One Direction i My.. - imaginy

niedziela, 22 grudnia 2013

Liam - część 1

Nie jestem zwykłą nastolatką. Różnie sie od swoich rówieśników. Jeżdżę na wózku inwalidzkim, ale nie to różni mnie od innych, bo przecież jest całkiem sporo osób z podobnym do mojego problemem. Moja inność polega na tym że potrafię wykorzystać swój mózg bardziej niż inni. Podobno przeciętny człowiek korzysta z mózgu tylko w 3%, a ja?! Ja potrafię robić rzeczy, które sie nawet filozofom nie śniły. A mianowicie potrafię samymi myślami przenosić różne przedmioty w inne miejsca. Sprawiam że latają. Nie mówiłam nikomu o tym, nawet rodzicom. Pewnie wszyscy by pomyśleli że zwariowałam i popadam w depresje powypadkową i mam shizy. Ja nie uważam tego za przekleństwo, wręcz przeciwnie jest to dar od Boga. Otrzymałam go 3 lata temu zaraz po wypadku, który sprawił że jeżdżę na wózku. Od tego czasu cały czas go kształcę. Mam swoje miejsce, gdzie trenuje swoja zdolność. Jest to dach najwyższego budynku w mieście. Mogę tam spokojnie wjechać bo jest winda. Zawsze przy tym towarzyszy mi mój ulubiony zespół One Direction, a raczej ich piosenki. Ostatnio moja "magia" znacznie sie rozwinęła, bo potrafie przenieść siebie w niedaleką odległość, ale to tylko dusza. Wiem że jestem wtedy niewidzialna i może zobaczyć ktoś mojego ducha, tylko wtedy gdy ma dar. Może nie taki jak ja, ale ma. Z dnia na dzień wychodzi mi to coraz lepiej. Po 2 tygodniach doskonalenia sie moge bez problemu przenieść sie w inne miejsca na całym świecie.! Ale oczywiście to moja dusza, a nie ciało. Ono zostało przykute do wózka.
Dzisiaj jak co dzień poszłam, a raczej pojechałam na dach budynku. Postanowiłam spróbować "przetransportować" swojego ducha do Londynu, a dokładnie w miejsce gdzie teraz znajdowali sie chłopaki z 1D. Skupiłam sie i.. i udało sie. Znalazłam sie w pomieszczeniu podobnym do garderoby. Były tam 2 kanapy, jakieś wieszaki z ubraniami, duże lustro. W pewnym momencie weszli do pomieszczenia chopaki, schowałam sie za głośnikiem, który sie tam znajdował. Przyglądałam im sie z uśmiechem na ustach. Rozsiedli sie na kanapach i zawzięcie dyskutowali o udanym koncercie.
Li: Ej, chłopaki widzicie..? - wskazałna miejsce gdzie sie chowałam, schowałam sie jeszcze bardziej.
H: Coo? Gdzie? - podszedł do mnie Harry i sie rozejrzał. - Nic tu nie ma! - odetchnęłam z ulgą, a on wrócił na swoje poprzednie miejsce. Po chwili znów sie im przyglądałam
Li: Znowu! Chłopaki patrzcie tam..! - odwrócili sie w moją stronę
Lou: Liam, przecież tam nic nie ma..
Z: Pewnie jesteś zmęczony koncertem.
Li: Może macie racje.. - powiedział zrezygnowany
N: Chodźmy już, głodny jestem.. - chłopaki wstali i zaczęli wychodzić, tylko Liam nie ruszył się ze swojego miejsca - Daddy idziesz?!
Li: Niee, tzn. tak. Zaraz. Nie czekajcie na mnie.. - chłopaki wyszli, a Liam znów na mnie spojrzał. Zaczął powoli do mnie podchodzić. - Pokarz sie! - usłyszałam jego melodyjny głos - Wiem, że tu jesteś! Nic ci nie zrobię.. - powoli wyszłam z mojej kryjówki i spojrzałam na chłopaka. Moja dusza unosiła sie delikatnie w powietrzu.
J: Widzisz mnie?
...


Wiem krótka ta część..

Naat


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz