Zadziwiacie mnie kochani!
Tak szybo spełniacie warunek, że nie nadążam przepisywać c:
Dzisiaj ewentualnie jutro pojawi się pierwszy rozdział "SAMOTNOŚCI" na wattpadzie :)
Już nie przedłużam i zapraszam do czytania! :)
______________________________
J: Lou..- skierował swoje spojrzenie na mnie, a wtedy postanowiłam sprawić, by ten cudowny uśmiech znów powrócił na jego twarz. Pochyliłam się na ile mogłam, niestety ręka mi tego nie ułatwiała. Westchnęłam.- Mógłbyś się przysunąć? Chciałabym ci coś powiedzieć, ale to jest tajemnica.- zdezorientowany zrobił to, o co go prosiłam, a wtedy złączyłam nasze usta w krótkim pocałunku. Przytknęłam czoło do jego czoła i uśmiechnęłam się.- Czy to już miało znaczenie?
L: Nawet nie wiesz, jak wielkie.- uśmiechnął się szeroko a ja odwzajemniłam. Chciałam go przytulić, ale moja lewa ręka mi to uniemożliwiała. Odsunęłam się z westchnieniem, na co zmarszczył brwi, a uśmiech się lekko zmniejszył.- Wszystko dobrze?
J: Tak.- odpowiedziałam krótko i spojrzałam na swoją dłoń. Łzy same zebrały się w oczach, ale starałam się je powstrzymywać.
Chłopak poprosił, żebym się przesunęła, co uczyniłam, a on położył się koło mnie. Przytulił do siebie i zaczął lekko nami kołysać.
L: Wyrzuć to z siebie, będzie ci lepiej.- powiedział cicho.
J: Ja.. To dotarło do mnie i chce mi się płakać, gdy chcę zrobić coś, czego nie mogę. To.. To boli.- nie wytrzymałam i popłakałam się. Leżeliśmy tak dopóki nie przyszła pielęgniarka.
P: Musi pan już iść..- powiedziała patrząc na mnie współczująco. Cały ten mały szpital próbował poprawić mi humor. Robili naprawdę wiele wspaniałych rzeczy, żebym się ocknęła z tamtego dziwnego stanu. Chyba mnie polubili. Zresztą ja też ich polubiłam.
L: Mógłbym zostać? Bardzo proszę.- popatrzył na nią błagalnie, a mnie przeszedł dreszcz, bo to było naprawdę było słodkie. On pomyślał chyba że jest mi zimno, bo zdjął bluzę i kazał mi ją założyć, podczas gdy pielęgniarka poszła porozmawiać z ochroną i doktorem. Po jakimś czasie ta sama pielęgniarka przyszła i oznajmiła, że ledwo, ale udało jej się wynegocjować jedną noc.
J: Dziękuję ci.- uśmiechnęłam się do niej delikatnie, na co ona rozpromieniła się.
P: Nareszcie uśmiech! Dla niego było warto, skarbie.- mrugnęła do mnie i wyszła, zostawiając nas. Zachichotałam, na co Louis uśmiechnął się szeroko.
L: Brakowało mi tego!- zaśmiał się, na co dźgnęłam go w bok.
Rozmawialiśmy przez kolejne 3 godziny, opowiadałam mu o swoim życiu, pasjach i rodzinie. Później on zrobił to samo.
J: Nie wierzę! Jak mogłeś? Przecież zniszczyłeś mu cały występ!- popatrzyłam na niego zdziwiona. Nie mogłam uwierzyć w to, że jeszcze kilka lat temu, był zbuntowanym dzieciakiem, który podkładał nogi aktorom, "pomagając" przy przedstawieniach.
L: Naprawdę! Nigdy nie lubiłem tego typka, a to była taka perfekcyjna okazja. Szkoda mi tylko mojego obrazu, bo przewrócił się prosto na niego.
J: Karma zawsze wraca.- pstryknęłam go w nos, na co spojrzał na mnie dziko.
L: Kochana, masz szczęście, że leżysz w szpitalu. Bo inaczej tak bym cię łaskotał, że z powrotem byś tu trafiła.- zagroził mi z uśmiechem. Wystawiłam mu język, ale przytuliłam się do niego.
Szatyn nagle złapał mnie za lewą rękę i podniósł ją delikatnie. Patrzyłam na jego poczynania w ciszy.
Zaczął całować każdy z moich palców, potem pocałował wierz mojej dłoni, a na końcu środek. Wtulił w nią swoją twarz i uśmiechnął się do mnie. Chciałam zrobić to samo, ale nic nie czułam. Kompletne nic.
J: Ja nie przeżyję bez rysowania, nie przeżyję bez tych wszystkich uczuć, dotyku kartki..- wyszeptałam.
L: Przejdziemy przez to razem. Będę z tobą w każdym momencie, będę ci pomagał i cię wspierał. Razem damy radę i zobaczysz, jeszcze będziesz spełniać się w życiu.- powiedział wtulając nos w moje włosy.
*miesiąc później*
Dzisiaj oficjalnie miałam zacząć rehabilitację. Dopiero teraz mój organizm, po dojściu do siebie i rozpoczęciu odpowiedniej diety jest wstanie znieść trudy ćwiczeń. Louis jak obiecał wciąż jest ze mną.
2 tygodnie od feralnej zmiany w moim nastawieniu wypuścili mnie domu. Mama bardzo chciała zostać i się mną opiekować, ale praca jej to uniemożliwiała. Lou zaproponował jej więc, że albo on zamieszka u mnie, albo ja u niego. Skończyło się na tym, że nie zgodziłam się na wyprowadzkę, więc wprowadził się do mnie. Codziennie rano przychodzi do mojego pokoju i budzi mnie całusem w czoło. Idzie do kuchni i robi mi śniadanie. Dopóki nie zjem, nie pozwala mi się ruszyć z łóżka. Potem wraca i spożywamy posiłek, siedząc w moim łóżku. Często mnie po prostu karmi, bo nie jestem w stanie na przykład utrzymać kanapki tak, by nie zleciały z niej składniki.
Dzisiejszy poranek postanowiłam jednak zmienić. Wstałam wcześniej i po umieszczeniu ręki w specjalnej szynie, którą przymocowałam specjalnym bandażem do ciała, poszłam na paluszkach do pokoju Louisa. Spał jeszcze. Zakradłam się do jego telefonu, w którym budzik miał zadzwonić za 1,5 godziny. Wyłączyłam go i wyciszyłam. Niech się chłopak wyśpi.
Wróciłam do pokoju i przebrałam się z piżamy w luźną koszulkę z nadrukiem The Beatles i czarne legginsy. W łazience załatwiłam swoje potrzeby, jakimś cudem sama umyłam zęby i jeszcze większym cudem związałam włosy. Nie chciałam ich czesać, bo na pewno bym sobie nie dała rady, a po za tym uwielbiałam siadać na swojej pufce, przed Lou i relaksować się, gdy on rozczesywał mi włosy i zaplątywał z nich warkocze lub wiązał w ładne kucyki. Moja mama go nauczyła, a on robił to naprawdę dobrze.
Gdy byłam już gotowa zeszłam po cichu do kuchni i walcząc jedną ręką, wyciągnęłam z lodówki jajka i boczek. Położyłam produkty na blacie i wyciągnęłam jeszcze masło. Następnie z dolnej szafki wyciągnęłam patelnię. Włączyłam płytę i ustawiłam tak, żeby się nagrzewała. Na niej postawiłam wcześniej wyciągniętą patelnię i rzuciłam kawałek masła na nią. Następnie zaczęłam kroić boczek w kosteczkę i dorzuciłam do masła. Poczekałam aż się przysmaży i jakimś cudem udało mi się wbić jajka. Mieszałam wszystko przez jakiś czas, a później wyłączyłam płytę. Szybkim ruchem z szafki wyciągnęłam talerze i przełożyłam jedzenie z patelni. Położyłam na jajecznicy po listku bazylii, dla ładnego wyglądu. Na szczęście wczoraj podczas zakupów spożywczych kupiliśmy bułki, więc pomagając sobie kolanem przekroiłam je na pół i posmarowałam masełkiem. Dołożyłam do jajecznicy i zadowolona z efektu przygotowałam dla nas również po szklance soku pomarańczowego. Usiadłam przy blacie, czując pulsujący ból w prawy przedramieniu. To zły znak, bo doktor mówił, że mam nie nadwyrężać tej ręki. Odpoczęłam 5 minut, a potem wróciłam do góry. Najciszej jak tylko umiałam, przyciągnęłam mały stolik do łóżka Lou. Później osobno z każdym talerzem i szklanką szłam do góry i stawiałam na stoliczku. Wreszcie gdy wszystko było gotowe, położyłam się obok chłopaka i przytuliłam się do niego. Automatycznie jego ramiona mnie objęły przez sen. Zaśmiałam się cichutko. Leżałam z nim jakieś 30 minut. Od wyłączenia jego budzika minęły już jakieś 2,5 może nawet 3 godziny. Pocałowałam jego nosek.
J: Louis.. wstawaj..- zachichotałam i ucałowałam jego czoło. Mruknął coś pod nosem i wtulił twarz w moje włosy. Pogłaskałam go prawą ręką po policzku.- Loulou...- dopiero po chwili otworzył oczy i na mój widok od razu się uśmiechnął. Widząc to sama wyszczerzyłam się.
L: Cześć..- powiedział porannym głosem, który rzadko kiedy słyszałam.- Co ty tu robisz?- zapytał uprzednio całując moje czoło i przecierając oczy.
J: Przygotowałam śniadanie.- uśmiechnęłam się i pokazałam mu swoje dzieło. Zmarszczył brwi.
L: Mama przyjechała?- zapytał patrząc na mnie podejrzliwie.
J: Nie, sama wszystko zrobiłam.- uśmiechnęłam się szeroko dumna, że udało mi się go zaskoczyć.
L: (T.i.) no kurcze! Mówimy ci, że musisz oszczędzać prawą rękę.- powiedział nieco zły. Zrobiło mi się smutno, a on widząc to uśmiechnął się troskliwie.- Przepraszam kochanie, po prostu się martwię. Dziękuję ci bardzo, to zdecydowanie najlepszy poranek, jaki kiedykolwiek przeżyłem.- ścisnął moją dłoń. Lekko się uśmiechnęłam. Później zaczęliśmy jeść. Nadal czułam ból w prawej ręce, ale przejdzie, prawda? Mam nadzieję.
J: Dzisiaj zaczynam rehabilitację..- zaczęłam niepewnie.
L: Pamiętam. Będzie dobrze, będę z tobą.- przytulił mnie od tyłu.
J: Możemy wcześniej pojechać gdzieś? Na przykład do parku na spacer?- popatrzyłam na niego błagalnie. Siedział w ciszy myśląc czy się zgodzić, czy nie. Na pewno się nie zgodzi. Zawsze tak jest.
L: Dobrze. Myślę, że świeże powietrze dobrze ci zrobi.- posłał mi uśmiech, a mi szczęka opadła.
_______________________________________
I jak? Dobrze jest? :D
Zwiększam nieco warunek, bo się nie wyrobię inaczej! :D
12 komentarzy = następna część!
Wasza
DF
Suber!!! Dawaj szybmo nexta!!! :D <3
OdpowiedzUsuńSuper jak zawsze :)
OdpowiedzUsuńA.
Wyrobisz się, jestem pewna.
OdpowiedzUsuńA to opowiadanie jest nieziemskie <33333
Bozee dalej dalej dalej ❤❤❤❤❤❤ !! Mega
OdpowiedzUsuńKocham Next♥
OdpowiedzUsuńSzybko next
OdpowiedzUsuńCiekawe co z tą ręką! :/ mam nadzieję, że to nie będzie miało wielkiego znaczenia :#
OdpowiedzUsuńCudo:3 <3
OdpowiedzUsuńStrasznie wciąga <33333
OdpowiedzUsuńFajny :)
OdpowiedzUsuńTak wgl kiedy next? :)
OdpowiedzUsuńUroczy *.*
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa co się dalej stanie
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta
Chcę następną część!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPo prostu Świetny.. co tu tyle gadać.. Wielki Powrut Mój Nadszedł!!!!
OdpowiedzUsuńOLA