One Direction i My.. - imaginy

sobota, 1 lutego 2014

Lou :) - część 2

Podszedł do mnie i mogłam zobaczyć jego twarz. Przypominał mi kogoś. Tylko kogo..?! A już wiem to ten sam chłopak co sie na mnie w klubie patrzał. - Cześć jestem Louis. - uśmiechnął sie i wyciągnął dłoń w moim kierunku.
J: (T.i.).. - uścisnęłam jego dłoń i odwzajemniłam uśmiech.
L: Co robisz w środku nocy na ulicach Amsterdamu i to.. Hah..! Bez butów?
J: Nie ciesz sie..! Jestem ciekawa ile ty byś potańczył w takich butach..?! - powiedziałam z rozbawieniem i pokazałam mu szpilki
L: Hmm.. Pewnie niewiele.. - zaśmialiśmy sie. - To co robisz tutaj i tej porze?
J: Wracam do domu.. A ty? - spojrzałam na niego i zaczęliśmy iść.
L: Odprowadzam cie do domu. - uśmiechnął sie.
J: Mimo to ze sie nie znamy?!
L: Właśnie robię to by cie poznać. - poczułam jak moje policzki zaczynają delikatnie palić. Odwróciłam głowę i patrzałam przed siebie. - Ślicznie wyglądasz jak sie rumienisz..
J: Przestań..! - krzyknęłam rozbawiona na niego - Bo będzie jeszcze gorzej.. - powiedziałam już ciszej
L: To jak opowiesz mi coś o sobie? - zapytał
J: Yhm.. Mieszkam tu od 12 lat, ale moim marzeniem jest mieszkać w Londynie. Jestem kapitanem drużyny piłki nożnej i ostatnio zostałyśmy mistrzyniami Europy a w ramach nagrody za dwa dni lecimy właśnie do Londynu. Niestety tylko na miesiąc ale zawsze to coś.. - opowiadałam mu o sobie z przejęciem. Mówiłam o swojej pasji do piłki nożnej. Uwielbiam to co robię.. - To właśnie ja.. - uśmiechnęłam sie do niego- Teraz ty..!
L: Ja mieszkam w Londynie a jestem tu właśnie ze względu na ten mecz. I muszę przyznać jesteś naprawdę świetna. Sam gram w drużynie Doncaster Rover, ale bardzo rzadko. Uwielbiam to robić. Na co dzień zajmuje sie muzyka.. i pewnie wiesz kim jestem..?! - spojrzał na mnie.
J: No teraz już tak.. Wcześniej nigdy w życiu na oczy cie nie widziałam. - zaśmiałam sie, ale Louis nie zrobił tego ze mną, zatrzymał sie i patrzał na mnie jakby ogarniał to co powiedziałam.. - Coś sie stało? - nic nie odpowiedział - Louis no powiedz coś..! Jeśli cie czymś uraziłam to przepraszam.. - nie miałam pojęcia o co mu chodzi. Nic takiego nie powiedziałam by go obrazić
L: Yyy.. Nie, nic sie nie stało. Tylko nie mogę uwierzyć w to co mówisz.. Naprawdę nie wiesz kim jestem?
J: No niee.. Po co miałabym kłamać nowo poznanego przystoj.. - przerwałam szybko i zakryłam usta dłońmi - to znaczy chłopaka.. - pewnie na mojej twarzy znów gościł rumieniec. Odwróciłam sie i zaczęłam iść. Chłopak szybko mnie dogonił.
L: Nie jest ci zimno? - zapytał ni stad ni z owad
J: Niee.. - przeciągnęłam
L: Ale asfalt jest na pewno zimny a ty idziesz bez butów.. - uśmiechnęłam sie pod nosem. A po chwili byłam już w powietrzu, a dokładniej Louis wziął mnie na ręce.
J: Co ty robisz?!
L: No nie pozwolę ci żebyś szla boso.. - powiedział jak gdyby nigdy nic
J: Przecież mogę ubrać swoje szpilki..
L: Nie pozwolę żeby cie bolały stopy od tych szczudeł.. - znów ten sam ton, tylko ze przy tym na jego twarzy pojawił sie uśmiech.
J: Jestem ciężka nie dasz rady donieść mnie do mojego domu. - wiedziałam co mowie. W prawdzie ciężka nie byłam ale do domu mamy jeszcze daleko i jestem pewna ze nie wytrzyma.
L: Jesteś lekka i poradzę sobie. Mogę sie nawet z Tobą założyć..- zaproponował
J: Dobra, niech ci będzie.. Ale o co?
L: Hmm.. O to że pójdziesz ze mną na kolacje jak już będziesz w Londynie.. - ładnie sie uśmiechnął
J: Ok.. Wiesz zrobiłabym to nawet bez zakładu.. - odwzajemniłam uśmiech. Powiedziałam mu gdzie mieszkam. Nie przejął sie zbyt daleka drogą. Robiło mi sie zimno wiec wtuliłam sie w bruneta i odpłynęłam. Rabo obudziłam sie w jakimś pokoju, ale za cholerę nie wiem do kogo należy. Wiem że na pewno nie do mnie. Rozejrzałam sie a już po chwili sie uśmiechnęłam. Przypomniał mi sie ten chłopak z którym sie założyłam. Wstałam z łózka i zobaczyłam że mam na sobie jakieś dresy i koszulkę w niebieskie paski. Modliłam sie tylko żebym miała na sobie swoja bieliznę. Obmacałam sie szybko i była ona na swoim miejscu. Tylko czemu nie pamiętam jak sie przebrałam i jak sie tu znalazłam, przecież nie piłam nic. Wyszłam z pokoju i zeszłam schodami w dol. Weszłam do dużego pokoju, wydaje mi sie że do salonu. Nikogo tu nie było, poszłam dalej i weszłam do kuchni. Przy blacie stał właśnie ten brunet. Stał do mnie tyłem wiec nie widział mnie.
J: Cześć Louis. - powiedziałam, chłopak delikatnie podskoczył. - Przestraszyłeś sie.? - zaśmiałam sie
L: Hej mała i niee.. nie przestraszyłem sie..
J: Yhm.. A teraz tak na poważnie.. Co ja tu robię i w dodatku w za dużych ciuchach? - wskazałam na ubrania i usiadłam do stołu
L: Przyniosłem cie do mnie, bo zasnęłaś.. Chcesz kawę? - zmienił szybko temat
J: Tak, ale przecież powiedziałam ci gdzie mieszkam. - nie dawałam za wygrana
L: Zgadza sie, tylko że nie chciałem cie budzić. Tak słodko spałaś..
J: Hahah! Ok Louis.. To ja zaraz będę sie zbierać. - postawił przede mną gorący napój i sam usiadł na przeciwko mnie.
L: Nie wyposzczę cie bez śniadania i obiadu.. - powiedział jakby to było oczywiste
J: A moi rodzice.. Pomyślałeś o tym że mogą sie martwić.?
L: Pomyślałem i wszystko im już wytłumaczyłem..
J: Coo? Jak? - zapytałam zdziwiona
L: No normalnie poszedłem do nich. Wstają bardzo wcześnie..
J: Wiem o tym ale przecież jesteśmy..
L: Na tej samej ulicy, a mieszkasz na przeciwko.. - przerwał mi. - Dlatego cie nie budziłem. A jakąś godzinę temu bylem u twoich rodziców powiedziałem im że jesteś u mnie. To bardzo mili ludzie.
J: Taak.. Ale Ja i tak muszę iść do domu.. Musze sie spakować i takie rożne rzeczy.. - tłumaczyłam
L: Zdążysz.. Masz jeszcze jutrzejszy dzień.
J: Mam inne wyjście? - zapytałam zrezygnowana
L: Niee..! - powiedział radośnie w bananem na twarzy. Louis zrobił śniadanie, bardzo pyszne śniadanie i poszliśmy do salonu. Obejrzeliśmy jakąś komedie śmiejąc sie przy tym do bólu brzucha. Po filmie Lou zabrał sie za obiad. Przyglądałam sie każdemu nawet najmniejszemu jego ruchowi. Musze przyznać jest on naprawdę przystojny. I wyglądał niesamowicie w fartuszku. Cicho zachichotałam.
L: Z czego sie cieszysz..? - zapytał nawet sie nie odwracając.
J: Niech pomyśle.. Z ciebie.. - zaśmiałam sie głośniej.
L: A co jest we mnie takiego śmiesznego..!?- oparł sie o blat i skrzyżował ręce na torsie.
J: No wiesz.. nie często widzę takiego chłopaka jak ty w fartuszku w kolorowe kwiatki.. - wskazałam palcem na jego strój. Również sie na niego spojrzał i uśmiechnął.
L: To może ty go ubierzesz..?
J: Ojj niee.. To ty mnie zaprosiłeś na obiad wiec to ty będziesz gotować. - uśmiechnęłam sie ładnie do niego. Chłopak nic nie powiedział tylko powrócił do przygotowywania obiadu. Ja w tym czasie zaczynałam sie nudzić. Na stole znalazłam jakąś gazetę. Wzięłam ją do reki i każda kartkę pojedynczo zgniotłam w małą kulkę. A gdy już to zrobiłam zaczęłam rzucać w Louisa. Pierwsza nie trafiona, druga dostał w plecy, a trzecia przeleciała mu nad głową. Została mi jeszcze jedna. Wycelowałam i rzuciłam. Dostał elegancko w głowę.
L: Ok.. Przegięłaś.. - zaśmiał sie i zaczął mnie gonić. Uciekałam po całym domu, wybiegłam na podwórko i zaczęłam uciekać po ogrodzie. Byłam szybka w końcu gram w ataku, ale po jakimś czasie uciekania Louis mnie dogonił. - To jaka chcesz kare..?
J: A to ze mnie złapałeś nie jest ta kara..?! - droczyłam sie z nim. Chłopak zadziornie sie uśmiechnął i przerzucił mnie sobie przez ramie. Zaniósł mnie do salonu i położył na kanapie a sam usiadł na mnie okrakiem. Zaczął chodzić palcami po moich zebrach, ale gdy nie widział reakcji spojrzał na mnie zdziwiony.
L: Co jest?!
J: Haha..! Biedactwo myślało że mam łaskotki?! Jesteś uroczy Lou, ale musisz wiedzieć że nie wszystkie laski na świecie je mają.. - zrzuciłam go z siebie i wstałam
L: Ale ty nie jesteś wszystkie.. - już chciałam mu coś odpowiedzieć ale poczułam jakiś nie przyjemny zapach dochodzący z kuchni.
...



Naat

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz