...Gdy byliśmy na przejściu dla pieszych przed nami szedł nie
kto inny jak sam Zayn Malik. Razem z nim były jakieś dwie
dziewczyny i dwóch kumpli. Nie znałam ich. Mulat spojrzał na mnie
i bez
żadnego uśmiechu, żadnej radości w oczach poszedł ze swoimi
nowymi znajomymi. Potraktował mnie jak powietrze. Kiedy on sie stał
w stosunku do mnie taki zimny i obojętny?! Znów w moich oczach
pojawiły sie łzy. Odwróciłam głowę tak by Horan tego nie
zauważył. Dalej szliśmy w ciszy, tylko że coś sie ze mną
działo. W okolicy serca czułam taki dziwny ból. Nie był to
psychiczny ból, tylko fizyczny. Czułam jakby ktoś wbijał mi w
serce kilkadziesiąt szpilek na raz. Złapałam sie za bolące
miejsce. To było przerażające.
N:
Ej (T.i.), co sie dzieje? - zapytał z troską
J:
Nie wiem Niall.. Strasznie boli mnie serce..
N:
To może zawiozę cie do szpitala? - zmartwił sie
J:
Niee.. nie trzeba. To pewnie chwilowe. - zaprzeczyłam szybko i
uśmiechnęłam sie slabu by go przekonać. Chłopak odpuścił. Po
chwili byliśmy już u mnie w domu. Cały czas odczuwałam ten ból,
ale starałam sie go ignorować. Przynajmniej do czasu gdy jest
Horan. Usiedliśmy na kanapie i wgapialiśmy sie w telewizor.
Zamówiliśmy sobie pizze i dalej oglądaliśmy.
J:
Może zaprosimy chłopaków? - zaproponowałam - Jest dopiero 18:34,
więc nie jest tak późno..
N:
Pewnie.. - powiedział nie zbyt przekonująca.
J:
Nialler?
Co sie dzieje? - spojrzałam w jego niebieskie paczadła
N:
Nic takiego, tylko.. - zamilkł na chwile jakby zbierał myśli. -
Widziałem jak potraktował cie Zayn gdy przechodził. To było
niemożliwe żeby nas nie zauważył.
J:
Wiem.. Jeszcze nikt nigdy nie potraktował mnie z taką obojętnością
jak Malik.
N:
Źle
że
on cie tak traktuje skoro ty dla niego byłabyś
w stanie zrobić
wiele. - powiedział
cicho..
J:
Przyzwyczaiłam
sie, że
ludzie na których
zależy
mi najbardziej, odchodzą
ode mnie. Zostawiają
mnie dla własnego
szczęścia,
mają
gdzieś
moje życie
i moje problemy. Nie odchodzi ich to, że
dla nich byłabym
gotowa wskoczyć
w ogień,
poświecić
wszystko, co mam. - powiedziałam
patrząc
tempo w ścianę
na przeciwko nas. Niall nic nie odpowiedział.
Spędziliśmy
czas w lekko sztywnej atmosferze.. Nie byliśmy
tacy weseli jak wcześniej.
Mnie bolało
to że
Zayn mnie tak traktuje, a Nialla bolało
to że
nie wie jak mi pomoc. O ok. 20 Horan poszedł
do domu, a ja mogłam
zacząć
przejmować
sie moim stanem. Serce bolało
mnie z każdą
sekunda coraz bardziej. Przy każdym
wdechu. Uszykowałam
sie do spania i zasnęłam.
Miałam
nadzieje że
ten ból
jest chwilowy i do jutra przejdzie......
Minęło
już
około
miesiąca
od tego czasu co zaczęłam
mieć
problemu z najważniejszym
dla ludzi narządem.
Ból
nie ustąpił,
a wręcz
przeciwnie nasilał
sie coraz bardziej. Jednak nie poszłam
do lekarza, ani nie powiedziałam
o nim nikomu.. Jest późne
popołudnie,
jestem już
ubrana i pozostało
mi tylko czekać
na Niallera. Przez ten miesiąc
bardzo rzadko
spotykałam
sie ze wszystkimi chłopakami.
Za każdym
razem gdy umówili
sie ze mną
że
mam do nich przyjść
na jakiś
obiad czy coś
takiego, Zayn wymyślał
sobie jakieś
sprawy i nie było
go w tym czasie z nami. Ale z drugiej strony cieszyłam
sie z tego. Nie musiałam
odbierać
nieprzyjemnych spojrzeń
od niego. Za to Niall stara sie cały
czas być
przy mnie. Jestem mu bardzo wdzięczna
za to że
jest blisko. Właśnie
rozległ
sie dźwięk
dzwonka po moim domu. Poszłam
szybko je otworzyć
i ujrzałam
uśmiechniętą
twarz blondyna.
N:
Haj (S.T.i.).. - pocałował mój policzek.
J:
Cześć.. - uśmiechnęłam sie słabo. - Gdzie idziemy?- wyszłam z
domu. Usilnie starałam sie ignorować kłucie w klatce piersiowej.
N:
Zobaczysz.. - wyszczerzył sie. Wsiedliśmy do jego samochodu i
pojechaliśmy przed siebie. Po jakimś czasie wyjechaliśmy z miasta.
Rozmawialiśmy cały czas. Po następnej godzinie znaleźliśmy sie
na pięknej polanie. Niall zaprowadził mnie pod samotne drzewo
stojące na samym środku łąki. Był tam rozłożony koc.
J:
Tu jest pięknie.. - rozmarzyłam sie. Usłyszałam jak chłopak
chichocze.
N:
Ciesze sie ze ci sie podoba.. - usiedliśmy i mieliśmy wspaniały
widok na zachodzące słonce. Było całkiem romantycznie. Blondyn
sie postarał. Coraz częściej odbieram od niego romantyczne gesty.
Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Tematy nam sie nie kończyły
z czego byłam zadowolona. Gdy słoneczko już dawno zaszło
wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy z powrotem do Londynu.
J:
Niall a może pojedziemy do Ciebie? Dawno chłopaków nie widziałam.
- zaproponowałam i spojrzałam na niebieskookiego. Widziałam cień
uśmiechu na jego twarzy.
N:
Pewnie. Ucieszą sie pewnie. - po niespełna 15 minutach byliśmy pod
gmachem One Direction. Byliśmy rozbawieni wchodząc do salonu.
Przywitałam sie z Hazza, Liamem i Louisem. Rozsiedliśmy sie na
kanapach i zaczęliśmy sie wygłupiać. Zapomniałam nawet o bólu w
klatce piersiowej i o Zaynie. Nagle w salonie pojawił sie Malik. Gdy
go zobaczyłam serce mnie zakuło. Spojrzał na mnie smutnym
wzrokiem.
Z:
(T.i.) możemy porozmawiać? - kolejne setki szpilek znalazło sie w
moim sercu. Jego rytm przy tym był na prawdę bardzo szybko, a oczy
mi sie zaszkliły.
N:
Dasz rade. Pamiętaj że jestem tuż obok.. - usłyszałam zaraz przy
uchu. Wstałam i poszłam za Mulatem. Znaleźliśmy sie w
pomieszczeniu obok. Ból nie ustawał, nasilam sie wręcz.
J:
Ale po co ty mnie przepraszasz..? - zapytałam ironicznie
Z:
Nie wiem..
J:
No właśnie. Po co przepraszać skoro za kilka dni coś sie spieprzy
i będzie tak jak jes.. - nagle poczułam przerażający ból i
widziałam tylko ciemność...
*Oczami
Nialla*
(T.i.)
poszła rozmawiać z Zaynem. Mam jakieś dziwne przeczucie.
Siedziałem i nerwowo sie rozglądałem. W pewnym momencie
usłyszeliśmy taki jakby huk. Jakby coś spadło. Szybko zerwałem
sie z miejsca i pobiegłem w tamtą stronę. Zauważyłem Zayna
klęczącego przez nieprzytomną dziewczyną. Jeszcze szybciej
znalazłem sie przy nich.
J:
Co ty jej zrobiłeś?! - spytałem zdenerwowany.
Li:
Co sie stało? - chłopaki też już koło nas byli.
Z:
Nie wiem.. Tylko z nią rozmawiałem.. Nie zdążyła nic powiedzieć,
bo zemdlała.. - tłumaczył z przerażeniem
Lou:
Pogotowie już jedzie. - oznajmił Tommo. Bylem równie przestraszony
co reszta. A może bardziej.
J:
Mała trzymaj sie. Zaraz będzie pogotowie. Wytrzymaj. - łkałem
tuląc sie do jej reki. Była dla mnie ważna. Nie wyobrażam sobie
bez niej życia.
Z:
Ja naprawdę nie wiem co jej sie stało.. Nic nie zrobiłem.. -
zaczynał panikować
J:
Nic nie zrobiłeś?! Może teraz! A tak to tylko ją raniłeś. Ona
była w stanie zrobić dla ciebie wiele, poświecić wszystko byś
tylko sie uśmiechał. A ty jak sie jej odpłaciłeś?! Obojętnością
i chłodnymi spojrzeniami. - wrzeszczałem na niego do czasu gdy w
drzwiach nie pojawili sie ratownicy. (T.i.) miała wyczuwalny puls i
zabrali ją do szpitala.
R:
Czy któryś z panów jedzie z nami?
H:
Niall jedz.. Możesz być jej potrzebny.. - pchnął mnie loczek.
Li:
My zaraz za wami będziemy jechać autem. - pokiwałem lekko głową
i poszedłem za medykami. Szybko dotarliśmy do szpitala i zabrali ją
na przeróżne badania. Odzyskała przytomność po dawce leków, o
których nawet nie mam żadnego pojęcia. Ale była słaba. Nie miała
nawet siły otwierać swoich cudownych zielonych oczu. Siedziałem na
krzesełkach pod jej salą i czekałem, czekałem i czekałem..
Chłopaki łazili bez celu po korytarzu, tylko Zayn siedział skulony
pod ścianą na podłodze. Miałem ochotę podejść do niego i
pocieszyć go, ale coś mnie powstrzymywało.. A już wiem co! Ta
jego obojętność w stosunku do niej i to jak ją traktował przez
ostatni miesiąc. Jeśli coś jej sie stanie nigdy mu tego nie
wybaczę.
Lou:
Niall może chcesz kawę, albo przynieść ci jakąś kanapkę czy
coś? - usłyszałem smutny głos Louisa. Spojrzałem na niego i
pokiwałem przecząco głową
J:
Nie mam na nic ochoty.. Chce tylko żeby (S.T.i.) była zdrowa i
nadal sie uśmiechała. - po policzkach spłynęły mi łzy. Chłopak
usiadł obok mnie i przytulił. A ja jak jakieś małe dziecko
rozbeczałem sie i wtuliłem w przyjaciela.
Lou:
Spokojnie Niall. Wiem że ona jest dla ciebie wszystkim.. Musisz mieć
nadzieje. - wyszeptał. Wziąłem kilka głębokich wdechów, by sie
uspokoić. Odsuwem sie od niego
J:
Dzięki Lou.. - uśmiechnąłem sie słabo. Starłem łzy z
policzków. - Możesz mi przynieść kawę? - poprosiłem. Tommo sie
uśmiechnął i poszedł do bufetu. Gdy tylko brunet zniknął za
rogiem z sali gdzie znajdowała sie moja (T.i.), wyszedł lekarz i
nie miał zbyt pozytywnej miny. Z prędkością światła stanąłem
na przeciwko niego. - Co z nią?
L:
A kim pan dla niej jest?
J:
Ja.. Yyy..
H:
Jest jej narzeczonym..
...
Naat
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz