One Direction i My.. - imaginy

sobota, 28 lutego 2015

Louis ~ Hate or Love - część 1

Hej i przepraszam :*
Wybaczcie, że tak długo nic tu nie dodawałam, ale musiałam zebrać wenę na imagina z Louisem.. :)
Ta część może was trochę zmylić, ale to na pewno chodzi o Louisa w tym imaginie :)
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~

..Znów będę musiała słuchać wyzwisk na swój temat. A przecież nie jestem za brzydka, nie ma żadnego powodu by ze mnie szydzić, a jednak on to robi.. Czuje sie koszmarnie wiedząc, że muszę tego wysłuchiwać, a jestem za słaba by mu sie postawić czy nawet powiedzieć komuś o tym. Ubrałam sie w czarne rurki i niebieska koszule w kratę, włosy zostawiłam rozpuszczone tylko je ładnie ułożyłam i pomalowałam sie. Zjadłam małe śniadanie i poszłam do szkoły. Nie chciałam tam szybko dotrzeć, jednak z każdym krokiem byłam coraz bliżej.. Wzięłam z szafki potrzebne mi rzeczy i poszłam pod klasę, chciałabym mieć czapkę niewidkę i zakładać ją kiedy on będzie podchodził. Właśnie idzie Louis Tomlinson, wraz ze swoją gwardią.. Chłopak który powoduje moje rozżalenia nad sobą. Na szczęście podeszli do mnie moi koledzy, pamiętam kilka lat temu oni tez kumplowali sie z Lou, ale jak zaczął zadawać sie z Carlem i Mikiem to zaczęli coraz bardziej od niego sie oddalać. Im też nie podobało sie jego zachowanie.
H: Hejka Mała.. - Harry uściskał mnie tak jak pozostała 3 chłopaków.
J: Cześć.. - mruknęłam i nerwowo spojrzałam na zbliżającego sie Pana Wrednego.
Z: Jesteśmy przy Tobie.. - mruknął mi do ucha i objął ramieniem przyciągając mnie do siebie. Czułam przy nich pewną ulgę, miałam nadzieje że gdy jestem z nimi, Louis będzie sie trochę hamował.
Lou: Dałaś dupy Malikowi?! To może i mi dasz?! - powiedział z tym swoim obleśnym uśmiechem. Miałam go już serdecznie dość..
Z: Nie słuchaj go.. - szepnął do mnie.
N: Licz sie ze słowami Tomlinson! - warknął na niego blondynek.
Lou: Bo co?!
Li: Bo będziesz miał problemy! - Liam również wstawił sie za mną. W moich oczach pojawiało sie coraz więcej łez.
Lou: Liam, Liam, Liam.. - westchnął - Aż tak dobra jest, że jej bronicie? - podszedł do niego i poklepał po ramieniu. Wyrwałam sie z ramion Zayna i uciekłam do toalety, nie miałam ochoty na niego patrzeć. Po co ja w ogóle chodzę do tej szkoły, chyba zachoruje, ale tak śmiertelnie.. Łzy lały sie same z siebie i nie chciały przestać. Usłyszałam dzwonek na lekcje i chyba sobie z nich dzisiaj zrezygnuje. Kilka minut po dzwonku wyszłam z toalety i poszłam do swojej szafki położyć z powrotem książki.
H: Na lekcje nie idziesz? - mało co nie podskoczyłam. Harry stanął obok nie i wpatrywał sie tymi swoimi zielonymi oczami.
J: Straciłam ochotę.. - odparłam ścierając resztki łez. Zostawiłam go tam i zaczęłam wychodzić ze szkoły. Chwile później loczek maszerował razem ze mną. - A ty na lekcje nie idziesz? - spojrzałam na niego gdy byliśmy już na podwórku szkolnym.
H: Nie zostawię cie.. - uśmiechnął sie i objął mnie ramieniem. Wspaniały przyjaciel! Czułam jakby ktoś nas obserwował, odwróciłam sie nerwowo i zauważyłam w oknie wstrętnego Tomlinsona. Już wiedziałam że w poniedziałek będą kolejne wyzwiska. Starałam sie odsunąć te myśli i dalej wędrowałam z Hazzą do domu. Kilkanaście minut później byliśmy w środku, rozłożyliśmy sie na kanapie i milczeliśmy. - Ej.. - poczułam jego łokcia w moich zebrach.
J: Ałć.. - skrzywiłam sie
H: No uśmiechaj sie.. Nie słuchaj go i nie przejmuj sie.. - dawał rady, które słyszałam już setki razy.
J: To nie jest takie proste.. - mruknęłam i w tym samym czasie rozbrzmiał dzwonek telefonu Stylesa.
H: What's up? - odebrał przy mnie. - No nie ma nas.. (S.T.i.) była w kiepskim stanie. - tłumaczył, troskliwie na mnie patrząc. Wiedziałam że to któryś z chłopaków, wstałam z miejsca i poszłam do kuchni zrobić nam coś do picia. Odruchowo spojrzałam na zegarek, nawet jeszcze nie minęła 11am. Po chwili przyszedł do mnie Hazz, usiadł na krześle i czułam jak sie we mnie wpatruje. - Co ty na to, żeby chłopaki przyszli tu po lekcjach? - zapytał, odwróciłam sie do niego przodem i oparłam sie o blat za sobą.
J: Znowu zrobicie bałagan a ja będę miała opiernicz od rodziców.. - zamilkłam na chwile - ..nie mówiąc już że miałam dużo sprzątania.. - skrzyżowałam ręce na piersi. Loczek zaróżowił sie trochę, ale w jego polikach pokazały sie dołeczki.
H: To pójdziemy do mnie.. - jak zawsze Hazzuś znalazł wyjście z sytuacji. Pokręciłam ze zrezygnowaniem głową i z uśmiechem podałam mu herbatę.
J: Zgoda, ale odprowadzisz mnie do domku? - spojrzałam na niego.

H: Niee.. - zaprzeczył, co zbiło mnie z tropu. - Zrobimy imprezę.. I zostaniesz na noc.. - zadziorny uśmiech wtargnął na jego twarzyczkę. Wiadome jest to, że nawet jakbym sie nie zgodziła to i tak wyciągnęli by mnie na tą domówkę. Przesiedzieliśmy z loczkiem na kanapie jakieś kilka godzin, aż kazał sie zbierać. W międzyczasie zadzwoniłam do mamy, że idę do Hazzy na noc. Zgodziła sie, wie że bardzo zależy mi na przyjaźni z nim jak i z reszta tych wariatów. Spakowałam bieliznę i ubrania na jutro, wzięłam prysznic i pomalowałam sie tak jak powinno sie malować na imprezy. Nie za mocno ale też nie za słabo. Ubrałam sie i zeszłam z torbą na dół gdzie czekał Hazz.
J: Jak myślisz? Czy ktoś będzie miał powód by mnie wyzywać czy szydzić ze mnie? - pokazałam mu sie a on aż usta ze zdziwienia otworzył.
H: Żartujesz sobie.. - jeszcze szerzej otworzył buzie. - Wyglądasz jak dziewczyna z moich marzeń..

...

I jak? Ciekawi jak sie to wszystko potoczy? 
Szczerze?! Ja też.. :D
Licze jednak na min 5 komów!!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!!!!




Naat

9 komentarzy: