One Direction i My.. - imaginy

czwartek, 14 maja 2015

Louis.. ~ I never had nothing to say.. - część 8 /ostatnia

Hejo!!
W końcu napisałam :D Już nie wiedziałam jak tego imagina zakończyć, ale udało sie!!
To już ostatnia część Louisa, pod imaginem podam albo w następnym poście, pomysły na następny imagin, wy tylko wpiszecie numerek :D
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~

 J: Nie wiem czy mam dać mu szanse.. Nie wiem co mam zrobić, nawet we własnej matce nie mam wsparcia. - rozkleiłam sie i po chwili byłam już w ramionach loczka. Potrzebowałam teraz kogoś bliskości. - Harry co ja mam zrobię? - odsunęłam sie od niego i starłam łzy z policzków.
H: Przemyśl wszystko, tak na spokojnie, bez żadnej presji.. Wyjedź gdzieś, a co najważniejsze musisz z nim porozmawiać, dać mu sie wytłumaczyć..
J: Myślę, że jeśli nawet mi to jakoś racjonalnie wytłumaczy, w co wątpie, to i tak moje dalsze życie z nim nie będzie miało sensu. On mnie zdradzał.. - zaczęła rozsadzać mnie złość - Zniosłabym wszystko, ale nie zdrade.. I wolałabym umrzeć niż..
H: Nie mów tak. - przerwał mi - Nikt nie jest wart twojej śmierci, wyrzuć to z głowy. Mam propozycje.. - spojrzałam na niego by kontynuował - Ja jutro wyjeżdżam, możesz tu sie zatrzymać do czasu aż wróce. Przemyślisz wszystko.. - zaproponował.
J: Dziękuje..
H: Tylko gdy on będzie do Ciebie dzwonił, odbieraj. - powiedział stanowczo - Wiem, że Tomlinsona kochasz i zależy ci na nim, więc mu to pokaż.. - spojrzał na mnie znacząco.
J: On też pokazywał jak bardzo mu zależy pieprząc sie z tą laską.. Pójdę już.. - wstałam z miejsca jak zobaczyłam że zaraz będzie 2am.
H: Pomyśl o tym co ci powiedziałem. - wstał razem ze mną.
J: Jutro po pracy tu przyjadę, dziękuje Ci za to. - cmoknęłam go w policzek.
H: Natalie nie wiem czy mnie zastaniesz, więc weź je. - podał mi klucze.
J: Dziękuje Hazz.. - uśmiechnęłam sie słabo i wyszłam z domu. Nie spieszyłam sie jadąc do Louisa, zaparkowałam pod domem i weszłam cicho do domu. Zabrałam ze swojej sypialni piżamkę i poszłam do łazienki. Wszystko co robiłam wydawało mi sie takie bezsensowne, moje życie nie miało czynności, gdy w mojej głowie była świadomość że to może być już koniec. Położyłam sie spać i ze łzami w oczach odleciałam do krainy Morfeusza.. Obudziłam sie przed budzikiem, poszłam ogarnąć swój poranny wygląd i uszykowałam sie do pracy, musze pobuć z kimś kto mnie nie rani i pan Martin jest odpowiednią osobą. Zeszłam na dół i przy stole siedział juz Louis, byłam zaskoczona bo on zawsze lubiał pospać.
Lou: Dzień dobry.. - powiedział cicho.
J: Hej. - zaparzyłam sobie kawę - Co sie stało, że nie śpisz? - zapytałam z ciekawości i usiadłam na przeciwko niego. Przez chwile nie odpowiadał, był chyba zaskoczony tym, że sie odezwałam.
Lou: Jakoś nie mogę, brakuje mi wielu rzeczy.. - powiedział smutniej, nie skomentowałam, wiedziałam, że chodzi mu o mnie. Może zrozumie co ja czułam gdy on podczas trasy nie dawał znaku życia. - O której dzisiaj kończysz? - spojrzałam na niego.
J: Nie wiem, może po 4pm..
Lou: Zjesz ze mną obiad? - zapytał z nadzieją.
J: Niech będzie.. - mężczyzna uśmiechnął sie słabo, odstawiłam kubek, zabrałam kluczyki i torebkę i wyszłam z domu. Czemu chciało mi sie wyć?! Byłam w rozsypce, kochałam Louisa tak bardzo mocno, ale ciągle mam przed oczami te zdjęcia, tą myśl że on mnie zdradził.
    Dzień w pracy minął mi na przemyśleniach, pan Martin co chwile do mnie coś mówił, ale jednym uchem wpadały jego słowa, a drugim wylatywały.
S: Natalko skup się, wycierasz tą figurkę już dzisiaj piąty raz.. - skarcił mnie.
J: Przepraszam.. - mruknęłam cicho i zabrałam sie za czyszczenie półki.
S: Jedź do domu.. - uśmiechnął sie słabo. Automatycznie spojrzałam na zegarek, była dopiero 2pm.
J: Nie mogę, jeszcze 2 godziny.
S: Jedź.. - zachęcał, nie miałam siły sie sprzeciwiać.
J: Odrobię to panu kiedyś.. - zabrałam swoje rzeczy i wsiadłam w samochód, pojechałam do Hazzy, chciałam wszystko przemyśleć.
H: O jesteś już.. - ucieszył się, może i dobrze że on tu jest. Bez zastanawiania się przytuliłam sie do niego i z całych sił powstrzymywałam łzy. - Już dobrze.. Tylko mi tu nie płacz.. Proszę.. - głaskał moje plecy.
J: Hazz jak go tak kocham, ale on tak mnie zranił.. - łkałam w jego koszulkę.
H: On też Cie kocha.. Jest tylko jeden sposób, żeby to naprawić.. - odsunęłam sie od niego i spojrzałam w jego oczy. - Porozmawiaj z nim szczerze.. - złapał moja twarzy w policzki i starł łzy.
J: O której wyjeżdżasz? - zmieniłam temat.
H: W sumie to już wychodziłem.. - stwierdził.
J: Nie zatrzymuje cię, dziękuje, kochany jesteś.. - udało mi sie uśmiechnąć.
H: Nie dziękuj, jesteśmy przyjaciółmi.. Dobra ja muszę już jechać. - pochylił sie i złożył krótkiego buziaka na moim policzku. - Wierze w ciebie.. - powiedział na odchodne i zostałam sama. Przez kilka chwil stałam w tym samym miejscu, zrobiłam dobie herbate i usidałam przy kuchennym stole. Wpatrywałam sie w pustą przestrzeń przed sobą, herbata stygła a ja dalej nie wiedziałam co mam robić.. Bez zastanawiania sie zabrałam kluczyki i pojechałam do Louisa. Nie chciałam sie długo nad tym zastanawiać, pewnie zmieniłabym zdanie.
Lou: Dobrze że jesteś, właśnie nakładam.. - powiedział z uśmiechem. Przygotował sie na ta kolacje, wyglądał świetnie i nastrój w domu był romantyczny.
J: Louis ja..
Lou: Poczekaj.. - przerwał mi - ..Zanim powiesz, że to wszystko nie ma sensu pozwól mi udowodnić ci że jest inaczej.. - podszedł do mnie i złapał moje dłonie.
J: Kocham Cię i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie.. - powiedziałam szybko - Nie chce się z Tobą rozwodzić, tylko jeżeli zranisz mnie choć w najmniejszym stopniu, to odejdę. - w Louisa oczach pojawiły sie takie iskierki jak na początku naszego małżeństwa.
Lou: Nie zawiodę Cię, nigdy w życiu Cię już nie skrzywdzę. - obiecywał, zbliżyłam się do niego i musnęłam delikatnie jego usta. Mój mąż przyciągnął mnie do siebie i pogłębił nasz pocałunek. Wróciły do mnie te wszystkie wspaniałe uczucia towarzyszące mi gdy on jest blisko. - Kocham Cię. - powiedział patrząc w moje oczy..

~2 MIESIĄCE PÓŹNIEJ~
J: Kotku!! - zawołałam wychodząc z toalety.
Lou: jestem na dole.. - usłyszałam i niepewnym krokiem zeszłam do męża. Nie zmarnował jak na razie tej szansy.. Tylko nie wiem jak on to odbierze co chce mu powiedzieć..
J: Pamiętasz jak chciałeś małego Tomlinsona? - usiadłam koło niego.
Lou: Tak, ale ty nie chcesz.. - powiedział smutniej.
J: Tak wiem, ale czasu już nie cofniemy.. - powiedziałam ciszej, odwracając wzrok.
Lou: Co?! - był zaskoczony. - Skarbie, będziemy mieli małego dzidziusia? - ucieszył się.
J: Zrobiłam test, jest pozytywny, ale chcę mieć potwierdzenie od lekarza. - mój mąż wziął od razu komórkę i zaczął gdzieś dzwonić. Wyszedł z salonu i poszedł gdzieś, nie rozumiałam go.
Lou: Załatwione, ubieraj sie. - zarządził gdy wrócił z powrotem.
J: Gdzie? - teraz ja byłam zdziwiona.
Lou: Do lekarza.. - wyszczerzył się i podał mi płaszcz.. Po niecałych 30 minutach byłam juz w gabinecie ginekologa.
D: Zrobimy USG i będziemy wszystko wiedzieć. - uśmiechnął sie starszy pan. Nałożył na mój brzuch zimny żel i po chwili na ekranie pojawił się mój brzuszek. - O to tu.. - pokazał malutki punkcik na ekranie. - To wasze dziecko. - Louis szczerzył się jeszcze mocniej.
Lou: A który to tydzień? - zapytał ciekawy.
D: Myśle, że to jakieś 2 i pół miesiąca.. Tak, to na pewno 10 tygodni.. - starł żel z mojego brzucha i mogłam wstać.. Z wielkimi uśmiechami wróciliśmy do domu.
Lou: On powiedział dwa miesiące tak? - usiedliśmy na kanapie
J: No ponad, 10 tygodni.. - zwróciłam na to uwagę.
Lou: Czyli to wtedy pod prysznicem, co powiedziałaś że tak bardzo nie chcesz.. - zaśmiał sie. - Kocham was.. - ucałował moje usta, czułam sie szczęśliwa. Wiedziałam już że dobrze zrobiłam dając mu szansę, tamta sprawa poszła w niepamięć, nie wracamy do tego przez co nasze małżeństwo jest bezkonfliktowe. Nie licząc tych drobnych sprzeczek..
Koniec!!


Jednak w następnym poście dodam pomysły na kolejny!! Po prostu zagłosujecie na najciekawszy fragment!! I napiszecie z kim go chcecie, chociaż ja napisze z kim go widzę:D 
Ale chce tu ponad 16 komów!!!!!!!!!!!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!!!!!!!!!!




Naat

13 komentarzy: