**********************************
Nikt nie wie, gdzie teraz jadę. Nawet ja sam... Jechałem i jechałem, aż wyjechałem z miasta. Już znam swój cel. Jest nim stary dom, w którym mieszka Zayn. Po 15 minutach byłem na miejscu, wszystkie światła się paliły, a sam gospodarz siedział na werandzie i rozmawiał z jakimś kimś. Podszedłem do nich i przywitaliśmy się. Tym kimś okazał się brat Malika, czyli Jake.
- Co cię sprowadza Marcel? Jakieś 30 minut temu byłem u ciebie.
- Taa.. wiem. Przepraszam, ale czy mógłbym zostać u ciebie na jakiś czas, czy coś?
- No..- spojrzał na Jake'a, a on przytaknął.- Jasne.
- Dzięki.
- Spoko. Masz jakieś rzeczy?
- Nie.. bardzo. Wytłumaczę ci to zaraz, tylko pojadę z powrotem do miasta, żeby sobie coś kupić.- to śmieszne, uciekłem z miasta, żeby zaraz do niego wracać.
- Nie musisz, Jake właśnie był na dużych zakupach, więc mamy ubrania.
- Nie.. To głupie. Nie chcę się tak jakby.. narzucać. Będę za jakąś godzinę. Chcecie coś?
- Piwo.- powiedział brat Malika.
- Okej. I.. dzięki Zayn. Jesteś naprawdę spoko.
- Ty też i serio nie ma za co. Tu i tak jest wiecznie nudno, a mamy piłkarzyki i ogólnie pokój gier, więc na pewno będzie fajnie.- skinąłem głową i wsiadłem z powrotem do samochodu. Odpaliłem i wróciłem do miasta kierując się do centrum. Po kilkunastu minutach, znalazłem się w galerii, gdzie na pewno znajdę wszystko, czego potrzebuję. Najpierw poszedłem zaopatrzyć się w ubrania i inne takie potrzebne. Wszedłem do pierwszego sklepu i kupiłem kilka par spodni i dresów, T-shirt'y, bluzy, buty, sweterki itp. Miałem 5 toreb i skierowałem się na parking, aby zapakować je do mojego auta. Wróciłem i poszedłem do sklepu z bielizną, gdzie zakupiłem kilkanaście par bokserek, bo nie wiem, na ile zostanę. Następnie zahaczyłem o Rossmann'a, aby wziąć szczoteczkę do zębów, grzebień, szampon, płyn do kąpieli, dezodorant i jakieś tam pierdoły. Zapłaciłem i moim następnym przystankiem był sklep spożywczy. Wyszedłem kupując kilka piw (musiałem okazać dowód, bo ekspedientka nie wierzyła, że jestem pełnoletni), żelki, chipsy, chrupki, gumy do żucia, sok pomarańczowy, lody czekoladowe w pudełku, 2 pepsi (2l), 3 bite śmietany i kilkanaście batoników. Ledwo zabrałem się do samochodu. Po upłynięciu kolejnych kilkudziesięciu minut, znalazłem się w domu Malików. Na 3 razy wniosłem zakupy i zająłem wyznaczony przez Zayn'a pokój. Był ogromny i tak przytulny jak mój. Rozpakowałem się i wróciłem do kuchni, gdzie Jake i jego brat szykowali prowiant, na nasz nocny maraton gier. Gdy tylko przekroczyłem próg, przestali i poprosili o wyjaśnienia. Nie mając siły, na jakąś wymówkę, opowiedziałem wszystko po kolei, na co oni poklepali mnie po plecach i zaproponowali mi, że pomogę mi zapomnieć. Zgodziłem się i po chwili siedzieliśmy w pokoju gier, grając w bilarda. Jedliśmy chipsy, chrupki, żelki, pianki, pizzę i popijaliśmy piwem. Było naprawdę fajnie. Ok. 2 w nocy postanowiliśmy przestać, bo byliśmy zmęczeni. Jake poszedł do swojego pokoju tak, jak ja, a Zayn poszedł za mną.
- Co jest stary?- zapytałem.
- Chciałem jeszcze pogadać o Nath, Harry'm i Niall'u.
- Um.. No dobrze.- usiadłem na łóżku i wlepiłem wzrok w podłogę.
- Czy czujesz coś do Nathalie?
- Ja.. Kocham ją. Jak siostrę. Nic więcej.
- Jesteś pewien?- zastanowiłem się chwilę. Kiedyś ją kochałem tak jak dziewczynę, ale później..
- Tak w 100 procentach.
- W takim razie wiem, co się dzieje.
- Ja też nie mam pojęcia Zayn. Chciałbym, aby była po prostu szczęśliwa, ale jednocześnie nie chcę, żeby zostawiała mnie znowu. Nie dawała oznak życia, przez lata, ale to chyba była głównie moja wina. Tęskniłem za nią naprawdę mocno, cierpiałem niewyobrażalnie. Jednak po pewnym czasie zapominałem o niej. Ale wtedy pojawiła się nagle i wszystko wróciło. Nie chcę już jej stracić. Jest dla mnie bardzo ważna. Ale nie kocham jej w ten sposób. Jest jak siostra, a właściwie nawet nie ma określenia na to, kim dla mnie jest. Czuję się jakbym był jej aniołem stróżem, wiesz? To trochę chore, ale na serio. Czuję się zobowiązany, do zapewnienia jej bezpieczeństwa.
- Musisz z nią porozmawiać.
- Wiem, ale na razie nie. Dzięki, że pozwoliłeś mi tu dziś przenocować. Jutro znajdę sobie jakiś hotel, bo muszę się odizolować od nich wszystkich.
- Możesz zatrzymać się u mnie, na jak długo chcesz. Jake wyjeżdża za 3 dni i znowu będę sam, więc mi to jak najbardziej na rękę.
- Okej i dzięki.- skinął głową i wyszedł. Mogę na niego liczyć. Jestem tego pewien.
*TYDZIEŃ PÓŹNIEJ*
- MARCEEEL!
- COO?!
- TELEFON DO CIEBIE!!
- A KTO DZWONI?!- nastąpiła chwila ciszy.
- JAKIŚ STYLES!- Harry, kurdę.
- OK IDĘ!
Pobiegłem do kuchni, a Malik wręczył mi swój telefon z bananem na twarzy.
- Tak?
- Marcel?
- No.
- Kiedy wracasz?
- Nie wiem, a co?- wcisnęliśmy kit mojemu bratu, Nath i Horanowi, że wyjechałem z Zayn'em w sprawie służbowej.
- Nic, tak się pytam.
- Ugh.. Dobra. Sprawy służbowe, to był kit, tak?
- Tak jak myślałem. Coś się dzieje z Nath.
- OK..EJ?
- Bądź jak najszybciej.
- Jasne.- rozłączyłem się i opowiedziałem wszystko szybko Malikowi. Zaproponował, że mnie zawiezie, bo piłem.
- Dzięki, ale nie musisz.
- Mogę to zrobić, luz.
Po 15 minutach byliśmy pod moim domem. Wszedłem, ale nikogo nie było, więc skierowaliśmy się do domu Nathalie. Waliłem w drzwi i po chwili otworzyła mi. Gdy tylko mnie zobaczyła, wtuliła się we mnie i coś wyszeptała.
- Nathe, mówisz w moją bluzę i nic nie rozumiem.
- Kocham Nialla.- zastygłem w bez ruchu, ale po chwili zrobiło mi się cieplej w sercu. Nathalie kocha kogoś, kto jest w stanie zapewnić jej bezpieczeństwo. Ale zaraz.. czemu płacze..?
- To wspaniale! Ale czemu płaczesz?
- Bo Niall mnie nie chce.- ogarnęła mnie wściekłość.
- Jedziemy do niego.- syknąłem przez zęby.
- Nie Marc, proszę.
- Wracaj do domu.- rzuciłem na odchodne i po chwili pędziliśmy z równie wściekłym Zayn'em do domu blondyna. Gdy byliśmy na miejscu, wyskoczyłem z samochodu.
- HORAN!!!!- Niall wyszedł na zewnątrz i zdziwił się nieco.
- Hej stary, co się stało?
- NATHALIE SIĘ STAŁO!- wydarł się Zayn.
- Oh..- chłopak się wzdrygnął, ale nadal stał twardo.
- Jak możesz być taki podły i zranić ją?! Jak możesz być taką świnią?!
- ONA WCALE MNIE NIE KOCHA! KOCHA CIEBIE I DLATEGO PRZYLECIAŁA DO MNIE, ŻEBY ZAPOMNIEĆ O TOBIE!!!- wydarł się nagle, co zbiło mnie z tropu.
- Właśnie, że nie! Widziałem, w jakim jest stanie!
- Rzuciła ci się w ramiona i powiedziała, że tęskniła i "jak dobrze, że wróciłeś"- prychnął.
- Wtuliła się we mnie i powiedziała, że kocha Nialla. Po czym rozpłakała się i dodała, że jej nie chcesz.- przybrał zszokowany wyraz twarzy i podbiegł do Zayn'a.
- Zawieziecie mnie do niej?
- Okej.- odpowiedział mu Zayn i jechaliśmy z powrotem do niej. Gdy już byliśmy, Niall podbiegł do drzwi i walił w nie pięściami.
- NATHALIE OTWÓRZ!!!- w drzwiach stanęła dziewczyna. Mimo płaczu uniosła dumnie twarz i popatrzyła na niego z pogardą.
- Czego chcesz?
- Przeprosić. Ja.. myliłem się. Myślałem, że tak naprawdę kochasz Marcela.
- Chyba trochę za późno. Skąd mam wiedzieć, że mówisz prawdę?- w tym momencie, blondyn przybliżył się do dziewczyny i lekko musnął jej usta. Uniósł, aby była na równi z nim i spojrzał jej w oczy.
- Bo cię kocham. Kochałem cię od zawsze i będę kochał na zawsze. Przepraszam, naprawdę przepraszam. Nie chciałem cię zranić. Chcę, abyś była moja.
- Ja też chcę, żebyś był mój.- uśmiechnęli się do siebie i przytulili.
*Kilka tygodni później*
Fajnie, że Nath i Niall'owi się układa. Najlepsza była moja pogadanka z blondynem. Wyszedł przerażony, jakbym nie wiadomo, co mu zrobił. Ja tylko wyciągnąłem pistolet i pogroziłem, że jeśli złamie Nathe serce, to ja mu skręcę kark. Przecież wszyscy bracia tak robią, co nie?
Harry również znalazł sobie kogoś. Ta urocza dziewczyna, to Carrie Watson. Jest miła i śliczna. Ma kasztanowe włosy do pasa i piękne szmaragdowe tęczówki, podobne do moich i Hazzy, ale jej były sto razy jaśniejsze i bardziej błyszczące. Jest niziutka, niższa o głowę od Harry'ego. Są parą idealną, jak z bajki. Robi się to już przytłaczające, jeśli mam być szczery, bo jestem sam i powoli dochodzę do wniosku, że chyba się myliłem. Myliłem się co do uczucia do Nath, ale nie powiem jej tego, bo zrujnuję jej życie i związek.
Teraz, gdy widzę ją szczęśliwą z kimś innym zazdrość mnie po prostu zżera. Jestem takim idiotą! Dwa dni temu, gdy byliśmy wszyscy na imprezie ( Ja, Zayn. Niall i Nath, Harry i Carrie oraz Jake, bo przyjechał ) odbiło mi totalnie i gdy Niall chciał objąć swoją dziewczynę, wszedłem pomiędzy nich. Wyglądało to na przypadek, bo tak naprawdę mnie ktoś popchnął, ale to był lekki styk, a ja już od razu między nich. Na szczęście po chwili zorientowałem się, co się dzieje i przeprosiłem ich szczerze tłumacząc, że ktoś mnie popchnął. Na szczęście mi uwierzyli, ale Zayn wszystko widział i rozmawialiśmy potem o tym. Jednogłośnie stwierdziliśmy, że to coś więcej, ale nie wiadomo, jak dużo. Teraz już wiem, ja po prostu nigdy nie przestałem jej kochać. Gdy widzę, jak tulą się z Niallerem, jak się całują, tak bardzo chciałbym być na jego miejscu!
Nath według wcześniejszej umowy, zamieszkała ze mną, a swój dom sprzedała. Ma połowę domu, a kuchnię, salon i dwie łazienki oraz taras dzielimy na spółę. Harry również z nami mieszka i zajmuje połowę mojej części. Tzn. chodzi o pokój własną łazienkę i garderobę.
Niall mieszka na drugim końcu miasta i nie widują się codziennie, co niedługo się niestety zmieni, bo Horan przeprowadzi się bliżej mojego, naszego miejsca zamieszkania.
Moje rozmyślania, przerwał krzyk Nath. Była 1 w nocy i pewnie ma koszmar. Pobiegłem do jej pokoju.
- Ćśśś.. Jestem tu.- wyszeptałem i położyłem się koło niej i pozwoliłem wtulić.
- Niall, zostań ze mną, proszę.- wyszeptała i delikatnie mnie pocałowała, po czym znowu się położyła i usnęła. Byłem tak zaskoczony, że aż do 5 leżałem z bananem na twarzy i odtwarzałem ten moment w kółko i w kółko. 15 po 6 wróciłem do siebie i wziąłem prysznic, po czym przebrałem się w czarne rurki, moją czerwoną, pluszową bluzę, a pod nią białą koszulkę. Na nogi wciągnąłem czarne supry i podreptałem do kuchni, gdzie zjadłem śniadanie. Na karteczce samoprzylepnej napisałem, że wyszedłem i żeby na mnie nie czekali, po czym zgarnąłem klucze, portfel i swoją kurtkę. Skierowałem się do sklepu, ale że był czynny dopiero od 7, poszedłem do parku, tuż przy nim, aby poczekać te 10 minut. Usiadłem na jednej z ławeczek i przypatrywałem się niebu, które było.. Nieziemsko czyste. Zero chmurek. Słońce już wstało i delikatnie oświetlało to miejsce. Dzięki słoneczku, światło odbijało się od kropelek wody. W nocy padał przelotny deszczyk. Wszystko było bajkowe. Nie mogąc się powstrzymać, wstałem i przechadzałem się pomiędzy drzewami. Po kilkudziesięciu krokach usiadłem pod jakimś drzewem i oparłem się o nie. Spojrzałem na telefon- 7.05. Eh.. Sklep poczeka. Schowałem IPhone do kieszeni i przymknąłem oczy. Nie wiem ile tak siedziałem, 5, 10, 30 minut..
- Ehm.. Przepraszam, ale zająłeś moje miejsce.- usłyszałem cieniutki głosik.
- Kto pierwszy, ten lepszy.- odburknąłem zły, bo przerwano mi taki piękny moment.
- Właśnie. A ja tu byłam pierwsza.- otworzyłem oczy i przede mną stała niziutka dziewczyna. Blond włosy, zwykłe, niebieskie oczy, pełne usta, mały nosek.
- Jak coś tak małego, może być aż tak irytujące?! Masz, ciesz się, że rozwaliłaś poranek zwyczajnemu kolesiowi!- widząc, jak powstrzymuje śmiech, wstałem i walnąłem w drzewo.- Śmieszy cię to? A co będzie, jeśli powiem, że mam przy sobie broń i w każdej chwili mogę ci strzelić kulką w łeb?!- odwróciłem się i zobaczyłem, że ona stoi niewzruszona.
- Wtedy ja wyciągnę swoją i dostaniesz szybciej.
- Haha.- zaśmiałem się sarkastycznie i szybkim krokiem odszedłem. Czułem ją za sobą, więc wszedłem do marketu i kupiłem kilka rzeczy. Płacąc za zakupy zauważyłem ją, czekała na mnie. Podszedłem do niej i spojrzałem w oczy. Wcześniej nie zauważyłem głębi tego błękitu..
- Czego ode mnie chcesz?- zapytałem troszkę bardziej uprzejmie niż wcześniej.
- Pogadać.
- O czym?
- Nie wiem.
- To nie zawracaj mi głowy. Nawet cię nie znam.
- Hazel jestem, a ty?- skłamać, czy nie skłamać?
- Marcel.- druga opcja.
- No proszę! Już się znamy.- mimo wszystko się uśmiechnąłem, na co ona wyszczerzyła.- Widzisz? Nie tak trudno przeprowadzić zwykłą rozmowę, bez buractwa.
- Może nie jesteś taka upierdliwa, jak mi się wydawało.- powiedziałem.
- Jakże mi miło, panie Marce;u- skrzywiła się, na co ja zaśmiałem.
- Dobra, to chcesz później pogadać? Muszę odnieść zakupy do domu.
- Nie ma sprawy, poczekam w parku przy mo.. naszym drzewie.- uśmiechnęła się delikatnie i odeszła. Na słowo "nasze" zrobiło mi się miło. Ta dziewczyna wydaje się inna niż wszystkie. Pobiegłem do domu i zastałem tam Nath, która siedziała na kanapie. Wspomnienia z tej nocy uderzyły o mnie z wcześniejszą siłą.
- Nathalie, musimy porozmawiać.- postanowiłem wykorzystać moment mojej odwagi.
- Taa?
- Chodź ze mną na taras.- skinęła głową i wyszliśmy.
- Więc?- zapytała niepewnie.
- Nathalie, ja.. Pamiętasz, gdy byliśmy razem? Ja nadal cię kocham i kochałem, przez cały ten czas. Nigdy nie przestałem i wiem, że do końca życia, będziesz moja pierwszą miłością.. Będziesz miłością mojego życia. Jesteś z Niallem i ja to wiem. Nie.. Nie musisz nic mówić. Bądź szczęśliwa z nim. Nie myśl o mnie, ale proszę cię o jedno. Nie zapomnij o mnie.- po tych słowach po prostu wybiegłem z domu i pobiegłem do mojej nowej znajomej. Jakoś trafiłem pod to samo drzewo. Czekała tam na mnie. Przez następne godziny gadaliśmy i śmialiśmy się. Przez następne dni było to samo. Tyle, że ranki spędzałem na rozmowie z Nath. Wszystko zostało sprostowane i w tych rozmowach uczestniczył też Niall.
*2 m-ce później*
Hazel jest cudowna! Właśnie szykuję się na randkę z nią. To było do przywidzenia, jak mi powiedziała Nath. "We wszystkich opowiadaniach, jakie czytałam, osoby, spotykające się przez przypadek (tu zrobiła cudzysłów w powietrzu) kończyły jako pary". Ale może ja wcale nie kocham Hazel? Owszem podoba mi się, ale jej nie kocham. Nigdy jej tego nie powiedziałem. Westchnąłem tylko i skończyłem zapinać koszulę. Nałożyłem sportową marynarkę i wszedłem do łazienki, aby popryskać się perfumem i ułożyć włosy.
Gdy byłem gotowy, zbiegłem na dół i zmieniłem buty, z czarnych converse, na nowe czarne supry. Była to moja chyba 5 para, ale chciałem mieć nowe buty, nie wiem czemu.
Ogarnąłem czy ktoś jest w domu i po bardzo głośnym oznajmieniu, że wychodzę, mam klucze, telefon i portfel oraz by na mnie nie czekali wyszedłem z domu. Okazało się, że Hazel mieszka niedaleko w niewielkim apartamencie, w bloku, więc przeszedłem się, bo chciałem jeszcze zaprosić ją na spacer. Po chwili dotarłem na miejsce. Zadzwoniłem domofonem i poczekałem, aż zejdzie na dół. Po chwili pojawiła się i wyglądała bardzo dobrze.
- Hej Hazel. Wyglądasz.. Ładnie.
- Hej Marc. Ty też niczego sobie.- uśmiechnąłem się na jej poważne słowa. Owszem, była dziwna i różniliśmy się praktycznie wszystkim, ale to jeszcze bardziej nas do siebie przyciągało.- Gdzie idziemy? Bo wciąż mi nie powiedziałeś.
- Niespodzianka.- mrugnąłem, a ona zarumieniła się. Uwielbiałem jej rumieniec.
*Po randce*
Jestem szczęśliwy. Kolejny czas spędzony z Hazel i jest coraz lepiej. Odprowadziłem ją do domu, a że się rozpadało, zostałem na noc. Następnego dnia poszliśmy do mnie do domu, aby ogłosić wszystkim radosną wieść o naszych planach. Chcieliśmy się zaręczyć. Ja uważam, że to za szybko, ale Hazel chciała. Powiedziała mi piękne słowa, więc pojechaliśmy po pierścionek.
Po 15 minutach byliśmy na miejscu. Z racji tego, że nikogo nie było, przygotowaliśmy przepyszną kolację w jadalni i czekaliśmy niecierpliwie, aż przyjdą. Spojrzałem na Hazy i dopiero teraz przypomniało mi się, że jesteśmy ubrani w zwykłe ubrania! Pobiegliśmy szybko do mojego pokoju. Ja ubrałem na siebie czarną koszulę, czarne, przetarte rurki, a czarne supry naciągnąłem na stopy. Mojej dziewczynie dałem nową, czarną koronkową sukienkę. Do tego założyła swoje ulubione czarne szpilki i jakieś dodatki. Pomogłem jej upiąć włosy w ślicznego koka i pobiegliśmy do drzwi, aby im otworzyć, bo (wcale nie) specjalnie zabrałem zapasowe klucze z pod wycieraczki, bo widziałem, że Nath i Hazz nie wzięli swoich. Otworzyliśmy ich i zaprowadziliśmy do jadalni. Razem z nimi przyszedł Niall, który wcześniej powiadomiony przeze mnie ubrany był w błękitną koszulę, czarne spodnie i białe air force. Nath wróciła po chwili w szmaragdowej sukience przed kolano, w tego samego koloru koturnach i włosy miała upięte w warkocza. Nie zwracałem już na nią tak uwagi. Liczyła się moja (niedługo już) narzeczona. Harry wrócił chwilę później oczywiście w moich ubraniach, a miał na sobie białą koszulę, jeansy i białe force'y. Usiedliśmy do stołu i skonsumowaliśmy przystawki, następnie danie główne, czyli kurczaka curry i na deser ciasto- sernik. Wszystko było pyszne. Pod koniec wspólnego posiłku klęknąłem przez Hazel, a następnie wyciągnąłem pierścionek.
- Czy ty, droga Hazel, uczynisz mnie tym farciarzem i najszczęśliwszym chłopakiem na świecie i zgodzisz się spędzić ze mną resztę życia?- dziewczyna już płakała.
- Oczywiście, że tak!- krzyknęła i wtuliła się we mnie.
Jak się można spodziewać, pobraliśmy się, ale dopiero DWA LATA później! Mamy dwa urocze Styles'iątka. Alex'a James'a Styles'a i Angelikę Nathalie Styles. Pewnie wiecie dlaczego Alex ma na drugie James, a Ange ma Nath? Jeśli nie to od Nialla i Nathalie! Tylko, że Nath nie ma drugiego imienia, dlatego jest jej pierwsze. Żyjemy szczęśliwie i mam nadzieję, że będzie już tak zawsze..
Directioner_Forever <3
Ale to byko supcioo nawetvo nim juz zapomnialam :oo napisz teraz z Zaynem lub Niallen <33
OdpowiedzUsuńCzyli chciałabyś z Zaynem albo Niallerem, tak? :3
UsuńTakk :3
OdpowiedzUsuńAlbo tak razem 2wjednym ;) Ziall <3
OdpowiedzUsuńDobrze :)) Postaram się to napisać jak najszybciej :* Od razu mówię, że raczej jedno-częściowe to nie będzie :3
UsuńOk dzieki i bardzo dobrze hehe :** <33
OdpowiedzUsuń