~
miesiąc
później
~
Dzisiaj
idę
do lekarza, bo źle
się
ostatnio czułam.
Weszłam
do gabinetu, byłam
cała
roztrzęsiona.
Dowiedziałam
się
ze od miesiąca
jestem w ciąży.
Chciałam
jak najszybciej powiedzieć
o tym Zaynowi. Z jednej strony cieszyłam
się
na wieść
o dziecku, ale bałam
się
reakcji mojego męża.
Idąc
tak chodnikiem zauważyłam
Mulata
po drugiej stronie.
J:
Zayn!!- krzyknęłam
by mnie zauważył,
uśmiechnął
się.
Nie patrząc
gdzie przechodzę
weszłam
na ulice by do niego jak najszybciej podejść.
Z:
(T.i.)
uważaj!!
- usłyszałam,
odwróciłam
się
i zobaczyłam
jadący
samochód
prosto na mnie. Po chwili poczułam
ogromny
ból
przeszywający
moje ciało.
Upadlam na ziemie. Widziałam
jak do okola mnie gromadzą
się
ludzie i.. i Zayn.
Z:
(T.i.)
proszę
cie. Wytrzymaj, karetka już
jedzie. Proszę
nie zostawiaj mnie.! - płakał
J:
Zayn.. Ja.. - każdy
nawet najmniejszy ruch sprawiał
mi ból.
Z:
Ciii.. Nic nie mów,
tylko wytrzymaj jeszcze chwile. - płakał
coraz bardziej.
J:
Zaopiekuj sie Mia.. Kocham cie.. was.. Będę
nad.. wami.. czuwać.
- coraz ciężej
było
mi wypowiadać
słowa.
Z:
Kochanie nie mów
tak. Nie żegnaj
sie.! To jeszcze nie koniec.! - trzymał
mnie za rękę.
Słyszałam
odgłos
karetki w oddali, który
stawał
sie coraz głośniejszy.
J:
Bardzo Cie Kocham.. - powiedziałam
i zamknęłam
oczy. Słyszałam
nawoływania
Zayna ale nie miałam
już
siły
ich otworzyć.
Czułam
ogromny ból,
a po chwili już
nic nie czułam.
Nastała
ciemność,
tylko ciemność..
Umarłam..
Stałam
kolo mojego
ciała
i przyglądałam
sie temu wszystkiemu. Widziałam
jak Zayn przytula sie do mojego zimnego ciała.
Ratownicy go odciągali,
ale on nie chciał
mnie puścić.
*Oczami
Zayna*
Ratownicy
odciągali
mnie
od mojej ukochanej. Nie chciałem
jej zostawić.
Szarpałem
sie i płakałem.
(T.i.)
ciało
stawało
sie coraz zimniejsze. Lekarze zabrali ja, a ja zostałem
sam na tej ulicy. Bylem załamany,
nie mogłem
opanować
płaczu.
Zauralem
Mie ze żłobka
i wróciłem
do domu. Mała
ma zaledwie ponad rok, ale była
bardzo podobna do (T.i.).
Kochałem
ja jak własne
dziecko. Usiadłem
z mała
w salonie.
J:
Mimo ze nie jestem twoim prawdziwym tatusiem to wiedz ze bardzo cie
kocham i nikomu nie oddam. Twoja mamusia jest teraz w lepszym
świecie,
ale zawsze będzie
przy tobie. - znowu łzy
pociekły
po
moich policzkach. Nie mogłem..
nie chciałem
dopuścić
do siebie myśli
ze Jej
już
nie ma. Dopiero co wzięliśmy
ślub,
mieliśmy
tworzyć
szczęśliwą
rodzinę,
a już
mi ja zabrano. Usłyszałem
dźwięk
swojego telefonu. Położyłam
Mie w łóżeczko
i odebrałem
J:
Halo? - głos
mi sie załamywał
P:
Dzień
dobry, jestem
lekarzem (T.i.)
Malik, czy rozmawiam
z jej mężem
panem Malikiem? - usłyszałem
głos
starszego pana.
J:
Tak to ja, o co chodzi?
P:
Bardzo mi przykro z powodu śmierci
pana żony
i chciałbym
złożyć
najszczersze kondolencje.
J:
Dziękuję..
P:
Czy pan wie ze pańska
małżonka
była
dzisiaj
u mnie na badaniach?
J:
Tak wiem, ale nie zdążyłam
sie dowiedzieć
co jej było..
- uderzyła
kolejna fala łez.
P:
Pani Malik była
od miesiąca
w ciąży.
Bardzo mi przykro z powodu takiej straty.
J:
Jak to w.. w ciąży?
P:
Jeszcze raz współczuje.
Do widzenia. - rozłączyłem
sie i nie mogłem
w to uwierzyć.
Straciłem
dwie osoby na raz. To jakiś
koszmar. Poszedłem
do łazienki,
chwile patrzałem
na swoje odbicie w lustrze i zastanawiałem
sie co teraz będzie.
Tak bardzo ja kocham, a teraz jej już
nie ma. Już
nigdy nie zobaczę
jej uśmiechniętej
twarzy, nie poczuje jej dotyku, nie będę
mógł
jej pocałować.
Wyciągnięciem
z szafeczki pod zlewem mały,
metalowy i bardzo ostry przedmiot. Obracałem
żyletkę
w palcach zastanawiając
sie czy to dobry pomysł.
Jednak świadomość
że
(T.i.)
już
nie ma i nie będzie,
była
taka przygnębiająca
ze usiadłem
pod wanna i przyłożyłem
do reki zimna żyletkę.
Po chwili wykonałem
jedno, dość
bolesne ciecie. Krew powoli zaczynała
wydostawać
sie z rany. Poczułem
ból,
tylko ze on był
taki.. taki kojący,
przyjemny. Chciałem
wykonać
następne
ciecie, ale usłyszałem
płacz
Mii. Szybko wyrzuciłem
ostry przedmiot, złapałem
jakiś
ręcznik,aby
wytrzeć
krew i pobiegłem
do malej. Wziąłem
ja na ręce
i usiadłem
na kanapie. Mała
była
cząstka
(T.i.),
nie mogłem
jej zostawić
na tym świecie
sama. Karciłem
sie w myślach
za to co chciałem
zrobić.
J:
Obiecuje ci (T.i.)
ze sie nią
zajmę.
Będę
dla niej ojcem tak jak przysięgałem.
Tak bardzo cie kocham. Obiecaj ze zawsze będziesz
przy mnie i będziesz
nad nami czuwać..
- mówiłem
plącząc.
Przytuliłem
do siebie Mie. Wziąłem
do reki zdjęcie
uśmiechniętej
(T.i.)
i wpatrywałem
sie w nie.
(T.i.):
~ Obiecuje, kocham cie ...~ usłyszałem
cichy szept, wiedziałem
ze ona tu z nami jest i zawsze będzie..
The
end..
To ostatnia część. Mam nadzieje ze sie podobało.. <3
# Naat
Jezu jakie śliczne! *o* Popłakałam się T.T
OdpowiedzUsuń