One Direction i My.. - imaginy

niedziela, 26 kwietnia 2015

Harreh Styles ~ część 6

- Pa.- i wyszedł zostawiając mnie z ojcem. No to czeka mnie niezła rozmowa. Leżałam na kanapie i wpatrywałam się w tatę, a on we mnie.
- No dobrze, (T.i.).. Jak ci minął dzisiejszy dzień?- "(T.i.)"? O mój Boże, już nie żyję.
- Mija mi bardzo dobrze, ojcze.- niech wie, że zdaję sobie sprawę z obranej przez niego taktyki.
- No to się cieszę.- odparł i złączył dłonie.- No dobra, nie będę owijać w bawełnę. Czy uważasz, że Harry jest odpowiednim chłopcem dla ciebie?
- Ale.. Ja nie jestem z Harrym. To tylko kolega.- powiedziałam.
- Jesteś pewna?- spojrzał na mnie "z góry". Na końcu języka miałam "tak", ale zastanowiłam się chwilę. Na pewno nie jestem z loczkiem, ale czy jest tylko kolegą?
- Masz rację tato. Jest kimś więcej niż kolegą.. On jest moim przyjacielem.- uśmiechnęłam się do siebie.
- Na pewno tylko przyjaciel?
- Aż przyjaciel.
- No dobrze. Skoro tak twierdzisz, to nie będę ci psuł tego.. wyobrażenia? odczucia? Nie wiem, jak mogę to nazwać.- wstał i zaczął kierować się do kuchni. Po drodze wskazał ulubiona  Pamiętaj, kieruj się nim. Tylko ono odpowie na twoje pytanie.- i wyszedł. Byłam dziwnie.. zaskoczona? Co ma oznaczać to, że "nie chce mi psuć"? I dlaczego daje mi takie rady? Może myśli że.. Nie, to śmieszne, ja zakochana w Harrym? Chyba on we mnie. Nie czuję tego samego, naprawdę. Rzeczywiście okazał się całkiem fajnym chłopakiem, można utonąć w jego oczach, a delikatne malinowe usta... Ale nie! Może mi się podoba, na pewno mi się podoba, ale żeby z nim być? 
Wstałam, bo zrobiło mi się lepiej. Dokuśtykałam do kuchni i usiadłam na blacie.
- Tato, co miałeś na myśli, mówiąc te rzeczy? Chodziło ci o to, że się w nim zakochałam?- przypatrywałam się ojcu, który przygotowywał dwie, pyszniutkie malinowe herbaty.
- A tak nie jest?- zapytał, podając mi kubek.
- Nie wydaje mi się. Lubię go, ale nie w ten sposób.- wzięłam od niego napój i podmuchałam. Nadal był za gorący, więc odłożyłam go na bok.
- Gdy byłem w twoim wieku, może troszkę starszy również uważałem, że tylko przyjaźnię się z taką jedną dziewczyną. Może nie tylko, bo to była naprawdę mocna i wspaniała przyjaźń. 
- Jak moja z Niallem?- wtrąciłam.
- Nie do końca. Ale coś w tym stylu. Zawsze na siebie mogliśmy liczyć, pomagaliśmy sobie, a jeśli druga osoba potrzebowała tej pierwszej, ta pierwsza rzucała wszystko i była przy tej drugiej. Zwierzaliśmy się sobie ze wszystkiego. To było coś naprawdę niesamowitego. W pewnym momencie nasza bardzo silna, ale to naprawdę silna więź była wręcz namacalna.
- Przyjaźnisz się z nią jeszcze?- zaciekawiłam się.
- Nadal się przyjaźnię.- uśmiechnął się lekko smutno.
- A kim ta osoba jest? Znam ją?
- Znasz. To twoja mama.- urocze "zmarszczki śmiechu" pojawiły się wokół jego oczu, gdy, pewnie na wspomnienia młodzieńczych lat, uśmiechnął się szeroko. Podeszłam do ojca i przytuliłam go mocno.
- Kocham cię tato. Bardzo mocno.- wtuliłam się, jakby to miał być ostatni raz.
- Ja ciebie też, ale o wiele bardziej.- przytulił mnie. Staliśmy tak w uścisku, a kilka łez spłynęło po moim policzku.- Dziewuszko.. Nie płacz.
- Tęskniłam za tym, wiesz?- wymamrotałam.
- Wiem. ja też.- staliśmy tak, aż się odsunęłam. Wzięłam kubek herbaty i wypiłam trochę. Mmm.. Moja ulubiona.
Do późnego wieczoru siedziałam z tatą i pizzą w salonie, oglądaliśmy filmy i śmialiśmy się ze wszystkiego. Było cudownie, nie pamiętam kiedy ostatnio tak dobrze bawiłam się w swoim domu, bez obecności przyjaciół, znajomych..
- Późno już, pójdę się położyć.- ziewnęłam.
- Dobrze dziewuszko. Dobranoc.- ucałował moje czoło, a ja przytuliłam go i poszłam do pokoju. Z szafy wyjęłam czystą piżamę, składającą się z szarych szortów i białej koszulki na ramiączkach, a z szuflady wyciągnęłam czystą bieliznę. Pokierowałam się do łazienki. Najpierw zmyłam resztki makijażu, a potem wzięłam ciepły, acz krótki prysznic. Następnie ubrałam się, a włosy zaplotłam w warkocza. Powlokłam się z powrotem do pokoju i rzuciłam na łóżko. Niestety nie dane mi było spokojnie usnąć, bo coś zaskrobało w okno. Przyzwyczajona, że to Niall wpada, żeby zrobić cokolwiek, co sobie tam wymyśli, z zamkniętymi oczami otworzyłam okno i wpuściłam gościa do środka. Lekko uchyliłam powieki, aby upewnić się, że to nikt obcy. Sylwetka była mi znana, więc nie otwierałam oczu, pozostawiłam je lekko przymknięte.
- Jestem zmęczona, mów co masz do powiedzenia i daj mi spać.- mruknęłam ledwo trzymając się na nogach.
- Coś zbyt łatwo mnie tu wpuszczasz, a gdybym był złodziejem?
- Trudno.- wzruszyłam ramionami.- Najwyżej pozbyłabym się części mojego pokoju. A tak naprawdę po co przyszedłeś? Naprawdę zaraz padnę.
- Słyszę.. Chciałem tylko powiedzieć dobranoc.- ucałował moje czoło i przytulił mnie.
- Tak, tak kolorowych, a teraz spadaj.- wypchnęłam go z pomieszczenia, przez okno. Zlazł po drzewie, posłał mi całusa i zniknął w ciemnościach. Wróciłam na łóżko i chciałam usnąć, ale coś mi nie dawało spokoju. 
Niall przecież nie ma ciemnych włosów.. Ani nie martwi się o to, że tak łatwo wpuszczam go do środka.. A może tylko mi się wydaje i jak zaczyna gadać, pomijam tę informację? Przecież nikt inny nie wchodzi tą drogą do mojego pokoju. Musiało mi się coś przywidzieć, nie ma możliwości, żeby to był ktoś inny niż mój Niall...
Już nieco bardziej spokojna ułożyłam się wygodnie.
Nim odpłynęłam, przypomniały mi się piękne, zielone oczy, brązowe loki i malinowe usta. A co jeśli to był Harry?! Ale to niemożliwe..
Rano wstałam i poczułam przeszywający ból w kolanie. Położyłam się z powrotem i zamknęłam oczy. 
- (T.i.)? Wstałaś?- głos mojego taty rozległ się na korytarzu.
- Nie mogę.- odparłam.
- Dlaczego?- zatrzymał się i zaczął kierować do mojej sypialni. Był już tu po chwili.
- Bardzo boli mnie kolano.- jęknęłam. 
- Postaraj się ubrać albo ogarnąć. Jedziemy do szpitala.
- Nie trzeba tato. Spóźnisz się przez to do pracy.
- Moja córka jest zdecydowanie ważniejsza od jakiejś tam posady.- rzucił i poszedł po coś. Jakimś cudem dotarłam do biurka, a właściwie krzesła. Usiadłam na nim i odepchnęłam się nie bolącą nogą. Dzięki Bogu, że zdecydowałam się na takie jeżdżące! Z szafy wyciągnęłam czarne legginsy i białą bluzkę. Ubrałam się w to, założyłam czyste skarpetki i czarne converse, a potem postanowiłam zabrać jeszcze długą, szarą bluzę. Wyjechałam z pokoju, ale przy schodach musiałam zrezygnować z mojej wygodnej przewózki. Schodek po schodku dotarłam na sam dół. Dokuśtykałam do drzwi, a tata po chwili dołączył do mnie i wręczył mi kule.
- Dam radę bez.- powiedziałam.
- Nie chcę, żebyś miała jeszcze rozwalony nos. Czemu nie poczekałaś? Z kulami byłoby ci łatwiej.- powiedział zamykając dom.
- Wiem.. Po co miałam czekać, skoro tak było szybciej?- jakimś cudem usiadłam na fotelu pasażera. Mój ojciec zajął miejsce za kierownicą i ruszyliśmy. W szpitalu znalazłam się kilka minutek później. Mam nadzieję, że nie skończy się jak ostatnio..




*******************
No i kolejna część jest już wasza! :D Troszkę opóźniona, ale mój laptop odmówił wczoraj posłuszeństwa i dokańczałam na telefonie, ale niestety on się rozładował no i w ten sposób dopiero dziś publikuję :) Dziękuję za spełnienie warunku! <3 Może znowu lekko podwyższymy poprzeczkę? ;)
10 KOMENTARZY = NASTĘPNA CZĘŚĆ!

CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!
Directioner Forever xx.

9 komentarzy: