One Direction i My.. - imaginy

czwartek, 11 września 2014

Harry... :* cz.5

                                   Harry... :* cz.5(Pochylony druk oznacza że po Polsku)
weszliśmy do środka i pierwsze co zobaczyliśmy to.....Bruno Mars....siedział i patrzył na nas.....a dokładnie to na mnie, uśmiechnęłam się nie śmiało... na co spotkałam się z jego przepięknym uśmiechem, podszedł do mnie, i mnie przytulił
-Hej, jestem (T.I)-powiedziałam
-A ja Bruno....ale to chyba wiesz.....a teraz chodź-pociągnął mnie za rękę , szłam szybko za nim, prowadził mnie do swojej garderoby, gdy już w niej byliśmy wyciągnął gitarę, z jego autografem.....na prawdę śliczną gitarę-Zagraj coś-powiedział podając mi ją
-Umiem tylko twoją piosenkę-powiedziałam cicho
-Jaką?-zapytał
-"Locked Out Of Heaven" 
-Zagraj, a ja zaśpiewam-powiedział wesoły
-Ale potrzebne są 2 gitary,masz?
-Tak, ale po co?
-Zaraz zobaczysz-wyszłam na korytarz, gdzie stali pozostali zdziwieni gapiąc się na mnie-Nialluś?-zwróciłam się zdecydowanie zbyt słodko
-Tak?-zapytał tak samo jak ja
-Wiesz jak cię lubię?-zrobiłam oczka jak ten kot z shreeka 
-Nie bardzo-powiedział udając zamyślonego
-Bardzo-podeszłam cmoknęłam go w policzek-A teraz chodź-ciągnęłam go za rękę do garderoby Bruna 
-ONA MNIE PORYWA!-krzyknął sztucznie
-Umiesz grać piosenkę  "Locked Out Of Heaven" -kiwnął głową że tak-A więc zagramy a Bruno zaśpiewa-powiedziałam jak małe dziecko
-To ty potrafisz grać na gitarze?-zapytała Gemma 
-No WOW!! 
-Chcę to widzieć-weszłam do garderoby a za mną pozostali...tak w ogóle prosiłam tylko o Nialla no ale to dzięki nim tu jestem....
-Okej, Niall będzie grał ze mną.....a ci-wskazałam na 1D i Gemme- to gapie
-Zaśpiewam ale pod warunkiem-powiedział uwodzicielsko
-Jakim?
-Potem się dowiesz
-Masz szczęście że jestem twoją  fanką, inaczej bym cię kopnęła-zaśmialiśmy się-Dobra gramy już- całą piosenkę Bruno śpiewał patrząc mi w oczy, na co co jakieś 2 minuty się rumieniłam, pod koniec piosenki spojrzałam na pozostałych, wszyscy patrzyli to na mnie to na Marsa, wiec szybko wróciłam wzrokiem na chłopaka....a raczej faceta, wszystko jedno.Gdy już skończył śpiewać, odłożyłam gitarę, i mocno go przytuliłam, odwzajemnił uścisk
-A teraz nagroda-powiedział chytrze
-Dobra czego byś chciał?-spytałam dalej w jego uścisku
-Buziaka-szepnął-Ale nie w policzek-znów szepnął
-Chyba cię coś pogrzało, lekko zachichotałam-A tak w ogóle fajna ta  twoja gitara-powiedziałam odwracając się w jej kierunku
-Twoja-poprawił mnie, na co szybko na niego spojrzałam.....uśmiechnął się tylko, nie czekając ani chwili dłużej wpiłam się w jego usta, co szybko odwzajemnił otoczył mnie rękami w okół talii i szybko do siebie przyciągnął, a ja położyłam swoje ręce w okół jego szyi  , całowaliśmy się z jakieś 4 minuty, oddzieliliśmy się od siebie dopiero gdy usłyszeliśmy chrząknięcie.Spojrzałam w tamtą stronę, wszyscy patrzyli na nas z otworzonymi buziami, a wiecie co mnie zdziwiło? że się nie zarumieniłam, wręcz przeciwnie dostałam zastrzyku energii, jak ten Bruno na mnie działa!
-No co?nigdy nie całowaliście swojego idola?-spytałam podniecona
-A wiesz co ?nie-powiedziała Gemma, i w tej właśnie chwili zadzwonił mój telefon.... o babcia ( mieszka w Polsce, mamy mały kontakt ale strasznie ją kocham, mówiłam już że umiem po Polsku? jak nie to teraz to mówię) nie czekając na nic odebrałam
-tak?-spytałam
-Cześć wynusiu-powiedziała wyraźnie smutna 
-Coś się stało?
-YYY....wiesz co później zadzwonię..Pa-i się rozłączyła. Popatrzyłam na osoby otaczające mnie...patrzyli na mnie jak na idiotkę
-Po jakiemu to było?-spytał Lou
-Po polsku
-O fuck, dziwny język
-Wcale że nie! -rozmowę przerwał nam facet, który poinformował że za 2 minuty mają wyjść na scenę.Przez cały czas byłyśmy z Gemmą za kulisami, po koncercie wymieniłam się z Brunem telefonami, i  między sobą postanowiliśmy zostać tylko i wyłącznie przyjaciółmi, w końcu nic więcej by się i tak nie udało....Przez całą drogę Harry siedział cicho....dziwne.Po kilku minutach byliśmy już w hotelu.Postanowiliśmy pójść na basen ubrałyśmy swoje stroje i ruszyłyśmy do hotelu chłopaków....Gdy siedzieliśmy nad basenem i piliśmy drinki zadzwonił mój telefon.
-Sorry....muszę odebrać-....babcia
-Hej, babciu co słychać?-zapytałam wesoło
-Nic ciekawego....wręcz przeciwnie...
-Coś się stało?-przerwałam jej
-No tak jakby....słonko-jak mówi słonko to znaczy że coś się stało
-Co się dzieje?-zapytałam zaniepokojona, spojrzałam na  resztę wszyscy patrzyli na mnie z zaciekawieniem
-Bo słonko.....Patrick nie żyje-zatkało mnie....patrzyłam pustym wzrokiem w przestrzeń przede mną
-Ale....jak?!-zapytałam a łzy zaczęły spływać mi po policzkach
-Zginął w wyścigu motorowym....wczoraj w nocy, zginą na miejscu-łzy już spokojnie spływały po moich policzkach....mój kuzyn....tylko on mnie zawsze rozumiał....chronił nie...ufałam mu jak nikomu innemu....kochałam go jak brata...a teraz go już nie ma
-Jak on mógł jak? zostawił mnie samą z tym gównem!-wywrzeszczałam zła i smutna do telefonu
-(T.I) nie rób nic głupiego!-Jak? Dlaczego?  te pytania chodziły mi po głowie
-Pa babciu....muszę kończyć-powiedziałam i nie czekając na nic rozłączyłam się.Rzuciłam telefon z całej siły na leżak obok mnie, i rzuciłam się biegiem w kierunku....sama nie wiem...po prostu przed siebie....z dala od wszystkiego, jak on mógł? mówiłam mu żeby już się nie ścigał....mój braciszek....co z tego że był starszy o 2 lata,i nie był moim bratem, traktowałam go jak brata, a on mnie jak siostrę....zawsze byliśmy dla siebie wsparciem....głupie motory....nie wiem kiedy, ale znalazłam się w jakimś parku, nic prócz mojego kuzyna się nie liczyło, usiadłam i płakałam....płakałam jak małe dziecko, siedziałam i wspominałam, nie wiem kiedy ale ktoś, a raczej ktosie usiedli obok mnie i mnie przytulili....przez moje zapłakane oczy mogłam ogarnąć że są to chłopaki i Gemma
-Kochanie nie płacz-pocieszała mnie Gemma jeszcze mocniej przytulając, chłopacy się odsunęli i na nas patrzyli 
-Nic nie będzie dobrze-zaprzeczyłam szybko
-Zobaczysz że jeszcze wszystko się ułoży
-Nie-zaprzeczyłam szybko-Bez niego nie mam po co żyć
-Bez kogo?-zapytała ciepło.Opowiedziałam jej w skrócie o moim "braciszku", za nim się zorientowałam ona też już płakała 
-Przykro mi powiedziała cicho 
-Dobra a teraz muszę gdzieś zadzwonić-lekko się ogarnęłam i wybrałam numer babci.Opowiedziała mi że z tego co wie to mój "brat był tuż przed metą, gdy popchnął go ' Alex ' (później wyjaśnię) Patrick stracił kontrolę na motorze i wpadł pod koła innych zawodników....a więc Alex to świetny jeździec w tym nielegalnym wyścigu była bardzo, bardzo spora sumka do wygrania i honor najlepszego jeźdźca w mieście, już od 2 lat jest nim mój brat.....

1 komentarz: