One Direction i My.. - imaginy

sobota, 19 grudnia 2015

Liam ♥

-Świetnie. Przyłóż się jeszcze trochę i może w końcu uda ci się cokolwiek dobrze zrobić!- darła się na mnie nauczycielka jazzu.. wiedziałam, że nie jestem najlepsza w tańcu, ale jest to coś, co kocham. Jednak kiedy ona na mnie patrzy nie mam ochoty tego robić.. ciągle powtarza, że jestem do niczego. Czemu? Nie mam pojęcia. Chyba po prostu była bardzo wymagająca.To już 3 godzina treningu.. byłam wykończona.
-Dobra.. na nic się już dziś zdasz. Przyjdź jutro o tej samej porze.
-Oczywiście. Do widzenia.- ukłoniłam się kobiecie i skierowałam się w stronę szatni. Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w normalne ciuchy. Było lato, więc nie suszyłam włosów i dźwigając torbę szłam ulicami Londynu do swojego mieszkania. Na szczęście latarnie się już zapaliły i nie muszę iść po ciemku przez pół miasta. Już 23.. cholera jasna. 
Oczywiście nie pomyślałam, że o tej godzinie może być dość chłodno, tylko kroczyłam ulicą w koszulce na ramiączkach i spodenkach. Brawo! Zaczęła lecieć moja ulubiona jak i znienawidzona piosenka.. "Hello" Adele. Po pierwszym refrenie już mi spłynęłam łezka po policzku, ale szybko ją otarłam i szłam dalej. Piosenka nieziemsko mi przypominała o moim.. byłbym przyjacielu? Chyba tak to można nazwać. Pochłonięta całkowicie muzyką nie zauważyłam jak dwójka mężczyzn zastawia mi drogę. Myślałam, że to jakiś żart i próbowałam przejść obok nich. Nie.. odepchnęli mnie do tyłu, a ja powoli zdjęłam słuchawki patrząc na nich z szeroko otwartymi oczami, nie widząc co robić. 
-Tancereczka. Może teraz nam coś zatańczysz.. ale preferowałbym bez tych ciuszków. - powiedział pierwszy, największy z nich wszystkich a mnie przeszły dreszcze po kręgosłupie. Szybko się odwróciłam i chciałam jak najszybciej uciec stąd. Zamiast tego uderzyłam w tors kolejnego mięśniaka.. cholera, chyba mam kłopoty. 3 na jedną? To nie fair. Popatrzyłam w górę na faceta, a on obrzydliwie się uśmiechnął. 
-Czego wy do cholery chcecie?- warknęłam, a oni się zaśmiali szyderczo.
-Myślę, że wiesz o czym marzymy, skarbie.- odparł znów chyba ich 'lider', a ja znów poczułam mrowienie po całym kręgosłupie,a oddech mi spłyciał. kręciłam się wokół własnej osi szukając jakiejś ucieczki, schronienia, ludzi.. czegokolwiek. Napastnicy niebezpiecznie się zbliżali i zacieśniali swoje kółko. Poczułam ręce owijające się wokół moich nadgarstków i zaczęłam wrzeszczeć jak nigdy w życiu. Kolejny zatkał mi usta.
-Krzyczysz.. lubię te głośne.- usłyszałam cichutki szept tuż przy moim uchu, a później przeraźliwy rechot. Uderzyłam napastnika przed sobą w krok, po czym szybko się skulił, a ja szarpnęłam się temu z tyłu rzucając się przed siebie. Słyszałam, że biegną za mną, a ja skręcałam w to najróżniejsze drogi. Nie miałam pojęcia gdzie jestem. Kolejny skręt, jeszcze jeden i już widziałam jedyną kawiarenkę otwartą w okolicy. Już prawie... poczułam szarpnięcie za włosy do tyłu. Znów krzyknęłam, ale jak poprzednio zakryli mi usta. Na pewno będę miała siniaki tam, na policzkach on mocnego uścisku jego palców.. wyrywałam się póki miałam siłę, a później poczułam jak facet mnie popycha, aż w końcu uderzyłam o ścianę jednego z budynków. Dopiero wtedy zauważyłam, że jestem w jakimś cholernym zaułku.
-Spróbuj teraz uciec.- warknął zdecydowanie zdenerwowany, a ja czułam jak rew powoli spływa mi po czole.. chyba rozcięłam je. Na razie to nie ważne. Mężczyzna znowu podszedł i pociągnął za włosy tak, że musiałam odchylić głowę do tyłu. On wpił się w moje usta, aja szybko zacisnęłam zęby gryząc go w wargę tak, że aż miał ranę. Facet ryknął i znowu rzucił o ścianę. Przez chwilę nie mogłam złapać równowagi, ale w końcu podniosłam się, po czym znów upadłam.. cholera.. poczułam przeszywający ból w prawej dłoni. Świetnie.. stłuczone szkło na podłodze.. spojrzałam w dół i teraz zauważyłam dopiero całe nogi w ranach.
-Panowie!- usłyszałam głos całkowicie inny, dobiegający z 'wyjścia'
-Odejdź.- warknął jeden z mężczyzn stojących na czatach. Policja? Odwróciłam zmęczona głowę w stronę dobiegającego głosu i ujrzałam chłopaka, którego już nie raz widziałam w szkole.. był 2 lata starzy i należał do gangu.. albo raczej utworzył najniebezpieczniejszy gang w okolicy. Chyba gorzej być nie może.. przecież on mnie nienawidzi. Nienawidzi to jaka jestem poukładana i to, że jestem raczej idealistką. Na każdej przerwie patrzy na mnie karcącym wzrokiem. Teraz też nasze oczy się spotkały, a ja nimi krzyczałam.. wiedziałam, że już przegrałam. Liam Payne.. niebezpieczny, wulgarny, niektórzy mówią, ze nawet jest niejednokrotnym zabójcą.. jedno wiem na pewno... nie on mnie uratuje. 
-Spokojnie, chyba nie wiecie z kim rozmawiacie.- parsknął Payne, a ja starałam się wtedy wymyślać plan ucieczki i znowu zacząć oddychać. Błądziłam wzrokiem po wszystkim wokół i już wiedziałam.
Powoli wzięłam w rękę większy kawałek szkła. Nie mam wyjścia.. jakoś muszę się bronić.
-Coś ty za jeden?- znowu pyskował, a ja widziałam, że to źle się dla gościa skończy.
-Payne.- powiedział brunet spokojnie, ale też ostro, a reszta zanieruchomiła.
-Jak to twoja laseczka... to my przepraszamy.. nie mieliśmy pojęcia.- zaczął się tłumaczyć ten, co przed chwilą rzucał mnie na ścianę.
-Chłopaki.. po prostu tak się kobiet nie traktuje.. jeśli mówi, że nie, to nie. Zresztą wcale się nie dziwię, że powiedziała nie.- zachichotał chłopak, a reszta się zdenerwowała.
-Sugerujesz coś? Widzę, że jesteś sam.- teraz szli w jego stronę. A on opanowanym szybkim ruchem wyjął pistolet. Już stali wmiejscu.
-My tak tylko żartujemy..- zaczął ten, który tylko stał. 
-Wypierdalać.- warknął Payne, a oni powoli patrząc to na broń, to na twarz Liam'a uciekli mu sprzed oczu. Też miałam zamiar to zrobić. Wstałam i ruszyłam biegiem przed siebie. Nie wiedziałam jednak, że nie mam na tyl e siły. Wystarczyło tylko, że chłopak złapał delikatnie mnie za nadgarstek, a fala bólu przeszyła całą rękę.
-Myślisz, że gdzie idziesz?- usłyszałam spokojny głos bruneta. Miałam szkło w ręce, ale nie potrafiłam go użyć. Upuścił go na podłogę.. nie mam już siły walczyć.
-Nigdzie.- szepnęłam i oparłam się o ciało bruneta. Nie miałam siły nawet stać. Wtedy on zobaczył rozcięte czoło i swoją własną dloń w mojej krwi.. Tak ściskał mój nadgarstek, a tam od dłoni rozciągała się głęboka rana.. nie zdawał sobie z tego sprawy, albo po prostu podobało mu się to. Popatrzył na mnie z szeroko otwartymi oczami jak się o niego opierałam i wziął mnie na ręce.Zamknęłam na chwilę oczy.. gdy je znów otworzyłam byłam w samochodzie.
-Gdzie jadę?- spytałam niemal automatycznie unosząc głowę, czego pożałowałam bo poczułam okropny ból w głowie.
-Powinnaś do szpitala, ale jedziemy do mnie.- usłyszałam głęboki głos Liam'a, tym razem o dziwo nie tak karcący jak zwykle na wf'ach.
-Nic mi nie jest. Mogę wyjść.- powiedziałam starając brzmieć przekonująco.
-W tym stanie nie przejdziesz trzech kroków, a ja zaczynam żałować, że nie zrobiłem czegoś tym gnojkom.- usłyszałam niebezpieczną determinacje w jego głosie i postanowiłam do końca trasy się nie odzywać. Dojechaliśmy do dość sporej posesji, która była jego domem, a on pomógł mi wysiąść.
-Dasz radę iść?- spytał wydając się przez chwilę zatroskany. Tak, wydaje mi się.. albo to przez te liczne obrażenia. Skinęłam na znak, że tak, a on po prostu podtrzymywał mnie za przedramię. Otworzył drzwi i wprowadził, po czym zaprowadził do łazienki.
-Dasz radę sama się rozebrać?- spytał prosto z mostu ściągając z siebie kurtkę, a ja patrzyłam na niego z otwartą buzią. 
-Nie będę się rozbierała.- powiedziałam twardo, a on się zaśmiał.
-Co?- spytałam analizując gościa.
-Prawdopodobnie jeszcze nikt nie widział cię nagą, ale ja nawet o to nie proszę. Jak chcesz możesz zostać w bieliźnie, to jasne, że wolałbym cię bez, ale możesz zostać. Muszę cię umyć i opatrzyć.. nie chcę, zebyś dostała żadnej infekcji.
-To mnie zabierz do lekarza.- zażądałam od chłopaka, na co uśmiechnął się ponownie. Nie wiedziałam, że jest zdolny do uśmiechu.. nawet sztucznego.
-Odpada. Wiesz kim jestem?- spytał patrząc mi w twarz.
-Tak. Liam Payne.
-Owszem. Równocześnie przywódca najniebezpieczniejszego gangu w mieście. Myślisz, że co by pomyśleli gdybym cię zabrał tam w takim stanie? Na pewno nie, że uratowałem cię od zgrai zboczeńców. A tak w ogóle to co ty robiłaś tam o tej porze?! W takiej okolicy? Każdy wie, że nie chodzi się tam w nocy,
-Wracałam z zajęć.- parsknęłam, a on się zaśmiał.
-No tak. Mogłem się domyślić. To uważaj bardziej paniusiu.
-Nie mów mi co mam robić. Nie jestem dzieckiem.- odparłam denerwując się. Nie miałam ochoty dziś na jego głupie docinki.
-Po twoim zachowaniu wnioskuję, że tak. Będę cię odprowadzał z zajęć.- poinformował mnie, a ja otworzyłam szerzej usta.
-Rozbierzesz się w końcu?!- tym razem krzyknął, a ja usiadłam na brzegu wanny.
-Nie.- powiedziałam sucha i skrzyżowałam ramiona na piersiach.
-To inaczej. Rozbierzesz się sama, czy mam zedrzeć z ciebie całe twoje ubranie łącznie z bielizną, a jak to zrobię uwierz, że nie wiem czy zdołam się powstrzymać od nieskosztowania tego pięknego, nienaruszonego ciałka.- szepnął mi niemal w usta gwałtownie się do mnie zbliżając, aja przełknęłam ślinę.
-R-rozbiorę się.- powiedziałam drżącym głosem.. nigdy nikt tak do mnie nie mówił.
-Tak myślałem. Pójdę po apteczkę.- usłyszałam i stwierdziłam, że jak rozbiorę się pod jego nieobecność będzie to mniej wstydliwe. Szybko poderwałam się i z wielkim bóle ściągnęłam spodenki, które raz po raz zahaczały się o rany i czasem szkła powbijane w skórę.. cholera, nie miałam pojęcia, że jest aż tak źle. Dałam radę.. jednak z bluzką było gorzej.. cholernie mnie bolały cale plecy i dłonie tak, że nie potrafiłam je unieść nad głowę.. na pewno mam siniaki na plecach, łopatkach i wgl. Nie miałam wyjścia, musiałam poczekać na bruneta.
-Pomożesz mi?- spytałam, gdy w końcu przyszedł z apteczką, herbatą i kanapkami.
-Jasne.- odparł i już był przede mną. Złapał koniuszki mojej bluzki i powoli przesuwał do góry. Czułam jego palący wzrok na moim ciele, ale było to lepsze niż łapy tamtych. 
-Już.. teraz wejdziesz do wanny i cię umyję, ok?- spytał, a ja skinęłam znów głową. Pomógł mi wejść i delikatnie mocząc ręcznik w wodzie i płynie wycierał każdy milimetr mojego ciała. 
-Ok.. trzeba wyjąć szkło i zdezynfekować, opatrzyć.. pieprzone gnoje. Przeniosę cię i usiądziesz na pralce. - odparł i już byłam w jego ramionach, miał genialne perfumy.. i siedziałam na pralce. Wziął pensetę i raz po raz wyjmował drobinki szkła.. a ja jęczałam z bólu. Teraz odkażę.. może trochę zapiec. Znów krótka informacja i bez uprzedzenia zalał rany wodą utlenioną. 
-Aaaaj!- tym razem się nie powstrzymałam od zbolałego krzyku,a on leciutko dmuchał w największą z ran i o dziwo pomagało. Zalepił je i już czułam się lepiej.
-Jeszcze ręka.- odparłam kiedy począł chować bandaże, lepce, wodę i całą resztę.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Napisałam o Liam'ie tylko i wyłącznie dlatego,
że miałam już gotowe, a nie miałam czasu na nic innego :*
Mam nadzieję, że się podoba ^-^ :)
Next wkrótce :)
#Maleńka

14 komentarzy: