Nie mam narazie dalszej części imagina z Zaynem.. :( Nie mam na niego weny, a nawet brak mi czasu..
Wybaczcie!
W zamian wstawiam imahina z Harrym.. :)
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Jestem
19-latką która mieszka jeszcze ze swoimi rodzicami w Londynie. W
planach mam sie w najbliższym czasie wyprowadzić od rodziców, ale
najpierw muszę skończyć szkole. Nie jestem jedną z tych
spokojnych dziewczyn. Lubie poszaleć, powygłupiać sie z
przyjaciółmi. Taak.. przyjaciele to jedno z najlepszych rzeczy
jakie dotąd mnie spotkało. Przyjaźnie sie z Haroldem. Tak Harrym
Stylesem. Znamy sie od kilku dobrych lat. Nasza przyjaźń nagina
wszystkie możliwe bariery i rozwala stereotyp o tym że przyjaźń
damsko-męska nie istnieje. My jesteśmy na to żywym przykładem.
Kocham go jak brata. Chyba. No właśnie, chyba. Bo nie wiem jaka
miłością może darzyć sie brata, bo ja go nie mam. Hazza mi go
zastępuje. Więc to musi być braterska miłość. Nigdy nie
zastanawiałam sie nad tym co by było jakby jedno z nas sie w sobie
zakochało, tak na poważnie. Żadne z nas nie chce popsuć tej
cudownej więzi jaka miedzy nami jest. Jest sobota, a raczej jej
bardzo, ale to bardzo wczesny ranek. Spojrzałam na zegarek stojący
na szafeczce obok mojego cieplutkiego łóżka i wskazywał on 10:27.
Tak jak mówiłam, bardzo wcześnie. Mój kochany Hazzuś śmiał
mnie obudzić. Nie daruje mu tego. Zadzwonił i kazał na niego
czekać. Dureń! Zwlekłam sie z łóżka i poczłapałam do
łazienki. Wykonałam poranną toaletę i wróciłam do swojego
pokoju. Założyłam na siebie krótkie dresowe spodenki, na górę
krotką koszulkę na ramiączkach która zakrywała mi połowę
brzucha, odsłaniając kolczyk w pępku. Włosy spięłam w koka i
zaścieliłam łóżko. Po 15 może 20 minutach zjawił sie loczek.
Wszedł jak do siebie, w końcu to co moje jest tez i jego i na
odwrót. Siedziałam z laptopem na kolanach gdy wszedł do mojego
pokoju.
H:
Cześć malutka.. - pocałował mój policzek na przywitanie.
J:
Cześć Hazz.. a teraz marsz do kuchni..! - rozkazałam
H:
Do kuchni? - zdziwił sie
J:
No tak, zrobić mi śniadanie. Obudziłeś mnie z samego rana to
teraz robisz mi śniadanie.. - powiedziałam patrząc w ekran
komputera.
H:
Z samego rana?! Jest prawie jedenast.. - urwał gdy spiorunowałam go
wzrokiem. - Ok, ale najpierw muszę ci coś pokazać. - wyszczerzył
sie.
J:
Coś wykombinował? Nie widzieliśmy sie zaledwie 17 godzin.. -
spojrzałam na zegarek
H:
Yhym.. - poruszał śmiesznie brwiami - Patrz. - teraz mój wzrok
skierowany był na jego osobę. Styles zaczął ściągać z siebie
bluzę, a potem koszulkę. Dla żartu zakryłam sobie oczy dłońmi.
J:
Hazz ale nie rozbieraj sie przy mnie. - zaśmialiśmy sie. Po chwili
T-shirt loczka leżał na łóżku a on sam szczerzył sie od ucha do
ucha. Zawzięcie przyglądałam sie jego klatce piersiowej, na której
był ogromny wytatuowany motyl i kilka mniejszych tatuaży. Tylko że
je już widziałam, moją uwagę przykuły dwie jaskółki pod jego
obojczykami. Były dozę, ale i świetne.. Podobały mi sie. - Serio
Hazz nowy tatuaż? - powiedziałam z lekkim,
oczywiście udawanym,
wyrzutem. Jego mina z uśmiechniętej stała sie trochę bardziej
poważna. Dla niego moje zdanie jest jakby to powiedzieć.. ważne.
H:
Nie podoba ci sie? - powiedział ze smutkiem i miną zbitego psa.
J:
Harry masz 19 lat.. i już masz wytatuowane połowę ciała. Po 50-ce
nie będziesz miał wolnego miejsca i pewnie twoja stara, obwisła
skóra będzie wyglądać obrzydliwie z takimi pomarszczonymi
tatuażami.. - widziałam jak robi mu sie przykro. Założył
koszulkę i wyszedł z pokoju. Trochę pożałowałam tych słów,
ale to nie było na serio, chciałam sie z nim trochę podroczyć.
Poszłam za loczkiem, który był już w kuchni. - Co robisz? -
zapytałam siadając na blacie kuchennym.
H:
Śniadanie.. - od mruczał cicho. Złapałam go za ręce i
przyciągnęłam do siebie tak ze stał pomiędzy moimi nogami i
patrzał na mnie niezrozumiale.
J:
Hazzuś.. Co ci jest?
H:
Nic. - spuścił głowę. Chciało mi sie śmiać, że tak sie
przejął tym co powiedziałam. Przytuliłam go do siebie bardzo
mocno. Chłopak odwzajemnił gest.
J:
Gniewasz sie na mnie? - zapytałam gładząc jego plecy
H:
Nie. - odpowiedział krotko, czyli że jednak tak. Ale mam pewien
pomysł i niech sie trochę pogniewa. Odsunął sie ode mnie i
powrócił do robienia posiłku. W środku już nie mogłam wytrzyma
ze śmiechu. Jednak chciałam go trochę rozweselić. Zjedliśmy
jajecznice i poszliśmy do salonu. Harry usiadł na jednym końcu
kanapo a ja na środku. Usiadłam po turecku przodem do chłopaka.
Uważnie przyglądałam sie jego twarzy, widziałam jak kątem oka na
mnie zerka, denerwował sie. Rozpraszałam go tym, ale o to właśnie
chodzi. Wzięłam jedna poduszkę i uderzyłam go delikatnie nią.
Starał sie nie reagować. Ponowiłam czyn. Chłopak wziął głęboki,
jak mniemam uspokajający wdech i dalej wpatrywał sie w telewizor.
Już przymierzałam sie by kolejny raz trafić go miękką poduszka,
gdy nagle przemówił
H:
Zrób to jeszcze raz, a nie wiem co ci wtedy zrobię. - powiedział
nie patrząc na mnie.
J:
Wiesz wydaje mi sie, że zaryzykuje..
...
Mam nadzieje, że wam sie spodoba i obiecuje sie ze postaram sie skończyć imagina z Zaynem.. :)
Naat
PROSZE DALEJ TEN Z MALIKEM I Z HAZZA <33
OdpowiedzUsuńdalej dalej dalej :)
OdpowiedzUsuńcudo
OdpowiedzUsuń