J:
Louis..?!
Lou:
Taak..? - oderwał sie ode mnie i spojrzał w moje oczy. Chwile
milczałam patrząc sie na niego..
J:
Kocham Cie.. - przełamałam sie. Na jego twarzy pojawił sie cudowny
uśmiech, a w oczach tańczące iskierki.
Lou:
Ja kocham cie zdecydowanie mocniej. - znów mnie zaczął całować,
ściągając powoli ze mnie ubrania. Nie pozostawałam mu dłużna i
również po kilku minutach był w samych bokserkach...... Rano
obudziłam sie wtulona w nagi tors bruneta. Cmoknęłam go w klatkę
piersiowa na wysokości serca. Wstałam, ubrałam koszulkę chłopaka
i poszłam do łazienki. Ogarnęłam swój poranny wygląd i wyszłam,
przypominając sobie tą wspaniałą noc. Z uśmiechem na twarzy
wróciłam do sypialni i ubrałam krótkie dresowe spodenki.
Zauważyłam że Lou już nie śpi i mi sie przygląda. Podeszłam do
niego i ucałowałam jego malinowe usta.
J:
Jak sie spało?
Lou:
Najcudowniejsza noc w moim życiu.. - przyciągnął mnie do siebie,
tak że leżałam obok niego. Zamknął mnie w żelaznym uścisku. -
Kocham Cie..
*
rok później*
Siedzę
w kuchni przy stole i oglądam album ze zdjęciami, które zrobiliśmy
w zeszłe wakacje. Przypomniała mi sie pierwsza a w zasadzie trzecia
noc z Louisem. Od tamtej pory jesteśmy razem. Tommo codziennie mówi
że kocha mnie jeszcze mocniej niż wczoraj. Mieszkamy razem od
mojego pobytu z Londynie. W Holandii od tamtej pory byłam kilka razy
ale tylko na dzień lub dwa. Rodzice zaakceptowali mój związek z
brunetem i cieszą sie z tego. Kocham go całym swoim sercem. Tommo
bał
sie jednego, że jego fanki mnie nie zaakceptują i będą grozić
lub hejtować. Na szczęście nic takiego sie nie wydarzyło. I
jesteśmy razem szczęśliwi. Ostatnio jednak coś jest nie tak.
Louis sie dziwnie zachowuje, jest taki sztywny, mniej sie uśmiecha,
nie żartuje już tak często jak kiedyś. Widać po nim że czymś
sie stresuje. Moje rozmyślenia o ukochanym przerwał dzwonek do
drzwi.
M:
Cześć (S.T.i.)..
J:
Hej mała.. - wpuściłam ją do środka. A jeśli chodzi o Martynę
i Harrego to tez są razem. Moja rozmowa z Louisem okazała sie
trafna i loczek naprawdę był zakochany.
M:
Co robisz? - zapytała gdy weszliśmy do kuchni
J:
Oglądam zdjęcia.. Chcesz kawę? - pokiwała głową na tak.
Podeszłam do blatu i nastawiłam wodę.
M:
Musze ci coś powiedzieć.. - zaczęła poważnie, usiadłam na
przeciwko niej
J:
Coś sie stało? - dziewczyna głośno westchnęła
M:
Wydaje mi sie ze Harrego coś gryzie..
J:
Dlaczego tak myślisz?
M:
Ostatnio jest taki jakiś
spięty,
ciągle
gdzieś
wychodzi. Ma coraz mniej czasu dla mnie. Zaczyna mi go brakować.
- po jej policzkach spłynęły
łzy.
Szybko wstałam
i ją
przytuliłam
do siebie chcąc
dodać
jej otuchy.
J:
Jestem pewna że
to przejściowe.
Ale jak jesteśmy
już
przy tym temacie, to z Lou też
nie jest teraz kolorowo jak wcześniej.
Nie ma tego samego Louisa co na początku.
Wiem że
mnie kocha, ale zaczyna mi brakować
tamtego BooBeara.. - przeniosłyśmy
sie do salonu
M:
(T.i.)
a może
wyjedziemy.. Niech potęsknią
za nami i może
wróci
wszystko do normy, tak jak było
kiedyś..?!
J:
Myślę
że
to jest dobry pomysł..
Odwiedzimy rodzinę
i dawnych znajomych, a
powiemy
im?
M:
Niee.. Niech zatęsknią..
Zostawimy im karteczkę
z napisem ' Kocham Cie ', oni dzisiaj kończą
o 18?
J:
Taak.. jakoś
tak.. - wzięłam
laptopa i zamówiłam
bilety na samolot do Amsterdamu
o
14..
Martyna poszła
do swojego domu sie pakować,
a ja spakowałam
swoja torbę.
Tak jak mówiła
moja bff zostawiłam
kartkę
z napisem 'Kocham Cie.. (T.i.)
<3' i pojechałam
na lotnisko. Martyna już
na mnie czekała.
Odprawa i lot minął
nam bardzo szybko. Dotarłyśmy
do naszych rodzinnych domów.
Na szczęście
nasi
rodzice byli sąsiadami,
więc
jesteśmy
zawsze blisko siebie. Gdy tylko
weszłam
do domu przywitała
mnie z uśmiechem
moja kochana mamusia.
M.M:
Witaj córciu..
- uściskała
mnie - A gdzie Louis? - zapytała
zdziwiona i zaczęła
sie za nim rozglądać.
Nie
odpowiedziałam
jej na to tylko słabo
sie uśmiechnęłam.
- Postaw ta walizkę
i chodź..
Wszystko mi opowiesz.. - pociągnęła
mnie do kuchni. Usiadłyśmy
przy stole i spojrzała
na mnie wyczekująco.
J:
Bo widzisz mamo.. - westchnęłam
- postanowiłam
z Martyna że
przyjedziemy na weekend do Holandii..
M.M:
Z Martyna? (T.i.)
mów
co sie dzieje. Rozstałaś
sie z Lou? - jej głos
drżał
J:
Niee.. za mocno go kocham żeby
od niego odejść,
ale ostatnio jest jakoś
inaczej. Lou chodzi jakiś
nieobecny, jest myślami
w innym miejscu. Tęsknie
za moim dawnym Tomlinsonem, który
wziął
drabinę
żeby
wejść
do mojego
pokoju.. - uśmiechnęłam
sie do siebie na samo wspomnienie. Mama również
sie zaśmiała.
M.M:
Powiedziałaś
mu chociaż
że
wyjeżdżasz..?
- przemilczałam
to pytanie.. - Wiesz że
źle
zrobiłaś?!
J:
Kocham go i jeśli
on mnie też
to będzie
próbował
dowiedzieć
sie gdzie jestem.. - w tej chwili przeleciało
mi przez głowę
setki myśli..
A co jeśli
on mnie już
nie kocha?! I nie będzie
nawet próbował
mnie
szukać?!
A może
w końcu
będzie
mógł
być
wolny i nie będzie
musiał
być
z taką
dziewczyną
jak ja?! Wstałam
i bez słowa
poszłam
do siebie do pokoju. Rzuciłam
sie na łóżko
i zaczęłam
tulić
sie do swojej poduszki. Te wszystkie pytania sprawiły
że
zaczęłam
płakać.
Nie mogłam
powstrzymać
cieknących
łez.
Poczułam
jak w mojej kieszeni wibruje telefon, nie patrząc
na ekran odebrałam..
J:
Ha-haloo..? - zaniosłam
sie
Lou:
(T.i.)?!
Gdzie ty jesteś?
- usłyszałam
spanikowany głos
Louisa przez telefon.
J:
Kocham cie Louis.. - powiedziałam
z płaczem
w glosie.
Lou:
Ja ciebie bardziej Słoneczko..
ale zaraz ty płaczesz?!
Gdzie jesteś..?!
- jeszcze bardziej był
zaniepokojony.
J:
W domu..
Lou:
Jak w domu.. jak szukam cie po całym
mieszkaniu.. - przerwał
mi i szukałam
jak zamykają
sie za nim jakieś
drzwi.
J:
Lou ja jestem w moim domu.. - wytłumaczyłam
i starłam
resztki łez.
Lou:
Coo?! Dlaczego wyjechałaś
i nie powiedziałaś
mi nic.!? Wiesz co ja tu przeżywam..
- powiedział
lekko zły
J:
Kocham cie Tommo.. - powiedziałam
i rozłączyłam
sie. Opadłam
bezwładnie
na łóżko
i wpatrywałam
sie w sufit. Po kilkunastu minutach poszłam
do łazienki
i zmylam rozmazany makijaż.
Ubrałam
jakieś
stare dresy i koszulkę,
wzięłam
piłkę
i poszłam
do Martyny. Gdy tylko mnie zobaczyła
w stroju do gry i piłką
w reku uśmiechnęła
sie szeroko.
M:
Ty wiesz jak poprawić
mi humor. - zaśmiałyśmy
sie i poszłyśmy
w stronę
boiska
na którym
zawsze grałyśmy.
J:
Jak ja dawno tu nie byłam..
- powiedziałam
gdy doszliśmy
na stadion.
M:
Ja też..
- pobiegałyśmy
trochę
i zaczęłyśmy
grac. Nie obyło
sie bez śmiechów
i przewracania sie. Po jakiś
30 na boisko
przyszły
nasze dawne koleżanki
z drużyny.
Przywitałyśmy
sie i postanowiłyśmy
rozegrać
mini mecz. Chyba wyszłam
trochę
z wprawy, bo nie trafiałam
za każdym
razem do bramki. Chociaż
nie było
aż
tak źle
moja drużyna
wygrała
ten mecz. Było
strasznie zabawnie i dawno tak dobrze sie nie bawiłam.
Z Louisem jest cudownie, ale dawno nie byłam
na boisku. Tęskniłam
za tym. Po jakiś
3 godzinach razem z moja bff wróciłyśmy
do domów.
Gdy tylko weszłam
do domu, poszłam
do łazienki.
Wzięłam
orzeźwiający
prysznic i wyszłam
z niej owinięta
ręcznikiem.
Weszłam
do pokoju i podeszłam
do szafy. Ubrałam
sie w krótkie
szorty i luźną
koszulkę
na ramiączkach.
Zeszłam
na dol i poszłam
do kuchni gdzie słyszałam
jak moja mama sie po niej krząta.
Gdy tylko sie tam znalazłam,
nie mogłam
uwierzyć
w to co widzę.
Przy stole siedział
Louis i przyglądał
mi sie za smutkiem w oczach.
J:
Lou?
...
Naat
Awwwwwwww *,* cudo
OdpowiedzUsuń