One Direction i My.. - imaginy

niedziela, 16 lutego 2014

Marcel.. +18.. - część 1

Przemierzałam szkolny korytarz rozglądając sie za tym jedynym chłopakiem, który jest niepowtarzalny. Mimo że cała szkolą z niego szydzi za dobre wyniki w nauce i sposób ubierania to ja wiem że on jest wspaniałym człowiekiem o wyjątkowym charakterze. Rozmawiałam z nim kilka może kilkanaście razy, za każdym razem było mi mało, ale zawsze ktoś przychodził i naśmiewał sie z niego. Widać było że Marcel jest nieśmiały i za każdym razem uciekał. Miałam ochotę na niego coraz bardziej. Ja za to nie jestem nieśmiała i chyba jestem najpopularniejsza dziewczyna w szkole, nie szydziłam z niego. Ja chciałam go poznać takim jakim jest, nie oceniam go po wyglądzie. Znalazłam go, stał samotnie pod klasą i panicznie rozglądał sie czy nikt nie zmierza w jego kierunku. Szybkim krokiem podeszłam do niego, złapałam za rękę i pociągnęłam za sobą. Weszliśmy do pustej klasy i zakluczyłam drzwi.
M: C-co ty robisz? - za jąkał sie.
J: To co powinnam zrobić już dawno.. - szybko znalazłam sie przy nim i wpiłam w jego usta. Chłopak był wyraźnie w szoku moim zachowaniem, ale oddal po kilku sekundkach pocałunek, przyciągając mnie bliżej siebie. Zaczął iść do przodu, a ja byłam zmuszona iść tyłem. Dotarliśmy do biurka, brunet przycisnął mnie do niego, a po chwili posadził na nim. Objęłam go nogami i włożyłam dłonie w jego zaczesane do tylu włosy. Marcel z pocałunkami zszedł na moja szyje i dekolt, a ja żeby mu to ułatwić odchyliłam głowę do tyłu. Zaczęłam ściągać z niego tą kamizelkę w romby, przez co jego miękkie, kasztanowe włosy roztrzepały sie jeszcze bardziej. Patrzałam na niego i powoli ściągnęłam mu okulary z nosa. Jego zielone tęczówki były jeszcze piękniejsze niż zwykle. On nawet sobie nie zdaje sprawy jaki jest śliczny. Przyciągnęłam go do siebie i złożyłam na jego malinowych wargach słodki pocałunek. Poczułam jak Marcel wkłada ręce pod moją bluzkę, a po chwili leżała ona gdzieś obok jego kamizelki. Zostałam w staniku, więc zaczęłam odpinać guziki od jego koszuli. Zrzuciłam ją z niego i zobaczyłam jego wysportowany tors na którym było kilka, albo kilkanaście tatuaży. Nie spodziewałam sie tego po nim.! Przejechałam palcami po tatuażach na brzuchu i klatce piersiowej. Wyznaczając swoja i tylko mi znana ścieżkę z drobnych buziaków. Moje dłonie zatrzymały sie na pasku od spodni chłopaka. Szybkim i zwinnym ruchem odpięłam go i ściągnęłam je w dół. Został w samych bokserkach i teraz to on pozbywał sie moich spodni, które po chwili leżały na ziemi. Całował moje usta, moja szyje, dekolt, gdy z pocałunkami zszedł do moich piersi, jego dłonie powędrowały na moje plecy i zwinnym ruchem ściągnął ze mnie stanik. Chwile przyglądał sie moim piersią, ale zaczął je obcałowywać, językiem krążył kółka wokół moich sutków. Stawały sie one z chwili na chwile coraz bardziej twarde i sterczące. Ręką przejechałam po wybrzuszeniu na jego bokserkach. Pod wpływem mojego dotyku zadrżał. Wsunęłam rękę w jego majtki i masowałam jego członka. Marcel cicho pojękiwał, a to znaczy że mu sie podoba. Zsunęłam je w dół i moim oczom ukazał sie dużych rozmiarów przyjaciel bruneta. Zeskoczyłam z biurka i odwróciłam nas tak że teraz to on siedział na nim. Złączyłam nasze usta, a ręką dalej masowałam jego członka. Marcel pojękiwał mi w usta.. Oderwałam sie od nich i zjeżdżałam coraz niżej. Gdy dotarłam do sprzętu Marcela, językiem krążyłam kolka dookoła jego główki. Jeki chłopaka stawały sie coraz głośniejsze, co motywowało mnie jeszcze bardziej. Po kilku minutach przestałam, by za szybko nie doszedł. Wróciłam do jego ust, objął mnie i znów znajdowałam sie na biurku. Marcel zdjął ze mnie koronkowe majteczki i najpierw palcami podrażniał moja łechtaczkę. Cicho pojękiwałam. Podobało mi sie coraz bardziej. Poczułam jak wkłada we mnie 2 palce i porusza nimi do przodu i do tyłu. Wyprawiał cuda. Po chwili dołożył jeszcze jednego palca i poruszał jeszcze szybciej. Byłam coraz bliżej szczytowania a nie chciałam w ten sposób dojść.
J: Prze-przestań..! - za jąkałam sie. Chłopak przestał i wyciągnął ze mnie swoje palce i oblizał je a potem złożył na moich ustach mokry pocałunek.
M: Jesteś tego pewna? - zapytał spoglądając w moje oczy.
J: Jak nigdy wcześniej.. - uśmiechnął sie, znów poczułam jego wargi na swoich, a po chwili jak we mnie wchodzi. Jęknęłam mu w usta i zacisnęłam mocniej oczy. Marcel poruszał sie we mnie powoli, ale z sekundy na sekundę robił to coraz szybciej. Co jakiś czas składał krótkie buziaki na moich ustach i szyi. Zaczął naprawdę bardzo szybko we mnie wchodzić, by po chwili znowu zwolnic. Drażnił sie ze mną, a ja byłam na skraju szczytowania..
J: Marcel ja.. ja już nie mogę.. - wysapałam.
M: Jeszcze tylko chwile.. Zrób to dla mnie.. - pchnął mocniej i głębiej, gdzie myślałam że głębiej sie nie da. Ale podobało mi sie to, zrobił tak kilka razy i poczułam jak rozlewa sie na moim brzuchu jego białe mleczko. Doszliśmy w tym samym momencie. Przyciągnęłam go do siebie i pocałowałam w usta.
J: Jesteś cudowny.. - wyszeptałam i zeszłam z biurka. Ubrałam sie i widziałam że Marcel mi sie przygląda, zdążył sie już ubrać. Zostało mu założyć tylko okulary. Podeszłam do niego i zabrałam mu je.
M: Proszę cie (T.i.), oddaj mi je.. - poprosił przyciągają mnie do siebie.
J: Jesteś bez nich jeszcze bardziej przystojniejszy niż zazwyczaj.. - cmoknęłam go w policzek i oddalam jego własność. Chłopak niezdarnie założył je na nos i przeczesał ręką swoje włosy. Zabrałam swoją torbę i ciągnąc za sobą Marcela wyszliśmy z klasy. Splotłam nasze palce razem i widziałam jak wszyscy dooka nas patrzą na nas z niedowierzaniem i odrzucaniem. Chłopak chciał pościć moją dłoń ale nie pozwoliłam mu na to i ściskałam mocniej jego rękę. Była to nasza ostatnia lekcja więc opuściliśmy szkołę i jej teren.
M: Możesz już puścić moją dłoń.. - powiedział gdy tylko wyszliśmy na ulice Londynu.
J: Myślałam że tego chcesz.. - powiedziałam smutniej i rozluźniłam nasz uścisk puszczając jego rękę.
M: Nie zrobiłaś tego z przymusu? - zapytał zdziwiony
J: Jeśli bym tego nie chciała nie wydarzyłoby sie nic miedzy nami. - powiedziałam i zaczęłam od niego odchodzić. Jak on mógł pomyśleć że zrobiłam to z nim z jakiegoś przymusu. Marcel po chwili znalazł sie przy mnie i złapał mnie za rękę, splatając nasze palce w jedność. Uśmiechnęłam sie pod nosem.
M: Co ty na to żeby pójść do mnie? - spojrzałam w jego zielone oczy. Chłopak był teraz bardziej pewny siebie.
J: Taka odpowiedz ci pasuje? - wspięłam sie na palce i pocałowałam go.
M: Yhym.. - powiedział przez pocałunek. Oderwałam sie od niego.
J: Prowadź..! - uśmiechnęłam sie i poszliśmy. Marcel mieszkał jakieś dwie ulice ode mnie, więc mieliśmy do siebie blisko. Weszliśmy do jego domu i przywitała nas miła kobieta.
M: Cześć mamo - ucałował jej policzek. - To jest (T.i.), moja..
J: Dziewczyna - przerwałam mu - Milo mi panią poznać. - wyciągnęłam rękę w jej kierunku.
P: Mi również, jestem Anne.. Nie wiedziałam że mój syn ma dziewczynę.. - zaśmiała sie cicho
M: Ja też nie - szepnął - My idziemy do mnie. - powiedział już głośniej i pociągnął mnie za rękę do swojego pokoju.
A: Zrobię wam coś do jedzenia..! - usłyszeliśmy jak za nami krzyczy. Weszliśmy do sypialni chłopaka. Pokój urządzony był bardzo nowocześnie, ale schludnie. Usiadłam na łóżku i przyglądałam sie Marcelowi. Wyciągnął z szafy czarne rurki i zwykły szary T-shirt.
M: Zaraz wrócę.. - uśmiechnął sie i zniknął za drzwiami, które były w jego pokoju. Po niecałych 10 minutach wrócił, ale to nie był już Marcel, którego znam.
J: Gdzie sie podział mój Marcel? - zapytałam lekko zdziwiona. Miał na sobie te ubrania które zabrał. Włosy były roztrzepane w artystyczny nieład, przez co jego kasztanowe loczki opadały mu na czoło. Wyglądał jeszcze bardziej przystojnie i seksownie niż w szkole. Chociaż chyba tylko ja widziałam jaki jest piękny. Usiadł kolo mnie i spoglądał w moje oczy. Zbliżał swoja twarz do mojej i delikatnie pocałował moje wargi.
M: Dlaczego to zrobiłaś? - zapytał niepewnie
J: Boo mi na Tobie zależy.. nie widzisz tego?
M: Nie sądziłem że taka dziewczyna jak ty, może zrobić coś takiego z takim kimś jak ja. - wytłumaczył, zaśmiałam sie.
J: Marcel czy ty sie słyszysz? - złapałam go za ręce
M: Yyy.. Właściwie to nie jestem Marcel.. - powiedział szeptem i spuścił głowę.
J: Nie rozumiem..
M: Marcel to nie jest moje imię.. Ktoś był złośliwy i wymyślił mi taką ksywkę zaraz na początku, gdy tylko przeniosłem sie do tej szkoły..
J: I chyba nawet wiem kto.. One nienormalne! Nie lubię ludzi którzy oceniają innych po wyglądzie.. - powiedziałam i złapałam go za podbródek, by spojrzał w moje oczy. - A co do ciebie, to masz bardzo niska samoocenę. Jesteś wspaniałym człowiekiem , w życiu nie liczy sie tylko wygląd ale i charakter. A tobie ani jednego, ani drugiego nie brakuje.
M: Co ty mówisz?! Spójrz na mnie.. - wykonałam jego polecenie.
J: No właśnie widzę.. I wiesz co widzę?
...

Naat
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz