One Direction i My.. - imaginy

poniedziałek, 3 lutego 2014

Lou :) - część 4

J: Opowiesz mi wszystko jutro a teraz spij już, proszę cie. - mówiłam zaspanym głosem, wtuliłam sie w chłopaka co odwzajemnił. Rano obudziłam sie o 7:39, chciałam wstać ale uniemożliwiła mi to czyjaś ręka. Spojrzałam na mojego oprawce. No tak Louis. Szturchnęłam go.
J: Lou wstawaj.
L: Za chwile.. - odwrócił sie na drugi bok. Nie chciał po dobroci to będzie siłą. Zepchnęłam go z łózka - Ok, wstałem.. - zaśmiałam sie
J: Louis lepiej jak pójdziesz zanim moja mama tu wejdzie. Znamy sie od dwóch dni i już razem spaliśmy to nie będzie dobrze wyglądać w jej oczach.
L: Mam nadzieje ze nie ostatni.. - podszedł do mnie i pocałował mnie w policzek, a już po kilku sekundach go nie było. Wyszłam na balkon i spojrzałam w dół. Zauważyłam Louisa idącego z drabiną.
J: Bardzo sprytnie Tomlinson, bardzo.. - weszłam do środka i zeszłam do kuchni gdzie już była moja mama i przygotowywała mi śniadanie. Na lotnisku miałam być o 10 wiec zjadłam i poszłam szykować sie do siebie. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam sie w jasne rurki, białą bokserkę w niebieskie paski i na to czarna marynarkę. Na nogi założyłam czarne buty na koturnie. Włosy spięłam w niedbałego koka. Na lotnisku poczekałam chwile na Martynę i już po chwili musiałyśmy zegnać sie z naszymi mamami. Odprawa szybko nam zleciała, pozostało nam tylko zając nasze miejsca. Siedzenia w samolocie były 3 osobowe. Maryna miała od okienka, ja ma środku i obok mnie było jedno wolne miejsce. Myślałam ze zajmie je jakaś dziewczyna z drużyny, ale sie pomyliłam. Szukałam w torbie słuchawek od Mp3 gdy ten ktoś sie dosiadł. Usłyszałam jak sie śmieje. Spojrzałam na niego.
J: Lou? - uśmiechnęłam sie do niego
L: Cześć mała - pocałował mnie w policzek
M: Rozumiem że to ten chłopak, który wziął drabinę by wejść do twojego pokoju..?! - zaśmiała sie. Zdążyłam jej już to opowiedzieć.
J: Tak Martyna, to jest właśnie Louis. Lou to jest Martyna moja przyjaciółka.
M: Poczekaj Louis? Louis Tomlinson?
J: Yyy.. no tak.. Znacie sie?
M: Jak można nie znać Louis z One Direction..?
J: Jak widać można..
L: Milo mi, ale proszę tylko nie piszcz. - błagał, zaśmiałyśmy sie.
M: Spoko, nie mam zamiary..
L: Uff.. - odetchnął. Po jakimś czasie Martyna włożyła w uszy swoje słuchawki i słuchała muzyki. A ja byłam pogrążona w rozmowie z Louisem. Po jakimś czasie oparłam głowę o jego ramie dalej z nim rozmawiając, ale po chwili zasnęłam. Biło od niego cudowne ciepło, które najbardziej sie do tego przyczyniło. Obudziły mnie szepty Lou wprost do mojego ucha.
L: Wstawaj skarbie.. Za chwile lądujemy.. - skarbie?! On powiedział do mnie skarbie..?! Otworzyłam oczy i spojrzałam w jego radosne tęczówki.. - No i jak sie spało..? - zapytał uśmiechając sie.
J: A wiesz że nawet dobrze, ale jeszcze lepiej sie budziło.. - odwzajemniłam jego uśmiech. Zbliżył sie do mnie na niebezpiecznie bliska odległość
L: Mógłbym robić to codziennie.. - szepnął mi na ucho, muskając wargami płatek mojego ucha, pobudzając moje zmysły. Poczułam jego miękkie usta na moim policzku i z cudownym uśmiechem oparł sie o swój fotel. Gdy tak robił czułam takie dziwne uczucie w brzuchu i serce zaczynało mi szybciej bić.. Obudziłam Martynę i usłyszeliśmy głos stewardessy że mamy zapiąć pasy bo lądujemy. Wykonaliśmy jej polecenie i poczuliśmy lekkie turbulencje. Ze strachu ścisnęłam rękę Louisa która znajdowałam sie na podłokietniku. Tommo złapał moja dłoń dając mi tym samym poczucie bezpieczeństwa.. Gdy już samolot dotknął kolami ziemi i zatrzymał sie moja dłoń dalej była zaciskana przez Louisa. Usłyszeliśmy miły głos kapitana informujący nas że jesteśmy w Londynie i życzył nam udanego pobytu. Chłopak wstał i zaczął wychodzić z samolotu ciągnąc mnie za sobą. Widziałam jak Martyna patrzy na nasze splecione dłonie i uśmiecha sie do siebie. Po kilku minutach byliśmy już w gmachu lotniska, odebraliśmy swoje bagaże i stanęliśmy na środku ogromnego pomieszczenia. Spojrzałam na Martynę by dała nam chwilkę. Kiwnęła głową że sie zgadza i odeszła kawałek. Było mi smutno bo nie chciałam sie z nim zegnać. Spojrzałam ze smutkiem w jego oczy.
L: Ej mała nie smuć sie.. - chwycił moja twarz w swoje dłonie i delikatnie kciukiem potarł policzek.
J: Jak mam sie nie smucić jak to pewnie nasze pożegnanie. - w moich oczach zakręciły sie łzy.
L: Oj nie ma tak łatwo.. Teraz to sie mnie nie pozbędziesz.. - uśmiechnął sie cwaniacko
J: Ale Lou, ty jesteś w zespole i pew.. - przerwał mi, wpijając sie w moje usta. Byłam zdezorientowana jego zachowaniem, ale odwzajemniam pocałunek, który bardzo mi sie podobał. Jego usta były miękkie, delikatne i idealnie pasowały do moich jakby były stworzone tylko dla siebie. Oderwał sie z niechęcią ode mnie i szepnął.
L: Pamiętaj o naszej kolacji Skarbie.. - cmoknął mnie w szyje - Zadzwonię.. - musnął jeszcze raz moje usta i odszedł. Kilka razy sie odwrócił i mi pomachał. Moja przyjaciółka cała w skowronkach podbiegła do mnie i zaczęła coś krzyczeć i szeroko sie uśmiechać. Nie słyszałam co mówi bo dalej w głowie miałam pocałunek Louisa. Po jakiejś chwili szarpania mnie przez Martynę powróciłam do rzeczywistości.
M: Coś czuje ze to dopiero początek..
J: Taaa.. - powiedziałam rozmarzona. Zaczęliśmy wychodzić z lotniska i szukając jakiejś wolnej taksówki. Martyna złapała ją, kierowca włożył nasze bagaże i odjechaliśmy. Ta wycieczka nie polegała na tym że grupowo miałyśmy sie szwendać po Londynie. Wszystkie miałyśmy skończone 18 lat wiec mogłyśmy być tu same, miałyśmy wynajęte na ten czas pokoje w hotelu i mogłyśmy robić co nam sie żywnie podobało. Droga do hotelu zajęła nam 25 min. Znalazłyśmy swój pokój, był nowocześnie urządzony i każda z nas miała swoja sypialnie. Zaczęłyśmy sie rozpakowywać, a w mojej głowie siedział Louis. Ale zaraz zaraz on powiedział że zadzwoni a przecież..!
J: Co za kretyn.! Jaka ja jestem naiwna..! - krzyczałam leżąc zrezygnowana na podłodze.
M: Co sie stało..!? - zapytała z przejęciem
J: Jak to co.. Louis powiedział że zadzwoni jak on nawet nie ma mojego numeru.. - powiedziałam wściekła na sama siebie.. A Martyna zamiast pocieszyć mnie to zaczęła sie śmiać..
M: Hahahah!! Oj mała jestem pewna że zadzwoni.. Hehe.. - usiadła na moim łóżku
J: Ale on nie ma mojego numeru..
M: Jesteś tego pewna?! Przecież przespałaś pół lotu.. - powiedziała tajemniczym głosem
J: Martyna..?! - wstałam i podeszłam do niej - Czy ty chcesz mi coś powiedzieć? - ona również wstała i zaczęła wychodzić z pokoju
M: Nieee.. poza tym że jak spałaś to podałam mu twój numer to nie, nie chce ci nic powiedzieć.. - powiedziała bez większego przejęcia i wyszła. Chwile stałam w szoku, ale szybko do niej pobiegłam i uciskam najmocniej jak sie da.
...



Naat

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz