Jest
chyba 2 w nocy i jest strasznie zimna, a ja w samym sweterku biegnę..
biegnę w stronę mostu z butelką Jack'a Daniels'a w ręku. Właśnie
przyłapałam mojego narzeczonego Mike na zdradzie i to z kim.. z
moją najlepszą przyjaciółką. Zatrzymałam się i wychyliłam
przez barierkę mostu. Tamiza była dzisiaj spokojna, płynęła
swoim własnym tempem. Postawiłam butelkę, wdrapałam się na
barierkę i usiadłam na niej. Nie chcę skakać, nie popełnię
samobójstwa przez Miki'ego. Nie jest tego wart, z resztą nie
kochałam go już od dłuższego czasu. Był oschły i bez uczuciowy.
Byłam już dość wstawiona. Trunek zrobił swoje, ale chciałam się
jeszcze napić, żeby całkiem zapomnieć o tym co się wydarzyło,
ale nie mogłam dosięgnąć butelki, którą zostawiłam pod
barierką. Schyliłam się i nic.. Trudno.. Wychyliłam się
delikatnie w stronę rzeki, żeby popatrzeć jak płynie, nagle
poczułam, że ktoś ciągnie mnie do tyłu. Spojrzałam na tego
kogoś i zobaczyłam przystojnego chłopaka, mniej więcej w tym
samym wieku co ja.
Ch:
Nie skacz, nie warto..
J:
Nie chciałam skoczyć. - uśmiechnęłam sie - ale skoro już tu
jesteś to podasz mi butelkę? - chłopak popatrzył na mnie, a potem
na miejsce które mu wskazuje. Podniósł mój trunek i usiadł koło
mnie. Spojrzałam na niego i wyciągnęłam ręke po moją własność.
Spojrzałam na niego, był przystojny..
J:
Chcesz trochę - spytałam i podałam mu butelkę. Chłopak wziął
ją ode mnie i wrzucił ją do rzeki. - Ej, dlaczego to zrobiłeś -
spytałam z wyrzutem
Ch:
Dla twojego dobra, co by powiedział na to twój książę?
J:
Hmm.. mój książę powiadasz.. On pewnie nigdy mnie nie pozna..
Ch:
Mam pomysł - spojrzałam na niego podejrzliwie - Chodź usiądziemy
na ławce, jest pewnie wygodniejsza.
J:
Podejrzewam że twoje kolana są wygodniejsze nawet od ławki. -
wypaliłam, nie kontrolowałam tego co mówię. Dziękuje Jack'u
Danies'ie. Chłopak sie zaśmiał, zszedł z barierki, a mnie z niej
ściągnął. Ze mną na rękach szedł w stronę najbliższej ławki.
Usiadł na niej a mnie posadził na swoich na kolanach. Uśmiechnęłam
sie pod nosem i położyłam głowę w zagłębieniu jego szyi.
J:
Wiesz, mógłbyś być moim księciem, masz nawet takie same włosy
co on..
Ch:
Taak..? Czyli kto.. ?
J:
Ten uroczy brunet
z niebieskimi oczakami
z One Direction, Louis
Tomlinson.
-chłopak sie zaśmiał, a ja poczułam że zasypiam.
Rano
obudziłam sie w nieznanym mi pokoju. Rozejrzałam sie i za cholerę
nie mogłam sobie przypomnieć co ja tu robię. Wstałam i podeszłam
do drzwi które znajdowały sie w pokoju, była to łazienka.
Ogarnęłam swój wygląd i wyszłam z pokoju. Zeszłam schodami na
dół i usłyszałam dźwięk telewizora. Poszłam w tym kierunku,
gdy tylko przekroczyłam próg tego pokoju w którym znajdował się
jakiś chłopak.
Wszystkie wczorajsze wydarzenia powróciły, zdrada mojego
narzeczonego, most i.. i ten brunet.
Fakt, że Mike mnie zdradził z moją najlepszą przyjaciółką był
taki bolesny, że momentalnie upadłam na podłogę i zaczęłam
płakać. Chłopak gdy to usłyszał, zerwał sie z kanapy i podbiegł
do mnie.
Ch:
Co się stało, nie płacz.. - uspokajał mnie, a ja zaczęłam
jeszcze gorzej płakać. Poczułam jak bierze mnie na ręce i siada
na kanapie w takiej samej pozycji co wczoraj na ławce. Wtuliłam sie
w niego i moczyłam jego koszulkę łzami. Przytulił
mnie mocniej do siebie i gładził ręką po plecach, dodając mi
otuchy. Powoli sie uspokajałam i powiedziałam z głową na jego
obojczyku.
J:
Dziękuje.. nawet mnie nie znasz, a sie mną opiekujesz. Mogłeś
przejść koło mnie na moście obojętnie, a zatrzymałeś sie. Kto
wie może nawet uratowałeś mi życie, bo sama nie wiem co bym
zrobiła chwile później. Jesteś wspaniałym człowiekiem, myślałam
że tacy ludzie wyginęli, dzięki Bogu sie myliłam sie. Dlatego
jestem ci bardzo wdzięczna. - mówiłam, a on wsłuchiwał sie w
moje słowie. Podniosłam głowę i przetarłam oczy od łez.
Spojrzałam na niego nigo i nie mogłam uwierzyć w to co widzę.
Siedziałam na kolanach Louisa
Tomlinsona,
to niemożliwe.. !
Lou:
To skoro cie nie znam, to może powiesz mi jak masz na imię?
J:
(T.i.)..
- tylko tyle zdołałam powiedzieć.
Lou:
Ładnie, a więc (T.i.), powiesz mi co robiłaś o tak późnej porze
kompletnie pijana na moście? - zapytał
J:
Topiłam smutki w alkoholu, który wrzuciłeś wczoraj do Tamizy.
Lou:
A co było powodem twojego smutku - dopytywał, nie chciałam o tym
mówić, ale należą mu się wyjaśnienia.. w końcu się mną
zaopiekował.
J:
Nie co tylko kto, a dokładniej mój narzeczony, teraz to już były
narzeczony, którego przyłapałam wczoraj na zdradzie z moją
najlepszą przyjaciółką i to jeszcze w naszej sypialni.. -
powiedziałam na jednym wydechu.
Lou:
Przepraszam, nie powinienem pytać. - spuścił głowę, złapałam
go za podbródek, zmuszając go do spojrzenia na mnie.
J:
Nie przepraszaj, należą ci sie wyjaśnienia. Dziękuje jeszcze raz.
- pocałowałam go w policzek - A teraz mi powiedz co ci wczoraj
naopowiadałam, bo nic nie pamiętam. -uśmiechnęłam sie do niego,
a on spojrzał na mnie i wyszczerzył sie jeszcze bardziej
Lou:
Powiedziałaś że mógłbym być twoim księciem, ale jest już nim,
cytuje: Uroczy brunet
z niebieskimi oczkami
z One Direction, Louis
Tomlinson..
- powiedział, a ja poczułam jak czerwienią mi sie policzki
J:
Przepraszam cie, byłam pijana, nie kontrolowałam tego co mówię..
Lou:
Ale nic sie nie stało, a nawet mi to schlebia i chętnie zostanę
twoim księciem już na zawsze. - powiedział, a ja nie dowierzałam
w to co słyszę, czyżby właśnie wyznał mi miłość ?!
J:
Czy to znaczy, że ty..
Lou:
Tak (T.i.), zakochałem sie w Tobie. Gdy tylko usiadłem na tej
barierce, to wiedziałem że jesteś tą jedyną, bo znajomość
która zaczęła sie dosłownie nad Tamizą musi mieć jakieś
wspaniałe zakończenie. Chciałbym , żeby nasze takie było. Wiem,
że to dla ciebie za szybko, ale czy zostaniesz moją dziewczyną?
J:
Louis,
też chciałabym , żeby nasza historia miała wspaniałe zakończenie
i oczywiście że zostanę. Jakbym mogła odmówić mojemu księciowi,
który zjawił sie w odpowiednim miejscu i odpowiedniej porze, żeby
wybawić z opresji już na zawsze i tylko jego księżniczkę. -
powiedziałam, a on musnął moje usta. Po chwili pocałunek był już
bardzo namiętny i pełen uczucia. Oderwaliśmy sie od siebie i
spytałam.
J:
Lou
pójdziesz ze mną poszukać mi jakiegoś mieszkania? Do tej pory
mieszkałam z Mikiem.
Lou:
Nie będziemy ci szukać żadnego mieszkania, zamieszkasz ze mną.
-powiedział stanowczo
J:
Ale..
Lou:
Nie ma żadne ale, - przerwał mi - Jesteś moja i chcę mieć cie
przy sobie..
J:
W takim razie , pójdziesz ze mną po moje rzeczy do Miki'ego?
Lou:
Oczywiście że z tobą pójdę, powiedz tylko kiedy?
J:
Choćby zaraz, nie chcę mieć z nim już nic wspólnego, szczerze
mówiąc to nie układało nam się już od dłuższego czasu. -
wstałam z jego kolan i wyszliśmy. Louis
dał mi swoją bluzę, bo ja miałam tylko sweterek, a na dworze była
typowa Londyńska pogoda. Po jakiś 20 minutach byliśmy pod drzwiami
i spojrzałam na blondyna. Złapałam go mocno za rękę.
J:
Nie puszczaj mnie jak tam wejdziemy, bo czuje że będzie mi ciężko
tam stać na nogach. - powiedziałam ze strachem.
Lou:
Nigdy w życiu cie nie puszcze i nie pozwolę upaść. pocałował
mnie i weszliśmy. Mike siedział w salonie na kanapie.
M:
Ooo proszę.. A kogo tu przywiało?! - zakpił
J:
Daruj sobie, jesteś skończonym dupkiem. - mówiąc to ścisnęłam
mocniej dłoń chłopaka.
M:
Widzę, że już sie puściłaś.. Jesteś zwykłą dziwką. -
powiedział, a ja miałam ochotę wydrapać mu oczy, ale odezwał się
Tommo.
Lou:
Zamknij pysk! Nie pozwolę ci tak do niej mówić, jeszcze jedno
słowo, a pożałujesz że sie urodziłeś! - warknął na niego
J:
Lou
daj spokój, nie warto.. - próbowałam go uspokoić.
M:
Tak, słuchaj sie tej szmaty chłopczyku.
- zaśmiał sie i wtedy poczułam jak Louis
puszcza
moją dłoń i podchodzi do Miki'ego. Wymierzył mu prosto w nos z
którego polała się krew. Złapałam bruneta
za
rękę i pociągnęłam w stronę wyjścia z salonu. Poszliśmy do
sypialni po moje ubrania i rzeczy. Spakowaliśmy najpotrzebniejsze i
najważniejsze rzeczy do walizek i wyszliśmy, w salonie jeszcze
zwijał sie z bólu zakrwawiony szatyn. Stanęłam nad nim i
powiedziałam.
J:
Jeśli chcesz odzyskać pierścionek to szukaj go gdzieś na dnie
Tamizy. Resztę moich rzeczy wyrzuć, spal, co tylko zechcesz. Nigdy
w życiu do mnie nie dzwoń, nie pisz. Dla mnie ty i Kinga jesteście
skończeni. Nie chcę was znać.
M:
Pierdo* sie !
Lou:
Powiedziałem coś ! - powiedział przez zęby i podszedł stanowczym
krokiem do Miki'ego. Tym razem dostał o wiele mocniej. Widziałam
jak mięśnie Louisa
sie napinają ze złości.. Odciągnęłam mojego chłopaka od
kretyna leżącego na podłodze i wyszliśmy z domy, wcześniej
zostawiając klucze. Nie chcę już tu nigdy wracać.
J:
Dziękuje ci.. - pocałowałam do delikatnie
Lou:
Za co skarbie? - udał że nie wie..
J:
Za to że mnie tak broniłeś. Kocham cię
Lou:
Zawsze będę to robił. Nie pozwolę żeby cię ktoś skrzywdził.
Jesteś dla mnie najważniejsza Księżniczko. - teraz to on
pocałował mnie, tyle że bardzo namiętnie i z pasją.
Tak
jak obiecał, nie pozwolił żeby mnie ktoś skrzywdził, po roku
wzięliśmy ślub i żyliśmy długo i szczęśliwie z dwójką
naszych dzieci..
The end..
Naat
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz