J:
Louis?! Czujesz to?!
L:
O niee!!! Moje marchewki..!! - pobiegł
jak poparzony do kuchni. Poszłam
za nim i zobaczyłam
jak próbuje
uratować
swoje danie. Po chwili bardzo zły
wrzucił
wszystko do zlewu i usiadł
przy stole. Oparł
sie łokciami
o jego blat a twarz schował
w dłonie.
Chyba naprawdę
zależało
mu na tym obiedzie.
J:
Louis nie smuć
sie. To tylko obiad..
L:
To nie jest tylko obiad. To miał
być
obiad w twoim towarzystwie. - mówił
przez dłonie.
Poczułam
takie dziwne uczucie w okolicy serca. Takie ciepło.
Wpadłam
na pomysł..
J:
Ubieraj sie, idziemy.. - wstałam
i pociągnęłam
go za sobą..
L:
Gdzie..?
J:
Zaraz sie dowiesz, ale idź
sie przebrać.
- nic nie odpowiedział
tylko poszedł
ze spuszczona głową
na gore. Po chwili był
z powrotem na dole. Była
godzina 13 więc
moja mamusia na
pewno
ma już
obiad. Wyszliśmy
z domu a potem
z jego posiadłości..
Chłopak
chciał
iść
na miasto ale złapałam
go za rękę
i pociągnęłam
w stronę
mojego domu. Do domu weszliśmy
trzymając
sie za ręce.
Gdy mama nas zobaczyła
od razu spojrzała
na nie. Szybko wyrwałam
dłoń
z jego uścisku.
J:
Cześć
mamo! - podeszłam
do niej i ucałowałam
jej policzek.. - Mamo to jest Louis.
M:
Tak wiem. Był
tu dzisiaj.
L:
Dzień
dobry pani. - uśmiechnął
sie do niej
J:
Mamuś
Lou zepsuł
obiad i pomyślałam
że
by poprawić
mu humor przyprowadziłam
go do nas na obiadek. Nie masz nic przeciwko? - zapytałam
rodzicielki
M:
Oczywiście
że
nie. Chętnie
poznam bliżej
twojego chłopaka..
J:
Mamoo! Louis
to nie jest mój
chłopak,
to przyjaciel.
M:
Yhym.. - zawsze mi tak odpowiada gdy twierdzi że
nie mam racji
J:
Lou idź
do salonu albo zostań
z moja mama a ja idę
sie przebrać.
- zostawiłam
chłopaka
z mama i pobiegłam
na gore. Ubrałam
sie w granatowe rurki i białą
bokserkę.
Na nogi założyłam
czerwone vansy i zeszłam
na dol. Louis siedział
w kuchni z mama i popijał
z nią
herbatkę.
- Już
jestem.! - krzyknęłam
radośnie
i osiadłam
na przeciwko bruneta przy stole.
M:
Musisz sie córciu
spakować..
- przypomniała
J:
Wiem.. ale na razie mamy gościa.
- spojrzałam
znacząco
na nią
M:
Pomóż
mi nałożyć
obiad.. - ona jest mistrzynią
zmieniania tematów.
Wstałam
i pomogłam
jej. Podczas posiłku
czułam
na sobie wzrok Lou, a gdy ja na niego spojrzałam
nasze spojrzenia sie skrzyżowały.
Za każdym
razem posyłał
mi ładny
uśmiech.
Zjedliśmy
obiad i poszliśmy
do mnie do pokoju. Usiedliśmy
na łóżku
i rozmawialiśmy.
O wszystkim i o niczym. Tematy nam sie nie kończyły,
świetnie
sie przy nim czułam
i mam nadzieje że
on przy mnie też.
Naszą
wspaniałą
pogawędkę
przerwał
mój
telefon.
J:
Przepraszam cie, ale muszę
odebrać.
- Lou pokiwał
głową
że
rozumie i odebrałam.
- Co jest Martyna?
M:
Hej mała.
Jak spakowana?
J:
Niee.. jeszcze nie a czemu pytasz?
M:
A tak jakoś..
ja już
kończę..
Spotkamy sie wieczorem?
J:
Yyy.. Nie wiem.. na razie mam gościa
a potem muszę
sie spakować.
- wytłumaczyłam
M:
Przystojny?
J:
Coo? Skąd
wiesz że
to chłopak?
- widziałam
na twarzy Louisa uśmiech..
M:
Domyślam
sie że
ten z klubu.. Dobra rozumiem.. Do
zobaczenia jutro na lotnisku.. Papa - rozłączyła
sie
L:
To jak jestem przystojny? - zapytał
śmiesznie
poruszając
brwiami..
J:
Nie przeginaj Lou. I tak wisisz mi obiad, a do tego jeszcze kolacje..
- zaśmiałam
sie
L:
Jak będziesz
w Londynie to zabiorę
cie na cały
dzień.
Tylko ty i ja i..
J:
I..?
L:
Podejrzewam że
będzie
nam ukrytkiem
towarzyszyć
mnóstwo
dziewczyn. - powiedział
smutniej
J:
Ale dlaczego?
L:
Natalia ty naprawdę
nie wiesz kim jestem czy tylko udajesz?
J:
Louis obrażasz
mnie. Skąd
mam wiedzieć
kim ty jesteś.
Jak ja nie mam czasu na internet. Codziennie szkoła,
treningi i nauka. I tak w kółko..
Wiec może
dla sprostowania sprawy powiesz mi o co ci chodzi i będzie
nam łatwiej.
- powiedziałam
nieco zdenerwowana
L:
Ok.. - westchnął - Jestem Louis Tomlinson.. Jeden z wokalistów
zespołu One Direction.. Proszę nie piszcz.. - zaśmiałam sie
J:
One Direction, One Direction, one.. A już wiem to wasza jest
piosenka Story Of My Life..? - uśmiechnęłam sie do niego a on
patrzał na mnie z niedowierzaniem.
L:
Naprawdę znasz tylko jedna naszą piosenkę..?
J:
Niee jeśli wasze jest One way or another..
L:
Heh.. Tak to tez jest nasze.. - uśmiechnął sie słabo
J:
Ale nie gniewasz sie za to? - zapytałam poważniej
L:
Nie, to nawet lepiej bo mogę ci pokazać jaki naprawdę jestem.. -
rozmawiałam tak z Louisem jeszcze kilka godzin. Niestety musiałam
go wygonić bo jutro o 12 mam samolot a nie jestem spakowana..
Odprowadziłam go do drzwi, nie chciałam sie jeszcze z nim żegnać
ale nie miałam wyjścia. Lou na pożegnanie pocałował mnie w
policzek i wyszedł.
M:
(T.i.)?!
J:
Tak mamusiu?
M:
Spakowałaś sie? - zapytała
J:
Nie mamusiu.. - mój głos przepełniony był szczęściem
M:
Zakochałaś sie?
J:
Tak mamusiu.. Yyy.. - ocknęłam sie z tego magicznego transu - coo?
to znaczy niee. Nie wiem..- usłyszałam jak moja mama sie śmieje.
Zniknęłam szybko w moim pokoju i zaczęłam sie pakować. Przez
cały czas w głowie siedział mi Louis. Jest bardzo sympatyczny,
miły, zabawny, opiekuńczy, przystojny i kochany.. Chyba naprawdę
coś do niego poczułam. Spakowałam wszystkie potrzebne mi rzeczy i
poszłam sie wykapać i spać. W nocy z niewiadomych mi przyczyn śnił
mi sie właśnie Louis. A gdy sie przebudziłam i spojrzałam na
fotel znajdujący sie w moim pokoju i zobaczyłam niego..
J:
Lou?- zapytałam
L:
Nie mała, to tylko twój sen.. - powiedział jakby to było
oczywiste.
J:
No spoko, dobranoc. - położyłam sie wygodnie i okryłam kadra. Po
chwili poczułam jak siada kolo mnie. - Louis skoro już tu jesteś
to sie połóż i idź spać. Musze sie wyspać bo jutro mam samolot
- wykonał moje polecenie i położył sie koło mnie.
L:
Nie jesteś ciekawa jak sie tu dostałem?
...
Naat
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz