PANIE I PANOWIE, PROSZĘ O GORĄCE BRAWA DLA... MNIE. Wszyscy teraz takie "wut? Wut? Kto ty?" a no to ja, ta głupia, beznadziejna, egoistyczna, leniwa (tu: wstaw inne wyzwiska bądź negatywne określenia) idiotka, która myśli że wraca po.. Boże nawet nie wiem ilu i myśli że jest fajna! Jeeej!
Informuje od razu, że wszystko co pisałam do tej pory jest zawieszone na zawsze i nie odwołalnie! I tak już nikt tamtego nie pamięta :3 Nie będę już wywlekać tych wszystkich śmiesznych powodów DLACZEGO, ale jestem wam winna przeprosiny. Ew. Follow na tt haha
Powracam z czymś całkiem nowym, to będzie dość ciężkie, bo w sumie imagina tego wzięłam z fragmentu opowiadania które napisałam w trakcie tej mojej przerwy, a co najlepsze, podczas "urlopu" <bezpłatnego, dziwie się że Naat mnie nie zwolniła ;D > napisałam z 4-5 takich opowiadań i postaram się z nich wyciągnąć krótsze! Nie wiem czy wyjdzie, zobaczymy.
Nie obiecuję, że nowe części będą o tej i o tej porze ani że będę się starać żeby wstawiać to regularnie, bo wtedy mi nie wyjdzie. Więc.. Jak będzie to będzie haha :D Mogę jedynie obiecać, że już was nie zostawię na tak długo, jeśli w ogóle ktoś będzie chciał czytać to coś haha
Dobra, nie przedłużam, bo i tak nikt tego nie czyta i zapraszam na coś całkiem nowego, coś ciekawego (mam nadzieję), coś co nazywa się SAMOTNOŚĆ.
Miłego czytania :*
Informuje od razu, że wszystko co pisałam do tej pory jest zawieszone na zawsze i nie odwołalnie! I tak już nikt tamtego nie pamięta :3 Nie będę już wywlekać tych wszystkich śmiesznych powodów DLACZEGO, ale jestem wam winna przeprosiny. Ew. Follow na tt haha
Powracam z czymś całkiem nowym, to będzie dość ciężkie, bo w sumie imagina tego wzięłam z fragmentu opowiadania które napisałam w trakcie tej mojej przerwy, a co najlepsze, podczas "urlopu" <bezpłatnego, dziwie się że Naat mnie nie zwolniła ;D > napisałam z 4-5 takich opowiadań i postaram się z nich wyciągnąć krótsze! Nie wiem czy wyjdzie, zobaczymy.
Nie obiecuję, że nowe części będą o tej i o tej porze ani że będę się starać żeby wstawiać to regularnie, bo wtedy mi nie wyjdzie. Więc.. Jak będzie to będzie haha :D Mogę jedynie obiecać, że już was nie zostawię na tak długo, jeśli w ogóle ktoś będzie chciał czytać to coś haha
Dobra, nie przedłużam, bo i tak nikt tego nie czyta i zapraszam na coś całkiem nowego, coś ciekawego (mam nadzieję), coś co nazywa się SAMOTNOŚĆ.
Miłego czytania :*
___________________________________________________
Siedzę na parapecie. Kolejna noc zarwana. Kiedy to się skończy? Co noc męczy mnie moja przypadłość. Nieuleczalna choroba, na którą choruje bardzo duża część populacji. Niestety, o leki na tę chorobę trudno w tym pełnym zawiści i wzajemnej nienawiści świecie.
Patrzę w gwiazdy i zastanawiam się, gdzie ten mój lek żyje? Co robi? O czym myśli? Czy w ogóle istnieje?
Mama mówi że tak i kiedyś na pewno go odnajdę. Że odnajdę swój księżyc, który tylko dla mnie świecić będzie w dzień. Ale ja jej nie wierzę. Nie wierzę nikomu. Wszyscy kłamią, faszerują innych tymi kłamstwami, pogłębiając chorobę jeszcze bardziej. Ale.. No cóż, siedząc na tym parapecie, z nogami pod brodą (taaak, mam dość szeroki parapet), wpatrując się w gwiazdy, mogę śmiało stwierdzić, że mój lek gdzieś tam jest. I ja go znajdę.
Patrzę w gwiazdy i zastanawiam się, gdzie ten mój lek żyje? Co robi? O czym myśli? Czy w ogóle istnieje?
Mama mówi że tak i kiedyś na pewno go odnajdę. Że odnajdę swój księżyc, który tylko dla mnie świecić będzie w dzień. Ale ja jej nie wierzę. Nie wierzę nikomu. Wszyscy kłamią, faszerują innych tymi kłamstwami, pogłębiając chorobę jeszcze bardziej. Ale.. No cóż, siedząc na tym parapecie, z nogami pod brodą (taaak, mam dość szeroki parapet), wpatrując się w gwiazdy, mogę śmiało stwierdzić, że mój lek gdzieś tam jest. I ja go znajdę.
<Jego perspektywa>
Siedziałem na parapecie i zastanawiałem się,co takiego zrobiłem, że Bóg ukarał mnie tą chorobą? Niby otoczony tymi wszystkimi ludźmi... Tymi... Fałszywymi i zakłamanymi ludźmi... Bycie kimś, nie byle kim jest frustrujące. Każdy twój ruch, twoje słowo jest poddawane krytyce. Nie masz wyboru albo robisz to dobrze, albo spadasz.
Ojciec zawsze powtarzał mi, że znajdę swoje lekarstwo. Że odnajdę swoje słońce, które tylko dla mnie świecić będzie w nocy. Ale ja mu nie wierzę. Nie wierzę nikomu. Wszyscy kłamią, faszerują innych tymi kłamstwami, pogłębiając chorobę jeszcze bardziej. Ale.. No cóż, siedząc na tym parapecie, z nogami pod brodą (taaak, mam dość szeroki parapet), wpatrując się w gwiazdy, mogę śmiało stwierdzić, że mój lek gdzieś tam jest. I ja go znajdę.
<zamierzona zmiana czasu na przeszły>
Następnego dnia byłem niewyspany. Norma, zazwyczaj się nie wysypiam. Wstałem z łóżka i poszedłem do łazienki. Załatwiłem swoje potrzeby, wykonałem poranną toaletę i spojrzałem w lustro.
N:Kurwa, znowu mam podkrążone oczy.
I zaczynasz mówić sam do siebie.
Zamknij się.
Postanowiłem podkraść (znowu) trochę tego ohydstwa partnerce ojca, co ona nim codziennie szpachluje sobie ryj.
I tak jest brzydka.
Na palcach skierowałem się do jej łazienki i z jakiejś małej tubki wycisnąłem kropkę cielistego płynu.
Fuj.
Wróciłem do siebie i nałożyłem to sobie pod oczy. Dobrze wsmarowałem, żeby nie było zbyt widać. Przeczesałem włosy palcami i westchnąłem do odbicia.
Czas zacząć przestawienie.
Wyszedłem z łazienki, zgasiłem światło i podszedłem do szafy. Wyciągnąłem z niej jakiś szary T-shirt i czarne rurki. Taaa.. Jak każdy typowy kapitan drużyny. Rzygam tym już. Przebrałem się szybko, złapałem dzień wcześniej spakowany plecak i pobiegłem na dół. W locie złapałem jabłko i kasę od taty, ubrałem buty i wyszedłem z domu. Nie chce mi się dzisiaj jechać autem. Po za tym mam przeczucie, że lepiej będzie, jeśli pójdę dzisiaj piechotą.
Ojciec zawsze powtarzał mi, że znajdę swoje lekarstwo. Że odnajdę swoje słońce, które tylko dla mnie świecić będzie w nocy. Ale ja mu nie wierzę. Nie wierzę nikomu. Wszyscy kłamią, faszerują innych tymi kłamstwami, pogłębiając chorobę jeszcze bardziej. Ale.. No cóż, siedząc na tym parapecie, z nogami pod brodą (taaak, mam dość szeroki parapet), wpatrując się w gwiazdy, mogę śmiało stwierdzić, że mój lek gdzieś tam jest. I ja go znajdę.
<zamierzona zmiana czasu na przeszły>
Następnego dnia byłem niewyspany. Norma, zazwyczaj się nie wysypiam. Wstałem z łóżka i poszedłem do łazienki. Załatwiłem swoje potrzeby, wykonałem poranną toaletę i spojrzałem w lustro.
N:Kurwa, znowu mam podkrążone oczy.
I zaczynasz mówić sam do siebie.
Zamknij się.
Postanowiłem podkraść (znowu) trochę tego ohydstwa partnerce ojca, co ona nim codziennie szpachluje sobie ryj.
I tak jest brzydka.
Na palcach skierowałem się do jej łazienki i z jakiejś małej tubki wycisnąłem kropkę cielistego płynu.
Fuj.
Wróciłem do siebie i nałożyłem to sobie pod oczy. Dobrze wsmarowałem, żeby nie było zbyt widać. Przeczesałem włosy palcami i westchnąłem do odbicia.
Czas zacząć przestawienie.
Wyszedłem z łazienki, zgasiłem światło i podszedłem do szafy. Wyciągnąłem z niej jakiś szary T-shirt i czarne rurki. Taaa.. Jak każdy typowy kapitan drużyny. Rzygam tym już. Przebrałem się szybko, złapałem dzień wcześniej spakowany plecak i pobiegłem na dół. W locie złapałem jabłko i kasę od taty, ubrałem buty i wyszedłem z domu. Nie chce mi się dzisiaj jechać autem. Po za tym mam przeczucie, że lepiej będzie, jeśli pójdę dzisiaj piechotą.
<Jej perspektywa>
Wstałam rano. Przyszykowałam się do szkoły. Porozmawiałam ze sobą przed lustrem, nałożyłam korektor pod oczy, aby zakryć sińce i przeczesałam włosy palcami.
Czas zacząć przedstawienie.
Postanowiłam dzisiaj ubrać się trochę inaczej niż zwykle. Padło na szarą, przedłużaną bluzkę i czarne rurki. Szybko się przebrałam i złapałam plecak. Zbiegłam na dół i złapałam jabłko w locie. Zgarnęłam również kasę od partnera mamy.
Ugh, stary zbok.
W dodatku brzydki.
Nałożyłam buty i wyszłam z domu. Postanowiłam przejść się na piechotę do szkoły i zrezygnować z transportu miejskiego. Szłam więc, wpatrując się w chodnik, bo nie miałam siły, żeby podnieść wzrok. Nagle wyminęłam kogoś tak blisko, że omal nie szturchnęłam go łokciem. Tak, GO, bo poczułam mocny zapach męskich perfum. Ładny zresztą. Spojrzałam na niego spokojnie, chcąc przeprosić tak, jak mnie wychowała mama.
J:Przepraszam
N:Przepraszam
Powiedzieliśmy równocześnie. Popatrzyliśmy sobie w oczy i uśmiechnęliśmy się delikatnie do siebie.
Może nie jest taki zły?
J:Idziesz do szkoły?
N:Idziesz do szkoły?
Zachichotałam cicho na co się uśmiechnął.
N:Może pójdziemy razem?- zapytał z uśmiechem.
J:W porządku.- odwzajemniłam gest.
Szliśmy obok siebie w ciszy.
N:Więc.. Nieznajoma, to ty jesteś tym sławnym kapitanem drużyny siatkarskiej dziewcząt?- zapytał cicho.
J:A ty, Nieznajomy, jesteś tym sławnym kapitanem męskiej drużyny siatkarskiej?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
N:Popatrz ile nas łączy!- zaśmiał się, a ja na ten dźwięk zawtórowałam mu. Spojrzałam na siebie potem na niego i wybuchnęłam śmiechem.
J:W dodatku tak samo ubrani!- chłopak spojrzał na mnie potem na siebie i uśmiechnął się szeroko.
N:Co masz pierwsze?
J:Dwie godziny treningu.
N:Ja też. Czekaj, powiedz, jaki masz strój na trening? Tylko nie mów że czarny..
J:T-shirt z czarnymi spodenkami?- zaśmialiśmy się.
N:A już myślałem, że ten dzień będzie beznadziejny. Dziękuję Ci, piękna Nieznajoma.
J:Chciałam powiedzieć to samo!
Niestety nasza rozmowa została ukrócona, przez dojście do szkoły.
N:To widzimy się na treningu?-zapytał niepewnie.
J:Na treningu.- przytaknęłam i odeszłam w strone swojej szafki. Schowałam do niej plecak, wcześniej wyciągając strój na trening. Zdecydowałam się także wziąć telefon, który sekundę po zamknięciu szafki zawibrował.
Nieznany: Witaj, piękna Nieznajoma.
Uśmiechnęłam się widząc tego smsa
Ja: Witaj, cudowny Nieznajomy.
Nieznajomy: Nie jestem piękny? :(
Ja: No cóż, jeśli by tak przymknąć jedno oko, a potem zakryć drugie, to może jakoś dam radę :D
Nieznajomy: Ranisz, Bae.
Nazwał mnie swoim Bae? Głupkowaty uśmiech sam wpłynął na moją twarz.
Ja: Gdzie bym tam śmiała.
Ja: Ale musze uciekać, trzeba się przebrać :/
Nieznajomy: Dobrze :/ Do zobaczenia, Bae.
Czas zacząć przedstawienie.
Postanowiłam dzisiaj ubrać się trochę inaczej niż zwykle. Padło na szarą, przedłużaną bluzkę i czarne rurki. Szybko się przebrałam i złapałam plecak. Zbiegłam na dół i złapałam jabłko w locie. Zgarnęłam również kasę od partnera mamy.
Ugh, stary zbok.
W dodatku brzydki.
Nałożyłam buty i wyszłam z domu. Postanowiłam przejść się na piechotę do szkoły i zrezygnować z transportu miejskiego. Szłam więc, wpatrując się w chodnik, bo nie miałam siły, żeby podnieść wzrok. Nagle wyminęłam kogoś tak blisko, że omal nie szturchnęłam go łokciem. Tak, GO, bo poczułam mocny zapach męskich perfum. Ładny zresztą. Spojrzałam na niego spokojnie, chcąc przeprosić tak, jak mnie wychowała mama.
J:Przepraszam
N:Przepraszam
Powiedzieliśmy równocześnie. Popatrzyliśmy sobie w oczy i uśmiechnęliśmy się delikatnie do siebie.
Może nie jest taki zły?
J:Idziesz do szkoły?
N:Idziesz do szkoły?
Zachichotałam cicho na co się uśmiechnął.
N:Może pójdziemy razem?- zapytał z uśmiechem.
J:W porządku.- odwzajemniłam gest.
Szliśmy obok siebie w ciszy.
N:Więc.. Nieznajoma, to ty jesteś tym sławnym kapitanem drużyny siatkarskiej dziewcząt?- zapytał cicho.
J:A ty, Nieznajomy, jesteś tym sławnym kapitanem męskiej drużyny siatkarskiej?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
N:Popatrz ile nas łączy!- zaśmiał się, a ja na ten dźwięk zawtórowałam mu. Spojrzałam na siebie potem na niego i wybuchnęłam śmiechem.
J:W dodatku tak samo ubrani!- chłopak spojrzał na mnie potem na siebie i uśmiechnął się szeroko.
N:Co masz pierwsze?
J:Dwie godziny treningu.
N:Ja też. Czekaj, powiedz, jaki masz strój na trening? Tylko nie mów że czarny..
J:T-shirt z czarnymi spodenkami?- zaśmialiśmy się.
N:A już myślałem, że ten dzień będzie beznadziejny. Dziękuję Ci, piękna Nieznajoma.
J:Chciałam powiedzieć to samo!
Niestety nasza rozmowa została ukrócona, przez dojście do szkoły.
N:To widzimy się na treningu?-zapytał niepewnie.
J:Na treningu.- przytaknęłam i odeszłam w strone swojej szafki. Schowałam do niej plecak, wcześniej wyciągając strój na trening. Zdecydowałam się także wziąć telefon, który sekundę po zamknięciu szafki zawibrował.
Nieznany: Witaj, piękna Nieznajoma.
Uśmiechnęłam się widząc tego smsa
Ja: Witaj, cudowny Nieznajomy.
Nieznajomy: Nie jestem piękny? :(
Ja: No cóż, jeśli by tak przymknąć jedno oko, a potem zakryć drugie, to może jakoś dam radę :D
Nieznajomy: Ranisz, Bae.
Nazwał mnie swoim Bae? Głupkowaty uśmiech sam wpłynął na moją twarz.
Ja: Gdzie bym tam śmiała.
Ja: Ale musze uciekać, trzeba się przebrać :/
Nieznajomy: Dobrze :/ Do zobaczenia, Bae.
Z uśmiechem skierowałam się do szatni. Zaczęłam ściągać ubrania i przebierać się w strój.
Może ten dzień nie będzie aż tak beznadziejny?
Może ten dzień nie będzie aż tak beznadziejny?
______________________________________________________
No i to na tyle w pierwszej części. Jest krótka, ale ma wprowadzić w całą historię, która też będzie krótka :D
Zobaczymy jaka będzie wasza reakcja! Nie stawiam warunku (na razie ^^) i czekam na odzew!
Zobaczymy jaka będzie wasza reakcja! Nie stawiam warunku (na razie ^^) i czekam na odzew!
Całuję,
Przepraszam,
Wasza DF §§
Przepraszam,
Wasza DF §§
Pierwsza!!
OdpowiedzUsuńA imagin.. Masz racje, coś innego niż twoje pozostałe, ale równie świetny!! Dalej!
Naat
Cudowne takie inne ale wciągające:) czekam na następna część :)
OdpowiedzUsuńA.
Ooooooo!Meeega pls daj szybko kolejnego! Cudoo! *-*
OdpowiedzUsuńOLA
Ale boski ♥ dodaj szybko następną cześć proszę :*
OdpowiedzUsuńDodaj szybko następną część 😊A kiedy będzie 8 część Liama??^^
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTo nie moje opowiadanie :D Naat pisze Liama :*
UsuńTo nie moje opowiadanie :D Naat pisze Liama :*
UsuńInne ale superowe szybko next !!! ❤❤❤❤
OdpowiedzUsuńInne ale superowe szybko next !!! ❤❤❤❤
OdpowiedzUsuńNext:)
OdpowiedzUsuńA wgl jakie sa twoje wczesniejsze opowiadania ?? ☺
OdpowiedzUsuńZarąbiste <3
OdpowiedzUsuń