One Direction i My.. - imaginy

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Marcel.. cz.16

Proszę o przeczytanie notki pod częścią :3 
- Nie, jak chcesz, to okej.- szepnęłam, a on pozwolił mi się wtulić w niego. Usnęłam z uśmiechem na ustach...
Otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Było cicho, aż za bardzo. Coś mi tu nie pasowało. Wstałam i chwiejnym krokiem podeszłam do drzwi. Uchyliłam je lekko i wyjrzałam. To co zobaczyłam totalnie mną wstrząsnęło. Na kanapie w saloniku, cała moja trójka- Marcel, Niall i Harry- siedzieli nieruchomo. Nad nimi stał Cody ze swoją "świtą" z wycelowanymi pistoletami w nich. Po cichu wycofałam się i zamknęłam drzwi. Wróciłam do łóżka i postanowiłam zostać w nim. Leżałam i łzy leciały ciurkiem po mojej twarzy. Nie pozwoliłam sobie na szloch, tylko na delikatne ciężkie westchnienia i płytkie lub głębokie oddechy. Miało to sprawiać wrażenie, że śni mi się koszmar i płaczę przez sen. Po 10 minutach, do pokoju wszedł Cody. Zamknęłam oczy i dalej grałam. Nie miałam konkretnego planu, to była pełna improwizacja. Chłopak podszedł do mnie i czułam jego wzrok na mojej twarzy. 
- Ćććć...- głaskał mnie po włosach i próbował uspokoić.- Wszystko będzie dobrze.
Kim do cholery jest ten koleś?! Cody NIGDY by się tak nie zachował. Był tylko jeden jedyny raz w szpitalu, gdy próbował być miły, ale i tak nie do końca mu to wychodziło.
Pomyślałam, że mogę się obudzić, jakby właśnie śnił mi się koszmar. Policzę do trzech i zrywam się!- pomyślałam.- Jeden.. Dwa.. Trzy!
Podniosłam się i bardzo głośno wzięłam powietrze. Zaczęłam powtarzać po cichu "To tylko sen. Spokojnie Nath..". Odwróciłam się powoli w stronę zaskoczonego i zdezorientowanego Cody'ego i nie spodziewałam się tego.. Gość był naprawdę podobny do niego, ale nie był nim.
- C-co ty tu robisz i kim jesteś?- wyszeptałam nadal udając przejętą koszmarem.
- Jestem Cody. "Kolega" z byłej pracy Marcela.- przy słowie kolega zrobił w powietrzu cudzysłów i uśmiechnął się złowieszczo. Bynajmniej miał chyba taki zamiar.
- Aha.. Wiesz.. Jesteś bardzo podobny do mojego "kolegi" Cody'ego, z Paryża.- powiedziałam.
- Jestem jego młodszym bratem.- odparł spokojnie koncentrując wzrok na mojej szyi. Ah no tak! Gdy się denerwuję, a raczej jestem niespokojna, bawię się moim naszyjnikiem.
- Okej. Jestem Nathalie. Miło mi cię poznać Cody.- uśmiechnęłam się i wystawiłam rękę. Odwzajemnił uśmiech i złapał moją dłoń. Jego była przyjemnie ciepła.
- Mi również, Nath.- opuściliśmy ręce i chciałam się go zapytać, co właściwie tu robił, ale dodał.- Wcale nie jesteś taka niebezpieczna, jak wszyscy mówią.
Hm.. Mogę to wykorzystać. Spojrzałam na niego smutno.
- Mam niezbyt kolorową przeszłość, która i tak nie jest jakaś straszna, ale wszyscy mają mnie za kryminalistkę i zabójczynię.- powiedziałam i spuściłam głowę, po czym schowałam twarz w dłoniach.
- Ja tak nie uważam. Nie martw się. Nie jesteś głodna? Bo śpisz już jakieś 17 godzin.
- Co..?!- spojrzałam na niego zaskoczona. Ja nigdy nie spałam tak długo.
- No serio. Przebierz się i przyjdź do kuchni. Przygotuję ci coś.- mrugnął i wstał. Już miał wychodzić, ale go powstrzymałam.
- Ehm.. Cody?- podniósł głowę na znak, że słucha, a ja kontynuowałam.- Co tak właściwie tu robiłeś? Bo przyznam szczerze, że trochę mnie zdziwił fakt, że ktoś siedział nade mną i patrzył jak śpię. To znaczy tak mi się wydaje, bo siedziałeś obok i tak jakoś.- spuściłam wzrok zmieszana.
- Oh.. Po prostu.. Płakałaś, więc chciałem cię jakoś pocieszyć.- uśmiechnął się i nagle spochmurniał.- Co ci się śniło?
- Ja. Nie chcę o tym mówić. Przepraszam, ale..- wpadł mi do głowy pomysł.- to ma związek z moją przeszłością. Nienawidzę o tym mówić i staram się zapomnieć.- uśmiechnęłam się smutno i wzdrygnęłam, żeby było realistycznie. Cody zmarszczył brwi i skinął głową. Uśmiechnął się do mnie pocieszająco, a następnie wyszedł.
- Nie ma co Nath, jesteś dobrą aktorką.- mruknęłam do siebie bardzo cichutko, gdy byłam już w łazience. Wzięłam szybki prysznic i owinęłam się ręcznikiem. Umyłam zęby i wyszłam z pokoju. Z szafy wyciągnęłam czarne szorty i biały top. Do tego moje ulubione air force. Nic nie poradzę, że uwielbiam te buty. Wróciłam do łazienki i odwiesiłam ręcznik. Rozczesałam włosy i upięłam je w wysokiego kucyka. Lekki makijaż nie zaszkodzi. Przejechałam tuszem po rzęsach, nałożyłam lekki podkład i troszkę ciemnych cieni. Nie wiem skąd się tu znalazły, ale fajnie że są.
Wyszłam z pokoju i skierowałam się do kuchni. Doszedł mnie cudny zapach, podejrzewam naleśników. Usiadłam przy stole i zrobiłam niewinną minę, ale tak, żeby nie wyglądała sztucznie. Po kilku minutach nie wytrzymałam i musiałam się odezwać.
- Jaki cuudny zapach!- powiedziałam z rozmarzeniem, a "mój kucharz" podskoczył.
- Jezu, nie strasz.- uśmiechnął się i wrócił do przerwanej czynności. Po chwili postawił przede mną stos naleśników, polanych sosem i do tego sok pomarańczowy.
Zabrałam się za jedzenie. Zjadłam wszystko i popiłam sokiem. Odchyliłam się delikatnie i mój wzrok spoczął na moim lekko wzdętym brzuchu. No nie! Speszyłam się i usiadłam prosto.
- Dzięki.- przerwałam ciszę.
- Nie ma za co. Coś się stało?
- Nie, nie..
- Tak, na pewno. Nath, mnie nie oszukasz!
- Ugh.. No dobra. Nie znam cię i nie chcę ci nic mówić, tak?
Spochmurniał znowu.
- W takim razie nie licz na kolejny tak miły poranek.- uciął rozmowę i wstał wkurzony.
- Pff.. Był miły, ale miałam milsze.
- Radzę zatkać ci tą śliczną buźkę, bo przez przypadek możesz nimi zranić swoich przyjaciół.
- Ciekawe niby jak?
- Jak będziesz pyskować, to kulka w łeb i po sprawie. Ale nie tobie, tylko im.- wskazał na salon. Spojrzałam w tamtym kierunku, a moi przyjaciele nadal siedzieli na tej kanapie, ale tym razem nie byli już otoczeni.
- Zostaw ich w spokoju. Proszę.- starałam się brzmieć niewinnie. Chyba go to przekonało.
- Bez pyskówki. Wtedy nic się złego nie stanie.- rzucił na odchodne i wyszedł. Odetchnęłam z ulgą i posprzątałam. Poszłam do salonu, ale już nikogo nie było.
- Co do..
- Nath! Chodź tu!- usłyszałam głos Marcela. Brzmiał tak.. sztucznie.
- Okej!- odkrzyknęłam, ale najpierw pobiegłam do pokoju. Wśród ciuchów ukryłam broń. Mam nadzieję, że jej nie odkryli. Szperałam i uff.. Znalazłam. Przebrałam się szybko, bo inaczej zauważyliby ją. Tym razem ubrana byłam w czarne rurki, białą koszulkę i czerwoną, "pluszową" bluzę. Zmieniłam obuwie, bo tym razem miałam na sobie czerwone Converse. Schowałam mój pistolet za koszulkę i nic nie było widać.
Pobiegłam z powrotem do salonu.
- Przebrałaś się?- zauważył Cody.
- No tak. Zimno tu trochę, więc ubrałam się cieplej.
- Aha. Idź tam. Marcel na ciebie czeka.
Odwróciłam się i poszłam we wskazanym kierunku. Gdy weszłam spostrzegłam tylko jego przerażony wzrok i jak porusza wargami mówiąc bezgłośnie "to pułapka". Wyciągnęłam pistolet, ale trochę za późno. Trzech goryli obezwładniło mnie i wyrwało z rąk. Związali mnie i poczułam ból na głowie. Potem była już tylko ciemność..
***
Wstałam gwałtownie spychając biednego Harry'ego. Wyskoczyłam z łóżka i poszłam do salonu. Nic. Tylko Marcel, który słodko spał. Poszłam do pokoju Nialla. Też spał równie słodko. Kuchnia- też nic nowego. Czyli to był tylko sen. Matko Boska! Tyle przerażenia!
Wróciłam do pokoju i zastałam Hazzę, przytulającego się do dywanu. Miał tak twardy sen, że nie zauważył, jak brutalnie zrzuciłam go z łóżka! Podeszłam do niego i schyliłam się.
- Hazz wstawaj.- syknęłam. Normalnym tonem by nie zrozumiał. Otworzył oczy, dopiero po czwartym szarpnięciem za zdrową rękę.
- Co tu się dzieje?- wszedł blondyn z bratem bliźniakiem loczka.
- No więc..- opowiedziałam im mój sen i o krótkich podchodach po domu. Myślałam, że padną ze śmiechu, ale wszyscy troje zmarszczyli brwi i jednocześnie podrapali się po brodach. Wyglądało to komicznie.
- Pójdę sprawdzić, jak z zabezpieczeniami. A przy okazji, tak mam kolegę Cody'ego z byłej pracy. Ale on nie jest ani trochę podobny, do tamtego.- rzekł spokojnie Marc i wyszedł. Horan pomógł Harry'emu dojść do łóżka, bo jak się okazało, nie do końca doszedł jeszcze do siebie. Glebnął się razem z nim.
- A ja gdzie mam spać?!
- Po środku.- odparł już nagle całkiem przytomnie Harry. Wcisnęłam się między nich. Obydwoje chcieli się do mnie przytulić i prawie się pobili. Zaproponowałam im grę w "papier, kamień, nożyce", na co spojrzeli na mnie jak bym była niedorozwinięta, ale i tak zagrali. Niall wygrał, ale loczek posmutniał, więc wyszło na to, że ja leżałam na plecach i połową przytulałam się do blondyna, a połową do bruneta. Nie było mi zbyt wygodnie. Po jakichś 30 minutach przyszedł Marcel. To co zobaczył, wywołało u niego napad śmiechu, przez co obaj chłopcy się obudzili.
- I widzisz, co narobiłeś?! Dzieci mi obudziłeś!- spojrzałam na niego zła. Przestał się śmiać i wyglądał na naprawdę zmartwionego i przestraszonego.
- Przepraszam, ja nie chciałem..- zaczął, lecz niedane mu było dokończyć.
- Co się stało, się nie odstanie. Za karę marsz do łóżka i przez cały tydzień jesz warzywa.- mruknęłam stanowczo i skupiłam się na jakże ciekawym obrazie przy szafie. Marcel już miał wychodzić, gdy nie wytrzymałam i wybuchnęłam śmiechem. Biedak stał tam zdezorientowany.
- Jezu, Marcel na żartach się nie znasz?! A teraz chłopcy przepraszam, ale idę się położyć do pojedynczego łóżka. Nie będę się tulić do żadnego!- wyszłam z pokoju i po chwili leżałam sama. Jak miło było, dopóki ktoś nie zapukał. Nie odpowiadałam, więc widocznie ten ktoś uznał to za przyzwolenie na wejście. Zamknęłam drzwi i udawałam, że śpię.
- Nath, nie udawaj, że śpisz.- nic nie odpowiedziałam i wiedziałam, że to Marcel. Uśmiechnęłam się delikatnie, więc nie miał jak tego zobaczyć.- I co się tak szczerzysz?!- dodał zaskakując mnie. Odwróciłam się do niego udając zaspaną.
- Jeśli budzisz mnie, żeby sobie pogawędzić, to już jesteś martwy.- rzekłam grobowym głosem. Zaśmiał się jak gdyby nigdy nic.
- Dobra, dobra. Chciałem się ciebie zapytać, czy już mi wybaczyłaś?
- Yyy.. Nie wiem. Na pewno nie poprawiasz mojego zdania o Tobie, nachodząc mnie w nocy.
- Okej. Śpij dobrze.
- Dzięki, wzajemnie.
Usnęłam po chwili niespokojna. Nie wiem czemu. To, co przyśniło mi się teraz, było sto razy straszniejsze, właściwie sto razy bardziej przerażające, od poprzedniego snu..

Notka: 
Otóż jak widzicie, ten imagin jest naprawdę bardzo długi. Ma już 16 części i do końca jeszcze kawałek. Uprzedzam tylko, że skończy się przy dwudziestu kilku ;) Tak wiem, strasznie przeciągam, ale muszę niedługo pokazać, co jest tutaj tematem tabu. :) 
Jest jeszcze jedna sprawa.. Chciałam stworzyć Fanfiction. Nie jestem pewna, czy się do tego nadaję, dlatego pytam się was, czy czytalibyście go? Będzie się bardzo różnił, od innych ff. Będzie w nich trochę o 1D, ale głównie będzie to coś, z czym nie spotkałam się jeszcze. Mam już napisane wprowadzenie, prolog i kilka rozdziałów, ale nie jestem pewna, czy ktoś się tym zainteresuje. Nie powinnam wykorzystywać tego bloga, dla "reklamy", chociaż z pewnością nie reklamuję się, ale nie mam innego źródła tzw. porównania. Pytam się więc was :*
To na tyle ;D
2/3 komentarze od RÓŻNYCH osób, to dla mnie znak, aby wstawić kolejną część już za dwa dni. Jeżeli nie, to części będą się pojawiały rzadziej. Specjalnie dla was staram się je wstawiać w ciągu tych dwóch dni, chociaż napisanie takiego imagina, zajmuje mi jakieś 1,5h czasem nawet 2. Nie licząc sprawdzenia błędów i innych takich. Dlatego proszę, każda osoba, która to przeczyta, proszę o komentarz :) Dziękuję i pamiętajcie, że nie wymuszam ich od was :* Po prostu o wiele łatwiej mi jest pisać wiedząc, że piszę DLA KOGOŚ. Nie dla samej siebie :))

Directioner_Forever <3

1 komentarz: