One Direction i My.. - imaginy

poniedziałek, 30 grudnia 2013

Harry/Louis - część 2

Lou: To ja.. i nie zostawię cie teraz. Potrzebujesz mnie.. - podszedł do mnie i usiadł kolo mnie
J: Wiesz czego potrzebuje..?! - nie uzyskałam odpowiedzi więc ciągnęłam dalej - Musze sie wyprowadzić. Nie zniosę jego widoku.. Ani jej.. - usiadłam a Louis mnie przytulił..
Lou: Nie musisz i nikt ci na to nie pozwoli. Jesteśmy z tobą i nie zostawimy cie..
J: Dziękuje Tommo.. Jak on mógł powiedzieć ze mu nie zależny na naszej przyjaźni.?! Ja chce dla niego jak najlepiej.. - kolejne łzy pociekły po moich policzkach. Chłopak starł je i przytulił mnie mocno. Po chwili do pokoju weszła reszta chłopaków.. Tylko ze bez blondyna.
J: Gdzie Niall..? - zapytałam ścierając łzy
Li: Został z Hazza na dole..
Z: On jest takiego zdania jak Styles..
J: Można było sie tego spodziewać. Widziałam wczoraj jak patrzył na nią..
Li: Yyy.. mała, co ona ci powiedziała..?! - zapytał
J: Powiedziała ze mnie zniszczy.. - powiedziałam bez przejęcia
Z: Coo?! Jak to?! - zdziwili sie, spojrzałam na Louisa
Lou: Dzisiaj rano Kendall powiedziała do (T.i.), że jeśli spojrzy na Hazze to ja zniszczy.. - nagle do pokoju wszedł Harry
H: Co Kendall powiedziała?! - spojrzałam na niego swoimi zapłakanymi oczami
J: Nic, przecież ci nie zależy ani na mnie ani na naszej przyjaźni. A teraz wyjdź..! - pokazałam palcem na drzwi
H: Ale..
J: Głuchy jesteś?! Wyjdź..! - przerwałam mu
H: (T.i.)
J: WYJDZ!! - krzyknęłam i wtuliłam sie w Louisa..
Lou: Już dobrze, poszedł.. - odsunęłam sie od niego i zobaczyłam ze Zayna i Liama tez nie ma..
J: Gdzie Ziam?
Lou: Heh.. - zaśmiał sie, lubimy łączyć nasze imiona.. - poszli robić obiad.
J: To chodźmy im pomoc. - uśmiechnęłam sie delikatnie
Lou: Jesteś pewna..? - zapytał z przejęciem
J: Tak, - wyszliśmy z mojego pokoju- przecież nie mogę siedzieć całymi dniami w pokoju. A jeśli chodzi o loczka to nie mam zamiaru zwracać na niego uwagi. Ta cała Kendall może mieć ta satysfakcje ze rozwaliła nasza przyjaźń..
Lou: Nie mów tak..
J: A jak Lou, jeśli dla niego ważniejsza jest jakaś laska, którą zna jakieś 2 tygodnie niż ja, to ja nie będę wchodzi mu w drogę.. - mówiąc to schodziliśmy ze schodów - Tylko żeby potem nie przychodził do mnie i mówił że miałam racje.. - weszliśmy do kuchni, gdzie chłopaki robili obiad
Lou: Przyszliśmy wam pomoc.. - wyszczerzy sie
Z: Super, bo przyda nam sie pomoc.
Li: Jak sie czujesz mała..?
J: Lepiej być nie mogło. To nie koniec świata. Mam jeszcze was.. - uśmiechnęłam sie do nich
Z: I to jest właściwe podejście.. - Zrobiliśmy obiad i Liam zawołał chłopaków z salonu. Niall oczywiście pełen entuzjazmu, a Harry miał dziwny wyraz twarzy. Nie mogłam go rozczytać, ale co mnie to interesuje. To on zaczął. Zjedliśmy i zaczęłam sprzątać. Wstawiłam naczynia do zmywarki i nalałam sobie soku. Po chwili do kuchni wszedł Harry z Louisem
H: (S.T.i.) to prawda, co Lou powiedział?
J: Lou idziemy do kina? - nie zwróciłam uwagi na pytanie Harrego
Lou: Jasne.. Zbieraj się, zaraz wyjdziemy.. - uśmiechnął sie do mnie. Podeszłam do niego i cmoknęłam go w policzek. - A to za co? - wyszczerzył sie
J: Za to ze jesteś.. ! - krzyknęłam i wbiegłam z uśmiechem na górę. Mimo że na zewnątrz sie uśmiecham, to w środku sie rozpadam. Harry jest moim przyjacielem od zawsze. Kłóciliśmy sie wiele razy ale nigdy żadne z nas nie powiedziało ze nie zależy nam na naszej przyjaźni.. Może dlatego to tak boli.. Po 10 min byłam gotowa, zeszłam na dol i wyszliśmy z domu. W kinie byliśmy po 20 minutach. Tommo kupił bilety na jakąś komedie, stwierdził że trzeba mi coś na poprawę humory. Podczas filmu tak sie śmieliśmy ze bolały nas brzuchy. Po filmie poszliśmy na spacer. Było już dość późno wiec żadne fanki nam nie przeszkadzały, usiedliśmy na ławce.
J: Dziękuje ci Louis.
Lou: Za co mała?
J: Za to że jesteś przy mnie.. To bardzo mile z twojej strony, ze mnie pocieszasz..
Lou: Nie mógłbym postąpić inaczej, jesteś bardzo ważna dla mnie.. - przytuliłam sie do niego, odwzajemnił uścisk - Wydaje mi sie ze powinnaś porozmawiać z Hazza..
J: Przecież to on zrezygnował z naszej przyjaźni. To teraz niech sie przyzwyczaja.. - odsunęłam sie od Lou i spojrzałam na jakąś parę która siedziała niedaleko nas. Całowali sie. Może bym nie zwróciła na to większej uwagi, gdyby mi ta dziewczyna kogoś nie przypominała.. Przyglądałam sie im chwile, w końcu ta dziewczyna odwróciła sie w nasza stronę. Nie mogłam w to uwierzyć.
J: Lou spójrz na tą dziewczynę, to nie jest przypadkiem Kendall? - powiedziałam cicho
Lou: Tak, to chyba ona.. Ale ten koleś to.. to na pewno nie jest Harry.. - ona dalej nie przerywała całować tego chłopaka.. Louis również sie im chwile przyglądał. Wstał i pociągnął mnie za rękę. Poszliśmy do domu. - Powiemy mu..? - zapytał jak wchodziliśmy do kuchni
J: Niee.. Sam sie przekona jaka ona jest. A z reszta on i tak nie posłucha. - nalałam sobie soku i poszłam do salonu. Przywitałam sie z chłopakami buziakiem w policzek. Gdy ucałowałam Zayna, Liama i Nialla usiadłam obok Louisa i zaczęłam z nimi oglądać..
H: A ja..?
J: Przecież nie zależy ci na mnie.. - powiedziałam nawet na niego nie patrząc
H: Zależy.. Tak samo jak na naszej przyjaźni.. Jest mi przykro ze nie akceptujesz mojego związku z Kendall.. - tłumaczył sie, spojrzałam na niego
J: Wiesz co Harry, przekaż swojej Kendall że ma to co chciała i niech pozdrowi tego kolesia z parku z którym tak namiętnie sie całowała.. - nie miałam zamiaru dalej z nim rozmawiać, wiec wstałam i poszłam do siebie do pokoju. Po jakiejś godzinie w moim pokoju pojawił sie właśnie Harry.
H: (T.i.) porozmawiaj ze mną..
J: Ale po co Hazza?! Żeby twoja laska niszczyła mi życie.?!
H: Co ty mówisz..? - zdziwił sie
J: Zapytaj sie jej.. ale potem nie przychodź do mnie ze ona jednak cie zraniła. Pamiętaj tylko że cie ostrzegałam i to nie ja zrezygnowałam z naszej przyjaźni.. - zastawiłam go tam, poszłam do Louisa. Na niego mogłam teraz najbardziej liczyć. Zapukałam do drzwi a po chwili mi otworzył. Gdy tylko pokazała sie jego cała sylwetka wtuliłam sie w niego, chyba sie tego nie spodziewał, ale odwzajemnił uścisk z jeszcze większa siłą..
J: Tommo ja nie dam rady. Musze o wszystko przemyśleć.. - weszliśmy głębiej do pokoju i usiedliśmy na łóżku.
Lou: Nie pozwolę ci sie wyprowadzić i nawet nie zaczynaj tego tematu.
J: To co ja mam zrobić. Nie chce ranić Hazzy, a czuje że każdym wypowiedzianym zdaniem to robię. Wiem że ona go skrzywdzi, ale jak sam sie o tym nie przekona to nam nie uwierzy..
Lou: To może wyjedziemy na wakacje.. - zaproponował
J: Jak to my!? - zapytałam zdziwiona - Nie macie żadnych wywiadów, koncertów, czy czegoś takiego?
Lou: Powiem Paulowi ze chce wolne.
J: Nie możesz zaniedbywać przeze mnie swojej pracy..
Lou: Jesteś od tego ważniejsza. - poczułam jak moje policzki zaczynają sie czerwienic. Coś sie ze mną dzieje. Nigdy wcześniej tak nie reagowałam na Louisa.
J: Ale żeby potem nie było że Paul będzie miał do mnie pretensje. - uśmiechnęłam sie
Lou: Biorę to na siebie.. Pewnie chłopaka tez przyda sie wolne.. Odwiedza swoje rodziny czy coś takiego..
J: To gdzie i kiedy wyjeżdżamy?
Lou: Może jutro i na tydzień? A gdzie to zaraz poszukamy.. - wziął swój komputer i zaczął szukać odpowiedniego miejsca.
J: Może ja to zrobię a ty idź powiedz chłopakom i załatw to z menadżerem. - zgodził sie posyłając mi uśmiech i wyszedł. Po chwili wrócił i pokazałam mu miejsce gdzie mamy spędzić ten tydzień. Było nim spokojne miejsce w Polsce na pomorzy. Mimo ze byłam z Anglii miałam babcie i dziadka w Polsce. Chłopaki już dawno chcieli ich ze mną odwdzięcz ale jakoś nigdy nie było okazji. Lou oczywiście sie zgodził i zamówił bilety. Mówiłam biegle po polsku, wiec z porozumiewaniem sie nie będzie problemu. Zadzwoniłam do babci. Ucieszyła sie gdy mnie usłyszała, a jak powiedziałam że jutro przyjadę z przyjacielem to wrzeszczała z radości.. Pomimo swojego wieku miała mnóstwo werwy. Zgodziła sie bez problemu. Poszłam do swojego pokoju, spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i wróciłam do Lou.
J: Spakowany? - uśmiechnęłam sie do niego
Lou: Tak..
J: Powiedziałeś chłopakom gdzie wyjeżdżamy?
Lou: Niee.. a mam powiedzieć?
J: Nie. Nie chce żeby Hazza wiedział. - usiadłam na łóżku a Tommo obok mnie. Rozmawialiśmy i rozmawiamy.. Nawet sie nie spostrzegłam kiedy zasnęłam oparta o ramie bruneta. Rano obudziło mnie delikatne głaskanie po policzku. Otworzyłam powoli oczy i zobaczyłam uśmiechniętą twarz Louisa.
Lou: Wstawaj mała. Za godzinę mamy samolot. - uśmiechnął sie. Przeciągnęłam sie leniwie
J: Cześć Tommo.. - wstaliśmy, poszłam do siebie i sie uszykowałam do wyjazdu. Pojechaliśmy na lotnisko i po kilku chwilach siedzieliśmy w samolocie. Podczas lotu cały czas sie śmieliśmy. Wylądowaliśmy i zamówiliśmy taksówkę. Gdy dojechaliśmy na miejsce, z wielkim uśmiechem przywitała nas moja babcia i dziadek.
B: Nareszcie nas odwiedziłaś.. - przytuliła mnie
J: Tez sie ciesze babciu..
D: A to jest pewnie twój kawaler.. - wskazał na Louisa.. lekko sie zaczerwieniłam i spojrzałam na niego..
Lou: Co twój dziadek powiedział? - zapytał, no tak on nic nie rozumiał
J: Myśli ze jesteśmy razem.. - Lou sie tylko uśmiechnął, weszliśmy do domu i poszliśmy do mojego pokoju.- Nie będzie ci przeszkadzać że będziemy spać w jednym pokoju? - zapytałam gdy postawiliśmy walizki
Lou: Niee.. Wręcz przeciwnie.. - znów sie tak uśmiechnął, że serce zaczęło mi szybciej bić. Zeszliśmy na dół i poszliśmy do salonu gdzie siedziała moja babcia.
J: Gdzie jest dziadek? - zapytałam babci..
B: Nakrywa do stołu.. Przedstawisz mi tego swojego kawalera.. - spojrzała najpierw na mnie a potem na Louisa.
J: Babciu to nie jest mój żaden kawaler, to jest Louis - przyciągnęłam go do siebie - i jest moim przyjacielem. - babcia wyciągnęła w kierunku Boobear'a swoją dłoń, Louis z uśmiechem ją uścisnął i delikatnie sie ukłonił..
D: Chodźcie na obiad..! - wyłonił sie dziadek zza ściany..
J: Chodź Lou coś zjeść..
Lou: Ok, jestem już mocno głodny.. - wyszczerzył sie. Poszliśmy do jadalni i zaczęliśmy zajadać obiad. Musiałam tłumaczyć chłopakowi jak dziadki sie coś chcieli dowiedzieć. Po objedzie Lou poszedł z dziadkiem na podwórko. Nie było takiego problemu z porozumiewaniem sie miedzy nimi bo dziadek znal 5 przez 10 angielski. A ja zostałam z babcia i posprzątałyśmy po obiedzie. Usiadłyśmy z kawa przy stole i zaczęłyśmy rozmawiać. Ja opowiadam jak mi sie żyje w Londynie, a babcia jak to jej mi brakowało.
B: (T.i.) kim jest dla ciebie Louis..? - zapytała nagle
J: ..Przyjacielem..
B: Czy aby na pewno? Widziałam jak na siebie zerkacie podczas obiadu i jak sie znacząco uśmiechnął kiedy powiedziałaś mu ze dziadek nazwał go twoim chłopakiem.. - mówiła, uśmiechnęłam sie lekko.
J: Ja już nie wiem babciu, ostatnio jak go widzę zaczyna mi bić szybciej serce.. - spuściłam głowę
B: Zakochałaś sie wnusia..
J: Ale ja nie powinnam, on pewnie nic nie czuje i nie chce zniszczyć kolejnej przyjaźni..
B: Jak to kolejnej..?
J: Bo widzisz babciu. Pokłóciłam sie z Harrym, w sumie to on to zaczął.. Ale to nie zmienia faktu ze straciłam najlepszego przyjaciela.. - babcia wstała i mnie przytuliła.. Staliśmy tak chwile gdy usłyszałam głos Lou
Lou: Mała co sie stało..? - zapytał z przejęciem i podszedł do mnie. Pościłam babcie i spojrzałam na niego, w moich oczach były łzy. Widząc to automatycznie przytulił mnie do siebie.
J: Opowiadałam babci, że straciłam przyjaciela..- mówiłam w jego koszulkę
Lou: Nie straciłaś. On na pewno sie przekona jaka ta Kendall jest. Chodź idziemy na spacer. - pociągnął mnie za rękę. Zdążyłam tylko krzyknąć do babci żeby nie czekała na nas. Pokazałam Louisowi gdzie sie bawiłam jak byłam mała, ogólnie oprowadziłam go po okolicy. Do domu wróciliśmy o ok 22, dziadek z babcia już spali. Weszliśmy cicho do pokoju, zabrałam piżamę i poszłam do łazienki. Gdy wyszłam, poszedł Lou. Podczas jego nieobecności myślałam nad wszystkim. Nad tym jak on zaczyna na mnie działać i czy na pewno coś do niego czuje. Niestety moje rozmyślenia przerwał mój telefon. Na wyświetlaczu widniał napis " Hazza :) ". Nie odebrałam. Do pokoju wszedł Tommo, usiadł kolo mnie i znów usłyszałam dźwięk telefonu. Tym razem to był Louisa.
Lou: To Harry..
J: Odbierz.. Przecież jesteście przyjaciółmi - spojrzał na mnie troskliwie
Lou: Halo.. Cześć Harry.. Nie.. Nie mogę ci powiedzieć.. Tak, jest ze mną.. Nie martw sie.. Cześć.. - rozłączył sie
J: Domyślam sie że chciał wiedzieć gdzie jestem..?
Lou: Tak i dalej uważam że powinnaś z nim porozmawiać. - nie odpowiedziałam mu na to, położyłam sie na łóżku robiąc miejsce Louisowi..
J: Dobranoc Tommo.. - położył sie kolo mnie
Lou: Nie możesz od tego uciekać..
J: Mogę i narazie nie mam zamiaru sie z nim przez ten tydzień kontaktować. To on powiedział ze mu nie zależy na mnie a ja nie będę go do niczego zmuszać. Dla niego ważniejsza jest jakaś laska która go zdradza a nie nasza przyjaźń.. - zamilkłam na chwile- .. Musisz mnie zrozumieć że boli mnie to że tak powiedział i muszę to na spokojnie przemyśleć.
Lou: Rozumiem cie mała..
J: Obiecaj mi ze nie powiesz mu gdzie jesteśmy..
Lou: Ale..
J: Lou obiecaj.. - głos mi sie załamał, chłopak westchnął
Lou: Obiecuje.. - nie odpowiedziałam mu, dzisiejszy dzień był strasznie męczący wiec szybko zasnęłam. Rano gdy sie obudziłam Louisa nie było w pokoju. Zeszłam leniwie do kuchni gdzie byli wszyscy, czyli dziadek, babcia i Tommo.
J: Dzień dobry wszystkim. - podeszłam do Louisa i pocałowałam go w policzek, tak jak zawsze to robiliśmy. Babcia z dziadkiem tylko na nas spojrzeli i cwaniacko sie uśmiechnęli.
B: Cześć skarbie.. Siadaj zaraz podam ci śniadanie.. - posłusznie wykonałam jej polecenie, a po chwili przede mną pojawił sie stos naleśników.
D: Masz jakieś plany na dzisiaj.. ?
J: Nie chyba nie, a czemu pytasz? - uśmiechnęłam sie do dziadka
D: To w takim razie zabieram twojego chłopaka na ryby..
J: Nie ma pr.. - urwałam - To nie jest mój chłopak.. ! - Louis sie tylko na mnie dziwnie spojrzał..
Lou: Musisz mnie nauczyć tego języka, bo sie dziwnie czuje.. i nic nie rozumiem..
J: Jeśli chcesz to ci przetłumaczę.. - pokiwał głową na Tak - Dziadek zabiera dzisiaj cie na ryby..
Lou: Super, a jak to sie robi.. ?
J: Nauczysz sie.. To nie jest nic trudnego i z dziadkiem jakoś porozmawiasz bo coś tam po angielsku umie.. - posłałam mu ładny uśmiech
B: A my zrobimy obiad.. - wtrąciła babcia..
J: Tak, a ja z babcia zrobimy obiad.. - powiedziałam do Louisa..
...





Naat


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz