiłosiernie, a to potęgowało mój zły humor, nie zniechęciło mnie to jednak. Szwendałem sie, z mocno zaciągniętym na głowę kapturem, po ulicach aż dotarłem do parku. Cieszyłem sie że jest właśnie taka pogoda, nikogo nie widać aż po horyzont. Co jakiś czas pioruny przecinało czarne niebo na kilka części. Podobał mi sie taki obraz! Usiadłem na ławce i znów pogrążyłem sie we własnych myślach. Życie w tak wielkiej sławie zaczyna mnie przytłaczać, ogromna ilość hejtów na mnie, przyjaciół, fandom jest przerażające. Boli mnie to coraz bardziej z każdym przeczytanym postem, twittem.. Nagle zauważyłem jakaś dziewczynę wychodząca spod drzewa, nie wiem czy mnie widziała. Ale na pewno była cała przemoczona, z długich włosów ciekła deszczowa woda, była ubrana w same rurki i koszulkę, a przecież mamy grudzień, co prawda nie ma jeszcze śniegu, ale ciepło też nie jest. Zerwałem sie szybko i podbiegłem do niej..
J: Cześć.. - uśmiechnąłem sie lekko, ale ona nie spojrzała na mnie i szla dalej. - Jak masz na imię? - nie odpuszczałem. Brunetka spojrzała na mnie i zatrzymała sie. Przyglądała mi sie w milczeniu przez kilka sekund, a ja zaczynałem żałować że w ogóle do niej podbiegłem. Pewnie Directioner albo co gorsza hejter..
D: (T.i.).. Znam cie? - przekrzywiła lekko głowę na bok jakby zastanawiała sie nad tym.
J: Nie.. Pierwszy raz cie widzę, jestem Harry..
(T.i.): Miło mi Harry..- uśmiechnęła sie i wyciągnęła w moim kierunku swoją małą, zimną dłoń. Uścisnąłem ją delikatnie, patrząc jej przy tym w oczy. (T.i.) nie wydawała sie zbyt przejęta panującą pogodą, chłodem.. W jej oczach była radość i to nie radość którą widzę w oczach dziewczyn gdy nas spotykają. Ta radość była inna!
J: Nie jest ci zimno? - spytałem patrząc na jej gołe ramiona.
(T.i.): Nie. Nie wiem.. nie myślałam o tym.. - przyznała. - Bez różnicy i tak już wracam do domu..
J: A mogę cie odprowadzić? - zapytałem z nadzieją. Ale po to ja co robię?! A jak to fanka i później to wszystko będzie opisane na portalach?!
(T.i.): Jeżeli właśnie tego chcesz.. - odpowiedziała. Tak nie odpowiada fanka. Skinąłem głową i ruszyliśmy w tylko jej znanym kierunki. Szliśmy w ciszy, słychać było tylko odbijające sie krople i głośne grzmoty. Dziwnie sie czułem, pierwszy raz od jakiegoś czasu poznałem dziewczynę która nie piszczy, krzyczy, skacze, lub nie wyzywa mnie.. - To tutaj.. - zatrzymaliśmy sie przed jej domem.
J: Sama tu mieszkasz?
(T.i.): Haha.. niee.. mam rodzinę. - zaśmiała sie a ja nie wiedziałem o co chodzi.
J: Powiedziałem coś nie tak? - zdziwiłem sie
(T.i.): Niee.. tylko wiesz Harry, nie znam cie, ani ty mnie i pytasz sie czy sama mieszkam.. - znów sie uśmiechnęła, ma cudowny uśmiech.
J: Przepraszam.. - speszyłem sie.
(T.i.): Nic sie nie stało.. Do zobaczenia Harry i nie myśl tyle bo omija cie wiele wspaniałych rzeczy.. - powiedziała i odeszła. Widziałem jak znika za drzwiami swojego domu.. Chwile postałem w miejscu i zastanawiałem sie co właśnie sie stało. Ta dziewczyna była i znikła, pewnie już nigdy więcej jej nie zobaczę. Wracałem powoli do domu i myślałem o ślicznej brunetce. Ona jest inna niż wszystkie dziewczyny, nie uciekała przed deszczem, nie zadawała dziwacznych pytań.. Wszedłem do domu, pozbyłem sie przemoczonych trampek i poszedłem do siebie. Zabrałem z komody suche dresy, w łazience odkręciłem gorące kurki z wodą i zacząłem sie rozbierać. Wszedłem do pełnej wodą wanny i odchyliłem głowę do tyłu. Znów przed oczami pojawiały mi sie obraźliwe komentarze, nieprawdziwe plotki, bezsensowne pytania reporterów.. A zaraz po tym?! (T.i.)! Ta niewinna, zielonooka brunetka.. Usłyszałem w głowie jej słowa: ' ..Nie myśl tyle bo omija cie wiele wspaniałych rzeczy..'. Może ona ma racje? Może powinienem przestać sie zadręczać złymi rzeczami i poszukać te dobre? Nie wiem czy dam rade, nigdy nie próbowałem. Musze ją odnaleźć! Wyszedłem z wanny, wytarłem sie i ubrałem, nie miałem ochoty na jedzenie, czy rozmowę z kimś. Usiadłem na łóżku z telefonem i zacząłem jej szukać. Twitter, Facebook.. ale skoro ona nie rozpoznała mnie to na pewno nie follow'uje 1D. Jest jeszcze tylko jedna opcja, wiem gdzie mieszka i iść do niej, ale może uznać mnie za wariata jeżeli do niej pójdę, nie chce żeby pomyślała że sie narzucam.. Bylem w kropce. Odłożyłem telefon i myślałem jak rozwiązać ten problem, jakiś czas później usłyszałem Dźwięk powiadomienia z tt. Wziąłem komórkę do reki i odblokowałem, Horan wysłał mi jakiegoś twetta.. 'Poznać osobę w środku wielkiej ulewy z grzmotami to niesamowita rzecz..'.

To jak będzie 5 komów dodam następną część.. Mam nadzieje, że sie spodoba <3
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!



Naat

8 komentarzy: