Bez zbędnych wstępów, zapraszam do czytania :)
__________________________________________
L: Zostaw moją dziewczynę, to po pierwsze, a po drugie, lepiej zacznij szukać innej pracy, bo z tej na pewno cię zwolnią za takie zachowanie.- powiedział. Widziałam, że waha się czy powiedzieć coś jeszcze, więc szturchnęłam go lekko pod stołem, żeby wiedział, że jeśli nie on, to ja to zrobię, a wtedy nie będzie już tak spokojnie.- Najlepiej w burdelu, bo twoje sztuczne cycki tylko tam mogą się komuś przydać.- rzucił i puścił ją, a ona poszła sobie.
J: My chyba.. Powinniśmy..
L: Tak, chodźmy, bo czuję że to nie skończy się dobrze.- powiedział, a gdy spojrzałam w jego oczy, dostrzegłam, że tęczówki mu pociemniały. W przypływie lekkiej odwagi, złapałam go za rękę i wstałam, idąc nie do jego samochodu, a na ławkę kawałek dalej, w nieco odosobnionym miejscu. Chciałam usiąść na przeciwko niego ,ale ześlizgnęłam się z ławki i uderzyłam się. Chłopak doskoczył do mnie i pomógł mi wstać. Pomasowałam miejsce, gdzie mnie bolało i zajęłam miejsce obok szatyna, uśmiechając się lekko i posyłając mu spojrzenie typu "nie śmiej się, bo pożałujesz". Natychmiast spoważniał.
J: My chyba.. Powinniśmy..
L: Tak, chodźmy, bo czuję że to nie skończy się dobrze.- powiedział, a gdy spojrzałam w jego oczy, dostrzegłam, że tęczówki mu pociemniały. W przypływie lekkiej odwagi, złapałam go za rękę i wstałam, idąc nie do jego samochodu, a na ławkę kawałek dalej, w nieco odosobnionym miejscu. Chciałam usiąść na przeciwko niego ,ale ześlizgnęłam się z ławki i uderzyłam się. Chłopak doskoczył do mnie i pomógł mi wstać. Pomasowałam miejsce, gdzie mnie bolało i zajęłam miejsce obok szatyna, uśmiechając się lekko i posyłając mu spojrzenie typu "nie śmiej się, bo pożałujesz". Natychmiast spoważniał.
J: Chodziło mi bardziej o to, że musimy porozmawiać.- westchnęłam.
L: O czym? Bo jeśli zaczniesz gadać o tej laluni, to wiedz że wrócę i dopowiem jeszcze kilka niezłych zdań.- fuknął oburzony.
J: Louis, nie o to mi chodzi.- pogłaskałam go po ręce, żeby się uspokoił. Zadziałało.
L: W takim razie o co?- spytał już nieco spokojniej.
J: Ty.. Ty nazwałeś mnie swoją dziewczyną.
L: Wiem.- uśmiechnął się jakby na wspomnienie.
J: Iii??
L: Nic. Jesteś moją dziewczyną.- spojrzałam na niego zdziwiona.
J: Przepraszam bardzo, ale kto to powiedział?
L: Ja.- wyszczerzył się.
J: Nie wydaje mi się, żebyś się pytał a ja dałam na to przyzwolenie albo chociaż odpowiedź.
L: No to co? Polubiłem to.
J: Co dokładnie?- moje brwi były w kosmosie. A serce biło szybko.
L: Lubię nazywać się moją dziewczyną, moja dziewczyno.- wzruszył ramionami i uśmiechnął się. Odsunęłam się od niego i zmarszczyłam brwi. Co to za gra? Czemu jej nie znam? O co w niej chodzi?
J: Wytłumaczysz mi zasady tej gry? Bo jej nie ogarniam.- przyznałam szczerze.
L: Nie ma żadnej gry. Jesteś moją dziewczyną.- dalej się uśmiechał.
J: Dobra, a teraz na serio. Powiedz o co chodzi.- przewróciłam oczami zirytowana jego dalszym zachowaniem.
L: Okej, zrobimy po twojemu.- uklęknął przede mną.- (T.i.) (T.n.) zostaniesz moją dziewczyną?
Zachichotałam na jego słowa i pomogłam mu wstać.
J: Co ty robisz głupku.
L: Tak też źle? To ja już nie wiem co mam zrobić.- westchnął.
J: Louis do cholery, nie denerwuj mnie i powiedz o co chodzi, bo czytać w myślach nie potrafię!- warknęłam zdenerwowana.
L: Dobra, powiem prosto z mostu. Podobasz mi się, w dodatku okazało się że masz fajny charakter i talent. Mój ideał po prostu.- zaśmiał się.
J: Okeeej..- powiedziałam i nagle ciemność przesłoniła mi wszystko. Otworzyłam oczy i nagle znalazłam się w karetce.
L: (T.i.)?- głos chłopaka dobiegał z boku. Zamrugałam kilka razy i ujrzałam jego twarz.
J: Louis? Co się stało?- zapytałam chcąc usiąść, ale byłam przypięta jakimiś paskami.
L: Uderzyłaś się w głowę i zemdlałaś, ale nie mogłem cię wybudzić, potem przyszli inni klienci z kawiarni i też próbowali, ale się nie udało, więc po kilku minutach zadzwoniliśmy po karetkę. Teraz jedziemy do szpitala i powinniśmy tam być za chwilkę dosłownie.- zamilkł i jakby chciał coś dopowiedzieć, ale jednak tego nie zrobił. Po chwili ciszy dodał szeptem.- Musiałem się przedstawić jako twój chłopak, żeby mnie z tobą zabrali. Mam nadzieję, że nie jesteś zła.
J: No coś ty!- zachichotałam, czego zaraz pożałowałam, bo głowa mnie zabolała, przez co jęknęłam,
L: Proszę pana! Ona się obudziła.- powiedział do jakiegoś gościa, przez okienko.
P: Jesteśmy już na miejscu.- rzucił i wysiadł.
Dosłownie po kilku sekundach jechałam już korytarzem w szpitalu. Każdy coś do mnie mówił, a ja nie mogłam się na żadnym z nich skupić.
L: Cisza!- powiedział głośniej lekarz i spojrzał na mnie.- Dziecino, teraz wykonamy niezbędne badania i jeśli będzie taka potrzeba, wykonamy drobny zabieg. Jak się nazywasz i czy jesteś pełnoletnia?
J: Nazywam się (T.i.) (T.n.) i nie jestem pełnoletnia, ale już się usamodzielniłam i moja mama podpisała deklarację, że mogę już za siebie odpowiadać. Moja pani psycholog również tą deklarację podpisała.- powiedziałam na jednym wdechu.
L: Dobrze, w takim razie uspokój się, wszystko będzie dobrze, jesteś w najlepszych rękach.
Nie wiem co się potem działo, bo usnęłam.
Obudziłam się po jakimś czasie, białe światło raziło mnie w oczy. Na swojej ręce czułam czyjeś przyjemne ciepło, ale drugiej ręki w ogóle nie czułam.
J: Louis..- moje wargi same się poruszyły, a cichy szept opuścił usta.
L: (S.T.i.).. Kochanie, boże, jak ja się martwiłem. Lekarze mówili że odkryli guza w twoim mózgu, który pękł podczas twojego upadku.. Robili co mogli, ale niedowład lewej ręki pozostanie..- spojrzałam w jego stronę i dopiero po chwili dotarł do mnie sens jego słów.
J: JAKI NIEDOWŁAD?- krzyknęłam nagle, wyrywając się. Sama siebie zdziwiłam, skąd u mnie tyle siły.
L: Masz niedowład lewej ręki średniego stopnia.. Doktor Smith powiedział, że jest szansa, że po rehabilitacji sprawność wróci..- powiedział z lekkim uśmiechem, jednak on nie sięgnął jego oczu. Oderwałam wzrok od niego i skierowałam go na moją lewą rękę. Leżała bezwładnie na pościeli. Próbowałam nią poruszyć, ale jedyne co mi się udało, to bardzo, bardzo delikatnie zgiąć mały palec. Łzy same wypłynęły, a ja nie mogłam uwierzyć własnym oczom.
J: To niemożliwe..- wyszeptałam.
__________________________________________
I co myślicie? Mi osobiście się nie podoba, ale warunek spełniony, więc dodać muszę. Chciałam to jakoś zmienić, ale chyba nie wyszło. W niektórych momentach brakuje sensu xD
No ale dobrze, 10 komów dacie radę? Na pewno ;D
CZYTASZ=KOMENTUJESZ!!!
Wasza
DF
Fajny
OdpowiedzUsuńChciałabym bardzo ,,zamówić"?? No nie wiem ale chciałabym imagin z Niallem
W porządku, następny będzie dla ciebie :)
UsuńFajny
OdpowiedzUsuńChciałabym bardzo ,,zamówić"?? No nie wiem ale chciałabym imagin z Niallem
Wow wgl sie tego nie spodziewalam szybko next ❤
OdpowiedzUsuńUlalala ale się dzieje ^^.boski szybko next! ♥♥
OdpowiedzUsuńSuper teraz to się zaczyna dziać :)
OdpowiedzUsuńA.
Fajny ale mam nadzieje że wróci jej czucie w lewej ręce
OdpowiedzUsuńŚwietny
OdpowiedzUsuńSerio w takim momęcie??? Ale co tam :) zajebisty imagin i mam nadzieje że wróci jej to czucie w ręce :D
OdpowiedzUsuńTo jest cudowne! <3
OdpowiedzUsuńzapraszam tez do mnie, dopiero zaczynam i jest ciężko, także podziwiam za wytrwałość ._.
http://dzikiesny.blogspot.com/
*.*
OdpowiedzUsuń