Siedziałam
na huśtawce
na placu zabaw, było
już
strasznie późno...
Nie miałam
zamiaru wracać
na
razie
do domu. Znowu to samo, te ciągłe
kłótnie
mnie wykańczają.
Spojrzałam
w niebo i poczułam
jak coś
na mnie kapło..
No pięknie,
jeszcze tylko deszczu brakowało.!
A może
to i lepiej ze pada, nie będzie
widać
moich łez,
będą
mogły
swobodnie spływać
po moich policzkach. W parku gdzie znajdował
sie ten plac nikogo nie było
poza jedna osoba i mną.
Był
nią
chłopak
w kapturze, który
siedział
na ławce
i.. i mi sie przyglądał.?!
Odwróciłam
głowę
i dalej myślałam
nad moim życiem.
Nie rozumiem dlaczego on sie ciągle
na mnie wydziera. Jestem dobra uczennica, posłuszna
i zawsze dokładna
osoba. A Max, maż
mojej mamy, czepia sie ze nic w domu nie robię,
ze sie nie uczę
i.. Dzisiaj to już
przegiął,
powiedział
ze puszczam sie z kim popadnie w Londynie.. Nie mogłam
siedzieć
w domu wiec przyszłam
tu.. Gdzie nikt nie będzie
szukał
18-latki. Usłyszałam
jak ktoś
usiadł
na huśtawce
obok mojej..
Ch:
Cześć,
co tu robisz o tak późnej
porze?
J:
Siedzę..
i myślę.
Jestem (T.i.)
Ch:
Nad czym myślisz..?
J:
Nad wszystkim po kolei..- spojrzałam
na niego- dalej mi sie nie przedstawiłeś
- zauważyłam
Ch:
Myślałem
ze wiesz kim jestem..
J:
Wiem, ale to ze jesteś
sławny
nie uprawnia cie do nie przedstawiania sie..
Ch:
Tak masz racje.. ciesze sie ze jest jeszcze taka osoba która
traktuje wszystkich ludzi równo..
jestem Louis..
J:
Milo mi Louis.. - wyciągnęłam
w jego kierunku rękę,
którą
ucisnął
z wielkim uśmiechem..
Lou:
A nie musisz wracać
do domu?
J:
Niee.. i tak pewnie nie zauważyli
ze mnie nie ma..
Lou:
To smutne, ale w takim razie zabieram cie na spacer.. - powiedział
i wyciągnął
dłoń,
niepewnie ja złapałam
i poszliśmy.
Louis złączył
nasze palce w jedność.
Trochę
było
mi dziwnie bo dopiero co go poznałam
a już
spacerujemy sobie
za rączkę.
- Wiec dlaczego siedzisz w deszczu i to na huśtawce?
J:
Bo to jest jedyne miejsce gdzie nie będą
szukać
18- letniej dziewczyny.. - powiedziałam
cicho - A ty co tu robisz?
Lou:
Ja..? Wiesz ja tylko o tej porze mogę
wyjść
spokojnie z domu i pospacerować..
:) A czemu uciekłaś
z domu?
J:
Nie uciekłam,
ale dzisiaj nie wracam do domu.. Mam go dość..
;( - znów
łzy
moczyły
moje policzki, Louis zauważył
to i mnie do siebie przytulił.
Nie opierałam
sie, chyba potrzebowałam
teraz czyjejś
bliskości,
nawet jeśli
to był
ktoś
obcy.
Lou:
Chodź,
pójdziemy
do mnie. - spojrzałam
w jego oczy
J:
Nie, to nie jest dobry pomysł.
Nie chce ci robić
kłopotu..
Nie chce żebyś
miał
potem przeze mnie problemy.! - protestowałam
Lou:
To jest świetny
pomysł
i nie będziesz
kłopotem
ani mi nie zrobisz problemu. Wręcz
przeciwnie, będę
bardzo szczęśliwy..
- nalegał
J:
Niee.. A co powie reszta twoich przyjaciół..?!
- usiadłam
na ławce,
podkuliłam
kolana pod brodę
i ułożyłam
na nich głowę.
Poczułam
jak Lou kładzie
rękę
na moje plecy i gładzi
je dodając
mi otuchy..
Lou:
Nimi sie nie martw. Oni są
tacy jak ja i tez pewnie by ci pomogli.. A z reszta dzisiaj ich nie
ma w domu.. - nie dawał
za wygrana
J:
Nie odpuścisz?
Lou:
Nigdy.. - wstał
i podał
mi rękę,
bez słowa
ja złapałam
i poszliśmy.
Widziałam
na twarzy Louisa delikatny
uśmiech.
Z jednej strony cieszyłam
sie że
ktoś
sie mną
zainteresował,
a z drugiej bałam
sie ze mu w jakiś
sposób
zaszkodzę..
Po kilku minutach byliśmy
pod domem chłopaka.
Dom był
ogromny, w środku
wydawał
sie jeszcze większy..
Lou:
Jesteśmy
cali mokrzy.. Chodź
dam ci jakieś
suche rzeczy i sie przebierzesz. A ja zrobię
gorącą
czekoladę..
- pociągnął
mnie, dal jakieś
spodenki i koszulkę
w paski.. Poszłam
do łazienki
wzięłam
szybki prysznic i ubrałam
sie w ubrania od bruneta. Zmylam rozmazany makijaż
i rozczesałam
poplątane
włosy.
Zeszłam
na dół
i trafiłam
jakoś
do kuchni w której
stal już
Lou i przygotowywał
napój.
Zdążył
sie już
przebrać.
Po chwili odwrócił
sie i mnie zobaczył.
Uśmiechnął
sie szeroko na mój
widok a potem zmierzył
mnie od góry
do dołu
i jeszcze bardziej sie zaśmiał..
J:
Coś
nie tak? - zapytałam
nie wiedząc
o co chodzi..
Lou:
Nie po prostu, wyglądasz
ślicznie
w moich ciuchach. - poczułam
jak na moje policzki wkrada sie różowe
coś..
Chłopak
wziął
czekoladę
i poszliśmy
do salonu i rozsiedliśmy
sie na kanapie..
J:
Dziękuje
Louis.. - zerknęłam
na niego
Lou:
Nie ma za co..
J:
Jest, zainteresowałeś
i zaopiekowałeś
sie mną..
To bardzo mile z twojej strony i jestem ci bardzo wdzięczna.-
powiedziałam
i przytuliłam
sie do niego. - To co robimy?
Lou:
Obejrzymy jakiś
film a potem idziemy spać..
Bo jest już
późno..
- włączył
jakąś
komedie i zaczęliśmy
oglądać.
Co chwile wybuchaliśmy
śmiechem.
Pod koniec filmy zasnęłam.
Przebudziłam
sie w nocy i zorientowałam
sie że
śpię
w czyimś
łózko,
domyśliłam
sie że
należy
ono do Louisa.. Ale jego tu nie było.
Wstałam
i poszłam
go poszukać.
Znalazłam
go w salonie na kanapie, wyglądał
słodko.
Nagle usłyszałam
że
coś
jakby spadło
gdzie w głębi
domu, szybko i jak poparzona wskoczyłam
do Lou i położyłam
sie kolo niego. Chłopak
sie przebudził.
Lou:
(T.i.)..
Co ty tu robisz..? - zapytał
zdziwiony..
J:
Boje sie Lou.. - nic nie powiedział
tylko wziął
mnie
na ręce
i poszedł
do sypialni. Położył
delikatnie
na łóżku
i sam sie obok mnie ułożył..
Lou:
Będzie
nam wygodniej niż
na kanapie.. - przytulił
mnie i zasnęłam.
Biło
od niego wspaniale ciepło
i czułam
sie przy nim bezpiecznie. Rano gdy sie obudziłam
Lou już
nie było..
Zeszłam
na dol i usłyszałam
rozmowy w kuchni. Poszłam
tam i zobaczyłam
cale 1D.
Lou:
Ooo.. Hej mała,
jak sie spało?
- podszedł
do mnie i pocałował
z policzek. Trochę
sie zawstydziłam.-
Chłopaki
to jest (T.i.).
Nocowała
dzisiaj u nas..
H:
Wiemy Tommo, zrobiłem
ci zdjęcie
jak sie do niej tulisz, jak spaliście.
- wyszczerzył
sie.. Louis lekko sie zaczerwienił..
J:
Cześć
chłopaki.
Miło
mi was poznać.
Z:
Nam również..-
uśmiechnęli
sie
J:
Louis jeszcze raz dziękuje
i ja już
będę
szla..
Lou:
Coo? Niee! A śniadanie,
obiad i kolacja..?!
N:
Tak nie wypuścimy
cie bez posiłku..
- westchnęłam
i usiadłam
przy stole.. chłopaki
usiedli obok
H:
(T.i.)?
A wiesz ze masz na sobie ulubiona bluzkę
Louisa?. Nikomu nie pozwala jej dotykać.
- Harry cały
czas sie szczerzył..
Spojrzałam
na Lou, który
siedział
kolo mnie i znowu zaczynał
sie czerwienic. Chciałam
go jakoś
uratować.
J:
To bardzo mile z jego strony. - cmoknęłam
go w policzek. Na twarzy Boobear'a pojawił
sie szeroki uśmiech
i pokazał
Harremu język.
Wszyscy sie zaśmiali.
Zjedliśmy
śniadanie
w znakomitych humorach. Poszliśmy
do salonu i chłopaki
rozsiedli sie przed tv
J:
Dobra, teraz to ja już
naprawdę
muszę
iść.
Lou:
Odwiozę
cie.. - wstał
i poszliśmy
na gore po moje rzeczy. Po drodze do sypialni Louisa słyszałam
jak chłopaki
sie śmieją
i głos
Harrego
H:
Nasz Tommo sie zakochał..!!
- uśmiechnęłam
sie pod nosem. Wzięłam
moje rzeczy i zeszliśmy
na dol. Pożegnałam
sie z chłopakami,
każdego
przytuliłam
i podziękowałam
za gościnę,
gdy przytulałam
Hazzę
szepnął
mi na ucho
H:
Nie jestem mu obojętna,
mała..
- potem spojrzał
mi w oczy ze szczerym uśmiechem
J:
To bardzo dobrze bo chyba mam tak samo.. - powiedziałam
i wyszliśmy.
Wsiedliśmy
do samochodu i pojechaliśmy.
Po kilku minutach
byliśmy
pod moim domem. Spojrzałam
ze strachem z stronę
budynku a potem na chłopaka.
Lou:
Jeśli
chcesz to pójdę
z tobą..
- pokiwałam
delikatnie głową
ze chce, wysiedlimy
z auta i podeszliśmy
do drzwi.. Weszłam
cicho do domu, trzymając
Louisa za rękę..
Poszliśmy
do mnie do pokoju, jak cienie prześlizgnęliśmy
sie obok salonu gdzie siedział
Max z moja mama..
Lou:
Czemu tak cicho i szybko tu weszliśmy?
- usiedliśmy
na łóżku
J:
Żeby
nas Max nie zobaczył,
zrobił
by mi niezłą
awanturę,
za to ze nie było
mnie w domu na noc i jeszcze może
tobie by sie oberwało
za to ze tu jesteś..
Nie
chce
tego..
Lou:
Kto to jest ten Max?
J:
To jest mąż
mojej mamy.. Nienawidzę
go, oskarża
mnie o rożne
straszne rzeczy i często
sie ze mną
kłóci,
dlatego wczoraj byłam
w parku. Nie chciałam
już
na niego patrzeć..
- w moich oczach pojawiły
sie łzy
Lou:
A co twoja mama na to? - zapytał
przejęty
J:
Ona, udaje ze nic nie widzi, jest tak strasznie w niego wpatrzona ze
zapomina o własnym
dziecku.. - łzy
zaczęły
spływać
po moich policzkach. Louis otarł
je i przytulił
mnie do siebie. Siedziałam
wtulona w niego, gdy nagle do mojego pokoju wparował
wściekły
Max.
M:
Co ty sobie smarkulo wyobrażasz?!
Nie przychodzisz na noc do domu i jeszcze jakiś
chłopaków
przyprowadzasz!! - wstałam
razem z Louisem, złapałam
go za rękę
J:
Nie krzycz na mnie. Nie jesteś
moim ojcem!
M:
Niee?! - zapytał
oburzony
i wściekły
J:
Nie! Jesteś
tylko mężem
mojej matki.! Nie masz prawa na mnie krzyczeć.
Nienawidzę
cie! - wykrzyczałam
mu prosto w twarz. Po chwili poczułam
okropne pieczenie na policzku. Dotknęłam
sie za bolące
miejsce i poczułam
jak Louis ciągnie
mnie w stronę
wyjścia.
M:
A ty co robisz gówniarzu?!!
- warknął
na Louisa
Lou:
Zabieram ja z tego miejsca. Nie pozwolę
byś
ją
bił.! - powiedział
przez zęby
M:
Nie pozwolę
ci na to!! - warknął
i zbliżył
sie szybko do chłopaka,
chciał
go uderzyć
ale Louis uniknął
ciosu i szybko wyszliśmy
z domu.. Byłam
cala roztrzęsiona
a łzy
ciekły
mi po policzkach. Wsiedliśmy
do samochodu. Schowałam
twarz w dłonie
i dalej płakałam.
J:
Louis tak bardzo cie przepraszam.. Nie chciałam
żebyś
był
czegoś
takiego świadkiem.
Nie powinnam była
cie w to wszystko wciągać..
Lou:
Spokojnie mała,
już
ci nic nie grozi. Jesteś
przy mnie bezpieczna. Nie pozwolę
na to by taki dupek cie bil i tak traktować.
Zamieszkasz u mnie. - mówiąc
to odpalił
auto i ruszył
J:
Nie mogę.
Nie mogę
ci siedzieć
z moim problemami na głowie.
Jeszcze będziesz
miał
przez to kłopoty
i sobie tego nie wybaczę..
- przetarłam
policzki
Lou:
Ja już
postanowiłem
i nie odpuszczę.
- powiedział
głosem
nie znoszącym
sprzeciwu. Dojechaliśmy
do posiadłości
chłopaków.
Oni dalej siedzieli w salonie, gdy zobaczyli mnie cala zapłakana
szybko wstali i podeszli do nas.
Li:
Co sie stało?
- zapytał
przejęty,
a reszta posyłała
pytające
spojrzenia. Na sama myśl
o tym przykrym wydarzeniu łzy
zaczęły
spływać
po moich
policzkach. Chłopaki
podeszli do mnie i mnie przytulili. Louis poszedł
do kuchni, zrobił
herbatę.
Usiedliśmy
wszyscy w salonie i Louis zaczął
opowiadać
wszystko po kolei. Ja nie byłam
w stanie. Chłopaki
zgodzili sie z Tommo ze mam u nich zostać
i nie miałam
nic do gadania. Zaczęli
mnie rozśmieszać
i całkiem
dobrze im to wychodziło.
Śmiałam
sie cały
czas, aż
do bólu
brzucha. Zrobiliśmy
sobie seans filmowy. Po kilku godzinach czułam
ze odlatuje w krainę
Morfeusza. Przebudziłam
sie jak ktoś
położył
mnie na łóżku.
Okazał
sie nim Lou.
J:
Gdzie będziesz
spal? - zapytałam
zaspana
Lou:
W salonie na kanapie..
J:
Nie zgadzam sie na to.. Ja jestem u was gościem,
wiec ja powinnam tam spać.
Lou:
No właśnie
dlatego ze jesteś
gościem
spisz tutaj..Chyba ze masz jakieś
rozwiązanie,
które
nam obu będzie
pasować.
- uśmiechnął
sie
J:
Chyba mam.. - bez słowa
zrobiłam
miejsce obok siebie tak by sie mógł
położyć.
Uśmiechnęłam
sie do niego i poklepałam
miejsce obok siebie. Wykonał
moje polecenie, wtuliłam
sie w niego i zasnęłam.
...
Będzie jeszcze jedna.. :D
Naat
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz