One Direction i My.. - imaginy

piątek, 1 maja 2015

Louis.. ~ I never had nothing to say.. - część 2

Hej!!
Przepraszam ze tyle czekaliście, ale wiecie ze zaraz matura.. :/
A teraz macie 2 część Louisa, ostrzegam jest z +18 więc czytacie na własną odpowiedzialność..!! :*
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~

Wyszłam ostrożnie spod pościeli i powędrowałam na palcach do łazienki, wykonałam poranną toaletę i przebrałam sie z piżamy. Wróciłam do sypialni, mój mąż dalej spał, podeszłam do niego i pocałowałam delikatnie jego usta. - Debby jeszcze trochę.. - mamrotał, coo?! Co to ma znaczyć?!
J: Debby?!
- powiedziałam ze wściekłością. Brunet otworzył oczy, przecierając je..
Lou: Kotku co tak krzyczysz? - zdziwił sie.
J: Nie masz mi czegoś do powiedzenie skarbie?! - wysyczałam przez zęby.
Lou: Niee.. Ale myślałem że cieplej mnie przywitasz.. - spojrzał na mnie znacząco.
J: Przywitam Cie ciepło jak wytłumaczysz mi kto to Debby! - skrzyżowałem ręce na piersi.
Lou: Debby.. to.. - wahał sie - To kobieta która codziennie nas budziła..
J: Taką bajkę to możesz kochance wkręcić! - wkurzyłam sie
Lou: (T.i.) ja mówię poważnie. - podniósł sie z łóżka i poszedł do mnie - Mamy od tego ludzi.. Pilnują żebyśmy nie zasypiali na ważne spotkania, wiesz jak ciężko jest nam wstać po kilku godzinach snu? - patrzał w moje oczy z taką miłością że nie mogłam mu nie uwierzyć.
J: Tęskniłam za Tobą. - zarzuciłam mu ręce na szyję.
Lou: Wiem.. Ja bardziej.. - przybliżył sie do mnie i złączył nasze usta. Tak dawno ich nie całowałam, brakowało mi wszystkiego co jest z nim związane.
J: Musze iść do pracy.. - oderwałam sie od niego i spojrzałam smutniej w oczy.
Lou: Ooo.. - mruknął niezadowolony.
J: Możesz zrobić jakąś kolacje, bo będę wieczorem.. - cmoknęłam jego usta i wyszłam z sypialni, nalałam kawy w swój ulubiony kubek i usiadłam przy stole analizując wszystko po kolei. Nie jestem w stu procentach przekonana że oni mają ludzi od pobudki..
Lou: O czym tak myślisz? - wszedł do kuchni wyrywając mnie z zamyśleń.
J: Niee.. O niczym.. - uśmiechnęłam sie i odstawiłam do połowy pusty kubek. - Do wieczora.. - cmoknęłam jego policzek, zabrałam swoje rzeczy i mogłam wychodzić. Chwile później byłam już w sklepie Pana Martina. Staruszek już siedział w swoim antycznym fotelu i palił fajkę, zawsze to z rana robi. - Dzień dobry. - uśmiechnęłam sie do niego i odwiesiłam swoją kurtkę.
S: Witaj (T.i.).. Jak sie miewasz? - jak zawsze życzliwy.
J: Dobrze, dziękuje.. A u Pana? Odezwał sie jakiś wnuk? - mężczyzna trochę posmutniał - Przepraszam, nie chciałam by sie pan zamartwiał o to.. - podeszłam do niego i przykucnęłam przy nim.
S: Nie, żaden sie nie odezwał, ale za jakiś czas mam urodziny, więc może ktoś mnie odwiedzi.. - uśmiechnął sie w ten smutny sposób. Czasami zastanawiam sie jak można nie odwiedzać takiego wspaniałego człowieka. Pan Martin naprawdę zastępuje mi dziadka i szanuje go najbardziej na świecie. Po chwili zabrałam sie za wycieranie kurzy z półek sklepu, wyczyściłam też wszystkie okurzone przedmioty by trochę odsunąć myśli o tej Debby.. Po południu przyszli jacyś klienci i oglądali stare figurki Egipskich Faraonów.
J: Dziękuje państwu i zapraszamy ponownie.. - uśmiechnęłam sie do starszego małżeństwa gdy podawałam im zapakowane figurki.
S: Natalko, jak chcesz to idź już do domu.. - przyszedł pan Martin z zaplecza.
J: Niee.. Powiedziałam mężowi że będę na kolacje. - uśmiechnęłam sie słabo.
S: To zrób mu niespodziankę i jedź na obiad. - zachęcał.
J: Poradzi sobie pan w sklepie?
S: Oczywiście.. Jestem przecież dorosły. - zaśmiał sie. Założyłam kurtkę i odwróciłam sie do staruszka.
J: Kiedy są te pana urodziny? - zapytałam z ciekawości. Należy mu sie coś dobrego od życia..
S: 2 maja.. - uśmiechnął sie.
J: Do widzenia. - pożegnałam go i wyszłam, 2 maj to.. to juz jutro! Znam adres pana Martina więc zrobię mu niespodziankę. Nie poinformowałam Louisa że wracam szybciej, wstąpiłam jeszcze do sklepu po jakieś produkty spożywcze i do cukierni po ciasto i tort dla mojego szefa. Należy mu sie! Po półtorej godzinie byłam pod domem, wzięłam wszystkie torby i weszłam załadowana do domu. - Kotku już jestem! - krzyknęłam gdy zamknęłam za sobą drzwi. Nie usłyszałam odpowiedzi, poszłam do kuchni i zaczęłam rozpakowywać zakupy. Porozkładałam wszystko na swoje miejsca i poszłam szukać męża. W salonie pusto, w naszej sypialni też, usłyszałam lejącą sie wodę pod prysznicem i cichszy śpiew. Uśmiechnęłam sie sama do siebie i weszłam do łazienki. Loui stał pod prysznicem i śpiewał sobie. - Zgrabny masz ten tyłeczek.. - zaśmiałam sie, mąż lekko podskoczył na dźwięk mojego głosu. Odwrócił sie i uśmiechnął cwaniacko.
Lou: To może dołączysz i będę mógł podziwiać Twój? - poruszał zabawnie brwiami.
J: No nie wiem, nie wiem.. - droczyłam sie z nim.
Lou: Jak nie wiesz! - w błyskawicznym tempie złapał mnie za rękę i wciągnął pod ciepły strumień wody.
J: Mogłam sie najpierw rozebrać.. - skarciłam go, brunet sie nie przejął moimi słowami i przycisnął mnie do ściany, Zaczął mnie intensywnie całować, podobało mi sie.. Uwielbiałam gdy był taki stanowczy i władczy. Odwzajemniłam pocałunek od razu, kochałam go najmocniej na świecie.. Louis zaczął powoli ściągać ze mnie ubrania, odsłaniając coraz więcej ciała. Po kilku minutach byłam już tak samo naga jak on, Tommo pieścił moje ciało doprowadzając mnie do cichych jęków i szybszego oddechu. Do tego ta gorąca woda, pobudzała moje zmysłu jeszcze bardziej. Loui całował moje piersi, a jego dłoń znalazła sie na moim najczulszym w tej chwili punkcie. Masował je, co chwile jego palec zagłębiał sie we mnie, ale szybko go wyjmował. Doprowadzał mnie tym do szaleństwa! - Lou? - szepnęłam
Lou: Tak? - oderwał sie od mojego ciała i spojrzał w moje oczy.
J: Zwariuje przez Ciebie.. - chłopak uśmiechnął sie zadziornie i podniósł mnie, owinęłam nogi wokół jego bioder, jego członek dotykał mojej kobiecości. Na szczęście, mój mąż też chyba nie mógł wytrzymać, bo poczułam jak powoli sie we mnie zanurza. Wstrzymałam oddech i wpatrywałam sie w Louisa oczy, były takie niebieskie.. Widziałam w nich wszystko, miłość, pożądanie.. Zaczął sie we mnie poruszać, najpierw powoli, ale z czasem przyspieszał. Nasze jęki, szybkie i głośne oddechy zakłócała lejąca sie woda.
Lou: Może by tak pomyśleć o małym Tomlinsonie? - zapytał szybko z cwaniackim uśmiechem.
J: Nie. - powiedziałam stanowczo na co sie zaśmiał. Tommo jeszcze bardziej przyspieszył, wiedziałam że zaraz będzie koniec tej rozkoszy.. Kilka mocniejszych pchnięć i oboje dotarliśmy na sam szczyt naszej ekstazy. Oparłam o jego tors i głośno oddychałam, brakowało mi tego uczucia.. Mąż wyszedł ze mnie stawiając mnie na nogi, przytrzymał mnie chwile bym sie nie przewróciła i wyszliśmy spod prysznica.
Lou: Kocham Cie..

...
Piszcie!! Wiem że dacie rade 12 komów!!!!!!!!!!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!!!!!!!




Naat

19 komentarzy:

  1. Będzie impreza urodzinowa :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Super! Czekam na następnego! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ooo superrr kocham tego dziadzia ❤

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny ♥ czekam na next
    UWIELBIAM Waszego bloga ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeju genialny :O! czekam na kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  6. ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡
    Szybko next ♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham to!
    Dawaj kolejną część! <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Love daj nexta

    OdpowiedzUsuń
  9. Next błagam

    OdpowiedzUsuń