One Direction i My.. - imaginy

poniedziałek, 19 maja 2014

Liam.. :) - część 1

Hej ^^ Otóż jestem nową tak jakby adminką :D Będę pisała opowiadania i Imaginy o wszystkich chłopcach z 1D.
Mam nadzieję, że się wam spodoba moja twórczość ;) Tyle ode mnie, a teraz proosz! Pierwszy Imagin/opowiadanie ode mnie ;3
Miłego czytania. 
~ ~ ~ ~
Jestem zwyczajną 18letnią nastolatką. Mieszkam w zwyczajnym domu, ze zwyczajną rodziną. Chodzę do zwyczajnej szkoły i mam zwyczajnych przyjaciół. Moje życie było ogólnie normalne, aż do czasu...
(T.i): Jak możecie mi to robić?!- spytałam z płaczem. Mianowicie chodziło o to, że miałam wyprowadzić się z Barcelony- mojego cudownie ciepłego domu- do jakiejś tam Anglii, do Londynu.
M: (T.i)! Nie robimy tego po złości, tylko twój tata dostał tam bardzo dobrze płatną pracę.
(T.i.): Ale ja nie chcę opuszczać moich przyjaciół! Nie zgadzam się na wyprowadzkę!!!- załkałam. Pomyślałam co będę przeżywa, a co gorsza co ONI będą przeżywać.
M: Przykro mi tata już przyjął pracę, a ja kupiłam dom i zapisałam Cię tam do szkoły. Zacznij się pakować- powiedziała i wyszła
Zaczęłam płakać. Nie wiedziałam o mam robić. Założyłam szare dresy, białą bokserkę i moje czarne vansy. Wzięłam telefon, klucze i... chusteczki. Przypuszczałam ( a raczej wiedziałam), że będą potrzebne. Wyszłam trzaskając drzwiami, co miało oznaczać, że wyszłam. Zamknęłam dom i wyciągnęłam telefon.
(T.i.) Muszę im to teraz powiedzieć! Nie mogę zostawi tego na dzień wyjazdu..- pomyślałam. Po 4 sygnałach Jessica odebrała.
Jess: Halo?!- zapytała.
(T.i.) Hej to ja. Zadzwonisz do Jamesa i przyjdziecie za 15 min do parku?
Jess: Jasne. Czy coś się stało?
Niestety ja już się rozłączyłam. Do parku miałam 20 min drogi, ale z pięć minut już szłam. Po za tym oni i tak się zawsze spóźniali. Jednak tym razem było inaczej. To oni czekali niecierpliwie na mnie, a nie ja na nich..
Gdy mnie zobaczyli podbiegli do mnie i mnie uściskali/
Jam: Czemu się spóźniłaś? To niepodobne do ciebie- powiedział z wyrzutem.
Jess: Właśnie! Kim jesteś i co zrobiłaś z (T.i.)?!- zapytała i już miała się na mnie rzucić z łaskotkami, ale ją powstrzymałam. Popatrzyłam jej prosto w oczy i wybuchłam płaczem.
Jam: (T.i.)!!! Co się stało? Przecież zawsze lubiłaś łaskotki!
(T.i.): B..Bo.. Wyprowadzam się do Anglii za 3 dni!
Stanęli jak wryci i zaczęli płakać razem ze mną. Staliśmy tak 15 minut, lecz oznajmiłam, że muszę iść się pakować.
Jess: Pomożemy ci. Nie chce tracić ani sekundy!
Po 30 minutach byliśmy u mnie. Przygotowałam sok, ciastka i jakieś cukierki oraz żelki. Poszliśmy do mojego pokoju.
Jam: To.. Jak długo to przed nami ukrywałaś? Dlaczego nie powiedziałaś nam wcześniej?
(T.i.): Dowiedziałam się o tym dzisiaj! Dosłownie chwilkę wcześniej, przed naszym spotkaniem- powiedziałam, starając się opanować łzy, cisnące się do moich oczu.
Przez następne kilka godzin siedzieliśmy, gadaliśmy i wspominaliśmy. Ok. 24.00 do pokoju weszła mama i powiedziała, że musi już odwieźć moich przyjaciół.
* W dzień mojego wyjazdu*
Byliśmy już na lotnisku.. Jamesa i Jessici jeszcze nie było, bo w mieście utworzył się korek. Miałam 30 minut do samolotu. Niestety nie zdążyli przyjechać. Przeszliśmy przez bramki i weszliśmy do samolotu. Mimo, że nie było wolno zadzwoniłam do nich i powiedziałam, żeby nie przyjeżdżali, bo zaraz będę wsiadać do samolotu. Przeprosili mnie i zaczęli płakać. Jeszcze to do mnie nie dotarło. Nie dotarło do mnie to, że moi przyjaciele, nie przyjechali się ze mną pożegnać?! Mimo to, że gdy oni gdzieś wyjeżdżali ( ja się przeprowadzałam, ale to prawie to samo ) ja na lotnisku byłam przed nimi. Oni wyjechali jak miałam 40 minut do samolotu. W drodze do samolotu nie płakałam, w samolocie też nie.. Tylko czasami samotna łza spływała po moim policzku i rozmazywała delikatny makijaż.
Po 3 godzinach lotu (może mniej, ale tyle mi się wydawało) dotarliśmy na lotnisko. Po godzinie byliśmy w naszym nowym domu. Większość rzeczy już tam była. Odszukałam mój pokój i rzuciłam się na moje niewygodne łóżko. Płakałam 15 minut. Następnie podniosłam się i wybiegłam z domu. Moi rodzice byli na tyle kochani, że nie biegli za mną. Wiedzieli, że dzisiaj maksymalnie jutro przyjdę do domu. Pobiegłam do parku. Znałam Londyn, bo mieszkała tu kiedyś moja babcia i przyjeżdżałam do niej na wakacje.
Gdy już się w nim znalazłam, usiadłam na ławce i podciągnęłam kolana pod brodę. Oparłam się o nie i znowu zaczęłam płakać. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że jest zimno i pada. Ale mimo to dalej płakałam. Nagle poczułam przyjemne ciepło na sobie. Okazało się, że to jakaś bluza. Podniosłam głowę i ujrzałam przystojnego chłopaka spoglądającego na mnie z troską.
Ch: Hej jestem Liam- powiedział i usiadł tuż obok mnie
(T.i.): Jestem (T.i.)- odpowiedziałam ledwo słyszalnym głosem
L: Może odprowadzę cię do domu?
Jak na zawołanie zaczęło lać. Po kilku sekundach trzęsłam się z zimna i głodu (ni do tej pory nie jadłam). Nie miałam siły wstać ani odpowiedzieć.
Chłopak wziął mnie na ręce i zapytał na jakiej ulicy mieszkam.
(T.i.): Wasstreet- odpowiedziałam słabo i usnęłam...
...

Druga część pojawi sie jutro.. :D 



Directioner_Forever <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz