Przemierzałam
szkolny korytarz rozglądając
sie za tym jedynym chłopakiem,
który
jest niepowtarzalny. Mimo że
cała
szkolą
z niego szydzi za dobre wyniki w nauce i sposób
ubierania to ja wiem że
on jest wspaniałym
człowiekiem
o wyjątkowym
charakterze. Rozmawiałam
z nim kilka może
kilkanaście
razy, za każdym
razem było
mi mało,
ale zawsze ktoś
przychodził
i naśmiewał
sie z niego. Widać
było
że
Marcel jest nieśmiały
i za każdym
razem uciekał.
Miałam
ochotę
na niego coraz bardziej. Ja za to nie jestem nieśmiała
i chyba jestem najpopularniejsza dziewczyna w szkole, nie szydziłam
z niego. Ja chciałam
go poznać
takim jakim jest, nie oceniam go po wyglądzie.
Znalazłam
go, stał
samotnie pod klasą
i panicznie rozglądał
sie czy nikt nie zmierza w jego kierunku. Szybkim krokiem podeszłam
do niego, złapałam
za rękę
i pociągnęłam
za sobą.
Weszliśmy
do pustej klasy i zakluczyłam
drzwi.
M:
C-co ty robisz? - za jąkał
sie.
J:
To co powinnam zrobić
już
dawno.. - szybko znalazłam
sie przy nim i wpiłam
w jego usta. Chłopak
był
wyraźnie
w szoku moim zachowaniem, ale oddal po kilku sekundkach
pocałunek,
przyciągając
mnie bliżej
siebie. Zaczął
iść
do przodu, a ja byłam
zmuszona iść
tyłem.
Dotarliśmy
do biurka, brunet przycisnął
mnie do niego, a po chwili posadził
na nim. Objęłam
go nogami i włożyłam
dłonie
w jego zaczesane do tylu włosy.
Marcel z pocałunkami
zszedł
na moja szyje i dekolt, a ja żeby
mu to ułatwić
odchyliłam
głowę
do tyłu.
Zaczęłam
ściągać
z niego tą
kamizelkę
w romby, przez co jego miękkie,
kasztanowe włosy
roztrzepały
sie jeszcze bardziej. Patrzałam
na niego i powoli ściągnęłam
mu okulary z nosa. Jego zielone tęczówki
były
jeszcze piękniejsze
niż
zwykle. On nawet sobie nie zdaje sprawy jaki jest śliczny.
Przyciągnęłam
go do siebie i złożyłam
na jego malinowych wargach słodki
pocałunek.
Poczułam
jak Marcel wkłada
ręce
pod moją
bluzkę,
a po chwili leżała
ona gdzieś
obok jego kamizelki. Zostałam
w staniku, więc
zaczęłam
odpinać
guziki od jego koszuli. Zrzuciłam
ją
z niego i zobaczyłam
jego wysportowany tors na którym
było
kilka, albo kilkanaście
tatuaży.
Nie spodziewałam
sie tego po nim.! Przejechałam
palcami po tatuażach
na brzuchu i klatce piersiowej. Wyznaczając
swoja i tylko mi znana ścieżkę
z drobnych
buziaków.
Moje dłonie
zatrzymały
sie na pasku od spodni chłopaka.
Szybkim i zwinnym ruchem odpięłam
go i ściągnęłam
je
w
dół.
Został
w samych bokserkach i teraz to on pozbywał
sie moich spodni, które
po chwili leżały
na ziemi. Całował
moje usta, moja szyje, dekolt, gdy z pocałunkami
zszedł
do moich piersi, jego dłonie
powędrowały
na moje plecy i zwinnym
ruchem ściągnął
ze mnie stanik. Chwile przyglądał
sie moim piersią,
ale zaczął
je obcałowywać,
językiem
krążył
kółka
wokół
moich sutków.
Stawały
sie one z chwili na chwile coraz bardziej twarde i sterczące.
Ręką
przejechałam
po wybrzuszeniu
na jego bokserkach. Pod wpływem
mojego dotyku zadrżał.
Wsunęłam
rękę
w jego majtki i masowałam
jego członka.
Marcel cicho pojękiwał,
a to znaczy że
mu sie podoba. Zsunęłam
je w dół
i moim oczom ukazał
sie dużych
rozmiarów
przyjaciel bruneta. Zeskoczyłam
z biurka i odwróciłam
nas tak że
teraz to on siedział
na nim. Złączyłam
nasze usta, a ręką
dalej masowałam
jego członka.
Marcel pojękiwał
mi w usta.. Oderwałam
sie od nich i zjeżdżałam
coraz niżej.
Gdy dotarłam
do sprzętu
Marcela, językiem
krążyłam
kolka dookoła
jego główki.
Jeki chłopaka
stawały
sie coraz głośniejsze,
co motywowało
mnie jeszcze bardziej. Po kilku minutach przestałam,
by za szybko nie doszedł.
Wróciłam
do jego ust, objął
mnie i znów
znajdowałam
sie na biurku. Marcel zdjął
ze mnie koronkowe majteczki i najpierw palcami podrażniał
moja łechtaczkę.
Cicho pojękiwałam.
Podobało
mi sie coraz bardziej. Poczułam
jak wkłada
we mnie 2 palce i porusza nimi do przodu i do tyłu.
Wyprawiał
cuda. Po chwili dołożył
jeszcze jednego palca i poruszał
jeszcze szybciej. Byłam
coraz bliżej
szczytowania a nie chciałam
w ten sposób
dojść.
J:
Prze-przestań..!
- za jąkałam
sie. Chłopak
przestał
i wyciągnął
ze mnie swoje palce i oblizał
je a potem złożył
na moich ustach mokry pocałunek.
M:
Jesteś
tego pewna? - zapytał
spoglądając
w moje oczy.
J:
Jak nigdy wcześniej..
- uśmiechnął
sie, znów
poczułam
jego wargi na swoich, a po chwili jak we mnie wchodzi. Jęknęłam
mu w usta i zacisnęłam
mocniej oczy. Marcel poruszał
sie we mnie powoli, ale z sekundy na sekundę
robił
to coraz szybciej. Co jakiś
czas składał
krótkie
buziaki na moich ustach i szyi. Zaczął
naprawdę
bardzo szybko we mnie wchodzić,
by po chwili znowu zwolnic. Drażnił
sie ze mną,
a ja byłam
na skraju szczytowania..
J:
Marcel ja.. ja już
nie mogę..
- wysapałam.
M:
Jeszcze tylko chwile.. Zrób
to
dla mnie.. - pchnął
mocniej i głębiej,
gdzie myślałam
że
głębiej
sie nie da. Ale podobało
mi sie to, zrobił
tak kilka razy i poczułam
jak rozlewa sie na moim brzuchu jego białe
mleczko. Doszliśmy
w tym samym momencie. Przyciągnęłam
go do siebie i pocałowałam
w usta.
J:
Jesteś
cudowny.. - wyszeptałam
i zeszłam
z biurka. Ubrałam
sie i widziałam
że
Marcel mi sie przygląda,
zdążył
sie już
ubrać.
Zostało
mu założyć
tylko okulary. Podeszłam
do niego i zabrałam
mu je.
M:
Proszę
cie (T.i.),
oddaj mi je.. - poprosił
przyciągają
mnie do siebie.
J:
Jesteś
bez nich jeszcze bardziej przystojniejszy niż
zazwyczaj.. - cmoknęłam
go w policzek i oddalam jego własność.
Chłopak
niezdarnie założył
je na nos i przeczesał
ręką
swoje włosy.
Zabrałam
swoją
torbę
i ciągnąc
za sobą
Marcela wyszliśmy
z klasy. Splotłam
nasze palce razem i widziałam
jak wszyscy dookoła
nas patrzą
na nas z niedowierzaniem i odrzucaniem.
Chłopak
chciał
pościć
moją
dłoń
ale nie pozwoliłam
mu na to i ściskałam
mocniej jego rękę.
Była
to nasza ostatnia lekcja więc
opuściliśmy
szkołę
i jej teren.
M:
Możesz
już
puścić
moją
dłoń..
- powiedział
gdy tylko wyszliśmy
na ulice Londynu.
J:
Myślałam
że
tego chcesz.. - powiedziałam
smutniej i rozluźniłam
nasz uścisk
puszczając
jego rękę.
M:
Nie zrobiłaś
tego z przymusu? - zapytał
zdziwiony
J:
Jeśli
bym tego nie chciała
nie wydarzyłoby
sie nic miedzy nami. - powiedziałam
i zaczęłam
od niego odchodzić.
Jak on mógł
pomyśleć
że
zrobiłam
to z nim z jakiegoś
przymusu. Marcel po chwili znalazł
sie przy mnie i złapał
mnie za rękę,
splatając
nasze palce w jedność.
Uśmiechnęłam
sie pod nosem.
M:
Co ty na to żeby
pójść
do mnie? - spojrzałam
w jego zielone oczy. Chłopak
był
teraz bardziej pewny siebie.
J:
Taka odpowiedz ci pasuje? - wspięłam
sie na palce i pocałowałam
go.
M:
Yhym.. - powiedział
przez pocałunek.
Oderwałam
sie od niego.
J:
Prowadź..!
- uśmiechnęłam
sie i poszliśmy.
Marcel mieszkał
jakieś
dwie ulice ode mnie, więc
mieliśmy
do siebie blisko. Weszliśmy
do jego domu i przywitała
nas miła
kobieta.
M:
Cześć
mamo - ucałował
jej policzek. - To jest (T.i.),
moja..
J:
Dziewczyna - przerwałam
mu - Milo mi panią
poznać.
- wyciągnęłam
rękę
w jej kierunku.
P:
Mi również,
jestem Anne.. Nie wiedziałam
że
mój
syn
ma dziewczynę..
- zaśmiała
sie cicho
M:
Ja też
nie - szepnął
- My idziemy do mnie. - powiedział
już
głośniej
i pociągnął
mnie za rękę
do swojego
pokoju.
A:
Zrobię
wam coś
do jedzenia..! - usłyszeliśmy
jak za nami krzyczy. Weszliśmy
do sypialni chłopaka.
Pokój
urządzony
był
bardzo nowocześnie,
ale schludnie. Usiadłam
na łóżku
i przyglądałam
sie Marcelowi. Wyciągnął
z szafy czarne rurki i zwykły
szary T-shirt.
M:
Zaraz wrócę..
- uśmiechnął
sie i zniknął
za drzwiami, które
były
w jego pokoju. Po niecałych
10 minutach wrócił,
ale to nie był
już
Marcel, którego
znam.
J:
Gdzie sie podział
mój
Marcel? - zapytałam
lekko zdziwiona. Miał
na sobie te ubrania które
zabrał.
Włosy
były
roztrzepane w artystyczny nieład,
przez co jego kasztanowe loczki opadały
mu na czoło.
Wyglądał
jeszcze bardziej przystojnie i seksownie niż
w szkole. Chociaż
chyba tylko ja widziałam
jaki jest piękny.
Usiadł
kolo mnie i spoglądał
w moje oczy. Zbliżał
swoja twarz do mojej i delikatnie pocałował
moje wargi.
M:
Dlaczego to zrobiłaś?
- zapytał
niepewnie
J:
Boo mi na Tobie zależy..
nie widzisz tego?
M:
Nie sądziłem
że
taka dziewczyna jak ty, może
zrobić
coś
takiego z takim kimś
jak ja. - wytłumaczył,
zaśmiałam
sie.
J:
Marcel czy ty sie słyszysz?
- złapałam
go za ręce
M:
Yyy.. Właściwie
to nie jestem Marcel.. - powiedział
szeptem i spuścił
głowę.
J:
Nie rozumiem..
M:
Marcel to nie jest moje imię..
Ktoś
był
złośliwy
i wymyślił
mi taką
ksywkę
zaraz na początku,
gdy tylko przeniosłem
sie do tej szkoły..
J:
I chyba nawet wiem kto.. One są
nienormalne! Nie lubię
ludzi którzy
oceniają
innych po wyglądzie..
- powiedziałam
i złapałam
go za podbródek,
by spojrzał
w moje oczy. - A co do ciebie, to masz bardzo niska samoocenę.
Jesteś
wspaniałym
człowiekiem
, w życiu
nie liczy sie tylko wygląd
ale i charakter. A tobie ani jednego, ani drugiego nie brakuje.
M:
Co ty mówisz?!
Spójrz
na mnie.. - wykonałam
jego polecenie.
J:
No właśnie
widzę..
I wiesz co widzę?
...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz