One Direction i My.. - imaginy

sobota, 8 lutego 2014

Lou :) - część 5

J: Kocham cie wiesz?!
M: Wiem, wiem.. - zaśmiałyśmy sie. Rozmawiałyśmy i rozmawiałyśmy, byłyśmy szczęśliwe będąc tutaj. Włączyłyśmy sobie jakiś film i zamówiłyśmy pizze. Nasze relaksowanie sie przerwał mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz, nieznany numer.
J: Halo.. - niepewnie odebrałam
K: Cześć skarbie.. - usłyszałam głos Lou a na mojej twarzy pojawił sie ogromny uśmiech.
J: Hej Lou.
Lou: To jak kiedy wybierzesz sie ze mną na kolacje..? - zapytał
J: To zależy.
Lou: Od czego? - zdziwił sie
J: No wiesz.. Od tego kiedy mnie zaprosisz.. - widziałam jak Martyna szczerzy sie od ucha do ucha.
Lou: Co powiesz na to żebyśmy sie jeszcze dzisiaj spotkali i 17, a potem wyciągnę cie na kolacje..
J: Hmm.. Całkiem fajny pomysł.. Myślę że Martyna sie zgodzi. - spojrzałam na nią mówiąc to a ona zaczęła bardzo energicznie kiwać głową na TAK.
Lou: Na pewno mała.. Wyśle ci wiadomość z adresem i widzę was tu za najwyżej godzinę.. - rozkazał
J: Dobrze, proszę pana.. - zaśmiałam sie - Do zobaczenia Tommo..
Lou: Już nie mogę sie doczekać. - rozłączyłam sie i zaczęłam skakać z radości.
J: Mała za niecała godzinę mamy być u Lou. Szykuj sie. A ja idę sie zrobić na bóstwo.
M: Mówiłam że zadzwoni.. - powiedziała idąc w stronę swojej sypialni. Pobiegłam do swojej i stanęłam przed szafa. Wyjęłam z niej turkusowa sukienkę do kolan, czarna marynarkę i czarne buty na koturnie. Poszłam z tym do łazienki i wziewam szybki, orzeźwiający prysznic. Wytarłam ciało z mokrych kropelek i założyłam bieliznę. Włosy podkręciłam i pomalowałam sie delikatnie. Założyłam wcześniej przygotowane ciuchy. Wyszłam z łazienki i spojrzałam na telefon. Jedna wiadomość od Louisa. Poszłam do Martyny i ona również była gotowa. Wyszłyśmy z pokoju zabierając potrzebne dla nas rzeczy i zjechałyśmy winda na dół. Przed hotelem zatrzymałyśmy taksówkę, podałam kierowcy adres i ruszyliśmy. Na miejscu byliśmy po 20 minutach, a naszym oczom okazał sie wielki dom, a raczej willa. Zapłaciłyśmy taksówkarzowi i podeszłyśmy do potężnych dębowych drzwi. Wzięłam głęboki wdech i wydech.
J: Mała jak wyglądam?
M: Jesteś śliczna.. - posłała mi ładny uśmiech i zadzwoni dzwonkiem. Usłyszałyśmy jak ktoś podchodzi i naszym oczom ukazał sie Zayn.
Z: Cześć.. Jestem Zayn a wy piękne..? - zachichotałam cicho
J: Ja jestem (T.i.) a to jest Martyna..
Lou: Zayn widzę że już poznałeś (T.i.).. - nagle przy nas zjawił sie Lou. - Cześć mała. - cmoknął mnie w policzek - Cześć Martyna. Wchodźcie. - wykonaliśmy jego polecenie i znaleźliśmy sie w przytulnie urządzonym holu. Louis złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Poszliśmy do jak mniemam do salonu gdzie siedziała reszta zespołu.
Lou: Chłopaki to jest właśnie (T.i.) a to Martyna. - wskazał na nas.
H: Milo mi poznać śliczne koleżanki Louisa. Harry jestem
N: Ja Niall
Li: A ja ojciec tego stada Liam. - zaśmialiśmy sie. Martyna szczerzyła sie na ich widok i szybko znalazła sie miedzy Harrym i Niallem. Uśmiechnęłam sie do bruneta który dalej trzymał moja dłoń.
J: Myślę że sie dogadają. - powiedziałam spowiadając na nich pogrodzonych w rozmowie.
Lou: Tez mi sie tak wydaje. Napijesz sie czegoś.
J: A co proponujesz? - Tommo dziwnie sie wyszczerzył.
Lou: Kawa, herbata, coś mocniejszego?
J: Hmm.. niech sie chwilkę zastanowię, soczek. Najlepiej pomarańczowy.
M: A ja coś mocniejszego. - wtrąciła.
H: To ja zrobię Martynie drinka a ty idź po sok dla (T.i.) . - powiedział zadowolony z siebie i podszedł do barku. Usiadłam na kanapie, drugiej kanapie i przyglądałam sie mojej bff. Była w siódmym niebie. Po chwili siedział już kolo mnie Lou.
Z: To co robimy? - zapytał siadając po mojej drugiej stronie.
Li: Nie wiem. Może coś obejrzymy.
M: Może później a teraz dopóki jest widno zagramy mecz. - zaproponowała
J: Martyna raczej w sukience sie nie da grac. I nawet nie mam butów. - skarciłam ja wzrokiem.
Lou: Nic nie stoi na przeszkodzie. Dam ci jakieś dresy. - nawet nie zdążyłam zaprotestować bo złapał mnie za rękę i ciągnął w stronę jego pokoju. Wyciągnął z szafy szare dresy i podkoszulek, podał mi to i tylko sie przyglądał.
J: Lou nie przebiorę sie dopóki nie wyjdziesz.
Lou: A już myślałem że jednak mogę zostać. - powiedział smutniejszym, ale równie zabawnym głosem i wyszedł. Upewniłam sie że drzwi zamknięte i przebrałam sie w jego ubrania. Pewnie wyglądałam komicznie w za dużej koszulce. Wyszłam z pokoju i przed drzwiami czekał Louis.
Lou: Ślicznie ci w moich ciuchach. - zeszliśmy na dol
- Liam, Sophia zostawiła u ciebie jakieś trampki nie?
Li: Tak.. Zaraz je przyniosę. - powiedział i wyszedł by po chwili wrócić z szarymi trampkami swojej dziewczyny. Podziękowałam mu uśmiechem. Założyłam je i były dopasowane tak jakby były moje.
J: Dobra jestem gotowa i szykujcie sie na waszą klęskę.
N: Młoda nam grozi. - zaśmiałam sie
Z: Jest nas nieparzyście. Jak sie wybierzemy?
M: My jesteśmy dziewczynami wiec w naszej drużyna będzie większa. Wybierzcie z pośród was trzech najlepszych.
Li: Lou i Niall, my będziemy razem. Zgadzacie sie? - chłopaki pokiwali głowami na znak zgody
H: Ok, to my razem.
Z: Chodźcie musimy obmyślić strategie. - zagarnął nas i odeszliśmy kawałek. - Nie okłamujmy sie, nie mamy z nimi szans. - powiedział przestraszony. Ja i Martyna zaśmiałyśmy sie z niego
H: A wy z czego sie śmiejecie, on mówi prawdę.
M: Ojj Hazzuś.. - poczochrała jego włoski, na co sie skrzywił.
J: My tydzień temu zostałyśmy Mistrzyniami Europy w piłce nożnej, wiec nie cykajcie sie. To oni będą beczeć że przegrali. - chłopaki spojrzeli na nas zdziwieni
Lou: Dobra kończcie tą naradę i idziemy grać. - wyszliśmy do dużego ogrodu i zaczęliśmy naszą zaciętą rywalizacje. Nasza przeciwna drużyna miała kilka razy dobrą akcje i gdyby sie postarali mogliby zdobyć gola, no ale to właśnie oni. Ja z Martyna miałyśmy przy tym spory ubaw i wpadłam na pomysł po pierwszej połowie. Powiedziałam przyjaciółce o moim pomyśle i zgodziła sie na niego.
M : Ej chłopaki słuchajcie.!
H: No co jest mała?! - podeszli do nas
J: Mam pomysł. - uśmiechnęłam sie zadziornie. - Zagrajmy o coś.
N: Zakład..?!
Li: A o co?
J: No właśnie nie wiem. Moim pomysłem był zakład, a teraz wy wymyślcie o co.
H: Może jak przegracie zostaniecie u nas na noc.. - zaproponował
Z: Hazza ciołku jesteś z nimi w drużynie.. - puknął go w głowę.
H: Ołłł.. to ja już nie wiem - powiedział zrezygnowany
Lou: To jest dobry pomysł Styles. Jak przegracie dziewczyny zostaną u nas na noc.
M: A jak przegracie wy?
Li: Coś sie wymyśli, a teraz gramy.. - przytaknęliśmy i ustawiliśmy sie na naszym boisku. Dużo sie działo, chłopaki potykali sie o swoje nogi. Lou co jakiś czas mnie obserwował przez co tracił szanse na celny strzał. Za każdym razem chichotałam pod nosem.
N: Skup sie Tommo! - krzyknął na niego gdy już kolejny raz tak zrobił
Lou: Ja nic na to nie poradzę.. - w tym momencie w ich bramkę wpadła piłka, a strzelił gola Harry.
H: A nareszcie!! Yeaa..! Strzeliłem im gola.! - cieszył sie jak małe dziecko. Podbiegł do Martyny - Dostane jakąś nagrodę?!
M: Hmm.. A co byś chciał? - ona z nim flirtowała. Widziałam po niej że Harry jej sie podoba. Loczek nic nie powiedział tylko nadstawił policzek. Gdy Martyna była już bardzo blisko jego policzka odwrócił głowę tak że pocałowała go w usta. Przyciągnął ją do siebie i pogłębiał pocałunek. Zaśmiałam sie z nich, a reszta mi zawtórowała.
Z: Hazza sie zakochał! - krzyczał śmiejąc sie. Oderwali sie od siebie.
Lou: To stary, tani chwyt na to żeby dziewczyna cie pocałowała. - nabijał sie z niego.
H: Taki jesteś mądry Tomlinson to pokarz jak ty byś pocałował dziewczynę..!? - powiedział lekko podirytowany.
...




Naat

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz