Nie było 2 komentarzy, ale minęły dwa dni i musiałam wstawić :D Miłego czytania i naprawdę komentujcie. Jest to bardzo motywujące. Jak widzę, że post ma kilkadziesiąt wyświetleń, a komentarz jeden góra dwa, to jest mi przykro :cc
Co nie znaczy, że nie doceniam tego! Jestem wdzięczna osobom komentującym^^ :*
Wyciągnęliśmy pieniądze i położyliśmy na stole.
- Okej. Zasady są jasne. Wszystkie ruchy dozwolone. No może oprócz używania broni. Rozumiecie?- mówiąc to Marcel spojrzał na mnie znacząco.
- No co!
- Nic, nic. Za kilka minut rozpocznie się wyścig. Róbcie co chcecie.
Harry wstał mówiąc, że jest głodny. Poszedł do kuchni i poprosił o 15 minut. Zgodziłam się. Po chwili usłyszałam krzyk i zobaczyłam loczka wybiegającego z kuchni z zakrwawioną ręką i przerażeniem wypisanym na twarzy. Nie mogąc się powstrzymać wybuchnęłam śmiechem. Patrzyli na mnie jak na idiotkę, dopóki Harry nie zawołał, że to przecież to on stoi w kałuży krwi. Szybko podbiegłam do niego i nadal chichocząc wzięłam go za zdrową rękę i zaprowadziłam do łazienki.
- Wsadź dłoń pod wodę i pozwól mi ją obejrzeć.
- Ale..
- Zamknij się i rób co mówię!- skinął głową i włożył rękę pod kran. Po chwili ukazała się szrama przecinająca jego dłoń w poprzek. Całą dłoń.- Ale się załatwiłeś...
- No co ty.. To nic takiego..
- Haha. Wyjmij dłoń z pod wody i sam zobaczysz.- zrobił, jak prosiłam i krew zalała zlew. Zielonooki spojrzał na ranę i szybciutko z powrotem zaczął płukać ją wodą.
- No masz rację..- powiedział i skupił wzrok na ręce.
- Nie obejdzie się bez szwów. Pozwolisz mi je założyć, czy chcesz jechać do szpitala?
- A potrafisz?
- No tak.
- To zrób to.
Wyjęłam z naprawdę profesjonalnie wyposażonej apteczki potrzebne mi przedmioty. Dokładnie umyłam ręce i wytarłam w czysty ręcznik. Założyłam czyściutkie i nowiutkie gumowe rękawiczki, po czym odwróciłam się do bruneta.
- Nie bój się. Będzie dobrze.- uśmiechnęłam się do niego, niepewnie odwzajemnił go. Podeszłam i poprosiłam, aby wziął dłoń z pod wody. Krew już tak mocno nie leciała, ale jednak.
- Nie boisz się krwi?- zapytał.
- Nie. Na moich oczach już tyle się jej przelało Hazz.. Zresztą nieważne. Odpręż się i nie myśl o tym.- spojrzał mi w oczy, po czym odwrócił wzrok. Wzięłam szybko igłę i specjalnie odkażoną nić. Zszyłam już połowę rany, gdy do łazienki wtargnął Niall.
- Mamy problem.- odwróciłam się szybko zapominając o Harry'm. Wrzasnął z bólu, więc odwróciłam się szybko w jego stronę.
- Przepraszam Harry!- krzyknęłam i widząc jak jego twarz wykrzywia się z bólu spojrzałam na jego rękę.- Cholera!- krzyknęłam i w ekspresowym tempie skończyłam zszywać jego dłoń. Poważnie krwawiła, bo jak się okazało, strasznie mocno pociągnęłam go, co spowodowało przecięcie i kolejną falę krwi.- Przepraszam, przepraszam.- mówiłam ze łzami w oczach. Nie płakałam, po prostu zaszkliły mi się oczy. Odzwyczaiłam się od płaczu.
- Nic się nie stało. Ale czuję, że zaraz zemdleję, jak tego nie zatamujesz.- rzekł i wskazał głową na rękę. Nie krwawiła z poprzedniej rany, tylko z tej "mojej". Zagryzłam dolną wargę i szybko sięgnęłam po apteczkę. Wyciągnęłam opakowanie z gazą, bandażem normalnym i elastycznym. Elastycznym zrobiłam opaskę uciskową, mimo, że mogła tylko pogorszyć sytuację. Krew nie leciała tak mocno. Rozerwałam zębami opakowanie z gazą i nałożyłam na przecięcie. Szybko owinęłam to zwykłym bandażem i sięgnęłam po jeszcze jeden. Obwiązałam jeszcze raz i delikatnie rozluźniłam ucisk. Nie puściłam, bo to po pierwsze było niebezpieczne, a po drugie mój opatrunek byłby bez sensu, bo zaraz zamoczyłby się w krwi.
- Niall, co jest?- powiedziałam i z tarłam pot z twarzy.
- P-przyjechał Cody..
- CO?!- wydarłam się.
- Marcel już ubezpieczył dom, i w ogóle.- rozejrzał się jak idiota i ściszył głos, w sumie mówił prawie niesłyszalnie.- ale przeniesiemy się do super tajnej skrytki pod domem. Jest tak dobrze ukryta, że jak tu FBI było, bo szukali Marcela, to tego nie znaleźli.
- Okej. Ale Harry nie jest jeszcze gotowy.
- Tam na dole jest profesjonalny sprzęt ratowniczy, więc będziesz mogła bawić się w pielęgniarkę.- wyszeptał i zachichotał. Zgromiłam go wzrokiem, a on popędził mnie ręką.
- Harry, chodź.- szepnęłam i wzięłam go pod ramię. Biedaczek nie wiedział co się dzieje. Nie sprzątnęłam łazienki, bo blondyn mnie popędził. Kątem oka zobaczyłam, że to on zrobił to za mnie. W korytarzu spotkałam Marcela.
- Chodźcie za mną.- syknął.
- Jeszcze Niall.- skinął niecierpliwie głową. Widząc, że dźwigam na barkach loczka, przejął go ode mnie, a mi samej kazał pobiec po Horana. Zderzyłam się z nim, gdy wychodził. Chciałam krzyknąć, ale zatkał mi buzię, szepcząc, że oni mogą wszystko usłyszeć. Podbiegliśmy do Marc'a, a on poprowadził nas przez ciemność. Nagle ni stąd ni zowąd zatrzymał się i powiedział, żebym nie krzyczała. Skinęłam głową, a on wyciągnął telefon. Wystukał coś na ekranie swojego samsunga i nagle podłoga pod nami zaczęła się osuwać. Marcel szybko wyłączył to.
- Dywan!- wyszeptał. Wspięłam się do góry i odsunęłam dywan na bok. Usiadłam na ramionach blondyna i zaciągnęłam nad siebie z powrotem wykładzinę. Chłopak wyjął telefon i włączył chyba kamerę. Dywanik wyglądał jak nienaruszony. Zaczęliśmy zjeżdżać na dół. Gdy już byliśmy jak mi się wydaje w fundamentach posiadłości chłopaka, pokierował nas do malutkiego pomieszczenia.
- Tamto wejście na górze i tak mogą jakoś odkryć, ale mam specjalne zabezpieczenia, więc może nam się poszczęści.- Pokazał nam prześwietlenie domu i wcisnął jakiś przycisk. Tajemnicza powłoka okryła podłogę pod spodem i nasze tajemnicze wejście było niezauważalne.- NASA wymyśliła to, a ja odkupiłem.- wzruszył ramionami i pokierował nas w stronę ściany.
- Marcel, jak my przejdziemy?
- Patrz.- wskazał na miejsce stykania się ściany i podłogi.
- Hahaha, bo akurat się przeciśniemy, przez nieistniejącą szparę.- zadrwiłam.
- Odsuńcie się.- powiedział i wcisnął kolejny przycisk. Podłoga rozsunęła się i ukazała się szpara na kilkadziesiąt centymetrów.
- Wow.- wykrztusiłam i posłałam przyjacielowi przepraszające spojrzenie.
- Trzeba będzie się tylko czołgać. Ty pierwsza Nath.- wskazał na mnie. Położyłam się i przeczołgałam. Okazało się, że stoją znowu w jakimś korytarzyku.
- Podajcie mi teraz Harry'ego.- szepnęłam. Podali mi chłopaka, a ja przytrzymałam go na czas, gdy pozostali dwaj chłopcy przeciskali się. Gdy znowu byliśmy wszyscy razem, Marc zamknął przejście i znowu gdzieś poszliśmy. Po kolejnych kilku tajemnych przejściach, moim oczom ukazał się ogromny schron. Była w nim "zbrojownia", laboratorium, coś w stylu miejsca pierwszej pomocy, ale świetnie wyposażonego. Był tu mini salonik, kuchnia, łazieneczka i dwa pokoje z łóżkami. Zatkało mnie.
- Jak się podzielimy do spania?
- No yy.. właśnie o tym nie myślałem. Tylko jedno łóżko jest dwuosobowe.
- Kurde.- powiedziałam.
- Kurde.- powtórzył za mną Nialler.
- Wiesz ja mogę spać na kanapie, a ty wybierz z kim chcesz spać.- powiedział Marcel. Na moje nieszczęście nie obyło się bez skojarzeń. Postanowiłam, że koło mnie będzie leżał Harry, bo musi się położyć od razu, a blondyn rozwalił się na jedynym pojedynczym łóżku.
W końcu jakoś wszyscy się umyli. Nie miałam w co się przebrać, ale brat bliźniak lokowatego powiedział, że w szafie w "moim" pokoju, jest wielka szafa zaopatrzona w naprawdę wiele ubrań. Wybrałam dużą koszulkę sięgającą mi do połowy ud i legginsy, bo tutaj było chłodno. Położyłam się obok Hazzy. Widziałam krople potu na jego twarzy, po chwili przytulił się do mnie, a ja nie protestowałam. Obudził się i przeprosił, po czym odwrócił ode mnie.
- Nie, jak chcesz, to okej.- szepnęłam, a on pozwolił mi się wtulić w niego. Usnęłam z uśmiechem na ustach...
Naturalnie 2/3 komentarze i kolejny. Nie proszę o zbyt wiele. Naprawdę :c
Directioner_Forever <3
Superrrr !!! Szybkoo next <3333
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń