One Direction i My.. - imaginy

piątek, 25 lipca 2014

Marcel... cz.10

Chcąc być oryginalną, a także przez to, że wczoraj i przedwczoraj nie mogłam wejść, TĄ CZĘŚĆ DEDYKUJĘ WSZYSTKIM DIRECTIONER <33 A szczególnie Polish Directioner i czytelniczką tego bloga :333

Mój telefon zaczął wibrować. Odblokowałam go i zamarłam.
- Nath? Co jest?- spytał niespokojnie Niall.
Nie odpowiedziałam, tylko otworzyłam sms-a.
Nieznane: Ojej, a co z Joshem? Jak przykro ;(( :)
Niestety numer był zastrzeżony. Spojrzałam przerażona na blondyna. Strzelił mi zdziwione spojrzenie. Cody złapał mnie za ramię, to samo, w które Niall mnie dźgnął, a ja pisnęłam z bólu i odskoczyłam.
Poczułam ciecz płynącą po moim ramieniu. MÓJ NOWY SWETER!!! Cody spojrzał na mnie i moje ramię, które zaczęło być czerwone.
- Co ci jest?- zapytał.
Niall zmarszczył brwi i spuścił głowę.
- Ehm.. Jak Niall mnie.. porwał, to dźgnął mnie nożem w ramię. W sumie zapomniałam o tej ranie, bo się ładnie zaczęła goić i nie bolało, nie wiem czemu.
- Zawołam pielęgniarkę.- Cody wyszedł zostawiając mnie samą z Horanem.
- Przepraszam.- wyszeptał.
- Nic się nie stał..- zobaczyłam ciemność przed oczami. 
***
Otworzyłam oczy i poraziła mnie jasność. Natychmiast je zamknęłam i jęknęłam. Usłyszałam, że ktoś koło mnie pogłaskał mnie po policzku. Postanowiłam poczekać, jak się rozwiną wydarzenia. A po za tym nie miałam siły się ruszyć.
- Śpisz?- nie odezwałam się.
- Nawet nie wiesz, jak mi przykro Nathalie. Jak bardzo mi przykro.- nie rozpoznałam głosu. Nie Louis, nie Niall, nie Cody, nie Josh, nie Marcel. Nikt z moich znajomych. Więc kto?! Poruszyłam się niespokojnie i osoba cofnęła rękę.
- Kim jesteś?- wyszeptałam ledwo dosłyszalnie. 
- Ja...
Drzwi otworzyły się z hukiem, a do sali wpadł ktoś. Postanowiłam zmusić moje oczy, aby się otworzyły. Koło mnie siedział jakiś chłopak, którego nie znam. A do sali wparował Niall. Miał na sobie czarne, przylegające dresy i biały podkoszulek.
- CO TY TU ROBISZ?!- wydarł się.
<Oczami Nialla>
Gdy zobaczyłem czerwoną plamę krwi, na jej ramieniu, zmarszczyłem brwi i spuściłem wzrok. To była moja wina. Po tym, jak Nath wytłumaczyła skąd ta krew, Cody poszedł po pielęgniarkę. Nie mogłem na to patrzeć
- Przepraszam.- wyszeptałem, niezdolny mówić głośniej.
- Nic się nie stał..- przerwała i zachwiała się, po czym upadła na podłogę. Odłączyłem, właściwie wyrwałem wszystkie kable. Mimo bólu pleców i brzucha wyskoczyłem z łóżka. Podbiegłem do dziewczyny i wziąłem ją na ręce. Jezu, czy ona w ogóle coś je?! Zaniosłem i położyłem na swoje łóżko.
Wziąłem z stoliczka obok bandaż, który miał być dla mnie i gazę. Zdjąłem z nieprzytomnej dziewczyny sweter i rozerwałem rękaw jej koszulki. Będzie na mnie zła, ale trudno. Wyjąłem z szafki obok łóżka wodę i obmyłem gazikiem ranę. Ponieważ to nie zadziało, bo rana była dość obszerna, wylałem całą wodę na ranę. Przez chwilkę krew przestała lecieć, lecz po kilku sekundach zobaczyłem strumień. Muszę działać szybko. Wziąłem szybko gazę, taką długą i przyłożyłem do rany. Natychmiast nasiąknęła krwią. Wziąłem następną i owinąłem bandażem. Aby nie iść w tej beznadziejnej "piżamie", przebrałem się szybko w swoje ubrania i wziąłem Nath na ręce. Wyniosłem z sali i pośpiesznie przeszedłem przez korytarz. Znam ten szpital na pamięć, bo ląduję w nim naprawdę często. Pobiegłem do pokoju lekarzy i wszedłem bez pukania. Mam to gdzieś.
- Panie Simons! Niech pan ją opatrzy!- krzyknąłem, a Simons natychmiast wstał i powiedział, żebym położył ją na wózku. Pokręciłem głową, bo chciałem donieść moją przyjaciółkę. Lekarz westchnął, ale nic nie powiedział. Poszliśmy do sali "nagłych przypadków". Tak ją nazywałem, bo nie wiem, jak naprawdę. Położyłem ją na stole i czekałem. 
- Niall musisz wyjść.- powiedział lekarz, gdy ściągali jej opatrunek. Wyszedłem, ale nie wróciłem do swojej sali. Czekałem na nią. Chyba mi się usnęło, bo ktoś potrząsnął moim ramieniem.
- Wstawaj!- syknął Cody. Wrócił stary on. Otworzyłem oczy i zerwałem się na równe nogi.
- Gdzie Nath?!- wykrzyknąłem.
- Mięczak.- skomentował Cody.- Już zanieśli ją na salę. Ale przyszedł Liam i..
- CO?!- odepchnąłem go i pobiegłem w kierunku mojej sali. Nie było jej tam. Zobaczyłem pielęgniarkę.
- Ehm.. Przepraszam, wie pani, gdzie jest Nathalie Parker?
- Tam- wskazała kierunek.- Siódme drzwi po prawej.
Podziękowałem grzecznie i pobiegłem do drzwi. Otworzyłem je z hukiem, a tam Nath i ten idiota Liam.
- CO TY TU ROBISZ?!- wydarłem się do Liama.
- Siedzę koło mojej byłej dziewczyny debilu.- powiedział, a ja wpadłem w szał. Jakiej byłej dziewczyny?!
- Przepraszam, ale ja cię w ogóle nie znam.- wyszeptała dziewczyna. 
- Spokojnie kochanie, zaraz ci wszystko wytłumaczę.- blefuje. Gang Louisa, do którego należy też Liam, potrafi kłamać. I to naprawdę dobrze.
- Wynoś się stąd i nie kłam jej! Jak możesz ją tak podchodzić?! Dlaczego chcesz okłamać niewinną dziewczynę?!- wykrzyczałem, a on wstał.
- Nathe, zaraz wrócę.- powiedział z uśmiechem, po czym odwrócił się do mnie. Wskazał na drzwi, więc wyszedłem. 
- Czego od niej chcecie?
- Nic o niej nie wiesz. Straciła pamięć, jak miała 14 lat. Byłem jej chłopakiem, ale zerwała ze mną, bo nie mogła sobie mnie przypomnieć. Wtedy zabiłem jej brata i poszedłem do więzienia. Wsadzili mnie razem z Louisem, Harrym, Zaynem i Chrisem. Wyszliśmy, za "dobre sprawowanie". Pff. Założyliśmy gang. Tyle.- powiedział. Bez uczuć, bez niczego. Kłamie. Na 100%.
- Nie kłam. Idź stąd i nigdy nie wracaj.
- Nie jest twoja Niall.
- No i co z tego?!
- Bo zachowujesz się, jakby było twoją dziewczyną. A NIE jest.
- Morda Liam, bo się wkurzę. A teraz spieprzaj stąd. Liczę do pięciu i ciebie nie ma. Rozumiesz?!
- Dobra, dobra. Zakochańcu.- puściłem jego uwagę mimo uszu. Poszedł, ale wiedziałem, że wróci. Poszedłem do Nathalie. Miała nieprzenikniony wyraz twarzy. Chyba wszystko słyszała. 
- Nath, czy t..- nie dokończyłem, bo mi przerwała.
- Niall ja wszystko słyszałam. Mam nadzieję, że nie potraktujesz mnie jak zabawkę.- nie rozumiem jej.
- Nath. To nie tak. Jesteś moją przyjaciółką. Najlepszą. Liam coś sobie ubzdurał. Jeżeli jest coś na rzeczy, to mi powiedz, bo..
- Nie, no co ty! Po prostu nie wiedziałam, że Liaś plecie trzy po trzy.
- Liaś?!- zapytałem zdezorientowany.
- No tak jakoś sorry.
Rozmawialiśmy jeszcze kilka godzin, po czym lekarz wręcz wytargał mnie z sali i zaprowadził do własnej.
- Chłopcze, nie możesz się tak przemęczać. Nie powiedzieliśmy im o twoim problemie. Pamiętaj, że jeśli chcesz ujść z tego z życiem, musisz dbać o siebie.
- Tak wiem. Przepraszam Grey. Ale.. nie mów im nic, dobrze?- skinął głową i odprowadził mnie pod salę. Położyłem się na łóżko, a chwilę później przyszła pielęgniarka i znowu podłączyła do mnie te cholerstwa. Po wykonanej pracy uśmiechnęła się do mnie zalotnie, ale ją zignorowałem. Odeszła niepocieszona. No cóż, nikt nie powiedział, że lecę na pierwsze z brzegu. Nie jestem kobieciarzem. 
Jeszcze raz pomyślałem o tym co powiedział mi lekarz, gdy się wybudziłem. O tym, że gdzieś w organizmie mam kulę postrzałową i w każdej chwili, mogę umrzeć. Za kilka dni mają mi ją wyciągnąć, ale ponieważ wiedzą, że się ścigam i w ogóle, czekają na specjalistyczny sprzęt, właściwie laser. Po prostu wypali mi to z ciała. Ma boleć jak cholera i nie można użyć środków odurzających.. Znaczy znieczulających. Boję się trochę, ale nie jestem mięczakiem. Muszę być trochę bardziej "Badboy'em". Bo ostatnio to ja taka ciapa jestem. 
Odsunąłem wszystkie myśli na bok i przypomniałem sobie Emily. Po kilkunastu minutach usnąłem z bananem na twarzy...
<Oczami Nathalie>
Gdy Niall wyszedł odetchnęłam z ulgą. Już myślałam, że coś jest na rzeczy, ale na szczęście nie. Teraz zdałam sobie sprawę, że nie kochałam Josha. Nie kochałam nigdy nikogo. Ale czemu? Może Liam ma rację? Może po tym co mi się rzekomo stało, nie byłam zdolna nikogo kochać? To znaczy, że on ma rację? Muszę z nim porozmawiać. Wzięłam mojego i-phone od Nialla i po chwili odłożyłam z rezygnacją. Przecież nie mam nawet jego numeru! Głupia ja. Położyłam się z powrotem i próbowałam usnąć. Coś jednak nie dawało mi spokoju. Olałam to i postawiłam tak zwaną "Barierę ochronną". Po kilku minutach odpłynęłam.
Obudziłam się rano z potwornym bólem ręki. Złapał się za ramię i krzyknęłam. Tak strasznie bolało. Natychmiast przybiegła pielęgniarka z lekarzem. Zauważyli wijącą się mnie z bólu i ledwo dotykająej ramienia.
- Bierzemy ją na stół!- krzyknął i natychmiast wywieźli mnie na salę operacyjną. Dali mi szybko coś w żyłę. Po kilku minutach było lepiej i nie czułam ręki. W ogóle jednej połowy ciała. I tak było wspaniale. Zobaczyłam, jak lekarz ściąga opatrunki.
- Wdało się zakażenie! Szybko!- pielęgniarka przyniosła tackę z jakimiś przyrządami. Starałam się nie patrzeć. Nagle usłyszałam krzyki. Coś w stylu "Gdzie ona jest?! Coś jej się stało?!". Nie byłam pewna w stu procentach, ale wydawało mi się, że to Niall. Po chwili zobaczyłam jego twarz w okienku. Uśmiechnęłam się do niego, a jego twarz nabrała spokojnego wyrazu. Pomachał mi, po czym odwrócił się i skinął głową do kogoś. Starał się coś pokazać mi gestykulując i ruszając ustami, ale nie rozumiałam o co chodzi i uniosłam brwi. Niall machnął ręką i poszedł. Wrócił po kilku minutach z kartką i przycisnął ją do szyby.
" Idę do swojej sali. Trzymaj się."
Skinęłam głową i odwróciłam wzrok od niego. Szyja mnie troszkę bolała, więc rozmasowałam ją sobie. Leżałam tak, a lekarz robił coś przy mojej ręce. 1,5 h później oznajmił, że sytuacja jest opanowana. Posadzili mnie na wózku, ale ja wstałam i poprosiłam o zaprowadzenie mnie do sali. Pielęgniarka, która była na sali, zaczęła prowadzić mnie do mojej starej, ale podeszła jakaś inna i coś szepnęła do niej. Ta pierwsza wzruszyła ramionami i wróciła na salę.
- Dobra. Ja jestem Amber, a ciebie przenosimy do innej sali. Poprosił o to ten blondyn. Powiedział, że go znasz.- skinęłam głową i poszłam za nią. Weszliśmy do sali, w której był Niall. Jego łóżko było przy oknie, a moje naprzeciwko. 
- A.. moje rzeczy?- zapytałam pielęgniarkę. Wskazała na stoliczek obok mojego łóżka. Było tam wszystko. Postanowiłam zadzwonić do Katherine, aby przywiozła mi jakieś rzeczy, ładowarkę, pieniądze i laptopa. Wybrałam jej numer. Po 4 sygnałach odebrała.
- Taak?
- Hej Kath. Słuchaj jestem w szpitalu i chyba to nic poważnego, ale mogłabyś mi przywieźć jakieś NORMALNE ubrania, ładowarkę, pieniądze i laptopa?
- Jasne. Ale co masz na myśli pod słowem "normalne"?
- Chodzi o parę dresów, kilka T-shirt'ów, kilka par rurek, tą czerwoną bluzę, moją kurtkę, vansy i bieliznę- to ostatnie szepnęłam.- Aha i niech te T-Shirt'y nie będą obcisłe. Takie luźne. Najlepiej te z napisami "Hug Me" i tak dalej, które mam w dolnej szufladzie.
- Dobrze. Już prawie wszystko spakowałam. Będę za 20 minut!
- Okej.- rozłączyłam się. Usiadłam na łóżku i zdałam sobie sprawę, że mam te same ciuchy, w których przyjechałam, tyle, że straciłam sweter i moja bluzka miała urwany rękaw. Uniosłam brwi i spojrzałam na niebieskookiego, bo niewątpliwie ma coś z tym wspólnego. 
- Masz coś z tym wspólnego?- zapytałam i wskazałam na rękaw koszulki.
- No bo ty zemdlałaś i musiałem zatrzymać krwawienie. Sorry, odkupię ci.- zaśmiałam się na te słowa.
- Zauważ, że ty mi ją kupiłeś. Zresztą jak chyba praktycznie wszystko, co mam w szafie u ciebie.- uśmiechnęłam się a on odwzajemnił. Siedziałam wpatrzona w mojego i-phone'a kiedy nagle się wyłączył. No nie! Westchnęłam i wpatrywałam się w sufit, gdy nagle do pokoju wparowała moja nienormalna kuzynka.
- Heejjj Nathaliee..- przeciągnęła i podała mi moje torby. Ale czemu aż dwie?! Chyba wyczytała pytanie z mojej twarzy.- Tak wiem trochę tego, ale nie wiedziała, co ci dać.. A przy okazji jest naprawdę ciepło na dworze, jakbyś nie zauważyła, to dzisiaj zaczęły się wakacje. Więc wzięłam ci głównie szorty. Teraz muszę uciekać bo Brian się o mnie martwi. Paa.- przytuliła mnie.- Zdrowiej szybko.- rzuciła na odchodne, a ja się uśmiechnęłam. Martwiła się o mnie. Westchnęłam i wybrałam sobie rzeczy, bo chciałam się umyć, chociaż bałam się tutejszych łazienek. Jaka kochana! Spakowała mi żel, kilka ręczników i kosmetyki. Jezu, uwielbiam ją!
- Niall? Gdzie tu jest łazienka?
- Och. Jest tu taka jedna, ale jej nie polecam, więc pójdziemy do tej dla personelu.- wypiął się z kabelków i zaprowadził mnie do łazienki.
- Poczekasz tu na mnie?
- Jasne.
Weszłam i wzięłam szybko prysznic. Była to łazienka jak w domu. Ubrałam się szybko w czarne legginsy i białą bluzkę z napisem "Hug Me". Do tego włożyłam vansy i zrobiłam delikatny makijaż. Czyli troszkę tuszu, pomadka, delikatny podkład i odrobinkę ciemnych cieni do powiek. Bez makijażu wyglądam okropnie. Bynajmniej ja tak uważam. Włosy upięłam w luźnego koczka i pozbierałam szybko swoje rzeczy. Wyszłam na zewnątrz i prawie zderzyłam się z Horanem.
- Uważaj.- powiedział i uśmiechnął się. Odwzajemniłam uśmiech i ruszyłam w stronę sali. Szybko spakowałam rzeczy i podłączyłam telefon. Usiadłam na łóżku i wyciągnęłam laptopa. Na szczęście miałam własny internet. Weszłam na Twittera i Facebooka. Nic nowego. Oprócz.. Hm.. Zyskałam kilku nowych obserwatorów na Tt. To był Niall i.. Jakiś Zayn. Nie znam kolesia. Bynajmniej nie kojarzę. Również zaobserwowałam Nialla. Na jego telefon przyszło powiadomienie i gdy je sprawdził uśmiechnął się. Nagle mój telefon zadzwonił. Przełknęłam ślinę i odebrałam.
- Halo?
- Jesteś sama?
- Nie.
- To wyjdź gdzieś, gdzie będziesz sama pod jakimkolwiek pretekstem. Zadzwonię za dokładnie minutę. rozłączył się. Odwróciłam się i już miała wychodzić z sali, gdy Niall złapał mnie za rękę.
- Gdzie idziesz?
- Porozmawiać.
- Ach. Okej.
Wyszłam i mój telefon zadzwonił.
- Jesteś już sama.
- Jeszcze moment.
Wyszłam ze szpitala i stanęłam w jakimś zaułku.
- Już?
- Tak.
- To teraz słuchaj maleńka.
- Nie mów tak do mnie.
- Będę mówił do ciebie, jak mi się podoba. Zamknij się i słuchaj...- przestraszyłam się i jedyne, cco mnie uspokajało, to te piękne, niebieskie tęczówki...



2/3 kom i next :3

Directioner_Forever <3

1 komentarz: