One Direction i My.. - imaginy

wtorek, 29 lipca 2014

Marcel.. cz.13

Pechowa trzynastka :D Ciekawe, czy również dla naszych bohaterów.. Dowiecie się czytając! Zapraszam! :*

- Kocham cię Nath! Do dzisiaj!- zaśmiałam się tylko a on rozłączył. Wróciłam do środka i prawie natychmiast usnęłam. Jutrzejszy dzień będzie niesamowity! 
- Wstawaj.- usłyszałam. Przetarłam oczy i podniosłam się do pozycji siedzącej.
- Co się dzieje?- zapytałam zaspanym głosem.
- Wstawaj.- powtórzył.
- Daj mi spać. Która to godzina, że mi wstawać każesz?- spytałam.
- Jest już 12 śpiochu.- powiedział. Dopiero teraz przypomniałam sobie, że jestem w domu Marcela, a o 15 przyjdzie Niall!
- Matko Boska!- wykrzyknęłam i wyskoczyłam z łóżka zderzając się ze zdezorientowanym Marcelem.
- Ałć.- powiedział i potarł czoło. Leżeliśmy na podłodze. Po chwili wybuchliśmy niekontrolowanym śmiechem. Po kilku minutach zaczęłam się krztusić ze śmiechu, przez co jeszcze bardziej chciało mi się śmiać. Gdyby nie Marcel, udusiłabym się.
- Dzięki.- powiedziałam, ale nadal chichotałam. Czy ja coś brałam w nocy? Patrzył na mnie jak na idiotkę, przez co znowu wybuchnęłam śmiechem tarzając się po podłodze. Marcel przytrzymał mnie i spojrzał w oczy. Uspokoiłam się, ale wiedziałam, że to nie koniec. Wzięłam głęboki oddech. 
- Już w porządku?- patrzył na mnie z troską.
- T-tak.- powiedziałam powstrzymując śmiech.
- Chyba jednak nie. Masz jakieś plany na popołudnie, że mnie rano zaatakowałaś?
- To nie był atak. Przypomniałam sobie, że Niall będzie o 15 na obiedzie, bo przeprowadził się do Londynu. Chciałbyś przyjść?
- N-Nie wiem.- zająknął się. Marcel się jąka? Od kiedy?
- Proooszę..- powiedziałam i wydęłam wargi.
- No dobrze. Ale o 16.30 będę musiał wyjść coś załatwić.
- Jasne. Dzięki Marc!- przytuliłam go.
Postanowiliśmy, że od razu pojedziemy do mnie, bo muszę się ogarnąć i przygotować.
O 13 byliśmy u mnie. Mieszkam w parterowej willi, która wygląda mniej więcej tak --> 

- Fajny masz dom..- powiedział, gdy wysiedliśmy.
- Z zewnątrz nie podoba mi się zbytnio, ale środek mnie rozwalił, dlatego wzięłam.- wzruszyłam ramionami i otworzyłam drzwi kluczem.
- Czuj się jak u siebie. Tam jest kuchnia. Tu po lewej salon, tam masz łazienkę. Ja idę do tej w moim pokoju, który jest w korytarzu na prawo. Wezmę prysznic i się ogarnę. Rób co chcesz. Z tyłu jest ogród, basen i kilka leżaków. Chcesz, to się pokąp, poopalaj. Ale nic nie jedz, bo i tak niedługo będzie obiad.- gdy skończyłam chłopak tylko skinął głową i z szeroko otwartymi oczami zwiedzał dom. Skierowałam się do mojego pokoju i z garderoby wyjęłam zestaw składający się z czarnych rurek, białej koszulki z nadrukiem i białych air force. Skoro rzeczy miałam przygotowane, mogłam wziąć prysznic. Namydliłam się moim ulubionym poziomkowym żelem pod prysznic i spłukałam. Nic się nie stanie, jak umyję głowę. Wzięłam tego samego zapachu szampon i umyłam włosy. Otarłam ręcznikiem ciało z kropelek wody. Wysuszyłam włosy i popatrzyłam zachwyciłam się ich widokiem. Były delikatnie pofalowane i zaczesane na lewo. Chyba zmyję tę farbę specjalnym szamponem i pofarbuje na blond i zrobię różowe końcówki. O wiele bardziej będą mi pasowały, do moich niebieskich oczu. Uśmiechnęłam się do odbicia i szybko posprzątałam rzeczy, po czym wrzuciłam je do kosza na brudy. Wyszłam z pokoju i spostrzegłam moje czarne teczki z informacjami o różnych osobach, pistoletem i innymi takimi. Kurde! Spakowałam wszystko szybko i włożyłam do tajnej skrytki w łóżku. Gdyby chłopcy dowiedzieli się, że nadal jestem w tym czarnym biznesie, nie byliby ze mnie zadowoleni i byliby w niebezpieczeństwie. Ugh.. Wzięłam telefon i sprawdziłam godzinę. O nie! Mam jeszcze 1,5 h! Weszłam jeszcze do łazienki w celu nałożenia delikatnego makijażu. Lekko na tuszowałam rzęsy, nałożyłam trochę podkładu, zrobiłam tak zwane "jaskółki" eyelinerem i musnęłam usta bezbarwnym błyszczykiem. Brakuje mi tu.. tak! Nałożyłam dosłownie ociupinkę cieni i od razu lepiej. Wręcz idealnie, bo te cienie podkreślały błękit moich oczu. Wróciłam do pokoju i chwyciłam IPhone'a po czym wsadziłam do tylnej kieszeni spodni. Pobiegłam do kuchni, o dziwo nie było w niej Marcela. Nie przejęłam się i zaczęłam myśleć nad obiadem. Zapomniałam poinformować Nialla, gdzie mieszkam i o której godzinie jest obiad! Jezu, czemu wpoiłam sobie, że to o 15? No nic, chyba zdążę. Wyciągnęłam telefon.
Nathalie: Hej Niall! Obiad o 15. Zaraz wyślę ci adres. xx.
Na odpowiedź nie musiałam długo czekać.
Niall: Okej. Nie mogę się doczekać! xx.
Wpisałam mój adres i wysłałam. Nie odpowiadał, więc postanowiłam wziąć się do roboty. IPhone trafił na półkę nad zlewem, a ja usiadłam, bo nie miałam pomysłu. Po chwili przyszedł Marcel i powiedział, że zwiedzał ogród i jest pod wrażeniem. Widząc moją minę, zapytał, co się stało.
- Nie wiem, co ugotować!
- Hmm.. Przyrządźmy karkówkę, do tego ziemniaki i jakaś sałatka. Desery chyba sama wymyślisz.- już chciał chwycić fartuch, ale mu go wyrwałam.
- O nie.. Ty jesteś gościem. Marsz gdziekolwiek i nie wchodź do kuchni! Jak będziesz coś chciał, to po prostu mi powiedz, to ci przyniosę.- zrezygnowany opuścił głowę i walnął się na kanapie. Wyciągnęłam potrzebne składniki, ale okazało się, że nie mam tej przeklętej karkówki!- Maaarceel!!!
- Coo..?- przeciągnął, ale się nie ruszył.
- Możesz skoczyć do sklepu? Jest dwie minuty drogi stąd.
- Jasne.- usłyszałam, jak wstaje i podbiega do mnie.- Co kupić?
- Karkówkę, bo nie mam. I myślę, że będzie z grilla. 
- Och.. Okej.- odwrócił się i miał wychodzić.
- A pieniądze?
- Mam swoje!
- Ale..
- Zamknij się i zajmij się gotowaniem!- zaśmiał się a ja razem z nim.
Po chwili już go nie było, a ja przygotowałam sobie garnek i po obraniu ziemniaków i umyciu ich, wstawiłam na płytę, aby się ugotowały. Deser i tak zrobię później, a sałatkę mam gotową. Poszłam do salonu i poczułam, że coś jest nie tak. Rozejrzałam się uważnie i moją uwagę przykuła firana. Hmm.. Przecież całkowicie odsłaniała okno.. Podeszłam i ją poprawiłam. Coś mi powiedziało, żebym przyjrzała się dokładnie i tak też zrobiłam. To co tam znalazłam, okropnie mnie rozzłościło, zmartwiło i sprawiło, że posmutniałam. Dlaczego Marcel?! Dlaczego...
Gdy przyszedł siedziałam na kanapie z twarzą bez wyrazu. Patrzyłam się pusto w swoje stopy i gdy podszedł do mnie nie zareagowałam. Trzymałam to cholerstwo w dłoni.
- Nathalie, co się stało?- zapytał. Wzięłam wdech i nie spoglądając na niego wyciągnęłam rękę z kamerką szpiegowską.
- To się stało Marcel.
Chłopak zesztywniał i spuścił głowę, a ja kontynuowałam.
- Ufałam ci, wiesz? Byłeś jedną z niewielu osób, które zyskało moje zaufanie. Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi. Jest mi bardzo przykro, że tak się zachowałeś. A teraz przepraszam na chwilę.- wstałam i poszłam do pokoju. Tu na 100 % nie był. Wzięłam z szuflady obok łóżka pistolet i schowałam za pasek. Gdy wróciłam, zastałam go w tej samej pozycji, w której go zostawiłam. Usiadłam obok i wyciągnęłam pistolet. Odbezpieczyłam i wycelowałam w chłopaka.
- Teraz gadaj mi do cholery dla kogo pracujesz i gdzie jest reszta kamer!- fuknęłam gniewnie a on prychnął. Tak się bawimy?! Przystawiłam lufę do jego skroni.- Dobrze wiesz, że strzelę. Nie boję się tego i ucieknę, nie pozostawiając nawet śladu. Więc radzę ci mówić.- wyszeptałam i włożyłam w te słowa tyle jadu, ile tylko mogłam. Chłopak wstał i powyciągał, mam nadzieję wszystkie. Były za zdjęciami, telewizorem, w ogrodzie, po prostu wszędzie. Policzyłam je i okazało się, że jest ich 25.
- To wszystkie?- syknęłam.
- Tak. Przysięgam.
- Nie ufam ci już. Jeżeli kłamiesz, to wiedz, że już po tobie. Mam specjalne znajomości i wykryją kamerki i inne gówna.- Marcel westchnął i wstał, po czym przyniósł jeszcze 5.
- Przepraszam Nathalie. Ja po prostu.. Muszę wykonywać ich rozkazy. Inaczej mnie zabiją.- powiedział z bólem w oczach. Jakoś nie bardzo mu uwierzyłam.
- Ta. Zabieraj dupę i nie pokazuj się tu więcej.- wyciągnęłam pieniądze i wręczyłam mu 20 dolców.- To na taksówkę. I ile jestem ci winna za tę karkówkę?
- Nic. Dzięki, ale nie trzeba.- nie przyjął pieniędzy, więc wsadziłam mu je do kieszeni. Nie zaprotestował tylko dlatego, że miałam broń. Tak mi się bynajmniej wydaje. Wstał, ubrał buty i gdy był przy wyjściu odwrócił się i mnie przytulił. W moich oczach zebrały się łzy, ale je powstrzymałam i lekko go objęłam. Po sekundzie puściłam, a on się odsunął. Uśmiechnął się smutno i wyszedł. Zamknęłam drzwi na klucz i kilkanaście zamków bezpieczeństwa, po czym spuściłam kraty w oknach. Ustawiłam alarm na podwórku wokół domu i od strony ogrodu. Nagle przypomniałam sobie, że za niedługo będzie Niall. Na szczęście "moi ludzie" opracowali system, dzięki któremu mogłam wpisać dane osoby i alarm się nie uruchamiał. Nie korzystałam z tego jeszcze, ale postanowiłam spróbować. Wpisałam wszystko co pamiętałam. Mam nadzieję, że zadziała. Ja mimo nerwowej atmosfery dokończyłam obiad, już tylko dla dwóch osób i na deser przygotowałam pucharki z lodami czekoladowymi i truskawkowymi, a do tego owoce. Wstawiłam je do zamrażarki. Wzięłam dwa talerze, dwie szklanki, dwa komplety sztućców, serwetki i obrus, po czym przygotowałam jadalnię. Nie wspomniałam o niej Marcel'owi, bo to miała być niespodzianka. Rozłożyłam wszystko i było trochę pusto, więc wzięłam z ogrodu kwiaty i ułożyłam w bukiet, po czy wstawiłam do kryształowego wazonu i ustawiłam na stole. Idealnie. Brakuje tylko jedzenia i Nialla. Zaśmiałam się na to stwierdzenie i przyniosłam danie główne. Spojrzałam na zegar. 14.50 no to zaraz będzie. Przejrzałam się w lustrze i zobaczyłam, że mam poplątane włosy i delikatnie się rozmazałam. No nie! Wkurzona poszłam do łazienki i rozczesałam włosy. Nie chciałam zmywać całego makijażu, bo tylko troszkę tusz spłynął z łzą. Wzięłam taki mini wacik i zmyłam czarną ścieżkę mleczkiem do demakijażu. Nałożyłam w te miejsce podkład i poprawiłam rzęsy. Okej. Jest dobrze.
Usłyszałam dzwonek do drzwi. Dzwonek, nie alarm, więc wszystko poszło po mojej myśli. Podbiegłam do drzwi i uporałam się z 15 zamkami. Wepchnęłam szybko Nialla i wystawiłam głowę delikatnie za drzwi. Nic podejrzanego, żadnej osoby niepożądanej. Odetchnęłam i z powrotem zamknęłam drzwi. Odwróciłam się i napotkałam zdezorientowane spojrzenie blondyna. No trudno, będę mu musiała wszystko powiedzieć.
- Wytłumaczę ci przy obiedzie.- powiedziałam cicho i zaprowadziłam do jadalni. Dopiero teraz zauważyłam, że chłopak ubrał czarne rurki i czarną koszulę a do tego Converse.
Zawstydziłam się, bo wyglądał lepiej niż ja, ale przecież się teraz nie przebiorę. 
Usiedliśmy i zaczęliśmy jeść. Niall się rozluźnił, czyli zaufał. Na szczęście, ale mam nadzieję, że nie okaże się takim dupkiem jak Marcel. Po posiłku przyniosłam desery, na co blondynkowi rozświetliły się oczy.
- Jesteś cudowna.- powiedział i zaczął pochłaniać. Po kilku sekundach siedział smutny. Przygotowałam się na takie coś, więc przeprosiłam go na chwilę i przyniosłam mu jeszcze dwa. Jego oczy świeciły, a na twarzy widniał wspaniały uśmiech. Nie musiał dziękować. Miał to wypisane na twarzy. Gdy zjedliśmy, chłopak spojrzał na mnie znacząco. Wiedziałam, że chce usłyszeć wytłumaczenie. 
- Niall. Nie będę kłamać i zacznę od początku. Nie chcę przed tobą nic ukrywać, ale boję się, że cię stracę. Dlatego daj mi wytłumaczyć wszystko i nie wysuwaj pochopnych wniosków. Wyzbyj się wszelkich uprzedzeń i wysłuchaj do końca, dobrze?- powiedziałam spokojnie.
- Jasne.- uśmiechnął się.
- No to tak. Gdy przeprowadziłam się tutaj, niezbyt mi się powodziło i poznałam takiego kogoś, kto mi zaproponował pomoc. Odrzuciłam ją i po kilku miesiącach sama wyszłam na prostą. Znalazłam doskonale świetną pracę, ale do czego zmierzam. Ten koleś, co chciał mi pomóc, zaprzyjaźnił się ze mną. W pewnym momencie dołączyłam do jego gangu.. Oni.. Zresztą chodź ze mną.- zaprowadziłam go do pokoju i pokazałam mu walizki.- Ci ludzie mieli u niego długi za pomoc. Gdy za długo zwlekali z oddaniem pieniędzy, po prostu ich zabijał. Przy umowie podpisywali takie papiery. Później już wiedziałam, że polegało to na tym, że pomagał, pożyczał pieniądze, znajdywał domy i inne takie. Po pewnym czasie żądał pieniędzy za pomoc. Ludzie podpisywali takie coś, że w razie ich śmierci wszyściutko trafia w jego ręce. Jeżeli był jakiś bogacz, to celowo "psuł" mu życie, a później pławił się w jego forsie itp. Ja nie uległam, ale musiałam mu pomagać. Ten dom, pieniądze.. Sama na to wszystko zapracowałam, a ten mój pseudo przyjaciel był pod wrażeniem, że jestem taka twarda i nie ustępuje życiu. Poprosił żebym dołączyła. I tu właśnie nie twórz chorych scenariuszy! Zaszantażował mnie i muszę do tego należeć. Zawarliśmy tylko umowę, że mi nic nie zrobi. Moim przyjaciołom również.- skończyłam i rozpłakałam się. Niall miał dziwny wyraz twarzy. Przytulił mnie i pocieszał, ale bez słów. Po chwili się uspokoiłam, ale on się nie odzywał.
- Niall, powiedz coś.
Patrzył się na mnie i patrzył, ale nie mówił.
- Odezwij się, błagam!- rozbeczałam się znowu.
- Ciii. Już dobrze. Przepraszam, po prostu muszę sobie to wszystko poukładać. I nie martw się nie zostawię cię. Jest ci ciężko, a ja to rozumiem. Jestem prawdziwym przyjacielem.
- Dzięki Niall.
Uśmiechnęliśmy się i poszliśmy do salonu, bo zaproponowałam film. Wzięliśmy chipsy i zaczęliśmy oglądać. Chłopak kręcił się i wiercił. Wiem, że chce o coś zapytać. Coś go męczy.
- Co jest?- zapytałam zatrzymując film.
- Bo.. Mam pytanie.- skinęłam głową na znak, że słucham, a on kontynuował.- Dlaczego tak zabezpieczyłaś dom?
Westchnęłam ciężko i opowiedziałam mu historię z Marcelem.
- Kurde.. Myślałem, że to spoko ziom. Taki dureń.
Nagle rozległ się alarm. 
- Cholera.- powiedziałam i złapałam za broń.- Niall jesteś odważny?
- Po prostu daj mi jakąś broń.
Staliśmy po chwili gotowi, na jakieś niebezpieczeństwo. 
Bałam się jak nigdy, ale nie po raz pierwszy uspokajały mnie niebieściutkie tęczówki Nialla. Rozległo się pukanie. Podeszłam i przez wizjer zobaczyłam chłopaka. Nie był uzbrojony i wyglądał jak.. Normalny chłopak. Z tego co widziałam, był w podobnym wieku do mnie i Horana. I nic nie robił, po prostu stał tam taki idealny. Ale czemu wygląda jak... ?

Kolejna część za niedługo! 2/3 komentarze!

Directioner_Forever <3


2 komentarze: