One Direction i My.. - imaginy

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Louis - część 1

Siedziałam na huśtawce na placu zabaw, było już strasznie późno... Nie miałam zamiaru wracać na razie do domu. Znowu to samo, te ciągłe kłótnie mnie wykańczają. Spojrzałam w niebo i poczułam jak coś na mnie kapło.. No pięknie, jeszcze tylko deszczu brakowało.! A może to i lepiej ze pada, nie będzie widać moich łez, będą mogły swobodnie spływać po moich policzkach. W parku gdzie znajdował sie ten plac nikogo nie było poza jedna osoba i mną. Był nią chłopak w kapturze, który siedział na ławce i.. i mi sie przyglądał.?! Odwróciłam głowę i dalej myślałam nad moim życiem. Nie rozumiem dlaczego on sie ciągle na mnie wydziera. Jestem dobra uczennica, posłuszna i zawsze dokładna osoba. A Max, maż mojej mamy, czepia sie ze nic w domu nie robię, ze sie nie uczę i.. Dzisiaj to już przegiął, powiedział ze puszczam sie z kim popadnie w Londynie.. Nie mogłam siedzieć w domu wiec przyszłam tu.. Gdzie nikt nie będzie szukał 18-latki. Usłyszałam jak ktoś usiadł na huśtawce obok mojej..

Ch: Cześć, co tu robisz o tak późnej porze?

J: Siedzę.. i myślę. Jestem (T.i.)

Ch: Nad czym myślisz..?

J: Nad wszystkim po kolei..- spojrzałam na niego- dalej mi sie nie przedstawiłeś - zauważyłam

Ch: Myślałem ze wiesz kim jestem..

J: Wiem, ale to ze jesteś sławny nie uprawnia cie do nie przedstawiania sie..

Ch: Tak masz racje.. ciesze sie ze jest jeszcze taka osoba która traktuje wszystkich ludzi równo.. jestem Louis..

J: Milo mi Louis.. - wyciągnęłam w jego kierunku rękę, którą ucisnął z wielkim uśmiechem..

Lou: A nie musisz wracać do domu?

J: Niee.. i tak pewnie nie zauważyli ze mnie nie ma..

Lou: To smutne, ale w takim razie zabieram cie na spacer.. - powiedział i wyciągnął dłoń, niepewnie ja złapałam i poszliśmy. Louis złączył nasze palce w jedność. Trochę było mi dziwnie bo dopiero co go poznałam a już spacerujemy sobie za rączkę. - Wiec dlaczego siedzisz w deszczu i to na huśtawce?

J: Bo to jest jedyne miejsce gdzie nie będą szukać 18- letniej dziewczyny.. - powiedziałam cicho - A ty co tu robisz?

Lou: Ja..? Wiesz ja tylko o tej porze mogę wyjść spokojnie z domu i pospacerować.. :) A czemu uciekłaś z domu?

J: Nie uciekłam, ale dzisiaj nie wracam do domu.. Mam go dość.. ;( - znów łzy moczyły moje policzki, Louis zauważył to i mnie do siebie przytulił. Nie opierałam sie, chyba potrzebowałam teraz czyjejś bliskości, nawet jeśli to był ktoś obcy.

Lou: Chodź, pójdziemy do mnie. - spojrzałam w jego oczy

J: Nie, to nie jest dobry pomysł. Nie chce ci robić kłopotu.. Nie chce żebyś miał potem przeze mnie problemy.! - protestowałam

Lou: To jest świetny pomysł i nie będziesz kłopotem ani mi nie zrobisz problemu. Wręcz przeciwnie, będę bardzo szczęśliwy.. - nalegał

J: Niee.. A co powie reszta twoich przyjaciół..?! - usiadłam na ławce, podkuliłam kolana pod brodę i ułożyłam na nich głowę. Poczułam jak Lou kładzie rękę na moje plecy i gładzi je dodając mi otuchy..

Lou: Nimi sie nie martw. Oni tacy jak ja i tez pewnie by ci pomogli.. A z reszta dzisiaj ich nie ma w domu.. - nie dawał za wygrana

J: Nie odpuścisz?

Lou: Nigdy.. - wstał i podał mi rękę, bez słowa ja złapałam i poszliśmy. Widziałam na twarzy Louisa delikatny uśmiech. Z jednej strony cieszyłam sie że ktoś sie mną zainteresował, a z drugiej bałam sie ze mu w jakiś sposób zaszkodzę.. Po kilku minutach byliśmy pod domem chłopaka. Dom był ogromny, w środku wydawał sie jeszcze większy..

Lou: Jesteśmy cali mokrzy.. Chodź dam ci jakieś suche rzeczy i sie przebierzesz. A ja zrobię gorącą czekoladę.. - pociągnął mnie, dal jakieś spodenki i koszulkę w paski.. Poszłam do łazienki wzięłam szybki prysznic i ubrałam sie w ubrania od bruneta. Zmylam rozmazany makijaż i rozczesałam poplątane włosy. Zeszłam na dół i trafiłam jakoś do kuchni w której stal już Lou i przygotowywał napój. Zdążył sie już przebrać. Po chwili odwrócił sie i mnie zobaczył. Uśmiechnął sie szeroko na mój widok a potem zmierzył mnie od góry do dołu i jeszcze bardziej sie zaśmiał..

J: Coś nie tak? - zapytałam nie wiedząc o co chodzi..

Lou: Nie po prostu, wyglądasz ślicznie w moich ciuchach. - poczułam jak na moje policzki wkrada sie różowe coś.. Chłopak wziął czekoladę i poszliśmy do salonu i rozsiedliśmy sie na kanapie..

J: Dziękuje Louis.. - zerknęłam na niego

Lou: Nie ma za co..

J: Jest, zainteresowałeś i zaopiekowałeś sie mną.. To bardzo mile z twojej strony i jestem ci bardzo wdzięczna.- powiedziałam i przytuliłam sie do niego. - To co robimy?

Lou: Obejrzymy jakiś film a potem idziemy spać.. Bo jest już późno.. - włączył jakąś komedie i zaczęliśmy oglądać. Co chwile wybuchaliśmy śmiechem. Pod koniec filmy zasnęłam. Przebudziłam sie w nocy i zorientowałam sie że śpię w czyimś łózko, domyśliłam sie że należy ono do Louisa.. Ale jego tu nie było. Wstałam i poszłam go poszukać. Znalazłam go w salonie na kanapie, wyglądał słodko. Nagle usłyszałam że coś jakby spadło gdzie w głębi domu, szybko i jak poparzona wskoczyłam do Lou i położyłam sie kolo niego. Chłopak sie przebudził.

Lou: (T.i.).. Co ty tu robisz..? - zapytał zdziwiony..

J: Boje sie Lou.. - nic nie powiedział tylko wziął mnie na ręce i poszedł do sypialni. Położył delikatnie na łóżku i sam sie obok mnie ułożył..

Lou: Będzie nam wygodniej niż na kanapie.. - przytulił mnie i zasnęłam. Biło od niego wspaniale ciepło i czułam sie przy nim bezpiecznie. Rano gdy sie obudziłam Lou już nie było.. Zeszłam na dol i usłyszałam rozmowy w kuchni. Poszłam tam i zobaczyłam cale 1D.

Lou: Ooo.. Hej mała, jak sie spało? - podszedł do mnie i pocałował z policzek. Trochę sie zawstydziłam.- Chłopaki to jest (T.i.). Nocowała dzisiaj u nas..

H: Wiemy Tommo, zrobiłem ci zdjęcie jak sie do niej tulisz, jak spaliście. - wyszczerzył sie.. Louis lekko sie zaczerwienił..

J: Cześć chłopaki. Miło mi was poznać.

Z: Nam również..- uśmiechnęli sie

J: Louis jeszcze raz dziękuje i ja już będę szla..

Lou: Coo? Niee! A śniadanie, obiad i kolacja..?!

N: Tak nie wypuścimy cie bez posiłku.. - westchnęłam i usiadłam przy stole.. chłopaki usiedli obok

H: (T.i.)? A wiesz ze masz na sobie ulubiona bluzkę Louisa?. Nikomu nie pozwala jej dotykać. - Harry cały czas sie szczerzył.. Spojrzałam na Lou, który siedział kolo mnie i znowu zaczynał sie czerwienic. Chciałam go jakoś uratować.

J: To bardzo mile z jego strony. - cmoknęłam go w policzek. Na twarzy Boobear'a pojawił sie szeroki uśmiech i pokazał Harremu język. Wszyscy sie zaśmiali. Zjedliśmy śniadanie w znakomitych humorach. Poszliśmy do salonu i chłopaki rozsiedli sie przed tv

J: Dobra, teraz to ja już naprawdę muszę iść.

Lou: Odwiozę cie.. - wstał i poszliśmy na gore po moje rzeczy. Po drodze do sypialni Louisa słyszałam jak chłopaki sie śmieją i głos Harrego

H: Nasz Tommo sie zakochał..!! - uśmiechnęłam sie pod nosem. Wzięłam moje rzeczy i zeszliśmy na dol. Pożegnałam sie z chłopakami, każdego przytuliłam i podziękowałam za gościnę, gdy przytulałam Hazzę szepnął mi na ucho

H: Nie jestem mu obojętna, mała.. - potem spojrzał mi w oczy ze szczerym uśmiechem

J: To bardzo dobrze bo chyba mam tak samo.. - powiedziałam i wyszliśmy. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy. Po kilku minutach byliśmy pod moim domem. Spojrzałam ze strachem z stronę budynku a potem na chłopaka.

Lou: Jeśli chcesz to pójdę z tobą.. - pokiwałam delikatnie głową ze chce, wysiedlimy z auta i podeszliśmy do drzwi.. Weszłam cicho do domu, trzymając Louisa za rękę.. Poszliśmy do mnie do pokoju, jak cienie prześlizgnęliśmy sie obok salonu gdzie siedział Max z moja mama..

Lou: Czemu tak cicho i szybko tu weszliśmy? - usiedliśmy na łóżku

J: Żeby nas Max nie zobaczył, zrobił by mi niezłą awanturę, za to ze nie było mnie w domu na noc i jeszcze może tobie by sie oberwało za to ze tu jesteś.. Nie chce tego..

Lou: Kto to jest ten Max?

J: To jest mąż mojej mamy.. Nienawidzę go, oskarża mnie o rożne straszne rzeczy i często sie ze mną kłóci, dlatego wczoraj byłam w parku. Nie chciałam już na niego patrzeć.. - w moich oczach pojawiły sie łzy

Lou: A co twoja mama na to? - zapytał przejęty

J: Ona, udaje ze nic nie widzi, jest tak strasznie w niego wpatrzona ze zapomina o własnym dziecku.. - łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Louis otarł je i przytulił mnie do siebie. Siedziałam wtulona w niego, gdy nagle do mojego pokoju wparował wściekły Max.

M: Co ty sobie smarkulo wyobrażasz?! Nie przychodzisz na noc do domu i jeszcze jakiś chłopaków przyprowadzasz!! - wstałam razem z Louisem, złapałam go za rękę

J: Nie krzycz na mnie. Nie jesteś moim ojcem!

M: Niee?! - zapytał oburzony i wściekły

J: Nie! Jesteś tylko mężem mojej matki.! Nie masz prawa na mnie krzyczeć. Nienawidzę cie! - wykrzyczałam mu prosto w twarz. Po chwili poczułam okropne pieczenie na policzku. Dotknęłam sie za bolące miejsce i poczułam jak Louis ciągnie mnie w stronę wyjścia.

M: A ty co robisz gówniarzu?!! - warknął na Louisa

Lou: Zabieram ja z tego miejsca. Nie pozwolę byś ją bił.! - powiedział przez zęby

M: Nie pozwolę ci na to!! - warknął i zbliżył sie szybko do chłopaka, chciał go uderzyć ale Louis uniknął ciosu i szybko wyszliśmy z domu.. Byłam cala roztrzęsiona a łzy ciekły mi po policzkach. Wsiedliśmy do samochodu. Schowałam twarz w dłonie i dalej płakałam.

J: Louis tak bardzo cie przepraszam.. Nie chciałam żebyś był czegoś takiego świadkiem. Nie powinnam była cie w to wszystko wciągać..

Lou: Spokojnie mała, już ci nic nie grozi. Jesteś przy mnie bezpieczna. Nie pozwolę na to by taki dupek cie bil i tak traktować. Zamieszkasz u mnie. - mówiąc to odpalił auto i ruszył

J: Nie mogę. Nie mogę ci siedzieć z moim problemami na głowie. Jeszcze będziesz miał przez to kłopoty i sobie tego nie wybaczę.. - przetarłam policzki

Lou: Ja już postanowiłem i nie odpuszczę. - powiedział głosem nie znoszącym sprzeciwu. Dojechaliśmy do posiadłości chłopaków. Oni dalej siedzieli w salonie, gdy zobaczyli mnie cala zapłakana szybko wstali i podeszli do nas.

Li: Co sie stało? - zapytał przejęty, a reszta posyłała pytające spojrzenia. Na sama myśl o tym przykrym wydarzeniu łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Chłopaki podeszli do mnie i mnie przytulili. Louis poszedł do kuchni, zrobił herbatę. Usiedliśmy wszyscy w salonie i Louis zaczął opowiadać wszystko po kolei. Ja nie byłam w stanie. Chłopaki zgodzili sie z Tommo ze mam u nich zostać i nie miałam nic do gadania. Zaczęli mnie rozśmieszać i całkiem dobrze im to wychodziło. Śmiałam sie cały czas, do bólu brzucha. Zrobiliśmy sobie seans filmowy. Po kilku godzinach czułam ze odlatuje w krainę Morfeusza. Przebudziłam sie jak ktoś położył mnie na łóżku. Okazał sie nim Lou.

J: Gdzie będziesz spal? - zapytałam zaspana

Lou: W salonie na kanapie..

J: Nie zgadzam sie na to.. Ja jestem u was gościem, wiec ja powinnam tam spać.

Lou: No właśnie dlatego ze jesteś gościem spisz tutaj..Chyba ze masz jakieś rozwiązanie, które nam obu będzie pasować. - uśmiechnął sie

J: Chyba mam.. - bez słowa zrobiłam miejsce obok siebie tak by sie mógł położyć. Uśmiechnęłam sie do niego i poklepałam miejsce obok siebie. Wykonał moje polecenie, wtuliłam sie w niego i zasnęłam.

...


Będzie jeszcze jedna.. :D 

Naat

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz