J:
Opowiesz mi wszystko jutro a teraz spij już, proszę
cie. - mówiłam
zaspanym głosem,
wtuliłam
sie w chłopaka
co odwzajemnił.
Rano obudziłam
sie o 7:39, chciałam
wstać
ale uniemożliwiła
mi to czyjaś
ręka.
Spojrzałam
na mojego oprawce.
No tak Louis. Szturchnęłam
go.
J:
Lou wstawaj.
L:
Za chwile.. - odwrócił
sie na drugi bok. Nie chciał
po dobroci to będzie
siłą.
Zepchnęłam
go z łózka
- Ok, wstałem..
- zaśmiałam
sie
J:
Louis lepiej jak pójdziesz
zanim moja mama tu wejdzie. Znamy sie od dwóch
dni i już
razem spaliśmy
to nie będzie
dobrze wyglądać
w jej oczach.
L:
Mam nadzieje ze nie ostatni.. - podszedł
do mnie i pocałował
mnie w policzek, a już
po kilku sekundach go nie było.
Wyszłam
na balkon i spojrzałam
w dół.
Zauważyłam
Louisa idącego
z drabiną.
J:
Bardzo sprytnie Tomlinson, bardzo.. - weszłam
do środka
i zeszłam
do kuchni gdzie już
była
moja mama i przygotowywała
mi śniadanie.
Na lotnisku miałam
być
o 10 wiec zjadłam
i poszłam
szykować
sie do siebie. Wzięłam
szybki prysznic, ubrałam
sie w jasne rurki, białą
bokserkę
w niebieskie paski i na to czarna marynarkę.
Na nogi założyłam
czarne buty na koturnie. Włosy
spięłam
w niedbałego
koka. Na lotnisku poczekałam
chwile
na Martynę
i już
po chwili musiałyśmy
zegnać
sie z naszymi mamami. Odprawa szybko nam zleciała,
pozostało
nam tylko zając
nasze miejsca. Siedzenia w samolocie były
3 osobowe. Maryna miała
od okienka, ja ma środku
i obok mnie było
jedno wolne miejsce. Myślałam
ze zajmie je jakaś
dziewczyna z drużyny,
ale sie pomyliłam.
Szukałam
w torbie słuchawek
od Mp3 gdy ten ktoś
sie dosiadł.
Usłyszałam
jak sie śmieje.
Spojrzałam
na niego.
J:
Lou? - uśmiechnęłam
sie do niego
L:
Cześć
mała
- pocałował
mnie w policzek
M:
Rozumiem że
to ten chłopak,
który
wziął
drabinę
by wejść
do twojego pokoju..?! - zaśmiała
sie. Zdążyłam
jej już
to opowiedzieć.
J:
Tak Martyna, to jest właśnie
Louis. Lou to jest Martyna moja przyjaciółka.
M:
Poczekaj Louis? Louis Tomlinson?
J:
Yyy.. no tak.. Znacie sie?
M:
Jak można
nie znać
Louis z One Direction..?
J:
Jak widać
można..
L:
Milo mi, ale proszę
tylko nie piszcz. - błagał,
zaśmiałyśmy
sie.
M:
Spoko, nie mam zamiary..
L:
Uff.. - odetchnął.
Po jakimś
czasie Martyna włożyła
w uszy swoje słuchawki
i słuchała
muzyki. A ja byłam
pogrążona
w rozmowie z Louisem. Po jakimś
czasie oparłam
głowę
o jego ramie dalej z nim rozmawiając,
ale po chwili zasnęłam.
Biło
od niego cudowne ciepło,
które
najbardziej sie do tego przyczyniło.
Obudziły
mnie szepty Lou wprost do mojego ucha.
L:
Wstawaj skarbie.. Za chwile lądujemy..
- skarbie?! On powiedział
do mnie skarbie..?! Otworzyłam
oczy i spojrzałam
w jego radosne tęczówki..
- No i jak sie spało..?
- zapytał
uśmiechając
sie.
J:
A wiesz
że
nawet dobrze, ale jeszcze lepiej sie budziło..
- odwzajemniłam
jego uśmiech.
Zbliżył
sie do mnie na niebezpiecznie bliska odległość
L:
Mógłbym
robić
to codziennie.. - szepnął
mi na ucho, muskając
wargami płatek
mojego ucha, pobudzając
moje zmysły.
Poczułam
jego miękkie
usta na moim policzku i z cudownym uśmiechem
oparł
sie o swój
fotel. Gdy tak robił
czułam
takie dziwne uczucie w brzuchu i serce zaczynało
mi szybciej bić..
Obudziłam
Martynę
i usłyszeliśmy
głos
stewardessy
że
mamy zapiąć
pasy bo
lądujemy.
Wykonaliśmy
jej polecenie i poczuliśmy
lekkie turbulencje. Ze strachu ścisnęłam
rękę
Louisa która
znajdowałam
sie na podłokietniku.
Tommo złapał
moja dłoń
dając
mi tym samym poczucie bezpieczeństwa..
Gdy już
samolot dotknął
kolami ziemi i zatrzymał
sie moja dłoń
dalej
była
zaciskana przez Louisa. Usłyszeliśmy
miły
głos
kapitana informujący
nas że
jesteśmy
w Londynie i życzył
nam udanego pobytu. Chłopak
wstał
i zaczął
wychodzić
z samolotu ciągnąc
mnie za sobą.
Widziałam
jak Martyna patrzy na nasze splecione dłonie
i uśmiecha
sie do siebie. Po kilku minutach byliśmy
już
w gmachu lotniska, odebraliśmy
swoje bagaże
i stanęliśmy
na środku
ogromnego pomieszczenia. Spojrzałam
na Martynę
by dała
nam chwilkę.
Kiwnęła
głową
że
sie zgadza i odeszła
kawałek.
Było
mi smutno
bo nie chciałam
sie z nim zegnać.
Spojrzałam
ze smutkiem w jego oczy.
L:
Ej mała
nie smuć
sie.. - chwycił
moja twarz w swoje dłonie
i delikatnie kciukiem potarł
policzek.
J:
Jak mam sie nie smucić
jak to pewnie nasze pożegnanie.
- w moich oczach zakręciły
sie łzy.
L:
Oj nie ma tak łatwo..
Teraz to sie mnie nie pozbędziesz..
- uśmiechnął
sie cwaniacko
J:
Ale Lou, ty jesteś
w zespole i pew.. - przerwał
mi, wpijając
sie w moje usta. Byłam
zdezorientowana jego zachowaniem, ale odwzajemniam
pocałunek,
który
bardzo mi sie podobał.
Jego usta były
miękkie,
delikatne i idealnie pasowały
do moich
jakby były
stworzone tylko dla siebie. Oderwał
sie z niechęcią
ode mnie i szepnął.
L:
Pamiętaj
o naszej kolacji Skarbie.. - cmoknął
mnie w szyje - Zadzwonię..
- musnął
jeszcze raz moje usta i odszedł.
Kilka razy sie odwrócił
i mi pomachał.
Moja przyjaciółka
cała
w skowronkach podbiegła
do mnie i zaczęła
coś
krzyczeć
i szeroko sie uśmiechać.
Nie słyszałam
co mówi
bo dalej w głowie
miałam
pocałunek
Louisa. Po jakiejś
chwili szarpania mnie przez Martynę
powróciłam
do rzeczywistości.
M:
Coś
czuje ze to dopiero początek..
J:
Taaa.. - powiedziałam
rozmarzona. Zaczęliśmy
wychodzić
z lotniska i szukając
jakiejś
wolnej taksówki.
Martyna złapała
ją,
kierowca włożył
nasze bagaże
i odjechaliśmy.
Ta wycieczka nie polegała
na tym że
grupowo miałyśmy
sie szwendać
po Londynie. Wszystkie miałyśmy
skończone
18 lat wiec mogłyśmy
być
tu same, miałyśmy
wynajęte
na ten czas pokoje w hotelu i mogłyśmy
robić
co nam sie żywnie
podobało.
Droga do hotelu zajęła
nam 25 min. Znalazłyśmy
swój
pokój,
był
nowocześnie
urządzony
i każda
z nas miała
swoja sypialnie. Zaczęłyśmy
sie rozpakowywać,
a w mojej głowie
siedział
Louis. Ale zaraz zaraz on powiedział
że
zadzwoni a przecież..!
J:
Co za kretyn.! Jaka ja jestem naiwna..! - krzyczałam
leżąc
zrezygnowana na podłodze.
M:
Co sie stało..!?
- zapytała
z przejęciem
J:
Jak to co.. Louis powiedział
że
zadzwoni jak on nawet nie ma mojego numeru.. - powiedziałam
wściekła
na sama siebie.. A Martyna zamiast pocieszyć
mnie
to zaczęła
sie śmiać..
M:
Hahahah!! Oj mała
jestem pewna że
zadzwoni.. Hehe.. - usiadła
na moim łóżku
J:
Ale on nie ma mojego numeru..
M:
Jesteś
tego pewna?! Przecież
przespałaś
pół
lotu.. - powiedziała
tajemniczym głosem
J:
Martyna..?! - wstałam
i podeszłam
do niej - Czy ty chcesz mi coś
powiedzieć?
- ona również
wstała
i zaczęła
wychodzić
z pokoju
M:
Nieee.. poza tym że
jak spałaś
to podałam
mu twój
numer to nie, nie chce ci nic powiedzieć..
- powiedziała
bez większego
przejęcia
i wyszła.
Chwile stałam
w szoku, ale szybko do niej pobiegłam
i uciskam
najmocniej jak sie da.
...
Naat
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz