One Direction i My.. - imaginy

niedziela, 27 lipca 2014

Marcel... cz.11

- Będę mówił do ciebie, jak mi się podoba. Zamknij się i słuchaj.- przestraszyłam się jedyne, co mnie uspokajało, to te piękne, niebieskie tęczówki. Wzięłam głęboki oddech i postanowiłam się przeciw stawić temu, kto do mnie dzwonił. Nie jestem strachliwa.
- Nie. Nie będziesz do mnie mówił, jak ci się podoba. Nie zamknę się i nie będę cię słuchała. Ty posłuchaj. Nie wiem kim jesteś i nie chce wiedzieć. Wynoś się z mojego życia i nigdy więcej nie wracaj. Mam dość tajemniczych telefonów i sms-ów. Nie przerywaj mi.- warknęłam na głos w słuchawce, bo usiłował mi przerwać.- Zostaw mnie i moich przyjaciół w spokoju. Żegnam.- rozłączyłam się i odetchnęłam z ulgą. Wróciłam do sali i przykleiłam sztuczny uśmiech do twarzy. Gdy Niall zapytał się, kto dzwonił nie odpowiedziałam. O dziwo nie drążył tematu, a tajemnicza osoba nie dzwoniła. Byłam zadowolona i gdy chłopak znowu się na mnie spojrzał, mógł zobaczyć szczery i szeroki uśmiech. Blondyn natychmiast ożywił się i również się uśmiechnął.
- To.. Wiesz ile tu będziesz?- zapytałam.
- Nie wiem. Ale myślę, że wyjdziemy w zbliżonym czasie.- odpowiedział. Włączyłam laptopa i położyłam się wygodnie, chcąc obejrzeć jakiś film. Po chwili poczułam szturchanie i zobaczyłam Nialla stojącego nade mną. Przybrał proszący wyraz twarzy i zanim zdążył zapytać, odsunęłam się kawałek i poklepałam miejsce obok siebie.
- Dzięki.
- Nie ma za co.
Oglądaliśmy "Igrzyska Śmierci", bo nic innego nie miałam wgranego. Kiedy nagle ktoś zapukał do drzwi. Zdziwiliśmy się, ale równocześnie odrzekliśmy "proszę".
- Witaj Nathalie. Mam coś dla ciebie. To list.- powiedział ten ktoś i podał mi papier. Skinęłam głową i uruchomiłam film ponownie. Facet nie wychodził, więc wyłączyłam i zwróciłam się w jego stronę.
- Coś jeszcze?
- Tak. Otóż nadawca listu poprosił, aby pani od razu przeczytała i dała mu odpowiedź.
- No dobrze.- westchnęłam i sięgnęłam po list. Otworzyłam i na wstępie była prośba, abym sama to czytała. Zerknęłam na Nialla, a on posłusznie wrócił na swoje łóżko. Z powrotem wróciłam do kartki.

"Nath. Wiem, że rozstaliście się z Joshem. Dobrze zrobiłaś. W przeciwnym razie musielibyśmy cię porwać. Masz szczęście. Uważaj na tego chłopaka i szykuj się do wyścigu. Jest za 3 dni. Masz tam być, bo inaczej twój blondynek ucierpi o wiele bardziej. Przyjdź razem z nim. Nikomu nie mów o treści tego listu, bo pożałujesz. Język za zębami i radzę ci robić to, co każę. Mam kilka pytań, na które MUSISZ odpowiedzieć na drugiej stronie. Jesteś z Niallem? Będziesz na wyścigu? Czujesz coś do Josha? Chcesz, żeby przeżył?
Tyle.
                                                                                                                                    -L."
Popatrzyłam przerażona na dostawcę i wzięłam od niego długopis. Napisałam, odpowiedzi i schowałam kartkę do koperty w kopercie. Chore. Zakleiłam i oddałam facetowi. Wyszedł bez slowa, a koło mnie pojawił się Niall. Był zmartwiony.
- Co się stało Nath?- zastanawiałam się nad odpowiedzią. Spoliczkowałam się w myślach i uśmiechnęłam się do niego sztucznie.
- Wszystko w porządku.- chyba nie uwierzył. Muszę być bardziej wiarygodna. Nie mogę pozwolić, żeby coś mu się stało.
- Nie wierzę. Co było napisane w liście?- zapytał.
- Moja ciocia, ta która mnie zostawiła przekazała mi, że musi mi coś ważnego powiedzieć i że mam jej podać mój numer telefonu. Poprosiła również o adres na wszelki wypadek i numer konta. Myślę, że chyba znowu wychodzi za mąż.
- Ja.. Nie wiedziałem. Przepraszam, po prostu martwię się o swoją przyjaciółkę.- uśmiechnęłam się smutno. Jak mogłam go tak okłamywać?! Ale to dla jego dobra. Aż nie mogę uwierzyć, że mi uwierzył.
- Spoko...- zamilkliśmy.
- A dlaczego nie wysłała tego twojej mamie?- wspomnienia wróciły z falą bólu. Jak mógł zapytać o nią?! Biorąc bardzo płytkie wdechy płuca piekły mnie niemiłosiernie. Do oczu napłynęły łzy, a jej wypadek stanął mi przed oczami. Miała po mnie przyjechać do szkoły. Było zimno i był śnieg. Miała ważne spotkanie i po tym jak na nią nawrzeszczałam, że jest okropna matką i karze mi stać w śniegu i zimnie, zerwała się z pracy, by po mnie przyjechać. Gdy była pod szkołą, uśmiechnęłam się smutno.Wyszła z samochodu, a ja krzyknęłam, że ją przepraszam i że jestem beznadziejną córką. Gdy mama obeszła samochód i miała wsiąść za kierownicę, potrącił ją tir. Jechał bardzo szybko i mama odleciała na 150 metrów, po czym wbiła się w drzewo. Wybiegłam z samochodu i stanęłam jak wryta. Wtedy jakiś chłopak podbiegł do kierowcy, wywlekł go z samochodu i obił mu twarz, po czym coś mu powiedział przez zaciśnięte zęby i wskazał na mnie, a następnie na moją mamę. To podziałało na mnie, jak płachta na byka. Podbiegłam najpierw do kierowcy i z całej siły, na jaką mnie było stać, walnęłam go z pięści w twarz. To naprawdę musiał być potężny cios, bo leżał znokautowany na śniegu. Ten chłopak posadził go na ławce i wyciągnął telefon. Zadzwonił po policję i karetkę. Ja podbiegłem do mamy i sprawdziłam puls. Jeszcze był, ale jakim cudem?! Była zimna, więc zdjęłam z siebie kurtkę i bluzę, po czym owinęłam ją szczelnie. Gdy ktoś mnie klepnął w ramię odwróciłam się i wzięłam koc. Owinęłam ją i wzięłam na kolana. Tak siedziałam na śniegu. Idiotka. Moja mama otworzyła oczy.
- K-Kochanie.. Zna-znajdź kogoś, kto będ-będzie cię kochał. Bądź szczęśliwa...- wyszeptała i przestała oddychać. Rozpoczęłam reanimację. Karetka przyjechała i zabrała moją mamę do szpitala. Nie pozwolili mi jechać, chociaż była to moja mama. Rozpłakałam się i opadłam pod drzewem, gdzie przed chwilą umarła moja mamusia. Moja kochana mama.. Poczułam, że się podnoszę, więc spojrzałam na nieznajomego. To był ten chłopak, co mi pomógł i to był... Marcel?! 
- Marcel... Co ty robisz?- Dbam o ciebie. Nie możesz siedzieć na śniegu, bo zachorujesz.
- I umrę. Oto chodzi. Nikt mi już nie pozostał na świecie. Nikt. Wszyscy umarli albo się mnie wyparli. Mam dość życia. 
- Nie mów tak! Nie możesz! 
- Dlaczego?
- Nie wiadomo, czy twoja mama nie żyje! Miej nadzieję, do ostatniej chwili..
- Ale ja to wiem! Jeśli będę miała nadzieję, to jeszcze bardziej będzie mnie bolało, jeśli się okaże, że nie żyje! Zrozum Marc. Nie mogę..
- Możesz.. Jest jeszcze jedna osoba, która cię kocha.. I dla której musisz żyć.. Dla osoby, której zależy na tobie..
- Kto to?
- Ja.

Przerwałam, bo Niall zaczął mną potrząsać.
- Nath! Co się stało?
- Moja mama... Ona.. Nie żyje.. Od ponad roku...- wykrztusiłam i rozpłakałam się.
- Ja nie wiedziałem.. Przepraszam..- spuścił wzrok. Po 15 minutach leżałam wtulona w Nialla.
- Jesteś najlepszy przyjacielem pod słońcem.- powiedziałam nadal łkając.
- Wiem Nath.- zaśmiał się, ale to nic nie dało. Właśnie teraz przypomniałam sobie wszystko, co związanego z mamą. Łzy leciały litrami rozmazując mój makijaż i plamiąc wszystko dokoła. Gdy weszła pielęgniarka i zobaczyła mnie, spojrzała pytająco na Nialla, a on machnął ręką. Pielęgniarka zrozumiała i powiedziała, że musi nam zmienić opatrunki. Skinęłam głową i wstałam. Podeszłam do krzesełka, a kobieta bardzo szybko zrobiła, co miała zrobić. Potem przyszła kolej blondyna. On nie miał tak dobrze i musiał stać. Gdy kobieta ściągnęła bandaże, przyjrzałam się mu. Stał bokiem, więc widziałam obydwie strony. To dziwne, bo nie miał nic na ciele, a nosił te cholerne bandaże. O co chodzi? Po zmienieniu opatrunków pielęgniarka zamrugała zalotnie oczami i uśmiechnęła się. Chłopak przewrócił oczami i nie zwrócił na nią uwagi. Ona wyszła. Nie wytrzymałam i roześmiałam się. Niall spojrzał na mnie jak na idiotkę, a ja wskazałam na drzwi i powtórzyłam ruchy kobiety. I znowu się roześmiałam. Po chwili on dołączył do mnie. Śmialiśmy się jak głupki. On jest wspaniały!
Opuściłam te kilka dni, aż do wyścigu. Przy okazji walnęłam się w czoło, bo chciałam tylko dzień przed i dzień wyścigu, a ja tu takie coś. Nie mogłam od tak pominąć tego tygodnia przed wyścigiem. 
- Nathalie, wszystko w porządku?- głos Marc'a przywrócił mnie na ziemię.
- Tak.. Przypominam sobie.. Te kilka dni przed wyścigiem. I śmierć mojej mamy.- Marc zarumienił się i spuścił głowę. Właśnie wtedy wyznał mi miłość i byliśmy ze sobą 3 miesiące. Niestety, ja zakończyłam ten związek, bo nie chciałam, by Marcel cierpiał przeze mnie. 
- Opowiedz mi o tym.- poprosił, wręcz zażądał. 
- Okej.- i opowiedziałam mu wszystko, aż do momentu, w którym przerwałam retrospekcję. Przypomniałam sobie dzień wyścigu.
Jechałam z Niallerem na wyścig. On nie brał udziału. Powiedział, że i tak nie wygra, a po za tym boli go brzuch. Poprzedniego dnia usunęli mu wreszcie tę kulę. Zajęliśmy dobre miejsca i czekaliśmy.
Marc wiedział, jak wyglądał wyścig, więc go pominęłam. Ale gdy razem z Niallem pojechaliśmy za Joshem, przestraszyłam się. Nagle banda Cody'ego wyjechała. samochód Josha wybuchł, a coś odrzuciło w park. 
- Niall zabierz mnie stąd.
Nie reagował.
- Niall weź mnie stąd!
Nadal nic.
- Niall!!!
- Zrozum, że nie mogę! Musisz na to patrzeć. 
- Kto ci kazał?
Znowu zlewka.
- Mów do cholery kto ci kazał!
Wziął głęboki oddech.
- To...

Był 1 komentarz, ale to nic :) Jutro będzie kolejna :3 Do napisania!
Directioner_Forever <3 

2 komentarze:

  1. Super ;D Niall i Nath tyle przeżyli fajnie by było jak by na końcu byli razem i się wszytsko ułożyło ;) Oby wszytsko było okej i im się nic złego nie stało ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętaj, że to retrospekcja :3 I to wydarzenia z przed dwóch lat ;)

      Usuń