Podszedł
do mnie i mogłam
zobaczyć
jego twarz. Przypominał
mi kogoś.
Tylko kogo..?! A już
wiem to ten sam chłopak
co sie na mnie w klubie patrzał.
- Cześć
jestem Louis. - uśmiechnął
sie i wyciągnął
dłoń
w moim kierunku.
J:
(T.i.)..
- uścisnęłam
jego dłoń
i odwzajemniłam
uśmiech.
L:
Co robisz w środku
nocy na ulicach Amsterdamu i to.. Hah..! Bez butów?
J:
Nie ciesz sie..! Jestem ciekawa ile ty byś
potańczył
w takich butach..?! - powiedziałam
z rozbawieniem i pokazałam
mu szpilki
L:
Hmm.. Pewnie niewiele.. - zaśmialiśmy
sie. - To co robisz tutaj i tej porze?
J:
Wracam do domu.. A ty? - spojrzałam
na niego i zaczęliśmy
iść.
L:
Odprowadzam cie do domu. - uśmiechnął
sie.
J:
Mimo to ze sie nie znamy?!
L:
Właśnie
robię
to by cie poznać.
- poczułam
jak moje policzki zaczynają
delikatnie palić.
Odwróciłam
głowę
i patrzałam
przed siebie. - Ślicznie
wyglądasz
jak sie rumienisz..
J:
Przestań..!
- krzyknęłam
rozbawiona na niego - Bo będzie
jeszcze gorzej.. - powiedziałam
już
ciszej
L:
To jak opowiesz mi coś
o sobie? - zapytał
J:
Yhm..
Mieszkam tu od 12 lat, ale moim marzeniem jest mieszkać
w Londynie. Jestem kapitanem drużyny
piłki
nożnej
i ostatnio zostałyśmy
mistrzyniami Europy a w ramach nagrody za dwa dni lecimy właśnie
do Londynu. Niestety tylko na miesiąc
ale zawsze to coś..
- opowiadałam
mu o sobie z przejęciem.
Mówiłam
o swojej pasji do piłki
nożnej.
Uwielbiam
to co robię..
- To właśnie
ja.. - uśmiechnęłam
sie do niego- Teraz ty..!
L:
Ja mieszkam w Londynie a jestem tu właśnie
ze względu
na ten mecz. I muszę
przyznać
jesteś
naprawdę
świetna.
Sam gram w drużynie
Doncaster Rover, ale bardzo rzadko.
Uwielbiam to robić.
Na co dzień
zajmuje sie muzyka.. i pewnie wiesz kim jestem..?! - spojrzał
na mnie.
J:
No teraz już
tak.. Wcześniej
nigdy w życiu
na oczy cie nie widziałam.
- zaśmiałam
sie, ale Louis nie zrobił
tego ze mną,
zatrzymał
sie i patrzał
na mnie jakby ogarniał
to co powiedziałam..
- Coś
sie stało?
- nic nie odpowiedział
- Louis no powiedz coś..!
Jeśli
cie czymś
uraziłam
to przepraszam.. - nie miałam
pojęcia
o co mu chodzi. Nic takiego nie powiedziałam
by go obrazić
L:
Yyy.. Nie, nic sie nie stało.
Tylko nie mogę
uwierzyć
w to co mówisz..
Naprawdę
nie wiesz kim jestem?
J:
No niee.. Po co miałabym
kłamać
nowo poznanego przystoj.. - przerwałam
szybko i zakryłam
usta dłońmi
- to znaczy chłopaka..
- pewnie na mojej twarzy znów
gościł
rumieniec.
Odwróciłam
sie i zaczęłam
iść.
Chłopak
szybko mnie dogonił.
L:
Nie jest ci zimno? - zapytał
ni stad ni z owad
J:
Niee.. - przeciągnęłam
L:
Ale asfalt jest na
pewno
zimny a ty idziesz bez butów..
- uśmiechnęłam
sie pod nosem. A po chwili byłam
już
w powietrzu, a dokładniej
Louis wziął
mnie na ręce.
J:
Co ty robisz?!
L:
No nie pozwolę
ci żebyś
szla boso.. - powiedział
jak gdyby nigdy nic
J:
Przecież
mogę
ubrać
swoje szpilki..
L:
Nie pozwolę
żeby
cie bolały
stopy od tych szczudeł..
- znów
ten sam ton, tylko ze przy tym na jego twarzy pojawił
sie uśmiech.
J:
Jestem ciężka
nie dasz rady donieść
mnie aż
do mojego domu. - wiedziałam
co mowie. W prawdzie ciężka
nie byłam
ale do domu mamy jeszcze daleko i jestem pewna ze nie wytrzyma.
L:
Jesteś
lekka i poradzę
sobie. Mogę
sie nawet z Tobą
założyć..-
zaproponował
J:
Dobra, niech ci będzie..
Ale o co?
L:
Hmm.. O to że
pójdziesz
ze mną
na kolacje jak już
będziesz
w Londynie.. - ładnie
sie uśmiechnął
J:
Ok.. Wiesz zrobiłabym
to nawet bez zakładu..
- odwzajemniłam
uśmiech.
Powiedziałam
mu gdzie mieszkam. Nie przejął
sie zbyt daleka drogą.
Robiło
mi sie zimno wiec wtuliłam
sie w bruneta i odpłynęłam.
Rabo obudziłam
sie w jakimś
pokoju, ale za cholerę
nie wiem do kogo należy.
Wiem że
na
pewno
nie do mnie. Rozejrzałam
sie a już
po chwili sie uśmiechnęłam.
Przypomniał
mi sie ten chłopak
z którym
sie założyłam.
Wstałam
z łózka
i zobaczyłam
że
mam na sobie jakieś
dresy i koszulkę
w niebieskie paski. Modliłam
sie tylko żebym
miała
na sobie swoja bieliznę.
Obmacałam
sie szybko i była
ona na swoim miejscu. Tylko czemu nie pamiętam
jak sie przebrałam
i jak sie tu znalazłam,
przecież
nie piłam
nic. Wyszłam
z pokoju i zeszłam
schodami w dol. Weszłam
do dużego
pokoju, wydaje mi sie że
do salonu. Nikogo tu nie było,
poszłam
dalej i weszłam
do kuchni. Przy blacie stał
właśnie
ten brunet. Stał
do mnie tyłem
wiec nie widział
mnie.
J:
Cześć
Louis. - powiedziałam,
chłopak
delikatnie podskoczył.
- Przestraszyłeś
sie.? - zaśmiałam
sie
L:
Hej mała
i niee.. nie przestraszyłem
sie..
J:
Yhm..
A teraz tak na poważnie..
Co ja tu robię
i w dodatku w za dużych
ciuchach? - wskazałam
na ubrania i usiadłam
do stołu
L:
Przyniosłem
cie do mnie, bo zasnęłaś..
Chcesz kawę?
- zmienił
szybko temat
J:
Tak, ale przecież
powiedziałam
ci gdzie mieszkam. - nie dawałam
za wygrana
L:
Zgadza sie, tylko że
nie chciałem
cie budzić.
Tak słodko
spałaś..
J:
Hahah! Ok Louis.. To ja zaraz będę
sie zbierać.
- postawił
przede mną
gorący
napój
i sam usiadł
na przeciwko mnie.
L:
Nie wyposzczę
cie bez śniadania
i obiadu.. - powiedział
jakby to było
oczywiste
J:
A moi rodzice.. Pomyślałeś
o tym że
mogą
sie martwić.?
L:
Pomyślałem
i wszystko im już
wytłumaczyłem..
J:
Coo? Jak? - zapytałam
zdziwiona
L:
No normalnie poszedłem
do nich. Wstają
bardzo wcześnie..
J:
Wiem o tym ale przecież
jesteśmy..
L:
Na tej samej ulicy, a mieszkasz na przeciwko.. - przerwał
mi. - Dlatego cie nie budziłem.
A jakąś
godzinę
temu bylem u twoich rodziców
powiedziałem
im że
jesteś
u mnie. To bardzo mili ludzie.
J:
Taak.. Ale Ja i tak muszę
iść
do domu.. Musze sie spakować
i takie rożne
rzeczy.. - tłumaczyłam
L:
Zdążysz..
Masz jeszcze jutrzejszy dzień.
J:
Mam inne wyjście?
- zapytałam
zrezygnowana
L:
Niee..! - powiedział
radośnie
w bananem na twarzy. Louis zrobił
śniadanie,
bardzo pyszne śniadanie
i poszliśmy
do salonu. Obejrzeliśmy
jakąś
komedie śmiejąc
sie przy tym do bólu
brzucha. Po filmie Lou zabrał
sie za obiad. Przyglądałam
sie każdemu
nawet najmniejszemu jego ruchowi. Musze przyznać
jest on naprawdę
przystojny. I wyglądał
niesamowicie w fartuszku. Cicho zachichotałam.
L:
Z czego sie cieszysz..? - zapytał
nawet sie nie odwracając.
J:
Niech pomyśle..
Z ciebie.. - zaśmiałam
sie głośniej.
L:
A co jest we mnie takiego śmiesznego..!?-
oparł
sie o blat i skrzyżował
ręce
na torsie.
J:
No wiesz.. nie często
widzę
takiego chłopaka
jak ty w fartuszku w kolorowe kwiatki.. - wskazałam
palcem na jego strój.
Również
sie na niego spojrzał
i uśmiechnął.
L:
To może
ty go ubierzesz..?
J:
Ojj niee.. To ty mnie zaprosiłeś
na obiad wiec to ty będziesz
gotować.
- uśmiechnęłam
sie ładnie
do niego. Chłopak
nic nie powiedział
tylko powrócił
do przygotowywania obiadu. Ja w tym czasie zaczynałam
sie nudzić.
Na stole znalazłam
jakąś
gazetę.
Wzięłam
ją
do reki i każda
kartkę
pojedynczo zgniotłam
w małą
kulkę.
A gdy już
to zrobiłam
zaczęłam
rzucać
w Louisa. Pierwsza nie trafiona, druga dostał
w plecy, a trzecia przeleciała
mu nad głową.
Została
mi jeszcze jedna. Wycelowałam
i rzuciłam.
Dostał
elegancko w głowę.
L:
Ok.. Przegięłaś..
- zaśmiał
sie i zaczął
mnie gonić.
Uciekałam
po całym
domu, wybiegłam
na podwórko
i zaczęłam
uciekać
po ogrodzie. Byłam
szybka w końcu
gram w ataku,
ale po jakimś
czasie uciekania Louis mnie dogonił.
- To jaka chcesz kare..?
J:
A to ze mnie złapałeś
nie jest ta kara..?! - droczyłam
sie z nim. Chłopak
zadziornie sie uśmiechnął
i przerzucił
mnie sobie przez ramie. Zaniósł
mnie do salonu i położył
na kanapie a sam usiadł
na mnie okrakiem.
Zaczął
chodzić
palcami po moich zebrach, ale gdy nie widział
reakcji spojrzał
na mnie zdziwiony.
L:
Co jest?!
J:
Haha..! Biedactwo myślało
że
mam łaskotki?!
Jesteś
uroczy Lou, ale musisz wiedzieć
że
nie wszystkie laski na świecie
je mają..
- zrzuciłam
go z siebie i wstałam
L:
Ale ty nie jesteś
wszystkie.. - już
chciałam
mu coś
odpowiedzieć
ale poczułam
jakiś
nie przyjemny zapach dochodzący
z kuchni.
...
Naat
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz