One Direction i My.. - imaginy

poniedziałek, 5 maja 2014

Zayn i Niall.. - część 4

H: Jest jej narzeczonym.. - znalazł sie przy nas Hazza. Spojrzałem wdzięcznie na niego.
L: W takim razie proszę za mną. - w ciszy poszedłem za lekarzem. Weszliśmy do jego gabinetu i usiedliśmy. - Pańska narzeczona.. Ona chorowała na coś? - zmienił szybko temat
J: Yyy.. niee.. Nie wydaje mi sie żeby była chora w ostatnim czasie.
L: Proszę sobie dokładnie przypomnieć. Nie skarżyła sie na żadne bolę.. Czy coś w tym rodzaju?
J: Niee.. - powiedziałem niepewnie - Chociaż.. Jakoś miesiąc temu powiedziała że boli ją w okolicy serca, ale to było jednorazowe. Czasami zdarzało mi sie zauważyć że jest jakaś taka osłabiona, ale nie zwróciłem na to uwagi, bo nie skarżyła sie. Mówiła mi że to było chwilowe, wiec ufałem jej.
L: No właśnie.. Ten ból w klatce piersiowej jak sie okazało nie ustąpił, tylko sie wzmacniał. Pani (T.i.) ma bardzo rzadka wadę serca. Przydarza sie jednej osobie na milion.. Podejrzewam że jest ona nieuleczalna, ale zrobimy wszystko co w naszej mocy, by wyszła z tego cało. - poczułem wielką gule w gardle
J: To nie możliwe. Ona zawsze była okazem zdrowia. Powiedziałaby mi że coś sie dzieje..- powiedziałem łamiącym głosem
L: Może nie chciała pana martwic.. Bardzo mi przykro..
J: Tak.. mi też. - wstałem z miejsca. - Mogę do niej pójść?
L: Ona musi odpoczywać i pewnie teraz śpi. Ale niech będzie.. Tylko pan.. - podziękowałem słabym uśmiechem i poszedłem prosto do sali mojej domniemanej narzeczonej.. Nie zwracając uwagi na chłopaków wszedłem do jej sali i usiałem przy łóżku. Była taka blada i słaba. Znów łzy moczyły moje policzki.
J: Dlaczego mi nie powiedziałaś? Dlaczego ukrywałaś przede mną ten fakt że bolało cie twoje malutkie serduszko..? - cicho łkałem. - Przez ten czas spędzony z tobą zrozumiałem że jesteś dla mnie kimś więcej niż tylko przyjaciółką. A teraz gdy to sobie uświadomiłem, ten u góry chce mi cie zabrać. Nie zostawiaj mnie. Za bardzo cie kocham. - złapałem jej delikatna dłoń i lekko pocałowałem. - Proszę.. nie zostawiaj mnie.. - przytuliłem sie do jej reki i w myślach wrzeszczałem. Bylem bezradny. Po dwóch godzinach wyszedłem z jej sali. Chłopaki dalej siedzieli i milczeli. Na Malika nawet nie miałem ochoty patrzeć. Ale to że jest chora nie jest jego winą. - Jedźmy do domu.. - powiedziałem cicho. Chłopaki również w ciszy podążyli za mną na parking. Hazza wsiadł za kółko i po niecałych 15 minutach byliśmy w naszej willi. Poszedłem prosto do mojego pokoju. Nie miałem ochoty z nikim rozmawiać. Wiedziałem jednak że będę musiał wyjaśnić wszystko chłopakom. Leżąc na łóżku wpatrywałem sie w sufit. Co chwile na moją poduszkę spływała kolejna łza. Usłyszałem ciche pukanie.
Li: Wiemy że ci jest ciężko.. ale możesz nam powiedzieć co ci powiedział ten doktor? - cała czwórka znalazła sie w moim pokoju. Podniosłem sie i usiadłem opierając sie o ścianę.
J: (T.i.) ma.. - zamilkłem by jakoś sie uspokoić. - Ona jest śmiertelnie chora.
Lou: Jak to?
H: Przecież sie na nic nie skarżyła..
Z: To przeze mnie..
J: Nie Zayn.. Nie jest to, ani twoja wina, ani nikogo.. Skąd mogłeś wiedzieć, że to sie tak potoczy..?!
Li: Nie da sie nic zrobić?
J: Lekarz powiedział że ma bardzo rzadką wadę serca, że zdarza sie ona raz na milion.. Prawdopodobnie jest nie uleczalna..
H: A przeszczep?
Lou: Może by to pomogło.. Ale nie wiadomo ile jej zostało.. ? A jak nie zdąży sie znaleźć dawca?
Z: Jesteśmy One Direction.. Wystarczy kilka telefonów.. - uniósł sie
Li: Jutro sie tym zajmiemy. Porozmawiamy z jej lekarzem.. Postaramy sie..
J: Musimy.. - dokończyłem za niego.. Chłopaki wyszli z mojej sypialni i zostałem sam.. Rano wstałem bardzo wcześnie.. Głową mnie niemiłosiernie bolała.. Wykonałem poranną toaletę, ubrałem sie i nabazgrałem na kartce: ' Pojechałem do (S.T.i.) ' .. Wręcz wbiegłem do szpitala. Wszedłem cicho do sali gdzie leżała moje ukochana i usiadłem na krzesełku przy jej łóżku. Złapałem ją za rękę i delikatnie ją pocałowałem.
J: Hej mała.. - otworzyła delikatnie swoje oczy. Gdy mnie zobaczyła uśmiechnęła sie.
(T.i.): Cześć Niall... Co tam? - cicho sie zaśmiałem. Niewiarygodne że ona jeszcze pomimo tego potrafi sie uśmiechać.
J: Nie najlepiej..
(T.i.): Dlaczego? - zmartwiła sie i ścisnęła moja dłoń
J: Trące osobę którą kocham.. 
(T.i.): Głupia, że chce od ciebie odejść..
J: Tylko że to nie zależy od niej..
(T.i.): W takim razie, to inna sprawa.. Pewnie znajdziesz kogoś kto cie nigdy nie zostawi..
J: Tylko że ja nie chce kogoś innego.. Ja chce ciebie.. - spotkałem sie ze zdziwionym spojrzeniem (T.i.)..
(T.i.): Och Niall.. To mile z twojej strony ale.. - nie wytrzymałem i przywarłem swoimi ustami do jej miękkich warg.. Całowałem ją bardzo delikatnie, starając sie niczego jej nie zrobić. Oddała pocałunek kładąc swoja małą dłoń na moim policzku.. Odsunąłem sie od niej.
J: Poszedłbym za tobą nawet na koniec świata..
(T.i.): I nie bałbyś sie zostawić wszystkiego?
J: Wszystko miałbym przy sobie.. - na jej twarzyczce pojawił sie wspaniały uśmiech. Cały dzień rozmawialiśmy. Nie wspominałem o jej chorobie, nie chciałem popsuć jej humoru. Po południu przyszli chłopacy. Wtedy z Zaynem poszedłem do jej lekarza.. Znaleźliśmy go w jego gabinecie. Weszliśmy i usiedliśmy przed jego biurkiem.
J: Panie doktorze wiadomo już dokładniej co z moją narzeczoną?
L: Tak jak wczoraj panu wspomniałem, jest to bardzo rzadka choroba..
Z: A przeszczep serca, umożliwiłby jej wyzdrowienie..? - wtrącił sie do rozmowy
L: Nie jestem do końca pewny. Nie wiem czy mamy na to czas..
J: Co to znaczy?
Z: Ile jej zostało?
L: Prawdopodobnie niecały miesiąc.. Nie jestem w stanie tego przewidzieć. Bardzo dużo dają urządzenia pod które jest podpięta.. Przykro mi.. - w oczach pojawiły mi sie słone krople.. Wstałem i wyszedłem z gabinetu. Rozsadzał mnie gniew i złość. Byłem przerażony i bezsilny.
 ...




Naat

1 komentarz: