One Direction i My.. - imaginy

wtorek, 24 lutego 2015

Ziall c: ~ część 5

W tej części pojawi się skrót (T.p.i.) oznaczający dosłownie Twoje pełne imię. Bardziej chodzi o to, że nasze mamy czasem zamiast np. Olu mówią Aleksandro. Mam nadzieję, że załapiecie aluzję :)
******************************************
- Niall.. muszę się Ciebie coś zapytać..- usłyszałem jej cichy głos.
- Cokolwiek..
- Gdzie jest Jeremy?- spanikowana rozglądała się po sali na tyle, na ile pozwolił jej ten głupi kołnierz ortopedyczny.
- Jaki Jeremy?
- No jak to jaki Jeremy? Mój chłopak.
- T-to ty masz chłopaka?- to było jak cios. Prosto w serce.
- Tak. Nie mówiłam Ci? Jem jest w naszym wieku. Chodził do naszej szkoły.- do naszej szkoły? Zaraz, zaraz..
- Jeremy Carter?
- Tak! Skądś go znasz?- zachichotała.
- On wyjechał.. Razem z Emily.. Dwa lata temu..- wyszeptałem. Z jej twarzy zszedł uśmiech.
- Co ty mówisz? Przecież wczoraj.. Tak właściwie to ja nie pamiętam, co się działo wczoraj.. I przedwczoraj.. Niall, powiedz mi o co chodzi?
- Dzisiaj na w-fie dostałaś piłką od Luke'a. Straciłaś przytomność i doznałaś kilku obrażeń.
- Oh.. Ja.. Ja nic nie pamiętam. Właściwie to nie wiem czemu, ale wydajesz mi sie bliski.. A kojarzę tylko Twoje imię.. Wybacz, że zachowuje się jakbyś był moim przyjacielem, ale tak jakoś wyszło..- zaczęła się tłumaczyć, a ja znowu poczułem cios. Starałem się to ukryć, ale nie wiem, czy mi dobrze szło.
- Jest okej. Nie martw się, pomogę Ci sobie wszystko przypomnieć..- teraz wiem, skąd to dziwne uczucie, że z kimś ją kojarzę! (T.i.) była kiedyś blondynką! I ubierała się jak "bad girl". I była dziewczyną Jeremy'ego.. Tego samego, który wyjechał.. Z moją dziewczyną.
- Dziękuję Ci. Czy mogłabym teraz porozmawiać z mamą? Nie chcę być nieuprzejma, ale chyba rozumiesz..- przytaknąłem i wstałem. Posłałem jej pożegnalne spojrzenie i wyszedłem na korytarz, by zawołać jej mamę. Ledwo opuściłem sale, a jak podejrzewam, ów kobieta wyłoniła się zza rogu.
- To ty jesteś Niall Horan?- jej głos brzmiał nienaturalnie. Chciała być spokojna i uprzejma, ale chyba nie szło jej dobrze.
- Tak proszę pani.
- Naprawdę jesteś jej chłopakiem?- spojrzała na mnie srogo, jak na małe dziecko.
- Ja.. Nie proszę pani.
- W takim razie co ty tu robisz?
- Zależy mi na pani córce. Nie wiem, czy ją kocham, ale na pewno jest dla mnie ważna.- wyszeptałem. Tak właściwie, to dlaczego ja to powiedziałem?! Kobieta spojrzała mi w oczy. Miałem wrażenie, że zagląda w najciemniejsze zakamarki mojego umysłu. Powietrze zgęstniało, a mi zrobiło się słabo. Dopiero gdy mama (T.i.) weszła na salę, gdzie leży jej córka, mogłem na nowo zacząć normalnie oddychać. Nie rozumiem, jak taka mała osoba, może mieć tak silny charakter i.. No właśnie, co to było? Zamrugałem kilkakrotnie i podszedłem do Zayna.
- Stary, źle wyglądasz. Chodź pojedziemy do domu.- poklepał mnie przyjacielsko po plecach. Powlokłem się za nim. Czułem się okropnie. Nagle znowu zaczęło mnie kłuć w sercu, zakręciło mi się w głowie i nie potrafiłem się skupić. A co jeśli to naprawdę była moja wina?
- Wszystko okej?- zapytał Malik podchodząc bliżej. Siedziałem na krzesełku i opierałem ciężar ciała o ręce.
- To uczucie, ono znowu wróciło.. A co jeśli to przeze mnie (T.i.) jest tutaj?! Może to naprawde jest moja wina?
- Słuchaj. To nie przez Ciebie, okej?
- To co mi jest w takim razie?!
- To się nazywa wyrzuty sumienia.- zastanowiłem się chwile.. Mama mi coś tam kiedyś o tych wyrzutach mówiła.
- Widzisz! Gdybym nic nie zrobił, to bym ich nie miał!!- krzyknąłem i szybkim krokiem ruszyłem do swojego samochodu. Wsiadłem na miejsce kierowcy i przekręciłem kluczyk w stacyjce. Mulat po chwili do mnie dołączył.
- A Perrie jedzie z nami?- nadal byłem zły, nawet nie wien dlaczego.
- Cholera! Zapomniałem o niej! Jest w szpitalnej toalecie.- wyskoczył z auta i sprintem pobiegł z powrotem. Nie wytrzymałem i wybuchnąłem śmiechem. Chwilę później Per wsiadła na tył, a Malik koło mnie.
- Co Cię tak śmieszy?- zaciekawiła się.
- No właśnie Horan co?- syknął.
- Nic, po prostu przypomniało mi się coś.- nadal chichocząc odjechałem. Odwieźliśmy dziewczyne mojego przyjaciela do domu a sami postanowiliśmy jechać do Hemmings'a. Po kilku minutach zaparkowałem na podjeździe. Hemmo akurat wychodził.
- Hej! Luke gdzie się tak śpieszysz?- zaczepiłem go.
- Eee.. No nigdzie w zasadzie, szedłem po piwo, bo przyjść mieliście, co nie?- lekko się cykał, że go opieprzę czy coś. 
- Stary, lajtowo, przecież cię nie zabije.- zaśmiałem się, a on rozluźnił. Wolnym krokiem podążyliśmy z nim do sklepu niedaleko. Kupiliśmy co mieliśmy kupić i wróciliśmy do jego domu.
- Dobra, to co robimy?- zapytałem rozwalając się na kanapie w salonie.
>PERSPEKTYWA (T.I.)<
Po wyjściu Nialla z sali, zrobiło mi się źle. Nie wiem czemu, po prostu tak jakaś pustka, czy coś. Na szczęście po chwili przyszła moja mama i już było okej.
- Cześć mamo.- uśmiechnęłam się.
- Cześć (T.i.). Jak się czujesz?- moja rodzicielka usiadła sztywno na krzesełku. Od zawsze była taka.. chłodna. Nie, nie bezduszna, po prostu chłodna i trzymająca się zasad.
- Dobrze.- przez następne kilkanaście minut prowadziłyśmy dość luźną rozmowę. 
- No dobrze, ja pójdę zadzwonić, bo dzisiaj wraca Twój ojciec.- uśmiechnęła się do mnie, a ja prawie usiadłam, powstrzymał mnie kołnierz i intensywny ból w klatce piersiowej.
- Tatuś przyjeżdża?!- pisnęłam.
- Połóż się z powrotem. Zadzwonię do niego i powiem, żeby nie przyjeżdżał prosto z lotnis...
- Ale ja chcę go zobaczyć dziś. Mamo, nie rób mi tego..
- ..ka, bo odbiorę go i przywiozę, żeby nie targał bagaży.- dokończyła i skarciła wzorkiem. 
- Przepraszam. wiesz że bardzo za nim tęsknię i..
- (T.p.i) wiesz że nie toleruję takiego zachowania.. Ale dzisiaj jestem w stanie to zrozumieć. Teraz naprawdę muszę wyjść. Gdyby coś się działo, wciśnij ten zielony guziczek.- wskazała na zieloną plamkę po mojej lewej stronie i wyszła. Gapiłam się w sufit i nawet nie wiem kiedy, po prostu usnęłam.
Uchyliłam powieki ale zaraz je zamknęłam. Do moich uszu dotarły dobrze znane m głosy..
- Ale czemu mnie pan popycha?- warknął Niall.
- To moja córka, więc radze ci uciekaj, zanim cię..
- Cześć tato.- przerwałam nim dokończył.
- (S.T.i.), wszystko w porządku? Jak się czujesz?
- Dobrze, ale czemu masz taką smutną minę?- jego twarz była zmęczona i jak już wcześniej zauważyłam smutna.
- Spałaś 13 godzin, więc się zmartwiliśmy.- wyjaśnił i spojrzał na blondyna stojącego za nim. Nie wyglądał zbyt dobrze.
- Tato, mógłbyś..?- posłałam mu porozumiewawcze spojrzenie. 
- Dobrze, ale pamiętaj- zwrócił się do Nialla- jeśli zrobisz coś, co nie będzie odpowiadać mojej córeczce, znajdę cię i..
- Tak, tak tato już proszę no.- ponagliłam go, a on wstał i wyszedł. Jednak nawet głupi zauważyłby twarz przyciśniętą to szyby i posyłająca Horanowi spojrzenie typu "Mam cię na oku". Przewróciłam oczami i skupiłam się na blondynie.
- Jak się czujesz?- przerwał niezręczną ciszę.
- Jest w porządku, dziękuję.- gestem dłoni zachęciłam, aby usiadł obok, ale pokręcił głową.
- I tak zaraz muszę iść wpadłem, żeby zobaczyć co z Tobą.- wytłumaczył.
- Więc dlaczego mój ojciec chce cię zabić?- zachichotałam.
- Nobożebywejśćmusiałemprzedstawićsięjakotwójchłopak.- wymamrotał szybko. Mniej więcej zrozumiałam co powiedział.
- Możesz powtórzyć trochę wolniej?
- No nie bardzo, bo wiesz muszę już iść. Wpadnę może później, pa.- rzucił i wyszedł zostawiając mnie w osłupieniu. George, czyli mój ojciec wpadł do sali i zaczął mnie głaskać i pocieszać.
- To dupek, spokojnie, nie płacz.- mówił.
- Tato, on ze mną nie zerwał, po prostu mnie zaskoczył.- wywróciłam oczami.
- Oh.. No dobra, w takim razie, co będziesz chciała robić jak już stąd wyjdziesz?- był podekscytowany tym, że wreszcie będzie mógł mnie zabrać na obiecane kajaki, biwak, zakupy..
- Cokolwiek tato. Bylebyś już nigdy mnie nie opuszczał.- zaszkliły nam się oczy i dopiero teraz mogliśmy normalnie się przywitać. Jak się okazało, zdjęli mi kołnierz i mogłam już swobodnie siadać. Jednakże nadal czułam ten dziwny ból w piersi, który nasilał się, gdy patrzyłam na drzwi, zamykające się za niebieskookim blondynem...
>PERSPEKTYWA NIALL'A<
Mój boże prawie się wydało! Zayn miał racje, mogłem tu nie przyjeżdżać. Wyszedłem ze szpitala i wpadłem na kogoś.
- Uważaj jak łazisz.- warknąłem. Byłem strasznie zły, znowu bez powodu. Wstałem i prawie zemdlałem.
- Nadal jesteś taki miły, jak zawsze.- powiedziała sarkastycznie.
- Emily?- wyszeptałem. Mowę mi odjęło, nie potrafiłem się odezwać.
- A kto inny?- przewróciła oczyma, ale uśmiechnęła się szeroko i  pocałowała mnie w usta.- Cześć kochanie!- odepchnąłem ją dopiero po kilku sekundach i spojrzałem w oczy, posyłając najbardziej skrzywdzony i znienawidzony wzrok, na jaki było mnie stać.
- KOCHANIE?! Ciebie chyba coś boli!- warknąłem przez zaciśnięte zęby. 
- Mnie boli? Niall przecież jestem Twoją dziewczyną!- próbowała mówić łagodnie, ale było widać, że jest wkurzona.
- Ty BYŁAŚ moją dziewczyną! A potem wyjechałaś z tym frajerowatym sukinsynem!- wściekłość ogarnęła moje ciało. Ręce z całej siły zacisnąłem w pięści i  oddychałem powoli, chcąc zapanować nad sobą.
- Kochanie.. To nie tak, ja nie.. Ja go nie kocham, liczysz się tylko ty!
- Trochę już na to za późno, Em. Jeżeli wróciłaś tu tylko po to, żeby zrujnować to, co udało mi się odbudować po Tobie, to radzę ci, wracaj tam skąd przyszłaś, bo nie ręczę za siebie.- te słowa ledwo opuściły moje usta, bo zęby miałem tak zaciśnięte, że to cud iż się nie połamały.
- To znaczy, że ze mną zrywasz?- łzy stanęły w jej oczach.
- Zerwałem z Tobą dwa lata temu! Zamknąłem ten rozdział, więc nie otwieraj ran, które zdążyły się zabliźnić.. Zostaw mnie w spokoju, daj mi żyć!- krzyknąłem i zacząłem iść w stronę swojego samochodu. Ta biegła za mną i uwiesiła się na mojej ręce.
- Niall nie przekreślaj nas, daj szansę temu, co jeszcze jest, wiem że mnie kochasz.- łkała.
- Poprawka, kochanie. KOCHAŁEM.- odsunąłem ją od siebie delikatnie, tak, aby się nie przewróciła, nie chciałem wyjść na jakiegoś bandytę, czy coś i wsiadłem do auta. Kilka minut później zatrzymałem się i schowałem twarz w dłonie. Dlaczego ona wróciła? Dlaczego zrujnowała to, co zbudowałem po jej odejściu? Dlaczego ta stara, zakurzona półka musiała o sobie przypomnieć? Czy nie mogłem utrzymać porządku? Nie mogłem ŻYĆ? Uderzyłem pięścią w kierownicę, ale zaraz przekląłem, bo zaczęła pulsować i boleć. Kilka łez spłynęło po mojej twarzy, by w końcu mogły tworzyć ścieżki na mojej twarzy. Mam dość. Wszystko musiało się spieprzyć akurat wtedy, kiedy zaczęło się układać! Zawsze tak jest! Wyjąłem telefon i wybrałem numer Malika. Siedział pewnie teraz z Per, Luke'em i Ashley. 
- Zayn, pamiętasz, jak dwa lata temu ustaliliśmy pewne rzeczy?- ledwo odebrał, a ja już zadałem mu pytanie.
- No tak.
- W takim razie zmiana planów, stary. Plan B znowu aktualny.


*********************************
NA POCZĄTKU CHCIAŁAM WAS BARDZO, BARDZO PRZEPROSIĆ. 
Nie dodawałam nic, ponieważ mój laptop się zawirusował i blogger mi w ogóle nie działał. Na telefonie nie miałam jak pisać, bo to bardzo mało wygodne, a aplikacja ma chyba jakieś wady, bo co chwilę mi się zacinała albo wyłączała.
Naprawdę bardzo, bardzo mi przykro, mam nadzieję, że teraz gdy mam już nowego nic takiego nie będzie się działo. 

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

6 KOMENTARZY = NASTĘPNA CZĘŚĆ :)

DF xx.

5 komentarzy: