One Direction i My.. - imaginy

środa, 29 października 2014

Niall dla Ady ;* - część 5

O matko !! Idealnie, zaskoczyliście mnie !! Ale pozytywnie.. Tu również chciałabym zobaczyć dużo komów.. ! <3
Ada mam nadzieje, że ci sie podoba, z reszta że wam wszystkim sie podoba!! <3
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~  

Li: Nie możesz teraz wrócić! - powiedział stanowczo
J: Człowieku moja narzeczona jest w ciąży, mogę ją stracić jak teraz nie wrócę.. Tym bardziej że powiedziałem jej że nie chce dzieci.. Tylko że ja chce.. ! Chce z nią stworzyć rodzinę, bez względu na moją karierę.. I tak już długo odwlekam nasz ślub.. - mój głos łamał sie z każdym wypowiedzianym słowem. Brunet nie był zadowolony moim zachowaniem.
Li: Skąd wiesz że cie nie okłamuje? - zapytał, jak on mógł tak w ogóle pomyśleć?!
J: A okłamała nas kiedyś? Nie, więc nie wątp w to co mówi.. Wrócę bez względu na konsekwencje !
Li: Ale jutro mamy koncert!
J: Trudno! (T.i.) jest wiele ważniejsza.. Zrozum że ja ją kocham, co ty byś zrobił jakbyś zachował sie tak w stosunku do Sophii, a potem okazałoby sie że będziesz ojcem? - pytając go o to zamawiałem bilet powrotny do domu. Nie usłyszałem przez jakiś czas odpowiedzi więc spojrzałem na niego. - Tak właśnie myślałem.. Zachował byś sie identycznie jak ja.. Pomóż mi i postaraj sie pogadać z Paulem, ja jeszcze zadzwonię do niego z lotniska.. Do zobaczenia.. - wyszedłem z walizką z pokoju i kilka minut później siedziałem już w taksówce. Podczas drogi próbowałem sie dodzwonić do narzeczonej, ale nie odbierała.. Bylem jeszcze bardziej przerażony. Chciałem być w domu i zapewnićże nie chce by odchodziła, i że chce mieć z nią dzieci.. Kilka godzin później stałem już w swoim kraju. Pragnąłem teraz jak najszybciej znaleźć sie przy (T.i.). Pojechałem do naszego domu i bez żadnego wahania wszedłem do środka.
J: (T.i.)! Skarbie, gdzie jesteś!? - wolałem na cały głos. Nie uzyskiwałem odpowiedzi, zacząłem panicznie szukać jej po całym domu, nawołując. Nigdzie jej nie było, czułem sie rozdarty, kobieta która nosi pod sercem owoc naszej miłości, odeszła z mojej winy. Beczałem jak małe dziecko, usiadłem zrezygnowany w salonie i nie umiałem powstrzymać łez. Na lawie przede mną zauważyłem mały świecący przedmiot, wziąłem go do reki i przyglądałem sie mu. (S.T.i.) mówiła prawe, zostawiła pierścionek..
J: Jaki ja jestem głupi! - powiedziałem do siebie - Jak mogłem pozwolić jej odejść?!

*moimi oczami*
Gdy moje rzeczy były spakowane pojechałyśmy do Martyny domu. Dziwnie sie czułam bez pierścionka na palcu, ale tak musi być. Siedziałyśmy właśnie przed tv i zawzięcie dyskutowałyśmy o moim nienarodzonym jeszcze dziecku gdy zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu widniał napis 'Kochanie ;*'. Spojrzałam przerażona na przyjaciółkę.
J: Niall dzwoni.. - powiedziałam cicho
M: Zauważyłam.. Co zrobisz?
J: Nie odbiorę, to że zadzwoni oznacza że przeczytał list.. - melodia w moim telefonie nie ustępowała. Bolało mnie że w taki sposób go zostawiłam, ale jest daleko i nic innego nie może zrobić.. Po kilkunastu razach jego dzwonienia, miałam dość, wyłączyłam telefon i przygotowałam sie do spania. - Martyna? - zaczęłam gdy z przyjaciółką skończyłyśmy rozkładać moje łóżko.
M: Tak?
J: Dziękuje.. - uśmiechnęłam sie do niej
M: Daj spokój.. Zachowałabyś sie tak jak ja.. - uśmiechnęła sie dwa razu mocniej
J: No pewnie że tak, ale chodzi mi o całokształt, bardzo dużo dla mnie robisz, a nawet poświęcasz.. Nie zasługuje na Ciebie.. - wyznałam jej
M: Wiesz przecież że zrobiłabym dla Ciebie wszystko.. I nie mów tak, kiedyś role mogą sie odwrócić i ja będę potrzebować twojej pomocy, a z reszta na tym polega przyjaźń.. - zaśmiałyśmy sie.
J: No tak.. - dziewczyna zostawiła mnie sama w sypialni i poszła zająć sie sobą. Dzisiejszy dzień był najgorszy w moim życiu. Myślałam że Horan będzie ze mną przez cale nasze życie, a tu proszę..

Mieszkam już u Martyny jakiś miesiąc, od tego czasu nie byłam jeszcze w domu. Zostawiłam tam parę rzeczy które z dnia na dzień stają mi sie coraz bardziej potrzebne. Moja przyjaciółka idzie dzisiaj ze mną do ginekologa na badania, dowiem sie też co to za płeć. Jestem chyba najszczęśliwszą kobietą na ziemi jak pomyśle o mojej malutkiej kruszynce. Jeśli chodzi o blondyna to nie daje mi o sobie zapomnieć, wydzwania po kilkanaście albo kilkadziesiąt razy dziennie, rozważałam już zmianę numeru, ale Martyna stwierdziła że to zły pomysł, do tego w kilku instytucjach on jest i miałabym wiele załatwiania. A nie uśmiecha mi sie ganianie po mieście z wielkim brzuchem przed sobą.
J: Denerwuje sie.. - wyszeptałam do przyjaciółki. Siedzimy już w poczekalni i zaraz będzie moja kolej.
M: Dasz rade.. Jeśli chcesz to wejdę z tobą.. - uśmiechnęła sie pocieszająco.
J: Dzięki..
L: Proszę kolejną osobę.. ! - usłyszałyśmy głos lekarza. Wstałam z miejsca i razem z przyjaciółką weszłyśmy do gabinetu. Pan doktor kazał mi sie położyć na łóżku, nałożył na mój brzuch niesamowicie zimny żel i już po chwili na ekranie pokazywało sie moje dziecko. Miałam łzy w oczach widząc je.
J: A wiadomo już czy to chłopczyk czy dziewczynka? - spytałam po chwili. Lekarz zaczął czegoś szukać na ekranie.
L: O widzą panie tu.. - wskazał palcem - ..To najprawdopodobniej chłopczyk. Widać całkiem wyraźnie i raczej nie mam wątpliwości. - ucieszyłam sie na jego słowa, chciałam mieć chłopca, ale gdyby była to dziewczynka kochałabym ją równie mocno. - Ogólnie z dzieckiem jest wszystko dobrze, nie widzę żadnych zagrożeń, ale to dopiero połowa ciąży, więc proszę o siebie dbać dalej.. - rozkazał
M: Spokojnie, ja już sie nią zaopiekuje.. - wyprzedziła mnie. Lekarz spojrzał na nas jak na wariatki i starł żel z mojego brzucha. Gdy tylko wyszłyśmy ze szpitala, wybuchnęłyśmy śmiechem.
J: Jestem pewna że wziął nas za lesbijki.. - zaśmiałam sie
M: A widziałaś jego minę? Hahah!
J: Taak.. Szkoda tylko że Niall nie mógł zobaczyć swojego maluszka.. - powiedziałam o wiele smutniej. Brakowało mi go coraz bardziej.
M: (S.T.i.) przestań! Obiecałaś mi coś.. I temu małemu też! - jej głos był poważny. - Pomyśl o dziecku, nie możesz sie denerwować.. ! Ja muszę iść, mam ważne sprawy do załatwienia, a ty.. Wiesz czego masz nie robić i o 6pm widzę cie na kolacji.. - rozkazała i odeszła. Martyna czasami zachowuje sie jak moja mama, albo gorzej, ale ciesze sie że ją mam.. Postanowiłam na spacerek, było ładnie więc trzeba skorzystać. Nie miałam konkretnego celu. Jakiś czas później spostrzegłam sie że jestem na ulicy gdzie mieszkałam z Niallem, stwierdziłam że skoro już tu jestem to zabiorę resztę moich rzeczy. Klucze pewnie są schowane tak gdzie zawsze, a że blondyna nie ma to na pewno tam są. Gdy byłam już bardzo blisko domu, zauważyłam że są pootwierane okna i drzwi. Czyżby sie ktoś włamał?! Zaczęłam szybciej iść a serce zaczynało mi wariować. Podeszłam ostrożnie do masywnych drzwi frontowych i nasłuchiwałam czy ktoś może jest w środku.
...

To teraz 6 komentarzy !
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!




Naat

9 komentarzy: