One Direction i My.. - imaginy

niedziela, 4 maja 2014

Zayn i Niall.. - część 3

...Gdy byliśmy na przejściu dla pieszych przed nami szedł nie kto inny jak sam Zayn Malik. Razem z nim były jakieś dwie dziewczyny i dwóch kumpli. Nie znałam ich. Mulat spojrzał na mnie i bez żadnego uśmiechu, żadnej radości w oczach poszedł ze swoimi nowymi znajomymi. Potraktował mnie jak powietrze. Kiedy on sie stał w stosunku do mnie taki zimny i obojętny?! Znów w moich oczach pojawiły sie łzy. Odwróciłam głowę tak by Horan tego nie zauważył. Dalej szliśmy w ciszy, tylko że coś sie ze mną działo. W okolicy serca czułam taki dziwny ból. Nie był to psychiczny ból, tylko fizyczny. Czułam jakby ktoś wbijał mi w serce kilkadziesiąt szpilek na raz. Złapałam sie za bolące miejsce. To było przerażające.
N: Ej (T.i.), co sie dzieje? - zapytał z troską
J: Nie wiem Niall.. Strasznie boli mnie serce..
N: To może zawiozę cie do szpitala? - zmartwił sie
J: Niee.. nie trzeba. To pewnie chwilowe. - zaprzeczyłam szybko i uśmiechnęłam sie slabu by go przekonać. Chłopak odpuścił. Po chwili byliśmy już u mnie w domu. Cały czas odczuwałam ten ból, ale starałam sie go ignorować. Przynajmniej do czasu gdy jest Horan. Usiedliśmy na kanapie i wgapialiśmy sie w telewizor. Zamówiliśmy sobie pizze i dalej oglądaliśmy.
J: Może zaprosimy chłopaków? - zaproponowałam - Jest dopiero 18:34, więc nie jest tak późno..
N: Pewnie.. - powiedział nie zbyt przekonująca.
J: Nialler? Co sie dzieje? - spojrzałam w jego niebieskie paczadła
N: Nic takiego, tylko.. - zamilkł na chwile jakby zbierał myśli. - Widziałem jak potraktował cie Zayn gdy przechodził. To było niemożliwe żeby nas nie zauważył.
J: Wiem.. Jeszcze nikt nigdy nie potraktował mnie z taką obojętnością jak Malik.
N: Źle że on cie tak traktuje skoro ty dla niego byłabyś w stanie zrobić wiele. - powiedział cicho..
J: Przyzwyczaiłam sie, że ludzie na których zależy mi najbardziej, odchodzą ode mnie. Zostawiają mnie dla własnego szczęścia, mają gdzieś moje życie i moje problemy. Nie odchodzi ich to, że dla nich byłabym gotowa wskoczyć w ogień, poświecić wszystko, co mam. - powiedziałam patrząc tempo w ścianę na przeciwko nas. Niall nic nie odpowiedział. Spędziliśmy czas w lekko sztywnej atmosferze.. Nie byliśmy tacy weseli jak wcześniej. Mnie bolało to że Zayn mnie tak traktuje, a Nialla bolało to że nie wie jak mi pomoc. O ok. 20 Horan poszedł do domu, a ja mogłam zacząć przejmować sie moim stanem. Serce bolało mnie z każdą sekunda coraz bardziej. Przy każdym wdechu. Uszykowałam sie do spania i zasnęłam. Miałam nadzieje że ten ból jest chwilowy i do jutra przejdzie......
Minęło już około miesiąca od tego czasu co zaczęłam mieć problemu z najważniejszym dla ludzi narządem. Ból nie ustąpił, a wręcz przeciwnie nasilał sie coraz bardziej. Jednak nie poszłam do lekarza, ani nie powiedziałam o nim nikomu.. Jest późne popołudnie, jestem już ubrana i pozostało mi tylko czekać na Niallera. Przez ten miesiąc bardzo rzadko spotykałam sie ze wszystkimi chłopakami. Za każdym razem gdy umówili sie ze mną że mam do nich przyjść na jakiś obiad czy coś takiego, Zayn wymyślał sobie jakieś sprawy i nie było go w tym czasie z nami. Ale z drugiej strony cieszyłam sie z tego. Nie musiałam odbierać nieprzyjemnych spojrzeń od niego. Za to Niall stara sie cały czas być przy mnie. Jestem mu bardzo wdzięczna za to że jest blisko. Właśnie rozległ sie dźwięk dzwonka po moim domu. Poszłam szybko je otworzyć i ujrzałam uśmiechniętą twarz blondyna.
N: Haj (S.T.i.).. - pocałował mój policzek.
J: Cześć.. - uśmiechnęłam sie słabo. - Gdzie idziemy?- wyszłam z domu. Usilnie starałam sie ignorować kłucie w klatce piersiowej.
N: Zobaczysz.. - wyszczerzył sie. Wsiedliśmy do jego samochodu i pojechaliśmy przed siebie. Po jakimś czasie wyjechaliśmy z miasta. Rozmawialiśmy cały czas. Po następnej godzinie znaleźliśmy sie na pięknej polanie. Niall zaprowadził mnie pod samotne drzewo stojące na samym środku łąki. Był tam rozłożony koc.
J: Tu jest pięknie.. - rozmarzyłam sie. Usłyszałam jak chłopak chichocze.
N: Ciesze sie ze ci sie podoba.. - usiedliśmy i mieliśmy wspaniały widok na zachodzące słonce. Było całkiem romantycznie. Blondyn sie postarał. Coraz częściej odbieram od niego romantyczne gesty. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Tematy nam sie nie kończyły z czego byłam zadowolona. Gdy słoneczko już dawno zaszło wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy z powrotem do Londynu.
J: Niall a może pojedziemy do Ciebie? Dawno chłopaków nie widziałam. - zaproponowałam i spojrzałam na niebieskookiego. Widziałam cień uśmiechu na jego twarzy.
N: Pewnie. Ucieszą sie pewnie. - po niespełna 15 minutach byliśmy pod gmachem One Direction. Byliśmy rozbawieni wchodząc do salonu. Przywitałam sie z Hazza, Liamem i Louisem. Rozsiedliśmy sie na kanapach i zaczęliśmy sie wygłupiać. Zapomniałam nawet o bólu w klatce piersiowej i o Zaynie. Nagle w salonie pojawił sie Malik. Gdy go zobaczyłam serce mnie zakuło. Spojrzał na mnie smutnym wzrokiem.
Z: (T.i.) możemy porozmawiać? - kolejne setki szpilek znalazło sie w moim sercu. Jego rytm przy tym był na prawdę bardzo szybko, a oczy mi sie zaszkliły.
N: Dasz rade. Pamiętaj że jestem tuż obok.. - usłyszałam zaraz przy uchu. Wstałam i poszłam za Mulatem. Znaleźliśmy sie w pomieszczeniu obok. Ból nie ustawał, nasilam sie wręcz.
Z: Przepraszam..
J: Ale po co ty mnie przepraszasz..? - zapytałam ironicznie
Z: Nie wiem..
J: No właśnie. Po co przepraszać skoro za kilka dni coś sie spieprzy i będzie tak jak jes.. - nagle poczułam przerażający ból i widziałam tylko ciemność...
*Oczami Nialla*
(T.i.) poszła rozmawiać z Zaynem. Mam jakieś dziwne przeczucie. Siedziałem i nerwowo sie rozglądałem. W pewnym momencie usłyszeliśmy taki jakby huk. Jakby coś spadło. Szybko zerwałem sie z miejsca i pobiegłem w tamtą stronę. Zauważyłem Zayna klęczącego przez nieprzytomną dziewczyną. Jeszcze szybciej znalazłem sie przy nich.
J: Co ty jej zrobiłeś?! - spytałem zdenerwowany.
Li: Co sie stało? - chłopaki też już koło nas byli.
Z: Nie wiem.. Tylko z nią rozmawiałem.. Nie zdążyła nic powiedzieć, bo zemdlała.. - tłumaczył z przerażeniem
Lou: Pogotowie już jedzie. - oznajmił Tommo. Bylem równie przestraszony co reszta. A może bardziej.
J: Mała trzymaj sie. Zaraz będzie pogotowie. Wytrzymaj. - łkałem tuląc sie do jej reki. Była dla mnie ważna. Nie wyobrażam sobie bez niej życia.
Z: Ja naprawdę nie wiem co jej sie stało.. Nic nie zrobiłem.. - zaczynał panikować
J: Nic nie zrobiłeś?! Może teraz! A tak to tylko ją raniłeś. Ona była w stanie zrobić dla ciebie wiele, poświecić wszystko byś tylko sie uśmiechał. A ty jak sie jej odpłaciłeś?! Obojętnością i chłodnymi spojrzeniami. - wrzeszczałem na niego do czasu gdy w drzwiach nie pojawili sie ratownicy. (T.i.) miała wyczuwalny puls i zabrali ją do szpitala.
R: Czy któryś z panów jedzie z nami?
H: Niall jedz.. Możesz być jej potrzebny.. - pchnął mnie loczek.
Li: My zaraz za wami będziemy jechać autem. - pokiwałem lekko głową i poszedłem za medykami. Szybko dotarliśmy do szpitala i zabrali ją na przeróżne badania. Odzyskała przytomność po dawce leków, o których nawet nie mam żadnego pojęcia. Ale była słaba. Nie miała nawet siły otwierać swoich cudownych zielonych oczu. Siedziałem na krzesełkach pod jej salą i czekałem, czekałem i czekałem.. Chłopaki łazili bez celu po korytarzu, tylko Zayn siedział skulony pod ścianą na podłodze. Miałem ochotę podejść do niego i pocieszyć go, ale coś mnie powstrzymywało.. A już wiem co! Ta jego obojętność w stosunku do niej i to jak ją traktował przez ostatni miesiąc. Jeśli coś jej sie stanie nigdy mu tego nie wybaczę.
Lou: Niall może chcesz kawę, albo przynieść ci jakąś kanapkę czy coś? - usłyszałem smutny głos Louisa. Spojrzałem na niego i pokiwałem przecząco głową
J: Nie mam na nic ochoty.. Chce tylko żeby (S.T.i.) była zdrowa i nadal sie uśmiechała. - po policzkach spłynęły mi łzy. Chłopak usiadł obok mnie i przytulił. A ja jak jakieś małe dziecko rozbeczałem sie i wtuliłem w przyjaciela.
Lou: Spokojnie Niall. Wiem że ona jest dla ciebie wszystkim.. Musisz mieć nadzieje. - wyszeptał. Wziąłem kilka głębokich wdechów, by sie uspokoić. Odsuwem sie od niego
J: Dzięki Lou.. - uśmiechnąłem sie słabo. Starłem łzy z policzków. - Możesz mi przynieść kawę? - poprosiłem. Tommo sie uśmiechnął i poszedł do bufetu. Gdy tylko brunet zniknął za rogiem z sali gdzie znajdowała sie moja (T.i.), wyszedł lekarz i nie miał zbyt pozytywnej miny. Z prędkością światła stanąłem na przeciwko niego. - Co z nią?
L: A kim pan dla niej jest?
J: Ja.. Yyy..
H: Jest jej narzeczonym.. 
...




Naat 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz