One Direction i My.. - imaginy

środa, 15 stycznia 2014

Louis.. :D

Jest chyba 2 w nocy i jest strasznie zimna, a ja w samym sweterku biegnę.. biegnę w stronę mostu z butelką Jack'a Daniels'a w ręku. Właśnie przyłapałam mojego narzeczonego Mike na zdradzie i to z kim.. z moją najlepszą przyjaciółką. Zatrzymałam się i wychyliłam przez barierkę mostu. Tamiza była dzisiaj spokojna, płynęła swoim własnym tempem. Postawiłam butelkę, wdrapałam się na barierkę i usiadłam na niej. Nie chcę skakać, nie popełnię samobójstwa przez Miki'ego. Nie jest tego wart, z resztą nie kochałam go już od dłuższego czasu. Był oschły i bez uczuciowy. Byłam już dość wstawiona. Trunek zrobił swoje, ale chciałam się jeszcze napić, żeby całkiem zapomnieć o tym co się wydarzyło, ale nie mogłam dosięgnąć butelki, którą zostawiłam pod barierką. Schyliłam się i nic.. Trudno.. Wychyliłam się delikatnie w stronę rzeki, żeby popatrzeć jak płynie, nagle poczułam, że ktoś ciągnie mnie do tyłu. Spojrzałam na tego kogoś i zobaczyłam przystojnego chłopaka, mniej więcej w tym samym wieku co ja.
Ch: Nie skacz, nie warto..
J: Nie chciałam skoczyć. - uśmiechnęłam sie - ale skoro już tu jesteś to podasz mi butelkę? - chłopak popatrzył na mnie, a potem na miejsce które mu wskazuje. Podniósł mój trunek i usiadł koło mnie. Spojrzałam na niego i wyciągnęłam ręke po moją własność. Spojrzałam na niego, był przystojny..
J: Chcesz trochę - spytałam i podałam mu butelkę. Chłopak wziął ją ode mnie i wrzucił ją do rzeki. - Ej, dlaczego to zrobiłeś - spytałam z wyrzutem
Ch: Dla twojego dobra, co by powiedział na to twój książę?
J: Hmm.. mój książę powiadasz.. On pewnie nigdy mnie nie pozna..
Ch: Mam pomysł - spojrzałam na niego podejrzliwie - Chodź usiądziemy na ławce, jest pewnie wygodniejsza.
J: Podejrzewam że twoje kolana są wygodniejsze nawet od ławki. - wypaliłam, nie kontrolowałam tego co mówię. Dziękuje Jack'u Danies'ie. Chłopak sie zaśmiał, zszedł z barierki, a mnie z niej ściągnął. Ze mną na rękach szedł w stronę najbliższej ławki. Usiadł na niej a mnie posadził na swoich na kolanach. Uśmiechnęłam sie pod nosem i położyłam głowę w zagłębieniu jego szyi.
J: Wiesz, mógłbyś być moim księciem, masz nawet takie same włosy co on..
Ch: Taak..? Czyli kto.. ?
J: Ten uroczy brunet z niebieskimi oczakami z One Direction, Louis Tomlinson. -chłopak sie zaśmiał, a ja poczułam że zasypiam.
Rano obudziłam sie w nieznanym mi pokoju. Rozejrzałam sie i za cholerę nie mogłam sobie przypomnieć co ja tu robię. Wstałam i podeszłam do drzwi które znajdowały sie w pokoju, była to łazienka. Ogarnęłam swój wygląd i wyszłam z pokoju. Zeszłam schodami na dół i usłyszałam dźwięk telewizora. Poszłam w tym kierunku, gdy tylko przekroczyłam próg tego pokoju w którym znajdował się jakiś chłopak. Wszystkie wczorajsze wydarzenia powróciły, zdrada mojego narzeczonego, most i.. i ten brunet. Fakt, że Mike mnie zdradził z moją najlepszą przyjaciółką był taki bolesny, że momentalnie upadłam na podłogę i zaczęłam płakać. Chłopak gdy to usłyszał, zerwał sie z kanapy i podbiegł do mnie.
Ch: Co się stało, nie płacz.. - uspokajał mnie, a ja zaczęłam jeszcze gorzej płakać. Poczułam jak bierze mnie na ręce i siada na kanapie w takiej samej pozycji co wczoraj na ławce. Wtuliłam sie w niego i moczyłam jego koszulkę łzami. Przytulił mnie mocniej do siebie i gładził ręką po plecach, dodając mi otuchy. Powoli sie uspokajałam i powiedziałam z głową na jego obojczyku.
J: Dziękuje.. nawet mnie nie znasz, a sie mną opiekujesz. Mogłeś przejść koło mnie na moście obojętnie, a zatrzymałeś sie. Kto wie może nawet uratowałeś mi życie, bo sama nie wiem co bym zrobiła chwile później. Jesteś wspaniałym człowiekiem, myślałam że tacy ludzie wyginęli, dzięki Bogu sie myliłam sie. Dlatego jestem ci bardzo wdzięczna. - mówiłam, a on wsłuchiwał sie w moje słowie. Podniosłam głowę i przetarłam oczy od łez. Spojrzałam na niego nigo i nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Siedziałam na kolanach Louisa Tomlinsona, to niemożliwe.. !
Lou: To skoro cie nie znam, to może powiesz mi jak masz na imię?
J: (T.i.).. - tylko tyle zdołałam powiedzieć.
Lou: Ładnie, a więc (T.i.), powiesz mi co robiłaś o tak późnej porze kompletnie pijana na moście? - zapytał
J: Topiłam smutki w alkoholu, który wrzuciłeś wczoraj do Tamizy.
Lou: A co było powodem twojego smutku - dopytywał, nie chciałam o tym mówić, ale należą mu się wyjaśnienia.. w końcu się mną zaopiekował.
J: Nie co tylko kto, a dokładniej mój narzeczony, teraz to już były narzeczony, którego przyłapałam wczoraj na zdradzie z moją najlepszą przyjaciółką i to jeszcze w naszej sypialni.. - powiedziałam na jednym wydechu.
Lou: Przepraszam, nie powinienem pytać. - spuścił głowę, złapałam go za podbródek, zmuszając go do spojrzenia na mnie.
J: Nie przepraszaj, należą ci sie wyjaśnienia. Dziękuje jeszcze raz. - pocałowałam go w policzek - A teraz mi powiedz co ci wczoraj naopowiadałam, bo nic nie pamiętam. -uśmiechnęłam sie do niego, a on spojrzał na mnie i wyszczerzył sie jeszcze bardziej
Lou: Powiedziałaś że mógłbym być twoim księciem, ale jest już nim, cytuje: Uroczy brunet z niebieskimi oczkami z One Direction, Louis Tomlinson.. - powiedział, a ja poczułam jak czerwienią mi sie policzki
J: Przepraszam cie, byłam pijana, nie kontrolowałam tego co mówię..
Lou: Ale nic sie nie stało, a nawet mi to schlebia i chętnie zostanę twoim księciem już na zawsze. - powiedział, a ja nie dowierzałam w to co słyszę, czyżby właśnie wyznał mi miłość ?!
J: Czy to znaczy, że ty..
Lou: Tak (T.i.), zakochałem sie w Tobie. Gdy tylko usiadłem na tej barierce, to wiedziałem że jesteś tą jedyną, bo znajomość która zaczęła sie dosłownie nad Tamizą musi mieć jakieś wspaniałe zakończenie. Chciałbym , żeby nasze takie było. Wiem, że to dla ciebie za szybko, ale czy zostaniesz moją dziewczyną?
J: Louis, też chciałabym , żeby nasza historia miała wspaniałe zakończenie i oczywiście że zostanę. Jakbym mogła odmówić mojemu księciowi, który zjawił sie w odpowiednim miejscu i odpowiedniej porze, żeby wybawić z opresji już na zawsze i tylko jego księżniczkę. - powiedziałam, a on musnął moje usta. Po chwili pocałunek był już bardzo namiętny i pełen uczucia. Oderwaliśmy sie od siebie i spytałam.
J: Lou pójdziesz ze mną poszukać mi jakiegoś mieszkania? Do tej pory mieszkałam z Mikiem.
Lou: Nie będziemy ci szukać żadnego mieszkania, zamieszkasz ze mną. -powiedział stanowczo
J: Ale..
Lou: Nie ma żadne ale, - przerwał mi - Jesteś moja i chcę mieć cie przy sobie..
J: W takim razie , pójdziesz ze mną po moje rzeczy do Miki'ego?
Lou: Oczywiście że z tobą pójdę, powiedz tylko kiedy?
J: Choćby zaraz, nie chcę mieć z nim już nic wspólnego, szczerze mówiąc to nie układało nam się już od dłuższego czasu. - wstałam z jego kolan i wyszliśmy. Louis dał mi swoją bluzę, bo ja miałam tylko sweterek, a na dworze była typowa Londyńska pogoda. Po jakiś 20 minutach byliśmy pod drzwiami i spojrzałam na blondyna. Złapałam go mocno za rękę.
J: Nie puszczaj mnie jak tam wejdziemy, bo czuje że będzie mi ciężko tam stać na nogach. - powiedziałam ze strachem.
Lou: Nigdy w życiu cie nie puszcze i nie pozwolę upaść. pocałował mnie i weszliśmy. Mike siedział w salonie na kanapie.
M: Ooo proszę.. A kogo tu przywiało?! - zakpił
J: Daruj sobie, jesteś skończonym dupkiem. - mówiąc to ścisnęłam mocniej dłoń chłopaka.
M: Widzę, że już sie puściłaś.. Jesteś zwykłą dziwką. - powiedział, a ja miałam ochotę wydrapać mu oczy, ale odezwał się Tommo.
Lou: Zamknij pysk! Nie pozwolę ci tak do niej mówić, jeszcze jedno słowo, a pożałujesz że sie urodziłeś! - warknął na niego
J: Lou daj spokój, nie warto.. - próbowałam go uspokoić.
M: Tak, słuchaj sie tej szmaty chłopczyku. - zaśmiał sie i wtedy poczułam jak Louis puszcza moją dłoń i podchodzi do Miki'ego. Wymierzył mu prosto w nos z którego polała się krew. Złapałam bruneta za rękę i pociągnęłam w stronę wyjścia z salonu. Poszliśmy do sypialni po moje ubrania i rzeczy. Spakowaliśmy najpotrzebniejsze i najważniejsze rzeczy do walizek i wyszliśmy, w salonie jeszcze zwijał sie z bólu zakrwawiony szatyn. Stanęłam nad nim i powiedziałam.
J: Jeśli chcesz odzyskać pierścionek to szukaj go gdzieś na dnie Tamizy. Resztę moich rzeczy wyrzuć, spal, co tylko zechcesz. Nigdy w życiu do mnie nie dzwoń, nie pisz. Dla mnie ty i Kinga jesteście skończeni. Nie chcę was znać.
M: Pierdo* sie !
Lou: Powiedziałem coś ! - powiedział przez zęby i podszedł stanowczym krokiem do Miki'ego. Tym razem dostał o wiele mocniej. Widziałam jak mięśnie Louisa sie napinają ze złości.. Odciągnęłam mojego chłopaka od kretyna leżącego na podłodze i wyszliśmy z domy, wcześniej zostawiając klucze. Nie chcę już tu nigdy wracać.
J: Dziękuje ci.. - pocałowałam do delikatnie
Lou: Za co skarbie? - udał że nie wie..
J: Za to że mnie tak broniłeś. Kocham cię
Lou: Zawsze będę to robił. Nie pozwolę żeby cię ktoś skrzywdził. Jesteś dla mnie najważniejsza Księżniczko. - teraz to on pocałował mnie, tyle że bardzo namiętnie i z pasją.

Tak jak obiecał, nie pozwolił żeby mnie ktoś skrzywdził, po roku wzięliśmy ślub i żyliśmy długo i szczęśliwie z dwójką naszych dzieci..

The end.. 



Naat

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz