One Direction i My.. - imaginy

czwartek, 31 grudnia 2015

Rysownik|| l.t../część 6

Zadziwiacie mnie kochani! 
Tak szybo spełniacie warunek, że nie nadążam przepisywać c:
Dzisiaj ewentualnie jutro pojawi się pierwszy rozdział "SAMOTNOŚCI" na wattpadzie :)
Już nie przedłużam i zapraszam do czytania! :)
______________________________
J: Lou..- skierował swoje spojrzenie na mnie, a wtedy postanowiłam sprawić, by ten cudowny uśmiech znów powrócił na jego twarz. Pochyliłam się na ile mogłam, niestety ręka mi tego nie ułatwiała. Westchnęłam.- Mógłbyś się przysunąć? Chciałabym ci coś powiedzieć, ale to jest tajemnica.- zdezorientowany zrobił to, o co go prosiłam, a wtedy złączyłam nasze usta w krótkim pocałunku. Przytknęłam czoło do jego czoła i uśmiechnęłam się.- Czy to już miało znaczenie?
L: Nawet nie wiesz, jak wielkie.- uśmiechnął się szeroko a ja odwzajemniłam. Chciałam go przytulić, ale moja lewa ręka mi to uniemożliwiała. Odsunęłam się z westchnieniem, na co zmarszczył brwi, a uśmiech się lekko zmniejszył.- Wszystko dobrze?
J: Tak.- odpowiedziałam krótko i spojrzałam na swoją dłoń. Łzy same zebrały się w oczach, ale starałam się je powstrzymywać. 
Chłopak poprosił, żebym się przesunęła, co uczyniłam, a on położył się koło mnie. Przytulił do siebie i zaczął lekko nami kołysać.
L: Wyrzuć to z siebie, będzie ci lepiej.- powiedział cicho.
J: Ja.. To dotarło do mnie i chce mi się płakać, gdy chcę zrobić coś, czego nie mogę. To.. To boli.- nie wytrzymałam i popłakałam się. Leżeliśmy tak dopóki nie przyszła pielęgniarka.
P: Musi pan już iść..- powiedziała patrząc na mnie współczująco. Cały ten mały szpital próbował poprawić mi humor. Robili naprawdę wiele wspaniałych rzeczy, żebym się ocknęła z tamtego dziwnego stanu. Chyba mnie polubili. Zresztą ja też ich polubiłam. 
L: Mógłbym zostać? Bardzo proszę.- popatrzył na nią błagalnie, a mnie przeszedł dreszcz, bo to było naprawdę było słodkie. On pomyślał chyba że jest mi zimno, bo zdjął bluzę i kazał mi ją założyć, podczas gdy pielęgniarka poszła porozmawiać z ochroną i doktorem. Po jakimś czasie ta sama pielęgniarka przyszła i oznajmiła, że ledwo, ale udało jej się wynegocjować jedną noc.
J: Dziękuję ci.- uśmiechnęłam się do niej delikatnie, na co ona rozpromieniła się.
P: Nareszcie uśmiech! Dla niego było warto, skarbie.- mrugnęła do mnie i wyszła, zostawiając nas. Zachichotałam, na co Louis uśmiechnął się szeroko.
L: Brakowało mi tego!- zaśmiał się, na co dźgnęłam go w bok.
Rozmawialiśmy przez kolejne 3 godziny, opowiadałam mu o swoim życiu, pasjach i rodzinie. Później on zrobił to samo.
J: Nie wierzę! Jak mogłeś? Przecież zniszczyłeś mu cały występ!- popatrzyłam na niego zdziwiona. Nie mogłam uwierzyć w to, że jeszcze kilka lat temu, był zbuntowanym dzieciakiem, który podkładał nogi aktorom, "pomagając" przy przedstawieniach. 
L: Naprawdę! Nigdy nie lubiłem tego typka, a to była taka perfekcyjna okazja. Szkoda mi tylko mojego obrazu, bo przewrócił się prosto na niego.
J: Karma zawsze wraca.- pstryknęłam go w nos, na co spojrzał na mnie dziko.
L: Kochana, masz szczęście, że leżysz w szpitalu. Bo inaczej tak bym cię łaskotał, że z powrotem byś tu trafiła.- zagroził mi z uśmiechem. Wystawiłam mu język, ale przytuliłam się do niego.
Szatyn nagle złapał mnie za lewą rękę i podniósł ją delikatnie. Patrzyłam na jego poczynania w ciszy.
Zaczął całować każdy z moich palców, potem pocałował wierz mojej dłoni, a na końcu środek. Wtulił w nią swoją twarz i uśmiechnął się do mnie. Chciałam zrobić to samo, ale nic nie czułam. Kompletne nic.
J: Ja nie przeżyję bez rysowania, nie przeżyję bez tych wszystkich uczuć, dotyku kartki..- wyszeptałam.
L: Przejdziemy przez to razem. Będę z tobą w każdym momencie, będę ci pomagał i cię wspierał. Razem damy radę i zobaczysz, jeszcze będziesz spełniać się w życiu.- powiedział wtulając nos w moje włosy.
*miesiąc później*
Dzisiaj oficjalnie miałam zacząć rehabilitację. Dopiero teraz mój organizm, po dojściu do siebie i rozpoczęciu odpowiedniej diety jest wstanie znieść trudy ćwiczeń. Louis jak obiecał wciąż jest ze mną.
2 tygodnie od feralnej zmiany w moim nastawieniu wypuścili mnie domu. Mama bardzo chciała zostać i się mną opiekować, ale praca jej to uniemożliwiała. Lou zaproponował jej więc, że albo on zamieszka u mnie, albo ja u niego. Skończyło się na tym, że nie zgodziłam się na wyprowadzkę, więc wprowadził się do mnie. Codziennie rano przychodzi do mojego pokoju i budzi mnie całusem w czoło. Idzie do kuchni i robi mi śniadanie. Dopóki nie zjem, nie pozwala mi się ruszyć z łóżka. Potem wraca i spożywamy posiłek, siedząc w moim łóżku. Często mnie po prostu karmi, bo nie jestem w stanie na przykład utrzymać kanapki tak, by nie zleciały z niej składniki. 
Dzisiejszy poranek postanowiłam jednak zmienić. Wstałam wcześniej i po umieszczeniu ręki w specjalnej szynie, którą przymocowałam specjalnym bandażem do ciała, poszłam na paluszkach do pokoju Louisa. Spał jeszcze. Zakradłam się do jego telefonu, w którym budzik miał zadzwonić za 1,5 godziny. Wyłączyłam go i wyciszyłam. Niech się chłopak wyśpi.
Wróciłam do pokoju i przebrałam się z piżamy w luźną koszulkę z nadrukiem The Beatles i czarne legginsy. W łazience załatwiłam swoje potrzeby, jakimś cudem sama umyłam zęby i jeszcze większym cudem związałam włosy. Nie chciałam ich czesać, bo na pewno bym sobie nie dała rady, a po za tym uwielbiałam siadać na swojej pufce, przed Lou i relaksować się, gdy on rozczesywał mi włosy i zaplątywał z nich warkocze lub wiązał w ładne kucyki. Moja mama go nauczyła, a on robił to naprawdę dobrze.
Gdy byłam już gotowa zeszłam po cichu do kuchni i walcząc jedną ręką, wyciągnęłam z lodówki jajka i boczek. Położyłam produkty na blacie i wyciągnęłam jeszcze masło. Następnie z dolnej szafki wyciągnęłam patelnię. Włączyłam płytę i ustawiłam tak, żeby się nagrzewała. Na niej postawiłam wcześniej wyciągniętą patelnię i rzuciłam kawałek masła na nią. Następnie zaczęłam kroić boczek w kosteczkę i dorzuciłam do masła. Poczekałam aż się przysmaży i jakimś cudem udało mi się wbić jajka. Mieszałam wszystko przez jakiś czas, a później wyłączyłam płytę. Szybkim ruchem z szafki wyciągnęłam talerze i przełożyłam jedzenie z patelni. Położyłam na jajecznicy po listku bazylii, dla ładnego wyglądu. Na szczęście wczoraj podczas zakupów spożywczych kupiliśmy bułki, więc pomagając sobie kolanem przekroiłam je na pół i posmarowałam masełkiem. Dołożyłam do jajecznicy i zadowolona z efektu przygotowałam dla nas również po szklance soku pomarańczowego. Usiadłam przy blacie, czując pulsujący ból w prawy przedramieniu. To zły znak, bo doktor mówił, że mam nie nadwyrężać tej ręki. Odpoczęłam 5 minut, a potem wróciłam do góry. Najciszej jak tylko umiałam, przyciągnęłam mały stolik do łóżka Lou. Później osobno z każdym talerzem i szklanką szłam do góry i stawiałam na stoliczku. Wreszcie gdy wszystko było gotowe, położyłam się obok chłopaka i przytuliłam się do niego. Automatycznie jego ramiona mnie objęły przez sen. Zaśmiałam się cichutko. Leżałam z nim jakieś 30 minut. Od wyłączenia jego budzika minęły już jakieś 2,5 może nawet 3 godziny. Pocałowałam jego nosek.
J: Louis.. wstawaj..- zachichotałam i ucałowałam jego czoło. Mruknął coś pod nosem i wtulił twarz w moje włosy. Pogłaskałam go prawą ręką po policzku.- Loulou...- dopiero po chwili otworzył oczy i na mój widok od razu się uśmiechnął. Widząc to sama wyszczerzyłam się.
L: Cześć..- powiedział porannym głosem, który rzadko kiedy słyszałam.- Co ty tu robisz?- zapytał uprzednio całując moje czoło i przecierając oczy.
J: Przygotowałam śniadanie.- uśmiechnęłam się i pokazałam mu swoje dzieło. Zmarszczył brwi.
L: Mama przyjechała?- zapytał patrząc na mnie podejrzliwie.
J: Nie, sama wszystko zrobiłam.- uśmiechnęłam się szeroko dumna, że udało mi się go zaskoczyć.
L: (T.i.) no kurcze! Mówimy ci, że musisz oszczędzać prawą rękę.- powiedział nieco zły. Zrobiło mi się smutno, a on widząc to uśmiechnął się troskliwie.- Przepraszam kochanie, po prostu się martwię. Dziękuję ci bardzo, to zdecydowanie najlepszy poranek, jaki kiedykolwiek przeżyłem.- ścisnął moją dłoń. Lekko się uśmiechnęłam. Później zaczęliśmy jeść. Nadal czułam ból w prawej ręce, ale przejdzie, prawda? Mam nadzieję.
J: Dzisiaj zaczynam rehabilitację..- zaczęłam niepewnie.
L: Pamiętam. Będzie dobrze, będę z tobą.- przytulił mnie od tyłu.
J: Możemy wcześniej pojechać gdzieś? Na przykład do parku na spacer?- popatrzyłam na niego błagalnie. Siedział w ciszy myśląc czy się zgodzić, czy nie. Na pewno się nie zgodzi. Zawsze tak jest.
L: Dobrze. Myślę, że świeże powietrze dobrze ci zrobi.- posłał mi uśmiech, a mi szczęka opadła.

_______________________________________
I jak? Dobrze jest? :D
Zwiększam nieco warunek, bo się nie wyrobię inaczej! :D

12 komentarzy = następna część!

Wasza
DF

16 komentarzy:

  1. Suber!!! Dawaj szybmo nexta!!! :D <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Super jak zawsze :)
    A.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wyrobisz się, jestem pewna.
    A to opowiadanie jest nieziemskie <33333

    OdpowiedzUsuń
  4. Bozee dalej dalej dalej ❤❤❤❤❤❤ !! Mega

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawe co z tą ręką! :/ mam nadzieję, że to nie będzie miało wielkiego znaczenia :#

    OdpowiedzUsuń
  6. Strasznie wciąga <33333

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak wgl kiedy next? :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem ciekawa co się dalej stanie
    Czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  9. Chcę następną część!

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  11. Po prostu Świetny.. co tu tyle gadać.. Wielki Powrut Mój Nadszedł!!!!
    OLA

    OdpowiedzUsuń