WAŻNE!!!
KOCHANI!Z DUMĄ MOGĘ OGŁOSIĆ, ŻE KSIĄŻKA "SAMOTNOŚĆ" Z NIALLEM HORANEM NA WATTPADZIE RUSZYŁA! :D
POJAWIŁ SIĘ JUŻ PROLOG!
PROSZĘ WAS O UDOSTĘPNIANIE JEJ I WYSYŁANIE DO ZNAJOMYCH, MOŻE KOMUŚ SIĘ SPODOBA C:
ZNAJDZIECIE JĄ POD TYM LINKIEM: https://www.wattpad.com/myworks/58381636-samotno%C5%9B%C4%87-n-h
BARDZO PROSZĘ WAS O POMOC, ABY SIĘ TO ROZKRĘCIŁO ^^
A teraz zapraszam na kolejną część "Rysownika" :)
Myślę, że jeszcze trochę was nim pomęczę, bo do końca jeszcze kilka części ;DDDD
Miłego czytania i jeszcze raz zapraszam na nową opowieść SAMOTNOŚĆ.
____________________________________________________________________
Łzy same wypłynęły, a ja nie mogłam uwierzyć własnym oczom.
J: To niemożliwe..- wyszeptałam.
Przez kolejne dni z nikim nie rozmawiałam, nic nie chciałam jeść ani pić, jestem pewna, że gdyby nie kroplówki, schudłabym jakieś 10 kilo w ciągu tych kilku dni. Patrzenie w sufit i ciche użalanie się nad sobą to było jedyne, co robiłam. Co takiego zrobiłam, czym zawiniłam, że Bóg ukarał mnie w ten sposób?
1,5 tygodnia przeleżałam nie roniąc łez, a tępo patrząc przed siebie. Po tych 1 dniach, usłyszałam otwierające się drzwi. To pewnie znowu Louis. Siedział ze mną od rana do wieczora i po prostu był. Nie próbował rozmawiać, po prostu mnie wspierał, będąc ze mną, nie zmuszając mnie do niczego.
L: Okej (T.i.), przyszedł czas, żeby wziąć się w garść i zacząć walczyć.- podał mi dużą, naprawdę dużą teczkę i otworzył ją przede mną. Położył mi ją na udach.- Gdy będziesz gotowa, przejrzyj to. Przyjdę do ciebie wieczorem.- ucałował moje czoło i ścisnął moją prawą rękę, za każdym razem się tak żegnał.
Nie wiem skąd, ale chyba wiedział, że wzbudzając moją ciekawość może dużo osiągnąć. Więc chwilę po jego wyjściu sięgnęłam do teczki. Wyciągnęłam duży plik kartek i zaczęłam je przeglądać.
Byłam w absolutnym szoku.
Na każdej z nich były rysunki. Różne. Cudowny zachód słońca, łąka, kot, a do tego krótkie teksty.
"Wracaj do zdrowia i widzimy się we wrześniu w nowej klasie! xx"
" Nie mogę się doczekać, żeby cię poznać, walcz! xo"
" Dasz radę kochana, jesteś świetna i masz niesamowity talent! x"
Ostatni był największy i złożony na pół. Rozłożyłam go i momentalnie chciałam drugą rękę przytknąć do ust. Nie mogłam tego zrobić, więc podniosłam się delikatnie i usiadłam, kładąc obrazek na kolanach. Na nim byłam ja, pogrążona we śnie, leżałam wśród czarno białych piór. Otaczała mnie kołdra w przeróżne wzory. Rozpoznałam jeden. Ten kompas wszędzie rozpoznam. Poniekąd był moim ulubionym. Wtedy dostrzegłam, że ta kołdra, to tak naprawdę ramiona. Jego ramiona. Pod spodem, przez łzy wzruszenia dostrzegłam tekst.
"Walcz. Nieważne o co. O miłość, o sprawność, o marzenia. Po prostu walcz. I nie przestawaj. Nigdy"
Odłożyłam wszystkie te piękne rzeczy do teczki. Zamknęłam oczy i uśmiechnęłam się. Louis ma rację. Muszę i chcę walczyć o marzenia. Dam radę.
Wieczór nadszedł szybko, bo jak się okazało, prawie cały dzień zajęło mi oglądanie tego wszystkiego. Spokojnie leżałam, jak zawsze, jednak coś się zmieniło. Nie wpatrywałam się w biały sufit. Oczami wyobraźni znów przeglądałam te wszystkie słowa i obrazy. Uśmiech nie schodził z mojej twarzy. Gdy niebieskooki wszedł do pomieszczenia, omal nie zepsułam całego planu, chcąc rzucić mu się na szyję i podziękować. Schowałam uśmiech pod maską i dalej wpatrywałam się w sufit. Teczka leżała tam, gdzie ją pozostawił.
L: Naprawdę tam nie zajrzałaś?- zapytał ze smutkiem. Leżałam w ciszy.
Gdy zbierał się do wyjścia i żegnał całusem w policzek, podniosłam rękę i pogłaskałam go po policzku. Uśmiech sam wpłynął na moją twarz, nie mogłam się już dłużej powstrzymywać.
J: Żartowałam. Chwilkę po twoim wyjściu wszystko przejrzałam. Chcę walczyć.- powiedziałam zachrypniętym głosem od niemówienia i niepicia.
L: Boże, tak się cieszę!- wykrzyknął i przytulił mnie mocno, przez co prawie wyplułam swoje płuca i zaczęłam kaszleć.- Przepraszam! Przepraszam! Już biegnę do doktora i mówię ci! Wszystko się ułoży!- krzyknął uradowany i wyleciał w podskokach z mojego pokoju. Zachichotałam i nagle to do mnie dotarło. Tak mocno uderzyło. Czeka mnie prawdopodobnie kilka bardzo, bardzo ciężkich lat pracy. Ćwiczeń, wysiłku, łez, potu, zawodów i kolejnych etapów bardzo ciężkiej rehabilitacji. Czy jestem na to gotowa?
Spojrzałam w stronę drzwi, w których niedługo później pojawił się Tomlinson z uśmiechem, rozwiewając wszystkie moje wątpliwości. Na pewno dam radę.
J: Louis..- wyszeptałam, gdy lekarz odbył ze mną rozmowę i zjadłam pierwszy, malutki posiłeczek. Nadal byłam podpięta do tych wszystkich rurek, ale sama sobie na to zapracowałam.
L: Co jest?- zapytał sennie.
J: Ja.. Myślę, że cię lubię.- uśmiechnęłam się do niego, a on rozpromienił się.
L: Naprawdę?
J: Oczywiście.
L: To mamy problem.- spoważniał, a mi uśmiech zszedł z twarzy.- O boże żałuj, że nie widziałaś swojej miny!- krzyknął w końcu i zaczął śmiać się jak wariat.- Mamy problem, bo ja chyba bardziej niż cię lubię.- powiedział i uśmiechnął się szeroko, jakby na wspomnienie czegoś. Uniosłam brew w górę i olśniło mnie.
J: Co ty zrobiłeś Louis? Co zrobiłeś, kiedy byłam nieprzytomna?- spojrzałam na niego groźnym i przenikliwym wzrokiem, żeby nie spróbował mnie okłamać.
L: Nic takiego.- zakłopotany spuścił wzrok, ale rumieniec go zdradził. Chłopak nagle spojrzał na moje usta, a ja otworzyłam szeroko oczy.
J: Czy ty..
L: Tak, pocałowałem cię. Ale to i tak nie miało znaczenia, bo ty spałaś.- wzruszył ramionami i odwrócił się bokiem, biorąc jeden z rysunków do ręki.
J: Lou..- skierował swoje spojrzenie na mnie, a wtedy postanowiłam sprawić, by ten cudowny uśmiech znów powrócił na jego twarz. Pochyliłam się na ile mogłam, niestety ręka mi tego nie ułatwiała. Westchnęłam.- Mógłbyś się przysunąć? Chciałabym ci coś powiedzieć, ale to jest tajemnica.- zdezorientowany zrobił to, o co go prosiłam, a wtedy złączyłam nasze usta w krótkim pocałunku. Przytknęłam czoło do jego czoła i uśmiechnęłam się.- Czy to już miało znaczenie?
L: Nawet nie wiesz, jak wielkie.
_____________________________________
I jak? :) Mam nadzieję, że 10 komów dacie! :)
Po raz ostatni już zapraszam na "SAMOTNOŚĆ" i mam nadzieję, że będzie mnie tam wspierać C:
Zaproście znajomych i tak dalej haha :333
Dziękuję za to że jesteście! <3
Wasza
DF
Przez kolejne dni z nikim nie rozmawiałam, nic nie chciałam jeść ani pić, jestem pewna, że gdyby nie kroplówki, schudłabym jakieś 10 kilo w ciągu tych kilku dni. Patrzenie w sufit i ciche użalanie się nad sobą to było jedyne, co robiłam. Co takiego zrobiłam, czym zawiniłam, że Bóg ukarał mnie w ten sposób?
1,5 tygodnia przeleżałam nie roniąc łez, a tępo patrząc przed siebie. Po tych 1 dniach, usłyszałam otwierające się drzwi. To pewnie znowu Louis. Siedział ze mną od rana do wieczora i po prostu był. Nie próbował rozmawiać, po prostu mnie wspierał, będąc ze mną, nie zmuszając mnie do niczego.
L: Okej (T.i.), przyszedł czas, żeby wziąć się w garść i zacząć walczyć.- podał mi dużą, naprawdę dużą teczkę i otworzył ją przede mną. Położył mi ją na udach.- Gdy będziesz gotowa, przejrzyj to. Przyjdę do ciebie wieczorem.- ucałował moje czoło i ścisnął moją prawą rękę, za każdym razem się tak żegnał.
Nie wiem skąd, ale chyba wiedział, że wzbudzając moją ciekawość może dużo osiągnąć. Więc chwilę po jego wyjściu sięgnęłam do teczki. Wyciągnęłam duży plik kartek i zaczęłam je przeglądać.
Byłam w absolutnym szoku.
Na każdej z nich były rysunki. Różne. Cudowny zachód słońca, łąka, kot, a do tego krótkie teksty.
"Wracaj do zdrowia i widzimy się we wrześniu w nowej klasie! xx"
" Nie mogę się doczekać, żeby cię poznać, walcz! xo"
" Dasz radę kochana, jesteś świetna i masz niesamowity talent! x"
Ostatni był największy i złożony na pół. Rozłożyłam go i momentalnie chciałam drugą rękę przytknąć do ust. Nie mogłam tego zrobić, więc podniosłam się delikatnie i usiadłam, kładąc obrazek na kolanach. Na nim byłam ja, pogrążona we śnie, leżałam wśród czarno białych piór. Otaczała mnie kołdra w przeróżne wzory. Rozpoznałam jeden. Ten kompas wszędzie rozpoznam. Poniekąd był moim ulubionym. Wtedy dostrzegłam, że ta kołdra, to tak naprawdę ramiona. Jego ramiona. Pod spodem, przez łzy wzruszenia dostrzegłam tekst.
"Walcz. Nieważne o co. O miłość, o sprawność, o marzenia. Po prostu walcz. I nie przestawaj. Nigdy"
Odłożyłam wszystkie te piękne rzeczy do teczki. Zamknęłam oczy i uśmiechnęłam się. Louis ma rację. Muszę i chcę walczyć o marzenia. Dam radę.
Wieczór nadszedł szybko, bo jak się okazało, prawie cały dzień zajęło mi oglądanie tego wszystkiego. Spokojnie leżałam, jak zawsze, jednak coś się zmieniło. Nie wpatrywałam się w biały sufit. Oczami wyobraźni znów przeglądałam te wszystkie słowa i obrazy. Uśmiech nie schodził z mojej twarzy. Gdy niebieskooki wszedł do pomieszczenia, omal nie zepsułam całego planu, chcąc rzucić mu się na szyję i podziękować. Schowałam uśmiech pod maską i dalej wpatrywałam się w sufit. Teczka leżała tam, gdzie ją pozostawił.
L: Naprawdę tam nie zajrzałaś?- zapytał ze smutkiem. Leżałam w ciszy.
Gdy zbierał się do wyjścia i żegnał całusem w policzek, podniosłam rękę i pogłaskałam go po policzku. Uśmiech sam wpłynął na moją twarz, nie mogłam się już dłużej powstrzymywać.
J: Żartowałam. Chwilkę po twoim wyjściu wszystko przejrzałam. Chcę walczyć.- powiedziałam zachrypniętym głosem od niemówienia i niepicia.
L: Boże, tak się cieszę!- wykrzyknął i przytulił mnie mocno, przez co prawie wyplułam swoje płuca i zaczęłam kaszleć.- Przepraszam! Przepraszam! Już biegnę do doktora i mówię ci! Wszystko się ułoży!- krzyknął uradowany i wyleciał w podskokach z mojego pokoju. Zachichotałam i nagle to do mnie dotarło. Tak mocno uderzyło. Czeka mnie prawdopodobnie kilka bardzo, bardzo ciężkich lat pracy. Ćwiczeń, wysiłku, łez, potu, zawodów i kolejnych etapów bardzo ciężkiej rehabilitacji. Czy jestem na to gotowa?
Spojrzałam w stronę drzwi, w których niedługo później pojawił się Tomlinson z uśmiechem, rozwiewając wszystkie moje wątpliwości. Na pewno dam radę.
J: Louis..- wyszeptałam, gdy lekarz odbył ze mną rozmowę i zjadłam pierwszy, malutki posiłeczek. Nadal byłam podpięta do tych wszystkich rurek, ale sama sobie na to zapracowałam.
L: Co jest?- zapytał sennie.
J: Ja.. Myślę, że cię lubię.- uśmiechnęłam się do niego, a on rozpromienił się.
L: Naprawdę?
J: Oczywiście.
L: To mamy problem.- spoważniał, a mi uśmiech zszedł z twarzy.- O boże żałuj, że nie widziałaś swojej miny!- krzyknął w końcu i zaczął śmiać się jak wariat.- Mamy problem, bo ja chyba bardziej niż cię lubię.- powiedział i uśmiechnął się szeroko, jakby na wspomnienie czegoś. Uniosłam brew w górę i olśniło mnie.
J: Co ty zrobiłeś Louis? Co zrobiłeś, kiedy byłam nieprzytomna?- spojrzałam na niego groźnym i przenikliwym wzrokiem, żeby nie spróbował mnie okłamać.
L: Nic takiego.- zakłopotany spuścił wzrok, ale rumieniec go zdradził. Chłopak nagle spojrzał na moje usta, a ja otworzyłam szeroko oczy.
J: Czy ty..
L: Tak, pocałowałem cię. Ale to i tak nie miało znaczenia, bo ty spałaś.- wzruszył ramionami i odwrócił się bokiem, biorąc jeden z rysunków do ręki.
J: Lou..- skierował swoje spojrzenie na mnie, a wtedy postanowiłam sprawić, by ten cudowny uśmiech znów powrócił na jego twarz. Pochyliłam się na ile mogłam, niestety ręka mi tego nie ułatwiała. Westchnęłam.- Mógłbyś się przysunąć? Chciałabym ci coś powiedzieć, ale to jest tajemnica.- zdezorientowany zrobił to, o co go prosiłam, a wtedy złączyłam nasze usta w krótkim pocałunku. Przytknęłam czoło do jego czoła i uśmiechnęłam się.- Czy to już miało znaczenie?
L: Nawet nie wiesz, jak wielkie.
_____________________________________
I jak? :) Mam nadzieję, że 10 komów dacie! :)
Po raz ostatni już zapraszam na "SAMOTNOŚĆ" i mam nadzieję, że będzie mnie tam wspierać C:
Zaproście znajomych i tak dalej haha :333
Dziękuję za to że jesteście! <3
Wasza
DF
Megaa :*
OdpowiedzUsuńKiedy Zayn i Liam ?
Świetne <3
OdpowiedzUsuńCzekam na dalszą część
OdpowiedzUsuńSuper jak zawsze ;)
OdpowiedzUsuńA.
Super, super, super *.*
OdpowiedzUsuńMówiłam już, że to uwielbiam?
OdpowiedzUsuńNie?
Więc mówię.
Kocham to!!!!<3
♥♥
OdpowiedzUsuńŚwietny ♥
OdpowiedzUsuńCudowny!
OdpowiedzUsuń~~~~Kropka
Fajny ^^
OdpowiedzUsuńBędzie kolejna część? Mam nadzieję, że tak
OdpowiedzUsuńSzybko next!!!!
OdpowiedzUsuńSłodko :)
OdpowiedzUsuń