J:
Kocham cie wiesz?!
M:
Wiem, wiem.. - zaśmiałyśmy
sie. Rozmawiałyśmy
i rozmawiałyśmy,
byłyśmy
szczęśliwe
będąc
tutaj. Włączyłyśmy
sobie jakiś
film i zamówiłyśmy
pizze. Nasze relaksowanie sie przerwał
mój
telefon. Spojrzałam
na wyświetlacz,
nieznany numer.
J:
Halo.. - niepewnie odebrałam
K:
Cześć skarbie.. - usłyszałam
głos
Lou a na mojej twarzy pojawił
sie ogromny uśmiech.
J:
Hej Lou.
Lou:
To jak kiedy wybierzesz sie ze mną
na kolacje..? - zapytał
J:
To zależy.
Lou:
Od czego? - zdziwił
sie
J:
No wiesz.. Od tego kiedy mnie zaprosisz.. - widziałam
jak Martyna szczerzy sie od ucha do ucha.
Lou:
Co powiesz na to żebyśmy
sie jeszcze dzisiaj spotkali i 17,
a potem wyciągnę
cie na kolacje..
J:
Hmm.. Całkiem
fajny pomysł..
Myślę
że
Martyna sie zgodzi. - spojrzałam
na nią
mówiąc
to a ona zaczęła
bardzo energicznie kiwać
głową
na TAK.
Lou:
Na pewno mała..
Wyśle
ci wiadomość
z adresem i widzę
was tu za najwyżej
godzinę..
- rozkazał
J:
Dobrze, proszę
pana.. - zaśmiałam
sie - Do zobaczenia Tommo..
Lou:
Już
nie mogę
sie doczekać.
- rozłączyłam
sie i zaczęłam
skakać
z radości.
J:
Mała
za niecała
godzinę
mamy być
u Lou. Szykuj sie. A ja idę
sie zrobić
na bóstwo.
M:
Mówiłam
że
zadzwoni.. - powiedziała
idąc
w stronę
swojej sypialni. Pobiegłam
do swojej i stanęłam
przed szafa. Wyjęłam
z niej turkusowa sukienkę
do kolan, czarna marynarkę
i czarne buty na koturnie. Poszłam
z tym do łazienki
i wziewam
szybki, orzeźwiający
prysznic. Wytarłam
ciało
z mokrych kropelek i założyłam
bieliznę.
Włosy
podkręciłam
i pomalowałam
sie delikatnie. Założyłam
wcześniej
przygotowane ciuchy. Wyszłam
z łazienki
i spojrzałam
na telefon. Jedna wiadomość
od Louisa. Poszłam
do Martyny i ona również
była
gotowa. Wyszłyśmy
z pokoju zabierając
potrzebne dla nas rzeczy i zjechałyśmy
winda na dół.
Przed hotelem zatrzymałyśmy
taksówkę,
podałam
kierowcy adres i ruszyliśmy.
Na miejscu byliśmy
po 20 minutach, a naszym oczom
okazał
sie wielki dom, a raczej willa.
Zapłaciłyśmy
taksówkarzowi
i podeszłyśmy
do potężnych
dębowych
drzwi. Wzięłam
głęboki
wdech i wydech.
J:
Mała
jak wyglądam?
M:
Jesteś
śliczna..
- posłała
mi ładny
uśmiech
i zadzwoni
dzwonkiem. Usłyszałyśmy
jak ktoś
podchodzi i naszym oczom ukazał
sie Zayn.
Z:
Cześć.. Jestem Zayn a wy piękne..?
- zachichotałam
cicho
J:
Ja jestem (T.i.)
a to jest Martyna..
Lou:
Zayn widzę
że
już
poznałeś
(T.i.)..
- nagle przy nas zjawił
sie Lou. - Cześć
mała.
- cmoknął
mnie w policzek - Cześć
Martyna. Wchodźcie.
- wykonaliśmy
jego polecenie i znaleźliśmy
sie w przytulnie urządzonym
holu. Louis złapał
mnie za rękę
i pociągnął
za sobą.
Poszliśmy
do jak mniemam do salonu gdzie siedziała
reszta zespołu.
Lou:
Chłopaki
to jest właśnie
(T.i.)
a to Martyna. - wskazał
na nas.
H:
Milo mi poznać
śliczne
koleżanki
Louisa. Harry jestem
N:
Ja Niall
Li:
A ja ojciec tego stada Liam. - zaśmialiśmy
sie. Martyna szczerzyła
sie na ich widok i szybko znalazła
sie miedzy
Harrym i Niallem. Uśmiechnęłam
sie do bruneta który
dalej trzymał
moja dłoń.
J:
Myślę
że
sie dogadają.
- powiedziałam
spowiadając
na nich pogrodzonych
w rozmowie.
Lou:
Tez mi sie tak wydaje. Napijesz sie czegoś.
J:
A co proponujesz? - Tommo dziwnie sie wyszczerzył.
Lou:
Kawa, herbata, coś
mocniejszego?
J:
Hmm.. niech sie chwilkę
zastanowię,
soczek. Najlepiej pomarańczowy.
M:
A ja coś
mocniejszego. - wtrąciła.
H:
To ja zrobię
Martynie drinka a ty idź
po sok dla (T.i.)
. - powiedział
zadowolony z siebie i podszedł
do barku. Usiadłam
na kanapie, drugiej
kanapie i przyglądałam
sie mojej bff. Była
w siódmym
niebie. Po chwili siedział
już
kolo mnie Lou.
Z:
To co robimy? - zapytał
siadając
po mojej drugiej stronie.
Li:
Nie wiem. Może
coś
obejrzymy.
M:
Może
później
a teraz dopóki
jest widno zagramy mecz. - zaproponowała
J:
Martyna raczej w sukience sie nie da grac. I nawet nie mam butów.
- skarciłam
ja wzrokiem.
Lou:
Nic nie stoi na przeszkodzie. Dam ci jakieś
dresy. - nawet nie zdążyłam
zaprotestować
bo złapał
mnie za rękę
i ciągnął
w stronę
jego pokoju. Wyciągnął
z szafy szare dresy i podkoszulek, podał
mi to i tylko sie przyglądał.
J:
Lou nie przebiorę
sie dopóki
nie wyjdziesz.
Lou:
A już
myślałem
że
jednak mogę
zostać.
- powiedział
smutniejszym, ale równie
zabawnym
głosem
i wyszedł.
Upewniłam
sie że
drzwi są
zamknięte
i przebrałam
sie w jego ubrania. Pewnie wyglądałam
komicznie w za dużej
koszulce. Wyszłam
z pokoju i przed drzwiami czekał
Louis.
Lou:
Ślicznie
ci w moich ciuchach. - zeszliśmy
na dol
-
Liam, Sophia zostawiła
u ciebie jakieś
trampki nie?
Li:
Tak.. Zaraz je przyniosę.
- powiedział
i wyszedł
by po chwili wrócić
z szarymi trampkami swojej dziewczyny. Podziękowałam
mu uśmiechem.
Założyłam
je i były
dopasowane tak jakby były
moje.
J:
Dobra jestem gotowa i szykujcie
sie na waszą
klęskę.
N:
Młoda
nam grozi. - zaśmiałam
sie
Z:
Jest nas nieparzyście.
Jak sie wybierzemy?
M:
My jesteśmy
dziewczynami wiec w naszej drużyna
będzie
większa.
Wybierzcie
z pośród
was trzech najlepszych.
Li:
Lou i Niall, my będziemy
razem. Zgadzacie sie? - chłopaki
pokiwali głowami
na znak zgody
H:
Ok, to my razem.
Z:
Chodźcie
musimy
obmyślić
strategie. - zagarnął
nas i odeszliśmy
kawałek.
- Nie okłamujmy
sie, nie mamy z nimi szans. - powiedział
przestraszony. Ja i Martyna zaśmiałyśmy
sie z niego
H:
A wy z czego sie śmiejecie,
on mówi
prawdę.
M:
Ojj Hazzuś..
- poczochrała
jego włoski,
na co sie skrzywił.
J:
My tydzień
temu
zostałyśmy
Mistrzyniami Europy w piłce
nożnej,
wiec nie cykajcie sie. To oni będą
beczeć
że
przegrali. - chłopaki
spojrzeli na nas zdziwieni
Lou:
Dobra kończcie
tą
naradę
i idziemy grać.
- wyszliśmy
do dużego
ogrodu i zaczęliśmy
naszą
zaciętą
rywalizacje. Nasza przeciwna drużyna
miała
kilka razy dobrą
akcje i gdyby sie postarali mogliby zdobyć
gola, no ale to są
właśnie
oni. Ja z Martyna miałyśmy
przy tym spory ubaw i wpadłam
na pomysł
po pierwszej połowie.
Powiedziałam
przyjaciółce
o moim pomyśle
i zgodziła
sie na niego.
M
: Ej chłopaki
słuchajcie.!
H:
No co jest mała?!
- podeszli do nas
J:
Mam pomysł.
- uśmiechnęłam
sie zadziornie. - Zagrajmy o coś.
N:
Zakład..?!
Li:
A o co?
J:
No właśnie
nie wiem. Moim pomysłem
był
zakład,
a teraz wy wymyślcie
o co.
H:
Może
jak przegracie zostaniecie u nas na noc.. - zaproponował
Z:
Hazza ciołku
jesteś
z nimi w drużynie..
- puknął
go w głowę.
H:
Ołłł..
to ja już
nie wiem - powiedział
zrezygnowany
Lou:
To jest dobry pomysł
Styles. Jak przegracie dziewczyny zostaną
u nas na noc.
M:
A jak przegracie wy?
Li:
Coś
sie wymyśli,
a teraz gramy.. - przytaknęliśmy
i ustawiliśmy
sie na naszym boisku. Dużo
sie działo,
chłopaki
potykali sie o swoje nogi. Lou co jakiś
czas mnie obserwował
przez co tracił
szanse na celny strzał.
Za każdym
razem chichotałam
pod nosem.
N:
Skup sie Tommo! - krzyknął
na niego gdy już
kolejny raz tak zrobił
Lou:
Ja nic na to nie poradzę..
- w tym momencie w ich bramkę
wpadła
piłka,
a strzelił
gola Harry.
H:
A nareszcie!! Yeaa..! Strzeliłem
im gola.! - cieszył
sie jak małe
dziecko. Podbiegł
do Martyny - Dostane jakąś
nagrodę?!
M:
Hmm.. A co byś
chciał?
- ona z nim flirtowała.
Widziałam
po niej że
Harry jej sie podoba. Loczek nic nie powiedział
tylko nadstawił
policzek. Gdy Martyna była
już
bardzo blisko jego policzka odwrócił
głowę
tak że
pocałowała
go w usta. Przyciągnął
ją
do siebie i pogłębiał
pocałunek.
Zaśmiałam
sie z nich, a reszta mi zawtórowała.
Z:
Hazza sie zakochał!
- krzyczał
śmiejąc
sie. Oderwali sie od siebie.
Lou:
To stary, tani chwyt na to żeby
dziewczyna cie pocałowała.
- nabijał
sie z niego.
H:
Taki jesteś
mądry
Tomlinson to pokarz jak ty byś
pocałował
dziewczynę..!?
- powiedział
lekko podirytowany.
...
Naat
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz